Halo! Czy to pomyłka? iced
Zapewne wszyscy wiedzą co to jest telefon i z czym to się je ;) Jakie są korzyści z jego posiadania? Ano, pogadać można ze znajomymi, kiedy znajdują się poza zasięgiem naszego sokolego wzroku. Gdy dokucza samotność, zawsze znajdzie się ktoś po drugiej stronie kabla, kto poradzi, pocieszy, rozweseli... Można w ten sposób miło spędzić czas nie wychodząc z domu (heh, ostatnio ja i mój kumpel pobiliśmy rekord - 1,5 godziny paplaniny) Prawdę mówiąc nie lubię akurat tej formy komunikacji, bo bliższa jest mi np. poczta elektroniczna (a nawet Poczta Polska ;) lub chociażby tak popularne dzisiaj SMS'y, ale czasami jestem zmuszony do podniesienia słuchawki. Przyznaję - bez telefonu w XXI wieku żyć się NIE DA! I nikt nie wmówi mi, że jest inaczej.
Ale nie o tym miałem. Czy zatkało Was kiedyś, gdy po wystukaniu numeru w słuchawce usłyszeliście głos, którego w żadnym wypadku się nie spodziewaliście? Albo odbieracie telefon i słyszycie: "Czy mogę rozmawiać z XXX?" Z kim? Tu nie mieszka żaden XXX! Jesteśmy tylko ludźmi, więc każdemu może zdarzyć się pomyłka. Osobiście nie przeszkadza mi, jeśli raz na jakiś czas ktoś przez przypadek wykręci mój numer, ale ostatnimi czasy takie sytuacje powtarzają się nagminnie. Jestem człowiekiem cierpliwym, ale moja cierpliwość ma mocno zakreślone granice (na wyciągnięcie ręki ;). Zaczęło się od
- Słucham?
- Jest Iza?
- Jaka Iza?
- O, przepraszam, pomyłka.
Pytanie o Izę zaczęło się jednak powtarzać coraz częściej. Faktem jest, że mam łatwy do zapamiętania numer telefonu (nawet się rymuje), więc rozumiem. Ale kiedy w tygodniu pięć razy jestem pytany o Izę, to już lekka przesada.
- Słucham?
- Dzień dobry, czy...
- No, cześć...
- Eeee... Czy zastałam Izę?
- Niestety.
- A kiedy będzie w domu?
- (???) Tu nie mieszka żadna Iza.
- A, to przepraszam.
- (Jeszcze raz i zabiję) Ależ proszę bardzo!
Zanim zdążyłem dokończyć ostatnie zdanie, do moich uszu dotarł krótki, przerywany sygnał informujący o zakończeniu tejże rozmowy. Hmmm... Już dawno dałbym sobie spokój, gdybym był na miejscu kobiecego głosu wydobywającego się ze słuchawki, ale nie - upór był prawdopodobnie dominującą cechą charakteru mojej rozmówczyni. Dwa dni później słyszę znajomy lecz zasapany, dyszący ciężko głos:
- Słucham?
- Iza?
- (przy telefonie, słucham ;))) Nie, nie Iza.
- A gdzie jest?
- (A skąd k.... mam wiedzieć?) Nie wiem.
- To jak będzie w domu, to niech do mnie zadzwoni, OK?
- (Okej!!! Jak tylko ją zobaczę, to...) Przekażę.
- Dzięki.
Komiczna sytuacja. Zaczynam się wciągać na całego. Czyżby inteligencja kobiety "ze słuchawki" nie dorównywała inteligencji wykałaczki? Skąd tak debilny pomysł, aby kojarzyć mnie z Izą? A może Iza, to facet? Wszystko jest możliwe, chirurdzy plastyczni potrafią dokonywać cudów ;) Zacząłem zastanawiać się kim jest poszukiwana. Barwa głosu świadczy o tym, że dzwonią osoby mające nie więcej niż 20 lat, więc Iza musi być ich rówieśniczką. Jest zapewne osobą komunikatywną i ogólnie lubianą. Gdzie mieszka? Tego nie wiem. Jeśli nasze numery telefonów różnią się tylko końcówkami, to pewnie niedaleko (pozostaje przeszukanie, dajmy na to 99 mieszkań, jeśli są to ostatnie dwie cyfry ;), ale równie dobrze może to być drugi koniec miasta. Cóż, byłem zmuszony poprzestać na samych rozważaniach. I kiedy myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy, dwa tygodnie później, około południa... Wyciągając wnioski bezpośrednio po zakończeniu rozmowy, był to bardzo żywiołowy i luzacki facet w wieku ok. 60 - 65 lat. 100-procentowy Ślązak:
- Słucham?
- Iza?
- (Dziadziuś! Skąd dzwonisz!?) Nie...
- To daj mi Izę.
- To chyba pomyłka (wiem, wiem, to nie moja kwestia, ale już tego miałem serdecznie dość ;)
- A, jaka tam pomyłka, jest Iza?
- Tu nie mieszka Iza (proszę, odłóż słuchawkę, odłóż słuchawkę...).
- Nie? A to gdzie się dodzwoniłem?
- Prywatne mieszkanie, bez Izy. Powiedziałem, że pomyłka.
- A kto mówi?
W tym momencie totalnie mnie zatkało. Dostałem pierwszoplanową rolę ofiary (zawsze to lepiej niż statysta ;). Teraz ja odpowiadam za siebie i na pytania, jak na przesłuchaniu. Zapowiadało się na baaaaardzo długą i niesamowicie ciekawą konwersację. Jej dalszy przebieg poniżej. Pierwszym i podstawowym błędem było samo prowadzenie rozmowy (trzeba było po prostu odłożyć słuchawkę). Drugim, moja odpowiedź na postawione pytanie:
- Łukasz.
- Jaki Łukasz?
- Przepraszam bardzo, ale skąd Pan ma ten numer?
- No, mam tu zapisany, gdzieś.... zara.....
- Jaki numer Pan wykręcał?
- Już, już..... bo mi spadło.... zara..... ku[...]
Nie, nie - nie był pijany, a wulgarne słowa były raczej wynikiem zakłopotania (w tym przypadku, bo coś tam spadło i nie da rady sięgnąć ręką) niż brakiem wychowania. Prawdopodobnie czasami "wyrywają" mu się takie słowa, być może w gronie przyjaciół, rodziny, takim właśnie językiem się posługuje. Nie uważam tego za brak szacunku do słuchacza, czy języka polskiego. Zapewne jest to człowiek swobodny i bezpośredni.
- (Pół minuty ciszy z mojej strony)
- Bo ja z Niemiec dzwonie i tu numer taki mam, zaraz.....
- (Słyszę wysiłek, potem coś do siebie mówi, chyba szuka w jakimś zeszycie...)
- Już, już..... tu mam, zaraz, tylko znajdę, 048077 i ku[...]..... zaraz, chwile jeszcze.....
- (Ale się przejął). Tak, to numer kierunkowy do Polski i numer kierunkowy do woj. opolskiego.....
- Już, zara, gdzieś tu..... 5606322, nie to nie ten..... zaraz.....
- (Zaraz, to taka wielka bakteria debilu) To musi być inny numer.
- 048077(...)
- Przepraszam może Pan powtórzyć?
- 048077(...), tak, a.....
- Pan chyba coś źle..... w Polsce są 7-cyfrowe numery, ten jest o dwie cyfry za długi, może (...)?
- Tak, tak.....
- A więc to pomyłka, tu nie mieszka żadna Iza.
- Dobrze, przepraszam.
- Nic nie szkodzi...
I to byłoby na tyle, gdybym odłożył słuchawkę i wyciągnął kabel z wtyczki, ale nie zrobiłem tego. Nie minęło dziesięć sekund, gdy...
- Słucham?
- O, przepraszam, to znowu nie ten numer?
- (A czego się k[...] spodziewał?) Tak i nadal nie mieszka tu żadna Iza.
- A gdzie Ty mieszkasz?
Kolejne pytanie znów wprawiło mnie w stan osłupienia. Ale nic, grzecznie przedstawiłem dokładną lokalizację mojego domu, chociaż nerwy miałem już poważnie nadszarpnięte.
- I nie znasz Izy?!?
- Nie, nie znam.
- Ja p[...], a Adama znasz?
- Nie znam Izy, Adama i całej reszty.
- K[...], nawet Adriana?
- A gdzie mieszka?
- No, to jest tam, jak sie jedzie głównom i tam po prawej jest taki bar (...) i to zaraz obok, bo on jest właścicielem.
- Aha, kojarzę, ale nie znam go. Ja tu mieszkam dopiero od roku (hehe, ą 5 lat :) i nie znam wszystkich osób w okolicy, więc bardzo mi przykro.
- (kilkanaście sekund zadumy ze strony mojego rozmówcy) No trudno, poszukam, może to nie ten numer, ten jest za długi, tak?
- Tak, nie mam żadnych wątpliwości, że to pomyłka.
- Dobra, to na razie..... ja p[...], to przecież było to.....
- ?
I tak, słysząc w słuchawce uciszający się głos, odetchnąłem z ulgą. Koniec. Z jednej strony, to żadne wytłumaczenie, że mieszkam tu tylko rok, bo to i tak wystarczająco dużo czasu, aby zapoznać się bliżej z klientami leżącego, jak się okazało nieopodal, baru. Z drugiej - nie mogłem wymyślić nic innego, a fakt, że mieszkam tu już od pięciu lat... I co gorsza... ja naprawdę nikogo nie znam! Ale trudno, jestem z natury domatorem, a brak czasu często nie pozwala na wypad do knajpy (na Colę). Wystarczyły dwie minuty, by ponownie usłyszeć znajomy głos:
- Słucham?
- Niech zgadnę - Łukasz?
- We własnej osobie.
- Ja p[...], przecież to ten numer, nie wiem.
- Niech Pan spróbuje z inną końcówką, np. 80.
- Tak myślisz?
- Tak, w końcu Pan trafi.
Potem jeszcze szukał gdzieś numerów, w międzyczasie mówiłem jakieś bzdury o telefonach, pogodzie, itp., aby zabić czas i nabić rachunek drugiej stronie :) Po zakończeniu dyskusji siedziałem wyczekująco przed aparatem jeszcze 15 minut, ale dzwonek nie rozdarł się już ani razu. Teraz mogłem odpocząć.
Właściwie zaczynało mnie to wszystko bawić. Pogodziłem się z tym, że w krótkim czasie stałem się właścicielem domowej centrali telefonicznej. Mój numer stał się co najmniej tak popularny, jak 0202122. Nawet coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że owa Iza rzeczywiście u mnie mieszka. Niech i tak będzie!
- Słucham?
- Jest Iza?
- Izaaaaaa!!! Telefon do ciebie! No chodź! Przepraszam, a kto mówi?
- Agnieszka.
- To Agnieszka! Nie może teraz podejść.
- Na chwileczkę, mam ważną sprawę.
- Iza! No chodź, to coś ważnego! Mówi, że nie chce z tobą gadać.
- Eeeeee...
Hmmm... Bardzo kulturalne pożegnanie zwieńczone energicznym "odłożeniem" słuchawki. Nieźle mi poszło. Prawdę mówiąc miałem cichą nadzieję, że w ten sposób zniechęcę co niektórych abonentów sieci TP SA. Zapewne nadszarpnę nieco reputację samej poszukiwanej, ale biorąc pod uwagę to, iż moje nerwy były już na granicy wytrzymałości - jest to stosunkowo niska szkodliwość społeczna ;)Kolejne telefony, kolejne pomysły - coraz śmielsze:
- Słucham?
- Mogę rozmawiać z Izą?
- Jest pod prysznicem.
Musiałem przygryźć wargi, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Słowa te musiały przeszyć ofiarę na wylot, bo słyszałem tylko ptaki huśtające się na drutach. Po chwili - "To zadzwonię później" i trach. Nie zadzwoniła, miałem potem wyrzuty sumienia, ale tak na dobrą sprawę, tylko tak mogę się bronić. Pewnego dnia po drugiej stronie odezwał się, dla odmiany - męski głos. Błyskawiczna burza mózgu i.....
- Słucham?
- Jest Iza?
- Jeszcze śpi (hehe, popołudniowa drzemka?)
- Śpi?
- No, staaary, mieliśmy ciężką noc i, że tak powiem - jest wypompowana.
- Aha.
- Coś przekazać?
- Nie, dzięki.
Co prawda "dzięki", to nie to samo co "do widzenia", czy "na razie", ale musiało wystarczyć, gdyż w moje ucho wwiercił się już sygnał oznaczający koniec połączenia.
Muszę przyznać - był to moment przełomowy, ponieważ pomyłki zaczęły się przytrafiać coraz rzadziej i o dziwo, Iza zniknęła bez śladu. I pomyśleć, że wystarczyło się z nią przespać ;)))
Hmmm... Niedawno kupiłem sobie komórkę z cholernie łatwym do zapamiętania numerem i teraz tylko... czekam... czekam... czekam... Niech tylko ktoś zadzwoni... "Nie ma takiego numeru!"
iced poczta: iced@o2.pl
|