Stanisław Lem
"Komputeryzacja mózgu"

 

1          Pierwszą moją niebeletrystyczną książkę, wciąż za DIALOGI, napisałem w latach l954-55, nie widząc wtedy - czasów stalinizmu - możliwości jej opublikowania. Udało się to w okresie "odwilży", w roku 1957, i wtedy ta pozycja, wydana przez Wydawnictwo Literackie w Krakowie nakładem 3000, ukazała się na rynku książki, a tak była dziwacznie odstrzelona od wszystkiego, co się na świecie wtedy wszak nie w ogóle w druku pojawiało - istniał podówczas nawet ślad jakiejś futurologii, a słowo "komputer" jeszcze się w językach nie zadomowiło - że Kazimierz Mikulski, mając za zadanie wykonać projekt okładki, namalował na obwolucie drabinę i dwa pantofle. Książka, dzieło mło"przełożeniu na dzieńca, jakim ongiś byłem, oprócz zaszyfrowanej dzięki terminologię cybernetyczną" prawidłowości i nieprawidłowości funkcjonowania "realnego socjalizmu" jako systemuniej tematów. totalitarnego, zawierała, jak donosi karta wstępna, wiele osobliwych, poruszonych w

Są tam wymienione między innymi rozważania "o zmartwychwstaniu atomowym", o teorii niemożności, o filozoficznych korzyściach ludożerstwa, o psychoanalizie cybernetycznej, o osobowości sieci elektrycznych, o konstruowaniu geniuszów, o maszynach do rządzenia, jako też "o życiu wiecznym w skrzyni". Nawet mi do głowy nie przychodziło, że którykolwiek z tak fantazmatycznie brzmiących tematów z domeny skrajnie aż niesamowitych pomysłów przejdzie na agendę uczonych seminariów w Europie i poza nią. Tak się wszakże po części już stało i dlatego ośmieliłem się otworzyć nie rozcięte dotąd kartki DIALOGÓW tam, gdzie mówi się, ale językiem sprzed lat czterdziestu, o pierwszych krokach wiodących do komputeryzacji mózgu. Od razu dodam, że impulsem skłaniającym mnie do napisania niniejszego tekstu stało się zaproszenie, jakie otrzymałem od "Akademie zum dritten Jahrtausend" z siedzibą w Monachium, na sesję naukową, poświęconą problematyce zatytułowanej tak oto: "BRAIN CFIIPS. Unsaubere Schnittstellen Mensch-Maschine", czyli "Czipy mózgowe. Nieczyste styki cięć Człowiek-Maszyna". W dalszej części listu wyjaśnia się, że chodzi o "podłączanie" "chipów" do mózgu tak na peryferii (zmysłów), jak w samym mózgu, czyli wówczas o utworzenie interface pomiędzy mózgiem (albo też jego częścią) a czymś w rodzaju podelementu w postaci "chipu" komputerowego. Wśród zaproszonych naukowców, także spoza Niemiec, zarówno neurologów, jaki i cybernetyków, i ja się znalazłem. Ponieważ nie zamierzam w tych obradach uczestniczyć, pewna pani doktor, przybywszy do mnie z Niemiec, wyjawiła mi, że przyczyną zaproszenia mnie do udziału w owej imprezie stały się właśnie DIALOGI , które mój frankfurcki wydawca też wydał był w serii moich "Dzieł" dobrych kilka lat temu.

Odkurzywszy więc pierwszy egzemplarz krajowego wydania, ośmielam się tu zacytować fragmenty dawnych zuchwałych koncepcji, skoro sam fakt ich poważnego omawiania w gronie fachowców zdaje się tę jakże dawno napisaną książkę przywoływać do życia i tym samym po trosze chronić od zapomnienia.

 

2          Na stronie 162 nazwanego wydania pierwszego pisałem w związku z projektem utworzenia protezy mózgowej z materiału cybernetycznego, co następuje.

Doświadczenie pierwsze - to zespolenia (chirurgiczne na przykład) nerwów obwodowych dwu osobników. Można je przeprowadzić na niższych zwierzętach już dziś. W ten sposób otwiera się możliwość, by jeden człowiek mógł uzyskiwać informację, to jest odczuwać to, czego doznają narządy zmysłowe drugiego człowieka. Byłoby więc możliwe, żeby jeden człowiek patrzył oczami drugiego, mianowicie po zespoleniu obwodowej części jego nerwów wzrokowych z dośrodkową częścią nerwów drugiego. Doświadczenie drugie, daleko trudniejsze w realizacji, to zabieg, mający na celu zespolenie dróg nerwowych obu mózgów, a to za pośrednictwem pewnych przewodników bądź to natury "biologicznej" (mostki żywych włókien nerwowych), bądź też innych urządzeń, które, połączone z drogą nerwową jednego mózgu, odbierają płynące nią bodźce i przekazują je analogicznej drodze nerwowej drugiego mózgu.

W tym miejscu fikcyjny współrozmówca (bo DIALOGI są właśnie rozmowami pewnego "Filonousa" z niejakim "Hylasem") wyraża zasadnicze zastrzeżenie co do szans owej operacji. Utrzymuje, że efektem połączenia neuronowych szlaków dwu mózgów byłoby powstanie całkowitego zamętu, pomieszania, chaosu i nic więcej, a Filonous przyznaje mu w tym rację. Powiada, że:

określone bodźce mają konkretne znaczenie tylko w obrębie danej sieci (neuronowej) i do tego tylko dla ich "adresatów", tj. innych części tej sieci, do których są skierowane. Proste wprowadzenie serii bodźców z jednego mózgu do drugiego da więc zapewne tylko jakiś chaos, "psychiczną kakofonię". To jedna z największych trudności na drodze czynnościowego zespalania mózgów. Jednakże mózg potrafi znieść zabieg daleko cięższy od wprowadzania weń obcej mu funkcjonalnie grupy bodźców. Można na nim dokonywać bardzo ciężkich i brutalnych zabiegów aż do wycinania całych płatów kory, a nawet jednej półkuli mózgowej włącznie, a mimo to operacje takie nie pociągają za sobą nieodwracalnego rozpadu funkcji psychicznych, gdyż ich zdolność do restytucji nawet w częściowo tylko zachowanej sieci jest ogromna. Dlatego eksperymenty wspomnianego przeze mnie rodzaju będą niechybnie przez długi czas ostrożne i nieśmiałe - będzie się ich dokonywać na zwierzętach.

Nie widzę zbyt wiele sensu w cytowaniu dalszych rzeczy całymi stronicami, skoro tyle miejsca jej w DIALOGACH poświęciłem. Jakoż i dziś nie ma innej poza czysto spekulatywną (na takiej jak nazwana konferencji) szansą "łączenia dwu mózgów w nieznaną wypadkową jedność". Zresztą dziś jestem od propagowania takiej "unifikacji" nawet znacznie jeszcze dalej , niż kiedym o niej za młodu pisał. Niemniej, uprzedzając dalsze fragmenty tegoż tekstu, które chciałbym zacytować, muszę dodać, że jednak sporo dokonań w omawianej dziedzinie, zwanej dziś neurobioniką i eksperymentalną neurologią, zaszło.

Po pierwsze, już doszło do konkretnych, chociaż w wynikach niepewnych sukcesów w strefach obwodowych naszych zmysłów. Już można dokonywać implantowania elektrod w "ślimaku" (cochlea) u ludzi głuchych dlatego, ponieważ ich ucho wewnętrzne oraz środkowe (przynajmniej po części) uległo (chorobowemu) uszkodzeniu bądź nawet radykalnemu zniszczeniu. Trzeba tylko warunku zachowania czynnego jeszcze nerwu słuchowego (VIII mózgowy, N.acusticns). Pierwsze implantaty bywały przed kilkunastu laty po krótkim okresie skutecznej aktywności przez ustrój odrzucane. Obecnie jest z tym o wiele lepiej, ale w uszczegó1owienia operacyjnych metod wejść tu nie zamierzam.

Drugim, daleko bardziej ambitnym projektem jest uczynienie niewidomych widzącymi, a więc coś, co nie tak znów dawno musiało patrzeć na cud. Wypróbowywanych technik jest kilka, także w zależności od tego, na jakim odcinku informacyjnej drogi siatkówka - ciałka czworacze (tóalamus) - kora mózgowa w potylicznej "szczelinie ostrogi" (fissura calcarina) - doszło do rozerwania łączności. Przez bezpośrednie drażnienie tej kory od strony potylicy, także poprzez czaszkę, uzyskiwać można efekt pojawiania się w polu świadomego odczuwania wizualnego świetlnych punkcików ("fosfenów"), a nawet udało się grupować te świetlne punkty (odpowiednia część kory na każdy impuls reaguje percypowaniem "światła", stąd wrażenie, że temu, kto dostał w zęby lub po głowie, "świeczki stanęły w oczach", i to prawie we wszystkich językach jest w nietożsamej postaci powtarzane (u Francuzów nie wiedzieć czemu mówi się, że zobaczył poturbowany "trzydzieści sześć" świec płonących), te świetlne punkty fosfenowe udało się dzięki drażnieniu kory odpowiednimi konfiguracjami igłowych e1ekrod układać kształty liter.

Oczywiście, od czegoś takiego do umożliwienia ślepcowi lektury zwykłego druku jest bardzo daleko jeszcze. Stąd próby, aby przy zachowanym przebiegów nerwów wzrokowych wewnątrz mózgu oraz poprzez ich skrzyżowanie (chiasma opticum) jakoś wesprzeć, nawet zastąpić wyścielającą dno oka siatkówkę. Idzie to jednak bardzo nieskoro, ze względu na biomolekularną subtelność jej budowy. Nie wejdę tedy w fizjoanatomię wzroku już głębiej, ponieważ chciałem tylko zauważyć, że to, co było niejako najskromniejszym ruchem w kierunku wyznaczonym przez DIALOGI przed czterdziestu laty, przynajmniej w obszarze kilku ważnych zmysłów, znajduje już efektywne ziszczenie i pokrycie w dokonaniach protetycznej medycyny. Natomiast o załączeniu nie nerwów, ale np. całego ukrytego w kanale kręgosłupa rdzenia kręgowego, jeżeli ulegnie (a ulega niestety) rozerwaniu, mowy jeszcze do dziś nie ma.

Są tylko próby, bardzo nieskuteczne, ponieważ ilość nerwowych, i to różnopochodnych włókien w rdzeniu jest olbrzymia. Jak wiadomo, przerwanie ciągłości tego rdzenia powoduje para1iż całkowity i skazuje na życie na fotelu z kółkami, ponieważ poniżej miejsca przerwania łączności taktylnej, motorycznej i proprioceptycznej powstaje zupełna niemoc. Czyli paraliż. A zatem nawet rdzenia rozerwanego na razie żadnym sposobem złączyć czy "skleić" nie potrafimy. Niemniej, i na tym etapie myśl moja się ongiś nie zatrzymała.

 

3          Wypada ustalić, iż mózg jest systemem zarówno zamkniętym, jak zwartym, ale nie tak, jak dowolny typ istniejącego dzisiaj komputera. Mianowicie z powodów oczywistych dla każdego, kto chociażby po 1ebkach zapoznał się z "metodyką" działania naturalnej ewo1ucji darwinowskiej, wszystkie jej żywe twory, jako rośliny w ma1ej mierze, ale jako zwierzęta w pełni, są właściwie od narodzin do śmierci "skazane wyłącznie na siebie", tj. na si1y życioworegeneracyjne jedynie własnego ustroju. Wprawdzie pewnym jaszczurkom chwytanym za ogon-ogon ów odpada, umożliwiając ucieczkę i odrośnięcie (czyli regenerację) ogona, ale ani noga konia, ani małpy, ani człowieka odrosnąć nie może. Czy nigdy nie będzie można regeneracji w tak wielkim zakresie uruchomić - nie wiemy na pewno, ponieważ każda komórka każdego organizmu zawiera pełną informację o całkowitej budowie także w zakresie czynnościowym danego ustroju, a jedynie geny, które lokalnie nie wytwarzają ani narządu (oka, nerki, nogi), ani dowolnej innej tkanki, są trwale zablokowane i odblokować ich nie umiemy. (Nie mogę wdać się tu w rozważanie sytuacji, w której zachodzi jednak odblokowanie potencji nielokalne, bo w ten sposób każda komórka traci zarazem swoją miejscową funkcję ustrojową i zyskując "nieśmiertelność" - poprzez zniszczenie hamulca, zwanego telomerazą - staje się nowotworem niepodległym zarządowi całoustrojowemu; gdy uzyskana "nieśmiertelność" jest "pełna", to powstaje malignizacja złośliwa, czyli rak; komórki jego z krwią i limfą dostają się gdzie popadnie i rozmnażają się to efekt ich "nieśmiertelności" bez ograniczeń – na koniec zabijają organizm). Dlatego i od strony neoplazmatycznych "odhamowań czynnościowych" jest każda regeneracja przez plazmę dziedziczną nie przygotowana (z góry, jak u jaszczurki) bardzo niebezpiecznym eksperymentem.

 

4          Z kolei tu wszakże trzeba sobie uświadomić, że jeżeli odetniemy piłą a1bo m1otem roztrzaskamy porządną część najlepszego dziś komputera, o żadnej restytucji jego czynności, o żadnej "regeneracji" mowy nawet nie będzie. Nawet i "rany komputerów" nie chcą się "goić" i tu widzimy w zasadzie wyższość budownictwa biologicznego nad inżynierią komputerową. Ale czas wrócić do fantazji z dawnych lat, skoro uczone gremia już chcą temat taki na serio omawiać. Dodam jeszcze, że określone rodzaje drażnienia (obnażonej, najlepiej dzięki trepanacji czaszki) kory mózgowej dają całkowicie koherentne efekty percepcyjne: drażniony mózg reaguje np. taką ewokacją konkretnego wspomnienia, że operowany "czuje się" np. w teatrze, że "widzi" jakąś scenę i że "słyszy" jakieś na niej toczone rozmowy. Inna rzecz, iż doadresowo dobrać się do określonych pamięcią zafiksowanych w mózgu zdarzeń nie umiemy. Wymyślono dla długotrwałej pamięci uczone nazwy, ale w sprawie lokalizacji takich pamięciowych śladów wciąż się jeszcze toczą między specjalistami spory.

Tak zatem, aby najkrócej ująć rzecz, także z czysto rzeczowej przyczyny: naszej ignorancji w kwestii funkcjonowania mózgu, świadomości, potrzeby snu, marzeń sennych itd., wszelkie "podłączanie chipów" w mózgową substancję dzisiaj uważałbym za całkowicie przedwczesne. Nie mówiąc już nawet o zasadniczych zastrzeżeniach natury moralnej, ponieważ efekt takich eksperymentów na człowieku miałby, jak uważam, słusznie penalizacyjną, kryminalną konsekwencję. Zaś zwierzę, także szympans np., nic nam o przeżyciach po implantacji "chipów" wyjawić nie będzie w stanie. Owszem obwodowe implantaty już zwierzęta otrzymują, ale to dla badania ich zachowania i życiowych funkcji na swobodzie. To osobna strefa, której tu nie tknę.

 

5          Aby zakończyć, sięgnę raz jeszcze do DIALOGÓW i po cytaty z zamieszczonego w nich największego mojego zuchwalstwa, które nosiło nazwę "Przeszczepienia procesów psychicznych człowieka na protezę mózgową". W zakresie pamięci komputerów jest to procedura całkiem banalna, wręcz trywialna, skoro cały ładunek czy to dysku "twardego" czy dyskietki dowolnie można przenosić, powielać w dowolnej liczbie egzemplarzy, a ponadto mały komputer potrafi imitować, tyle że z określonym spowolnieniem, czynności większego (jak wiadomo, maszyna Turinga potrafi na taśmie papierowej przetworzyć jako data processor każdy algorytm obliczalny, każdą rekurencyjną funkcję). O takich "przenosinach pełnej informacji" wprost z mózgu do mózgu mowy nie ma (Nie myślę naturalnie o sposobach, używanych przez ludzi, toż rozmawiając, pisząc, drukując, fotografując i pokazując fotografie, a także dotykając się itd., nic innego nie robimy, jak tylko zajęci jesteśmy przekazywaniem właściwej informacji kanałem lingwistycznym, wizualnym, a nawet zapachowym i, jak kto już chce koniecznie, erotycznym).

 

6          Cóż jednak z "przeszczepem mózgowym"? Filonous powiadał, że w zasadzie ów proces polega na podłączeniu do żywego mózgu - tj. do sieci neuronowej-sieci innego typu, sieci elektrycznej (bądź elektrochemicznej). Oczywiście pierwej ludzie muszą nauczyć się konstruować takie sieci o złożoności rzędu 10 miliardów elementów czynnościowych, tj. rzędu złożoności mózgu, a to dzięki "ogólnej teorii sieci z wewnętrznym sprzężeniem zwrotnym", która będzie do tego nieodzowna. Samo przeszczepienie zaś musiałoby składać się ze znacznej liczby następujących po sobie etapów...

Już przed czterdziestu laty przez powściągliwość pisałem:

Nie będę przedstawiał rezultatów takiego zabiegu dokładnie, ponieważ trudnego sobie wyobrazić. Gdy idzie o problem tak doniosły, nadmierna ostrożność nie może stanowić wady. Chodzi o to, aby "osobowość" sieci nie została naruszona. Dlatego właściwe będzie stopniowe, kolejne podłączanie do sieci neuronowej coraz to nowych sekcji protezy po to, ażeby sieć elektroniczna nie została niejako przez żywy mózg "funkcjonalnie wchłonięta ", zasymilowana czynnościowo: Z czasem doprowadzimy do tego, a to jest właśnie naszym celem, że dołączana sieć przejmie znaczną część ogółu procesów psychicznych. Gdy to nastąpi, przejdziemy do dalszej części zabiegu, to jest do rów nie powolnej i stopniowej redukcji sieci neuronowej. Nie będziemy jej likwidowali, lecz tylko będziemy ją odłączali podobnie, jak się to robi np. przy lobotomii, przez odcięcie wlókien, lączących plat czotowy z resztą mózgu. (...) Nasza jednostka funkcjonalna, jaką stanowi kombinowana sieć neuronowo - elektryczna, będzie działać bez większych zakłóceń, przy czym strona elektryczna będzie przejmowała wciąż z wolna niknące funkcje strony neuronowej. Gdy w końcu zostanie wyrugowana sieć neuronowa, a pełne obciążenie procesami psychicznymi przypadnie sieci protezy, będziemy mieli osobowość człowieka całkowicie przemieszczoną w głąb protezy. Sieć jej zawrze wszystkie procesy psychiczne, a więc pełny ładunek pamięci, swoiste systemy preferencji, prawidła obiegu bodźców itp. (..) Zajdzie "elektroniczny przeszczep "żywej świadomości na "martwą" protezę. Ten przeszczep może istnieć dowolnie długo (...) Oto perspektywa "żywota wiecznego" w obrębie "protezy mózgowej" ...)

Koniec cytatów. Potem dopiero biegnie długa dyskusja, pełna zastrzeżeń etycznych, neurochirurgicznych, neurofizjologicznych itp. Tu musiałbym zainteresowanych skierować do DIALOGÓW moich oraz do Pokoju na Ziemi. W tej drugiej książce nikt pewno nie rozpozna obficie wymienianej literatury naukowej (z zakresu kallotomii, tj. rozcięcia wielkiego spoid1a, 200 milionami włókien łączącego obie nasze mózgowe półkule) jako bibliografii autentycznej (korzystałem z niej w Insititute for Advanced Study). A mianowicie wiele lat po napisaniu DIALOGÓW doszło do wykrycia efektów takiego rozcięcia mózgu "na dwoje", przez co w jednej czaszce pojawiają się dwie "osobowości" (ta półkula, w której brak ośrodka mowy, pozostaje niema, lecz można jej obecność wykryć). A zatem na drodze do powstania nowego interface mózgu z "kompatybilną" siecią niby-neuronową postawiono pierwsze kroki.

O sieciach neuronowych w 1954 roku mówi1o się abstrakcyjnie niemal jak o "obcowaniu świętych", a dziś są książki o takim tytule (por. np. u nas wydane "Sieci Neuronowe" Ryszarda Tadeusiewicza, Warszawa 1993). Jest tam też bibliografia światowa przedmiotu. Jednym słowem, to, com wymyślał naiwnie, o tyle wynurzyło się z nicości, że naukowcy urządzają na ten temat sympozja i konferencje, i to mnie skłoniło do powyższego szkicu.

Maj 1994

sssdasdBackUp