Stanisław Lem | ||||
"BRAIN CHIPS" |
Do Czytelników PC Magazine:
Pod naciskiem perswazji i prośb organizatorów pierwszego sympozjum "Akademii Trzeciego Tysiąclecia" zgodziłem się wziąć udział w krytycznym roztrząsaniu problematyki tzw. "BRAIN CHIPS". Mam nadzieję, że ta praca może zainteresować tych, którzy zajęci zagadnieniami komputerowego kręgu, wejdą dzięki poniższemu tekstowi w problematykę kiełkującej już bezpośredniej współpracy elementów mózgu z elementami komputerowymi.
Dalsze dwie części tej pracy chciałbym opublikować również w PC Magazine.
SL
Wprowadzenie |
Powyższy
temat dyskusyjny ma zgrupować osoby, zaproszone do
udziału w konferencji, organizowanej przez usadowioną w
Monachium "Akademię Trzeciego Tysiąclecia".
Po pokonaniu oporów zdecydowałem się napisać dla tej
konferencji przyczynek. Najpierw pragnę wyjaśnić, że
prawdopodobnym powodem zainteresowania organizatorów
konferencji moją wypowiedzią było to iż w dwu
książkach nie beletrystycznych, a mianowicie w DIALOGACH
pisanych we wczesnych
latach pięćdziesiątych oraz w SUMMA
TECHNOLOGIAE, powstałej
we wczesnych latach sześćdziesiątych, opublikowałem
zuchwałe, bardzo daleko wysforowane w możliwą (według
ówczesnego mniemania) przyszłość opisy nawet
brutalnych interwencji w normalne funkcje ludzkiego
mózgu. Granicy tych interwencji dotykałem w DIALOGACH,
pisząc o dającej się
wyobrazić szansie przemieszczania (stopniowego)
całościowych funkcji mózgu w obręb protezy"
zamyślanej jako sui generis sieć cybemetyczna, czyli
informacjopizetwórcza. Tym samym miałoby iść o
jakąś postać "przesadzenia" pełnej
czynnościowo-morfologicznej struktury mózgu w obręb
artefaktu. To zaś miało umoż1iwić kontynuację nawet
pośmiertną osobowego, świadomego i tym samy m człowieczego trwania (w jednym
z podtytułów DIALOGOW nazywałem tę możliwość
"życiem wiecznym w skrzyni"). Stroną techniczną problemu się praktycznie podówczas nie zajmowałem, podobnie jak, a fortiori, przemilczałem aspekty etyczno-prawne takiego przedsięwzięcia, które zawsze przecież zawiera w sobie niemałe zagrożenie awariami i uszkodzeniami nieodwracalnymi. Gdybym te ostanie próbował uwzględnić lapidarnie przyszłoby uznać, że zarówno "instygatorzy", jak "perpetratorry" takich operacji po ich ogłoszeniu zostaliby objęci penalizacją i osadzeni w więzieniach za najcięższe uszkodzenia ciała. To samo mniej więcej dotyczy też fragmentów zawartych w SUMMA TECHNOLOGIAE, gdzie między innymi mówi się o relatywizacji pojęcia osobowości człowieka, i gdzie sprawą tą, poszerzoną o dalsze roztrząsania zajęty jest rozdział pt. CEREBROMATYKA ("Cerebromatik"). Mogę tu bez frywolnej intencji zauważyć, że ewentualne powiedzmy dokonane "przesadzenie" świadomości osoby X w obręb elektro-(lub chemoelektro-, albo biochemoelektro-) protezy mogłoby też być uznane za MORD (wzgl. zabójstwo) z następowym zastąpieniem" ofiary jej "symulatem" (nawet, dajmy na to, doskonałym). Z kolei, kiedy już się na trakcie takiego rozumowania znajdujemy, w jego przedłużeniu o charakterze prawno-fikcjonalnym, można uznać, że argumentem obrony oskarżonego o nazwany czyn byłoby twierdzenie, ustalające TOŻSAMOŚĆ "osoby sprotezowanej" (jako jej normalnie czynnego umysłu) z osobą, która (może) po tej operacji albo życie utraci1a albo co najmniej na skutek tejże operacji objawia znaczne objawy wypadowe (funkcji mózgu). Ponieważ zarazem w pierwszym rozdziale DIALOGÓW usiłowałem udowodnić, że "powtórzenie" człowieka poprzez jego idealnie dok1adne skopiowanie (z1ożenie molekularne) z atomów rodzi paradoksy, wskazujące na daremność próby "rezurekcji" (tj . że symulowany i zmartwychwstający z atomów - recreatio ex atomis modo nonalgorythmico - jest kopią, a nie oryginałem), i tym samym jeżeli kopiowany ginie, to "nic nie może mieć" z tego iż kopia go doskonale zastępuje; ponieważ, powtarzam, logiki tego mojego twierdzenia nikomu zbić się nie udało, oskarżenie operatora mogłoby na tym moim dowodzie się opierać. W tym mianowicie sensie, iż jeżeli żyje dwóch jednojajowych bliźniaków, wychowanych tak, że są bliscy tożsamości a dalej, jeden z nich zostanie zabity, to nie można zgodnie z logiką i zdrowym rozsądkiem utrzymywać, iż ten drugi pozostały przy życiu tamtego w pełni zastępuje, czyli że w ogóle o żadnym przestępstwie nie ma mowy, a zatem morderca za swój szkaradny czyn nie może być osądzony... Rozwodzę się nad tymi dawnymi pismami moimi, ponieważ mogły wprawdzie dać asumpt do aktua1nej propozycji uczestnictwa w wymienionej sesji " Akademii Trzeciego Tysiąclecia", zarazem jednak muszę złożyć tu dodatkowe wyjaśnienie. Mianowicie przed czterdziestu laty, kiedy pisałem nazwane książki, sama cybernetyka wraz z teorią informacji tkwiła w pieluszkach, i tak oddalone w przyszłość ekstrapolacjami procesami sądowymi ani zastrzeżeniami etycznymi nie pachniały: stanowiły dla czytelników fantazję, która podobnie jak marzenia senne, na zgodność z uznawanym porządkiem moralnym i regułami prawa badana być sensownie nie może. Toteż ani za sny ani za moje (skrótowo tu przytoczone) hipotezy, nikt kryminalnie nie może być ścigany. Sytuacja jednak po niespełna półwieczu bardzo poważnie się zmieniła w zakresie frontów biologii jako biotechnik "w fazie wstępnego rozpoznania DLA natarcia" TAKŻE na ludzki organizm. Zuchwałe i czcze rojenia poczynają tworzyć dotąd niedotknięty przez człowieka przyczółek DZIALAŃ możliwych realnie, a nie tylko pomyśleć się in abstractodających. Przez to sytuacja, uwikłana w moje stare teksty, ulega odmiennemu rozważeniu i ewentualnym korektom. Im to zamierzam właśnie poświęcić nieco uwagi. |
Wstęp |
1 | Choć
publikując oba nazwane tytuły byłem ignorowany, nie
byłem osamotniony w tym sensie, że podzieIałem
optymizm poznawczy, inwestowany w cybernetykę, gdy computer
science znajdowała się
w powijakach, a rozróżnienie dziś fundamentalne między
hardware i software
ledwie się rodziło. Nadzieje rychłego wykrycia
"królewskiej drogi" do sztucznej inteligencji
nie sprawdziły się. Różnice między ewolucją
mózgów istot żywych i "mózgów
elektronowych" nie tylko są wyraźne, ale ich drogi
wyraźnie się rozchodzą. Czy jednak nie zejdą się na
powrót: i tak można rozumieć nazwę konferencji
monachijskiej! Rzecz w tym, że jesteśmy ostatnimi reliktami Natury w coraz bardziej "usztucznianym" środowisku i tworzone przez nas techniczne narzędzia obracają się przeciw nam nie tylko jako bronie, lecz jako pomocnicy: istnieją już np. gałęzie matematyki, które bez wsparcia komputerowego nie mogłyby powstać. Współpraca jednak wdrożonych w obszar cywi1izacji komputerów oraz ich sieci, włącznie z projektowaną "autostradą informacyjną" (o której w innym miejscu pisałem ze sporym sceptyzmem), a ponadto eksponencjalny rozrost "cyberspace", o którym jako o "fantomologii" i "fantomatyce" miałem możliwość pisać w SUMMA TECHNOLOGIAE - wszystko to jeszcze NIE jest właściwym przedprożem inwazji martwych procesorów informatycznych w nasz mózg. |
2 | Zaznaczę,
że dostrzegam dwie rozmaite drogi wniknięcia owoców
technologii w mózg: mogą się, jak dwa zbieżne nurty,
połączyć w przyszłości, narazie jednak powstaje
realnie ten, który jako pierwszy wymienię: I. Droga działań chemicznych resp. biochemicznych. Pierwociny takich substancji są bardzo "szerokoadresowe", to znaczy aktywują i/albo odmieniają czynność zarówno tych ośrodów mózgu, których przesterowania CHCEMY, jak i tych, które ulegają trafieniom dzięki efektom ubocznym. Na tym polega ich "szerokoadresowość". Zaczyna się dopiero "zwężanie", czyli fokalizacja adresów: tę już rozrosłą dziedzinę muszę tu pominąć, skoro mam mówić o "chipach" dla mózgu, a nie np. o aminach i hormonach, celnie wymierzanych (niektóre mają zdobyć umiejętność PRZEKSZTAŁCANIA osobowości i charakteru człowieka, więc tym samym przypominają elementy mej "PSYWILIZACJI" psychemicznej z fantastycznego "Kongresu futurologicznego"). Droga chemiczna góruje o tyle, że winna być odwracalna w efektach: związki molekularne na ogól mają niezbyt długi okres aktywnego działania i ulegają w organizmie metabolicznemu rozkładowi. (Rzadko mogą jednak, jak LSD, wywoływać psychozy). II. Zająć nas ma wszakże droga 1ączy "mózg - artefakt niechemiczny", jako procesor lub przetwornik informacji, włączony w obwody neuronowe mózgu. (Możliwe są też biochipy, o których już piszą, choć ich nie ma). Chemiczne związki dzia1ają raczej analogowo, chipy winny być raczej cyfrowe (digitalne). Już von Neumann uważał, że zarzucić należy informacyjną metodę czysto kombinatoryczną, logiczną, rekurencyjną, algorytmicznie nieposzlakowaną, której generalizacją abstrakcyjną jest ogólna teoria skończonych automatów (finite automata), zaś jej "pierwotniakiem", "komórką wyjściową", jej zarodkiem staje się najprostsza maszyna Tuńnga. Natomiastjuż wtedy (McKay np: sugerowana droga sieci neuronowych - o niej TEŻ w DIALOGACH pisałem - zdaje się rokować poważniejsze nadzieje, nie utykające w praktycznie źle drożnej g1ębi logicznej (operacji iteracyjnych - nawet przy dowolnym ich przyspieszaniu aż do granic wyznaczonych prawami fizyki - kwantowej - i szybkością światła). Niestety, to jest droga bardzo "niewygodna" matematycznie i tym samym "wyboista" dla ewentualnych programistów (i konstruktorów hardware). |
3 | Szczęściem
w nieszczęściu - powyższym - zdaje się to, że
narazie nie mamy żadnych czekających wdrożenia
"chipów" domózgowych, więc tym samym
znajdujemy się zgrubsza w sytuacji Leonarda da Vinci,
który nam w swoim dziele pozostawił rysunki
"he1ikopterów" z pionowo "wkręcającymi
się" w atmosferę śrubami, lecz od tego konceptu
do realnego śmigłowca droga okazała się bardzo
długa! Co prawdy COŚ z pomysłu Leonarda
pozostało dla instruktorów i montażystów... ale nawet
TEGO w odniesieniu do "BRAIN
CHIPS" nie
potrafimy być teraz pewni. I tu mogę tylko na zakończenie wstępu rzec: na moim biurku leży popularny tom RONA WHITE z 1993 roku " How Computer Works" (polska edycja: "Jak pracuje komputer", PWN 1994 - przyp. red.) i cala rzecz w tym, że wiadomo nam dobrze JAK komputer działa, bośmy go sami zbudowali, więc przy odpowiednim treningu zclo1amy go z1ożyć i rozłożyć, a ponadto znalaz1szy inny komputer albo "pośrednik" kompatybilności zdo1amy część lub nawet całość informacji hardware i software przemieścić bez uszczerbku - ewentualnie nawet razem z wirusami wyjściowego komputera-do drugiego egzemplarza. W tym sensie komputery są "nieśmiertelne", “kopiowalne"; jedyności "personalnej", "osobowościowej" NIE mają, a jak kto chce, niech orzeka, że tym samym tylko "wszystko wiedzą" (tj. zawierają na podorędziu ładunki informacji użytkowalnej), ale "nic nie rozumieją" z tego, co zawierają, (aczkolwiek są programy, poczynając jeszcze od "Elizy" Josepha Weizenbauma, udające nieźle rozmówcę ludzkiego). Tym samym wiemy już, że w zasadzie test Turinga może zostać przez komputer o dostatecznej obliczeniowej mocy "złamany", a ludzki rozmówca oszukany (gdy uzna, że rozmawia z człowiekiem), a przy tym jest to relatywizm DWUZAKRESOWY: zależy zarówno od sprawności komputera -programu -jak od inteligencji człowieka-rozmówcy, I jak w wyścigu programów szachowych w końcu "brute force" zwycięży i Kasparowa "nic nie rozumiejąc", tak test Turinga będzie złamany. Z czego na dobre czy na zle dla interwencji chipów w mózg NIC niestety - na szczęście ? - nie wynika. |
Wejście w mózg |
1 | Z
jednej strony wiemy już o czynnościowej postaci nasze
go mózgu bardzo dużo
ale z drugiej bardzo mało. Naprawdę dość wiedzy
posiądzie ten, kto - rozłożywszy komputer - w oparciu
o znajomość teorii informacji oraz inżynierii
informatycznej będzie umiał taki, albo podobny
czynnościowo komputer, zbudować. Przynajmniej jako
model, zdolny do funkcjonowania. Natomiast nie ma mowy o
tym, aby najtęższy
zespół neuroekspertów mógł pouczyć jakichkolwiek
konstruktorów, żeby sporządzili model mózgu, np. tak
że jeden podzespół skonstruuje z elementów
przewodnikowych pień mózgu, inny podwzgórze (hypothalamus),
następny thalamus
(wzgórze), z kolei
system limbiczny, aż na koniec dwa równoległe zespo1y
wybudują dwa zdolne do komunikacji w poziomie (przez
pseudo-corpvs callosum, wielkie spoidło) nadrzędne
agregaty, jako dwie półkule wierzchnie mózgu, z ich
wielowarstwową substancją szarą (korą starą i nową,
paleo- etneocortex), oraz olbrzymią masą krótkich i
długich po1ączeń międzyneoronowych. Co prawda, jeśli by się taki niewykonalny dzisiaj projekt dało nawet zrealizować, niechybnie powstałaby potrzeba dołączenia do tej budowli modelu ciała, ponieważ bez stałego dopływu i odpływu impulsów - do mózgu z cielesnego sensorium oraz z ciała do mózgu - otrzymalibyśmy twór kaleki. Ale to i tak dziś utopia: w tym sensie właśnie o mózgu wiemy niewiele. To mało, że dzięki mnóstwu zabiegów poznaliśmy jego podstawowe czynności, ulokowane na rozmaitych "piętrach". To zresztą jest wynikiem składankowej pracy ewo1ucji, która potrafi przysposabiać i dopasowywać w danym ciągu filogenetycznym nawpółpowstające struktury do nawpó1pozostałych z epok minionych: ta wiedza jest dla informatycznej inżynierii inwazyjnej "cerebromatyków" wciąż niedostateczna. Rozrzut lokalizacyjny na różnych "piętrach" mózgowia stanowi, nie tylko w moich oczach, wynik tej typowo ewolucyjnej pracy milionoletniej, która robi co może przede wszystkim drobnymi krokami, a kiedy rozpędzi się jak w eksponencjalnym rzucie antropogenezy, zwieńczonym świadomością, staromózgowie, a raczej jego rozmaite podkłady, tworzą system przeciwstawnych regulatorów, system wielokonfliktowy, utrzymywany w zawiłym balansie, równoważny z taką (daną mu antagonizmami międzyśrodkowymi) chwiejnością, że żaden inny gatunek poza człowiekiem nie jest na patologiczne odchylenia pracy uk1adu nerwowego narażony w równym stopniu! Napraszałoby się więc z tego już powodu wdrażanie interwencji równoważących, lecz nawet jeśli poniechamy sprzeciwy rodem z etyki, ryzyko efektów musi pozostać ogromne. Mamy nadmiar sprzecznych wzajem hipotez o tym, jak mózg dzia1a, co to jest świadomość, czemu służy sen, czemu selekcja naturalna na rozumność zdaje się tak słabo działać (pewien wielki polski artysta mówi1, że inte1ektualnie bliżej od chłopa do krowy, niż od chłopa do niego: jest to złośliwa przesada ale problem rozrzutu dystrybucji inteligencji pozostaje tak, jak wszystkie problemy, z jakimi borykają się psychiatrzy, psychologowie i neurologowie: a to profesjonalne rozbicie ODZWIERCIEDLA ignorancję w sprawach mózgu TAKŻE. |
2 | Ja
wiem, że mówię to, co każdy specjalista - od
wiejskiego lekarza poczynając - uzna za alfabet ze
szkoły powszechnej, ale warto uprzytomnić sobie, ile
może wskórać genialny buszmen, kiedy weźmie się ALBO
do naprawy auta zdefektowanego, ALBO do "perfekcjonowania"
auta całkowicie sprawnego. Jak zaznaczyłem, etycznymi
aspektami dylematu nie chcę się zajmować, to byłaby
sprawa dla prawników. Chodzi tylko o to, ażeby
odpowiedzieć na kilka prostych pytań, jakie wymienię:
|
3 | Ponieważ
dygresja MOŻE zostać uznana w tak labiryntowym
temacie za dopuszczalną: Uważam dowód Goedla (o
niezupełności bogatych systemów fomialnych) za sta1ą
kosmiczną, mniej więcej tak, jak 1adunek elektronu.
Dlatego wszelkie "bogate" przekazy informacji
-językowe - są wsparte na "mętnej logice
somatycznej", (tj. żaden język nie może być
sformalizowany bezkontekstowo tak ostro, jak każdy
język programowania komputerów). Ta "fuzzy
logic" powoduje powstanie "fuzzy
sets" znaczeń,
uwarunkowanych kontekstowo i konsytuacyjnie, oraz konotacyjnie
uwik1anych. Dok1adniej o tym w: "Wierojatnostnaja
model jazyka", N. Nalimow, wyd. Nauka, Moskwa
1974. Pierwociny języka, jak pnypuszczam, dopracowując się semantycznej składni i różnowarstwowych zakresów desygnacyjnych, były "ciągnikami" rozwoju mózgu w jego rozwoju, gdy w ewolucji dotar1 do poziomu mózgu wielkich antropoidów (dowód na to móg1by powstać dzięki (o-tej) generacji komputerów, zdolnej już symulować ewolucyjny przebieg gatunku, w którym dochodzi do ONTOGENETYCZNIE kszta1towanych neuronowych nośników czynnościowych języka. Rzecz w tym, że język etniczny jest tylko "powierzchniowym" przekaźnikiem wielowykładalnej (w sensach) informacji, ponieważ pod jego "powierzchnią" zachodzą przebiegi języka "wewnętrznego" (myślanego w milczeniu),jeszcze "uświadamianego", a "głębiej" zachodzą procesy już pozaświadome, ale też językowi służące, jak np. zespo1y pogotowia werbalnego, zespoły motywacyjne, zespoły teleologii, tj. celowania mową w sensy upatrzone jako nadrzędne itp. Jednym s1owem język, jakim posługujemy się, to ledwie wierzcho1ek góry lodowej służących mu procesów, a ponieważ powstawa1 sukcesywnie, dzięki takim mutacjom, które dalsze postępy UDROŻNIAŁY, czyli umożliwiały w życiu płodowym, w toku dorastania i dojrzewania, tą drogą wzwyż dochodzi do rozbłysku świadomości. Ona nie może być "tylko językowa" -jest zawsze bogatsza od mowy, ale wokół niej naros1a -przynajmniej u cz1owieka. Otóż do budowy mózgu ma się to tak, że postępy w sprawności wewnątrz- i zewnątrzjęzykowej były decydująco uzależnione:
Ta droga antropogenezy NIE by1a optymalnie prosta, lecz raczej "slalomowa" i dlatego mózg jest siedzibą niedostatecznie koordynowanych napędów i hamowań; tylko nam, ignorantom, mózg wydaje się urządzeniem znakomitym! Zastój (a nawet regres masy mózgowej w ostatnim okresie holocenu) upatruję w tym, że doszło do ugrzęźnięcia ciągów kolejnych przekszta1ceń - (odjajowej komórki, jedności, po 10 bilionów komórek organizmu) - w nieuchronnie narastającym zbiorze błędów. Ilość kolejnych sterujących budową płodową przekształceń NIE może być dowolnie wielka, bo orzeczenie von Neumanna ("układ pewny z niepewnych elementów") jest jedynie idealizującą aproksymacją stanu realnego. Układ nie jest do końca pewny; ilość kroków nie może być dowolnie wielka także przez to, że mózg nasz powstawał poprzez rozrosty nowszych neurotworów na pokładach neurotworów gatunków pradawnych. TYM SAMYM JUŻ nie prezentuje ani konstrukcyjnego OPTIMUM, ani konstrukcyjnej OSZCZF&127DNOŚCI: jest redundantny także samozagrażalnie! |
4 | Mózg
tak jest przystosowany, byśmy mogli przeżywać w
niszach ekologicznych sprzed miliona lat -to też nie ma
co się gniewać na to że zbudowana przez takie mózgi
cywilizacja ich nosicielom JUŻ ZAGRAŻA. Raczej
dziwne jest, że mógł tak
długo wytrzymać konkurencję z własnymi technotworami
i fantazmatami-mity, wiary, przesądy etc.-i jest dziwne,
żeśmy akurat przyszli na świat, gdy ten maraton
zmierza ku niewiadomemu fmiszowi. W ewolucji antropogenetycznej widać też nieźle sk1adową statystyczną. Części organizmu są raczej źle wymienne (por. kłopoty przy transplantacji organów), a o k1opotach przy ewentualnej transplantacji fragmentów mózgu narazie (poza parkinsonizmem) ani myśleć. Natomiast w ludzkich technologiach króluje wymienność prawie doskonała części wszystkich technoagregatów. Ewolucja operuje po prostu bardziej rozrzutną strategią, hamowaną przez nieuchronną powolność zmian adaptacyjnych, I TO MUSI stać się jedynym z k1opotów przy wdrażaniu BRAIN CHBS. Mianowicie: co by "pasowało" do jednego mózgu, może zawieść przy każdym innym (medycyna z farmakologią o indywidualnych odmianach działania tożsamych leków i zabiegów już dobrze wiedzą). Tak zatem mózg jest i zbudowany z nietożsamych u różnych ludzi zespo1ów (funkcjonalny schemat Mercedesa jest tożsamy ze schematem Fiata, ale "to nie to samo"), i zespoły takie, częściowo wspó1pracując, częściowo natomiast ze sobą ko1idując, dają moc efektów: od patologicznych do "genializujących" (nota bene tak zwani geniusze często wykazują "poboczne" objawy patologii: np dysleksję). Zmiany działania mózgu może cz1owiek SAM dostrzegać, może też ich nie zauważać (nie tylko w psychiatrii i w toku starzenia się). A więc instrumentalne ingerencje w mózg mogą zachodzić poza uświadamialną wiedzą tak operowanych jak operujących. Tereny dyskoordynacji umysłu są różne i liczne - np. używkami i narkotykami oprócz skaz dziedzicznych i urazów. Ubytki masy mózgowej są dzięki "plastyczności, mózgu" częściowo podległe restytucji i/albo rehabilitacyjnemu pokonaniu. Lecz są ubytki nieogniskowe, których skutki trudno rozpoznawać. (Odcinanie płatów czo1owych,już zarzucone, uchodzi1ojednak za rodzaj "terapii"). Bywa i tak, że wypadanie jednych zespołów mózgowych " uwalnia", podwyższa sprawność, innych (por. genialnych rachmistrzów - debilów, objawy patologiczne fenomenalnej pamięci ejdetycznej , objawy rozszczepienne, uznawane ongiś na "dowody na rzecz spirytyzmu" i demonologii). Mózg JEST terenem prac wielokolizyjnych, nadmiar koncentracji na zadaniu może utrudniać rozwiązanie podobnie jak niedostatek. To wszystko wskazuje, że uniwersalnej technologii dla BRAIN CHSS raczej NIE będzie. A przecież hasłem naczelnym w doktrynie Hipokratesa wciąż winno być PRIMUM NON NOCERE.... |
Wrzesień
94
c. d. n.
sssdasd![]() ![]() |