Recenzje |
who the f... is alice
Wszystkim naszym fanom, przyjaciołom, rodzinom, partnerom i mistrzom – podziękowania za wiarę w nas i za bycie częścią naszej historii. To jest dla was.ALICE N CHAINS
Taki oto tekst znajdziemy w opasłej książeczce dołączonej
do czterokompaktowego wydawnictwa pod tytułem Music Bank. Jest to bogaty
materiał sygnowany przez Alice In Chains – jedną z najbardziej znaczących
formacji grunge'owej ery Tytuł jak najbardziej trafny. Muzyczny bank 48 utworów
w różnych wersjach oraz dodatkowo, dla cybermaniaków (i nie tylko) gra
komputerowa, wideoklip (Get Born Again), a także multimedialny materiał
o zespole, czyli całkiem imponujący zbiór. Słuchając tej ambitnej kolekcji
w odpowiedniej kolejności, jesteśmy w stanie dostrzec wszelkie wzloty i
upadki, znaczące dość wyboistą ścieżkę, po której porusza się ta grupa.
Jeśli ktokolwiek miałby mieć prawo do rozwiązania Alice In Chains, jest nim z pewnością wokalista Layne Staley który był pomysłodawcą powstania grupy. Urodzony w 1967 roku w Kirkland (Waszyngton), udzielał się w różnych zespołach wkrótce po tym, jak w wieku dwunastu lat zaczął grać na perkusji. Jednak po pewnym czasie, w szkole średniej, zdecydował się zostać wokalistą i odstawić bębny na bok. W tym czasie stworzył już glamową formację, którą nazwał Alice In Chains. Po raz pierwszy spotkałem Layne'a w 1985 roku, kiedy jego zespół występował w Alki Beach wspomina Sean Kinney, który już w wieku dziewięciu lat był perkusistą w zespole swego dziadka – The Cross Cats. Powiedziałem Layneowi, że jest w porządku, a jego zespół , przeciwnie. Stwierdziłem też, że powinien zatrudnić innego perkusistę, a mianowicie - mnie. Kinney musiał chyba zrobić duże wrażenie na Laynie, a skoro ten poprosił o jego numer telefonu. W 1987 roku Staley poznał na jednej z imprez Jerry'ego Cantrella, który w tym okresie udzielał się w wielu metalowych zespołach, jak Diamond Lie, Raze i XLR8. Po jakimś czasie Staley i Cantrell zobaczyli się ponownie, tym razem w Seattle. Miejscem spotkania było studio nagrań Music Bank (stąd tytuł firmujący boks). .. Bardzo szybko zdecydowaliśmy się na wspólną działalność - powiedział Cantrell. Wkrótce do zespołu dołączyli Sean Kinney i Mike Starr.
GWIAZDA ROCKA
Kilka tygodni później występowali już przed znanymi zespołami.
W studio Music Box nagrali też swoją pierwszą kasetę demo z trzema
kompozycjami. W 1988 roku Alice In Chains zagrali kilka koncertów razem z
Mother Love Bone. Był to okres kiedy powstawała już scena w Seattle, a styl
ochrzczony później mianem grunge zaczął się krystalizować. Kiedy Alice
In Chains w ciągu dwóch nocy z kolei zapełnił Central Tavern byłem bardzo
zadowolony powiedział Staley w MTV. To wtedy moje sny stały się
realne. W Seattle. Byłem gwiazdą rocka. Wytwórnie płytowe zaczęły krążyć
wokół nas, ale ja wtedy o tym nawet nie myślałem. Wystarczyło mi, że byłem
gwiazdą w Seattle. W kwietniu 1989 roku zespół podpisał kontrakt płytowy
z Columbią. Muzycy weszli do studia z producentem Dave'em Jerdenem, który
pracował dotąd z Jane's Addiction. W sierpniu 1990 roku pojawił się
debiutancki album grupy-Facelift. Pierwszą trasę koncertową Alice In
Chains zagrali razem z Extreme. Kinney: Wykopali nas i byliśmy z tego nawet
zadowoleni. Następnie ruszyli w drogę z Iggy Popem. Wkrótce potem zespołowi
udało się (dzięki MTV) wylansować przebój Man In The Box oraz
otrzymać nominację do nagrody Grammy. Zespół wystąpił także jako support
na trasie Clash Of The Titans obok Slayer, Megadeth i Anthrax. W momencie
kiedy Nevermind Nirvany okupowało pierwsze miejsca na listach bestsellerów,
Alice In Chains wydał płytkę Sap, a także umieścił utwór Would?
na ścieżce dźwiękowej do filmu Singles, miłosnej opowieści
rozgrywającej się w grunge'owej scenerii Seattle. Obok Staleya i spółki
swoje kompozycje podsunęły takie grupy jak Pearl Jam, Soundgarden czy Mudhoney.
Kiedy Nirvana dominowała na listach przebojów, Alice In Chains weszli do
studia, by nagrać mroczny i brutalnie szczery Dirt.
ŻYWY TRUP
W odróżnieniu od Facelift, Dirt był
czystym hitem, z takimi numerami jak Down In A Hole czy Rooster, dla których
inspiracją były doświadczenia ojca Cantrella z wojny w Wietnamie. Depresyjny
ton płycie nadawały jej teksty Staleya traktujące o uzależnieniu od narkotyków
Junkhead, Angry Chair. Od tego momentu datują się ataki prasy na
Layne’a w związku z jego uzależnieniem. Pomimo złej prasy zespół wyruszył
w trasę z Ozzym Osbourne'em. W 1993 odszedł zmęczony koncertowaniem basista
Mike Starr. Jego miejsce zajął Mike Inez. W tym samym roku grupa wystąpiła
m.in. obok formacji Primus, Rage Against The Machine i Dinosaur Jr. na festiwalu
Lollapalooza. Na początku 1994 roku Alice In Chains nagrało płytkę Jar Of Flies,
która zadebiutowała na pierwszej pozycji listy albumów "Billboardu".
Latem tego samego roku zespół ruszył w trasę z Metallicą, ale po jakimś
czasie z powodu napiętej atmosfery i ogólnego zmęczenia zrezygnował z udziału
w niej. Po rocznej przerwie muzycy zebrali się znowu w studiu o dźwięcznej
nazwie Bad Animals (Seattle), by nagrać swój trzeci album. Po wydaniu w
listopadzie 1995 roku płyty pod tytułem Alice In Chains, na zespół, a
szczególnie na wokalistę spada następna porcja krytyki. Wielką niespodzianką
jest więc wydany w 1996 roku materiał Unplugged, zarejestrowany przez
MTV w Nowym Jorku. Uwagę widzów zwraca szczególnie i wygląd Staleya,
przypominającego żywego trupa. Cantrell także wygląda tam na chorego, ale
podobno powodem było zatrucie się nowojorskim hot dogiem. Koncert wypada
jednak nieźle. Potem następują nie doprowadzone do końca koncerty z powracającym
na scenę Kiss. Podczas gdy Cantrell pisze już teksty na kolejną płytę,
Staley izoluje się na dobre. Nie ma ochoty występować publicznie, zaszczuty
przez media. W 1998 roku Staley jednak sprawia kolejną niespodziankę i nagrywa
wraz z resztą dwa numery Get Born agam i Died, które znalazły się na Music
Bank. Layne nagrywa też razem z innymi muzykami utwór Pink Floyd -
Arnother Brick In The Wall, Part 2 do ścieżki dźwiękowej filmu The
Faculty.
I wreszcie Music Bank. Znajdziemy tu cztery utwory nagrane przez zespół jeszcze przed podpisaniem kontraktu płytowego z Columbia Records i dwa nowe numery, nagrane w 1998 roku specjalnie na potrzeby tej kolekcji. Inne kompozycje występują często w zmienionych wersjach. Nawet najwierniejsi fani, posiadający wszystkie regularne płyty swych ulubieńców, mogą być w pełni usatysfakcjonowani. Poza tym to także nie lada gratka dla całej reszty, czyli osób, którym znana jest tylko część twórczości tego zespołu. Szczerze mówiąc, gdy usłyszałem o tym czteropłytowym wydawnictwie, pomyślałem - skąd u nich tyle utworów? Przecież ukazały się do tej pory jedynie trzy albumy i dwa minialbumy studyjne oraz płyta z serii Unplugged (w sumie około 50 utworów). Poza tym niedawno pojawiła się na rynku inna składanka Alice In Chains Nothing Safe. Był to wybór spośród utworów zamieszczonych na Music Bank. Niektóre z nich jednak są tu w innych wersjach. Czyżby Cantrell wraz z kolegami postanowili zasypać słuchaczy swoimi starymi nagraniami w różnych wersjach?
Jedno jest pewne. Alice In Chains nadal
istnieje. Na przekór wielu pogłoskom o rzekomym rozpadzie grupy, jej członkowie
chyba chcą nam dać do zrozumienia, że nie postawili jeszcze kropki nad
"i". Że nie można ich jeszcze spisać na straty i nie chcą stać się
kolejnymi dinozaurami rocka. Nie wskazuje na to nawet dość krótki jak na
muzyków sceniczny staż. Dlaczego więc wydali Music Bank? Czyżby
"tytani grunge'u", jak ich niektórzy określają, chcieli zamknąć
pewien rozdział w swej muzycznej karierze? Tak czy inaczej, dostał nam się
smaczny kąsek (a raczej duża porcja) w postaci dość niezwykłej kompilacji.
Możemy skoncentrować się na jej pochłanianiu, a samemu zespołowi pozostawić
resztę.
Tak oto wypowiada się Sean Kinney, opisując aktualną sytuację Alice In Chains: „Nie mogę powiedzieć, że już nigdy nie ukaże się nasza nowa płyta. Nie mogę, bo zawsze, jak mówię, że naszemu zespołowi coś się nie może przytrafić, staje się wręcz odwrotnie. Były momenty, kiedy nienawidziliśmy się nawzajem. Ale ten materiał nie jest ostatni... Jerry i ja nie chcemy nagrywać nowego materiału bez późniejszej trasy. Nie jesteśmy zespołem studyjnym. Nie jesteśmy pieprzonym Steely Dan, Nie interesuje mnie wizja spędzenia życia na spacerach z psem po plaży przed moim domem... Ruszymy do przodu. Nie myślę, żebyśmy dokonali już wszystkiego, co możliwe. Teraz musimy się otworzyć.
MAREK SAWICKI (Tylko Rock)