Stanis│aw
Lem![]() |
||||
"Rozwa┐ania sylwiczne LXX" |
1 | áááááááááZnane jest dobrze okre╢lenieá miΩdzymorze. Dla niniejszej sylwy nie jest ono niestety w najmniejszej mierze sensownie przydatne. Je╢libym mia│ j▒ ju┐ jako╢ nazwaµ, to nale┐a│oby u┐yµ niezbyt piΩknie brzmi▒cej nazwy miΩdzydupie. Rzecz w tym, ┐e usi│uj▒ca ochroniµ nas przed fatalnymi skutkami otwarcia na EuropΩ Zachodni▒, czyli wej╢cia do UE, niezwykle skromna i dbaj▒ca o postawΩ antyseksualn▒ prawica usi│uje nas skusiµ koncepcj▒, kt≤ra przy pierwszym czytaniu wyda│a mi siΩ w najwy┐szym stopniu ob│Ωdna. Aby unikn▒µ zalewu porno-komercjalnego Zachodu winni by╢my zgodnie z t▒ koncepcj▒ poddaµ siΩ w opiekΩ Wschodowi, a tak┐e úukaszence, chocia┐ by mia│o nas kosztowaµ niepodleg│o╢µ, ale nie wiΩcej ni┐ na piΩµdziesi▒t lat. MΩ┐nych my╢licieli, kt≤rzy ow▒ woltΩ wykoncypowali, nale┐y pos▒dzaµ o my╢lenie wykopaliskowe. W samej rzeczy, praojcem wej╢cia w niejakie porozumienie z Rosj▒ by│ niegdy╢ Dmowski. Pod≤wczas panowa│a w Rosji prawos│awna nabo┐no╢µ, nie by│o ┐adnej pornografii i wszystko odbywa│o siΩ cnotliwie, choµ pod nahajkami. Poniewa┐ nale┐Ω do nieszczΩsnych pisarzy wydawanych raczej masowo w Rosji, mam agenta, a nawet dw≤ch, w Moskwie i otrzymujΩ od nich tak zwane to│styje ┐urna│y. S▒ to miesiΩczniki literackie, ╢wiadcz▒ce o tym, czego siΩ jeszcze w czelu╢ciach PRL-u domy╢la│em, ┐e mianowicie Rosjanie, nar≤d nie tylko liczebnie silny, dysponuj▒ znaczn▒ potencj▒ tw≤rcz▒, a jedynie przez siedemdziesi▒t lat bolszewi trzyman▒ na srogiej uwiΩzi. To, ┐e Polska praktycznie odwr≤ci│a siΩ od Rosjiá plecami, zw│aszcza w sferze kultury, uwa┐am za jeden z typowych naszych kretynizm≤w. Nie o nim chcia│bym jednak pisaµ. |
2 | áááááááááA┐eby siΩ przekonaµ, ┐e z zaboru lub unii z Rosj▒ nic zdro┐nego dla nas wynikn▒µ nie mo┐e, naby│em w hotelu Forum ostatni numer tygodnika "Ogoniok". Prawdziwie trudno o wiΩksze niepodobie±stwo do sowieckiego periodyku o tej samej nazwie, poniewa┐ nabyty numer otwar│ mi siΩ na sporej fotografii go│ego kobiecego zadu. Jak z tego by wynika│o, okre╢lenie miΩdzydupie oznacza, ┐e albo zaleje nas pornografia zachodnia, albo tak zwana wschodnia rosyjska pornucha. Poniewa┐ te dra┐ni▒ce tak wiele nabo┐nych os≤b okolice niewie╢cich cia│ s▒, czy to wschodniego, czy zachodniego chowu, nie do odr≤┐nienia, wygl▒da na to, ┐e albo wpadniemy w permisywny ukrop zachodnioeuropejski, albo dostaniemy siΩ pod straszliwe panowanie ┐e±sko-rosyjskiej golizny. Pomys│ ucieczki przed dup▒ do dupy, ujΩty geograficznie i politycznie, okazuje siΩ tym samym przechodzeniem z deszczu pod rynnΩ. W g│owach, w kt≤rych taka my╢l (o skierowanym na Wsch≤d eskapizmie) za╢wieci│a, panuje, jak widaµ, doskona│a informacyjna pr≤┐nia, poszukuj▒ca rozpaczliwie przyzwoito╢ci tam, gdzie ona byµ mo┐e istnia│a sto lat temu. Ponadto, co ju┐ dla wspomnianych my╢licieli wygl▒da zapewne na drobnostkΩ, dostaliby╢my siΩ w zalew korupcyjny, mafijny, anarchiczny, w│a╢ciwie, m≤wi▒c kr≤tko, do╢µ wyra╝nie zalatuj▒cy bandytyzmem, kt≤ry rozpleni│ siΩ na ruinach sowietyzmu. PrzyznajΩ, ┐e nie jestem rozkochany w permisywnej dekadencji Zachodu, lecz je╢li ju┐ koniecznie wychodzi na to, ┐e trzeba siΩ ubabraµ, wolΩ zachodnie b│oto. |
3 | áááááááááUpadek w prawie ca│ym obszarze kultury jest dzisiaj norm▒ ╢wiatow▒. Otrzyma│em zaproszenie na sesjΩ PEN-u, na kt≤rej mia│ Jerzy JarzΩbski poch│ostaµ krajow▒ literaturΩ za to, ┐e wysila siΩ na eskapizm wobec tera╝niejszej, suwerennej rzeczywisto╢ci polskiej. Do Warszawy nie pojadΩ w nadziei, ┐e mi prelegent co╢ nie co╢ o poruszonym temacie prywatnie opowie, ja za╢ chΩtnie dorzucΩ do tego swoje trzy grosze. Jasne jest bowiem, ┐e wielokierunkowa ucieczka od wsp≤│czesnych temat≤w, owocuj▒ca takimi tomami "Trylogii", kt≤rych Sienkiewicz nie napisa│, albo "Lalki", kt≤rej ci▒g dalszy mogΩ sobie wyobraziµ tylko, jako klasztorne ┐ycie Izabeli úΩckiej czy te┐ po╢miertne losy Wokulskiego, ╢wiadcz▒ o rozpaczliwym pierzchaniu od krajowej problematyki, kt≤re ani trochΩ mnie nie dziwi, poniewa┐ ca│kiem niedawno za artykulacje dysydenckie autorzy ulegali zagipsowaniu ust albo przesiadywali nad szcz▒tkami rΩkopis≤w w Gu│agu. Biada tak┐e dzisiejszym dysydentom powstaj▒cym przeciwko warto╢ciom chrze╢cija±skim, poniewa┐ Ko╢ci≤│ nikogo wprawdzie nie zamknie, ani nie ukarze ekskomunik▒, lecz mimo to bezbo┐nik≤w ma╢ci antyklerykalnej czeka los nie mniej okrutny: w najlepszym razie wydawani w najmniejszych nak│adach przez kryj▒ce siΩ po k▒tach zuchwa│e oficyny czytani bΩd▒ w nocy pod ko│dr▒, przy s│abn▒cym ╢wietle latarki elektrycznej. Co siΩ tyczy wolno╢ci, czyli swobody wypowiedzi, nic w tym nowego, poniewa┐ nie by│ pierwszym Stalin, kt≤ry, na pytanie literat≤w "co pisaµ?", odpowiedzia│: "piszcie prawdΩ". Zreszt▒ mysi pisk nieortodoksyjnej roboty literackiej na ╢wiecie, a tym samym postΩpuj▒ca atrofia pisarstwa, sprowadziµ siΩ jedynie do dzia│ania wp│yw≤w Watykanu na pewno nie daje. Panuje taka eskalacja, podgrzewana eksplozj▒ demograficzn▒, niezliczonych artystycznych brzydactw w Zachodniej Europie i Ameryce, ┐e z ca│▒ uczciwo╢ci▒ mogΩ powt≤rzyµ ju┐ niedawno w jakim╢ artykule lub wywiadzie opublikowane zapewnienia, ┐e chΩtnie czytam Norwida, S│owackiego, Prusa, a nawet Mickiewicza i wcale siΩ tego nie wstydzΩ. Jak samotna ska│a, czy raczej jak litewski d▒b wznosi siΩ nad ci┐b▒ pismak≤w │akn▒cych przynajmniej jednodniowego bestsellerstwa Czes│aw Mi│osz, ale jako╢ nieporΩcznie por≤wnaµ go do jednej jask≤│ki, kt≤ra nie czyni wiosny. Uwa┐am, ┐e nadchodzi czas, w kt≤rym coraz bardziej aktualne oka┐e siΩ moje wymy╢lone i w│o┐one w fikcyjne usta orzeczenie, ┐e ilekolwiek by przysz│o p│aciµ autorom za ich wypracowania pi╢mienne, wiΩcej warto bΩdzie ofiarowywaµ honorari≤w tym, kt≤rzy siΩ nad nami zmi│uj▒ i zaprzestaµ pisania definitywnie postanowi▒. |
(c) Copyright by Stanis│aw Lem, 1998
![]() ![]() ![]() |