Misanthropic Spectrum Julia
"- Wiem, że wszystko widziałeś. Wszystko co mówisz jest słuszne i zawsze będę się starał być równie wolnym jak ty. - Nigdy nie jest się zupełnie wolnym, jeśli się kogoś za bardzo podziwia."*
Pustka. Zawieszenie w niczym. Nienawidzę swojego spokoju. Zaczęło się to wszystko na początku tego roku. Przynajmniej mam takie wrażenie. Bo to dojrzewało, powoli i systematycznie. Wpadłam w skrajne przygnębienie. Ogromne problemy ze spaniem. W ciągu tego pół roku pierwszy raz w życiu śniło mi się, że zabijam. Wiele razy. Na różne sposoby. Gdy śniłam całą sobą próbowałam się obudzić. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę jak się czuje i wygląda człowiek, który przez wiele tygodni nie miał siły odpocząć. Chwilami byłam nienaturalnie pobudzana, ale otępienie zdawało się dominować. Potrzebny mi był odpoczynek. Bardzo. Gdyby nie pewne trzy osoby nie wiem jak dałabym sobie radę. Nieustannie dręczy mnie myśl, że nie wiem jak im się odwdzięczyć. Że nie robię wszystkiego co możliwe, żeby dawać im szczęście. Totalna bezsilność.
Początek maja dał mi chwilę na złapanie oddechu. Sześć dni spędzonych z dala od świata dostarczyło mi niezwykłych sił. Wyjechałam do pewnego magicznego miejsca, gdzie nic się nie dzieje. Godziny ciągną się jak lata. Można leżeć pięć, piętnaście godzin bez przeszkód. Bez konsekwencji. Czas wypełniony jest po brzegi nie robieniem niczego. Niesamowite oderwanie się od codzienności. Żadnych informacji ze świata zewnętrznego: telewizji, Internetu, telefonu, radia, codziennej gazety... Nic.
Po powrocie moje nastawienie poprawiło się. Żeby utrzymać ten stan uciekałam od życia rodzinnego. Mój dom napawał mnie takim pesymizmem, że wyłączyłam się, jakbym wcale tam nie przebywała. Na co dzień żyłam życiem jednej z trzech osób, o których wspomniałam wcześniej. Nazwanie jej najlepszą przyjaciółką jest dla mnie niesamowicie niesmacznym pomysłem, ponieważ gdy ktoś słyszy takie określenie, od razu wrzuca daną osobę do konkretnej szufladki. Najlepszy przyjaciel... Moją ulubiona definicja: przyjaciel to ktoś, kto wie o tobie wszystko, a mimo to cię lubi. Zgadza się.
"22. Teraz, zatem, jestem wam znana pod swym imieniem Nuit, a jemu pod tajemnym imieniem, które mu podam, gdy w końcu mnie pozna. A jako że jestem Nieskończoną Przestrzenią i jej Nieskończonymi Gwiazdami, wy również czyńcie takoż. Nie przywiązujcie się do niczego! Niech pośród was nie będzie czyniona jakakolwiek różnica pomiędzy jakąkolwiek rzeczą a jakąś inną rzeczą; ponieważ stąd pochodzi ból. 23. Lecz ten, kto czerpie z tego korzyść, niechaj będzie panem wszystkich!"**
Zaczęły się wakacje i ze zdenerwowania znowu czułam się fatalnie. Potwornie. Bałam się, że nie uda mi się zobaczyć z drugą z trzech najważniejszych dla mnie osób. Myślę, że odpowiednim dla niej mianem, byłoby: mój autorytet. To niezwykłe znać osobę, która w pewien sposób rządzi twoim życiem. Stres nie pozwalał mi spać. Zasypiałam przed trzecią i budziłam się przed szóstą nie mogąc już zmrużyć oka. Niedługo potem za pomocą telefonu dowiedziałam się, że jednak spotkam się z nią i spędzimy dziesięć dni nad jeziorem, nad którym odpoczywałam w maju. Te trzy dni, które dzieliły mnie od spotkania, na które czekałam od trzystu piętnastu dni, kiedy to pożegnałam ją na przystanku autobusowym 29 sierpnia...
Niestety złożyło się tak, że rozstałyśmy się po ośmiu dniach, ale już jutro znowu ją zobaczę. Jest jedną z trzech osób, z którymi potrafię rozmawiać przez osiem dni rezygnując ze snu. Siódmego dnia była już tak zmęczona, że zasnęła w pół słowa na podłodze. Ale nigdy tego nie zapomnę. Siadałyśmy przy ognisku, na pomoście, na lokalnym cmentarzyku, w lesie, w domu i rozmawiałyśmy. Trudno jest przebywać ze swoim autorytetem tak, by żadnym gestem lub słowem nie zdradzić się jak wiele ta osoba dla ciebie znaczy. Tak obiektywnie to jest to kompletnie bez sensu, ale tak jest.
Najśmieszniejsze jest to, że zdecydowanie najwięcej czasu poświęciłyśmy na dyskusjach o trzeciej najważniejszej dla mnie osobie. Osobie, którą staram się ratować, a dokładniej nie pozwolić... upaść niżej. Choć nie jest to do końca adekwatne określenie. Tą osobą jest mój starszy brat. On z kolei jest moim mimowolny autorytetem. Od lat próbuję to z siebie wykorzenić. Jednak nie tak łatwo pozbyć się pewnych wzorców wyuczonych w dzieciństwie.
Po tych ośmiu dniach czuję się zmieniona. Silna. Zdeterminowana. Po powrocie do domu siadłam i płakałam. To był drugi taki przypadek w ciągu tego pół roku. Ale za pierwszym razem płakałam ze szczęścia. Tak poza tym, to nigdy nie tracę panowania nad sobą.
Czy wszystko co nie jest ładne jest brzydkie...? Świat jest bezwzględny.
Jeszcze nie wiem po co to piszę. Chyba, żeby wyładować emocje. Pisanie to świetna sprawa. Chcę tylko przekazać ludziom: Kształtujcie swoje gusta, pielęgnujcie inteligencję, MYŚLCIE, szukajcie ludzi, z którymi możecie Rozmawiać, żyjcie, pamiętajcie, zdobywajcie wpływ na swoje otoczenie i wierzcie (nieważne w co, ale w coś musicie, np. w: WIELKI MÓZG)
Już jutro ją zobaczę! Już jutro!!! A potem... kolejne setki dni...? Nieeee... Nie. Nie.
Jedna osoba stoi ponad mną, jedna na równi, a jedna pode mną... Dwie znam od zawsze, a jedną od niecałych dwóch lat. Za żadną z nich nie oddałabym życia, gdybym miała czas na zastanowienie się. Dzięki jednej z tych osób trzymam się, dzięki drugiej wiem co to cierpliwość i męki oczekiwania, dzięki trzeciej wiem co to przebaczenie i odpowiedzialność za czyjeś życie. Błagam Cię... Nie zabijaj się... Nie z mojego powodu...
Depresja jest chorobą. Tylko chorobę powinno się móc wyleczyć. Więc dlaczego do cholery ostatnio przestawił się na cięższe leki??? Dlaczego on nam to robi? Dlaczego nie może żyć normalnie? ... To choroba. Jakie to banalne.
Planuję każdą chwilę. Co zrobię i co powiem. Każdą. Sama nie wiem. robię się coraz bardziej skrajna. Bo gdy tego nie robię przestaję czuć, że jestem. Zaczynam mieszać się z tą szarą masą pół_ludzi chodzących po ulicach. Robię wszystko by być osobą indywidualną. Ale to co mam ciągle mi nie wystarcza. Chcę poznawać więcej ludzi, z którymi można Rozmawiać olewając potrzeby ciała. Chcę żyć dalej i lepiej. Poznawać siebie poprzez konfrontację z innymi. Czuję jak wiele tracę. Codziennie. Kontakty z innymi ludźmi są coraz rozpaczliwszymi próbami zwrócenia na siebie uwagi. Ja tego nie akceptuję. Nie będę tak postępować. Nie świadomie. Znajomości, które urwały się po paru tygodniach czy miesiącach, albo są podtrzymywane przez wysyłanie dwa razy do roku kartki z życzeniami są dla mnie jak dziury w pamiętniku wypalone papierosem... Mam tyle zahamowań, a jednocześnie tyle pragnień... W przyrodzie nie ma porządku ani logiki. Ludzie łażą bez sensu w tą i z powrotem. Przez całe życie. Żyjąc w czasach, kiedy naukowcy stworzyli ciekłe światło ciężko jest mi się odnaleźć. Czuję często, że aby coś znaczyć potrzebuję zasobu wiedzy, którego nie jestem w stanie ogarnąć nie tylko teraz, ale nigdy. Unieszczęśliwiam samą siebie i innych. Jeżeli celem życia ma być szczęście to jest to paradoks.
"...nie masz żadnego prawa prócz czynienia twej woli. Czyń ją i nikt inny nie powie nie. Ponieważ czysta wola, nie łagodzona zamiarem, uwolniona od żądzy rezultatów, jest na każdy sposób doskonałą."**
Robię rzeczy niekorzystne dla mnie. Odrzuciłam wiarę w Boga, ale wcale tego nie chciałam. Nie dążyłam do tego. Nikt mi tego nie sugerował. I teraz czasem czuję pustkę. Mam nadzieję, że w ciągu paru lat wypełnię ją czymś i stanę się pełnowartościowym człowiekiem, który ma wszystko poukładane w głowie... wzdłuż i w poprzek.... wzdłuż i w poprzek... :)
Jestem z natury osobą optymistycznie nastawioną do świata. Sądzę, że to moja najbardziej pozytywna cecha. Kiedyś napisałam coś takiego: "Świat jest piękny, tak dużo można w nim zmienić." He he, paradoks. Kolejny absurd rządzący moim życiem. Czyń swoją powinność człowieku... :) Giń.
TRZYMAJ SIĘ KURCZOWO PODPIERAJ I TRZYMAJ NIE UPUŚĆ MOŻESZ PŁAKAĆ ALE TYLKO OD 14.30 DO 3.20 ZAPAMIĘTAJ SŁUCHAJ NIE PRZEGAP NIE NIE ZATRAĆ TEGO W SOBIE NIE PUSZCZAJ CZEKAJ TO JESZCZE NIE ŚMIERĆ I NIE WMAWIAJ SOBIE ŻE TO PIĘKNE I TAK KIEDYŚ TO ZACZNIE MIEĆ SENS NIE TYLKO DLA CIEBIE DLA WSZYSTKICH
NIE WSTAWAJ NIE RUSZAJ SIĘ TWOJE MIEJSCE JEST TU MILCZ! SŁUCHAJ I MILCZ! ŻEGNAJ
Nie chcę być nigdy... 19.07.2002r. (piątek wieczorem)
w tekście wykorzystałam fragmenty: *Tove Jansson "Opowiadania z Doliny Muminków" ** Liber AL vel Legis: Księga Prawa
Julia poczta: asztaka@poczta.gazeta.pl
|