Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
- Redakcyjne
- Strefa NN
- Net
- Teksty poważne
- Polemiki
- Dzikie Myśli
- Meritum
- Filozofia
- Książki
- Poezja
- Opowiadania
- Teksty zabawne
- Grafika
- Komputery
- nn_film NO. 13
- Muzyka
- WSTĘPNIAK
- Recenzje - Kino
- Recenzje - video
- T.O. - czyli teksty około filmowe

Filmoteka
- WSTĘPNIAK
- Kryteria oceniania
- Recenzje
BezImienny - wersja online!
Poprzedni artykułNastępny artykuł nn_film NO. 13  

Recenzje

Głupi i Głupszy (Dumb & Dumber)
Ocena 4\6
Komedia
USA 1994
reż. Peter Farrelly
wyst. Jim Carrey, Jeff Daniels, Lauren Holly, Teri Garr

Jeżeli jesteś miłośnikiem kina elitarnego, wyobcowanego, podniosłego i metaforycznego to za żadne skarby nie zbliżaj się do odbiornika telewizyjnego w czasie gdy leci ten film. Jest to bowiem jeden z najbardziej prymitywnych, egalitarnych i pozbawionych sensu filmów jakie kino w życiu ujrzało. Za to wszyscy kochamy ten film :-)

Rzecz opowiada o dwójce najlepszych kumpli, lekko mówiąc nie do końca rozgarniętych. A właściwie to bezdennie dennych osobników, dla których nie ma miejsca w nowoczesnej teorii ewolucji. I tak pewnego dnia jeden z nich, Harry Dunne (Jim Carrey) spotyka na lotnisku piękność - Mary Swanson, w której od razu się zakochuje. Bogini ta jednak odjeżdża, zostawiając przypadkiem niepozorną walizkę. Nasz bohater niewiele myśląc bierze tobołek oraz kumpla, który jest Lloyd Christmas (Jeff Daniels) i wyrusza pluszowym (!) samochodem do Aspen - siedliska wszelkiego rodzaju snobów i bogaczy. I od tej chwili zaczynają dziać się naprawdę dziwne rzeczy.

"Głupi i Głupszy" są jedyni i niepowtarzalni w swojej klasie. Żerują na najniższych ludzkich instynktach wywołując coraz to nową falę śmiechu. Niektóre gagi są kapitalne ("Ciepełko..."), niektóre trochę gorsze, ale film generalnie genialny. Oczywiście jeżeli wcześniej nie oglądało się jakiegoś ambitnego kina. To bowiem do niego się nie zalicza.

A tak na marginesie - zastanawiał się może ktoś, który z nich jest głupi, a który głupszy? Hmm...


---


Zagadka Kaspara Hausera (Jeder für sich und Gott gegen alle)
Ocena 4\6
Dramat
Niemcy 1974
reż. Werner Herzog
wyst. Bruno S., Walter Ladengast, Brigitte Mira, Hans Musaeus

Na rynku pewnego miasta znaleziono chłopca. Stał on tam przez dłuższy czas z wyciągniętą ręką z listem oraz książeczką do nabożeństwa. Z listu wynikało, że wychowywał go pewien ubogi chłop, który z obawy, by to się nie wydało (dziecko nie było jego) ukrywał go przez całe życie w ciemnej piwnicy. Tylko pod sam koniec jego bytności tam schodził do niego i uczył go podstaw pisania oraz wpajał mu kilka prostych zdań. Gdy znaleziono chłopca nazwano go, zresztą była to jedna z niewielu rzeczy, którą potrafił napisać; Kaspar Hauser. Od tej chwili był, mimo niewątpliwej życzliwości ludzi, w więzieniu, potem chwilowo w cyrku, następnie dostał się pod opiekę uczonych, którzy na jego przykładzie badali ludzką naturę.

Prawda, że brzmi to niewiarygodnie? Ale jeszcze bardziej zadziwiające jest to, iż ta historia wydarzyła się swego czasu naprawdę. Miało to miejsce w 1828 roku. Różnie interpretowano pochodzenie Kaspara. Według niektórych miał to być zwykły wieśniak, inni twierdzili, że jest to niechciany dziedzic fortuny usunięty przez uzurpatorów, a może nawet syn samego Napoleona Bonaparte. Mógł to być też swego rodzaju eksperyment, co jest rzeczą najmniej prawdopodobną, ale jeśli wsiąść pod uwagę "eksperymenty", podczas których zamykano człowieka w beczce z niewielką dziurą i czekano jak umrze, by sprawdzić, czy ma dusze (nie ma), to kto wie?

"Zagadka Kaspara Hausera" skupia się jednak na zupełnie innym aspekcie tej sprawy. Nie dochodzi tego, skąd chłopak (Bruno S., idealnie pasujący do tej roli) pochodził (czego też nigdy nie udało się określić), ale pokazywano, jak zderza on się z szeroko przyjętym pojęciem cywilizacji. Kaspar jest niezwykle inteligentnym chłopcem, szybko uczy się pisać, czytać, mówić, chodzić, grać na pianinie, ale jednak pewnych spraw nie potrafi pojąć. Są to dla nas tak kluczowe i istotne rzeczy, jak Bóg, to, że jabłko nie jest istotą, czyli w sumie coś, nad czego istotą pochodzenia nie zastanawiamy się zbytnio i przyjmujemy to jako pewnik. Werner Herzog pokazuje na przykładzie chłopca jak nasz świat jest nieczuły, jak zatraciliśmy pewnego rodzaju instynkt i skupiamy się na sprawach mało ważnych, pozostawiając te fundamentalne nietknięte. Skupia się na wpływie środowiska na każdego z nas, które sprawia, że stajemy się zwykłymi maszynkami, traktując życie po macoszemu. Czuć tu także delikatną krytykę duchowieństwa, która wmawia ludziom Boga, nie tłumacząc pewnych zjawisk: "Bóg jest i tyle", czego Kaspar nie potrafi zrozumieć. Polecam.


---


Pieniądze to Nie Wszystko
Ocena 3\6
Komedia
Polska 2000
reż. Juliusz Machulski
wyst. Marek Kondrat, Stanisława Celińska

Kolejny z cyklu nierównych filmów, czyli początek kapitalny, a koniec taki dość niemrawy.

Mamy więc do czynienia z panem Adamczykiem (Martek Kodrat z przymrużeniem oka), udziałowcem świetnie rozwijającej się firmy. Chce on jednak ją opuścić, gdyż to co sobie założył, czyli jej wypromowanie zostało osiągnięte. Wtedy też nieszczęśliwie ulega poważnemu wypadkowi samochodowemu. Znajdują go jednak trzy osoby, które swą przyszłość widzą jedynie w delektowaniu się tanim winem. Wpadają one jednakże na pomysł, które je z czasem zaczyna przerastać - porywają biznesmena, by uzyskać za niego okup.

Film świetnie się zaczyna (szczególnie scena na barykadzie, odnalezienie samochodu). Przypominają się stare czasy "Seksmisji", w końcu wyszły one spod tej samej ręki - reżyserem "Pieniądze to Nie Wszystko" jest bowiem Juliusz Machulski. Świetnie uchwycił on Polskie realia wsi bez przyszłości i coraz większych różnic w poziomie życia ludzi w naszym kraju. Niestety im dalej tym gorzej. W końcu robi się z tego taki niemrawy film o drodze do sukcesu, bardzo przewidywalny i osłabiający ogólne dobre początkowe wrażenie. Beznadziejna jest też muzyka Golców, zupełnie nie pasująca do filmu, przynajmniej według mnie.


Pozdrawiam całe NN

Poprzedni artykułDo góry!Następny artykuł

Copyright 1999 - 2002 Magazyn internetowy NoName