Spoglądam na tłumy gromadzące się na długie godziny przed przybyciem JPII. Zadaję sobie proste pytanie - dlaczego tak jest? Dlaczego tak się dzieje, że ów człowiek sciąga takie masy? Po prawie każdym wypowiedzianym zdaniu słyszę okrzyki, oklaski... zachwyt, ekstazę. Patrzę na dywany ułożone z kwiatów, po których ma stąpać "Ojciec Święty", jak nazywają go ludzie stojący w tłumie.
Przychodzą mi wtedy różne myśli i przypominają się pewne fakty. Zastanawiam się o jakich to prześladowaniach mówił Jezus. Dlaczego wspominał, że niewielu przejdzie przez wąską bramę, a szerokie masy zostaną potępione. Myślę, dlaczego prawie wszyscy z radością przyjmują Karola Wojtyłę? Dlaczego nawet niekatolicy odnoszą się do niego z szacunkiem? Przecież Jezusa większość opluwała raczej niż słuchała. A on powiedział, że nastaną jeszcze większe prześladowania.
Bóg mówił o sobie, że jest Bogiem zazdrosnym i nikomu nie odda chwały należnej jemu samemu. I nie można zaprzeczyć, że konsekwentnie realizował to postanowienie. I znowu widzę Jana Pawła II wynoszącego na ołtarze kolejnych świętych. Potem zgromadzony lud oddaje swoje troski danemu patronowi i modli się do niego. Jeśli przyjąć, że modlitwa jest rozmową z Bogiem, to modlitwa do kogokolwiek innego już nią nie jest.
Słuchajac naszego rodaka, słyszę bez przerwy o "bożym miłosierdziu". Nigdzie nie mogę się jednak dopatrzyć przesłania o bożej sprawiedliwości. To, że oprócz miłości, wśród jego cech jest także właśnie sprawiedliwość. Że dla tych, którzy oddają część innym bogom lub osobom zgotowywał śmierć. Że na zepsuty świat zesłał kiedys potop mordując znaczną część populacji. I że w końcu wszystkich, którzy wierzą, że sami zapracują na swoje zbawienie pośle do piekła - na zawsze.
Prohibicja
Niejako przy okazji, specjalną sztuką popisała się szlachetnie nam panująca władza. Rada ministrów postanowila wprowadzic w calym województwie zakaz sprzedazy napojów z zawartoscia alkoholu wieksza niz 4,5 proc. W czym może nie było by nic specjalnego, bo zdążyła nas już do tego przyzwyczaić. Jednak rozporzadzenie wydano we wtorek w nocy, a miało obowiązywać od czwartku do poniedzialku (15 do19 sierpnia).
Miesiąc wcześniej władze Krakowa uchwaliły taki sam zakaz, ale obowiązywać mial od 16 do 19 sierpnia. Po wprowadzeniu prohibicji przez rząd, urząd miasta miał kilka godzin na poinformowanie o nim wszystkie punkty sprzedaży trunków wyskokowych. Rzecznik krakowskiej policji Tomasz Klimek zapowiedział - za złamanie zakazu grożą kary od grzywny do pozbawienia wolności. Będziemy karać i sprzedających, i pijących.
Mieszkańcy Krakowa mogli się poczuć jak w prawdziwym państwie policyjnym. Władza powiedziała "precz z handlem" i handlu nie będzie. Trzy miliony ludzi chcących napić się zimnego piwa? Nie ma - pijemy sok pomarańczowy, bo rządzący tak powiedział. Co z tego, że nie masz nic wspolnego z wielce szanowaną osobistościa odwiedzającą nasze miasto.
Refleksja
Tak sobie patrząc na te i inne wyczyny władz politycznych oraz religijnych, zaczynają mi się nasuwać apokaliptyczne wizję. Nie, nie chodzi o tragiczne wizje a'la Nostradamus, a o te z Biblii - z księgi apokalipsy. Właściwie to można powiedzieć, że są one dla niektórych tragiczne. Tylko boję się, że mogą właśnie takie być dla tłumów gromadzących się dzisiaj w Krakowie.