Niespodzianki

Zespoły z Seattle ogarnęła ostatnio jakaś dziwna moda. Najpierw tytuł nowej płyty trzykrotnie zmieniała Nirvana. A potem dokładnie to samo zrobił Pearl Jam. Zespół z początku nazwał swój album Five Against One, potem po prostu Pearl Jam, a ostatecznie zdecydował się na Vs, Przeciw.

Grupa Eddiego Veddera posunęła się jednak nieco dalej. Podczas, gdy Nirvana dokonywała zmian odpowiednio wcześniej, Pearl Jam wprowadzał poprawki dosłownie w ostatniej chwili. Za pierwszym razem gotowy był już projekt graficzny okładki, za drugim rozpoczęto jej druk. W efekcie tytuł Vs wytłoczony został tylko na grzbiecie płyty. A i to nie na wszystkich egzemplarzach. Pierwsza seria longplaya nosi poprzedni tytuł Pearl Jam. Łatwo sobie wyobrazić, jaką wartość będzie ona przedstawiać dla zbieraczy różnego rodzaju płytowych ciekawostek. Zresztą podobnie, jak i tradycyjna, winylowa wersja albumu, która w Stanach Zjednoczonych dostępna będzie tylko przez pierwszy tydzień sprzedaży.

Na pewno jednak Vs znajdzie nabywców nie tylko wśród kolekcjonerów. I bez wątpienia będzie jednym z wydarzeń raku 1993. Chociażby dlatego, że jest inna od sprzedanej w ilości ponad siedmiu milionów egzemplarzy płyty Ten. Jak scharakteryzowałbym "Vs" komuś, kto jej jeszcze nie słyszał? Mógłbym powiedzieć, że jest GŁOŚNA. Bardzo głośna - opowiada Jeff Ament. Z perspektywy czasu najbardziej nie podoba nam się na "Ten”, że nie można na niej usłyszeć prawdziwych, czystych brzmień instrumentów jak, i głosu. Na nowej płycie brzmi to tak, jakby Eddie był tuż obok ciebie, jakby śpiewał ci prosto w twarz.

To właśnie głos Eddiego jest jednym z najsilniejszych punktów tego zespołu. I z całą pewnością jest jednym z większych atutów tej płyty.

Gdy słucham nowych nagrań, wydaje mi się, że oddają one nasze koncertowe brzmienie. Te piosenki brzmią prawdziwiej - dodaje Eddie Vedder. Na poprzedniej płycie było parę mocnych utworów, ale nie wypadły tam zbyt dobrze. Na żywo zawsze brzmiały inaczej. Myślę, że dlatego chcieliśmy koncertować przez ostatnie dwa lata.

Właśnie dlatego, że wiedzieliśmy, iż piosenki te brzmią tak, jak należy, tylko na koncertach i chcieliśmy, żeby każdy, kto kupi płytę, mógł posłuchać, jak gramy je naprawdę.

Każdemu, kto oczekiwał ciągu dalszego "Ten'; ta płyta wyda się cokolwiek dziwna - podsumowuje Stone Gossard. Nigdy nie przyszło nam da głowy, że powinniśmy wejść do studia i spróbować nagrać następną "Ten" tylko po to, żeby mieć pewność, że będzie to kolejny wielki sukces komercyjny. Chcieliśmy nagrać płytę, z której mogliśmy być dumni. I ja jestem z niej dumny.

A jaka rzeczywiście jest Vs? Na pewno pełna niespodzianek. I rzeczywiście momentami bardzo ostra. Już rozpoczynający ją Go to jeden z bardziej głośnych utworów w repertuarze zespołu. Potem Animal kompozycja, którą zespół wykonał na rozdaniu MTV Awards. Podobno jej tekst odnosi się do konkretnej osoby. Eddie Vedder unika jednak odpowiedzi na pytania, o kogo tak naprawdę tu chodzi. Nie chcę teraz o tym mówić - wyjaśnia. Zapytajcie mnie za rok.

Daughter to kolejny w repertuarze zespołu utwór podejmujący tematykę dziecięcą. Tym razem opowiada on o napastowaniu nieletnich. Muzycznie piosenka przypomina... dokonania R.E.M! Tekst następującego po niej Glorified G to po prostu zapis dyskusji, jaką w zespole wywołał Dave Abbruzzese kupując sobie pistolet.

Dissident to ballada w stylu Neila Younga, opowiadająca o zdradzonym uciekinierze politycznym. Pewna kobieta ukrywa tego człowieka, lecz nie potrafi udźwignąć odpowiedzialności - opowiada Vedder. Wydaje go i potem musi żyć z poczuciem winy... WMA to dla odmiany utwór zainspirowany zdarzeniem, którego Eddie sam był bohaterem. Tekst mówi tu o jego utarczce z motocyklowym patrolem policyjnym.

A potem seria zaskoczeń... Wyjątkowa agresywny Blood, przypominający The Who Rear View Window, utrzymany w nieco funkowym klimacie Rats. A także kolejna wycieczka w kierunku stylistyki R.E.M. - akustyczna ballada The Elderly Woman Behind The Counter. Patem jeszcze jakby napisany specjalnie z myślą o koncertach Leash i dramatyczny Indifference. Koniec...

Zaraz po wydaniu płyty zespół rozpoczął wielką trasę promocyjną. Na koncertach Pearl Jam poprzedzają legendy sceny niezależnej: Mudhoney, Rollins Band, Butthole Surfers... Grupa postanowiła grać w salach do ośmiu tysięcy widzów. Żadnych gigantycznych spędów, żadnych stadionów. Przede wszystkim kontakt z publicznością... Ładny gest ze strony ludzi, którzy spokojnie mogliby zapełnić największe obiekty i zarobić na tym parę dodatkowych dolarów...

ROBERT SANKOWSKI

Tylko Rock styczeń 1994