(...) Przechadzaj�c si� ulicami swojej rodzinnej wioski zauwa�y�em umorusanego od st�p do g��w dzieciaka. Nie by�oby w tym nic dziwnego, pe�no takich brudas�w wa��saj�cych si� tu i �wdzie, ale ten bachor wygl�da� jako� dziwnie. M�j krasnoludzki nos m�wi� mi, �e to nie jest zwyk�e dziecko. Podszed�em bli�ej, prawie dotykaj�c wy�wiechtanej koszuli g�wniarza, lecz ch�opak niespodziewanie zacz�� biec uciekaj�c ode mnie. Pobieg�em za nim wodzony krasnoludzkim instynktem. Po kwadransie stan��em przed ma�ym domkiem ukrytym w�r�d g�szczy nad jeziorem. Po chwili wahania wszed�em do �rodka.
- "Witaj Yarpenn, dzi�ki, �e przyszed�e�" - powiedzia� kto�.
- "Gdzie jeste�, poka� si� !" - krzykn��em kompletnie zdezorientowany.
- "Tutaj" - orzek� nieznajomy i pokaza� si�. By� to stary, niezdolny do walki gladiator, ros�y, szeroki w barach, ale podpieraj�cy si� lask� wykonan� w ebonitu.
- "Wybacz, �e si� nie przedstawi�em. Nazywam si� Grod i jestem staro�ytnym gladiatorem. Mam do Ciebie pro�b�, w zamian za m�j miecz - staruszek wyci�gn�� z kufra pi�kny, misternie wykonany miecz mahakamski - chcia�bym, �eby� zdoby� dla mnie staro�ytny krzy� nazwany Phialem. Jest to jedyne lekarstwo zdolne wydoby� moj� c�rk� ze �pi�czki."
- "Dlaczego sam nie p�jdziesz po Phiala" - spyta�em.
- "Jestem za stary, a wyprawa wi��e si� z du�ymi trudno�ciami" - powiedzia� Grod.
- "Zgodz� si�, jak mi wyjawisz wi�cej szczeg��w" - stwierdzi�em.
- "Wiem tylko tyle, �e na rozdro�u na zach�d od wioski musisz skr�ci� w lewo, a mniej wi�cej pi�� mil p�niej odszuka� pradawn� �cie�k� wiod�c� do jaskini staro�ytnych krasnolud�w, nast�pnie znale�� zej�cie do opuszczonej areny i tam znajdziesz Phiala" - wyja�ni� staruszek.
- "Wprawdzie czuj�, �e nie b�dzie to �atwe, ale aktualnie nie mam nic do roboty" - zgodzi�em si�. - "Jeszcze tylko wpadn� do swojej karczmy i wyruszam w drog�"
- "Dzi�ki stokrotne" - dziad wylewnie podzi�kowa� i po�egna�.
Po wyj�ciu z chaty zauwa�y�em, �e znik�a w przybrze�nej mgle. Analizuj�c w swej krasnoludzkiej g�owie dziwne spotkanie, doszed�em do wniosku, �e trzeba si� napi�. Poszed�em do swojej karczmy "Pod Upitym Krasnoludem" i powiedzia�em Barmanowi, aktualnie cz�owiekowi, �eby przyni�s� mi anta�ek miodu i kufel piwa do mojej kwatery na pi�trze. Poszed�em tam, ci�gle my�l�c o spotkaniu. Wchodz�c do pokoju poczu�em, �e kto� w nim jest. By� to ten sam dziad, co w chacie nad jeziorem.
- "Chcia�em doda�, �e si� zgodzi�e�, wi�c g�upio by by�o, gdyby� si� wycofa�, ale je�li nie chcesz, to nie musisz si� zgadza�, c�rka poczeka..."
- "Zdob�d� Phiala" - nagle zdecydowa�em, �e to zrobi�.
- "Dobrze" - ju� mia� zamiar znikn��, co by�o dziwne jak na gladiator�w, gdy przysz�a mi do g�owy pewna my�l :
- "Gdzie Ci� znajd� Grod ? Przecie� chatki ju� nie ma nad jeziorem" - spyta�em, ciekawy odpowiedzi.
- "Sam ci� znajd�, pami�taj, �e wyprawa b�dzie niebezpieczna" - odpowiedzia� dziad i znikn��.
- "No dobra, zaraz wyruszam tylko musz� si� napis�" - pomy�la�em. "Swoj� drog�, nawet mi nie �yczy� powodzenia"
Jednak�e wypiwszy troch� zacz��em poznawa� walory cielesne dziewczyny od podawania piwska, i jak to ze mn� bywa, obudzi�em si� rano, z kacem wielkim jak piersi owej niewiasty. No i wyruszy�em w drog�. Nie by�o to daleko, ale droga by�a trudna, bardzo wyboista, co spowodowa�o, �e szed�em tam przez trzy dni. Tak jak si� spodziewa�em, ju� pierwszego dnia by�o troch� wra�e�. Ale tylko troch�. Czterech grasant�w. Niezadowoleni z braku trup�w do obdzierania, stali przy go�ci�cu i obrabiali przejezdnych.
- "G�upi parszywy krasnolud, wybryk natury" - krzyczeli.
Wkurzy�o to mnie, wi�c wzi��em sw�j krasnoludzki top�r wojenny i rozchlasta�em gnojk�w.
- "Fajnie" - pomy�la�em. - "B�dzie �wi�ty spok�j na tym trakcie. Swoj� drog�, nigdy nie wiem co wybra� : sihill, czy top�r wojenny. Mo�e zmieni� upodobania po wyprawie..."
Drugiego dnia opr�cz deszczu nic nie pada�o, okolica by�a bardzo przyjazna, nawet dla krasnolud�w.
Trzeciego dnia dotar�em.
- "Wreszcie, ju� my�la�em, �e zab��dzi�em..." - powiedzia�em sam do siebie.
Wszed�em do jaskini, w kt�rej by�o zimno jak na jaskini�.
- "Dobra, szukajmy zej�cia.." - pomy�la�em. Naturalnie wydoby�em top�r, zw�zi�em �renice i poszed�em przed siebie, my�l�c : - "Eliksiry od Coena na oczy si� przyda�y..."
Szed�em jakie� dwie godziny, mo�e d�u�ej, bez �adnych opor�w. �adnego wroga, ...no prawie. Nagle zza ska�y wy�oni� si�... szczur. Rozdepta�em szczurzysko my�l�c : - "Nienawidz� robactwa..."
Po kolejnej godzinie przechadzki po jaskini znalaz�em zej�cie.
Znowu godzina w�dr�wki.
- "Spacer w tym mikroklimacie ma dobry wp�yw na moj� brod�" - pomy�la�em i w tym momencie odskoczy�em, poniewa� zaatakowa� mnie ostrymi pazurami jaskiniowy imp.
- "A to skurczybyk, ma�o brakowa�o, a by mnie chapn��..."
- "Jeeeeessssssssttemmmmmm Brrrrruuuuuutttt, sssssttttrrrzzeeege���� Ppphhhiiaaaala, zzzzzaaaaaraaaazzz zzzzggiiiniiieeeeszszszsz" - zaskrzecza�o stworzenie.
I w tym momencie ol�ni�o mnie.
- "Nawet stary dziad pokona jaskiniowego impa, kt�ry jest powolny, chyba �e ten dziad jest czarodziejem ! Jaskiniowe impy maj� w naturze wysy�anie zab�jczych p�omieni w kierunku ka�dego czarodzieja. To dlatego dziad wys�a� mnie..."
Za�atwiwszy spraw� z panem impem obejrza�em starannie aren� i znalaz�em wiele przydatnych rzeczy : zbroj� p�ytow� Periona, antyogniowy he�m Gwyttha oraz adamandytow� tarcz� Rawersa. Same cuda !
- "Zagin�y dawno temu, a teraz mam je ja. Po sprzedaniu tych przedmiot�w za�o�� sobie poka�ne konto w banku, ba ! Kupi� sobie bank !"
Znalaz�em tak�e Phiala. Z tymi przedmiotami oraz optymistycznymi my�lami uda�em si� do wyj�cia. Zaraz po opuszczeniu jaskini spotka�em Groda. Wiedzia�em, co powie...
- "Da�e� si� nabra� krasnoludzie !"
- "No jasne" - pomy�la�em.
- "Teraz odbior� ci Phiala i opanuj� �wiat !" - ucieszy� si� Grod, czarodziej.
- "Nie m�w, �e takich artefakt�w chroni� tylko imp !" - powiedzia�em lekko zdziwiony.
- "Masz racj�, tych bij�cych si� na arenie zabi� Trynnth, prawdziwy gladiator, potem go zabi�em, ale on nie powiedzia� mi o impie. Teraz to ju� niewa�ne..."
- "Nikt nie b�dzie oszukiwa� krasnoluda Yarpenna !" - krzykn��em zak�adaj�c zbroj� Periona, tarcz� Rawersa i he�m, wyci�gn��em sw�j ukochany top�r i ruszy�em na oszusta.
Czarodziej rzuci� straszn� b�yskawic�, ale nowe artefakty spe�ni�y pok�adane w nich oczekiwania. B�yskawica zosta�a odbita zamieniaj�c si� w obezw�adniaj�cy podmuch. Obezw�adniony oszust nic nie m�g� zrobi�, wzi��em zamach toporem i zako�czy�em ca�� spraw�. M�zg czarodzieja rozpryska� si� na skale.
- "Wracam do domu, dziewka czeka" - powiedzia�em do siebie.
Po drodze wst�pi�em do domku nad jeziorem, znalaz�em miecz, o kt�rym m�wi� czarodziej.
By� to pi�kny, wielki, misternie wykonany miecz mahakamski, by� on z bardzo rzadkiego i dobrego w obr�bce materia�u zwanego eternium, odpornego na niekt�re czary. Nadawa� on czerwonawy odcie� mieczowi.
- "Teraz to b�dzie m�j miecz, sihill powiesz� nad kominkiem w karczmie..." - pomy�la�em i ruszy�em w drog� powrotn� do mojej rodzinnej wioski Terinyo...

Yarpenn - wojowniczy krasnolud z wioski Terynyo.

Powr�t od pergaminu do sto�u karczemnego