Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
- Redakcyjne
- Strefa NN
- Net
- Teksty poważne
- Polemiki
- Dzikie Myśli
- Meritum
- Filozofia
- Książki
- Poezja
- Opowiadania
- Teksty zabawne
- Grafika
- Komputery
- nn_film NO. 13
- Muzyka
- Wstępniak

Polska
- Być patriotą
- Koniec "izmów"
- Lincz państwa prawa
- Redystrybutorzy
BezImienny - wersja online!
Poprzedni artykułNastępny artykuł Meritum  

Koniec "izmów"


Immortal

Po wydarzeniach z 11 września jednym z najczęściej krytykowanych politologów był Francis Fukuyama. Pod adresem autora "Końca historii" padały zarzuty, iż nieprawdą jest, że liberalna, wolnorynkowa demokracja to system, względem którego nie ma alternatywy. Nie bardzo pojmuję tok myślenia wygłaszających podobne kwestie. Przeciwnie - uważam, że 11 września z całą swą brutalnością potwierdza tezę Fukuyamy.

Skończył się czas ideologii. Każdy, kto jeszcze patrzy na politykę przez pryzmat klasycznego podziału na prawicę i lewicę, powinien jak najszybciej zamienić ów pryzmat na dobre okulary. Wszelkie "izmy" były może celowe, kiedy Europa przechodziła od feudalizmu i monarchii do demokracji, a zwłaszcza w okresie ugruntowania się nowego systemu w XX wieku. Nie waham się jednak stwierdzić, iż już wówczas deklarowanie swoich poglądów jako socjalistycznych czy np. nacjonalistycznych służyło wyłącznie grze wyborczej. Możliwe, że sami politycy nie byli tego świadomi, ponieważ nie okazało się jeszcze, jak wiele zła wyrządzić potrafią niektóre ideologizmy. Dopiero upadek Bloku Wschodniego, kryzys "azjatyckich tygrysów" czy też zawalenie się pomysłu "państwa opiekuńczego" w Szwecji stały się oczywistymi dowodami niesłuszności wszystkich innych poglądów poza wolnorynkowymi. I to chciał wyrazić Fukuyama.

Czy komunizm w Europie obalił Gorbaczow? Regan? Wałęsa? Nie! U podłoża rozkładu tych systemów totalitarnych, notabene z komunizmem mających wspólnego tyle co Józef Oleksy z grzebieniem, leży nic innego jak bankructwo ekonomiczne. Po prostu: scentralizowana, sterowana gospodarka była nieproduktywna. Wiadomo, iż nic tak nie motywuje ludzi do działania, jak głód, rozumiany szerzej jako niska stopa życiowa. Gdyby więc było tak słodko, jak głosiła państwowa propaganda, to ani Solidarność, ani KOR nie musiałyby powstawać. Protesty społeczne wynikały nie z niechęci do systemu socjalistycznego (częściowo, owszem, ale nie przede wszystkim - zwróćmy uwagę na postulaty sierpniowe), lecz z niezgody na jego ekonomiczny wycinek w postaci braku podstawowych artykułów konsumpcyjnych.


"Izmy" rodzą się w głowach polityków, którzy dążąc do władzy, chcą się jakoś odróżniać od swych konkurentów. Stąd mamy populistów w rodzaju Andrzeja Leppera czy Zygmunta Wrzodaka, którzy za nic mają dorobek tysięcy ekonomistów; socjalistów typu Marek Dyduch (sekretarz generalny SLD, autor kwestii "zawieśmy gospodarkę rynkową"), wierzących w istnienie "darmowej zupy". Ale nie tylko prawa ekonomii (która - co powtarzać można do znudzenia - jest neutralna ideologicznie) są przedmiotem zainteresowania polityków. Tematy takie jak aborcja, integracja europejska czy nawet stosunek do zbrodni w Jedwabnem to jedynie ideologia głoszona pod publikę, pole, na którym ścierać mogą się partyjni polemiści. Do zdobycia popularności używają podobnej retoryki Le Pen czy Haider.

Jakkolwiek niektórzy starają się wmówić nam coś zgoła przeciwnego, nie ma alternatywy dla najmniej ideologicznego z "izmów", a mianowicie dla liberalizmu gospodarczego. Nie trzeba spoglądać daleko, aby to zrozumieć. Wystarczy fakt, iż obecny rząd SLD-PSL-UP wprowadza zmiany w kodeksie pracy, będące niewątpliwie (pomimo nieco wąskiego zakresu) po myśli liberałów. Kto zmusił lewicę do działania wbrew jej ideologii? Rzeczywistość. Pewnie, premier Miller nadal może sobie twierdzić, iż to jeden z kamieni, którymi wybrukowana jest "trzecia droga" pomiędzy kapitalizmem a socjalizmem. Może tak twierdzić, aby zyskiwać poparcie przeciwników wolnego rynku. Ale niedługo twarda rzeczywistość ponownie da o sobie znać i nasz miłośnik Tony'ego Blaira zwinie kolejne ideologiczne transparenty.


Długo jeszcze potrwa proces przekonywania się ludzi, iż coś takiego jak "poglądy polityczne" to pojęcie sztuczne. Pojawiać będą się one wyłącznie w okresach kampanii wyborczych, natomiast rządzący i tak staną się realizatorami "programu Unii Wolności", jak to zgrabnie ujmuje Roman Giertych. Z korzyścią dla nas wszystkich.

Wracając na koniec do Fukuyamy i 11 września. Czy terroryści roztrzaskaliby samoloty o wieże WTC, gdyby w ich ojczyźnie panował wolny rynek i demokracja? Zamiast tego dali się oni omamić "antyamerykanizmowi". Uczmy się na błędach, wyrzućmy "izmy" do lamusa historii.

Immortal
poczta: immortal@poczta.wp.pl
Poprzedni artykułDo góry!Następny artykuł

Copyright 1999 - 2002 Magazyn internetowy NoName