Resident Evil Soundtrack Wookash
Ostatnio miałem przyjemność uczestniczenia w (domowym) pokazie znakomitego filmu, jakim niewątpliwie jest Resident Evil. O filmie pisał ostatnio JointJames w NN film parę numerów temu, więc zainteresowanych odsyłam do tejże publikacji. W moim artykule skupię się na fenomenalnym soundtracku do owego filmu.
Wyszedłem z założenia jako że sam film jest utrzymany w wyjątkowo mrocznych klimatach, to i muza robiona do niego będzie podobna. Nie myliłem się. Jej produkcję zlecono kilku wspaniałym zespołom tworzącym w nurtach "metalopodobnych". Na oficjalnej składance znajdziemy m.in. Slipknota, Mansona, Fear Factory, Cool Chamber, Ill Nino i innych. Motyw przewodni stworzył sam mistrz M. Manson. Jego autorstwa jest również najlepszy utwór na płycie czyli 'Seizure of Power'- instrumentalna wariacja, stworzona z kilku ostrych sampli. Notabene jest to jeden z najlepszych kawałków Mansona! MM błyszczy również w czterech innych kawałkach. Pozytywnie wyróżnia się również Ill Nino z 'What comes around' oraz nieznana mi dotychczas grupa Adema, wykonująca kawłek trashu o nazwie 'Everyone'. Warto zwrócić również uwagę na zespól Five Pointe O oraz na wspaniały jak zawsze Fear Factory, który całkiem sprawnie miesza metal z rapem (przez co NIE powstaje nu metal!). Największym rozczarowaniem okazał się numer dziewięć czyli Rammstein i ich utwór 'Halleluja'. Co do zwrotki, to jescze ujdzie, ale z refrenem to już przegięcie. Niech Till lepiej nie próbuje śpiewać melodyjnie, bo mu to nie wychodzi. Moja miłość do tej niemieckiej kapeli chyba powoli wygasa. Kolejnym gniotem jest twór Depeche Mode o nazwie 'Dirt'. Nieźle odstaje od mrocznego klimatu płyty, nawiązując do niego jedynie tytułem ;(( Nie wspomniałem dotąd o Slipknocie, który jest autorem remixu 'Fight Songu' Mansona, który dosłownie powala na kolana i jest lepszy od oryginału o jakieś 100 procent. Poza remiksem, Slipknot wrzucił na płytę zremiksowany kawałek My Plague, którego (wstyd powiedzieć) wcześniej nie słyszałem.
Całą płytę oceniam na mocną czwórkę z plusem (w skali ocen szkolnych oczywiście). Pełnię szczęścia zakłóca bowiem blamaż Rammsteina i Depeche Mode. Nawet Manson nie był w stanie naprawić złego wrażenia jakie pozostawiły te dwa zespoły. A trzeba mu przyznać że odwalił kawał dobrej roboty. No, Szanowna Akademio Filmowa, może by tak Oscar dla pana MM?
Wookash poczta: lukaszw@inetia.pl http://www.danger.z.pl
|