Zew Cthulhu | W telegraficznym skr�cie |
W Telegraficznym Skr�cie - pierwsza rocznica |
We wrze�niu ubieg�ego roku, na �amach Inkluza pojawi�a si� rubryka "W Telegraficznym Skr�cie". Zaczyna�a do�� nieszcz�liwie. W po�piechu zgubili�my jej w�a�ciw� cz�� i do numeru trafi� tylko wst�pniak. Argh, wpadka... Ale nadrobili�my straty i ju� miesi�c p�niej, dzia� ruszy� pe�n� par�. Tak wi�c naginaj�c lekko fakty, mo�na powiedzie�, �e obchodzi on w�a�nie swoj� rocznic�. Ju� 12 miesi�cy "W Telegraficznym Skr�cie" dostarcza wam pomys��w na przygody w oparciu o doniesienia prasowe. Pami�tam dobrze pocz�tki dzia�u - nad WTS pracowa�a ca�a ekipa Inkluzowego ZC. W pierwszym wydaniu Ulmo pisa� o Czernobylu i ruchach nazistowskich na Litwie a Ripley o trz�sieniu ziemi w Japonii i wycieku chemikali�w w Gda�sku. Ja wzi��em na warsztat bombowiec wydobyty z lodowca i Raelian. I zabawna rzecz z tymi Raelianami. Ju� dwa dni po ukazaniu si� Inkluza w sieci, do mojej e-skrzynki trafi� list od polskiej "filii" sekty, nawi�zuj�cy do spisanej przeze mnie notki. Powiedzie�, �e by�em zaskoczony, to ma�o. Przez moment zastanawia�em si� nawet, czy nie powinienem pop�dzi� na bazar, kupi� od przyjaci� zza wschodniej granicy jakiego� granatnika czy ka�acha a potem zasadzi� si� na dachu i strzela�, na wszelki wypadek, do wszystkiego, co mog�oby by by� talerzem, z oddzia�em odwetowym obcych na pok�adzie ;))) Ale o dziwo mail by� do�� sympatyczny. �adnych gr�b eksperymentowania na moim m�zgu, czy wywiezienia mnie na orbit� i wyrzucenia w pr�ni� - nic z tych rzeczy. Mo�e gdybym nie wychowa� si� na Archiwum X, mo�e gdyby na widok charakterystycznej sylwetki z wielk�, gruszkowat� g�ow� moje r�ce odruchowo nie zaciska�y si� na ostrych narz�dziach... c�, mo�e wtedy da�bym si� przekona� do tego klonowania zmar�ych i budowania obcym ambasady w Jerozolimie. Cho� po namy�le, chyba jednak te� nie ;))) A skoro ju� jeste�my przy humorystycznej stronie pracy nad Telegraficznym Skr�tem... Poszukiwanie Cthulowych "pere�ek" w megabajtach maili z serwis�w informacyjnych, to og�lnie do�� nu��ca praca. Czasem jednak, opr�cz blu�nierczych rewelacji, natrafiam na wie�ci, kt�re sprawiaj�, �e zaczynam zwija� si� ze �miechu. Chcecie pr�bk�? Prosz� bardzo: "W Oslo, w Norwegii pijany m�czyzna napad� na Urz�d Pocztowy. Nie ukry� jednak twarzy pod kominiark�, lecz pod... majtkami. Kiedy policja uj�a go dwa dni p�niej, stwierdzi�, �e nic nie pami�ta. Przyzna� jednak, i� domy�la� si�, �e zrobi� co� g�upiego po tym jak obudzi� si� przy torbie pe�nej pieni�dzy a w lokalnej gazecie zobaczy� zdj�cie m�czyzny z majtkami na g�owie." Nieraz same nag��wki zwalaj� z n�g: "Esto�ska policja poszukuje W�odzimierza Lenina, kt�remu zarzuca si� pope�nienie powa�nych przest�pstw gospodarczych." "Kanadyjski sportowiec pozbawiony medalu za obna�enie po�ladk�w na konkurent�w po przekroczeniu mety." "Nied�wied� wtargn�� do obozowiska 12 turyst�w i ukrad� z namiotu opakowanie witaminy C oraz past� do z�b�w." Jak widzicie, bywa zabawnie. Z drugiej strony, bywa te� koszmarnie. Wi�kszo�� ludzi �yj�cych w dobie massmedi�w, pod�wiadomie przekonana jest, �e tragedie zdarzaj� si� innym a potwory istniej� tylko w telewizji. Nie ma w tym nic z�ego. To naturalny mechanizm obronny, pozwalaj�cy psychice przetrawi� codzienn� dawk� ponurych statystyk i nie wpa�� w panik�, gdy rano trzeba opu�ci� bezpieczne mieszkanko i i�� zarabia� pieni�dze. Ale oczywi�cie prawda jest inna i prace nad WTS bole�nie mi o tym przypomnia�y. Pierwsz� histori�, kt�ra naprawd� mnie poruszy�a by�a notka o ci�arnej kobiecie, kt�r� zamordowano by "porwa�" jej nienarodzone dziecko. By� to dla mnie spory szok - to wydarzy�o si� na prawd�, nie w ksi��ce, nie na filmie. Przyznam, �e od tamtego czasu patrz� na rzeczywisto�� troch� bardziej krytycznie. Wydaje mi si�, �e ostatnie wydarzenia w USA, przynios�y podobne otrze�wienie ca�emu �wiatu. Nie b�d� jednak roztrz�sa� ataku na World Trade Center. Z mojej strony, wydanie rocznicowe TS, opr�cz jubileuszu, jest jednocze�nie w�a�nie "minut� ciszy" w ho�dzie ofiarom tej tragedii. Trudno by�oby mi pisa� o innych wydarzeniach miesi�ca, nad kt�rym ci��y widmo takiego smutku. Mi�dzy innymi dlatego w�a�nie, po pomys�y si�gniemy dzi� do archiwum Telegraficznego Skr�tu. A zalega tam sporo �wietnych materia��w, wierzcie mi. Nie ka�da interesuj�ca informacja prasowa trafia na �amy Inkluza. Mimo najszczerszych ch�ci, nie starcza mi po prostu czasu by przedstawi� wam co miesi�c wszystkie, czy nawet komplet tych najciekawszych doniesie�. Ale do�� gadania, przejd�my do mi�ska (i to ca�kiem dos�ownie). Mi�so�erne maszynyWygl�da na to, �e najnowsze, technologiczne zabawki mog� wkr�tce nas wszystkich po�re�. Ameryka�scy naukowcy og�osili bowiem skonstruowanie robota zasilanego... mi�sem. Konstruktorzy nazwali swoje dzie�o "Chew Chew" (hm... Gryz Gryz?). Jak donosi magazyn New Scientist, 12-ko�owe, przypominaj�ce poci�g urz�dzenie, wyposa�one zosta�o w mikrobiologiczne ogniwo, kt�re z pomoc� bakterii "trawi" po�ywienie i wytwarza elektryczno��. Ogniwo produkuje w�asne enzymy, one za� rozbijaj� w�glowodany, uwalniaj�c energi�. Wynalazca urz�dzenia, Stuart Wilkinson z Uniwersytetu Po�udniowej Florydy, m�wi - "Z biologicznego punktu widzenia, pod wzgl�dem wydajno�ci paliwem doskona�ym jest mi�so. Ro�linno�� jest nieco gorsza. Je�li za� chodzi o przetwarzanie po�ywienia w elektryczno��, nie jest to wcale nowa technologia. My tylko zminiaturyzowali�my j� do�� by umie�ci� w robocie" Nad podobnym urz�dzeniem pracuj� naukowcy z Uniwersytetu Zachodniej Anglii. Obie ekipy, my�l� te� ju� nad praktycznymi zastosowaniami swoich wynalazk�w. Jednym z nich mog�aby by� kosiarka, "od�ywiaj�ca" si� skoszon� traw�. Wilkinson �artobliwie ostrzega przed dawaniem maszynom apetytu na mi�so: "W pewnym momencie, mog� one zwr�ci� uwag� na tych wszystkich smacznych ludzi, biegaj�cych dooko�a i pr�bowa� ich zje��" 19 lipca, 2000 Eony temu, bieg�a w technologii Mit�w rasa skonstruowa�a wehiku�, zdolny przekracza� bariery mi�dzy wymiarami i b�yskawicznie pokonywa� miliony lat �wietlnych podr�uj�c przez przestrze� nieeuklidesow�. Pojazd - gigantyczny, czarny moloch nie by� jednak maszyn�, tak� jakie budujemy my, ludzie. By� po cz�ci organiczny, po cz�ci �ywy. Aby spe�nia� swoj� rol�, musia� je�� - poch�ania� dusze i cia�a inteligentnych istot. Jego stw�rcy, b�d�cy elit� swojej rasy, bez skrupu��w wykorzystywali w tym celu ziomk�w. Kiedy za� podr�owali po wszech�wiecie, "paliwo" uzupe�niali na planetach, kt�rych mieszka�cy stali ni�ej na kosmicznej drabinie ewolucji. W ko�cu jednak, z nieznanych przyczyn, ich cywilizacja uleg�a zag�adzie. Przetrwa�a tylko garstka prostych mechanik�w, kt�rzy przej�li kontrol� nad pojazdem. Oddawali oni Maszynie bosk� cze�� i wkr�tce ulegli jej wp�ywom, stali si� zdegenerowanymi s�ugami, bezwolnie zaspokajaj�cymi jej potrzeby. A sama Maszyna? Sta�a si� kosmicznym poci�giem-widmem. Mi�dzywymiarow� i mi�dzygalaktyczn� taks�wk� dla istot do�� pot�nych by j� wezwa� i do�� bezwzgl�dnych by zapewni� jej "paliwo". By� mo�e Badacze odb�d� podr� w obce wymiary w�a�nie w jej wn�trzu. By� mo�e b�d� mieli pecha wsi��� do niej, kiedy sprowadzi j� na Ziemi� jaki� szalony czarownik i przyoblecze w iluzj� staromodnej lokomotywy. By� mo�e b�d� walczy� o �ycie z groteskowymi kreaturami odzianymi w uniformy konduktor�w i spojrz� w twarz �mierci, stoj�c przed o�linionym "piecem" Maszyny.
|