Bractwo Wiruj�cego Miecza

"�zy Ditri" to drugie z kolei opowiadanie traktuj�ce o cz�onkach nadzwyczajnego zrzeszenia szermierzy. Poznajemy tu drug� z cz�onki� p�niejszego bractwa, Alvann� Sarmilorn zwan� "Trzpiotk�", przyjaci�k� Ditri. �ycz� przyjemnej lektury.

�zy Ditri

Ostatnie kropelki deszczu opad�y na po�yskuj�ce w zachodz�cym s�o�cu dachy wie� oraz bogatych dom�w kupieckich i szlacheckich. Ich b��kitne lub zielone dach�wki, teraz srebrzy�cie czerwone, prze�ciga�y si� w rozmaito�ci kszta�t�w i form na�laduj�cych skrzyd�a ptak�w, korony drzew czy po prostu zwyk�e kamienie.
Ch�odny wietrzyk unosi� orze�wiaj�cy zapach mokrej zieleni znad pobliskich g�r wprost do kolorowego miasta pe�nego pa�ac�w, rezydencji, uniwersytet�w i ogrod�w. Ogrod�w tak wielkich i wspania�ych, �e a� legendarnych. To tu znajduj� si� najpi�kniejsze parki na Airze, tu �ci�gaj� ludzie i elfy aby ujrze� nadzwyczajn� kompozycj� ludzkiego miasta i natury dzikiej, nieposkromionej, a zarazem wielce przyjaznej nawet dla zwyk�ego cz�owieka. Zielone aleje nazywane "�cie�kami Nimf" wiod�y przez ogrody, zagony i polany przeprowadzaj�c przechodnia pradawnymi ost�pami t�tni�cymi tajemniczym i mistycznym tchnieniem, kt�re mog�y wyczu� tylko najbardziej wra�liwe i otwarte na �wiat osoby o duszach tak czystych jak kropla porannej rosy na polanie w Feariletornie, mitycznym lesie elf�w p�nocy.
Nad wodami stawu wkomponowanego w park unosi�y si� delikatne opary mgie�ki daj�ce wra�enie jeszcze wi�kszej tajemniczo�ci i niewyobra�alnego pi�kna natury. To tajemne jeziorko by�o jej ulubionym miejscem, jej oaz� spokoju w s�odkiej samotno�ci, kt�r� tak cz�sto przedk�ada�a ponad towarzystwo ludzi, elf�w czy jakiejkolwiek innej nacji. Ditri dotkliwie odczuwa�a swoj� samotno��. Przez lata nauczy�a si� z ni� �y�, potrafi�a nawet pogodzi� si� z ni�, nie mia�a du�ego wyboru. Okrutny los jaki j� spotka� zabra� wszelkie mo�liwo�ci, wszystkie nadzieje i przyja�nie, zd�awi� pi�kne uczucia przygotowuj�c grunt pod te z�e, a raczej... spaczone. Ditri nie u�ala�a si� nad sob�, by�a silna, a przynajmniej tak o sobie my�la�a. Wierzy�a w swoj� moc tak dalece, �e wielokrotnie wpada�a w sid�a tej nie do ko�ca s�usznej wiary.
Teraz gdy spogl�da�a na srebrz�ce si� w oparach mg�y wody jeziorka czu�a niewyobra�alny b�l trawi�cy jej dusz�. Patrzy�a na wod�, widzia�a jednak tylko ogie�. Odetchn�a ci�ko rze�kim powietrzem, a jej drobne piersi unios�y si� s�abo jakby przyt�oczone wielotonowym g�azem. Nie czu�a �wie�ego powietrza, tylko smr�d dymu i palonego mi�sa.
Twarz dziewczyny owia� ch�odny wiaterek powoduj�c g�si� sk�rk�, nie czu�a tego, tylko ci�kie razy, gwa�towne szarpni�cia i b�l pal�cy, ot�piaj�cy.
Gdzie� na stawie zakrzycza�a kaczka poganiaj�c ha�a�liwe piskl�tka aby pod��y�y za ni� w stron� trzciny. Ditri s�ysza�a tylko dziewcz�cy krzyk i odg�os targanej tkaniny jej ubrania, potem wrzask wydobywaj�cy si� z jej w�asnego gard�a podra�nionego odorem spalenizny i krzykiem. S�ysza�a te� przera�liwy protest swojej duszy rozrywanej na dwoje, jej duma, godno�� i poczucie w�asnej warto�ci by�y niszczone, rozdzierane i rozrzucane po ca�ym ogromnym �wiecie pe�nym cierpienia i rozpaczy. Fale protestu zepchn�y j� na skraj �wiadomo�ci, gdzie nie by�o ju� nic, tylko bierno��, ot�pienie i �al.
P�elfka wzdrygn�a si� odczuwaj�c coraz dotkliwiej ch��d biegn�cy od strony wody. Bodziec ten tylko spot�gowa� przera�aj�ce zimno wdzieraj�ce si� do jej �wiadomo�ci. Owin�a si� szczelniej ciemnozielonym p�aszczem i zacz�a i�� wzd�u� wybrze�a us�anego piaskiem, ma�ymi kamyczkami i niewysok� traw� pokryt� kropelkami deszcz�wki.
S�o�ce powoli zachodzi�o czerwieni�c widnokr�g. Ditri patrzy�a jeszcze przez chwil� na wielobarwne zorze i si�gn�a do pasa po niezawodnie tkwi�cy tam w prze�licznej pochwie miecz. Stal b�ysn�a wychwytuj�c ostatki �wiat�a rzucanego przez zachodz�c� gwiazd� i zawy�a wykonuj�c kilka obrot�w ponad g�ow� dziewczyny. Potem opad�a prawie dotykaj�c ziemi i wzbi�a si� m�ynkuj�c, wykonuj�c ci�cia, precyzyjne pchni�cia i nast�puj�ce po sobie parady zgrywaj�ce si� z ta�cz�cym cia�em Ditri. Harmonijne ruchy idealnie zgrane z oddechem, g��bokim i spokojnym kierowa�y miecz tam gdzie nale�a�o lub bardziej tam gdzie chcia�a dzier�ycielka. W chwil� p�niej wok� dziewczyny wirowa�a srebrz�ca si� w �wietle wschodz�cego miesi�ca bariera ze stali, elfiej stali twardszej ni� diament, wytrzymalszej ni� tytan i pi�kniejszej ni� brylant najdoskonalszego szlifu.
Zimno powolutku ust�powa�o z jej umys�u i cia�a, czu�a spok�j, ukojenie, moc potrzebn� do przezwyci�enia nadchodz�cej fali rozpaczy. Za�amanie si� zbli�a�o, mroczna cz�� przesz�o�ci Ditri powraca�a w postaci ostrzy wymierzonych w ni� mieczy.
Uderzy�y rozbijaj�c si� o srebrn� tarcz� krzesz�c strumienie iskier. O�lepiaj�cy b�ysk, szcz�k or�a, rozmazane ruchy i mgliste ci�cia. P�elfka walczy�a z ca�ego serca z tym potwornym fatum, maj�cym wiele ramion si�gaj�cych w r�ne punkty jej ja�ni. Rozdawa�a ci�cia precyzyjnie i z dyscyplin�, kt�ra jednak �ama�a si� pod psychicznym naporem. Wr�g nie dawa� si� dosi�gn��, nic go nie rani�o. Rozpacz bra�a g�r�.
Po jasnych policzkach Ditri zaczyna�y p�yn�� �zy. Nie przerywa�a jednak walki trzymaj�c na ostrzu miecza to co atakowa�o jej wn�trze.
- Nie pokonasz mnie - szepta�a przez zaci�ni�te usta - jestem silna!
Szkl�ce si� oczy i dr��cy podbr�dek zdawa� si� przeczy� tej deklaracji, dziewczyna stara�a si� nie zwraca� na to uwagi, dalej wywija�a mieczem.
Do jej sztuki wdar� si� chaos, ataki by�y coraz bardziej niezdarne, a parady dziurawe. Ostrze wroga przedar�o si�, a z ust Ditri doby� si� p�aczliwy krzyk echem rozniesiony po opustosza�ym i ju� ciemnym parku.

* * *

- Po�� si� tutaj.
- Zwariowa�e�? Nie, trawa jest mokra, roz�� p�aszcz Mooshe, o tak teraz mog� skorzysta�.
- Alvi?
- Co!
- Nie drap mnie tak.
- Wybacz, tego twojego �achu nie da si� zdj��.
- Mm, smakujesz jak r�yczka!
- Nie gadaj tyle, ca�uj...
- Alvi?
- Czego ty jeszcze chcesz?
- Dlaczego ten ciemny park, a nie m�j suchy i wygodny pok�j?
- Bo tak jest... au�!
- Co si� sta�o?
- Nic, zahaczy�am o r�koje�� twojego miecza.
- Ten miecz ma szcz�cie!
- I ty zaraz b�dziesz mia�... to... szcz�cie... Och! �ci�gaj spodnie!
- Cholerny guziczek!
- Nie chrza�! Nie widzisz, �e stygn�!

* * *

- Och! - j�kn�a Alvanna i wyci�gn�a si� na wilgotnym ju� p�aszczu ukazuj�c w ca�ej okaza�o�ci swoje piersi b�yszcz�ce od potu w �wietle ksi�yca. Zaraz potem wspi�a si� na oddychaj�cego ci�ko partnera, poca�owa�a go czule i spojrza�a mu w oczy.
- No i co Mooshe? M�wi�am, �e b�dziesz ledwo �y�?
Mooshe Vegene nic nie powiedzia�, obi�� j� tylko i przewr�ci� na plecy g�adz�c jej wilgotn� sk�r� ramion, tali i bioder.
- Nie powiedzia�em jeszcze ostatniego s�owa - szepn�� z dum� i pog�adzi� ustami szpiczaste ucho Alvanny, kt�ra chichocz�c oplot�a go z wpraw� zgrabnymi nogami. Z romantycznego nastroju ca�kowicie wytr�ci� ich cichy i �a�osny krzyk dobiegaj�cy z okolicy jeziorka. Alvanna wyczo�ga�a si� spod zdezorientowanego Mooshe'go i zacz�a nas�uchiwa�. Jej czu�e uszy wy�apa�y z szumu drzew ledwie s�yszalny i przyt�umiony szloch.
- Cos si� sta�o? - zapyta� ze zdziwieniem m�czyzna obejmuj�c elfk� i ca�uj�c j� w �ab�dzi� szyj�. Alvanna wsta�a odtr�caj�c partnera i zwr�ci�a si� w stron� sk�d dobiega�y niepokoj�ce d�wi�ki. Jej doskona�e cia�o zal�ni�o w romantycznym, srebrnym �wietle, przy�pieszaj�c oddech i bicie serca Mooshe'go, a d�ugie ciemne w�osy opada�y w nie�adzie na delikatne ramiona, co jaki� czas roztr�cane podmuchem wiatru pragn�cego ich dotkn��, poca�owa�.
Mooshe przygl�da� si� jak zauroczony tej pi�knej istocie, przeklinaj�c w duchu to co przeszkodzi�o im w takim momencie.
Alvanna wci�gn�a szybko wykonane z mi�kkiej sk�ry spodnie, buty i za�o�y�a bia�� koszul� przyklejaj�c� si� do wilgotnego cia�a tu i �wdzie. Zaraz potem zapi�a z�ocony pas z dumnie zwisaj�cymi ze� dwoma szablami w wykonanych wedle elfickich wzor�w pochwach i okry�a si� swoim ciemnoniebieskim p�aszczem. Mooshe obserwowa� te czynno�ci z rozkosz�, nie ruszaj�c si� z miejsca. Jego oczy poch�ania�y ka�dy jej ruch, a my�li ociera�y si� o ka�dy cal jej cia�a.
- Ubieraj si� - powiedzia�a szybko elfka i ruszy�a w stron� jeziorka, zbli�aj�c si� do zagradzaj�cych jej drog� krzew�w i drzew.
- Co si� sta�o Alvi? Kiedy si� znowu spotkamy?
- Ubieraj si� i chod�! - i ju� jej nie by�o. Znikn�a w �r�d drzew jak mg�a.
M�czyzna wpatrywa� si� jeszcze przez chwil� w ciemno��, w kt�rej rozmy�a si� Alvanna, po czym westchn�� ci�ko nie mog�c nic wypatrzy�.
- Ta babka ma nie po kolei w g�owie - szepn�� i zacz�� rozgl�da� si� za spodniami - najpierw ten mokry las, teraz zachcia�o jej si� w nocy po nim biega�, a na dodatek ka�e mi robi� to samo! Elfy s� skrzywione! Z tego zwi�zku chyba nic nie b�dzie.

* * *

Pozosta�a ju� tylko otch�a�, Ditri przesta�a walczy�. Zniech�cenie j� do�cign�o, a ot�pienie nasila�o si�. Spojrza�a w stron� jeziorka, miecz wysun�� jej si� z r�ki wpadaj�c w piasek i ma�e kamyczki. Dziewczyna spojrza�a na le��c� kling�, schyli�a si� pochlipuj�c i dr��cymi r�kami si�gn�a po kusz�c� stal. R�kawy jej sukiennego kubraczka podci�gn�y si� ukazuj�c delikatne nadgarstki i ledwo widoczne na jasnej sk�rze �y�ki. P�elfka jeszcze raz spojrza�a na b�yszcz�ce ostrze, tak ostre, tak pi�kne. W ko�cu zdecydowana wyci�gn�a d�o� w stron� r�koje�ci i unios�a rzucaj�cy m�tne refleksy brzeszczot. Zn�w si� zachwia�a niepewna tego czego pragnie, jednak�e uzbrojona w rani�ce pazury �apa rozpaczy dar�a dusz� i zmusza�a do... Czego?
Ditri przymkn�a oczy wyciskaj�c �zy p�yn�ce str�k� po policzkach.
Poczu�a d�o� rozrywaj�c� jej ubranie. Gwa�townie otwieraj�c oczy krzykn�a z przera�eniem staj�c w gotowo�ci z mieczem przygotowanym do �miertelnego ci�cia.
Nie by�o nikogo, tylko mrok nocy i g�uche zawodzenie sowy. Nagle poczu�a si� strasznie, jakby kto� wpatrywa� si� jej w plecy, to wierc�ce uczucie na dnie �o��dka... Strach? Zacz�o si� nasila�. Dziewczyna przygryz�a doln� warg� i jednym mglistym ruchem obr�ci�a si� o sto osiemdziesi�t stopni, miecz zatoczy� �uk.
Zobaczy�a j�, m�tn� zjaw� podp�ywaj�c� kilka cali ponad wod�. Co ona robi? Co to?
Wyci�ga r�ce, z jej ust doby�a si� para, lodowaty oddech, oddech �mierci, grobu i zapomnienia.
Nie, ja nie zapomn�! Nigdy nie zapomn�, ale nie b�d� cierpia�a a� do �mierci!
Zjawa podp�yn�a bli�ej, jej bia�awa, p�prze�roczysta posta� nabra�a ostro�ci, i Ditri j� pozna�a.
Mamo?
Nie to nie matka to potw�r, to ogie�, b�l, �mier� straszna! Obce d�onie, drapi�ce, wdzieraj�ce si� w najskrytsze miejsca jej umys�u duszy i cia�a, to boli! Nie, prosz�, zostawcie mnie, nie dotykajcie!
Nieeeee!
Kolejne r�ce odwracaj�ce j� do siebie i g�os, znajomy g�os. G�os matki.
Nie, ale znajomy spokojny pe�en wsp�czucia i troski, Alvanna. To kochana Alvanna tu jest, ona ich odgoni, zabije, pom�ci moj� krzywd�, pomo�e.
G�os zbli�a si� jakby przebijaj�c przez �cian� do wn�trza Ditri. Dziewczyna stara�a si� mu pom�c, wierci�, kopa�, przebija� t� �cian�, kt�ra dzieli�a j� od ukochanej przyjaci�ki z trudnych chwil.
- Ditri s�yszysz mnie? Ditri, ocknij si�! - rozbrzmia� czysty wsp�czuj�cy g�os - Ditri!
P�elfka spojrza�a nieprzytomnie na Alvann� i pr�bowa�a wydoby� g�os z zaci�ni�tej krtani. Z jej ust wyszy�y jednak tylko j�ki i pochlipywania. Alvanna obj�a Ditri i zacz�a szepta� uspokajaj�ce s�owa, tak dobrze przez ni� znane z dawnych czas�w, smutnych i trudnych do zagrzebania w pami�ci. Gdy dziewczyna opanowa�a si� na tyle by m�c m�wi� Elfka zapyta�a:
- Co si� sta�o moja droga? Co tu robisz kochanie, przecie� mia�a� by� w Damdili?
Ditri milcza�a z zaci�ni�tymi wargami, wpatruj�c si� t�po w pi�kne oczy Alvanny.
- Ditri, prosz� powiedz co�!
- Nigdy nie zapomn�... b�d� cierpia�a a� do �mierci.
- Co m�wisz?
P�elfka zn�w za�ka�a cicho przytulaj�c si� do wilgotnej jeszcze koszuli przyjaci�ki.
- Powiedz! Przecie� tak ci nie pomog�, we� si� w gar��!
- Zapomnienie Alvanno! Tylko tego pragn�.
- Chcesz zapomnie�... tamto?
- Nie mog� zapomnie�! Dobrze o tym wiesz! - krzykn�a dziewczyna i spojrza�a na Alvann� - Dw�ch jeszcze �yje!
Elfka milcza�a czekaj�c na dalsze s�owa. Nie wiedzia�a nawet dok�adnie przez co cierpi, Ditri nigdy nie m�wi�a o tamtych zdarzeniach unikaj�c ich jak ognia, cho� w jej oczach p�on�� ogie� gdy pr�bowa�a wypytywa�.
- Dop�ki oni �yj�, ja nie zapomn�, nie zapomn�! Dniem i noc� b�d� szuka�, a� znajd�, znajd� ka�dego i za... zabi... zapomn�!
Nasta�a chwila milczenia, przerywana tylko przez trzepot skrzyde� sowy i graniem �wierszcza.
- Ditri, nasta� chyba odpowiedni czas...
- Na co!
- Ditri, powiedz mi co tam si� wydarzy�o. Prosz� ci�, przecie� wiesz, �e mo�esz na mnie liczy�,
- Na nikogo nie mog� liczy�!
- Przyjaci�ko, czy kiedy� ci� zawiod�am?! - zapyta�a z wyrzutem Alvanna, na ostatnim s�owie jej g�os za�ama� si�.
Ditri milcza�a przez chwil� ugodzona tym oskar�eniem. R�ce dr�a�y z przej�cia, a j�zyk si� pl�ta�, zdo�a�a jednak wyj�ka�:
- Prze... przepraszam.
- Nie przepraszaj - Alvanna zn�w j� obj�a - po prostu powiedz. Zbyt d�ugo trzymasz to w sobie powiedz, a spr�buj� ci pom�c. Je�li tylko zdo�am.
- Nie zdo�asz, nie mog�a� wtedy nie zdo�asz teraz...
Do przyjaci�ek podszed� Mooshe zdziwiony tym widokiem. Twarda Alvanna, nieposkromiona i trzpiotowata wojowniczka tuli do piersi jakie� dziecko.
Gdy podszed� bli�ej zmieni� zdanie, co do dziecka.
S�ysz�c jego kroki Ditri wzdrygn�a si� i wsta�a z kl�czek staj�c naprzeciw nowego wroga. Jej r�ka instynktownie pomkn�a do pasa. Miecza jednak tam nie by�o.
- Spokojnie nie chcia�em ci� przestraszy�, Alvanna?
- Odejd� Mooshe, zostaw nas.
- Ale...
- Dzisiaj ju� za du�o prosz�, jednak mimo wszystko poprosz� jeszcze raz, odejd�!
Vegene nie spiera� si� wiedzia�, �e gdy "trzpiotka" prosi, to nie jest dobrze odmawia�. Rzuci� jeszcze ciekawe spojrzenie na nastroszon� Ditri i ruszy� w stron� drogi wyprowadzaj�cej z parku. Zaciekawi�a go ta dziwna elfka, ma�a, bezbronna... niebezpiecznie bezbronna.
Gdy dotar� do pobliskiej k�py krzew�w skr�ci� i da� w nie nura.
By� mo�e czego� si� dowiem.
Ditri usiad�a obok Alvanny, na wi�kszym kamieniu. Siedzia�a w ciszy kilka minut po czym zacz�a:
- Wiesz, �e mieszka�am niedaleko Nidiadrii?
Alvanna skin�a lekko g�ow�.
- By�o nied�ugo po wojnie, chyba jakie� dwa miesi�ce. Niestety nienawi�ci zrodzonej przez dziesi�tki, a nawet setki lat walki ludzi i elf�w nie wyma�� dwa miesi�ce - zamy�li�a si�.
S�uchaczka czeka�a cierpliwie wiedz�c ile b�lu sprawi tej biednej dziewczynie powr�cenie to tamtych dni.
- Mieszka�am w pi�knym domu otoczonym choinkami i pn�czem, nie pami�tam jakimi...

* * *

Zaszumia�y wi�zy otaczaj�ce niedu�y dworek stoj�cy na polance tu� przy lesie. Promienie s�o�ca odbija�y si� od czystych okien wychodz�cych na zielony zagajnik. �ciany domu poro�ni�te bluszczem zlewa�y si� z otoczeniem, a dach, po�yskuj�cy porann� ros� sprawia� wra�enie trawiastego pola. Przy niedu�ej szopie sta� ubrany w roboczy fartuch starszy m�czyzna przytwierdzaj�cy ko�o do lekkiego powoziku.
Z wn�trza domu wybieg�a po�piesznie dziewczyna wieku mo�e pi�tnastu lat, ubrana w cienki kubraczek i mi�kkie sk�rzane spodnie do konnej jazdy. Stan�a przy pracuj�cym s�u��cym i za�mia�a si� z rado�ci� w g�osie zaczesuj�c kosmyk w�os�w za lekko szpiczaste ucho. M�czyzna wzdrygn�� si� i spojrza� za siebie.
- Ditri, ile razy ci m�wi�em, �eby� si� tak za mn� nie skrada�a!
- Ale� wujku, ja tylko podesz�am - u�miechn�a si� p�elfka i zarzuci�a mu r�ce na szyj� - moja kareta ju� gotowa?
- Gdyby� tak szale�czo nie je�dzi�a, o�ka by nie p�k�a.
- Szale�czo, wujku za kogo ty mnie masz? - zapyta�a z udawan� obraz�.
Wujek odkaszln��.
- Wybacz pani, za chwil� karoca b�dzie gotowa.
Ditri podesz�a szybko do powoziku, i przyjrza�a si� dok�adnie miejscu gdzie jeszcze wczoraj Akir wyry� no�em serduszko z zapisem D+A. Teraz nie by�o tam nic.
- Wujaszku?
- Co skarbie?
- Co si� sta�o z tym rysunkiem?
- Rysunkiem? - zapyta� m�czyzna i wyjrza� zza oparcia - A, tym. Zamalowa�em, gdyby pan Dortan to zobaczy� potr�ci� by mi za to z pensji.
Ditri j�kn�a cicho.
- I co ja teraz powiem Akirowi - szepn�a.
- Co? - mrukn�� wujaszek si�uj�c si� z ko�em.
- Nic, nic.
Z domu wysz�a s�u��ca z p�aszczem dziewczyny.
- Panienko Denitari, panienko! Zapomnia�a panienka p�aszczyka.
P�elfka podbieg�a niezadowolona do s�u�ki.
- Anno, przecie� m�wi�am ci, �eby� nie m�wi�a na mnie Denitari, nie lubi� tego. Po prostu Ditri. D I T R I, Rozumiesz?
- Ale� panienko Denitari!
Dziewczyna zabra�a z r�k Anny p�aszczyk, podarunek od matki, i zn�w podesz�a do wujaszka. Przygl�da�a si� przez chwil� jego pracy, a gdy ko�o znalaz�o si� na miejscu podskoczy�a rado�nie zagl�daj�c do otwartej nieopodal stajni. Zerwa�a si� b�yskawicznie i wbieg�a do wn�trza, podchodz�c do Gromu, jej ulubionego konia. Czarny Grom, zar�a� na widok pani i wyci�gn�� w jej stron� �eb, prychaj�c z rado�ci.
Ditri wyprowadzi�a rumaka i przy pomocy wujaszka zaprz�gli go do doro�ki. Grom r�a� rw�c si� do gonitwy na jak� pozwala�a mu p�elfka. Wyrwa�a szybko wodze z r�k s�u��cego i wsiad�a do gotowego ju� powoziku. Strzeli�a ma�ym bacikiem i ruszy�a.
Dziewczyna oddycha�a g��boko z rado�ci� wci�gaj�c �wie�e powietrze. U�miecha�a si� na widok ka�dego ptaka, wiewi�rki czy przechodnia id�cego traktem w stron� miasteczka Nidiadria. Gdy odjecha�a troch� dalej od domu, za nast�pnym zakr�tem pop�dzi�a konia do p�du.
- No dalej Grom! P�d�, p�d� jak lubisz!
Ogier nie oci�ga� si�. Szarpn�� do przodu tak szybko, �e o ma�y w�os Ditri nie spad�a pod ko�a.
- Tak! Jeeeeeaaaa!
Jecha�a szale�czo a wiatr wy� jej w uszach. Wolno��, nareszcie wolno��! Strzeli�a jeszcze z bacika ponad grzbietem konia, a ten - co zdawa�oby si� niemo�liwe - przy�pieszy�, oraj�c kopytami wilgotn� ziemi� drogi. Obrazy okolicy mija�y jej gwa�townie przed oczyma znikaj�c za ty�em powozu. Listwy wozu trzeszcza�y i skrzypia�y. Ditri nic sobie z tego nie robi�c, pop�dza�a konia i krzycza�a rado�nie cho� p�d powietrza prawie nie pozwala� s�owom wyj�� jej z ust.
Jak codziennie przemkn�a obok budki mytnika, kt�ry pokiwa� tylko ze zw�tpieniem g�ow� i usiad� na wygodnym fotelu wystawionym w stron� s�o�ca.
Ditri wpad�a na dziedziniec miasteczka i wyhamowa�a Groma. Kilku przechodni, kt�rzy musieli odskoczy� jej z drogi popatrza�o si� na ni� ze z�o�ci� i pogrozi�o zaci�ni�tymi pi�ciami. P�elfka nic sobie z tego nie robi�c ruszy�a, tym razem wolniej, drog� pomi�dzy t�ocz�cymi si� lud�mi. Gdy trzeba by�o przy�piesza�a rozp�dzaj�c tarasuj�c� jej drog� grupk� wie�niak�w, czasami naje�d�a�a na ka�u�� mocz�c �ebraka a� podjecha�a pod m�yn gdzie czekali przyjaciele i Akir, ju� z oddali machaj�cy jej r�k�.
- Ditri co tak d�ugo? - zapyta� Akir gdy przystan�a.
- Jecha�am najszybciej jak mog�am - odpowiedzia�a udaj�c obra�on�.
- W to nie w�tpi� - doda� z u�miechem Mirick, m�odszy o dwa lata brat Akira.
P�elfka podesz�a do Akira, a ten poca�owa� j� w czo�o. Bardzo to lubi�a, zawsze z niecierpliwo�ci� oczekiwa�a tej chwili spotkania aby m�c cieszy� si� tym przyjacielskim poca�unkiem.
Akir by� przystojnym, oko�o dziewi�tnastoletnim ch�opakiem, zawsze chodzi� czysto ubrany z mieczem przy boku, kt�ry dosta� od ojca na szesnaste urodziny. By� spokojny, uprzejmy i nienatr�tny, za co bardzo ceni�a go Ditri i inni przyjaciele. Wyra�nie podkochiwa� si� w m�odej Ditri i stara� si� to okazywa�. P�elfka jednak traktowa�a go ca�kowicie po przyjacielsku, tylko po przyjacielsku co mu nie wystarcza�o. By� jednak nienatr�tny, tak my�la�a Ditri.
Ostatnimi czasy Akir bardzo cz�sto znika� na jaki� czas. Czasem by� to jeden dzie�, czasem dwa. T�umaczy� si� ojcu, Ditri i przyjacio�om, �e ma wa�ne sprawy i musi pomaga� znajomemu z s�siedniej osady. Przez jaki� czas nie wzbudza�o to podejrze�, cho� dziewczyna zauwa�y�a pewien ch��d z jakim ostatnio j� traktowa�. T�umaczy�a to jednak sobie, �e ma problemy i jest po prostu zmartwiony.
Dzisiaj Akir by� nadzwyczaj weso�y i zadowolony.
- Mirick m�g�by� zostawi� mas samych? - zapyta� cicho swojego braciszka, kt�ry z oci�ganiem odszed�.
- Co si� sta�o dlaczego chcesz by� ze mn� sam, co? - u�miechn�a si� s�odko Ditri.
- Chc� ci co� powiedzie�, albo pokaza�.
- Taaak? A co?
- Chod�my przej�� si� do lasu, dobrze?
- No pewnie.
Szli tak w milczeniu, Ditri czekaj�c a� Akir wreszcie powie co chcia�, a Akir czeka� na w�a�ciw� okazj�. Gdy weszli w zacieniony lasek, m�czyzna przystan�� i spojrza� w rozgwie�d�one oczy p�elfki.
- Wiesz, �e jeste� pi�kna?
Ditri speszy�a si�, jeszcze �aden m�czyzna tak do niej nie m�wi�. Akir podsun�� si� bli�ej. Przeczesa� r�k� jej kasztanowe w�osy i delikatnie pog�adzi� policzek. Ditri zadr�a�a. Nie czu�a strachu tylko takie dziwne... uczucie, nie potrafi�a go nazwa�.
Akir schyli� si� i poca�owa� j� w ma�e usta. Dziewczyna nie�mia�o odda�a poca�unek i z zapytaniem spojrza�a na przyjaciela. M�odzieniec odebra� to jako zach�t� i z�o�y� kolejny poca�unek na mi�kkie wargi p�elfki. Ditri przymkn�a oczy i odda�a si� temu nieznanemu wierc�cemu uczuciu, kt�re zaczyna�o j� przepe�nia�, temu niepokojowi i dziwnemu oczekiwaniu, nie wiedzia�a tylko czego. Poczu�a ciep�y oddech i dotyk ust na szyi, r�k na ramionach, nawet nie spostrzeg�a si� gdy jego r�ka spocz�a na jej ma�ej dziewcz�cej piersi.
Poczu�a strach i odskoczy�a szybko okrywaj�c si� rozche�stanym ubraniem.
- Co si� sta�o Ditri?
P�elfka milcza�a oddychaj�c ci�ko, nie wiedzia�a co o tym wszystkim my�le�, zreszt� ma�o co teraz wiedzia�a. Akir zniecierpliwiony podszed� i z�apa� j� za ramiona.
- Ditri, co si� sta�o?
- Zostaw mnie, ja... ja nie chc�. Teraz nie... nie chc� - wyj�ka�a dziewczyna pochylaj�c g�ow�.
- Co? Nie lubisz mnie? - spyta� z nut� ostrego zawodu.
- Lubi�, ale nie jestem jeszcze gotowa.
- Gotowa? Przesta� g�upio gada� - rzek� podniesionym g�osem i zacz�� ponownie rozpl�tywa� wi�zania kubraczka Ditri. Dziewczyna wyszarpn�a si� z jego u�cisku i cofn�a o krok.
- Przesta�, Akir!
- Chcesz ze mnie zadrwi�, tak?
P�elfka nie mia�a poj�cia o czym on m�wi.
- Chcesz aby reszta si� ze mnie �mia�a? - krzykn��, a Ditri zl�k�a si�, jeszcze nie widzia�a Akira tak z�ego.
Co si� z nim sta�o, dlaczego on tego ode mnie chce?
Akir doskoczy� szybko do dr��cej Ditri i szarpn�� gwa�townie za jej ubranie. Dziewczyna krzykn�a i uderzy�a go w twarz. To tylko podnieci�o jego furi� i nada�o si�y jego ruchom. P�elfka stara�a si� wyrwa�, szarpa�a bi�a pi�ciami, a� w ko�cu kopn�a natr�ta w krocze, ten j�kn�� i skuli� si�. Ditri ruszy�a p�dem przed siebie w stron� miasteczka. Z jej oczu pop�yn�y �zy, a z piersi dobywa� si� szloch. Okry�a si� starganym kubrakiem i biegiem wskoczy�a do powoziku. Obejrza�a si� za siebie czy czasem Akir jej nie �ciga poczym pop�dzi�a konie w drog� powrotn� do domu.
Dzie� nie by� ju� taki pi�kny i przyjemny. Czu�a si� �le, nie wiedzia�a czy zrobi�a dobrze uciekaj�c ba�a si�, �e skrzywdzi�a Akira, z drugiej za� strony nie chcia�a zrobi� tego czego oczekiwa� od niej. Stara�a si� doj�� do �adu z uczuciami, nie by�a pewna czy chce wraca� teraz do domu.
Zatrzyma�a konia przy niedu�ej polance i wysiad�a z powozu. Przetar�a mokre od �ez oczy i ws�ucha�a si� w uspokajaj�cy szum li�ci z pobliskiego lasu. Oddycha�a rytmicznie i g��boko koj�c nerwy. Dr��cymi r�koma uporz�dkowa�a rozwiane w�osy i usiad�a na trawie. Ca�y czas czu�a natr�tny dotyk, urojone niebezpiecze�stwo, kt�re wydawa�oby si�, �e za�egna�a. Ba�a si� teraz samej my�li o Akirze, mia�a nawet ochot� wr�ci� i przeprosi� go za to, �e go skrzywdzi�a, ale zaraz stawa� jej przed oczyma obraz rozw�cieczonego Akira zrywaj�cego z niej ubranie, by�a to dla niej nieprzyjemna wizja.
Godziny mija�y, a Ditri nie rusza�a si� z miejsca. Siedzia�a i rozmy�la�a, dopiero ch�odny wiatr zmusi� j� do podr�y powrotnej. Nie chcia�a wraca�, ba�a si� tego co powie matka. Dosz�a do wniosku, �e nic nie powie o dzisiejszym zaj�ciu.
Grom zachowywa� si� dziwnie, im bli�ej domu tym bardziej by� niespokojny. R�a� bez powodu, trz�s� �bem, przystawa�.
- Co si� sta�o Grom?
Odpowiedzi� by� dym. Pojawi� si� nagle ponad koronami drzew, ciemny i z�owr�bny. Ditri smagn�a konia i pop�dzi�a wzd�u� traktem prosto w stron� dworku. Wjecha�a na polank� i serce jej stan�o. Dach jej domu p�on��, a przy wej�ciu dw�ch m�czyzn w�a�nie wyci�ga�o za w�osy Fanariel, jej matk�. Ditri krzykn�a rozpaczliwie i zeskoczy�a z powozu biegn�c w stron� tragedii. Gdy Fanariel j� zobaczy�a jej oczy rozszerzy�y si� w przera�eniu.
- Neli'ovel, diaermi Ditri, diaermi! - zawo�a�a rozpaczliwie swym perlistym g�osem.
Z wn�trza domu rozleg� si� szcz�k stali i charcz�cy krzyk. Ditri stan�a jak wryta. Przera�enie odebra�o jej mo�liwo�� ucieczki.
- Diaermi Ditri! - krzycza�a Fanariel, a bandyci ok�adali j� pi�ciami i pa�kami. Elfka p�aka�a, przyjmuj�c ka�dy cios z my�l�, aby zostawili jej c�reczk�. B�aga�a prze�ladowc�w widz�c, �e jaki� inny �apie Ditri i wlecze w jej stron�, prosi�a cicho, za cicho. S�ab�a, bola�o j� ca�e cia�o, ka�de miejsce gdzie spad�a okrutna pa�ka.
- Gi� elfia suko!
Ditri szarpa�a si� na wszystkie strony, gryz�a i kopa�a, jednak�e stalowy chwyt draba nie pozwoli� jej si� uwolni�.
- Tato! Ojcze pom� mi, tato! - zawy�a �kaj�c.
Szcz�k or�a zbli�y� si�. Zobaczy�a go, wywijaj�cego mieczem ponad dwoma napastnikami. Odbija� ich ciosy, atakowa� z furi�, z w�ciek�o�ci� tak wielk�, �e powala� przeciwnik�w jednym ciosem. Obst�pili go, spada�y ci�cia, ka�de napotyka�o stal.
- Ojcze! - szepta�a Ditri z rozpacz� - ojcze.
W drzwiach dworku pad�a Anna w zakrwawionej sukni, opad�a na kolana patrz�c t�po na pokryte w�asn� krwi� r�ce.
- Dortan! - zawo�awa ostatkami si� Fanariel. Jeden z prze�ladowc�w kopn�� j� z ca�ej si�y w brzuch, na szpiczast� brod� elfki wyp�yn�a smuga krwi.
Dortan rykn�� w�ciekle i ci�� przez bok bandyty rozpruwaj�c go prawie na p�. Pot�ny miecz cz�owieka pad� z rykiem roz�upuj�c czaszk� nast�pnemu, kt�ry by� martwy jeszcze zanim jego bezw�adne �cierwo uderzy�o o ziemi�. Wojownik ruszy� wywijaj�c brzeszczotem w stron� swej �ony, ukochanej Fanariel.
Ditri dr�twia�y bole�nie wykr�cone do ty�u r�ce. Przez zalane �zami oczy widzia�a ojca przelewaj�cego krew dla swej mi�o�ci, dla swej c�rki i Fanariel.
Trzask kuszy, niewidzialny strzelec chybi� o cal g�ow� Dortana, kt�ry z determinacj� bieg� w stron� �ony.
Trzask, Ditri zawy�a w rozpaczy. Ojciec upad�, a kusznik wychyli� si� z krzak�w.
Akir zabi� mojego tat�!
- Akir! Pom� mi prosz� Akir! - wo�a�a p�elfka a po jej policzkach strumieniem la�y si� �zy.
Patrzy�a z przera�eniem jak jej - jeszcze niedawno - przyjaciel podchodzi� teraz do Fanariel. Okrutnicy trzymaj�cy za szczup�e r�ce elfki podnie�li j� do pozycji kl�cz�cej.
- My�la�a�, �e b�dziesz sobie spokojnie tu �y� gdy twoi plugawi bracia zabijaj� nas na p�nocy? Co zdziro?! - rycza� Akir i uderzy� j� r�k� w twarz. Fanariel j�kn�a.
Ditri b�aga�a go aby przesta�, szlocha�a, obiecywa�a wszystko co tylko mo�e mu da�.
M�czyzna odwr�ci� si� w jej stron� z upiornym u�miechem. P�elfka zadr�a�a na ca�ym ciele, ogarni�ta rozpacz� zacz�a wo�a� w stron� le��cego ojca.
- Tato pom� mamie! Tato wstawaj!
Nieruchome cia�o nie odpowiedzia�o.
Akir z�apa� za srebrzyste w�osy Fanariel i szarpn�� nimi. Elfka wykrzywi�a si� w b�lu. Ch�opak bezdusznie doby� miecza, kt�ry dosta� od ojca.
- Nieeeee!
Cios by� dla Ditri najgorszym prze�yciem, pot�na fala bezradnego protestu przela�a si� przez jej umys�. Zakrzycza�a �ami�cym si� g�osem szarpana nag�ymi spazmami rozpaczy.
Fanariel wpatrywa�a si� trac�cymi blask oczyma w b��kit nieba, lec�cego ptaka i bia�e unosz�ce si� wysoko chmurki.
Jutro chyba b�dzie pada�... szkoda, �e tego nie zobacz�, ale Ditri zobaczy... �egnaj Ditri.
Oczy przesta�y b�yszcze�, stan�y w miejscu, a twarz wyra�a�a spok�j i pi�kno.
�aden ptak nie za�piewa� w tej chwili, �aden podmuch wiatru nie poruszy� ga��zek drzew. Przyroda odda�a cze�� �yciu, kt�re teraz odesz�o na zawsze.
Akir otar� ostrze w b��kitn� sukni� Fanariel, schowa� je i podszed� do dr��cej Ditri. Wyci�gn�� r�k� i poci�gn�� palcami po �ci�gni�tej twarzy dziewczyny.
P�elfka z nienawi�ci� wymieszan� z b�lem w oczach splun�a mu prosto w twarz.
- Morderca! - j�kn�a, zaraz potem dosta�a w twarz.
- Roz��cie j� na ziemi!
Ditri nie wiedzia�a co si� dzieje, oszo�omiona ciosem i pulsuj�cym b�lem nie wiedzia�a kiedy rzucono j� na ziemi� i rozdarto kubrak i koszul�. Czu�a b�l, potworny b�l. Wydawa�o jej si�, �e kto� rozdziera jej dusz�, pali jej godno��. S�ysza�a tylko p�on�cy ogie�, hucz�ce wiry rozpaczy ogarniaj�ce j� zewsz�d wdzieraj�ce si� do jej �wiadomo�ci �cinaj�c j� niczym drwal �cina drzewo. Wn�trze Ditri wy�o w prote�cie, krzycza�o jednak ten krzyk powoli gas� przyt�aczany rezygnacj�, straszn� zimn� rezygnacj� zmra�aj�c� j� do szpiku ko�ci.
Nie widzia�a ju� nic tylko ciemno�� przed sob�, ciemno�� nieprzeniknion�. G�ucho, mroczno, martwo... �mier�?

* * *

Mooshe milcza�. Zaczyna�o mu by� ch�odno w tych krzakach, ale gdy us�ysza� ostatnie s�owa tej dziwnej p�elfki dreszcze przesz�y mu po plecach ch�odniejsze ni� wiatr. Usiad� wygodniej i nas�uchiwa� dalej.

* * *

- Potem zobaczy�am po raz pierwszy ciebie - zako�czy�a Ditri i otar�a �zy p�yn�ce po policzkach.
Alvanna milcza�a pogr��ona w smutku przyjaci�ki.
- Nigdy nie znalaz�am Akira, ale znajd�... znajd� go i zabij�. Zabij� za Fanariel i Dortana.
S�owa te wyrwa�y Alvann� z zadumy.
- Zabijesz? A je�li on ma teraz �on�, dzieci. Dziewczynk� podobn� do ciebie jak� by�a� wtedy.
Ditri milcza�a zaciskaj�c pi�stki.
- Czy my�lisz, �e morderstwo, kt�rego si� dopu�cisz przywr�ci �ycie twoim rodzicom?
- Bronisz go, bronisz ich, jak �miesz! - krzykn�a wstaj�c p�elfka - jak �miesz o tym w og�le m�wi�. Przecie� wiesz co prze�y�am! Wiesz?
- Teraz wiem Ditri.
- Jak mo�esz wi�c tak m�wi�!
Alvanna przyjrza�a si� uwa�nie w�ciek�ej Ditri. Nigdy nie widzia�a jej w takim stanie, zawsze stoicko spokojna, opanowana i dobra p�elfka sta�a si� potworem, przez co? Przez wzmiank� wydarze� sprzed dwunastu lat.
Ale� mocno ci� skrzywdzili Ditri.
Po chwili Alvanna odezwa�a si� spokojnie patrz�c Denitari prosto w oczy:
- Prosz� ci� Ditri, obiecaj mi, �e nie b�dziesz szuka� tych pozosta�ych dw�ch. Dla w�asnego dobra Ditri, zosta� ze mn�. Pomog� ci zaj�� si� czym� innym, musisz o tym zapomnie�, to by�o dawno. Nie mo�esz ca�y czas �y� przesz�o�ci�!
P�elfka spojrza�a z niedowierzaniem na swoj� mentork� i jedyn� przyjaci�k� na tym �wiecie.
- Cho�by �wiat si� zawali�, niebo spad�o na Air, a ja mia�abym zgin��, nie wyrzekn� si� zemsty!
- W takim razie id�, ale wiedz, �e jeste� ju� zgubiona. Przepad�a� Ditri Casirim! To ci� poch�onie i strawi.
Dziewczyna podnios�a miecz i wsun�a go do pochwy ca�y czas wpatruj�c si� w b�yszcz�ce i pe�ne troski oczy Alvanny. Potem odwr�ci�a si� i nie ogl�daj�c si� ju� za siebie pobieg�a w ciemno��, w dal, mroczn� przysz�o��, niepewn� dla nikogo i niczego. Ponad ni� unosi�a si� bia�a zjawa w pow��czystej szacie, sun�c w �lady m�cicielki.
Alvanna przypatrywa�a si� lec�cej postaci z sercem pe�nym l�ku.
- Widmo zemsty Ditri. Miej si� na baczno�ci kochanie - rzek�a p�g�osem w mrok.
Mrok nie odpowiedzia�.

ElfShadow - naczelny pisarz Krainy Yarpenna.

Powr�t od pergaminu do sto�u karczemnego