romans@net.pl (4/4)
Świeciło słońce, a marcowy wiatr plątał się po peronach, raz przynosząc z zewnątrz świeże, wczesnowiosenne powietrze, pachnące mokrymi łąkami, a raz wzbijając zapach taboru kolejowego i szyn rozgrzanych pod kołami hamujących pociągów.
Klara stała na peronie i miotały nią niespokojne myśli i wątpliwości moralne, od czasu do czasu przerywane przyziemnym spostrzeżeniem.
- Cholera, ale mi kolana marzną!
Kolana Klary marzły przez Maxi, która była także główną przyczyną tych psychicznych katuszy. To Maxi uparła się, żeby Klara ubrała tę kretyńską krótką spódniczkę, pomimo, że wiał wiatr, Maxi wymyśliła ten cały przekręt i jeszcze nie wiedzieć jakim sposobem namówiła Klarę do udziału w takim podłym, wrednym przedsięwzięciu. A Klara, jak jakaś idiotka się zgodziła udawać własną koleżankę przed jej facetem, który niczego nie podejrzewa, być może durzy się w Maxi, tak, jak ona z nim, i od tej Maxi dostanie dziś per procura, czyli za pośrednictwem Klary kopa... Co za niewdzięczna rola. Klara pomyślała, że wystarczająco przykrym przeżyciem jest zerwanie z własnym facetem, nawet, jeśli na to zasłużył, a co dopiero cudzemu, który w dodatku nic złego nie zrobił...
Przerażało ją też, że może dać plamę, kiedy Razor zejdzie na temat poruszany już kiedyś w rozmowie z Maxi na IRC. Co prawda nauczyła się na pamięć wszystkiego o rodzinie, znajomych i najważniejszych wydarzeniach z życia Maxi i Razora, ale na pewno było coś, o czym nie wiedziała.
No i obawiała się, że go nie pozna. Wśród ludzi porozumiewających się przez Sieć zwykło się uważać, że kogoś, kogo poznało się przez Sieć bardzo łatwo jest rozpoznać na żywo, nawet jeśli nie ma się pojęcia, jak on wygląda, ale przecież Klara nie znała tego Razora przez Sieć, a Maxi nie miała pojęcia, jak on wygląda. Wspominała tylko, że ma mieć na sobie dżinsy i czarną kurtkę, ale tak wyglądała co najmniej połowa facetów, wysiadających z tego pociągu.
Desmond wysiadł z wagonu i rozejrzał się po peronie. Szukał wysokiej, szczupłej dziewczyny w czarnej spódniczce mini, tyle mu powiedział Razor. Zauważył dwie mocno umalowane nastolatki, które, aczkolwiek spełniały wszystkie warunki, jakoś nie pasowały mu do Internetu. Następnie wpadła mu w oko jakaś modnie ubrana kobieta o powierzchowności top-modelki, jednak zanim zdobył się na podejście do niej, wisiała już na szyi jakiegoś otyłego i łysawego jegomościa ze złotymi sygnetami na każdym palcu. Stał i rozglądał się, aż na peronie poza nim została tylko drobna, choć dosyć wysoka dziewczyna w długim płaszczu i wysokich butach.
Podszedł do niej.
- Maxi? - Spytał.
Uśmiechnęła się.
- Cześć Razor. - Powiedziała.
Desmond poczuł się strasznie głupio. Dziewczyna wydała mu się całkiem miła i sympatyczna, a co do jej urody, ten Razor wcale tak bardzo nie przesadzał, a teraz on w jego imieniu będzie musiał dać jej do zrozumienia, że to spotkanie będzie ich ostatnim, choć pewnie nie tak od razu usunie ją z notify'a, przez jakiś czas będzie mówić "cze;-)" i "co słychać?", przy okazji świąt wyśle jej kopie maila z życzeniami i obrazkiem w ASCII, ale to nie będzie już to, co przedtem...
- Jesteś zmęczony? - Zapytała.
- Nie, nie.. Miło mi cię poznać, na żywo.
- Mnie też. Gdzie chciałbyś pójść?
- Hmm... to twoje miasto, więc sama zdecyduj, gdzie chciałabyś mnie zabrać?
- Może pójdziemy na stare miasto? Nie jesteś głodny?
Klara żałowała, że nie zapytała Maxi, czy ten Razor nie chciałby iść w jakieś szczególne, określone miejsce. Chętnie by go tam zabrała. W zasadzie nie wie nawet, gdzie Maxi chciała go zabrać. Swoją drogą niezła kretynka z tej Maxi, taki przystojny facet. I ma taki fantastyczny głos... Klara zaczynała rozumieć, czemu Maxi tak lubiła jego telefony... Właśnie! Dopiero teraz przyszło jej do głowy, że ma całkiem inny głos niż Maxi. Jak dobrze, że Razor nic nie zauważył.
Desmond tymczasem zastanawiał się, o czym można porozmawiać z tą obcą kobietą, która uważa, że jest kimś, kogo zna od paru miesięcy. Może chciałaby go pokazać w swojej pracowni? Razor na pewno chciałby ją przyprowadzić do nich, do labu i patrzeć, jak Desmondowi i innym chłopakom szczęki opadają.
- Może pójdziemy do twojej pracowni? - Spytał.
- Do pracowni? - Popatrzyła na niego ze zdumieniem. - W weekend? To znaczy... nie wytrzymasz bez zalogowania?
- Nie o to chodzi... Myślałem, że chcesz mi przedstawić swoich znajomych... Eee... Klarę, Jelly i... tych tam innych...
- Nie, ich dzisiaj tam nie ma... Tylko ja siedzę w weekendy w pracowni.
- Nie ma? Słyszałem, że Klara ciągle tam siedzi i umawia się z różnymi facetami. - Uśmiechnął się i zauważył dziwny błysk w oczach towarzyszki.
"Co za wredna harpia!" - Pomyślała Klara. - "Ja się dla niej tak poświęcam, robię w balona tego biednego faceta, odwalam za nią całą brudną robotę, a ona robi ze mnie wirtualną nimfomankę. Ubiłabym ją gołymi rękami!!! Tymczasem przypomniała sobie dziwne imię kumpla Razora. Zdaje się, że jedynego kumpla..."
- A jak tam Desmond?
- OK. Wczoraj pomagał mi łatać dziury na serwerze.
- Aha, on naprawdę ma takie kompleksy?
- Kompleksy?
- No przecież tak mówiłeś, że wstydzi się umawiać z dziewczynami.
- Hmm... - Desmond zająknął się i postanowił zmienić temat. - Co to za budynek?
- To? Dawny szpital. Zbudowano go podobno w XV wieku jako leprozorium, wiesz, co to były leprozoria?
- Nie.
- Miejsca, gdzie umieszczano trędowatych. Takie umieralnie, chodziło o to, żeby nie roznosili tej choroby dalej...
Desmond przyjrzał się murom.
- Ilu mogło ich tu umrzeć?
- Wtedy? Trudno powiedzieć. Może parę setek? A potem powstał tu szpital. I też ludzie umierali. Dawniej głównie po to chodzili do szpitala.
Desmond popatrzył na nią zaskoczony.
- Niestety. - Dodała. - A teraz są tu biura...
- Makabryczna historia... Może lepiej nie wiedzieć, co dawniej było w budynkach, w których są biura?
- Ja lubię wiedzieć. Lubię poznawać historię miejsc i ludzi...
- Plączesz się po mieście i pytasz, co gdzie było?
- Nie. - Uśmiechnęła się. - Zrobiłam kurs przewodników. I dużo czytałam.
- Nie wiedziałem. Chyba mi o tym nie mówiłaś. - Powiedział niepewnie.
"Chyba przesadziłam." - Pomyślała Klara. - "Maxi nie ma pojęcia o historii, zapomniałam, że dzisiaj nią jestem."
Minęli kino, przyozdobione ogromnym plakatem nowego filmu Wima Wendersa. Desmond obejrzał go z zainteresowaniem i zauważył, że Klara zrobiła to samo.
- Widziałaś "Aż do końca świata"? - Spytał.
Klara zawahała się.
- Widziałam. - Powiedziała w końcu, postanawiając wyciągnąć Maxi na ten film choćby przy pomocy tabunu dzikiego bydła. - To jeden z moich ulubionych filmów!
- Poważnie?
Desmond był zafascynowany, nigdy dotąd nie spotkał takiej dziewczyny: ładnej, sympatycznej i do tego jeszcze orientującej się we wszystkich jego ulubionych filmach, książkach i całej masie różnych innych zdumiewających rzeczy. W dodatku w ciągu jednego dnia wydawała mu się tak bliska, jakby znał ją co najmniej od kilku dobrych miesięcy... Fakt, że Razor, którego dziś udawał znał ją prawie od roku, ale o czym ten Razor z nią rozmawiał, skoro w ogóle nie chodził do kina, nie czytał żadnych książek, poza tymi o zabezpieczeniach systemów i różnych rodzajach kodowania i zupełnie nie interesowała go historia i inne rzeczy, które tę Maxi najwyraźniej fascynowały. Tak, czy owak, miał ten Razor prawdziwe szczęście i tak kretyńsko się z nim obszedł. Gdyby on, Desmond poznał taką dziewczynę, stanąłby na głowie, żeby ją zdobyć, a co robi Razor? Wysyła swojego najlepszego kumpla, żeby podając się za niego puścił tę dziewczynę w trąbę jerychońską.
Jak on to teraz zrobi?
Zupełnie nie wyobrażał sobie, że może tej sympatycznej Maxi powiedzieć, że jednak ich związek powinien był zostać wyłącznie na Sieci, ale niestety...
Zaraz, a może jednak nie puszczać jej w trąbę?
"Przecież ona nie wie, że nie jestem Razorem. - Pomyślał. - I najwyraźniej jej się podobam... Albo Razor jej się podoba... Nieważne zresztą, który z nas, ważne, że ona myśli, że to przez cały czas jestem ja. Może dogadam się z Razorem i pozostanę dla niej Razorem? Nie, nie, to się nie uda na dłuższą metę."
Siedzieli nad przesłodzonymi naleśnikami i patrzyli na siebie.
"Teraz powinnam mu powiedzieć, to, co powinnam" - Pomyślała Klara. - "Tylko jak? Przecież on nie jest moim... to znaczy tej Maxi facetem? A może jest?"
- Kiedy masz pociąg? - Spytała.
Desmond spojrzał na zegarek.
- Za godzinę.
- Skończymy jeść i pójdziemy na dworzec, OK?
- OK.
- A może poczekasz na następny pociąg? Przejdziemy się jeszcze nad Wisłę, pokażę ci jeszcze jedno fajne miejsce?
- No, dobra...
Tym sposobem Klara odsunęła trudną rozmowę, co zrobiła jeszcze dwukrotnie, gdyż, jak się okazało, pociągi kursowały mniej-więcej co godzinę. Gdyby istniała taka możliwość, odsunęłaby wyjazd Razora jeszcze bardziej, niestety, pociąg o dwudziestej pierwszej z minutami był ostatnim dziennym ekspresem.
Stali na dworcu.
- Jak ci się podobało? - Spytała.
- Było świetnie. Naprawdę, dawno nie spędziłem czasu tak dobrze, jak dziś. Dziękuję ci.
- Ja też się świetnie bawiłam. - Powiedziała Klara i poczuła, że teraz jest ostatnia szansa, żeby zrobić to, na co miała cały dzień, ale głos uwiązł jej w gardle.
- Trzymaj się. - Powiedział Desmond, wiedział, co powinien teraz zrobić, ale... po prostu nie mógł... Pomyślał tylko, że "co się odwlecze, to nie uciecze", przecież może się jeszcze raz spotkać z Maxi i wtedy... zrobić to, co obiecał Razorowi...
- Zapomniałem o czymś... - powiedział. - Świetnie było u ciebie, ale myślę, że teraz ja jestem ci winien wizytę, prawda?
- Eee... hmm... - Klara się tego nie spodziewała. Z przyjemnością odwiedziłaby tego sympatycznego faceta, ale... co będzie z Maxi? No, chyba, że wtedy mu to powie?
- To jak? - Spytał. - Kiedy do mnie przyjedziesz?
- Wiesz, co? Napiszę ci maila. - Powiedziała. - OK?
- Dobra... - Zgodził się Desmond i wsiadł do pociągu.
Maxi siedziała sama w pracowni.
Nie mogła się doczekać na Klarę.
Co ona robiła do tej pory?
Przecież ten pociąg miał wyjechać o w pół do szóstej, tymczasem zbliżała się dziesiąta. Zaraz przestaną jeździć autobusy... Ale ciekawość nie pozwalała jej wyjść, dopóki nie wróci Klara. I nie opowie, jak Razor wygląda, co powiedział i...jak zareagował na ich rozstanie.
- Ty wiedźmo! - Powiedziała Klara zamykając drzwi za sobą.
- Klara! Nareszcie, już się nie mogłam doczekać...
- Klep "logout", bo ci sama zresetuję maszynę i idziemy, zaraz odjedzie mi ostatni autobus.
Maxi posłusznie wyłączyła komputer.
- Jaki on jest?
- Najpierw ci powiem, jaka ty jesteś: po pierwsze - piramidalnie głupia, czy wiesz, jakiego przystojnego faceta właśnie przepuściłaś mimo? W dodatku fantastycznego! Po drugie - jesteś wredna i fałszywa jak mało kto: ja za ciebie odwalam taką paskudną robotę, poświęcam się, postępuję wbrew sobie i własnemu sumieniu, a ty opowiadasz o mnie, że jestem niewyżytą nimfomanką, która robi sobie z Internetu rykowisko...
- Klara, daj spokój!
- O, nie! Teraz muszę cię opieprzyć za wszystkie czasy, inaczej będzie nieważne. Umawiasz się przez ten IRC z całymi rzeszami palantów bez mózgu, a kiedy trafi ci się jeden normalny i nawet bardzo fajny, facet, zwalasz to wszystko na mnie - i to, że to niby ja jestem zwolenniczką jednorazowych randek z palantami i to, żebym zerwała za ciebie z tym fajnym facetem... Teraz musisz odszczekać, to, co o mnie naopowiadałaś, nie daruję ci tego. Ponadto musisz obejrzeć parę filmów, przeczytać książki Umberto Eco i zrobić kurs przewodników.
Maxi słuchała tego z coraz bardziej przerażonym wyrazem twarzy.
- Klara! Czy... ty naprawdę uważasz, że ja jestem nimfomanką? - Spytała w końcu urażona.
- Chodźmy stąd, autobus mi zwieje. - Powiedziała wymijająco Klara.
Szybkim krokiem zmierzały do przystanku.
- Jest taki przystojny?
- Żeby tylko, jest świetny!
- Hmm... Mówiłaś, że muszę coś przeczytać?
- Tak, i to bardzo dużo, zorientuj się ile kosztuje kurs przewodników po mieście, i zapisz się do jakiegoś dyskusyjnego klubu filmowego, bo tych filmów już nie grają w kinach.
- Jakich filmów? Co wyście robili? Musisz mi to szybko opowiedzieć, bo jutro spotkamy się na IRC...
- Najgorsze jest to, - westchnęła Klara. - Że nie mam ochoty ci tego opowiadać, choć nie robiliśmy nic zdrożnego...
W podobnych słowach powitał nazajutrz rano Desmond zniecierpliwionego Razora, który przez cały dzień nie mógł IRCować, a przez całą noc - spać.
- Mówisz, że jest ładna? - Spytał zrezygnowany Desmond.
- To też, ale przede wszystkim, jest bardzo fajna. Za bardzo, dla takiego łosia, jak ty...
- To dobrze, że tam nie pojechałem, rozczarowałaby się. - Westchnął Razor.
- Jakby się dowiedziała, że stchórzyłeś, to dopiero by się rozczarowała...
- To dobrze, że nie pojechałem... - Westchnął Razor. - Bardzo dobrze... Czy... hmm... powiedziałeś jej to, co powinieneś?
- Tak.
- To dobrze. - Razor pokiwał głową. Stało się to, co miało się stać.
- Zaprosiłem ją tutaj. - Dokończył Desmond.
- Jak to? Po co? Miałeś z nią zerwać?
- Ja z nią nigdy nie byłem. Sam sobie z nią zrywaj. Mnie się ona podoba.
Razora w pierwszej chwili zamurowało. Tego się po Desmondzie nie spodziewał!
- Co ty chcesz zrobić? - Spytał przerażony.
- Nie wiem, jeszcze... Nie bój się, nie napiszę jej maila wyjaśniającego cała prawdę... Ale bardzo żałuję, że tego nie zrobię. - Powiedział Desmond. I wyszedł.
Maxi siedziała nad klawiaturą.
Było jej niesamowicie smutno. W ciągu poprzedniego dnia i bezsennej nocy, zdała sobie sprawę, że bezpowrotnie straciła mężczyznę, z którym łączyło ją więcej, niż z kimkolwiek innym, choć nigdy w życiu go nie widziała...
Jak mogła tak głupio zaprzepaścić tę szansę?
Zalogowała się i czekała na Razora.
Pojawił się po chwili.
"Cześć Maxi" - Napisał. - "Kiedy przyjeżdżasz?"
"Nie wiem, jeszcze" - Odpisała. Nie wiedziała, kiedy Klara będzie miała czas. I martwiła się, żeby nie zaczął o tych jakichś filmach i lep... no... tych zakładach dla trędowatych. Te zainteresowania Klary...
Na szczęście Razor nie mówił o tym, w ogóle, stał się jakiś taki... Wymieniali coraz mniej tekstów. Tego dnia i przez dwa kolejne dni. Tak, jakby ich związek zaczął ulegać powolnemu, samoistnemu rozkładowi.
Klara też była jakaś nieswoja. Najwyraźniej gryzły ją wyrzuty sumienia.
- Jaki jest do niego adres? - Spytała stanowczo, kiedy stały na przystanku.
- Do kogo?
- Wiesz.
- Po co ci? Nie napiszesz mu chyba...?
- Jeśli nie dasz mi tego adresu, to sama sobie znajdę, wiesz, że umiem. - Powiedziała tak stanowczo, że Maxi naprawdę się przestraszyła.
Ale napisać taki list nie było prostą sprawą. Klara zdawała sobie sprawę, że to bardzo skrzywdzi Maxi, jednak nie mogła dłużej znieść taj pokręconej sytuacji. Czuła, że musi to zrobić, bo w przeciwnym wypadku stanie się coś złego... Czuła, że ten list, jakiekolwiek nie będą jego konsekwencje, oczyści teren, po którym teraz nikt z ich trojga nie potrafi się poruszać.
Od tej porannej rozmowy, nazajutrz po powrocie, Desmond nie pojawiał się w labie. Najwyraźniej unikał Razora, którego bardzo to niepokoiło. Miał wyrzuty sumienia, a na dodatek czuł, że jego najlepszy kumpel stał się jego... no właśnie, kim? Bo chyba nie rywalem. A może jednak?
Postanowił go odszukać i porozmawiać z nim.
- Desmond?
- Co?
- Co się z tobą dzieje? Czemu nie przychodzisz do laba?
- Bo wolę się nie zbliżać do Sieci. To urządzenie jest niebezpieczne.
- Desmond. Słuchaj... Zrobiliśmy może coś nie całkiem uczciwego, ale zrozum, ja nie miałem innego wyjścia...
- Jak poderwać dziewczynę i wmówić jej, że ja to zrobiłem, a potem jeszcze żądać ode mnie, żebym się z nią rozstał? Czy tobie się wydaje, że ta Maxi to jakiś program? Ona jest człowiekiem i ma uczucia.
- Wiem. Właśnie wiem... Ja też jestem człowiekiem i mam uczucia...
- Coś podobnego?
- Desmond!
- Idź się zaloguj, Razor! - Powiedział Desmond. - I lepiej mnie nie dopuszczaj w okolice tych maszyn, bo jeszcze coś zrobię.
Klara ulokowała się w pracowni dopiero wtedy, kiedy wszyscy z niej wyszli. Nawet Maxi przestała tu spędzać cały swój czas. Ta historia z odwiedzinami Razora najwyraźniej osłabiła ich związek, a przynajmniej częstotliwość spotkań.
Usiadła wygodnie i zdecydowała się wspiąć na szczyty elokwencji i dyplomacji: napisze szczerze i otwarcie, ale trochę podrasować rzeczywistość, żeby jak najmniej skrzywdzić Maxi...
A Maxi do końca nie dowierzała, że Klara to zrobi. Trochę się denerwowała, że może rzeczywiście, spełni swoje pogróżki, ale jakoś nie mogła w to uwierzyć. A jednak. Zrobiła to.
- Nie napisałam, dlaczego to zrobiłyśmy. - Tłumaczyła. - To znaczy nie napisałam, dlaczego naprawdę. Napisałam, że tak bardzo ci na tym zależało, że nie mogłaś wytrzymać napięcia, a poza tym bardzo się bałaś, że coś się popsuje...
- Ale jak ty w ogóle mogłaś to zrobić?
- Musiałam.
- Dlaczego?
- Bo inaczej chyba bym padła w końcu martwym trupem. Poza tym nie umiem kłamać. Zawsze jak próbuję, to mi nie wychodzi, a jak już wyjdzie, to mam wyrzuty sumienia i się przyznaję...
- Ciekawe, co teraz będzie. - Westchnęła Maxi. - Być może on się już nigdy do mnie nie odezwie...
- Nie, na takiego raczej nie wygląda, jest otwarty, postara się cię zrozumieć.
- Powiedziała Klara bardzo smutno.
- Tak sądzisz? - ucieszyła się Maxi.
Klara skinęła tylko głową z wyrazem rozpaczy na twarzy.
- To czym się martwisz?
- Niczym. Cieszę się.
Razor przyszedł do labu bardzo wcześnie. Zdecydował się dziś porozmawiać poważnie z Maxi i zapytać ją, dlaczego stała się taka milcząca po tym spotkaniu. Przyszło mu do głowy, że może Desmond zrobił lub powiedział jakąś głupotę.
Zwykle zaraz po zalogowaniu się robił szybki przegląd poczty. Zwykle było to trochę maili od userów, kumpli z innych serwerów, dwóch list dyskusyjnych, no i te od Maxi. Ale teraz zauważył jeden mail, który strasznie go zaskoczył. Od jakiejś Klary. Czyżby to ta nimfomanka, z która przyjaźni się Maxi? Imię dość rzadko spotykane w dzisiejszych czasach, więc to może być ona. Ciekawe, co też ma mu do powiedzenia?
- Desmond!
- Co ci się stało, Razor?
- Nie wiem, możliwe, że coś mi się właśnie stało, ale wygląda na to, że nie tylko mnie.
- Co?
- Chodź, sam zobacz.
- Co?
- Musisz przeczytać pewien mail i powiedzieć mi, kto tu jest nienormalny.
- My dwaj na pewno. Co za mail?
- Od Klary.
- Jakiej Klary? Tej nimfomanki?
- Nie wiem, czy nadal będziesz ją uważał za nimfomankę. Twierdzi, że nigdy nie umówiła się z nikim z Sieci, a ty ją chyba lubisz...
- Nie znam żadnej Klary.
- Znasz, znasz...
- Wiesz Maxi, myślałam, że ty i Razor do siebie nie pasujecie, ale widzę, że zostaliście wprost stworzeni dla siebie.
- Co ty mówisz? Skąd...?
- Jesteś ostatnia osobą, która się dowiaduje, że każdy w tej historii dostał to, na co zasłużył. I ta zasada dotyczy przede wszystkim ciebie i Razora.
- My się już nie spotkamy.
- Jak to nie? Umówiliście się na spotkanie u niego? Wiem to na pewno, bo występowałam w charakterze ciebie, kiedy się umawiałaś.
- Pojedziesz tam?
- Sama tam pojedziesz.
- Coś ty? A Razor?
- Razor nadal nie wie, jak wyglądasz. Też się umawiał per procura.
- Jak?
- Przez pośrednika. W związku tym nie musisz już robić tego kursu przewodników, ani czytać Eco, ani nawet zapisywać się do DKF. Ale warto, żebyś jednak to zrobiła. Ale przede wszystkim musicie się w końcu spotkać. Nie zawsze w takich sytuacjach człowiek dostaje drugą szansę.
Maxi wysiadła z pociągu i rozejrzała się po peronie. Nie miała zielonego pojęcia, jak wygląda Razor. Nie wiedziała czy jest wysoki, czy niski, nie wiedziała, jakiego koloru ma włosy, a nawet jakiego koloru kurtkę będzie miał na sobie. Na peronie zostało jeszcze kilku facetów, a wśród nich jeden, co do którego nie miała żadnych wątpliwości, że jest Razorem.
No, prawie żadnych...
|