Stanis│aw Lem
"Czy przyjmiemy technologiΩ ┐ycia"

 

1 áááááááááPowt≤rzΩ to, co napisa│em przed trzydziestu laty w zako±czeniu "Sumy technologicznej": " Z dwudziestu liter aminokwasowych zbudowa│a Natura jΩzyk w stanie czystym, kt≤ry wyra┐a - za nieznacznym przestawieniem sylab nukleotydowych - fagi, wirusy, bakterie, tyranozaury, termity, kolibry, lasy i narody -je£li ma tylko do dyspozycji czas dostateczny. JΩzyk ten, doskonale ateoretyczny, antycypuje nie tylko warunki dna ocean≤w i szczyt≤w g≤rskich, ale kwantowo£µ £wiat│a, termodynamikΩ, elektrochemiΩ, echolokacjΩ, hydrostatykΩ i B≤g wie, co jeszcze, a czego my na razie nie wiemy. Czyni to tylko "praktycznie", poniewa┐ sprawiaj╣c wszystko, niczego nie rozumie; lecz o ile sprawniejsza jest jego bezrozumno£µ od naszej m╣dro£ci. Czyni to zawodnie, jest rozrzutnym szafarzem twierdze± syntetycznych o w│asno£ciach £wiat│a, bo zna jego statystyczn╣ naturΩ i zgodnie z ni╣ w│a£nie dzia│a: nie przywi╣zuje wagi do "twierdze± pojedynczych" - liczy siΩ dla± ca1o£µ miliardoletniej wypowiedzi. Doprawdy, warto nauczyµ siΩ takiego jΩzyka, kt≤ry stwarza filozof≤w, gdy nasz - tylko "filozofie".

 

2 áááááááááNamolnie utwierdza│em w nazwanej ksi╣┐ce - a potem i w innych - zachΩtΩ, nakaz przejΩcia przez cz│owieka tej biotechnologii, kt≤ra i jego samego stworzy1a. Ukazywa│em wy┐szo£µ "sprawczego jΩzyka Przyrody" nad wszelkimi odmianami technologii, jakie£my sami wynaleƒli i po kolei w dziejach cywilizacji uruchomili i wdro┐yli. (Z coraz jawniej fatalnymi skutkami, albowiem nasze technologie daj╣ " rykoszetowe" efekty uboczne, kt≤re podgryzaj╣ tΩ biosferyczn╣ ga│╣ƒ, na kt≤rej ┐ycie prowadzimy). R≤┐nic miΩdzy biotechnologi╣ i nasz╣ technologi╣ (we wszystkich odmianach) jest sporo. Najwa┐niejsza mo┐e sprowadzaµ siΩ do tego, i┐ my dzia│amy z regu│y metod╣ "TOP-DOWN", a biotechnologia metod╣ " BOTTOM-UP ". My mianowicie - to najwyraƒniej widaµ przy produkcji hardware i software komputer≤w-budujemy z pewnych "calizn" materia│owych, a poniewa┐ wiΩksza jest kompresja logicznych jednostek na CHIPIE, sprzyjaj╣ca zwiΩkszeniu chy┐o£ci operacyjnej (i tym samym ca│o£ciowej mocy ob1iczeniowej), tym lepiej wiΩc miniaturyzujemy i mikrominiaturyzujemy CHIPY. Zawsze jednak dzia│amy " z g≤ry" (makroskopowej) w "d≤│" (mikroskopowy), coraz mniejsze rysuj╣c obwody i uk│ady scalone. Nie dochodzimy wci╣┐ do ostatecznego celu, jakim by│oby chwytanie jakow╣£ "pincet╣" (mo┐e chemiczn╣) poszczeg≤lnych moleku│, a┐eby z nich CHIPY czy obwody najmniejsze skonstruowaµ, natomiast ewolucja naturalna dzia│a "odwrotn╣ drog╣", konstruuje bowiem "BOTTOM-UP". Najpierw "uczy│a siΩ", czyli trenowa│a prymitywne jeszcze pierwociny kodu genetycznego poprzez trzy miliardy lat od zakrzepniΩcia ostatniej w≤wczas powierzchni protoplanetarnej Ziemi. I dopiero nadawszy dziΩki trylionom "pr≤b i b│Ωd≤w" wzmo┐on╣ uniwersalno£µ kodowi dziedziczno£ci, wywiod│a z niego proste jeszcze zespo│y kom≤rkowe, potem za£ wiΩksze, zdolne do bytowania replikacyjnego w wodach, na l╣dzie i na koniec w powietrzu.

 

3 áááááááááJe┐eli£cie ju┐ sto razy s│yszeli, pozw≤lcie mi cofn╣µ siΩ jeszcze raz dla umo┐liwienia rozbiegu. Ot≤┐ chodzi o to, ┐e druga r≤wnoleg│a odmienno£µ biotechniki do naszej techniki w tym, ┐e my dzia│amy, u┐ywaj╣c narzΩdzi (kt≤re mog╣ byµ albo kierowane przez cz│owieka, albo -dzi£ - przez automaty jak komputery), czyli zawsze mamy do czynienia z jakim£ rodzajem obrabiarki i jakim£ obrabianym materia│em (we wsze1kiej produkcji, z wyj╣tkiem prostych zapo┐ycze± pradawnych od biologii: to np. produkcja, stosuj╣ca procesy fermentacji sera, win, piwa albo po prostu d│ugotrwa│e zabiegi hodowlane, co nam z jakich£ potomk≤w szakali wywiod│y ogromn╣ gamΩ r≤┐nych ps≤w). Natomiast w biologicznej ewolucji zawsze ┐ycie poczyna siΩ od jednej kom≤rki i z niej ` wyrastaj╣ rozmaitymi szlakami p│odowymi dojrza1e organizmy. I tutaj dopiero pragnΩ wszcz╣µ rozwa┐anie na temat zacytowany we wstΩpie. Czy przejΩcie technologii ┐ycia jest w og≤le mo┐liwe? To, po pierwsze. Po drugie: czy mo┐na, kiedy przeje│oby siΩ tΩ techno1ogiΩ, wykroczyµ z niej dalej: to znaczy z "cisbiologicznej" fazy (CIS - "tutaj") przej£µ do fazy "transbiologicznej", to znaczy ju┐ tam, gdzie tylko metoda pozostanie plagiatem, odbitk╣, inspiracj╣ taktyczn╣, wyuczon╣ na procedurach biologicznych, a zastosowana bΩdzie do jakich£ dzi£ nawet nazwy nie maj╣cych stwor≤w; obiekt≤w, uk│ad≤w, system≤w, kt≤re niejako "dziΩki ╗┐yciu poza ┐yciem½" uruchomimy? By│yby to ju┐ takie "technobionty", o ja- ; kich poprzednio w PC Magazine (ale tylko og≤lnikowo ca│kiem) wspomina│em.

 

4 áááááááááOdpowiedzi na oba pytania powy┐sze udzieliµ nie jest │atwo. Poniewa┐ jednak od czasu, kiedy ten postulat wyartyku│owa│em, minΩ│o trzydzie£ci lat, zakumulowane w nich obszary wiedzy napawaj╣ optymizmem. Nie spodziewa│em siΩ mianowicie, pisz╣c "Summa technologiae", ┐e do┐yjΩ choµ okruchu ziszcze± wyra┐onych w niej zapowiedzi - nadziei. Zarazem okaza│o siΩ jednak, ┐e ju┐ to co ma stanowiµ dla nas wzorzec, w pierwszej fazie jest daleko bardziej skomplikowane ani┐eli siΩ pod≤wczas s╣dzi│o w nauce. Im wiΩksze postΩpy robi biologia molekularna, a szczeg≤lnie genetyka (z narodzonymi w niej niemowlΩcymi zacz╣tkami in┐ynierii genetycznej), tym lepiej orientujemy siΩ, jak niesamowicie, dziwacznie i chcia│oby siΩ rzec - nieludzko (tj. nie w zgodzie z jakimkolwiek typem in┐ynieryjnego i budowlanego my£lenia ludzi) skonstruowany jest i dzia│a kod dziedziczno£ci. Po czΩ£ci wynika to st╣d, ┐e on musia│ "sam siebie skonstruowaµ", poniewa┐ ┐adnego Budowniczego-In┐yniera nad oceanami Praziemi rysuj╣cego plany, nie by│o przecie┐. W efekcie powsta│o to, co jest nie tylko i nie po prostu "piekielnie skomplikowane" ale to, co jest po czΩ£ci przynajmniej "obci╣┐one zbΩdnymi komplikacjami". ZbΩdnymi w tym co najmniej sensie, ┐e kod "wlecze z sob╣" pradawne pierwociny w│asne, niejako szcz╣tki tego, co stanowi│o odpady " pr≤b i b│Ωd≤w", a co by mo┐na by│o wyobraziµ sobie (w straszliwej, naiwnej , symplifikacji) jako, powiedzmy, nowo┐ytny aerodynamiczny elektrow≤z poci╣gu, zdolnego rozwijaµ 400 km/h wyposa┐ony w komin ca│kiem nieu┐yteczny, a pochodz╣cy z epoki parowoz≤w. Albo samonawodz╣c╣ siΩ na cel rakietΩ z zupe│nie zbΩdnym jakim£ "celownikiem" na grzbiecie, te┐ pamiΩtaj╣cym czas, kiedy cz│owiek musia│ celowaµ "osobi£cie". Tym "balastem wleczonym przez kod" jest najpierw rodzaj "nukleotydowego £miecia". Jest to te┐ co£ takiego, czym by│yby - powiedzmy - w ksi╣┐ce siΩ zbyt starannej korekcie poddawanej i mimo to najzupe│niej czytelnej - marginalne kleksy, albo trafiaj╣ce siΩ w poszczeg≤lnych wersach znaki jak ^, /, +, * itd. Czytaµ to by, mo┐na przeskakuj╣c owe niepotrzebne " naddatki", i w ten spos≤b w│a£nie zachowuj╣ siΩ kom≤rkowe systemy "czytnikowe" jak RNA, jak rybosomy itp. Balast jest wleczony nie wiedzieµ od jak dawna, w r≤┐nych ga│Ωziach specjacyjnych drzewa ewolucji, tj. w r≤┐nych gatunkach zwierz╣t jest "powklejana" bardzo niejednakowa ilo£µ takich "£mieci - pasa┐er≤w na gapΩ". To (ale nie tylko to) da│o mi asumpt do uznania kodu za taki wehiku│ przekazu miliardoletniego w bioewolucji, o kt≤ry tej ewolucji idzie, poniewa┐ kolejne organizmy w takim ujΩciu s╣ "tylko" kolejnymi przekaƒnikami, jakby podstacjami, jakby " listonoszami" wiecznie (mimo zmienno£ci) przesy│anego z generacji do generacji nuk1eotydowego kodu. Ale to jest nawias. W dwa lata po tym moim pomy£le opracowa│ go (niezale┐nie ode mnie) biolog angielski DAWKINS ("Thesel≤shgene", "Gen-samolub", to by│a ksi╣┐ka, w kt≤rej siΩ owemu problemowi -"co wa┐niejsze w bioewolucji" po£wiΩci│).

 

5 ááááááááá

 

5 áááááááááKod jest to taki: "podrΩcznik budownictwa", kt≤ry sam siebie odczytuje i wed│ug odczytywanego stopniowo planu sam siebie buduje. Powsta│y r≤┐ne zawile "wyboczenia" tej samosprawczej lektury, np. jako metamorfozy owad≤w w cyklach "jajeczko - larwa - poczwarka - owad doros│y" i podobne: te "labiryntowoslalomowe" ruchy powodowane kodem insekt≤w wynik│y z potrzeby zastosowania wielu manewr≤w dla prze┐ywania gatunk≤w po prostu, a kiedy siΩ jaki£ cykl manewr≤w sprawdzi│, utrwa1ony zosta│ na wiele miliono1eci, por. np. mr≤wki, pszczo│y, osy, ┐uki itd. - owad≤w jest oko│o miliona gatunk≤w). "PodrΩcznik", zwany genomem, spisany jest nukloetydami, "zaledwie czterema literami"; stanowi╣cymi ca│y a1fabet biologicznej techniki. S╣ to zasady kwas≤w nukleinowych, ale w niniejszym szkicu nawet nie zamierzam wej£µ w ich chemiΩ, jak nie trzeba wchodziµ w chemiΩ atrament≤w u┐ywanych w komputerowych drukarkach. Wa┐ne jest to, ┐e genom zbudowany z tych czterech "liter" tak siΩ sk│ada, i┐ mamy w nim dwa kody: jest to kod z│o┐ony z gen≤w strukturalnych, sprawiaj╣cych dziΩki "t│umaczeniu" powstawanie okre£lonych bia│ek, oraz kod typograficzny, kt≤ry dzia│a po to, a┐eby geny strukturalne by│y od siebie pooddzielane jakby "znakami przystankowymi" ( jak w druku dzia│azesp≤│, - i tak dalej).

 

6 áááááááááNa pytaniodpowiedƒ e, po kiego licha w magazynie po£wiΩconym komputerom, pisze siΩ o kodzie genetycznym, brzmi: poniewa┐ w informatyce mamy urz╣dzenia s│u┐╣ce przetwarzaniu danych, czyli urz╣dzenia przekszta│caj╣ce i przerabiaj╣ce informacjΩ wprowadzan╣ w informacjΩ wyprowadzan╣, przetwornikami za£ mog╣ byµ zupe│nie inne obiekty, od lamp katodowych przez p≤│przewodniki do agregat≤w molekularnych. Zawsze jednak wprowadzamy informacjΩ i uzyskujemy informacjΩ (czyli ona "wchodzi" przez jaki£ "input" i "wychodzi" przez jaki£ "output"). Natomiast informacja jest 'w biologii umieszczana na takich no£nikach, kt≤re tΩ informacjΩ przerabiaj╣ w co£, co jest organizmem, np. palmy, s│onia albo cioci Frani. Samosprawczo£µ, w kt≤rej ju┐ jest zawarta przysz│a samoreproduktywno£µ (palma dziΩki kokosom, s│o± dziΩki s│onicy i s│oni╣tkom, ciocia dziΩki wujkowi, w dziatkach bΩd╣ siΩ "replikowaµ") wymaga, ze wzglΩdu na warunki w│asnego powstania i trwania w miliardach lat, tak bardzo zawi│ej budowy, jak╣ poma│u mo┐emy rozpoznawaµ, oraz system≤w t│umacz╣cych genom na pochodne bia│ka, enzymy, a┐ powstanie z tego - dziΩki niedawno wykrytym morfogenom -.ca│y organizm. Niby jest to podobne trochΩ do jΩzyka, ale bardziej pod niejakimi wzglΩdami do partytury symfonii, w kt≤rej wsp≤│gra moc instrument≤w jednocze£nie. Pomy│ki s╣ mo┐liwe jak fa│sz w odgrywaniu symfonii i jako potkniΩcia, wyboczenia rozwoj≤w embrionalnych, co powoduje zwykle powstawanie rozmaitych "monstrositates ". Zajmuje siΩ nimi teratologia, kt≤r╣ tutaj siΩ zajmowaµ nie bΩdziemy.

 

7 áááááááááGdyby litery-nukleotydy wypisywaµ tak, aby na stronie znalaz│o siΩ ich I000, to ca│y, genom wymaga│by tysi╣ca tom≤w, przy czym ka┐dy liczy│by sobie tysi╣c stronic. (Ten przyk│ad z grubsza odpowiada przeliterowaniu genomu myszy). Jak widaµ, genom jest to rodzaj samosprawczej fizykochemicznie encyklopedii, dzia│a za£ w fazie ciek│ej, poniewa┐ takie warunki panuj╣ w kom≤rkach. To jest dla in┐ynierii, kt≤ra by pragnΩ│a przej╣µ ow╣ technologiΩ, dosyµ radyka1na nowo£µ.

Bodaj ┐e pierwszy krok na drodze wiod╣cej ku spe│nieniu wstΩpnego postulatu mojego, czyli przejΩcia biotechnologii ┐ycia przez nas, uczyni│ Douglas Hofstadter w grubej ksiΩdze pt. "Metamagical Themes", gdzie miΩdzy innymi zaj╣│ siΩ roztrz╣saniem ciekawej kwestii, czy kod dziedziczno£ci, a jest on jedyny, czyli zawsze z tych samych liter wedle tej samej "sk│adni" chemicznej i "gramatyki" zbudowany dla wszelkiego »ycia na Ziemi, jest jedynym kodem mo┐liwym, czy raczej jest on arbitralny. To znaczy, czy inny kod, z innych " liter " zbudowany, m≤g│by podobnie funkcjonowaµ, a to zn≤w znaczy│oby, i┐ powsta│ po prostu dziΩki temu, ┐e taki, jaki i nas stwarza, m≤g│ na ziemi powstaµ "najprawdopodobniej", ale gdzie indziej mog│oby go zast╣piµ "co£" sk│adniowo i chemicznie innego. A tak┐e, dodajΩ od siebie, je┐eli okaza│by siΩ arbitra1ny, "poniek╣d przypadkowy", to in┐ynier genomowiec m≤g│by zacz╣µ przejΩcie metod kodu od innych "liter". Powinienem tu dodaµ, i┐ Hofstadterowi nie przy£wieca│a ani idea budownictwa cis-biologicznego (sens terminu poda│em wy┐ej) ani a fortiori trans - czyli poza biologicznego - wedle metody kodu. Inaczej m≤wi╣c, jego pozycja badawcza by│a bardziej akademicka, teoretyczna (bo chcia│ siΩ dowiedzieµ, czy kod, kt≤ry tutaj ┐ycie stworzy│, da│oby siΩ zast╣piµ innym kodem, np. ju┐ nie pobudowanym z nukleotyd≤w jako zasad kwas≤w nukleinowych, albo mo┐e tylko takich samych zasad, ale wziΩtych z innych nukleinowych kwas≤w, kt≤rych jest moc, lecz ich Ewolucja "jako£" nie u┐y│a). Natomiast moja pozycja jest bardziej zuchwa│╣ transgresj╣ kodu: chcia│bym wiedzieµ, czy mo┐na tego kodu u┐ywaµ jako podrΩcznika i jako nauczyciela, by skonstruowaµ (nie wiadomo na razie jak) inny kod biologiczny, zdolny do produkcji innego ┐ycia ni┐ nasze, a dalej jeszcze, czy mo┐na wreszcie doj£µ do takiej "biotycznej technocywilizacji", kt≤r╣ w Science Fiction opisa│em z nalotem ┐artobliwym jako sytuacjΩ, w kt≤rej sadzimy ziarna techniczne", polewamy gar£ci╣ wody i "wyrasta magnetowid". Nale┐y wprawdzie zastrzec siΩ, ┐e ┐adne auta ani ┐adne magnetowidy do wsp≤│czesnych podobne nigdy z ┐adnego technonasienia nie wyrosn╣, zarazem jednak warto mieµ na uwadze i to, i┐ nawet mysz, nie m≤wi╣c o przem╣drym cz│owieku, jest parΩ mi1ion≤w razy bardziej z│o┐onym "urz╣dzeniem" od ka┐dego auta czy niechby i komputera, niechby i CRAY-a, poniewa┐ informacyjna zawarto£µ zar≤wno genotypu jaki i fenotypu myszy jest znacznie bardziej skomplikowana i bogatsza ni┐ ka┐dy tw≤r ludzkiej techniki (dowolnej). Niestety: nawet zwyczajna mucha jest pod wieloma wzglΩdami sprawniejsza od superkomputera, aczkolwiek nie umie ani w szachy graµ, ani siΩ niczego dla jej genomu nowego nie nauczy. Tu zauwa┐my nawiasowo przed zwiΩz│ym wej£ciem w temat g│≤wny, jak to mog│o byµ, i┐ ca│a wsp≤│czesna medycyna, ca│a farmaceutyczna chemia, ca│a domena syntezy antybiotyk≤w ostatnim czasem pokonana zosta│a przez tyle bakteryjnych szczep≤w, kt≤re dziΩki masowemu stosowaniu najnowszych lek≤w uzyska│y pe│n╣ odporno£µ. I oto wracaj╣ w czarnej krasie zagro┐e± choroby, o kt≤rych s╣dzili£my, ┐e£my siΩ z nimi (dziΩki antybiotykom) uporali: dyfteryt, gruƒlica, nie m≤wi╣c ju┐ o wirusowych, jak straszliwy AIDS. Odpowiedƒ brzmi mo┐e i zbyt og≤lnikowo: bakterie, bytuj╣ce na Ziemi od kilku miliard≤w lat, uzyska│y dziΩki takiemu treningowi w bardzo "ciΩ┐kich planetarnie" czasach tak╣ uniwersalno£µ mutacyjn╣, ┐e daj╣ radΩ ka┐dym nowym bakteriob≤jczym preparatom, p│ac╣c cenΩ, jak╣ jest masowe wymieranie nieprzystosowanych: gdy 98% bakterii ginie, pozostaje na "placu boju" 2% opornych i te w mig rozmna┐aj╣ siΩ od nowa. Czy siΩ zaradziµ temu nie da dziΩki stereochemii syntez, to osobne, trudne zagadnienie, nie na dzie± dzisiejszy, to te┐ po drodze trzeba je pozostawiµ bez klarownej repliki.

 

8 áááááááááPorz╣dnie stre£ciµ ca│ego wywodu Hofstadtera tutaj siΩ nie da: jest zbyt obszerny, zbyt "techniczny", a co wiΩcej, aczkolwiek autor ten dotar│ do po┐╣danego QED (Quod erat demonstrandum, ┐e niby kod zmieniµ mo┐na by, czyli istniej╣cy jest arbitralny), przychodzi jednak dodaµ, co mu korespondenci z USA i z Europy donie£li jako fachowcy, ┐e oczywi£cie kod DNA nie jest "czysto arbitralny", czyli tak przypadkowy jak dajmy na to g│≤wna wygrana w Toto Lotka, poniewa┐ na pocz╣tku niechybnie powsta│y "chemiczne pierwociny - projekty kod≤w" i dziΩki doborowi naturalnemu "wygra│" najsprawniejszy - a zatem w│a£nie nasz: natomiast to, co wygrywa na loterii, ┐adnej wy┐szo£ci w toku rozgrywki jako rywalizacji nie wykazuje przecie┐.

 

9 áááááááááC≤┐ wiΩc nale┐y rzec? Tyle: kod DNA sk│ada siΩ z gen≤w, ka┐dy za£ gen jest to " kawa│ek DNA" (dezoksynukleotydowej nici), kt≤ry koduje, "co£ bardzo konkretnego". Mo┐e to byµ swoiste bia│ko, mo┐e to byµ bia│ko-katalizator, mo┐e to byµ regulator wzrostu, "projekt organu" i tak dalej. Zasadniczo kod DNA jest matryc╣, kt≤ra zostaje przez generacjΩ przekazana nastΩpnej generacji, matryc╣ miej wiΩcej tak zastyg│╣ jak wydrukowana ksi╣┐ka (albo mo┐e lepiej: jak sk│ad drukarski w drukarni). Natomiast a┐eby z tej matrycy wynik│o to, co bΩdzie organizmem, konieczne s╣ systemy "go±c≤w" (mRNA - niech tajemniczy skr≤t tu nam wystarczy), systemy bardziej lokalnych "drukarek" (co£ jak New York Herald Tribune, kt≤ry jest wprawdzie rodem ze swej jedynej redakcji - "GENOMU", ale kt≤ry drukuje' siΩ symultanicznie w Pary┐u, w Hadze, itd. na £wiecie), oraz systemy z tego zespo│u "translacji" na koniec powstaj╣ce. »eby wszystko by│o bardziej zawi│e, informacji zawiera dorastaj╣cy p│≤d wiΩcej ni┐ zap│odniona kom≤rka ( jajowa), poniewa┐ embriogeneza jest tak chytrze posk│adana i urz╣dzona, ┐e to, co jako czΩ£ci organizmu powstaje w toku p│odowego rozwoju, oddzia│uj╣c wzajemnie na siebie, "dopasowuj╣c siΩ", sterowane s╣siedztwami, hormonami, represorami genowymi, uzyskuje lokalne porcje dalszej informacji. Co£ jakby siΩ po drodze trafia│o na kolejne drogowskazy: A jest w tym taka dziwna rzecz, i┐ w kom≤rce p│ywaj╣ sobie moleku│y, kt≤re instruuj╣ aminokwasy: czy te moleku│y-instruktorzy znaj╣ kod DNA? Nie, one tylko kieruj╣ do rybosom≤w. Aha! A kto instruuje rybosomy? Syntetazy. A czy syntetazy znaj╣ kod DNA? Nie, one tylko przystawiaj╣ pewne moleku│y do aminokwas≤w. Zdaje siΩ, ┐e w kom≤rce "nikt nie zna kodu DNA": ┐adna ;,przekaƒnikowa stacja translacyjna z osobna". Ale to dlatego, poniewa┐ dopiero wszystko razem zebrane jak nale┐y "zna kod DNA", tj. "wie, co z genomu wyniknie". Nie jest inaczej z partytur╣ przecie┐: ┐aden kawa│ek partytury "nie zna symfonii". R≤┐nica w tym, ┐e genomowa symfonia "gra siebie sama" - bez dyrygenta i orkiestry, albowiem jest i partytur╣ (kod) i wykonawcami ("translatorzy i syntetazy w kom≤rce").

 

10 áááááááááNie do mety dochodzimy nareszcie w pocie czo│a, ale do tego stanu niechybnie przej£ciowego, jaki dzi£ osi╣gn╣µ jeszcze mo┐na. Ot≤┐ poszczeg≤lny gen sk│ada siΩ zazwyczaj z wielu, wie1u tysiΩcy par nukleotydowych; na razie w £wiatowej akcji. "HUMAN GENOM PROJEKT" da│o siΩ odczytaµ dopiero fragmenty ludzkiego genomu z rozdzielczo£ci╣ niezbyt du┐╣: prace trwaj╣ d│ugo, bo s╣ ┐mudne i dot╣d sz│y prowadzone rΩcznie, ale w│╣cza siΩ ju┐ komputery... Przyspieszenie dekodowania bΩdzie na pocz╣tek mniej wiΩcej dziesiΩciokrotne. Oczywi£cie odczytaµ KsiΩgi spisane przez NaturΩ to jedna, mimo wszystko │atwiejsza czΩ£µ zadania, kt≤re postawi│em i uparcie stawiam dalej ("dogoniµ i przegoniµ PrzyrodΩ"). Niepor≤wnanie trudniejsze zadanie le┐y przed nami, jako "pisanie nowych Ksi╣g-Kod≤w" metod╣ od Przyrody przejΩt╣, poniewa┐ z niej wyczytan╣ i dziΩki niej wyuczon╣. Dodam tylko jeden szczeg≤│ bardzo zasadniczy i osob1iwy na pierwszy rzut oka. Oto ca│o£µ przekazu dziedzicznego ma│py, s│onia, krowy, ┐yrafy, wieloryba, cz│owieka znajduje siΩ w ka┐dej poszczeg≤lnej kom≤rce ich cia│. Aby za£ ten ca│o£ciowy przekaz nie zosta│ uruchomiony naraz (co by│oby katastrof╣ ┐ycia), wszystkie geny kodu z wyj╣tkiem tego, co lokalnie niezbΩdne, s╣ za pomoc╣ rozmaitego rodzaju depresor≤w wyhamowane do zera. (A je┐eli czΩ£µ hamulc≤w "pu£ci", powstaje nowotworzenie lub hiperplazja, albo inne typy dewiacji od nor my). A dlaczego jest tak, jakby kto£ budowa│ dom lub ko£ci≤│ z takich niezwyk│ych cegie│, ┐e w ka┐dej poszczeg≤lnej cegle budulca zawarty jest projekt ca│ej przysz│ej budowli? My£lΩ, ┐e jest to po prostu efekt faktycznego przebiegu ewolucji, kt≤rej trudno by│o - albo siΩ nie "op│aca│o" - wyrzucaµ "zbΩdny ba1ast ca│o£ciowego projektu". Wyhamowanie niepotrzebnych plan≤w i projekt≤w architektonicznych okaza│o siΩ w miliardo1etniej praktyce dziej≤w ┐ycia po prostu │atwiejsze. Tak my£lΩ, dowodu na to nie maj╣c.

A na pytanie, czy przysz│y budowniczy "p│odow1any" bΩdzie grzeszy│ r≤wn╣ nadmiarowo£ci╣ w swoich konstrukcjach, odpowiedzi udzieliµ nie mogΩ, poniewa┐ jej nie znam.

Pisa│em w po│owie kwietnia 94

sssdasdBackUpHome