Stanis│aw Lem
"Cz│owiek i maszyna"

 

1 ááááááááá"Cz│owiek - maszyna" to by│o dzie│o francuskiego filozofa - materialisty La Mettrie napisane w po│owie XVIII wieku. Nie ulega w╣tpliwo£ci, ┐e zar≤wno zwolennik≤w, jak przeciwnik≤w podobnie skrajnego rozpoznania ludzkiej natury znaleƒliby£my i dzi£. Innymi s│owy, m≤wi╣c bardziej wsp≤│cze£nie, sp≤r zosta│by dopiero wtedy rozstrzygniΩty gdyby£my potrafili zbudowaµ maszynΩ r≤wnowa┐n╣ cz│owiekowi. Ale co to znaczy "r≤wnowa┐n╣" cz│owiekowi? Nasze podobie±stwo do innych ┐ywych stworze± w│a£nie w sferze cielesnej jest niew╣tpliwe: cz│owiek to przecie┐ ┐yworodny ssak, opatrzony narz╣dami, kt≤re siΩ w bardzo skromnym stopniu r≤┐ni╣ od narz╣d≤w i od ca│o£ciowej fizjologii innych ssak≤w: r≤┐ni nas od nich wszystkich umys│, a wiΩc m≤zg.


2 ááááááááááJak │atwo mo┐e siΩ domy£liµ Czytelnik tymi nieco zamglonymi s│owami zbli┐am siΩ do ca│kowicie ju┐ wsp≤│czesnego pytania, kt≤re postawi│ oko│o p≤│ wieku temu angielski matematyk Alan Turing: czy mo┐liwe jest skonstruowanie takiego "automatu sko±czonego" (komputery s╣ takimi automatami jako jedna z ga│Ωzi informatycznego drzewa, wyros│ego z ziarna cybernetyki), kt≤rego nie da│oby siΩ w rozmowie odr≤┐niµ od cz│owieka? Niezliczone razy uczestniczy│em, g│≤wnie w by│ym Zwi╣zku Sowieckim, w latach sze£µdziesi╣tych, w│a£nie w takich dyskusjach i za┐artych sporach, w kt≤rych problem ≤w usi│owano rozgryƒµ. Jak wiadomo, programy (software) zdolne prowadziµ pewne typy rozm≤w z cz│owiekiem ju┐ istniej╣. Jednakowo┐ ka┐dy taki program, kt≤ry symuluje rozumnego rozm≤wcΩ, mo┐na prΩdzej czy p≤ƒniej "zdemaskowaµ". Sposobem najprostszym, na kt≤ry (nie wiem czemu) jako£ nikt albo omal nikt nie wpad│, by│oby opowiedzenie niewiadomemu dyskutantowi dowolnej historyjki, np. anegdoty, dowcipu i ┐╣danie, a┐eby opowiedziane po chwili w│asnymi s│owami powt≤rzy│. Maszyna naj│atwiej jeszcze powt≤rzy wszystko literalnie: normalny cz│owiek dlatego nie jest w odtwarzaniu narracji precyzyjny, poniewa┐ nie tyle TEKST z│o┐ony ze s│≤w zapamiΩtuje, ile SENSY, a to znaczy, ┐e opowiedziane rozumie. I oto stajemy przed rzeczywistym dylematem: czy i w jaki spos≤b mogliby£my przekonaµ siΩ o tym, ┐e maszyna "komputer" rozumie cokolwiek - podobnie jak cz│owiek? Nale┐y zwa┐yµ wstΩpnie, ┐e "rozumienie czegokolwiek" posiada swoje liczne poziomy i rodzaje. Pies w pewnym sensie "rozumie", do czego bierze siΩ jego pan, gdy widzi, jak ≤w pakuje walizki: poniewa┐ ju┐ to widzia│ i "wie", ┐e szykuje siΩ jaka£ podr≤┐. Ale nawet mucha "wie", co grozi jej od klapki, kt≤r╣ wymachuje zniecierpliwiony jej natrΩctwem ten, komu ona przeszkadza. Sposobu, w jaki r≤┐ne rodzaje "wiedzy" r≤┐ni╣ siΩ od siebie w r≤wnie odmiennych sytuacjach, nie da siΩ pro£ciej wyja£niµ, ani┐eli odwo│uj╣c siΩ do "instynkt≤w", kt≤rych ekstremalnym reprezentantem bΩdzie instynkt samozachowawczy i tutaj od razu trafiamy w sedno rzeczy. Mianowicie ┐aden najdoskonalej graj╣cy w szachy albo t│umacz╣cy teksty naukowe, albo informuj╣cy o chorobach, ba, stawiaj╣cy ich rozpoznania wedle wynik≤w bada± komputer nie bΩdzie pr≤bowa│ unikniΩcia ciosu m│otkiem czy kilofem, ┐aden bowiem nie wyka┐e "instynktu samozachowawczego", dooko│a kt≤rego s╣ "obudowane" wszystkie typy wszelkich ┐ywych stworze± (z wyj╣tkiem ro£lin). To bowiem, co nie pr≤bowa│o ani go ┐reµ, ani nie pr≤bowa│o unikn╣µ po┐arcia, w toku miliardoletnich ewolucyjnych proces≤w zginΩ│o; i tylko skutecznie zjadaj╣cy albo skutecznie umykaj╣cy ostali siΩ przy ┐yciu.áááá


3 áááááááááCo prawda jak╣£ postaµ "instynktu samozachowawczego dylematu. Douglas Hofstadter w swojej grubej, zabawnej i ciekawej ksi╣┐ce "Metamagical themes" opisuje przygodΩ, kiedy to mia│ odr≤┐niµ cz│owieka od maszyny, przy czym na ko±cu okaza│o siΩ, ┐e rozmawia│ z kilkoma studentami, TAK odpowiadaj╣cymi na jego indagacjΩ, a┐eby zbiµ go z panta│yku. Jako┐ kiedy ju┐ my£la│, ┐e z komputerem rozmawia, rzeczywisto£µ mu objawiono. WiΩc jak┐e? W postaci najbardziej prymitywnej sprawa tak siΩ przedstawia, jak j╣ opisa│em w "Summa Technologiae' ponad trzydzie£ci lat temu. Napisa│em, ┐e mo┐na dokonywaµ kolejnych a zarazem doskonalonych rob≤t konstruktorskich (dzi£ bym rzek│ "programowa±"), zastΩpuj╣c komputery "zdemaskowane" odmianami doskonalszymi w symulacji, a mo┐e dosz│oby siΩ do takiego modelu, kt≤rego ju┐ od cz│owieka w rozgoworach odr≤┐niµ nie spos≤b.


4 áááááááááMiΩdzy innymi nawet na powtarzanie opowiedziane4, go znalaz│by siΩ wytrych. Mianowicie maszyny segreguj╣ce (np.) artyku│y naukowe s╣ tak programowane, a┐eby rozdzielaµ teksty wedle "s│≤w - kluczy". Je┐eli czΩsto£µ wystΩpowania s│≤w takich jak "osocze krwi", albo "hemofilia" albo "b│ona kom≤rkowa" pewien pr≤g przekroczy, tekst najpewniej nale┐y do stref medycyny, a mo┐e (szerzej) biologii. Je┐eli w nim siΩ "kwarki" czy "nuklidy" pojawiaj╣ - wiadomo, dok╣d go przytroczyµ. WiΩc postΩpuj╣c tym zrazu bardzo prymitywnym i nic "nie rozumiej╣cym" sposobem, mo┐na poduczaµ maszynΩ, a┐eby odpowiedzia│a i ┐eby repetycja podanego jej tekstu by│a "szkieletowo"-gramatycznie, leksykograficznie i stylistycznie nawet bliska opowiedzianemu, ale ┐eby jednak nie pokrywa│a siΩ z opowiedzianym co do s│owa. WiΩc i tu mo┐na uczyniµ maszynΩ zrΩcznym "oszustem", udaj╣cym ┐ywego dyskutanta i na tym etapie zjawia siΩ problem nastΩpny.


5 ááááááááááMianowicie nie musimy zajmowaµ siΩ wy│╣cznie zagadkowym interlokutorem: mo┐emy pytaµ o to, JAKI CZúOWIEK maszynΩ testuje. Albowiem najwiΩkszy pijak i tuman nie bΩdzie r≤wnie sprawnym ekspertem dyferencjacyjnym, co cz│owiek z dyplomem wy┐szej uczelni czy literat albo jaki£ nadzwyczajny geniusz.


6 ááááááááááZreszt╣ zadanie postawione przez Turinga mocno siΩ odmieni│o wskutek tego, ┐e w│a£ciwie dzisiaj o mo┐liwo£ciach fakultatywnych komputera wiemy wiΩcej ani┐eli o tym, w jaki spos≤b nasz m≤zg dzia│a. Moim zdaniem, opartym nie tyle na lekturach z zakresu neurofizjologii, ile na w│asnym do£wiadczeniu introspekcyjnym, m≤zg jest z│o┐ony z du┐ej liczby podzespo│≤w, po│╣czonych miΩdzy sob╣ dla wsp≤│pracy w spos≤b, kt≤ry zar≤wno ma s│u┐yµ optymalizowaniu wynik≤w informacjoprzetw≤rczych, jak zarazem odzwierciedla niebywale d│ug╣ historyczn╣ (ewolucyjn╣) drogΩ, jak╣ m≤zg przeszed│ w tysiΩcznych generacjach zwierz╣t, a na ostatku hominid≤w, za£ ju┐ u mety u nas. Niejak╣ zale┐no£µ £wiadomo£ci (bojΩ siΩ tego terminu) od stanu m≤zgu poznaje cz│owiek starzej╣cy siΩ bardziej wyrazi£cie ani┐eli cz│owiek m│ody, o umy£le w pe│ni sprawnym. Zdarza siΩ mianowicie takiemu starzej╣cemu siΩ jak ja, ┐e np. zapomni imiΩ dobrze mu znanego uczonego, powiedzmy Prigogine' a albo Plancka. Wysi│ek przypomnienia sobie (czegokolwiek) jest prawie nie do zrelacjonowania. Na og≤│ zreszt╣ okazuje siΩ daremny, ale widocznie ja│owo pracuj╣ca "£wiadomo£µ" uruchamia jednak jakie£ mechanizmy z wydzia│u "information retrieval", bo prawie zawsze, prΩdzej czy p≤ƒniej, czasem po parunastu sekundach, czasem nazajutrz, poszukiwany termin (tu: imiΩ) "wyp│ywa" z odmΩtu niepamiΩci. Jak zosta│ odszukany - nie mam pojΩcia i na razie nikt mi tego wyja£niµ nie bΩdzie w stanie. W ka┐dym razie widaµ st╣d jedn╣ stronΩ zawodno£ci w│adania zasobem informacji zmagazynowanej w umy£le, a z drugiej strony cz│owiek zajΩty mocno umys│ow╣ prac╣ (albo sklerotyk) du┐o czasu trawi i marnuje na poszukiwanie okular≤w, gazety, ksi╣┐ki, listu - poniewa┐ odk│adanie, chowanie, pozostawianie "gdziesik" zachodzi POZA obrΩbem zapamiΩtywanych czynno£ci, kt≤re £wiadomo£µ POWINNA w│o┐yµ przynajmniej do przegr≤dki "pamiΩci kr≤tkotrwa│ej". A te nie£wiadomie i bezpamiΩtnie dokonywane czynno£ci bywaj╣ nieraz ôsensowne" i koherentne tj. nie musi i£µ zaraz o chowanie skarpetek w lod≤wce czy lod≤w w szufladzie. Bywa to jednak do£µ -jak powiadamy- "bezmy£lne", podobnie jak behawior epileptyka, zapadaj╣cego na tak zwane "petit mal", co oznacza momentalne kr≤tkie "wy│╣czenie £wiadomo£ci, przy czym ono MO»E zostaµ przez obecnych obserwator≤w dostrze┐one albo i nie, gdy┐ czasem "lukΩ £wiadomo£ci" zape│nia czynno£µ przez chwilΩ automatycznie kontynuowana. Tak zatem zamiast siΩ do rozszyfrowania "istoty £wiadomo£ci" przybli┐yµ, a┐eby (miΩdzy innymi) podej£µ do kwestii jej symulowania, znajdujemy na tej drodze nowe przeszkody. Wykrycie za£ podzielno£ci m≤zgu dziΩki przecinaniu CORPUS CALLOSUM, wielkiego spoid│a, │╣cz╣cego dwustu milionami w│≤kien neuronowych obie p≤│kule m≤zgu, oraz spowodowane tym zabiegiem niejakie "rozszczepienie" umys│u na prawie niezale┐n╣ parΩ "umys│≤w", rzecz w ostatnich latach dziwnie skomplikowa│o. Nie wiadomo (zn≤w) czy i dlaczego m≤zg mamy dwudzielny, czy wynik│o to na skutek powsta│ej przed wieloma milionami lat dwudzielnej symetrii cia│ wszystkich tych zwierz╣t, co nas poprzedzi│y (czyli mamy do czynienia ze sched╣ bardzo starych "ewolucyjnych rozwi╣za±", wleczonych przez wieki wiek≤w), czy te┐ raczej ze wsp≤│prac╣ uk│ad≤w neuronowych, m≤zg tworz╣cych, kt≤ra to wsp≤│praca i dzi£ jest optymalna. Ja bym siΩ jednak opowiada│ za wersj╣ pierwszego wyt│umaczenia, ale nijakiego dowodu na jej prawdziwo£µ przytoczyµ nie potrafiΩ.


7 áááááááááZdaje mi siΩ, ┐e krΩt╣ £cie┐yn╣ wywodu doprowadzi│em problem do zwiΩkszonego zmΩtnienia. Wydaje mi siΩ mianowicie, i┐ test Turinga, w tak znacznej mierze zale┐ny od akceleracji i sprawno£ci "hardware" i "software", staje siΩ coraz mniej pewnym dyferencjatorem Cz│owieka i Maszyny. Przy tym zachodzi pytanie, bardziej mo┐e zajmuj╣ce filozof≤w ani┐eli ekspert≤w - informatyk≤w: na jakie licho jest nam w│a£ciwie potrzebna maszyna, tak znakomicie symuluj╣ca cz│owieka, ┐e w jej zachowaniu jΩzykowym od cz│owieka nieodr≤┐nialna? Przecie┐ jest oczywiste, ┐e ewolucja komputer≤w wraz z ewolucj╣ program≤w od umys│owo£ci naszej nie tylko i nie po prostu siΩ ODDALA, ale jednocze£nie wkracza, i to na rosn╣c╣ skalΩ, w obszary umys│owi cz│owieka w og≤le niedostΩpne. To, czego ani digitalnie, ani intuicyjnie, rozumiej╣co w przestrzeni konstruktorstwa imaginacyjnego sami nie potrafimy symulowaµ, komputery potrafi╣. M≤zg nasz, dziΩki historii swojego powstania, odziedziczy│ i rozwin╣│ ┐ycie afektywne, te wszystkie rodzaje ujemnych i dodatnich emocji, stres≤w, uczuµ, uciech, cierpie±, smutk≤w, rado£ci, rozkoszy, bole£ci, kt≤re "bez£wiadomemu bytowaniu" komputer≤w pozostaj╣ totalnie obce, bez kt≤rych komputer obej£µ siΩ MUSI, bez kt≤rych -jak twierdzi neurofizjolog- nigdy komputer na£ladowaµ cz│owieka w jego bytowaniu £wiadomym nie bΩdzie w stanie.


8 áááááááááCo do tego, ┐e teraz tak jest, oczywi£cie zgoda. Czy tak bΩdzie zawsze - me wiem, i to z kilku powod≤w, z kt≤rych nie wszystkie zapewne uda mi siΩ tutaj wy│uszczyµ. Strefa oddzia│ywania psychiki naszej na procesy tocz╣ce siΩ w naszym organizmie jest bez w╣tpienia ogromna i nie wiadomo, gdzie przebiegaj╣ nasze granice. Wiemy ju┐ na przyk│ad, ┐e nawet tkanka, nad kt≤r╣ cia│o ludzkie w│adzy nie ma "tkanka zbuntowana", anarchistyczna, wiΩc nowotworowa wprawdzie SAMA nie podlega wp│ywowi m≤zgu, ale obrona przed ni╣ organizmu od stanu, w jaki znajduje siΩ umys│ chorego, wyraƒnie zale┐y. Zdeprymowani stawiaj╣ cia│em op≤r s│abszy ani┐eli ci, co ┐yµ chc╣, potrafi╣ chcieµ i tym samym op≤r stawiaj╣ znaczny zagro┐eniu £miertelnemu. W depresji umys│u natomiast wszystkie funkcje cia│a wiΩdn╣ i s│abn╣, a w pobudzeniu siΩ potΩguj╣: st╣d pochodzi kr╣g schorze± cyklofrenicznych (wiΩc typowa dla tego krΩgu naprzemienno£µ depresji i pobudzania maniakalnego). I to o tyle nie jest ze wszystkim od rzeczy, ┐e program, pozwalaj╣cy komputerowi symulowaµ inn╣ chorobΩ umys│ow╣ - paranojΩ mianowicie - zosta│ stworzony ju┐ do£µ dawno temu. Poza ┐yciem uczuciowym, kt≤rego "potrzeba" jest dla nas w jaki£ trudno wyt│umaczalny spos≤b oczywista, jeste£my poddanymi w│adzy Morfeusza: trzeci╣ czΩ£µ ┐ycia przebywamy, czy jak kto£ by chcia│, "marnujemy", we £nie. Na pytanie: PO CO jest nam sen, a w szczeg≤lno£ci "czemu s│u┐y" senne marzenie, nie ma jedynej wyraƒnej odpowiedzi do dzisiaj i dlatego w│a£nie (poniewa┐ pada odpowiedzi r≤┐nych wiele) NIC pewne go w kwestii owej nie wiadomo. Bez snu cz│owiek obej£µ siΩ przez czas nieco d│u┐szy od tygodnia w│a£ciwie nie mo┐e. Natomiast komputery nie £ni╣ i "potrzeby" takiej nie zdaj╣ siΩ okazywaµ. C≤┐ i to znaczy ?


9 áááááááááZdaje mi siΩ chcΩ siΩ wypowiadaµ z przezorn╣ ostro┐no£ci╣, ┐e zdany pozytywnie test Turinga - rozumiem przeze± nierozr≤┐nialno£µ cz│owieka od maszyny w najd│u┐szym nawet "egzaminie" -nie wyja£ni wcale, czy maszyna ma £wiadomo£µ czy nie. KwestiΩ tΩ zreszt╣ (rzek│o siΩ) roztrz╣sa│em jak umia│em przed trzydziestu │aty w nazwanej wstΩpnie ksi╣┐ce i uzna│em wtedy, ┐e do symulacji zachowania jΩzykowego, czyli do na£ladowania rozumnego interlokutora, mo┐na by zbli┐aµ siΩ stopniowo, kolejnymi aproksymacjami, po ka┐dej przegranej "partii" dokonuj╣c usprawnie± i programu, i maszyny, a┐ w ten spos≤b (mo┐e i bardzo niepraktyczny) dosz│oby siΩ do skonstruowania jakiego£ molocha elektronicznego, kt≤ry nie tylko osoby z krΩgu s│u┐by domowej, ale i maturzyst≤w, a nawet profesor≤w uniwersytetu omami udawanym cz│owiecze±stwem. Czy jednak z tej doskona│ej sztuki wynik│oby jakie£ poni┐enie dla naszej, ludzkiej istoty? To jest ju┐ kwestia wybiegaj╣ca poza ostatni╣ granicΩ ocen konstruktorstwa.


10 áááááááááNiedawno czyta│o siΩ i w codziennej prasie o pierwszym ôromansie" jakoby stworzonym przez komputer. By│o to bardzo kulawe i niezbyt sensowne przedsiΩwziΩcie poniewa┐ na pewno komputer "nic nie rozumia│", rzeczywisty autor dawa│ mu po prostu mo┐liwo£µ wyszukiwania "w│a£ciwej deskrypcji" pewnych stan≤w bohaterki - by│o to na dobr╣ sprawΩ przedsiΩwziΩcie, maj╣ce na celu profit, poniewa┐ wielu ludzi zechce nabyµ powie£µ, kt≤rej autorem ôjest komputer". Ale te┐ rzec trzeba, ┐e komputery wprzΩga siΩ do sfery "porno", gdy┐ s╣ po temu odpowiednie programy, pokazuj╣ce to, na czym nabywcy zale┐y. Lecz owo wprzΩganie wysokich umiejΩtno£ci technologicznych, £wietnych owoc≤w nauki, do prac niskich, g│upich, prymitywnych, brutalnych i wstrΩtnych stanowi jedno z wiΩkszych rozczarowa±, typowych dla schy│ku dwudziestego wieku, kt≤re szczeg≤lnie wstrΩtnym sposobem wykolei│y moje dawne prognozy: jak gdyby £wiat│e moce zosta│y zmuszone do wleczenia ciemnych chΩtek i ┐╣dz, kt≤rych mieszkaniem jest tak┐e cz│owiek.


11 áááááááááNie wszcz╣│em rzeczy od testu Turinga, a┐eby go tak czy owak po swojemu rozstrzygn╣µ. Bawi╣c siΩ w prognozowanie, rzec mo┐na, ┐e w przysz│o£ci │atwiej bΩdzie komputerowi na£ladowaµ cz│owieka ani┐eli cz│owiekowi - komputer. Kosmologiczna symulacja, w swoim czasie opublikowana przez "Scientific American", pokazuj╣ca, jak bΩdzie "wygl╣da│" Wszech£wiat za sto miliard≤w │at, JEZELI jego │╣czna masa nie wystarczy, aby go "zamkn╣µ", wiΩc bΩdzie siΩ rozszerza│, a┐ wszystkie ognie gwiazdowe wypal╣ ze szczΩtem swoje atomowe zasoby, by│a imponuj╣c╣ demonstracj╣ tego dalekosiΩ┐nego rygoru komputacyjnego i zarazem symulacyjnego, kt≤rego nam albo nie dostaje, albo kt≤ry wymaga│by pracy setek matematyk≤w przez setki lat. Ale ju┐ na naszym horyzoncie pojawia siΩ szansa, moim zdaniem, oryginalniejsza od odpowiedzi na test Turinga. Mianowicie symulacje komputerowe proces≤w ewolucyjnych odbywaj╣ siΩ na razie wy│╣cznie "we wnΩtrzu" maszyn i olbrzymi rozziew przepa£cisty miΩdzy £wiatem realnym a £wiatem cyfrowym (miΩdzy "cia│em i duchem", "materi╣ i informacj╣") pozostaje nadal otwarty, lecz mog╣ rozpocz╣µ jego zape│nianie nowe twory, kt≤re s╣ konstrukcyjnie i informacyjnie zarazem "wyhodowanymi" prototypami ma│ych, pseudo┐ywych (chocia┐ martwych, chocia┐ nafaszerowanych tylko elektronik╣) "stworzonek", s│u┐╣cych na razie zabawie rozmaitych "nanolog≤w", in┐ynieryjskich dziwak≤w, ale kt≤re mog╣ daµ w przysz│o£ci pocz╣tek takiej ewolucji, kt≤ra by samoistnie wystartowaµ do biegu nie mog│a. By│aby to "ewolucja quasi-mechaniczna", czy mo┐e informatyczno - elektroniczna raczej, a nawet molekularno - kwantowa, jak powiadam, przez ludzi wszczΩta i przez ludzi kierowana i sterowana, ale zdolna na kt≤rym£ etapie do "przejΩcia pa│eczki", czyli do okazania "inicjatywy samorodnej", danej wzmagaj╣c╣ siΩ suwerenno£ci╣ i powstaj╣cymi trendami specjalizacyjnymi. DO CZEGO by taka ewolucja s│u┐yµ mia│a? To pytanie trochΩ za wcze£nie postawione; poniewa┐ i pytanie, postawione braciom Montgolfierom, "do czego s│u┐yµ mo┐e" papierowy balon, unoszony przez ogie± nagrzanym powietrzem, nie doprowadzi│oby pod≤wczas do odpowiedzi, ┐e do lot≤w z kontynentu na kontynent. Inny, nie istniej╣cy kontynent MO»E zostaµ dziΩki bardzo ludzkim pasjom konstruktorskim w przysz│o£ci odkryty - i nie wiadomo, wiele nam przyniesie jego zaw│aszczenie korzy£ci... ale i klΩski. W powie£ci "Fiasco" da│em o nich co nieco do zrozumienia... ale tym jednostronnym, bo militarnym sposobem, kt≤ry, niestety, dowodzi agresywnej, ska┐onej natury naszego gatunku...


12 áááááááááHistoria informatyki, rozszerzonej na najpierwsze pocz╣tki "przetwarzania danych" a┐ po wsp≤│czesno£µ antropocentryczn╣ i wyprowadzona z tej wsp≤│czesno£ci a┐ o horyzont przysz│ych mo┐liwych dokona± czy samoziszcze±, ta historia, obejmuj╣ca biogenezΩ, kt≤ra trzy miliardy │at trwa│a i zrodzi│a £wiat wielokom≤rkowc≤w, z kt≤rego przez ga│╣ƒ hominid≤w wyszed│ Cz│owiek, ot≤┐ owa olbrzymia, bo ju┐ mierzalna w geologicznej skali ca│o£µ, je┐eli by£my st│oczyli j╣ gwa│townie do orzeczenia o kszta│cie aforyzmu, tak oto by siΩ przedstawia│a.


13 ááááááááá"Data processing" poczΩ│o siΩ w najprostszych pierwocinach samoorganizacji, czyli ┐ycia, a zatem w skali molekularnych autoreplikator≤w; z nich powsta│ kod genetyczny, kt≤ry przeinacza│ siΩ przez miliardy lat, a┐ zdoby│ tΩ potencjΩ prospektywnych wzmocnie± rozrostowych, co zrodzi│a i ameby, i dinozaury, i nas, a my z kolei, ju┐ w makroskali, najpierw WPROWADZAMY "data processing" do komputerowych wnΩtrzno£ci, gdzie oczyszczona z brzemienia cielesnego informacja z informacj╣ krzy┐uje siΩ i informacj╣ ┐ywi w przyspieszeniu, jakiego nigdy by ┐ycie "samo" nie do£cignΩ│o. A gdy ten etap "autonomii informatycznego ewoluowania" opu£ci komputery, bo wcieli siΩ w wytworzone w ich rozwojowym projektowaniu technobionty, czyli jednostki wprawdzie pod│ug metryki martwo zrodzone, ale pod│ug aktywno£ci funkcjonalnej "jak gdyby ┐ywe" i to "┐ywe w akceleracji", ta olbrzymia panorama przesz│o£ci, teraƒniejszo£ci i przysz│o£ci oka┐e siΩ sp≤jnym logicznie systemem, w kt≤rym mikro┐ycie poczΩ│o makro┐ycie, kt≤re poczΩ│o "zuniwersalizowane po┐ycie"- od moleku│ przez organizmy do nieznanych nam jeszcze, i nawet w│asnej nazwy dzi£ nie nosz╣cych "technobiont≤w". Je┐eli tak my£leµ i tak patrzeµ, mo┐na uznaµ, ┐e ten ci╣g rozwojowy, z cz│owiekiem nie jako met╣ ale jako cezur╣ panewolucji, zdo│a wyj£µ w Kosmos, do kt≤rego - jak ju┐ pouczy│y nas zacz╣tki astronautyki - ciele£nie, ale i zmys│owo, i psychicznie bardzo marnie jeste£my zdatni, poniewa┐ zbyt trwale odcisnΩ│y siΩ w cz│owieku oznaki, atrybuty i ograniczenia spowodowane jego tylko ziemskim, tylko hominidalnym, tylko lokalnym, pods│onecznym powstaniem. Wizja ta nie jest prognoz╣, lecz niczym wiΩcej, jak prognozy obecnie jeszcze fantastyczn╣ mo┐liwo£ci╣. Prawdopodobie±stwo ziszczenia musi byµ skromne, lecz ka┐de zaranie p≤ƒniejszych, dojrza│ych szczytowa± takie musi byµ zawsze. Mo┐na jednak na powy┐szy obraz spojrzeµ r≤wnie┐ jako na tragifarsΩ, co siΩ zdarzy│a albo raczej mo┐e zdarzyµ Rozumowi cz│owieka, kt≤ry uzna│ siebie za naj£wietniejsz╣ Sta│╣ Kosmiczn╣, chocia┐ oka┐e siΩ tylko preludium do nastΩpnej, transantropicznej fazy "informacyjnego zdobywania Wszech£wiata". W takim ujΩciu zdobywa owa projektowana ca│o£µ posmak szydliwy, je┐eli by£my mieli uznaµ za pora┐kΩ akt deuniwersalizacji, czyli zdetronizowania naszego, £miertelnego Rozumu...

pisane w lipcu 93

sssdasdBackUpHome