Pokuta za 7,5
Bynajmniej nie zamierzałem w kolejnym tekście traktować o posunięciach trzeciego z panów wicepremierów. Proszę wierzyć, że jest to zupełny przypadek, ale jak tu nie skorzystać z takiej okazji? W powojennej historii Europy (mam wrażenie, że coraz bardziej na siłę jednoczonej), amnestią podatkową posłużono się w kilku krajach.. Na Wiejskiej stwierdzono, że nie będziemy gorsi.

Patrząc na ruchy urzędników ministerstwa finansów widać, że chyba jako nieliczni do serca wzięli sobie przesłanie ostatniej pielgrzymki Papieża do kraju i co więcej zaczynają je realizować. Praktycznie zaraz po wysłuchaniu orędzia o Miłosierdziu Bożym pan wicepremier wybacza grzechy podatkowe rzeszy swych rodaków. Jest naprawdę bardzo łaskawy, skoro pokutą jest zaledwie 7,5%.

Profesor Dariusz Rosati w wywiadzie dla Sygnałów Dnia stwierdził, że "jeżeli realizację tego pomysłu obuduje się starannie przygotowaną legislacją, to z góry nie można odrzucać wprowadzenia abolicji". Oczywiśscie pod uwagę o abolicji w jakim kraju mówi. Pamiętając sposób wprowadzania w życie wielu wcześniejszych ustaw, gdzie nieścisłości i nawet proste błędy były obnażane już w chwili ich wejścia w życie, zaczynam mieć poważne obawy co do jakoœci ewentualnych aktów prawnych.

Nie bez znaczenia jest - w kontekście powyższych obaw - zaufanie i wiarygodność do pomysłodawców i wykonawców odnośnych przepisów. A z tym nie jest najlepiej, zwłaszcza w kwestii mobilności i kompetencji urzędniczej armii

Skoro podatnik, widząc tak wysoką sprawność pracy urzędów skarbowych, czuje się bezkarny, to być może w dalszym ciągu nie będzie widział powodów, by jego nadużycia ujrzały światło dzienne. Ponadto wychodząc z ukrycia od razu naraża się na szczególne zainteresowanie, co przy zawiłościach polskiego prawa podatkowego i tylu interpretacjach ilu jest kontrolerów, może na dłuższą metę wcale nie być pociągające.

I w tym momencie dotykam, może już nie piórem lecz klawiaturą, sedna sprawy czyli kasy. Według wyliczeń przedstawionych przez wiceminister finansów Irenę Ożóg, do budżetu państwa ma wpłynąć ok. 500 mln zł. "Tego typu szacunki są tylko pobożnymi życzeniami" stwierdził Robert Gwiazdowski - ekspert podatkowy z Centrum im A. Smitha. I nie jest to głos osamotniony. Opozycja i gros ekonomistów bynajmniej w pochwałach się nie rozpływają.

A jak dalece drużyna pana Kołodki ocenia koszty owego konceptu ? Oczywiście tę informację, jako medialnie kompletnie niekorzystną, subtelnie przemilczano. Być może taniej byłoby zreorganizować działanie urzędów skarbowych? Jakby nie było, w prezencie od swego szefa dostają dodatkowe, niemałe zadanie. Trzeba będzie rozpatrzyć, zaksięgować i nanieść poprawki w ok. 4 mln. oświadczeń podatkowych składanych w ostatnich pięciu latach.

Całość zapewne niezwykle skutecznie wpłynie na zdynamizowanie i usprawnienie pracy i tak już zgrzytających zębami urzędników. I jak te zasypane papierami biura mają jeszcze znaleŸć czas na wyłapanie tych, którzy się mimo wszystko przyczają? Jeżeli w takich realiach znajdą się jeszcze ci, którym przyjdzie zapłacić 75% to będą to naprawdę wielcy pechowcy, namierzeni przez przypadek.

Ale się uczepiłem. Czy godzi się zwalać wszystko na urzędy skarbowe ? Każda instytucja dostałaby zadyszki, obsługując coraz bardziej niespójny, niewydolny i chory system podatkowy. To tu, a nie w rozmaitych strukturach biurowych, pies jest pogrzebany czy - jak kto woli - tkwi "sęk" nieodżałowanej pamięci Edwarda Dziewońskiego.

Fiskalna maszyneria to istny węzeł gordyjski ulg, zwolnień, progów podatkowych, zawiłych procedur i skomplikowanych druków. Niestety, nasz milczący wicepremier od mamony to nie Aleksander Wielki, a amnestia podatkowa to nie miecz i raczej nie można mieć nadziei, że mgłę szarej strefy rozjaśni jego błysk i nastanie era podatku liniowego.

A co na to uczciwie płacący podatnicy? Jeden z moich znajomych, zapytany co sądzi o moralnym rozgrzeszeniu premiera Kołodki, popatrzył na mnie i odpowiedział pytaniem "a co mam ci powiedzieć, że jestem palant?".

Pomysł amnestii jako niesprawiedliwy przyjmuje - choć może tak dosadnie nie uzewnętrznia swego zdania - ok. 47% poddanych badaniom. Jednak cała ta pokaŸna grupa ludzi, zdaniem pani Ireny Ożóg totalnie się myli, dając wyraz swej krótkowzroczności. Pani wiceminister (Gazeta Wyborcza 28.08.2002 r.) stwierdziła (dla mnie pierwsze zdanie jest już rewolucyjne, a dalszy ciąg zwala wprost z nóg), że "abolicja nie krzywdzi uczciwych podatników, wręcz przeciwnie.

Wszelkie działania, które sprzyjają ujawnianiu się szarej strefy i wchodzeniu jej w oficjalny obieg są dobre dla uczciwych podatników, bo zwiększają dochody budżetu. Nie wyzwala to chęci wprowadzania nowych podatków i stwarza szanse na obniżenie podatków już istniejących".

W rzeczywistości i z założenia jest to kłamstwo, gdyż jednocześnie wprowadza się kolejny, zakamuflowany ( nie mając nawet odwagi nazwać go po imieniu) podatek drogowy czyt.: "winietki". Niestety, żarliwości we wprowadzaniu nowych podatków przez obecne władze nic nie jest w stanie zahamować.

Czy amnestia podatkowa to efekt zatrważającej słabości w egzekwowaniu obowiązującego prawa czy pierwszy krok do silnego państwa?" Jeszcze tylko pytanie - silnego czym? Mam nadzieję, że odpowiedzią nie będą słowa prof. A. Zolla : "Trzeba pamiętać o tym, że to może być upaństwowienie pralni brudnych pieniędzy. To znaczy, że państwo będzie prało". Oficjalnie i w majestacie prawa - chciałoby się dodać.

Dariusz Zajączkowski