Wiara i chrześcijaństwo kivan
Jest to kolejny artykuł o Bogu i wierze, jakich wiele już było w NoName i z pewnością wiele się jeszcze pojawi. Jednakże mam nadzieję, że wniesie on powiew świeżości do tej dyskusji pozwalając na nią spojrzeć w trochę innym świetle. Nie będę przedstawiał dowodów na istnienie lub nieistnienie Boga, gdyż takich dowodów po prostu nie ma. Nie będę też pisał o Kościele, ponieważ jest to temat na inny tekst. Artykuł będzie składał się z dwóch części. W pierwszej napiszę ogólnie o wierze, druga natomiast traktować będzie o chrześcijaństwie, różnych interpretacjach Pisma Świętego oraz moim spojrzeniu na najważniejsze według mnie zakazy i nakazy tej religii. Tekst ten (odnosi się to przede wszystkim do drugiej części) jest tylko i wyłącznie moim zdaniem. NIE uważam, że mam "monopol na prawdę" ani że moje poglądy są niezmienne. Jestem otwarty na wszelką krytykę, aczkolwiek pragnę zauważyć, że poniższe poglądy są owocem długich przemyśleń i na dzień dzisiejszy uważam je za słuszne. Tekst jest kierowany do głęboko wierzących katolików, do ateistów, do "poszukujących" i do wszystkich innych. Myślę, że każdy czytelnik znajdzie tu temat do przemyśleń. Zapraszam do lektury.
OPOWIEDZ MI O BOGU, W KTÓREGO WIERZYSZ, A JA CI POWIEM KIM JESTEŚ...
Usłyszałem kiedyś pewną historię. Posłuchajcie...
Była sobie rodzina - matka, ojciec i syn. Pewnego razu w przeddzień wigilii matka upiekła pyszne ciastka, a następnie schowała ja przed synem, chcąc podać je do stołu przy wigilijnej kolacji. Syn jednak znalazł ciastka, a ponieważ był sam w kuchni, postanowił zjeść kilka. Matka jednak nakryła go podczas tej czynności. Wywiązała się rozmowa:
Matka: Synku, czy wiesz, że Pan Bóg jest wszędzie i widzi wszystko?
Syn: Wiem.
M: A czy wiesz, że kiedy brałeś te ciastka Pan Bóg był w kuchni i widział co robiłeś?
S: Wiem.
M: I co powiedział, kiedy brałeś te ciastka?
S: Powiedział: "W tej kuchni jesteśmy tylko ty i ja, więc nic się nie stanie, jeśli zjesz sobie kilka ciastek."
No właśnie... Czym jest i jak wygląda nasza wiara?
Zacznę od stwierdzenia, że każdy w coś wierzy. Np. Jeżeli ktoś nie wierzy w Boga, to można powiedzieć, że wierzy w nieistnienie Boga. Każdy wierzy w jakieś ideały lub po prostu w ich brak. Każdy jest wierzący. Różnią nas natomiast obiekty tej wiary, o których zresztą ma traktować ten tekst. Nasze ideały, nierzadko uosobione w postaci Boga to po prostu obraz nas samych, takich, jacy chcielibyśmy być ale nie zawsze jesteśmy, idealnych. Religia lub filozofia daje nam drogę, którą możemy podążać. Tych dróg jest tak wiele, że każdy znajdzie tą, która mu odpowiada. Wielu ateistów podkreśla, że wiara w Boga jest dla słabych - chcą być silni i niezależni, móc liczyć przede wszystkim na siebie. Gdy negują sens wiary w Boga przekonują się o własnej sile charakteru. Ta siła pomaga im żyć w dzisiejszych trudnych czasach. Są też ateiści, którzy ponad wszystko cenią sobie brak ograniczeń, nie potrafią zaakceptować moralnych nakazów i zakazów i z nimi żyć. Chrześcijanie, żydzi, muzułmanie - niektórzy z nich wierzą, gdyż taka wiara pozwala radzić sobie z lękiem przed śmiercią, zapewnia nieśmiertelność. Ludzie od zawsze bali się śmierci, więc prawie każde wierzenie mono- lub politeistyczne pozwalało im zwyciężyć ów lęk. Wielu ludzi wierzy w miłość, ale prawie każdy inaczej ją pojmuje. Jest przecież miłość do kobiety/mężczyzny (dziewczyny/chłopaka), miłość do rodziców, miłość braterska, miłość matczyna, miłość do Boga, dla niektórych przyjaźń też jest rodzajem miłości. Niektórzy uważają, że w każdym z powyższych przypadków chodzi o ten sam rodzaj miłości, inni uważają, że każdy z nich to zupełnie inne uczucie. Wiara w miłość daje sens życia i pozwala na przeżywanie fizycznych i psychicznych uniesień z wiarą w ich niezwykłość i ponadnaturalność. Tą wąską grupę, która nie wierzy w miłość (chodzi tu przede wszystkim miłość pomiędzy kobietą a mężczyzną) tworzą w przeważającej większości ci, których w owej miłości spotkał zawód lub rozczarowanie. Niewiara w miłość (innymi słowy wiara w brak miłości) pomaga im podźwignąć się z psychicznego dołka i usprawiedliwić osobistą porażkę. Co ciekawe, niewiara w miłość wcale nie musi oznaczać (i na ogół nie oznacza), że dana osoba ów miłości choćby podświadomie nie oczekuje.
Łatwo wysnuć wniosek, że wiarę wybieramy sobie tak, aby pasowała do naszych charakterów i mentalności, tak aby było nam wygodnie. Jest też grupa osób, które widzą nieprawidłowość swojego postępowania i mimo to trwają w nim, gdyż postępowanie w sposób, który uważają za słuszny jest zbyt trudne lub wymaga zbyt wielu wyrzeczeń. Niektórzy jednak postępują inaczej - wybierają wiarę trudniejszą ale taką którą uważają za słuszną. W takim przypadku wcielanie wiary w życie wymaga więcej poświęceń ale maksyma "per aspera ad astra" nie wszystkim jest obca. Taką trudniejszą drogę obierają na przykład ci chrześcijanie, którzy zafascynowani postacią Jezusa starają się żyć tak jak On.
KTO CHCE PÓJŚĆ ZA MNĄ, NIECH SIĘ ZAPRZE SAMEGO SIEBIE, NIECH WEŹMIE KRZYŻ SWÓJ I NIECH MNIE NAŚLADUJE.
A oto i druga część, w której opiszę moją interpretację dekalogu i niektórych fragmentów Nowego Testamentu, niekiedy inną od oficjalnej interpretacji Kościoła katolickiego, prawosławnego, protestanckiego lub jakiejkolwiek innej instytucji.
Zacznijmy może od dziesięciu przykazań:
1. Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną.
W nowym testamencie pojawia się również takie stwierdzenie:
"Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim." (1Jn 4:16)
To przykazanie przede wszystkim wyznacza sposób postępowania, ma podobną wymowę, jak przykazanie miłości. Tymczasem często jego interpretacja brzmi: "Chrześcijaństwo jest JEDYNĄ słuszną wiarą", a przecież jedyną słuszną nie jest.
3. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.
Interpretacja Kościoła Katolickiego: "Pamiętaj, abyś w dzień święty uczestniczył we Mszy Świętej." Osobiście uważam, że zarówno uczestniczyć w nabożeństwach kościelnych, jak i modlić się powinniśmy wtedy, kiedy czujemy taką potrzebę, a nie np. dlatego, że Katechizm Kościoła Katolickiego nakazuje dwa razy dziennie odmawiać pacierz. Jeśli jakaś osoba nie odczuwa potrzeby częstej modlitwy, nie powinna się modlić na siłę. Zamiast powtarzać dekalog rano i wieczorem lepiej jest nauczyć się wprowadzać go w życie.
5. Nie zabijaj.
Wydawałoby się, że nie powinno być żadnych wątpliwości. A jednak... Pewne wątpliwości powodują choćby kwestionowana poprawność tłumaczenia (miałoby być "Nie zabijaj niewinnych", dotyczy do dyskusji na temat kary śmierci), pytanie "Czy płód to też człowiek?" czyli dyskusja na temat moralnych aspektów aborcji oraz problem eutanazji (Czy zabicie kogoś na jego prośbę to zabójstwo? Czy zezwolenie na czyjąś śmierć, kiedy można było do niej nie dopuścić to zabójstwo?). Powyższe problemy zostały już omówione w NoName dość dogłębnie, aczkolwiek warto w tym miejscu przytoczyć fragment kazania na górze:
"Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Ty głupcze, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: Bezbożniku, podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz." (Mt 5:21-26)
Myślę, że taka Ewangelicka interpretacja jest bardziej ogólna, pełniejsza.
6. Nie cudzołóż.
I znów fragment kazania na górze:
"Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. (...) Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa." (Mt 5:27-28,31-32)
7. Nie kradnij.
W tym punkcie wspomnę tylko, że piractwo w jakiejkolwiek formie też jest kradzieżą. Niestety wiele osób o tym zapomina albo nie przyjmuje tego do wiadomości. :(
8. Nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
Oznacza to również "Nie kłam". Milczenie, gdy słyszymy kłamstwo też jest na swój sposób kłamstwem. I jeszcze fragment kazania na górze:
"Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi." (Mt 5:33-37)
Tyle na temat dekalogu. Często pojawiały się fragmenty kazania na górze. Omówię więc jeszcze kilka innych fragmentów tej części Ewangelii. Na początek jeden z najtrudniejszych ale i najważniejszych fragmentów całego Pisma Świętego:
"Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. (...) Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. (...) Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski." (Mt 5:7,9,38-48)
Czyli po prostu "Zło dobrem zwyciężaj". Ot, cała geneza chrześcijaństwa. A teraz uzupełnienie do komentarza do trzeciego przykazania:
"Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień." (Mt 6:5-15)
Podobnie słowa padają na temat postu i jałmużny. Warto w tym miejscu zauważyć, że post, to nie tylko niejedzenie mięsa w piątek, ale każde wyrzeczenie na drodze do tak czy inaczej pojmowanej doskonałości, jałmużna, to nie tylko złotówka wrzucona do puszki z napisem "Caritas", ale każda forma pomocy drugiemu człowiekowi, a podana w Ewangelii modlitwa "Ojcze Nasz" nie powinna być codziennie recytowanym wierszykiem, ale raczej pustym szablonem, który powinniśmy wypełnić własnymi słowami. Słowa modlitwy powinny być kwestią indywidualną, gdyż każdy z nas jest inny, każdy wierzy na swój własny, unikalny sposób. Oto kolejny fragment Ewangelii:
"Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie." (Mt 6:34)
Według mnie jest to nawiązanie do epikurejskiego "Carpe diem!". I jeszcze kilka fragmentów, które wydają mi się godne uwagi.
"Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. (...) Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? (...) Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! (...) Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują. Strzeżcie się fałszywych proroków. (...) Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. (...) Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (...) Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. (...) Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku." (Mt 7:7,9,11-18,21,24,26)
Komentarz wydaje się zbędny. W tym miejscu chciałbym jeszcze przytoczyć słowa Mahatmy Gandhi'ego. Powiedział on kiedyś: "Jeśliby wszyscy ludzie stosowali się choćby tylko do tego, co Jezus powiedział w kazaniu na górze, Ziemia stałaby się rajem."
Miłość sama w sobie jest pojęciem abstrakcyjnym, niedefiniowalnym. Dopiero przez pryzmat danego człowieka, jego poglądów i sposobu rozumienia świata nabiera realnego kształtu. Także chrześcijaństwo posiada swoją definicję miłości. Jest ona nacechowaną idealizmem, jest trudnym celem, do którego jednak warto dążyć. Owa definicja zawarta jest oczywiście w "Hymnie do miłości" (1Kor 13:1-13). Cytować nie będę, bo cytatów w tym tekście jest i tak za dużo. Zachęcam do lektury zarówno "Hymnu...", jak i innych części Ewangelii. Naprawdę warto!
Tekst ten jest właściwie wstępem do moich przemyśleń, niewyraźnym zarysem. Mam jednak nadzieję, że lektura tego artykułu nie była dla Ciebie, czytelniku lub czytelniczko, czasem straconym. Tekst miał pierwotnie wyglądać trochę inaczej, ale wyszło jak wyszło. Oczywiście jestem otwarty na wszelką krytykę, e-mail jest poniżej.
kivan poczta: kivan4@wp.pl
|