Stanis│aw Lemfrom ODRA
"Rozwa┐ania sylwiczne LXVII"

 

1 áááááááááJu┐ tyle razy czyta│em i s│ysza│em, ┐e w miarΩ up│ywu lat moja ongi╢ prometejsko-promienna tw≤rczo╢µ coraz g│Ωbiej zanurza siΩ w posΩpnym pesymizmie, a┐ prawie got≤w by│em w to, ┐e tak by│o, uwierzyµ. Lecz nie ma rady: po pierwsze, chronologia ukazywania siΩ moich tekst≤w, jako tak zwanych utwor≤w zwartych(ksi▒┐ek), nie ca│kiem i nie bardzo pokrywa siΩ z chronologi▒ ich powstawania. Nie tylko musia│em pod naciskiem warszawskich wydawc≤w peerelowskich, dopisaµ do "Szpitala Przemienienia", jako tak zwan▒ przeciw wagΩ rozumian▒ ideologicznie, dwa nastΩpne tomy, co zreszt▒ tak w wydaniu powsta│ej trylogii nie pomog│o, poniewa┐ ukaza│a siΩ ponad siedem lat po z│o┐eniu przeze mnie w roku czterdziestym ≤smym u Gebethnera i Wolffa w Krakowie pierwopisu "Szpitala Przemienienia".

 

2 áááááááááPo drugie, moim rzeczywistym, aczkolwiek d│ugo przeze mnie chronionym przed wydawcami, debiutem by│ "Cz│owiek z Marsa". By│oby trudno uznaµ ow▒ rzecz s│ab▒ literacko za promiennie optymistyczn▒, je╢li w zako±czeniu fabu│y ludzie zmuszeni s▒, po daremnych pr≤bach nawi▒zania z nim kontaktu, marsja±skie stworzenie wysadziµ w powietrze wraz z laboratorium. Tym samym widaµ, ┐e zw▒tpienie sceptyczno-pesymistyczne prowadzi│o moje pi≤ro ju┐ na samym starcie. Tak zwane utopie, dodajmy utopie czerwone, a mianowicie "Astronauci" oraz "Ob│ok Magellana", by│y pisane i opublikowane podczas stalinowskiego mrozu i mia│y wszelkie cechy wymigiwania siΩ spod obowi▒zuj▒cej poetyki ciΩ┐kiej prasy socrealizmu przy u┐yciu taktyki nazwanej potem "chwytaniem za fasadΩ". Innymi s│owy, by│a to promienna ucieczka w komunistyczn▒ przysz│o╢µ, w kt≤rej nie mog│o ju┐ byµ ani partii komunistycznej, ani policji, ani cenzury, ani jakiejkolwiek administracji pa±stwowej: zamierzona utopia mia│a mnie wyprowadziµ spod obowi▒zku socrealizmu, a zatem ca│a jej promienno╢µ by│a co najmniej po czΩ╢ci spowodowana okoliczno╢ciami czasu i miejsca, czyli kr≤cej, za│ganiem.

 

3 áááááááááOba nazwane tytu│y, pe│ne wymuszonej radosno╢ci, przes│oni│y systematycznie przegrywan▒ przeze mnie walkΩ z cenzorami-wydawcami w Warszawie. Kiedyzapasy syntetycznej promienno╢ci zaczΩ│y mi siΩ wyczerpywaµ, napisa│em szereg opowiada± wydanych pod tytu│em "Sezam". Ksi▒┐eczka ta nie ujawnia│a ju┐ nawet intencji prometejskiego rozb│ysku. By│a bowiem niedobra.

 

4 áááááááááW miarΩ jak zbli┐a│ siΩ pa╝dziernik piΩµdziesi▒tego sz≤stego roku i ╢ruby, jakimi pisarstwo by│o przymocowane do prokrustowej │o┐nicy socrealizmu, zaczΩ│y siΩ luzowaµ, rozpoczΩ│a siΩ rzeczywista pora mojego coraz s│abiej skrΩpowanego pisarstwa, w kt≤rym o╢miela│em siΩ ju┐ nawet u┐ywaµ ezopowych taktyk podchod≤w pod cenzurΩ. Ksi▒┐ek, kt≤re w ten wyzwole±czy spos≤b pisa│em, by│o ponad czterdzie╢ci. Byµ mo┐e konieczno╢µ, prze┐ywana jako chΩµ m≤wienia prawdy, doprowadzi│a do powstania takich ksi▒┐ek, jak "Eden". Z "Edenem" │▒czy mnie szczeg≤lnie mi│e wspomnienie. Powie╢µ wysz│a w Czechos│owacji. Bawi▒c z ┐on▒ w Pradze usi│owa│em znale╝µ miejsce w jakim╢ hotelu, co okaza│o siΩ niemo┐liwe, a┐ w dzielnicy Winohrady recepcjonista, zrazu o╢wiadczywszy, ┐e pokoi wolnych nie ma, spojrza│ na m≤j paszport i powiedzia│: "A! To wyste napisali Eden? Ja rozumim". Potem da│ mi klucz do pokoju. Jak widaµ, w│a╢ciwie uprawiana literatura dostarcza niekiedy pozaliterackich korzy╢ci.

 

5 áááááááááByµ mo┐e zabrzmi to nieco cynicznie, lecz regu│a czas≤w by│a taka, ┐e im bardziej gni│, im jawniej krusza│, s│ab│ system nakazowy realnego socjalizmu, im bardziej okazywa│y siΩ zetla│e jego wiΩzy, tym skuteczniej i tym bardziej z│o╢liwie mog│o pisarskie pi≤ro skakaµ po zachodz▒cej brzydko agonii. Na koniec ten rozpadaj▒cy siΩ ju┐ system m≤g│ s│u┐yµ, jako uk│ad odniesienia, za wielk▒ sprΩ┐ynow▒ siatkΩ, dziΩki kt≤rej wykonuje siΩ akrobatyczne ewolucje. A┐ przyszed│ koniec, wszystkie sprΩ┐yny z zaczepami w sowieckim politbiurze trzas│y i wyl▒dowali╢my na zwyk│ej ziemi. Byµ mo┐e jestem jeszcze nie do╢µ cynicznie szczery: na konaj▒cym socjalizmie realnym mo┐na by│o jeszcze z du┐▒ skuteczno╢ci▒ poskakaµ i pofiglowaµ. Gdy jednak znale╝li╢my siΩ na twardej glebie kapitalizmu, pozosta│a nam ju┐ tylko, jako zajΩcie artystyczne, akrobacja parterowa. Sko±czy│a siΩ epoka aluzjonistyki tym samym min▒│ czas, w kt≤rym konferencje z pisarzami w Warszawie, znane w ╢rodowisku jako rozmowy Heroda z dzieµmi lub dupy z kijem, prowadzili wodzowie ideologiczni proletariatu.

 

6 áááááááááRozpocz▒│ siΩ gro╝ny dla wielu czas wolno╢ci, kt≤rej u┐ycie bardzo │atwo ze╢lizguje siΩ w nadu┐ycie. R≤wnocze╢nie zapamiΩta│o╢µ wszystkich boj≤w z cenzur▒ blak│a w naszej pamiΩci do tego stopnia, ┐e niejeden z nas j▒│ po cichu ┐a│owaµ braku owego przeciwnika. Na szczΩ╢cie dla pisarzy pojawi│y siΩ s│abiutkie surogaty nowej odmiany cenzury, ca│kowicie inne ni┐ dawne kajdany. Zrobi│o siΩ tak, ┐e pisaµ mo┐na albo rzeczy do╢µ poczytnej g│upie, albo wielce ambitne i elitarnie niskonak│adowe. Literatura wypchniΩta na ring, a┐eby walczyµ z bardziej od jej uprawiania zasobnymi i intratnymi przeciwnikami, literatura, potΩ┐nym kopniakiem historii wyrzucona na ulicΩ z socjalistycznego wiΩzienia, ma siΩ raczej ╢rednio. »adna gra, nie tylko literacja, nie mo┐e siΩ toczyµ bez przeciwnikowi w gruncie rzeczy, zar≤wno jeden okrutny przeciwnik, jak i ich nadmiernie rozmno┐ona na ╢wiat wielo╢µ, nie stwarza optymalnej sytuacji dla pisarstwa. My╢lΩ sobie blu╝nierczo, ┐e nic bardziej nie wznieci│oby i nie uruchomi│o aktywizmu pisarskiego od nowych zabor≤w i rozbior≤w. Je┐eli tylko tak zwany szmal jest naszym Mamonem i drogowskazem, ╝le siΩ dzieje ze sztuk▒ tylko na s│owie, kt≤re nie bardzo ma z kim walczyµ.

(c) Copyright by Stanis│aw Lem, 1998

BackUpHome