Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
- Redakcyjne
- Strefa NN
- Net
- Teksty poważne
- Polemiki
- Dzikie Myśli
- Meritum
- Filozofia
- Książki
- Poezja
- Opowiadania
- Teksty zabawne
- Grafika
- Komputery
- nn_film NO. 13
- Muzyka
- Wstęp
- Bajka o chochlikach
- Czas
- Heavymetalowy piorun
- Iskra
- Jeszcze tylko raz
- Mieszkanie
- Nil
- Pudełko
- Ten moment
- Uzdrowicielka
- Zaklęta - Odczarowanie
- Zmierzch na horyzoncie
BezImienny - wersja online!
Poprzedni artykułNastępny artykuł Opowiadania  

Heavymetalowy piorun


Weronika Daraszkiewicz-Zwolińska

Opowiadanie udostępnione przez serwis z amatorskimi formami literackimi To tylko fikcja (http://fikcja.prv.pl) specjalnie dla NoName


Uwielbiam ten dym i błyskawicę
heavymetalowy piorun
wyścigi z wiatrem
i uczucie, że jestem nagrzany
"Born To Be Wild" Steppenwolf


Czerwcowe niebo pokrywa szarość zmierzchu, gdzieniegdzie mrugają blade gwiazdy, a ostatnia różowa łuna słońca kładzie się na horyzoncie cienką linią.

Wokół mnie rozciągają się podmokłe łąki, tereny charakterystyczne w stanie Michigan. Minęła dziewiąta wieczorem, muszę zdążyć na show, które rozpocznie się z wybiciem północy.

Przede mną widnieje szeroka, bo aż sześciopasmowa autostrada stanowa, prowadząca do Detroit, miasta rocka. Mimo, że oprócz mnie z drogi korzysta tylko kilku kierowców, poruszam się najszybszym pasem ruchu. Nie mam zamiaru bawić się w wyprzedzanie sześćdziesięcioletnich staruszek, które mordują swoje samochody marki Dodge na trzecim biegu. Może za kilkadziesiąt lat ja również będę się podniecał, kiedy wskazówka na liczniku dojdzie do końca zielonego paska. Jednak dziś mam niecałą trzydziestkę i już sam ten fakt upoważnia mnie do szybkiej jazdy. Kiedy zażywam przejażdżki swoim Pontiac'iem lubię czuć adrenalinę w żyłach.

Lekki, letni wiatr rozwiewa moje długie włosy, które opadają na ramiona pokryte tatuażami. Pierwszy z nich zrobiłem sobie sam w wieku 10 lat, nie jest to dzieło sztuki, ale i tak lubię go najbardziej. Tak jak się wtedy spodziewałem na jednym się nie skończyło, zmieniłem tylko realizatora na profesjonalne studio. Teraz stać mnie na to. Dziś moje ciało zdobi 8 rysunków, choć jak na wykonawcę heavymetalu to i tak mało.

W branży obracam się już dobre 7 lat. Pierwsze kroki jako muzyk stawiałem w college`u. Wtedy założyłem amatorski zespół, który traktowałem jak własne dziecko; kochałem go bezgranicznie i poświęcałem każdą wolną chwilę. Uznanie zdobywaliśmy grając na lokalnych scenach. Muzyka, którą tworzyliśmy, rozgrzewała dziesiątki dzieciaków podczas różnych imprez studenckich, przysparzając nam coraz liczniejsze grono fanów. Któregoś dnia nasz występ obejrzał pewien wysoko postawiony człowiek z firmy fonograficznej Virgin Records. W wyniku przeprowadzonych niedługo potem burzliwych negocjacji, w ciągu zaledwie dwóch miesięcy podpisaliśmy wymarzony kontrakt. Rzuciliśmy college, uznaliśmy bowiem, że nudne przedmioty teoretyczne, jakimi nafaszerowany był plan zajęć na uczelni, nie przydadzą nam się w życiu. Całą uwagę postanowiliśmy poświęcić naszej pasji - muzyce i skoncentrować się na robieniu kariery.

Ciężka praca przyniosła z czasem pożądane efekty, na liście Billboardu utrzymują się aż 3 nasze utwory, a poza tym przed południem otrzymaliśmy wspaniałą wiadomość, że ostatni album uzyskał status potrójnej platyny. Podejrzewam, że fiskus już zaciera ręce na myśl o podatku od dochodu członków zespołu, będzie to bowiem liczba siedmiocyfrowa.

Odnieśliśmy ogromny sukces i tylko to się teraz liczy. Jestem liderem najgorętszego zespołu na świecie, zdobyłem wszystko. Kto by pomyślał, że biedny chłopak z Bronksu zajdzie tak daleko. Stoję u szczytu sławy, codziennie zbieram pochwały i pozytywne recenzje, każdy spec od marketingu tyko marzy by mnie reprezentować. Gdyby Bóg zszedł na Ziemię, czułby się tak jak ja dzisiaj, co tu dużo mówić - byłby mną... byłbym Nim. Jestem młodym geniuszem, który realizuje młodzieńcze marzenia i osiąga założone cele, po prostu złote dziecko.

Mam już wizję kolejnej płyty, będzie lepsza niż wszystkie dotychczasowe razem wzięte, krytyków wprawi w zachwyt, a fanów powali na kolana. Dziś jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i nic tego nie zmieni, może być tylko lepiej.

W przyszłym miesiącu oświadczę się mojej dziewczynie, którą poznałem w zeszłym roku podczas tournee po Europie. Pracuje w Czechach jako modelka, a oprócz zniewalającej urody jest również nieprzeciętnie inteligentna, ma szeroki krąg zainteresowań, a przy tym jest miła i dobra dla ludzi. U jej boku zamierzam się ustatkować; już postanowiłem, że zwalniam tempo, odstawiam dzikie imprezy, a nawet kończę z grouppies.

W radiu puścili moją piosenkę, nastawiam dźwięk na maksymalną głośność. W takich sytuacjach czuję, że żyję. Ogarnia mnie poczucie wolności. Jestem jak orzeł w powietrzu, moc rozsadza mi wnętrzności a w żyłach krew miesza się z ekstazą.

Nadeszła moja era, skończyły się czasy, w których klepałem biedę, martwiąc się, za co jutro kupię chleb i lekarstwa dla matki. Życie mnie nie rozpieszczało, już jako ośmiolatek pucowałem buty bogatym snobom, by pomóc w opłaceniu czynszu. Ojciec odszedł, kiedy dowiedział się, że matka spodziewa się dziecka... mnie. Nigdy go nie widziałem i skłamałbym, gdybym powiedział, że chciałbym tego. Kiedy ona umarła, jedyne co mi pozostało to marzenia, ambicje i determinacja. Chwytałem się najbardziej poniżających zajęć, żeby zdobyć pieniądze na college. Mimo to, niczego nie żałuję, przecież osiągnąłem swój cel.
Teraz ja rządzę i stawiam warunki, mam nieograniczone możliwości. Jestem imperatorem w świecie muzyki; armia wiernych fanów traktuje mnie jak króla; tylko czekają na moją prośbę, aby spełnić ją niczym najpilniejszy rozkaz i jeszcze przy tym sławią moje imię.

Przede mną wyzwanie sobotniej, upojnej nocy. Będę szalał do białego rana, wyduszę najgłębsze pokłady sił, ładując równocześnie puste akumulatory uczuciem radości i energią płynącą z zabawy.

Minęła kolejna godzina, nastał wieczór. Ziemię pokrył gęstniejący mrok, kolejny dzień przechodzi do historii, za chwilę wzejdzie księżyc. Włączam światła by lepiej widzieć ogromną przestrzeń; ciągnące się mile czarnego asfaltu; moją nieodgadnioną przyszłość.

Na drodze nie ma nikogo - czuję się jak Stworzyciel u schyłku piątego dnia. Najszybsza "staruszka-kaskaderka" będzie przejeżdżać w tym miejscu nie wcześniej niż za pół godziny. Naprzeciwko również nie widać żadnego pojazdu. Skręcam na prawe pobocze i zatrzymuję samochód.

Chcę delektować się samotnością przed północnym koncertem; tysiące rąk wyciągniętych w moją stronę, tysiące gardeł śpiewających utwory, które ja napisałem, tysiące serc napełniających moje własne - witalną siłą do życia i walki.
Teraz chcę być sam, wyciszyć swój umysł, skupić się na poszczególnych zmysłach.

Powoli opróżniam butelkę szampana. Dzisiaj jest święto; kolejny dzień, kolejny sukces. Trzeba to oblać - zresztą nie po raz pierwszy tego popołudnia; wznoszę toasty za zwycięstwo jednocześnie dziękując za talent.
W brzuchu czuję gorącą kulę, która powoduje rozluźnienie moich kończyn. Świat wydaje się różowy, moją głowę nawiedzają różne wizje, wszystko zlewa się w jedność, skrzydła aniołów machają na niebie, rogi demonów drążą podziemia. Ale zaraz... Czy tam nie czai się śmierć? Na głowie ma czarny kaptur, a w ręku trzyma kosę... Nie, to tylko dziwnie wygięte drzewo.
Powoli dochodzę do siebie.

Palę ostatniego papierosa, a po chwili uruchamiam swojego Pontiaca. Imprezę czas zacząć.

Zapadła ciemna noc. Na tle czarnego nieba gwiazdy świecą niezwykle wyraźnie, ostatnie blaski słońca zniknęły dawno temu. Teraz na nieboskłonie króluje wielki księżyc a jego delikatna poświata odbija się w dziesiątkach jezior, znajdujących się po obu stronach autostrady. Gęste mroki przeszywają tylko jasne łuny reflektorów.

A ja znów jestem na drodze, znów pędzę ku przeznaczeniu. Jadę 95 mil na godzinę, ale to wciąż zbyt wolno, więc wbijam pedał gazu w podłogę, bym mógł mknąć niczym błyskawica - heavymetalowy piorun. Moje żądze sięgają zenitu, zaraz je zaspokoję. Po kilku minutach powtórnie rozkoszuję się szybkością. Zamykam oczy by lepiej przyjmować doznania.

I znowu nawiedzają mnie wizje, oglądam anioły i upiory, odwieczna walka dobra ze złem. Ale co ja robię między nimi? Zatracam się w swej podświadomości...

Nagle przede mną wyrasta wielka ciężarówka, dlaczego jest naprzeciwko, co robi na mojej drodze, skąd u licha się tu wzięła? Reflektory świecą mi prosto w oczy, oślepiają mnie, już nic nie widzę! Za późno by zahamować, nie ma szans by skręcić!

To już koniec, nic mi nie pozostało. Przez wiele lat uważany za faworyta i zwycięzcę... jednak ten "wyścig" przegrałem. Jeszcze przed chwilą byłem bogiem, właśnie straciłem kontrolę nad własnym życiem; co to za bóg, który nie potrafi pomóc nawet samemu sobie. Czuję zbliżający się finał, zdaję sobie sprawę, że to nastąpi teraz. Za późno na wyrzuty sumienia, w tej chwili to już nieistotne. Nie jest to również odpowiedni czas na litość, nie jest mi potrzebna, nic mi po niej. Tutaj przydałby się cud, ale ja nie mam czasu by o niego prosić. Ostatnie lata obfitowały w szczęście i powodzenie, dziś fortuna się odwróciła, zresztą to już bez znaczenia. Jestem świadomy co się stanie w następnej sekundzie.

To czyste szaleństwo; czy ja wariuję? Na moment przed końcem wpaść w obłęd... chyba to też jest obojętne. Należy pogodzić się z tym co nieuniknione, więc robię to, chociaż i tak nie miałem wyboru. Postanawiam olać wszystko. W ostatniej chwili jeszcze śmieję się, bo wiem, że zaraz umrę. Dlaczego!?!


"...odwiedził Waszyngton, gdzie wraz z prezydentem rozmawiali na temat rozpoczęcia nowych inwestycji w kraju.
Około 11:30 wieczorem, na autostradzie stanowej koło Detroit, Pontiac zjechał na lewy pas ruchu i zderzył się czołowo z ciężarówką. Kierowca ciężarówki znajduje się w szpitalu, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Młody kierowca Pontiaca, przy zderzeniu, wyleciał przez przednią szybę. Zginął na miejscu. Najprawdopodobniej był pod wpływem alkoholu. Policja próbuje ustalić jego tożsamość.
Po raz kolejny rozpoczął się protest organizacji Greenpeace przeciwko połowom..."


Weronika Daraszkiewicz-Zwolińska (C) 2002. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Publikacja niniejszego opowiadania w części lub w całości na jakimkolwiek nośniku i w jakiejkolwiek formie wymaga uprzedniego uzyskania wyraźnej zgody autorki.
Więcej opowiadań tego i innych autorów znajdziesz w serwisie To tylko fikcja (http://fikcja.prv.pl)

Weronika Daraszkiewicz-Zwolińska
poczta: missmadness1@poczta.onet.pl
Poprzedni artykułDo góry!Następny artykuł

Copyright 1999 - 2002 Magazyn internetowy NoName