(Nie)Życiorys

   I oto się staje rzecz niebywała i chwila , w której się ona dzieje na pewno na miarę wiekopomnej zasłużyć może . Bo teraz siadam i ... PISZĘ .

   Kiedy tak rozmyślałem , pokonując codziennie drogę z pracy do domu , co by tu skrobnąć na łamy szacownego pisma Koneser - wpadł mi do głowy pomysł iście szatański . Napiszę życiorys ! Wtedy już nikt nie będzie pytał :"Kto on ? " , "Skąd on ?".

   I życiorys ten to taka inwestycja na czasy przyszłe . Pyta się ktoś skąd wiem , że takowe przyjdą i że będę wtedy spijał mą pożyciorysową śmietankę ? Nie wiem . Ja tylko w swej niepohamowanej naiwności i wierze w jaśniejsze jutro - liczę , że ten oto tekst nie jest ostatnim , który Koneser "kupi" ode mnie . Dlatego jak już ktoś będzie czytał następne moje wypociny i zadawał sobie pytania podobne do tych , które wyżej sformułowałem (!) wróci do tegoż tekstu i odpowiedzi przyjdą i staną przed nim same .

   Aby nie owijać dłużej w jakże ekologiczną bawełnę - rozpoczynam mój :

(Nie)Życiorys

   Większość mego życia, prawie ćwierćwiecznego , spędziłem w Trójmieście...

   Nie do końca miałem wpływ na fakt , że tu mieszkam , ale i nie bardzo żałuję tego . Niewiele jest miejsc gdzie czułbym się tak jak tu .

   Właściwie niczego mi tu nie brakuje ! Mam stary zabytkowy Gdańsk , nowoczesną Gdynię i totalnie "odlatany" Sopot . Jak nie chce mi się pracować ( wcześniej - chodzić do szkoły) idę się wykąpać w zatoce i zawsze sobie jakąś "francę wyhoduję" . Kiedy chcę wypocząć w swojskich klimatach - znikam gdzieś na pobliskich Kaszubach ...

   Teraz przyszło mi do głowy , że chyba jest parę miejsc gdzie mógłbym się osiedlić - ale to innym razem .

   Ach ! Ważne ! Ja tu o głupotach a przecież inne rzeczy chyba powinienem tu zapisać . Jestem człowiekiem , który z małolackim przeświadczeniem naprawiania świata poszedł do szkoły technicznej . Ponad to chciałem tak jak moi "ojce" z fachem w ręku nieść rodzinie chleb powszedni .

   Z resztą ta druga cecha budująca moje życie też ma związek z naprawianiem świata i ludzi .

   A było to tak ... Kiedyś uświadomiłem sobie , ze nie śrubokręcik i młot mogą to całe zafajdane bagno postawić na nogi .Zrozumiałem , ze Bob Dylan to nie błyskotliwy inżynier , Rysiek Riedel nie jest monterem z gazowni a Stachura nie wymyślił nowej metody utylizacji odpadów . A jednak coś w sobie mają (mieli) , bo ludzie za nimi poszli .

   I ja postanowiłem być takim gościem , który zbuduje nowy , lepszy świat . Co z tego wyszło ? Tyle ile z faktu , że mam dyplom technika . W obu tych przypadkach jakoś sobie radzę ... ale naprawę świata zostawiam fachowcom .

   Może jestem jakimś elektrykiem - grafomanem . Nie przeczę . A może po prostu jestem facetem , który po paru godzinach dziennie siedzenia i dłubania pod maszyną ma ochotę uciec od tej sterty kabli i zębatek aby wypluc z siebie "perfectowy" ból niefizyczny , sprzedać sny i pogodzić się z nieziszczalnością się marzeń ?

   Tak sobie o tym wszystkim myślę... A może mam ograniczona pojemność szuflad i nieograniczoną , nieokiełznaną pokusę ekshibicjonizmu uczuciowego ?

   A na razie ... przeczytałeś to przyjacielu . Jeśli Cię zaintrygowałem , podkupiłem lub coś w tym stylu to czekaj na mnie znów za jakiś czas ... A jeżeli Cię znudziłem albo odstraszyłem - napisz do mnie i zrób to samo , bo skoro ja Ci popsułem kawałek dnia to czemu Ty nie masz mi zrobić tego samego ?

( Gdynia 05.02 .2000)


Wojtek Kwaśnicki
e-mail: jokerski@alpha.net.pl