Urugwaj po Argentynie... kolej na Brazylię?

Urugwaj - mały (3,3 mln mieszkańców) kraj wciśnięty między Argentynę a Brazylię - odczuł skutki kryzysu argentyńskiego.

Już od jakiegoś czasu spadał eksport do tego kraju oraz napływ turystów argentyńskich. Sami Argentyńczycy, pozbawieni w kraju dostępu do oszczędności na kontach, zaczęli wycofywać dolary ze swych zapasowych kont w urugwajskich bankach.

W ostatnich tygodniach urugwajskie peso straciło wobec dolara na wartości 40 proc. i Urugwajczycy zaczęli masowo podejmować swe oszczędności, by zamienić je na dolary USA zanim będzie za późno. Dlatego też w ostatnim tygodniu lipca rząd zamknął banki, aby zahamować wypływ pieniądza, spowodowany obawami, że słabnące peso stanie się wkrótce bezwartościowe. Rząd obawiał się, że doprowadzi to do upadłości banków.

Bank Centralny, którego rezerwy spadły z ponad 3 mld USD na początku roku do 655 mln USD w ostatnim tygodniu lipca, wstrzymał operacje bankowe i ogłosił, że banki mogą być zamknięte aż do 2 sierpnia. Bankomaty, nieczynne we ostatnim tygodniu lipca zostały przeprogramowane tak, by wypłacać klientom tylko połowę ich normalnego limitu dziennego i nie wydawały też dolarów - można było pobierać jedynie peso. Według źródeł finansowych w Montevideo, banki należące do cudzoziemców otrzymywały dodatkowe zapasy gotówki ze swych central zagranicznych.

Urugwajski minister gospodarki Alejandro Atchugarry oświadczył, że całkowicie wyklucza zamrożenie depozytów bankowych - takie, jakie w grudniu zeszłego roku wprowadzono w Argentynie, aby zapobiec załamaniu się finansów kraju. Następnie dodał, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy zasygnalizował poparcie dla planów ratowania gospodarki urugwajskiej, a dyrektor rządowego biura budżetowego Ariel Davrieux oświadczył po powrocie z Waszyngtonu, że rozmowy z MFW przebiegły pomyślnie.

Kłopoty gospodarcze Urugwaju, który jeszcze nie tak dawno posiadał jedną z najbardziej stabilnych gospodarek w Ameryce Południowej i został swego czasu nazwany "Szwajcarią Ameryki Łacińskiej", odbiły się już na poziomie życia ludności. Zgodnie z relacją korespondentki AFP, na ubogich przedmieściach Montevideo, stolicy kraju, dzieci jedzą zielsko i obierki. Na murach widać hasła "Dewaluacja = Głód" i "Rząd głodzi ludzi, aby uratować banki".

Bezrobocie w całym kraju sięga 16 proc., ale w niektórych dzielnicach Montevideo wynosi prawie 70 proc. Wskutek dewaluacji peso wzrósł koszt importu takich artykułów pierwszej potrzeby jak pszenica i cukier. W ciągu czerwca ceny hurtowe wzrosły o 10,35 proc. Dodatkowo wstrzymanie operacji bankowych nastąpiło na przełomie dwóch miesięcy, gdy wiele osób płaci stałe okresowe rachunki.

Sami Urugwajczycy zwracają uwagę, że sytuacja nieodparcie kojarzy się argentyńskim scenariuszem, kiedy to - jak pamiętamy - doszło do niepokojów społecznych, w tym do krwawych rozruchów wywołanych wzrostem ubóstwa i bezrobocia. Napięcie w kraju rosło w szybkim tempie. 1 sierpnia na ulice stolicy Montevideo wyszły tysiące osób domagając się zwiększenia swoich zarobków. W ubogich dzielnicach doszło natomiast do kilku kradzieży w sklepach.

Ulice stolicy kraju patrolowało około 5 tysięcy policjantów. Przy wsparciu helikopterów starali się oni zapobiec plądrowaniu sklepów.

Urugwajski system bankowy wytrzymał próbę, jaką było otwarcie okienek bankowych po czterech dniach zawieszenia operacji. Wbrew obawom rządu klienci nie rzucili się masowo do całkowitego opróżniania kont bieżących. Podejmowali więcej pieniędzy niż zwykle, ale bardziej wstrzemięźliwie, niż się spodziewano.

Wszystko to było możliwe dzięki sumie 3,8 mld dolarów pomocy międzynarodowej, na jaką może liczyć rząd Urugwaju.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), Międzyamerykański Bank Rozwoju (BID) oraz Bank Światowy (BŚ) wspólnie zdecydowały o przyznaniu Urugwajowi linii kredytowych o łącznej wysokości 3,8 miliardów dolarów. Początkowo planowano, że z tej sumy 1,5 miliarda dolarów zostanie przelane do Montevideo dopiero ok. 10 sierpnia, jednak amerykański minister skarbu Paul O'Neill - z powodu wyjątkowej sytuacji - zdecydował o wysłaniu tej sumy już 5 sierpnia. Zostanie ona zwrócona Stanom Zjednoczonym, gdy do Urugwaju dotrze pożyczka z instytucji międzynarodowych.

Dzienniki urugwajskie podsumowały, że społeczeństwo przyjęło "z rezygnacją" rozłożenie przez rząd na trzy jednoroczne etapy wypłat z lokat terminowych w celu niedopuszczenia do dalszej ucieczki kapitału. Po roku będzie można wycofać z banku 25 proc. lokaty, po dwóch - 35 proc. i po trzech - pozostałe 40 proc. Odsetki będą wypłacane co kwartał.

Urugwajski Senat przyjął już ustawę stabilizującą system bankowy tego kraju. Ustawa ta ma powstrzymać topnienie rezerw finansowych. Zakłada ona powołanie funduszu stabilizacyjnego, który zagwarantuje wkłady w dwóch bankach publicznych. Przyjęcie takiej ustawy to warunek, pod jakim Międzynarodowy Fundusz Walutowy zgodził się na udzielenie Urugwajowi pożyczki w wysokości półtora miliarda dolarów.

Generalnie wygląda na to, że kryzys w Urugwaju został tymczasem zażegnany, ale wciąż atmosferę niepewności potęguje niejasna sytuacja w Brazylii, gdzie ostatnio real spadł względem dolara do najniższego poziomu od czasu wprowadzenia tej brazylijskiej waluty w roku 1994. Inwestorzy obawiają się zadłużonej Brazylii, a także perspektywy zwycięstwa kandydata lewicy w październikowych wyborach prezydenckich.

Z kilkugodzinną wizytą do Montevideo przybył minister skarbu USA Paul O'Neill, który odbył błyskawiczną podróż po Ameryce Południowej w związku z groźbą rozszerzenia się kryzysu na największy kraj kontynentu - Brazylię.

Brazylia jest obecnie zadłużona na 264 miliardy dolarów. Większość tego długu to zobowiązania wobec banków amerykańskich. W tej sytuacji Waszyngton będzie zmuszony pospieszyć na ratunek gospodarce brazylijskiej. Tak też ratował przed kilku laty finanse Meksyku, gdy amerykańscy inwestorzy zaangażowani w tym kraju zostali zagrożeni skutkami meksykańskiego kryzysu. Bez tego wsparcia może nastąpić kolejna katastrofa, przewyższająca swoją skalą kryzys w Argentynie.

Rabowane sklepy, rozwścieczone tłumy na antyrządowych demonstracjach, przerażające statystyki, które wskazują, że kraj zadłużony jest na ponad 260 mln miliardów dolarów, a co drugi obywatel żyje w nędzy - to obraz Argentyny, która przeżywa największy w swojej historii kryzys finansowy i gospodarczy. Brazylia balansuje na krawędzi niewypłacalności i straszy inwestorów widmem wstrzymania spłat długu publicznego. Teraz ciężki kryzys finansowy dotyka także Urugwaj - do niedawna wzór dla innych państw regionu. Rodzi się coraz więcej obaw, że kryzys rozszerzy się na całą Amerykę Południową. Kryzys wydaje się nie mieć końca...

Marta Miller