Kobieta o pismach kobiecych
Też ostatnio miałam okazję poczytać kobiece pisma. Głównie dlatego, że od jednego z nich dostałam propozycję współpracy. Żeby pisać do pewnego typu gazet, dobrze jest wcześniej jakąś przeczytać, tak przynajmniej mi się wydaje, tak więc wzięłam kobiece pismo, a potem drugie i zaczęłam je wnikliwie studiować. To był błąd, jak się okazało, ponieważ tego rodzaju pisma nie służą do wnikliwego studiowania. Jeśli ktoś chce sobie coś wnikliwie postudiować, powinien zabrać się za dzieła Arystotelesa, Kanta lub co najmniej Talesa z Miletu. Wnikliwe studiowanie pism kobiecych zdecydowanie nie wchodzi w grę. Grozi bowiem nagłym wstrząsem, poważnym zdziwieniem, głębokim rozczarowaniem i uczuciem smutku, że są ludzie, którzy z niecierpliwością czekają na kolejny numer. Na koniec zostaje jeszcze śmiech pusty, jeśli komuś jest wszystko jedno, czy będzie miał zmarszczki mimiczne, czy nie.
Główną cechą pism kobiecych, jaka rzuciła mi się w oczy, jest ich niesamowita niekonsekwencja i wewnętrzna sprzeczność. Podczas, gdy na jednej kartce takowego pisma głoszone są z całą stanowczością jakieś poglądy, uznawane zresztą za poglądy ogółu kobiet albo przynajmniej naukowców (najchętniej psychologów), to można być pewnym, że na następnej stronie, lub dwie strony dalej (nie licząc oczywiście pięciu stron z reklamami, które należy po drodze przewrócić) znajdziemy głoszone z taką samą stanowczością poglądy ogółu kobiet (lub przynajmniej psychologów z Uniwersytetu Stanowego w Ohio) wprost przeciwne do poprzednich.
Najlepszym przykładem takiego podejścia jest główna gwiazda pism kobiecych, imieniem anorexia nervosa - czyli anoreksja. Anoreksja jest wrogiem kobiet numer jeden (pominąwszy oczywiście wolne rodniki, rozstępy i celulitis) i, zdaniem pism kobiecych, zagraża wszystkim kobietom, które z natury właściwej swojej płci mają obsesję na punkcie odchudzania się. Chudną więc do granic możliwości, a potem jeszcze bardziej. Następnie zostają modelkami u Calvina Kleina, chyba, że nadal są za grube, wtedy muszą zadowolić się drobnymi rólkami w filmach o obozach dla uchodźców. Skłonność kobiet do anoreksji zdaniem redaktorek magazynów kobiecych (które zresztą na anorektyczki raczej nie wyglądają) bierze się z reklam oraz pism kobiecych, w których znajdują się zdjęcia tych chudych modelek, którym udało się wcisnąć w ubrania, które są tak drogie, że dla większej oszczędności materiału szyje się je wyłącznie w najmniejszych rozmiarach. Krótko mówiąc pisma kobiece obwiniają pisma kobiece o to, że kobiety zapadają na anoreksję. Gdzie tu jest logika - nie wiadomo, ale jak już wspominałam, jeśli ktoś lubi logikę, niech się weźmie za Arystotelesa. Kant też może być, w ostateczności.
Tymczasem po przewróceniu paru kartek z reklamami znajdujemy wywiady z modelkami, które w niektórych przypadkach wyglądają rzeczywiście olśniewająco, w innych zaś zupełnie przeciętnie, a w niektórych... cóż, uroda nie jest najważniejsza, liczy się wnętrze!!! Tak więc niektóre modelki mają prawdopodobnie fascynujące wnętrze... Wszystkie są natomiast tak bardzo szczupłe, i tak fajnie androgynicznie wyglądają. Jedyne, co im wystaje, to żebra... Super! To właśnie dlatego są takie słynne. Jedzą pół banana na śniadanie, dwie łyżki otrąb i szklankę soku na obiad, a kolacji nie jedzą w ogóle, bo to tuczy. Wypalają także 40 papierosów dziennie, bo mają takie stresujące życie, a potem reklamują najdroższe perfumy, twierdząc, że tak fajnie pachną.
Po przewróceniu kolejnych paru stron, na których rzeczone modelki reklamują, co popadnie, okazuje się natomiast, że z tymi modelkami to naprawdę jakieś makabryczne nieporozumienie, albo też mają one absolutnie urzekające wnętrza, ponieważ piękna kobieta musi mieć przynajmniej 30 kilo nadwagi. Bowiem to jest właśnie to, co doceniają mężczyźni. Każdy facet, z prawdziwego zdarzenia tak naprawdę o niczym nie marzy, tylko o kobiecie, którą zdecydowanie łatwiej byłoby przeskoczyć niż obejść, tyle tylko, że w naszej kulturze faceci muszą się z tym kryć i udawać, że wolą takie wygłodzone, ohydne upiory. Jeden facet dodaje nawet, że marzy mu się kobitka ogromnych gabarytów w za małej sukience, a więc kwestia tych ciasnych sukienek od projektantów, staje się jasna. To faceci chcą, żeby kobiety nosiły za małe ubrania... A te głupie myślą, że muszą się do tych ubrań dopasować!
Potem następują kolejne strony z reklamami, po których kwestia nad- lub niedowagi powraca: pojawiają się mianowicie diety, które pozwolą stracić 7 kilo w dwa tygodnie, albo bardziej realnie - 2 kilo w 7 tygodni. Wystarczy wydzielać sobie połowę racji żywnościowych, które tradycyjnie przydzielano w obozach koncentracyjnym więźniom skazanym na kacer, ale oczywiście w innej postaci, bo chleb tuczy, a woda odkłada się w organizmie, dlatego należy jeść kalafiory i otręby, a pić wodę mineralną. Co prawda w świetle poprzedniego artykułu można uznać, że efekt tak przeprowadzonej kuracji będzie taki, że wszyscy mijani faceci będą się odwracać ze wstrętem, ale jak już wspominałam, nikt nikomu nie obiecywał, że znajdzie tu jakąś logikę. A jak ktoś odczuwa jej brak, to jazda do biblioteki! Kanta czytać!
Gdzieniegdzie pośród artykułów o wadze można trafić na artykuł poświęcony czemu innemu - najczęściej innym aspektom wyglądu zewnętrznego albo mężczyznom. O mężczyznach pisze się tu na ogół, że są oni co nieco ograniczeni, ponieważ interesuje ich głównie wygląd zewnętrzny, a nie, jak w przypadku kobiet wnętrze. A wnętrze jest oczywiście najważniejsze. Dlatego każde szanujące się pismo kobiece ma dział poświęcony wystrojowi wnętrz.
Natomiast 90% tego pisma poświęcone jest zewnętrznej powłoce kobiecego ciała, a licząc strony z reklamami, 99,5%.
Poza kwestią nadwagi i niedowagi niezwykle poważny problem stanowi to, co na siebie należy w danym sezonie włożyć lub nałożyć (np. puder w płynie nakłada się za pomocą specjalnej gąbeczki, ale w żadnym wypadku za pomocą własnych, brudnych, paluchów). Ów puder, podobnie jak parę tuzinów innych specyfików trzeba nałożyć lub założyć koniecznie, ponieważ w przeciwnym wypadku kobieta wygląda na zaniedbaną, a to jest najgorsza rzecz, jaka może jej się przydarzyć. Już lepiej mieć anoreksję, nadwagę lub być brzydką z natury. Zaniedbanego wyglądu nic nie usprawiedliwia, a wrodzoną brzydotę usprawiedliwia trudna sytuacja finansowa, czasowo uniemożliwiająca zrobienie sobie liftingu, korekty nosa lub odessania celulitu. Poza tym w wypadku zaniedbanej kobiety można łatwo zorientować się, ile też liczy sobie ona wiosen, a to stanowi jedną z największych tajemnic wagi państwowej, której zdradzenie grozi trudnymi do przewidzenia konsekwencjami. Tymczasem kobiety pokryte grubą warstwą, markowych, oczywiście, impregnatów wyglądają zawsze tak samo, bez względu na to, czy mają piętnaście, czy pięćdziesiąt lat.
Ale i tak najważniejsze jest wnętrze, a w tym sezonie wnętrze najlepiej urządzić w kolorach fistaszkowej zieleni (jak żyję, nie widziałam zielonych fistaszków) i agresywnego oranżu, warto także połączyć meble rattanowe z takimi z kutego żelaza, pomalowanymi na zabawny lila-róż.
|