Stanisław Lemfrom ODRA
"Rozważania sylwiczne XLIII"

 

1          Teraz jest moda na symulację. Symuluje się, co się da, a oprócz tego, co się nie da. Zanieczyszczenie środowiska, rozrost dziury ozonowej, skutki tegoż, demograficzną eksplozję - sto milionów dzieci urodziło się w roku 1994 i pewna rzecz, że jakieś 30 proc. tych dzieci wieku dojrzałego nie osiągnie (lecz antykoncepcji stosować nadal nie wolno i TO dla mnie oznacza "cywilizację śmierci"). Symuluje się też, jak się właśnie rzekło, czego się symulować nie da i oto Mrs S., senior editor z "MIT PRESS" - znamienitego uniwersytetu amerykańskiego wydawnictwo, Massachusetts Institute of Technology, zwróciła się do mnie z propozycją, ażebym jako "Professor Lem" ocenił koncept załączony Mr Gesslera, a powiadający, jak on zamierza sztuczną kulturę, czyli "artificial culture", symulować komputerowo. Odpowiedziałem pewno i niegrzecznie, że to jest "baloney", "rubbish", że się zrobić nie da, bo taki projekt można najwyżej zrealizować na poziomie komputerowych gier NINTENDO. Nie wiemy, JAK, to jest z czego i po co powstaje kultura, szczególnie w jej nie tylko materialnej części, nie rozumiemy, dlaczego w chowaniu niebezliturgijnym zwłok ludzkich widomy zalążek wiary w Transcendencję jakowąś datuje archeologia z antropologią niemal sto tysięcy lat temu, natomiast prajęzyk, mowę, z której całe drzewo języków wyrosło, datują ledwie dwanaście tysięcy lat temu, a jeszcze później powstało pismo, czy raczej pisma powstały, bo jest ich wiele. I nie wiedząc tego, A ani B, już mamy brać się do "symulacji sztucznej kultury". Mr Gessler, onże autor projektu, już wcześniej przysłał mi swoją pracę, a "MIT" ma ją wydać w ramach całej serii dzieł, sztucznej kulturze symulowanej przypisanych. To i napisałem pani S., że widzę w tym zjawisku i uznanie, że nam już morze po kolana i wyraźny objaw upadku zwyczajnej kultury. Pewno uraziłem, a może nawet obraziłem ową sawantkę amerykańską, ale cóż mogę prócz wyjawiania, jakie impedimenta stoją na tej drodze.
         Do zuchwałych dzisiaj świat należy. U nas, w Polsce, polega na zdobywaniu grantów, czyli efektywnej żebraninie, jeżeli na polski przetłumaczyć, a w USA widać na symulowaniu i dlatego na Chiraca się trochę obruszyli za jego niesymulowane bomby na Mururoa. Rzecz oczywista, że mogę się ze wszystkim mylić, że kulturę można i należy jak gry w szachy symulować, ale ja będąc wstecznikiem (chociaż i autorem SF), jedno od drugiego oddzielam i żadnej rady na to nie widzę. Faktem jest niejaka dwuskładnikowość każdej kultury i być może faktem jest to, co jako jedyną motywację pozagrobowego istnienia wyszydzał Leszek Kołakowski: że niby nie ze strachu przed śmiercią, nicością, rozpościerającą się za grobem, transcendencja powstała. Można z tym się zgadzać, nawet częściowo tylko, ale jest rzecz w masę trudnych do wykrycia zjawisk uwikłana, a już symulować to, czego się za nic nie rozumie, i Pana Boga symulować we wszystkich różnoreligijnych wcieleniach jego - to okropnie głupia przedwczesność, której wystrzegać się (mym zdaniem) należy.

 

2          Trzeba sobie powiedzieć, że "wszystko jest zawilsze, niż nam się wydaje". Czy nie jest niezwykłe to, iż ze złączenia plemnika KAŻDEGO mężczyzny na Ziemi z jajeczkiem dowolnej kobiety może powstać embrion dziecka, które normalnym człowiekiem się stanie? Czy my rozumiemy te procesy, które sprawiają, że dowolny męski genom ludzki z innym ludzkim embriogenetycznie złączyć się może i że to samo dotyczy ssaków, płazów czy gadów? Nie należy popadać w enigmatyczny spokój, bądź zachwyt, albowiem już mapę poszczególnych genów się sporządziło. To tyle, co inwentarz hieroglifów przed przybyciem Champolliona. Nie, nic a nic nie pojmujemy: tak trzeba rzecz przedstawiać, a tu się już do "symulacji powstania kultury", nic że "sztucznej", zabierają. Trudności postanowieniem się nie likwiduje. Należy rzec raczej, iż rzecz jest niesłychanie dziwna, z instytucjami naszymi na bakier, gdyż nie jest tak, ażeby dowolny plan dowolnego motoru nadawał się bez wszelkich przeróbek do napędzania byle samolotu. Tu trzeba jedno do drugiego dopasowywać, a z genami rzecz inna: bliskoznaczne gatunki można często krzyżować, lecz potomstwo na ogół bezpłodne: czy my to rozumiemy? Dlaczego tą drogą ewolucja ruszyć nie chce? A tymczasem boje laikatów i Kościołów wyłącznie po Bekso-genitalnej powierzchni się toczą i dlatego przewidywania moje we wielu książkach zawarte i zawoalowane żartobliwością, spełnią się w należytym czasie.
         Każda ludzka kultura jest dwuskładnikowa, posiada część technologiczną oraz rytualno-sakralno-transcendentalną, a ponieważ jedno w drugie włazi, niby-wyjaśnia, wspiera, podtrzymuje i utwierdza, całość nabiera wyglądu jedności, która łacno pęka, gdy się różne kultury zetkną, a to i zderzą. Technologie w ostatniej instancji dyktuje nam świat w swojej obojętnej osnowie "materialnej", a transcendencja jest zwykle lokalnego pochodzenia, i zarazem tej jej proweniencji głosiciele i słudzy wiary nigdy uznać za rzeczywistą nie mogą, bo wtedy im się transcendencje ze sobą za duchowe bary wezmą i w jakimś okropnym inceście pomieszaniu ulegną. To z tym zgoła inaczej aniżeli z jakąś atomistyką: mistyk może być moc, atomistyka musi dla nas być jedna. Świat zezwala na powstawanie "luzów" między samym sobą a nami i stąd wielość kultur. Może i da się kiedyś kultura w jej emergencji duchowej symulować na podobieństwo tego, jak sobie światy intencjonalne Karl Popper znakowo i symbolicznie wyobrażał. Ale myślę, że to zakłada pierwej rozpoznanie zadań, do których "pararozwiązywania" zdolne są sieci neuronowe - jak ta sieć, która w mózgu naszym podłoże jego umysłowej aktywności stanowi. Więcej nie powiem tu, gdyż musiałbym chochelką moją oceany wyczerpywać.

 

3          Tutaj wreszcie mogę wyjawić, co od początku tej sylwy zamierzałem, a mianowicie powiedzieć, jakie tytuły noszą te książki, których na pewno nie napiszę:

 

I          "Świetlana przyszłość, czyli psu na buty". Chodzi o realizację takich projektów, które by zjednoczona ludzkość z powszechnym pożytkiem mogła obrócić w rzeczywistość. Ponieważ jednak o żadnym zjednoczeniu rozbitej na nacje nienawistne sobie de facto wiary, tradycje, skór kolory itd. mowy nie ma, musiałyby te projekty na papierze pozostać. Jak np. projekt regulacji klimatu dzięki usadowieniu na stacjonarnych orbitach okołoziemskich takich lustrzanych tafli, które by (z Ziemi poruszane) pozwalały cyklonowe zgęstki ropraszać, zimno hyperborejskie dogrzewać, wieczne noce ziemskiej zimy rozjaśniać itp. Te co możliwe technicznie, jest niemożliwe z racji rozbicia gatunku homo i także dlatego pisać o tym wszystkim nie warto.

 

II          "Przyszłość filozofii i filozofia przyszłości". Temat trudny, zwłaszcza w pierwszym członie pułapkami najeżony. Pisać można, ale nie warto, bo i tak nikt nie przeczyta.

 

III          "Człowiek to brzmi strasznie". Wyjaśniać tytułu już od dawna nie trzeba. Parerga z paralipomeną prezentowałyby luźnawe szkice takiego rzeczywiście, a nie samozwańczo jedynie rozumnym zwanego gatunku, który by możny Kreator z plazmy pierworódczej mógł wywieść, gdyby chciał, ale nie wywiódł, ponieważ go nie było. Dzieło nie istniejące, w półskórku in quarto. Tamże dokładne opisanie atrybutów "czwartego szympansa".

 

IV          "Przyszłość, czyli upadek". No, jasne i nic więcej już rzec nie trzeba.

 

V          "Postkapitalizm". Pomysł, iż wiecznym ma kapitalizm być, że bez widoków na zysk nikt się z miejsca nie rusz;. zostaje w? tym dziele obalony raz. na zawsze, a chociaż pozostanie dzieło nie napisane, na murach przyszłej post-Sodomy i post-Gomory złoty napis taki lśnić będzie (albowiem powinien).

 

VI          "Dokąd umykać?" Mały podręcznik ucieczki z tego świata, bo w nim już wnet wytrzymać się nie da.

 

VII          "Czemu nie wszystkie kobiety są piękne?" To rozprawa ewolucjonistyczna, obiektywistyczna, wykładająca tajniki doboru naturalnie seksualnego, które są wypadkową libido, pośpiechu i ogólnej nieuwagi kopulacjonistycznej z uwzględnieniem najnowszych trendów i tendencji w biologii nas poniżającej.

 

VIII          "Równoległa szeregowość". Ostateczne wyjaśnienie, dlaczego mózg musi pracować równolegle, żeby to, co artykułowane przezeń, było (jako mowa mówiona lub pisana) szeregowe, i dlaczego to, co się dzieje przy zespalaniu płciowym dwóch genomów, jest równoległe, ale szeregowe takoż. A komu by te prawdy nie wystarczyły, niechaj kupi sobie gąbkę dla chłodnych obmywań cielska.

(c) Copyright by Stanisław Lem, styczeń 1996

BackUp