Stanisław
Lem![]() |
||||
"Rozważania sylwiczne XLVIII" |
1 | Są dwie Polski. Jedna - oglądana i oceniana z zewnątrz. z Bonn, Wiednia. Berlina, z Paryża, Londynu. Genewy i tak dalej - wszystkich centrów obserwacji nie wyliczę. Przy nich stoją duże koncerny między - albo raczej ponadnarodowe, ufające polskiej gospodarce (chociaż w miarę, bo widzą też szkodliwe dżungle naszej biurokracji i nonsensowne światowo labirynty zakazów), są to producenci żywności, eksporterzy, bankowcy, giełdziarze, spece od ekonomii, molochy-wytwórcy aut, maszyn, różne tam Siemensy i tak dalej. Opinie ich wszystkich odzwierciedlają pisma obcojęzyczne, np. "Economist" (który stworzył podgrupę wydawniczą, zajmującą się tzw. państwami Europy Środkowej), są wielkie pisma, przygodnie ślące do tej pierwszej Polski reporterów. Szkoda miejsca na dalsze wyliczanie, bo by się bardzo monotonne zrobiło. Opinia jest w zasadzie taka: mimo takich czy innych przeszkód, kraj zasługuje na ocenę pozytywną, porusza się ku standardom czołówki światowej, według jednych szybciej, według innych wolniej, nikt tam nie wspomina o jakichś postkomunistycznych władcach, o sitwach "czerwonych pająków", nie żeby czegoś podobnego nie było, ale działalność kalającą "gniazda państw" można znaleźć wszędzie, pod względem zaś przestępczości, marnotrawstwa, bałaganu, na pewno do ścisłej czołówki świata nie należymy (tj. nie należy owa Polska nr I). O sytuacji Kościoła, kleru, o sekciarstwie, o studentach "czerwonego ministra" obrzucających jajami - albo nic, albo jeden wers na szóstej stronie gazet. Natomiast o Urbanie Jerzym i o "Nie", jako o dowodach panującej w Polsce nr 1 wolności - owszem. Co lepsi znawcy, polonofile, piszą też, że się w Polsce nr 1 odradza "złota wolność szlachecka" bez szlachty oraz antysemityzm bez Żydów. Ale to też na przedostatniej stromy dużych gazet, natomiast fachowe analizy. oceny, także na stronach pierwszych: tej Polski nr 1 nie ma się czego Polakowi wstydzić. |
2 | Jest też Polska nr 2, widziana od środka. Głównym dźwiękiem rozlegającym się po pismach omalże wszystkich jest odgłos dartych szat, głos biadań nad nadciągającą ruiną gospodarczą. gniewne chóry strajkowiczów, którzy - wszyscy - nie życzą sobie żadnych "mechanizmów rynkowych". Są też rozpacze, publikowane w związku z tym, że wprawdzie społeczeństwo wybrało postkomunistów i pseudoludowców, ale moralnych praw władania i zarządzania wielcy publicyści i moraliści (zwłaszcza ci. którzy bywali wsadzani przez PRL, albo których życie usiane zostało za tamtych czasów prześladowaniami) im odmawiają i naród potępiają słowami srogimi, a nawet bardzo brzydkimi w rodzaju "jebał was pies". W tej Polsce nr 2 wszystko jest nie takie, jakie winno być, autorzy wstępniaków i moralizatorskich wystąpień zdają się bardzo niecierpliwie oczekiwać kryzysu, ruiny, zapaści polskiej waluty, wzrostów społecznego wrzenia, kompletnej stagnacji eksportu, wszyscy ponadto chcą bronić Polski ar 2 przed tymi, co wabieni obrazem Polski nr 1 chcą w niej inwestować miliony (a może i miliardy), budują supermarkety i sieci stacji z paliwem samochodowym i pragną budować autostrady (zapewne: chcą mieć z tego ZYSKI, ale PIERWEJ muszą inwestować w TO, co POTEM zyski nieść będzie). Kierowcy-Polacy, konsumenci wszelkich dóbr i tak dalej niby to są zainteresowani w owych inwestycjach i w ich dobroczynnym skutku (będzie TANIEJ i wejdzie do nas ten zbiór technik, który stanowi wykwit technoczołówki światowej), ALE głos potencjalnych beneficjentów słyszalny nie jest. Oczywiście, wiele jest "wewnętrznych racji" w głosach potępieńczych: służba zdrowia, szkolnictwo, ochrona środowiska itd.; koniecznie POWINNY zostać od podstaw przekształcane, lecz "nie ma pieniędzy"; Obcy zaś przyjdą, kupią i zabiorą do siebie (nawet autostrady, chociaż nie wiem, jak). Ponadto Kościół i kler oraz SEKS straszliwy, przez ten Kościół za główne nieszczęście uznawany, a wiszący nad Polską nr 2 też jakoś dostrzegany z zagranicy w Polsce nr 1 nie jest. Nie mówię, że to źle, nie powiadam, że to dobrze: relata refero. Widzę to i czytam kiedy niekiedy udaję się do bardzo katolickich krajów, do Austrii np., albo też czytam "IHT" z USA, "Le Monde" itd. i stąd moje spostrzeżenia, ukazujące nazwany podział na dwie Polski. O kanapowcach prawicowych nic nie słychać na całym świecie, ani o , S", bo to już są jakoweś odciski nóg jakowychś dawnych smoków albo herosów, co ze smokami walczyli. Już ich nie ma, gdy na Polskę nr 1 patrzeć. Niektórzy w Polsce nr 2 głoszą, że wszelkie grzechy, biedy, nieszczęścia z Zachodu nadciągają, że tam jest jeszcze gorsza Cywilizacja Śmierci, narkomanii, rozpusty. Pewno tak jest (może tak jest), ale odwiedzają mnie przybysze z Rosji, z Ukrainy, czytuję "Literaturnuju Gazietu" (tzw. "Literaturka"), a tam TAKŻE straszne narzekanie na SEKS w telewizji Federacji Rosyjskiej, na masową prostytucję, na korupcję, na fatalne różnice dostatku między miastem a wsią, tyle że tam mają prawosławie za nierządnicę, która się z czerwonymi puszczała. Bardzo srogo i bardzo negatywnie o tej całej amerykanizacji tam piszą. Naród zaś rosyjski, trochę podobnie jak Polski, tam - komunistów, a u nas postkomunistów przygarnia, życzy sobie, wybiera najdemokratyczniejszym z demokratycznych sposobów. I co z tym robić? To, że "głos większości w ogóle się nie liczy", (Bolszynstwo gołosow istiny nie utwierżdajet) zostało orzeczone w Rosji w drugiej połowie XVIII wieku. Czy mamy tam powrócić, ery jak? W Czechach, które - jedyne pośród państw-satelitów byłych Sowietów - partią Klausa lśniły, też na lewo naród poszedł, a już nawet w byłej NRD jest PDS, "partia demokratycznego socjalizmu", i nawet jedna z tych szczerych komunistek, Sahra Wagenknecht (a ja myślałem zawsze, że prawdziwie przystojne dziewczęta w polityce nic do roboty nie mają) rej wodzi. |
3 | Co z tym robić, nie wiem. Fakty, zwłaszcza olbrzymie przez ich wielkość, to mają do siebie, że ich się krzykami nie unicestwi. Można najwyżej zachrypnąć. Proszę łaskawie zważyć, że ja bym osobiście wolał ludzi mądrych, uczciwych patriotów u władzy, KAŻDEJ, tj. w każdym państwie, lecz jakiż wpływ na świat i na losy jego mój osobisty pogląd w ogóle mieć może? Żaden. Dlaczego jak się przekracza granice państwa od końca wojny pozakomunistycznego - weźmy Austrię, bo była o niej już mowa - kontrola tylko ręką niecierpliwie kiwa, żeby z tym polskim paszportem iść sobie dalej, czy do wnętrza, czy na zewnątrz, a w kraju walą pieczęcie wyjścia i wejścia i w grubej Księdze (tyle, że bez oślich uszu peerelowskich - jest widać nowe wydanie) szuka kontroler przygraniczny czy człek może wyjechać albo wjechać (to samo i w Austrii, ale nie NAS dotyczy, tylko jakichś czarniawych, oblepionych masą dzieci ludzi). Dlaczego polskie banki stanowią dla Kapitału przeszkodę, nie wiem. Dlaczego wyciągi z kont przypominają kawałki papieru o wielkości dwu znaczków pocztowych? Ja rozumiem, że bałwanów określony procent MUSI być w każdym kraju, ale czemu akurat bankowość polska wyższym procentem się odznacza, nie wiem. Ktoś przed wojną wymyślił już, że gdyby wszyscy ludzie piszący przestali kłaść znaki przestankowe (jak kropki po zdaniach), to z zaoszczędzonego tą metodą atramentu wyrosłyby góry dobrobytu. Ten KTOŚ musiał mieć dzieci, te dzieci - znów dzieci, czyli teraz bankami zarządzają u nas WNUKI tamtych. I rady nie ma na to żadnej, ale Obcy Kapitał i to potrafi wytrzymać i zwala TO na lata panowania komuny. Istotnie, za komuny gorzej było, ale nawet z taką oczywistością nie wszyscy chcą się obecnie zgadzać. Polska stoi obecnie (to już ja sam na własną odpowiedzialność mówię) po pierwsze reformą Balcerowicza srogą, po wtóre nadzwyczajnym oddolnym "parciem handlowo-produkcyjnym" Polaków (niech się Żydzi schowają), po trzecie tym, że temu pod primo i pod secundo postkomuna ZBYT SŁABO przeszkadza, no i po czwarte tym, że na razie oba kamienie młyńskie, co były Polskę mełły, wschodni i zachodni, mają pilniejsze sprawy na głowie, aniżeli kolejne rozbiory oraz zabory. Ale i ten czas minie, i co wtedy? To, że kulturę mamy rozpłaszczoną, rozerwaną, tylko regionalnie zipiącą, wiszącą u klamki wielmożnego Sorosa, to, że im więcej strajkowiczów tym większa ich moc przetargowa, subwencji się domagająca (natomiast strajku profesorów, naukowców, literatów nawet pies z kulawą nogą nie zauważy), jest taką samą prawdą, jak to, że jeżeli jednostka okradnie, zabije jednostki, no to do tiurmy, ale jeżeli grabież masowa, ludobójstwo, to nic a nic. W Wiedniu zapraszano mnie na kulturowe zbiegowisko w górnej Austrii, w październiku tego roku. Patrzę, a KTO figuruje na liście zaproszonych? "Misza" Wolf. Były najwyższy szef wywiadu NRD, kochanek niejednego Politbiura, onże długo w Moskwie żył, a kiedy się NRD rozleciała i przed sądem RFN go postawiono, adwokaci ze wszystkim wybronili osobiście nóg nie wyrywał, a robił podobne rzeczy. jak jego "odpowiednik w RFN, więc jeżeli ten z RFN jest w porządku to i "Misza" jak ptak wolnym być musi. Może i tak, ale ja się raczej na podobne spotkanie wybrać nie zamierzam. |
4 | Opowieść o dwóch Polskach można by długo ciągnąć, niezliczonymi cytatami z książek, ze sprawozdań, z krzyków gazetowych, z moralitetów i z artykułów wstępnych oraz występnych wspierać - ale czy warto? Nikt nikogo nigdzie nic przekona i DWIE POLSKI będą dalej w jakiej takiej równowadze istniały, aż przyjdą nieznane burze dziejowe i świat cały zmącą i do góry nogami przewrócą. Ale, Wernyhorą nie będąc, o tym ani linijki nic napiszę. |
Pisałem w połowie czerwca 1996
Stanisław Lem
![]() ![]() |