Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
- Redakcyjne
- Strefa NN
- Net
- Teksty poważne
- Polemiki
- Dzikie Myśli
- Meritum
- Filozofia
- Książki
- Poezja
- Opowiadania
- Teksty zabawne
- Grafika
- Komputery
- nn_film NO. 13
- Muzyka
- Wstęp
- Bajka o chochlikach
- Czas
- Heavymetalowy piorun
- Iskra
- Jeszcze tylko raz
- Mieszkanie
- Nil
- Pudełko
- Ten moment
- Uzdrowicielka
- Zaklęta - Odczarowanie
- Zmierzch na horyzoncie
BezImienny - wersja online!
Poprzedni artykułNastępny artykuł Opowiadania  

Baśń


tow. Bierut

Czy nie zdarzyło Ci się kiedyś młody (?) czytelniku, że pozostawiając coś na danym miejscu nie mogłeś tego później w nim odnaleźć, albo, jeżeli naprawdę bardzo potrzebowałeś jakiejś rzeczy to ona właśnie wtedy się psuła. Tak, tak, takie sytuacje zdarzają się każdemu i nawet sobie nie wyobrażacie jak często. Jedni przywykli tłumaczyć to swoim pechem, drudzy złośliwością przedmiotów martwych, a jeszcze inni złym biorytmem. Jednak prawda jest inna i ja Ci ją dzisiaj wyjawię. Za to wszystko odpowiedzialne są chochliki. Tak, tak dobrze przeczytałeś, winne są temu te, już tak dawno zapomniane przez ludzi, stworzonka.

Kiedyś dawno temu, kiedy człowiek nie znał jeszcze pieniądza i za nim nie podążał, żył z nimi w przyjaźni. Ludzie się wtedy z nimi bawili, rozmawiali, a nawet załatwiali codzienne obowiązki. Jednak nadszedł dzień, w którym ludzie poznali, co to zasady handlu i zaczęła w nich dominować chęć wzbogacania się. Nie mieli już wtedy czasu dla swych małych przyjaciół, bo jak zaczęli mawiać "czas to pieniądz, więc nie można go marnować". Chochliki, które poczuły się odtrącone, zaczęły ludziom pzeszkadzać na różne sposoby. Ale nie był to jedyny powód takiego ich zachowania, po prostu nudziło im się niemiłosiernie i nie miały, czego robić z wolnym czasem. Ludzie powoli zaczęli zapominać o nich, aż w końcu przestali je widzieć. Dzisiaj tylko niektórzy pamiętają o tych dobrych duszyczkach i właśnie ci potrafią dostrzec je w trudach codziennego życia.

Zapewne zastanawiasz się teraz drogi czytelniku, po co Ci to wszystko opisuję. Już rozwiewam Twoje wątpliwości. Mam zamiar przedstawić Ci teraz historię, która wydarzyła się niedawno. Historię dotyczącą zarówno ludzi jak i chochlików.

Pewnego dnia, gdy ludzie, jak zawsze, podążali za pieniądzem, a chochliki dokuczały im jakby nigdy nic, do Chochlikona, przywódcy duchowego chochlików, przybyła wieszczka Chochlida.

- Chochlikonie - mówiła głosem tak dramatycznym, że wszyscy wokół zamarli - przychodzę do ciebie ze sprawą największej wagi, trolle szykują się do ataku na ludzi. - I tu należy wspomnieć, że trolle nie są duże jak większość uważa, są one tylko nieco wyższe od chochlików. A atak przez nie przeprowadzony na pewno nie będzie fizycznym.

- Tak, tak rozumiem - powiedział Chochlikon z westchnieniem - tyle czasu nie ruszali się ze swoich nor pod ziemią, że wszyscy już o nich dawno zapomnieli. Pewno przez te wszystkie wieki szykowali się do ataku. Źle, oj źle. Zostawcie mnie na chwilę samego- powiedział do sług i Chochlidy.

Gdy wszyscy wyszli zaczął dumać i myśleć, myśleć i dumać. Aż w końcu zwołał wszystkie chochliki do swej komnaty. Nie minęło pięć minut, a wszystkie stały już przed jego obliczem. Trzeba tu zaznaczyć, że mają one szczególną zdolność przemieszczania się w ciągu paru sekund w miejsce, w które tylko chcą. Niektórzy nazywają to teleportacją. Ja tego nie nazywam, bo nie wiem, czym to jest. Ale, na czym to ja skończyłem... Aha. A więc chochliki zgromadziły się przed Chochlikonem. Momentalnie nastała wielka wrzawa. Wreszcie, gdy ich przewodnik wstał, tłum zamilkł.

- Drogie chochliki - zaczął mówić - dziś przyszła do mnie nasza proroczka i wyjawiła mi przyszłość. Złą przyszłość. Trolle szykują się do ataku na ludzi. Wiem, że jesteście jeszcze do teraz wzburzeni zdradą człowieka, ale naszym obowiązkiem jest mu pomóc. Musimy to zrobić w imię starej przyjaźni, która kiedyś nas z nim łączyła. Wszyscy dobrze wiemy o tym, że ludzie wobec metod trolli są bezbronni. A więc czy im pomożemy? - spytał.

- Tak - odezwał się tłum.

Od tego dnia chochliki szykowały się do wojny. Każdy z nich dobrze wiedział, co go może na niej czekać. Jednak z zapałem się przygotowywał. Dla chochlików w przeciwieństwie niż dla ludzi wojna zapowiadała się krwawo. Trolle ludzi mogą zaatakować tylko psychicznie jednak chochliki to inna sprawa. Chociaż analizując tę sytuację dokładniej można dojść do wniosku, że ludzie są w większym niebezpieczeństwie. Odpowiedni atak może doprowadzić przecież do rozpoczęcia wojny między samymi ludźmi, a to już może doprowadzić do zagłady ludzkości.

Tak, więc chochliki ciężko ćwiczyły, by nie dopuścić do najgorszego. Upływały dni i noce, aż w końcu nastała ta chwila, chwila walki.

Chochliki nie chcąc czekać na pierwszy ruch przeciwnika podeszły pod wyjścia z nor, w których żyły trolle. Wojsko było rozstawione w najbardziej strategicznych miejscach i czekało. Cały plan walki został przygotowany już parę miesięcy wcześniej i każdy chochlik znał dokładnie swoje miejsce i sposób walki, jaką miał toczyć. Wiadomym było, że trolle już od dawna wiedzą o ich zamiarach i z pewnością szykują dla nich coś specjalnego, dlatego każdy ze zdenerwowaniem oczekiwał na ich atak.

W pewnym momencie z nor zaczęła wysuwać się czarna maź. Było jej coraz więcej i więcej. Gromadziła się wokół nor. Ale to było tylko złudzenie. To nie była żadna maź tylko setki trolli wychodzących na wojnę.

Momentalnie chochliki uruchomiły, wcześniej przygotowane pułapki. Chmara kamieni staczała się z pobliskiej góry. Już po chwili uderzyła w zastępy wroga. Wyglądało to jakby dwie olbrzymie fale morskie zmierzyły się ze sobą. Jednak na miejsce poległych trolli przybywały ich kolejne zastępy. Poleciała kolejna porcja kamieni, ale również nadaremne. Gdy pułapki się skończyły, ze wszystkich stron ruszyły oddziały chochlików, a na ich czele dumnie Chochlikon. Rozpoczęła się prawdziwa walka. Obie strony ścierały się ze sobą jak kamień i kosa. Siły były bardzo wyrównane. Jednak w pewnym momencie stało się coś dziwnego. Chochliki przestawały walczyć i odchodziły, w końcu pozostał sam ich przywódca Chchlikon. Wreszcie dowiedział się on, co jest tą niespodzianką szykowaną przez wroga. Trollom udało się zaatakować chochliki siłą psychiczną.

- Bracia moi - zawołał - wracajcie w imię Zastrudusa.- Tak, Chochlikon wypowiedział imię, którego nie można wymawiać na głos, imię stwórcy i boga chochlików, imię tak święte, że jeśli ktoś je wypowie, straci głos na zawsze.

Nagle niebo rozświetliło się wszystkimi kolorami tęczy, chmury się rozstąpiły, a zza nich wystrzelił promyk w Chochlikona. W tym momencie wszystkie chochliki usłyszały głos w sercach: "Walcz, walcz, walcz, do boju, jestem z tobą, do boju". I wtedy wszystkie chochliki, które straciły wolę walki, i którymi zawładnął strach doznały takiej odwagi, że runęły na wroga z gołymi rękami, wyrzucając po drodze swoją broń. Trolle ginęły jeden po drugim. W końcu w popłochu zaczęły uciekać do nor. Pod koniec walki niebo znów się zakryło chmurami. Po walce Chochlikon wraz z innymi chochlikami powrócił do domu świętując zwycięstwo. Jak się okazało wypowiedzenie imienia boga było zasadne i właściwe, dlatego Chochlikon może mówić jak wcześniej. Powiem więcej, nawet poprawił mu się głos i aż miło słuchać jak sobie czasem podśpiewuje.

I na tym koniec opowieści mój drogi czytelniku. Historia ta, choć nie bezpośrednio, dotyczy ludzi, opisałem Ci ją, żebyś wiedział, że ciągle jeszcze mamy przyjaciół na tym świecie i powinniśmy im być wdzięczni za to, co dla nas robią, i za to, co im zawdzięczamy.

tow. Bierut
bierut@nnmag.net

Poprzedni artykułDo góry!Następny artykuł

Copyright 1999 - 2002 Magazyn internetowy NoName