Redystrybutorzy Immortal
Każde obniżenie wydatków państwa (popularne "cięcia") wywołuje negatywne reakcje przeważającej części społeczeństwa. Nie widzi ono związku pomiędzy sumą przychodów budżetu, które pochodzą z podatków z sumą, jaką można przeznaczyć na wydatki. Ale taki rodzaj ślepoty dotknął nie tylko społeczeństwo, lecz przede wszystkim polityków, których Michał Zieliński (publicysta "Wprost") nazywa "bardzo dobrymi ludźmi".
Z czego wzięła się dziura budżetowa? Z nieproporcjonalnego w stosunku do przychodów wzrostu wydatków. Pamiętamy, jak poprzedni Sejm głosował za zwiększaniem sum na różnego rodzaju absurdalne cele. I brali w tym udział zarówno posłowie AWS jak i rządzące obecnie PSL i SLD. Głosujący, pomimo że z tak różnych partii, podpadają pod jeden kwantyfikator: są to osoby wierzące w socjalistyczne bajki.
Mit państwa opiekuńczego przez 50 lat komunizmu wtłaczano Polakom do głów. Wzorem państwa idealnego była Szwecja. Tam władze opiekowały się obywatelem od kołyski po grób. Po kilkudziesięciu latach szwedzki model państwa zbankrutował. Nie przekonuje to jednak naszych dobrych ludzi.
Poruszając problem redystrybucji, należy zastanowić się nad samą ideą państwa, rozumianego instytucjonalnie. Ogólnie można termin ten zdefiniować jako umowę społeczną ludzi, którzy zgadzają się przeznaczać pewną część swoich dochodów w zamian za korzyści, których nie są w stanie zapewnić sobie we własnym zakresie. Korzyści te dotyczą głównie bezpieczeństwa (policja, wojsko) i opieki medycznej (służba zdrowia). To są zasadnicze cele państwa. Właściwie wszystko inne okazuje się być niepotrzebną przybudówką, która służy wyłącznie rządzącym i wysysa pieniądze podatników.
Bo nadopiekuńczość państwa kończy się nadmiernym ściąganiem podatków. Pieniądze, które mogłyby służyć gospodarce są marnotrawione przez rządowe struktury, nie tylko nieefektywnie je wydające, ale też znaczną ich część przeznaczające na własne utrzymanie. Obrazowo mówi o tym Janusz Korwin-Mikke, który nawołuje do likwidacji pomocy społecznej, ponieważ na jednego potrzebującego przypada dwóch urzędników.
Przyczyn nieefektywności można szukać w centralizacji instytucji. Na żart zakrawa fakt, że minister zdrowia, Mariusz Łapiński, forsuje projekt jeszcze większego scentralizowania służby zdrowia. Trudno oczekiwać, że urzędnik w ministerstwie lepiej będzie wiedział, czy przychodnia w Pcimiu potrzebuje nowego zestawu strzykawek czy raczej zapasu aspiryny. Oczywiście tak skrajnie to nie będzie wyglądać, ale pewne decyzje powinny zapadać na niższym szczeblu.
Produktem redystrybucji są różnego rodzaju "świadczenia", przysługujące pewnym obywatelom. Podkreślam: pewnym. I tak, niektórym przysługuje prawo do emerytury pomostowej, renty, odprawy itp. Inni zaś nie dostają nic. Jest tu pole do wszelkich nieprawidłowości i nadużyć. Karygodne jest np. utrzymywanie prawa ministra finansów do zwalniania z płacenia podatków wybranych przedsiębiorstw. Huty, kopalnie i inne podmioty gospodarcze nie wpłacają pieniędzy do budżetu, bo tak zadecydowało ministerstwo finansów. Tłumaczenie jest takie, że gdyby jeszcze te biedne, bankrutujące firmy obciążyć podatkiem, to upadną i wiele ludzi straci pracę. A ja mówię: niechże upadną! Podtrzymywanie nierentownych kolosów psuje rynek, zaprzecza prawom wolnej konkurencji. Przykłady krajów Europy Zachodniej i USA czy Kanady pokazują, iż mniejsza ingerencja państwa w gospodarkę to wyższy dobrobyt. Jak mówi Andrzej Olechowski, państwo jest bogate bogactwem obywateli.
W naszych warunkach jest oczywistą niemożliwością zahamowanie redystrybucji. Przynajmniej do czasu, kiedy władzę przejmą ludzie, pojmujący prawa rynku i nie kierujący się chęcią zaskarbienia sobie elektoratu poprzez wydatki budżetowe. Ale niemożliwe jest też np. zniesienie listy refundowanych leków (jednej z form redystrybucji) z tego powodu, że poprzednie dziesięciolecia nie dały dzisiejszym emerytom szansy odłożenia pieniędzy na stare lata, za które mogliby teraz kupić lekarstwa. Słyszymy, że dzisiejsi dwudziesto-, trzydziestolatkowie również mogą zawieść się, jeśli oczekują wyższych świadczeń. Oby te prognozy się nie sprawdziły.
Produkty uboczne redystrybucji to właśnie te różne listy leków, ograniczanie prawa zarobkowania itd. Mamy do czynienia z samonakręcającym się mechanizmem - im więcej wydatków państwa, tym więcej pieniędzy trzeba przeznaczać na naprawę szkód, które te wydatki wyrządzają. I tak bez końca. Dochodzi do sytuacji rodem z filmów Barei, na przykład kiedy koszar wojskowych strzegą... wynajęci ochroniarze!
Aby zapobiec krzywdzie nas wszystkich, trzeba zmienić całą filozofię państwa. Zachodzi obawa, że u nas filozofia inna niż obowiązująca długo jeszcze uznawana będzie za utopijną. Ale kiedyś trzeba zacząć.
Immortal poczta: immortal@poczta.wp.pl
|