Stanis│aw Lemfrom ODRA
"Rozwa┐ania sylwiczne LXXI"

 

1 áááááááááChyba ju┐ czas na zbilansowanie tego, co zdo│a│em dokonaµ nie w obszarze fikcji nibynaukowej, lecz g│≤wnie w zakresie prognostyczno-poznawczym. Celno╢µ przepowiedni nie dostarcza zreszt▒ przepustki na Parnas. I w estetycznie kiepskim opakowaniu mo┐e siΩ kryµ twarda pestka przysz│ej innowacji, kt≤ra ╢wiat odmieni. A zatem powiem tylko kilka s│≤w o tym, co mi siΩ uda│o przepowiedzieµ.

 

2 áááááááááZachowywa│em siΩ jak samotny wΩdrowiec, kt≤ry stoj▒c na skraju nieznanego kontynentu, stara siΩ rozpoznaµ przysz│e trakty komunikacyjne, mo┐liwo╢µ udro┐nienia pusty± i bezdro┐y, a wiΩc ju┐ projektuje g│≤wne kierunki dla strategii zaw│aszczenia ogromnego bezludzia a┐ po horyzont. W moim przypadku by│ to horyzont pojΩciowy. My╢l, rzucona w przysz│o╢µ, jest jak wzrok zwr≤cony w dal: mo┐e dostrzec zamglone, niezrozumia│e kszta│ty, nie wiadomo, czy ska│ i g≤r, czy tylko niskich ob│ok≤w. Ta raczej kulawa metafora wyjawia, ┐e │atwiej jest rozpoznaµ niewyra╝ne kontury jakich╢ wielkich ca│o╢ci, ani┐eli ostro rozr≤┐niµ szczeg≤│y urze╝bienia odleg│ego terenu. KlΩski futurologii bra│y siΩ st▒d, ze usi│owa│a dostarczyµ dok│adnych scenariuszy temporis futuri, niejako detalicznym sposobem: twierdzi│a, ┐e w polityce zaj╢µ mo┐e to i to, ┐e odkrycie dzi╢ niewiadomego nast▒pi pojutrze, prezentowa│a jad│ospisy uszczeg≤│owione tak, ┐e wszystko zasz│o inaczej. W│a╢ciwie tylko odruchowo czuj▒c, ┐e przepowiedzieµ wielkich czy ma│ych zwarµ politycznych siΩ nie da, nie tyka│em realnej polityki (w ko±cu i dlatego, poniewa┐ pisa│em, chc▒c w sprzyjaj▒cych okoliczno╢ciach wymkn▒µ siΩ baczno╢ci cenzor≤w "realnego socjalizmu") Zreszt▒ trudno widocznie zerwaµ z polityk▒, poniewa┐ mo┐na zarazem straciµ czytelnik≤w │akn▒cych konkretu. Herman Kahn, tak jak dzisiaj Huntington czy Fukuyama, to s▒ niejako funkcyjni szperacze, pr≤buj▒cy wysondowaµ przysz│o╢µ tak, jakby musieli wyrysowaµ j▒ na czarnej powierzchni globusa, jaki znajdowa│ siΩ czarna, g│adka kula w gabinecie geograficznym mojego lwowskiego gimnazjum. Wszelako, im bardziej uszczeg≤│owiona prognoza, tym │atwiej podatna na bezapelacyjn▒ falsyfikacjΩ. Kt≤┐ czyta dzi╢ grube tomy Kahna? A przecie┐ ustali│ on "wszystko" na dwie╢cie lat naprz≤d, choµ zapa╢ci Sowiet≤w nie wzi▒│ pod uwagΩ.

 

3 áááááááááKa┐dy producent prognoz jest samozwa±cem, a je╢li czytany i cytowany na katedrach, okazuje siΩ zawodowcem tak┐e w≤wczas, gdy siΩ ca│kowicie myli. Ja natomiast by│em tylko amatorem, turyst▒ przysz│ego czasu, przepowiada│em zajΩty bajaniem, nie budowa│em wie┐y Babel, najwy┐ej posadowi│em swoje wymy╢lane dora╝nie biwaki na gruncie podstawowych nauk, w rodzaju astrofizyki. A poniewa┐ czΩsto obiera│em formΩ i tre╢µ groteski, niejako mimowolnie broni│em moich prowizorek przed samoo╢mieszeniem. Nie kre╢li│em "bΩdziej≤w", lecz tylko rozmaite MODELE prezentowa│em tego, co mo┐liwe (pod│ug mojego uznania). chocia┐ wygl▒daµ mog│o zabawnie lub utopijnie.

 

4 ááááááááRoboty politolog≤w, ekspert≤w od zaprowadzania pokoju (g│≤wnie na papierze),á traktowa│em jak horoskopy astrolog≤w: wymija│em je. Zag│Ωbia│em siΩ natomiast, pod│ug powstaj▒cych mo┐liwo╢ci, w wynikach nauk ╢cis│ych, co zreszt▒ sta│o siΩ nawykiem i zmor▒ te┐ obecnie. Nie ekstrapolowa│em: zawsze powtarza│em, ┐e mleko nie jest ┐adn▒ "ekstrapolacj▒" krowiego prze┐uwania trawy, chocia┐ bez trawy nie by│oby iá mleka. Zreszt▒ nie wiem sam, sk▒d bra│y mi siΩ rozmaite pomys│y i domys│y. WyliczΩ tu do╢µ przypadkowo te, kt≤rymi uzyskiwa│em pierwsze±stwo, dumnie zwane prekursorstwem. Przewa┐nie przez zawodowc≤w te moje nauki nie by│y dostrzegane (zw│aszcza w kraju za obiema granicami dorobi│em siΩ miana filozofa przysz│o╢ci, bo tak mnie nazwali kompetentni eksperci; nawet wyl▒dowa│em w niemieckiej encyklopedii filozoficznej).

 

5 ááááááááRozumia│em, ┐e wskutek impetu, jakiego nabra│a, w drugiej zw│aszcza po│owie XX wieku, nauka, my, jako ostatnie relikty nieucywilizowanej Natury, zostaniemy poddani technoinwazji. Czyli powstanie biotechnologia. Dlatego zako±czy│em moj▒ "SummΩ Technologiae" s│owami powiadaj▒cymi, ┐e nasze jΩzyki stwarzaj▒ FILOZOFIE, natomiast biologiczny jΩzyk gen≤w stwarza FILOZOF╙W, a zatem warto go siΩ nauczyµ, choµ tak trudny. Jako┐ zaczΩli╢my siΩ uczyµ tego jΩzyka, zrazu jako in┐ynierii genowej, kt≤ra wtargnΩ│a w ╢wiat ro╢lin uprawnych i zwierz▒t, aby wreszcie dotrzeµ do sfery reprodukcji pozaseksualnej jako klonowanie. W USA ju┐ orzeczono, ┐e spos≤b reprodukcji, prowadz▒cy do powstania tak┐e ludzi, jest spraw▒ ustalon▒ raz na zawsze w konstytucji, mianowicie oddan▒ ludziom w rozporz▒dzanie prywatne, wiΩc polityce wstΩp jest na ≤w teren zabroniony. Poniewa┐, kiedy o klonacji pisa│em, nie by│o jej ani ╢ladu, hula│em bezkarnie, (dotyczy to zw│aszcza "XXI podr≤┐y Ijona Tichego"). My╢lΩ, ┐e homo artefactus r≤wnie┐ powstanie, niezale┐nie od tego, czy siΩ to mog│oby podobaµ, czy nie. Pisarstwo nie polega na wybieraniu z g│owy i ze ╢wiata wy│▒cznie spraw zacnych i poczciwych. tak wiΩc biotechniczy zwrot uzna│em za pewny i tematykΩ tΩ rozora│em, jak mog│em.

 

6 ááááááááZdarza│o siΩ, ┐e publikowa│em pod has│em licencji poetyckiej pomys│y, jakich sam nie wzi▒│bym na serio. W "XVIII podr≤┐y Ijona Tichego" zrobi│em zuchwale szalony zamach na Wszech╢wiat. M≤j bohater, uczony, niejaki Razg│az (spolszczony Einstein), orzek│, ┐e Kosmos jest jedynie fluktuacj▒ nico╢ci, tak▒, jakiej dopuszczaj▒ siΩ wirtualne cz▒stki, czy mezony, ale poniewa┐ jest on bardzo wielki, to i bardzo wielka musi byµ fluktuacja, co go zrodzi│a. MinΩ│o kilka dziesi▒tk≤w lat i oto ju┐ u kosmolog≤w mo┐na wyczytaµ, ┐e skoro materia i energia Kosmosu dodane do siebie daj▒ ZERO, to tym samym Kosmos m≤g│by siΩ w ka┐dej chwili zapa╢µ w niebyt, z jakiego wychyn▒│. A zatem Kosmos istnieje na KREDYT i mo┐e nie ma (topologicznie m≤wi▒c) ┐adnej krawΩdzi: BIG BANG to by│oby jedynie przej╢ciowe wyobra┐enie. Wszech╢wiat by│by zatem jednym potwornym ZADúU»ENIEM, nielegaln▒ po┐yczk▒ bez pokrycia. Zreszt▒ obecnie b≤j kosmologicznych hipotez wci▒┐ toczy siΩ i jak to naprawdΩ z kosmogoni▒ by│o, byµ mo┐e empirycznymi metodami nie sprawdzimy i nie dowiemy siΩ nigdy. Chyba, ┐e uda siΩ posi▒╢µ technologiΩ kosmoprodukcji: je┐eli inny m≤j bohater (profesor Do±da) napisze zamierzone dzie│o pt. "Inquiry into the Technology of Cosmoproduction". W tej opowie╢ci wskutek superkoncentracji informacji powstaje "kosmosi▒tko". Kroi to na ju┐ zupe│ny absurd, ale Hawking wprowadzi│ do fizyki kwantowymi drzwiami termin baby universes, dzieciΩcych wszech╢wiat≤w. Znaczy to by rzec najog≤lniej ┐e przestw≤r mo┐liwych do wymy╢lenia rozmaitych konstrukt≤w jest dla wszystkich g│≤w ludzkich ograniczony (a mimo to istnieje matematyczna teoria mnogo╢ci, z jej niesko±czono╢ciami i pozasko±czono╢ciami, trochΩ niestety robaczywa paradoksami) wiΩc siΩ niezale┐nie od siebie powtarzamy.

 

7 ááááááááZmieni│o siΩ tak┐e sporo w teorii ewolucji. Po pierwsze, opowiedziane w mojej powie╢ci "NiezwyciΩ┐ony" zjawisko martwej ewolucji automat≤w, w kt≤rej male±stwa pokonuj▒ r≤d megarobot≤w, znalaz│o ju┐ przycz≤│ek w rzeczywisto╢ci jako tak zwany chip Darwina, ziarenko nekroewolucji, o jakim czyta│em w jednym z ostatnich numer≤w "New Scientist". Tak┐e rehabilitacji doczeka│a siΩ teleportacja, kt≤r▒ bra│em na logiczne mΩki w pierwszym rozdziale moich "Dialog≤w", napisanych w latach 1953-54, a wydanych za odwil┐y w piΩµdziesi▒tym sz≤stym. Nadziwiµ siΩ nie mog│em, ┐e w kraju nikt na ten temat nawet nie pisn▒│: dopiero obecnie, niezale┐nie ode mnie, pisz▒ o paradoksach atomowej rekreacjiá w Anglii i w Niemczech. M≤j "Golem XIV" nazwa│ ewolucjΩ naturaln▒ "b│▒dz▒cym b│Ωdem", jako ┐e gdyby nie pojawia│y siΩ niedok│adno╢ci w replikacjach dziedzicznych, to by na Ziemiá nic, opr≤cz jakich╢ ameb, nie ┐y│o, a tak z b│Ωd≤w uros│y ┐aby (ostatnio powszechnie gin▒), drzewa, ┐yrafy, s│onie, ma│py i wreszcie my sami. EwolucjΩ nazywa siΩ dzisiaj (to powiadaj▒ czo│owi ewolucjoni╢ci ameryka±scy, jak Stephen Jay Gould, czy Brian Goodwin) ta±cem gen≤w, kt≤ry wcale nie jest procesem coraz bardziej postΩpowym. O tym zn≤w napisa│em kiedy╢ esej pt. "Biologia i warto╢ci"; lecz i o nim krajowy pies z kulaw▒ nog▒ siΩ nie odezwa│.

 

8 ááááááááZa to o tym, ┐e moja fantomatyka, opisana dok│adnie przed trzydziestu sze╢ciu laty w "Summa Technologiae", jest teraz znana jako wirtualna rzeczywisto╢µ, niekt≤rzy krajowcy ju┐ siΩ dowiedzieli, natomiast zagranic▒ mowa o tym tylko tam, gdzie "Summa" zosta│a prze│o┐ona (zaetykietowany na skromnym etacie science fiction nie mog│em liczyµ na wydanie tej ksi▒┐ki w USA, gdy┐ nie by│a to ┐adna SF, wiΩc ewentualna percepcja tego tytu│u ograniczy│a siΩ do niekt≤rych kraj≤w Europy). Dziwne mi zreszt▒, ┐e ta ksi▒┐ka do dzisiejszego dnia ┐yje, tj. m≤wi do czytelnika o tym, co jest i co mo┐e bΩdzie. Niepotrzebnie chyba wykpi│ j▒ Leszek Ko│akowski w "Tw≤rczo╢ci" w 1964 roku.

 

9 ááááááááO informacji u┐ywanej jako broni te┐ pisa│em, w relacji "Drugiego odmro┐e±ca"á w "Edukacji Cyfrania". Toczy│a siΩ tam "wojna na informacjΩ, bez broni palnej, czy nuklearnej, tylko bombardowano siΩ informatycznieá ("k│amarnicami")".

 

10 ááááááááR≤wnie┐ zab│ys│a pod nazw▒ "inteligencji rozproszonej" w mrowiskach i w termitierach mianowicie insektopodobna "nekrosfera", zwana pospolicie "czarn▒ chmur▒" w "NiezwyciΩ┐onym".

 

11 ááááááááDwa s▒ obecnie kierunki g│≤wnego uderzenia w naukach ╢cis│ych: w biologii jest to atak na recombinant DNA, na spirale nukleotyd≤w, czyli "wypowiedzi" tego chemicznego jΩzyka molekularnego, szturm na jego moc sprawcz▒ , kt≤ra i nas odtwarza w kolejnych generacjach, ostatnio za╢ rozpoczΩ│a siΩ era "transgenowych skok≤w", kt≤ra ma prΩdzej, czy p≤╝niej dotrzeµ do terapeutycznej, rekompozycyjnej, wreszcie neokompozycyjnej autoewolucji cz│owieka. O jej mo┐liwych u┐yciach i nadu┐yciach, o mi│ym z│ego pocz▒tku i fatalnym ko±cu pisa│em, kiedy ca│a owa dziedzina by│a wy│▒czn▒ fluktuacj▒ mojej wyobra╝ni, w XXI podr≤┐y Ijona Tichego. Nie przypuszczaj▒c ani przez chwilΩ, ┐e genowy, wspania│y ╢wiat otworzy swoje podwoje za mego ┐ycia jeszcze i uka┐e autentyczne otch│anie, w kt≤re mo┐na wprowadzaµ odmieniane pod│ug naszego zachcenia ┐ycie, pisa│em z│o╢liwie, swobodnie, kpi▒co, a wiΩc tak, jakbym siΩ chyba dzi╢, w epoce pierwszych spe│nie±, nie odwa┐y│.

 

12 ááááááááDrugie uderzenie hipotezotw≤rcze zosta│o przez fizyk≤w i kosmolog≤w skierowane we Wszech╢wiat. Ostanie lata obrodzi│y wzajem zwalczaj▒cymi siΩ hipotezami (kt≤rych, poza modelarskimi symulacjami komputerowymi, sprawdzaµ nie mo┐na inaczej, jak przez interpretacje i reinterpretacje rzeczywisto╢ci mega- i mikro╢wiata): wy│ania siΩ z tej szamotaniny obraz kwantowego Kosmosu, kt≤ry wychyn▒│ z Niebytu, o czym, ale tylko na prawach drwi▒cego z zakus≤w rozumu, dawno temu pisa│em.

 

13 ááááááááTa najwiΩksza z mo┐liwych rzecz, jak▒ jest Kosmos, poczΩ│a nam ostatnio w domniemaniach astrofizyk≤w zagra┐aµ zderzeniem z meteorem, asteroid▒, lub komet▒, w apokaliptycznej katastrofie, kt≤rej staliby╢my siΩ razem z ca│▒ cywilizacj▒ ofiarami, a nie tylko bezpiecznymi gapiami, jak w kinie i telewizji. Przygl▒daµ siΩ ca│opaleniom, toniΩciom, huraganowym kataklizmom, kt≤re zdarzaj▒ siΩ i poch│aniaj▒ INNYCH, publiczno╢µ widaµ lubi, skoro najwiΩksze wytw≤rnie filmowe nie szczΩdz▒ milion≤w na tak rozpasane widowiska. Ale ja nie przestajΩ siΩ brzydziµ potworno╢ciami, kt≤re zá takim zafascynowaniem poch│aniaj▒ widzowie, nape│niaj▒c przy okazji w│a╢ciwe kasy. Nie gustujΩ w podobnych igrzyskach, tote┐ trudno by│oby u mnie, ulubionych przez science fiction "ko±c≤w strasznych ╢wiata" poszukiwaµ. Nie mam mo┐e z│udze±, ale te┐ brak mi poci▒gu do panoramy druzgoc▒cych wszystko kataklizm≤w, zalewaj▒cych l▒dy grzywami ognia i kilometrowymi falami przyboj≤w wulkanicznych,á chocia┐ wiem, ┐e ZiemiΩá - miliony lat przed pojawieniem siΩ cz│owieka - bombardowa│y udary (wyniszczaj▒ce do dziewiΩµdziesiΩciu procent ┐ycie) id▒ce ze ╢lepego, rozb│yskuj▒cego Supernowymi gwiazdami pobli┐a kosmicznego. Ten temat, tΩ strefΩ zag│ady pomija│em i tym samym przemilcza│em chocia┐ czΩ╢µ materialnych napa╢ci, na jakie naprawdΩ ludzko╢µ jest zawsze wystawiona. Zreszt▒ katastrofi╢ci, wzajem licytuj▒cy siΩ rozmiarami zniszcze± i grozy, obficie pozajmowali poczesna miejsca w fantastyce naukowej i mniej naukowej XX wieku.

 

14 ááááááááZasadniczo beletrystyka ogranicza swoje pole widzenia do jednostek, lub wzglΩdnie niewielkich grup ludzi, w ich konfrontacji lub zgodzie z losem zadanym wielk▒ chwil▒ historyczn▒, natomiast wielkie od│amy dziej≤w, spo│eczne ruchy i walki bywaj▒ przede wszystkim t│em. Ja, kt≤ry pozna│em naprzemienno╢µ i krucho╢µ kolejno po sobie nastΩpuj▒cych ustroj≤w socjalnych (od ubogiej Polski przedwojennej, poprzez fazy okupacji sowieckiej, niemieckiej i znowu sowieckiej, po PRL i jej wyj╢cie spod sowieckiego protektoratu), dr▒┐enie osobniczej psychologii zlekcewa┐y│em i stara│em siΩ koncentrowaµ raczej na tym, co jako technologicus genius temporis urabia, czy te┐ zaw│aszcza ludzkie losy. Wiem, ┐e wskutek tej (zreszt▒ bez╢wiadomie powziΩtej) decyzji odstrychn▒│em siΩ na tyle daleko od humanistycznej jednorodno╢ci literatury, ┐e mi powsta│y hybrydyczne krzy┐≤wki owocuj▒ce p│odami nie maj▒cymi wy│▒cznego obywatelstwa w beletrystyce, poniewa┐ malowane dzieje wyda│em na mΩki okrutnie nieustannego postΩpu. Pisywa│em r≤wnie┐ zakalce, kt≤rych wybuchowe nadzienie mo┐e eksplodowaµ w przysz│o╢ci: jak mina z czasowym zapalnikiem. Zreszt▒ mogΩ tylko powiedzieµ: feci quod potui, faciant meliora potentes.


Krak≤w, 03 lipca 1998
(c) Copyright by Stanis│aw Lem, 1998

BackUpHome