Wyznań ciąg dalszy... (nastąpił) Jaelithe
Całkiem niedawno rekordy popularności biła powieść Ireny Krzywickiej pt.: "Wyznania gorszycielki". Obawiam się jednak, że dzisiejszą społeczność zgorszyć jest znacznie trudniej, któż więc powinien napisać "poczytne wyznania" lat obecnych? Z pewnością nie kochanka słynnego poety, a osoba jeszcze bardziej kontrowersyjna, wręcz owiana legendą i często goszcząca na "ustach narodów"... może więc... blondynka?
Tak, przyznaję się i oczywiście poczuwam do winy... jestem blondynką (aż by się chciało dodać: anonimową). Ponoć wypowiedzenie takich słów jest pierwszym i najtrudniejszym zarazem krokiem, zatem przede mną już tylko ten łatwy odcinek drogi do przebycia. Ale.. cóż mam biedna dalej uczynić po tym przełomowym wyznaniu? Jakiś głos wewnętrzny sugeruje, że w tempie najszybszym z możliwych powinnam pozbyć się z czaszki mej organu mózgiem nazwanego... Wszak jego obecność w głowie mojej zaprzeczałaby prawdom powszechnie głoszonym przez "co mądrzejszych przedstawicieli klasy średniointeligentnej". Złożę go zatem do kufra prababci, by wraz z innymi reliktami przeszłości, sukniami minionych epok i parą srebrnych świeczników starej daty czekał na łaskawsze czasy.
Wiem przecież, że idee buntowniczek odeszły w zapomnienie wraz z wprowadzeniem (wątpliwego, ale zawsze) równouprawnienia płci i spódniczki mini, więc każda blondynka - a w tym i ja także - musi zastosować się do norm w świecie i kraju naszym ukochanym obowiązujących i błyskawicznie przejąć cechy słodkiej idiotki, której role przydzielono razem z jasnym odcieniem włosów.
W końcu nie wszyscy mogą być inteligentni - jak pisał Marek Hłasko, z tym, że on to raczej o samotności - i (to już moje własne słowa) wchodzić w skład elity intelektualnej; a skoro w dzisiejszym świecie przywilej ten przypadł w udziale tylko-li i jedynie panom i paniom-brunetkom (podobnież...) to trzeba mi się z tą prawdą życiową pogodzić i zaprzestać marzyć o wzbiciu się na wyżyny intelektualne, bez uprzedniej zmiany koloru upierzenia, czy też zakupu ciemnej peruki.
Ale ja tu prawię o błahostkach, a czas ucieka. Najwyższa już pora, by podjąć jakieś decyzje, kroki, bądź też działania, cokolwiek, byle tylko nie siedzieć bezczynnie i nie myśleć za wiele, bo "wszak to nieprzyzwoicie, to, dalbóg, jest grzechem..." jak słusznie zauważył niegdyś pan Adam M. By prawidłowo wstąpić na nową ścieżkę nowego życia w zgodzie z nowymi ideałami postawiłam poszukać jakichś wskazówek... I trafem jakimś, szczęśliwym zapewne, udało mi się znaleźć cały kodeks postępowania, dla kobiet mnie podobnych na jednej ze stron internetowych (ale obiecuję, że z komputera w cywilizowany sposób korzystałam po raz ostatni, bo przecież blondynka za bardzo znać się na jego obsłudze nie powinna). Dodam, że poszukiwania były długie i męczące, a chcąc oszczędzić ich mego typu damom, zamieszczę je tu jako drogowskaz i mądrości życiowe:
Kodeks postępowania blondynki:
1. Głodnych seksu zaspokoić.
2. Trzeźwych upić.
3. Ubranych rozebrać.
4. Podróżnych w łóżku przyjąć.
5. Więźniom pobyt umilać.
6. Szefa poderwać.
7. Przystojnych zaliczać.
8. Brzydkich odrzucać.
Jako obowiązkowa blondynka (z zasadami) poświęciłam wiele godzin na analizę powyższego tekstu i z przykrością oświadczyć muszę, że doszukałam się w nim paru nieścisłości, jak i niesprecyzowania wielu zagadnień. Być może i nie wiem, za wiele, ale...
Głodnych to się chyba karmić powinno (jak te wróbelki na balkonie), poić... spragnionych, a nie trzeźwych, bo się jeszcze przez przypadek w nietrzeźwych przeistoczą, humanitarna ma natura rozbierać nikogo by nie pozwoliła, wszak po cóż powiększać i tak ogromna liczbę osób zamarzniętych tej zimy, przyjmowanie podróżnych... popieram, ale gościnność to obowiązywać powinna wszystkich Polaków, przecież nasz naród z niej od wieków słynie - cały naród - nie tylko jego blondwłose przedstawicielki, hm skąd wziąć tych więźniów i gdzie pobyt im umilać? ten punk to chyba zachęca do zatrudnienia się w roli pani od sprzątania w zakładach karnych, takiej dobrej, starszej cioci, która rozpieszczać będzie "zbłąkanych chłopców" przynosząc im codziennie pyszne wypieki, z tym, że jak ktoś ciast piec nie umie, to niestety nic z tego nie będzie. Jak podrywać szefa, jak się pracy nie ma? Do czego tych przystojnych zaliczać? Do grupy przystojnych kolegów? Jeszcze się próżni zrobią przez przypadek. I gdzie odrzucać tych brzydkich? Na kupę? To troszkę niewykonalne, bo jak słaba kobieta ma przerzucić brzydkiego mężczyznę z jednego miejsca na drugie? A poza tym przykro im będzie, jak się dowiedzą, że brzydcy są...
Ach, moje drogie blondynki, życie jest widać bardzo skomplikowane i nie tak łatwo znaleźć miejsce nam przypadłe na tym świecie. Wiele prawd po nim krąży, większość całkiem nieprawdziwych, bo wiemy doskonale, że mężczyźni to wolą nie blondynki, a kobiety - w szerokim pojęciu, ale i tak nie wszyscy, bo istnieją przecież i homoseksualiści. Ładna kobieta wygląda ładnie we wszystkich kolorach włosów, a utleniacz nie niszczy szarych komórek, a zaledwie rozjaśnia włosy od cebulek począwszy. Chciałabym tylko wiedzieć, kto wymyślił ten okropny stereotyp słodkiej idiotki? Czy posiadanie jasnych włosów, niebieskich ocząt (choć to już niekoniecznie) i dużego biustu uniemożliwia bycie zarazem inteligentną osobą? I dlaczego, gdy tłumaczę swoje drobne pomyłki brakami w intelekcie, powstałymi na skutek posiadania blond włosów, ludzie nie śmieją się z tego, jak z tak popularnych kawałów, tylko czują się w obowiązku zapewniać mnie, że to nieprawda, że oni nie wierzą w takie niestworzone historie itp... Dziwi mnie to niezmiernie, gdyż wśród wszystkich żartów, to właśnie te o blondynkach cieszą się największą popularnością:
Jakie dowcipy lubisz najbardziej ?
o Policjantach (10) 13%
o Góralach (5) 7%
o Bladynkach (27) 36%
o Jasiu (17) 23%
Inne (16) 21%
Łącznie oddano 75 głosów
Ubolewam tylko nad wiadomościami autora owych badań z zakresu ortografii... bladynka? A cóż to takiego?
Jaelithe poczta: jaellithe@poczta.onet.pl
|