Kim? Po co? Jaki? Jestem Jointjames
Kim jestem?
Czy to ważne?? Jestem facetem, siedzącym za biurkiem w zalanym słońcem pokoju gdzieś we Wrocławiu, mam na koncie "kilkanaście wiosen", masę kłód, jakie los rzuca mi pod nogi podczas mojej życiowej wędrówki i... Chyba tyle wystarczy, w końcu to nie cholerny wywiad.
"Po co" jestem?
Pytanie egzystencjalne, trudniej na nie odpowiedzieć niż na 12 z kolei pytanie w "Milionerach"... Żyję, bo żyje... Chcę żyć chociaż czasem są chwile gdy leżę na ziemi jęcząc z wysiłku, przywalony ciężkim jarzmem bytu ale podnoszę się bo mam PO CO żyć. Żyję dla siebie i innych, co prawda nie jestem jakimś tam aktorem filmowym, który ma rzeszę fanów ale są ludzie dla których po prostu warto TO ciągnąć... Byle do przodu, nieważne jak... A gdy nie będę dawał rady? Mam kogoś kto zawsze pomoże mi wstać, CI ludzie mogą też liczyć na mnie... Taki tam - dwustronny układ!
Jaki jestem?
Nie obchodzi mnie opinia innych... Chcę być przede wszystkim w porządku do samego siebie. Po co robić coś na pokaz? Chcę móc spojrzeć rano w lustro i powiedzieć sobie "jest dobrze". A to, że są ludzie, którzy żyją opinią innych a sami są nie wiadomo kim... Staram się więc - z mniejszym bądź większym skutkiem - być po prostu... Hm? Jakby to młodzieżowo ująć? Być po prostu OK.
Ale wydarzenia ostatnich lat sprawiły, że wcale nie było młodzieżowo, nie było OK. ani nawet tip- top... Było po prostu ZAJEBIŚCIE. Powód? Imprezy, imprezy, imprezy... Bez końca, oby do przodu. Po co? Życie chwilą, poznanie nowych ludzi, nowe przeżycia... Cel? Dotrwać do rana, położyć się spać a za tydzień znów powtórzyć proces... Na początku było to typowym hobby, potem stawało się sposobem na piątek i sobotę by w końcu dojść do takiego stadium, by... Przez 4 dni odwiedzić kilka miast i nie zmrużyć oka. Głupota? Obsesja? Nie potrafię sobie na to odpowiedzieć aczkolwiek te chwilę będę wspominał z uśmiechem... Zażenowania. Co prawda nie twierdzę, że nigdy w życiu nie pojawię się na żadnej dyskotece czy choćby urodzinach ale... Nigdy w życiu nie sięgnę po ŻADNE "DOPALACZE"! Zaskoczeni? Zgorszeni? Tak, przyznaję się - mojego imprezowego klimatu nie budowała czysta wizja zabawy i napicia się kilku(nastu) kolejek piwa ze znajomymi. Marihuana, amfetamina czy extasy to środki jakich imprezowa brać ima się na wszelakich dyskotekach itp. Ja nie okazałem się w tej materii ewenementem... Ale skończyłem - obiecałem to sobie i kilku osobom, których obecność w moim życiu jest najważniejsza i bez nich mojej egzystencji sobie nie wyobrażam. Przyrzekłem też sobie... W tym momencie grupa zapalonych obrońców moralności i Profesorów z MONARu uśmiechnie się by później zaśmiać się tryumfalnym śmiechem - tak, mieliście rację i przyznać się do tego nie boję. TO WCIĄGA... Ja co prawda nie doszedłem do stadium jak moja Koleżanka, aby codziennie przyjmować po kilka "Dexterów 2" (wtajemniczonych pozdrawiam) ale dużo nie brakowało... Po co piszę te słowa? Aby Was ostrzec? Zmusić do rzucenia takowego stylu życia? Nie - jesteście indywidualnymi jednostkami, które potrafią myśleć i brać konsekwencje za swoje czyny, więc wiecie jakie są skutki brania "dopalaczy" - piszę to aby pokazać, że MOŻNA SKOŃCZYĆ i bywać na "normalnych" imprezach (alkohol + papierosy wedle preferencji). Rzuciłem wszystko, trawę i prochy... Nie, nie mylicie się - JOINTJAMES nie pali już "zielska"... To jest fajne, bezpieczne (bla, bla, bla...) ale czemu nikt nie mówi o tym, że później pojawiają się problemy z pamięcią, koncentracją, kontaktach między ludzkich? Ja chcę wciąż mieć przyjaciół, którzy potrafią patrzeć "trzeźwo" na świat, dosyć mam fałszywych charakterów, które myślą tylko o sobie... Chcę być sobą...
Nie wołam o pomoc, bo jest już ona zbyteczna - 29 sierpnia minie 2 miesiące od mojej ostatniej "chemicznej imprezy"... Jak się czuję? Dobrze. Czy tęsknię? Patrząc z perspektywy człowieka, który więcej stracił niż zyskał? Nie... Czy czuję zmiany w swojej duszy? To pytanie na inny artykuł... Zupełnie inny... Dłuższy...
Pamiętajcie - nikt Was nie zmusi... Nie zachowujcie dystansu bo ten się w końcu zmniejszy do przeraźliwie małych gabarytów... Łatwo jest o tym mówić, gdy gówno nie krąży we krwi...
Na koniec - dziękuję mojej Mamie, Przyjaciołom (w tym redakcji NoName - to również dla Was), Monice (dla Ciebie moje serce bije czystą krwią), Piterowi (to również dla Ciebie... Przez to co razem przeżyliśmy i w jakie bagno chciałem cię zapędzić) i... Tobie Pauleńko, jestem zawsze gotowy do pomocy, na mnie zawsze możesz się wesprzeć i wiedz, że utrzymam ciężar Twoich smutków... Dziękuję...
Zmieniony... Szczęśliwy... Joint(a, niech i tak zostanie, jako blizna)james
Jointjames poczta: listy@nnmag.net www.nnmag.net
|