Polska polityka zagraniczna Wizard
Zazwyczaj zgadzam się z Pasibrzuchem w jego osądach, tym razem jednak postanowiłem stanąć po drugiej stronie barykady... Kością niezgody stała się tu krytyka nie tylko polskiej polityki zagranicznej, ale i polskich dążeń do Unii Europejskiej. Krytyka przeprowadzona, moim skromnym zdaniem, z poziomu nieznajomości tematu.
Zostawmy tutaj problem osoby, która powinna prowadzić politykę zagraniczną - dobrze wiemy, że w Polsce monarchii nigdy się nie przywróci, a jeśli nawet, to będzie to tylko taka sama, jak w Szwecji czy Wielkiej Brytanii monarchia konstytucyjna. Skupmy się lepiej na samym problemie, który w tak powierzchowny sposób został przedstawiony przez Pasibrzucha.
Jako bezmyślność zarysowane jest polskie dążenie do wejścia w struktury Unii Europejskiej. Jako słuszne alternatywy - NAFTA i CEFTA. Zastanówmy się więc nad tymi trzema organizacjami.
Unia Europejska jaka jest - każdy widzi. Skupia ona najbogatsze i najlepiej rozwinięte kraje naszego kontynentu. Współpracują one jak potrafią najlepiej w celu wspólnego wzrastania w bogactwie - unifikują prawa, jednoczą rynek, zwiększają swobodę obywateli w przemieszczaniu się i nabywaniu ziemi w innych krajach. Tworzą gigantyczny, nieomalże samowystarczalny rynek. Do tego wielkiego i bogatego tworu łaszą się inne państwa, głównie z byłego bloku wschodniego. Kiedy na nie spojrzeć, od razu widać różnicę: biedne, mające mniejszy potencjał gospodarczy, często zadłużone po uszy. I ulokowane w Europie, oczywiście.
Niektóre z tych krajów tworzą organizację zwaną CEFTA - jest ona czymś w rodzaju małej Unii Europejskiej, tyle że skupia zaledwie kilka krajów i ma mniejsze możliwości. CEFTA powstała bowiem jako organizacja mająca na celu zniesienie barier w handlu międzynarodowym pomiędzy państwami Europy Środkowej, a także - uwaga! - współpracę w dążeniu do wejścia tych krajów do UE. Tak samo, jak w przypadku UE, problemem tej organizacji jest ustalenie dogodnej, wspólnej polityki rolnej.
Zajmijmy się jednak największym rynkiem - NAFTA. Podporą tejże organizacji są USA, Kanada i Meksyk. Jest to rodzaj Unii Europejskiej, jeśli chodzi o zasady gospodarcze, ale przeniesionej daleko, daleko od Europy, bo za Atlantyk.
Po tym krótkim wprowadzeniu, zajmijmy się właściwą częścią tej polemiki - czyli odpowiedzią na zarzuty i opinie postawione przez Pasibrzucha.
Po pierwsze, Pasibrzuch w swoim tekście bardzo ostro krytykuje politykę polskich władz w zakresie współpracy z naszymi "sojusznikami", czyli Stanami Zjednoczonymi. Jednocześnie podkreśla, jak wielkim są USA przyjacielem Polski. Ciekaw jednak jestem, skąd ta opinia... Otóż faktycznie, za czasów Wilsona Polska odzyskała niepodległość. Jednak nie zawdzięcza tego USA. Stany przyłączyły się do wojny nie ze względu na jakieś państwa, tylko z powodu zagrożenia samych Stanów. Ponadto, po wojnie powstał zalążek ONZ, czyli Liga Narodów, według pomysłu prezydenta USA. Jednak do tej organizacji USA nie przystąpiły, wybierając politykę izolacjonizmu. Także gospodarczego - eksport z USA do Europy został wstrzymany. Stany Zjednoczone nie zrobiły po wojnie niczego dla Polski. Przyznaję, Anglia także nie, ze względu na prowadzoną politykę "silnych Niemiec", mającą być gwarancją stabilności politycznej na kontynencie. Z pomocą Polsce w konflikcie z ZSRR przyszła jednak Francja.
Rok 1945 i lata wcześniejsze przyniosły konferencje pokojowe. "Nieprzejednany wróg komunizmu" - jak można nazwać tak kraj prowadzony przez człowieka, który Stalina nazywał "wujaszkiem Joe", razem z nim kpiąc z bardzo silnie antykomunistycznego Churchilla?? Kiedy ważyły się ostatecznie losy granic powojennej Polski, Roosevelt chętnie popchnął Polskę w otwarte ramiona radzieckiej strefy wpływów, zagrawszy tym samym na nosie wściekłemu Churchillowi, którego plan, jeśliby został zrealizowany, przesunąłby "żelazną kurtynę" daleko na wschód, dzięki czemu Polska znalazłaby się wśród demokratycznych krajów Zachodu. Niestety, kraj określany przez Pasibrzucha naszym największym sojusznikiem okazał się zdradzieckim. Jeśli zaś chodzi o okres powojenny, to antykomunistyczną politykę, równie nieprzejednaną, jak USA, prowadziły wtedy prawie wszystkie kraje zachodnie.
Po tym przydługim wstępie historycznym, pragnę postawić pytanie: dlaczego mamy uważać USA za wielkiego sojusznika Polski, skoro nie okazały się lepsze od innych krajów? Mało tego - gdyby nie USA, Polska nie miałaby 50 lat okupacji sowieckiej.
Jeśli zaś chodzi o zawartość Polaków w narodzie amerykańskim - cóż ona oznacza? To tylko ludzie, w dodatku większość z nich nawet nie zna języka polskiego i nie wie, gdzie leży kraj ich dziadów.
Kapitał zbity na walce z Moskwą zaś, na który Pasibrzuch tak się powołuje, to nic innego, jak to, czym od 12 lat Polska się chwali, bo nie ma niczego innego. Przykro mi, ale z powodu obalenia komunizmu nikt nie będzie nam dawał specjalnych praw, jeśli nie będziemy oprócz chwały mieć solidnych podstaw ekonomicznych. A takich, jako kraj na niższym szczeblu rozwoju, nie mamy.
Jeszcze tylko o Grippenach i NAFTA. Czemu nie F-16? Cóż, w takich decyzjach nie wolno kierować się polityką ani sentymentem - cena jest zbyt wysoka. Grippen jest samolotem nowocześniejszym, młodszym o 10 lat od F-16. Jeśli została podjęta niepodważalna decyzja o jego zakupie (podkreślam "jeśli", ponieważ nie jestem w tej sprawie na bieżąco [decyzja nie została jeszcze podjęta - przyp. korekty]), widocznie zaważyły na niej czynniki ekonomiczne (głównym plusem jest offset). Błędem byłoby, gdyby tylko dlatego, że ktoś tam uznaje USA za naszego sojusznika, Polska wydała miliony dolarów na mniej wartościowe samoloty.
Jeśli zaś chodzi o NAFTA. Moim zdaniem, sprawa jest prosta. Sprowadza się do prostego stwierdzenia: NAFTA jest tam, a Unia jest tu. I dlatego wejście Polski do NAFTA zamiast do UE spowodowałoby same szkody, zamiast zysków. Co nam bowiem da NAFTA? Współpracę z gigantycznym rynkiem zbytu. Tak, ale zapchanym przez nadprodukcję USA. Możliwość zaoferowania naszej taniej siły roboczej w zamian za inwestycje? Może, ale Argentyna i Meksyk mają jeszcze tańszą, w dodatku są pod ręką. Strefę wolnego handlu? Świetnie! Rozwinie nam się dzięki temu na pewno przemysł stoczniowy, bo jakoś trzeba te towary transportować, a na pewno nie drogą lądową, gdyż UE zamknie przed nami swoje rynki. Zostają tylko USA. Oczywiście, podwyższa to znacznie koszty transportu, a tym samym mniej jesteśmy konkurencyjni w eksporcie i importujemy drożej, niżby to było w przypadku UE, rośnie inflacja. Ale tego już Pasibrzuch nie raczył zauważyć. Przypominam, że Polska przyjmuje kierunek EUROPA, ponieważ sama w Europie się znajduje. Ponadto, jeśli chodzi o negocjacje z Brukselą, to faktycznie, nie jesteśmy na dobrej pozycji, ale swoje atuty też mamy. Gdyby postawiono Polakom warunki, jakich przyjąć nie mogą, to po prostu by do Unii nie weszli. UE straciłaby na tym dużego partnera handlowego, największy kraj w regionie, zasobny w tanią siłę roboczą. Z drugiej strony, w Unii krajów jest wiele, a Polska jedna. Nie będzie katastrofą, jeśli Polska do UE nie dołączy. Kraje unijne będą miały swój wielki rynek towarów i usług i mogą śmiało zamknąć swoje granice dla towarów i usług z Polski. To doprowadzi tylko do tego, że Polska, otoczona przez narody będące w UE, zbankrutuje, nie mogąc wysyłać nigdzie swoich towarów po cenach konkurencyjnych (wysokie cła lub, jak w przypadku NAFTA, odległość), nie będzie też jej stać na import towarów po wysokich cenach unijnych. Trasa Zachód-Wschód powędruje przez Czechy i Słowację - nawet położenie przestanie w końcu być naszym atutem. Jedynym wyjściem dla Polski jest wejście - oczywiście do Unii Europejskiej, najbliższego partnera handlowego. I największego, który z racji tej wielkości śmiało może dyktować warunki. Nie mówiąc już o tym, że warunki te najczęściej prowadzą do przeprowadzenia w naszym kraju reform, które już dawno należało przeprowadzić.
Jeśli chodzi o żądania terytorialne wysiedlonych Niemców, to skwituję to tak: wielki krzyk o byle co. Krzykaczy jest niewielu i nie mają oni takiego wpływu na bieg wydarzeń, żeby Polska musiała stawiać na szali swoje dobre stosunki z trzecim najbogatszym państwem świata - Niemcami. Dla przypomnienia: o wiele bardziej niemiła jest sytuacja w USA, gdzie podnosi się dużo więcej głosów żądających zwrotu ich dawnych majątków. USA naciskają, same pod naciskiem tego lobby, na spełnienie tych żądań, na szczęście nasza polityka zagraniczna trzyma się dobrze i nie zamierza ulegać.
Rosyjski korytarz - nie jest dla nas problemem, obawiać powinna się jedynie Litwa. Zresztą, UE jasno stawia sprawę, dla UE nie istnieje korytarz. Czy ta sprawa jest bagatelizowana? Nie, po prostu się jej nie rozdmuchuje, bo nie ma czego.
Zbliżenie niemiecko-rosyjskie jest samym dobrem dla Polski, bo nie tylko jest gwarancją, że nasz kraj nie stanie się polem bitwy między tymi dwoma narodami, ale także będzie miał z tego znaczne korzyści. Jakie? Cóż, ocieplenie stosunków to zwiększenie wymiany handlowej. A towary mają najprostszą drogę przez nasze terytorium. No właśnie :) Też czujecie ten zapach pieniędzy? :)) Żebyśmy tylko jeszcze porządne autostrady wybudowali :(
Armia... Pasibrzuch wysuwa pomysły, które nieświadomemu Czytelnikowi sugerują, że Polska jest bogatym krajem. Tymczasem okazuje się, że nie stać nas nawet na oświatę, tym bardziej więc nie możemy sobie pozwalać na głupie fanaberie, jak wielka armia. Przyszłe wojny to albo jedno wielkie BUM, po którym nie będzie czego zbierać, albo małe konflikty, jak Afganistan, gdzie wielkich armii wysyłać nie trzeba. Armia zawodowa Polsce w zupełności wystarczy, jeszcze tylko na tym zyska, bo sprzęt będzie nowocześniejszy, a żołnierze lepiej wyszkoleni.
Podsumowując, sądzę, że Pasibrzuch pisał bez rozeznania sytuacji i wiedzy, ponieważ jego poglądy i metody poprawienia losu Polaków są jak dla mnie zbyt utopijne, by mogły zostać opracowane po gruntownym przemyśleniu i zapoznaniu się ze stanem naszego kraju. Ze smutkiem dostrzegam też, że nie są wolne od uprzedzeń oraz często popełnianego błędu - zapatrzenia w USA.
Jeżeli ktoś jeszcze ma ochotę, mimo senności po długim tym wykładzie, napisać coś na ten temat, to zapraszam do polemiki na łamach NoName. Z przyjemnością zobaczyłbym też kontrargumenty, jakie na pewno wysunie sam Pasibrzuch :)
Wizard poczta: wizard@wizzi.prv.pl http://www.wizzi.prv.pl
|