Stanis│aw Lemfrom ODRA
"Rozwa┐ania sylwiczne XLVII"

 

1 áááááááááW naszym "Readers Digest", jakim jest "Forum", znalaz│em artyku│ zmar│ego w ubieg│ym roku (nieznanego mi z jego pism) antropologa angielskiego Ernesta Gellnera "Straszliwe skutki awarii rewolucji". Nie powiem, ┐ebym siΩ z przewodni▒ koncepcj▒ tego eseju zgadza│, ale zarazem nie mogΩ rzec, ┐e w ca│o╢ci j▒ odrzucam. Do╢µ trudno by│oby uwyra╝niµ naczeln▒ my╢l autora, poniewa┐ jest wyra┐ona po trosze metaforami i obrazkowymi analogiami. W kondensacie idzie o to, ┐e istnia│a ╢wiatowa waga wraz z przeciwwag▒: ┐e kapitalizmowi z jego liberalizmem i postΩpuj▒cym "odczarowywaniem" zakaz≤w historycznie tradycyjnych, religijnych i socjalno jurydycznych przeciwstawi│a siΩ marksowska ideokracja, kt≤ra by│a w istocie rzeczy koszmarem spo│ecznym. We wszystkich krajach, gdzie panowa│a, by│a w│a╢ciwie w swej podstawowej roli i misji dosyµ podobna, chocia┐ w nasileniu marksowych pojΩµ r≤┐na: by│y, jak siΩ to powiada│o, r≤┐ne "baraki koncentracji w│adzy", a przez jaki╢ czas polski byt najweselszy. W ka┐dym razie ludzie, przymuszeni do choµby mikroskopijnej adaptacji do systemu albo jednostki co mu siΩ przeciwstawia│y, byli w paradoksalnie podobny spos≤b zniewoleni powsta│ymi regu│ami gry; w pewnym sensie by│a to gra o sumie dla jednych zerowej, a dla innych niezerowej. Jaka ta gra by│a, taka by│a; autor, sam dawny antykomunista, nie ┐ywi wcale z│udze± w kwestii zrealizowania komunistycznej utopii na Ziemi. Chodzi mu tylko o to, ┐e przy powszechnie panuj▒cym przekonaniu ("Ojcowie" futurologii tak┐e mu ulegali), i┐ ≤w p≤│, µwierµ albo trzy µwierci totalitaryzm bΩdzie trwa│ i trwa│, on bez wyra╝nych prodrom≤w zapad│ siΩ, i tym samym istniej▒ca r≤wnowaga Zach≤d-Wsch≤d znik│a razem z ko±cem zimnej wojny. O ba│wanach w rodzaju Fukuyamy autor, roztropnie zreszt▒, zmilcza│. Powiada, ┐e ≤w centralistyczny system swoj▒ wszechingerencj▒ udaremnia│ zwyczajnie fluktuacyjne rozrosty spo│eczne, zw│aszcza ekonomiczne, poniewa┐ nie powsta│ tylko w kraju agrarnej staroci, ale musia│ sobie dawaµ radΩ z nowo┐ytnymi wybuchami technologicznymi w rodzaju cybernetyki czy te┐ nuklearystyki. Te zmagania systemu, │akn▒cego betonowej stabilno╢ci socjalnej, ┐ywio│ technorodny stara│ siΩ rozsadzaµ od ╢rodka. Nie streszczam tutaj artyku│u Gellnera, tylko prezentujΩ moj▒ osobist▒ jego transpozycjΩ.

 

2 áááááááááGellner twardo uznaje, ┐e polityczne scentralizowanie ekonomii wraz z kategorycznym nalotem ideokratycznym ╝le s│u┐y rozwojowi spo│ecznemu. Albo poci▒ga za sob▒ monstrualn▒ ekonomicznie stagnacjΩ wyhamowuj▒c▒ te sk│onno╢ci ludzkie, kt≤re w│adczego centrum pa±stwowego NIE zasilaj▒, albo ca│a ta budowla musi w swojej osi ideologicznej coraz fatalniej ulegaµ erozji. Ostatecznie niemal┐e ka┐dy ┐yj▒cy pod takim "parasolem zniewolenia" albo okazuje siΩ oportunistycznym tch≤rzem, albo rozkochanym w k│amliwych idea│ach durniem!

 

3 áááááááááGellner prezentuje totalitaryzm innej ma╢ci, kt≤ry niejako "na odwr≤t" stara│ siΩ sprostaµ rozpΩdowi dwudziestego wieku, jako doktrynΩ, kt≤ra zostaje u niego wyra┐ona s│owami: "Nasz wiek by│ nie tylko ╢wiadkiem eliminacji marksistowskiego cz│onu alternatywy, ale r≤wnie┐ eliminacji, za pomoc▒ gor▒cej, a nie zimnej wojny - pr≤by rz▒dzenia .spo│ecze±stwami przemys│owymi na zasadzie wersji powrotu do poga±skiej wersji hierarchicznych, militarnych warto╢ci archaicznego porz▒dku spo│ecznego". (Mniej wiΩcej idzie o "Blut und Boden", krew i ziemiΩ idea│≤w hitleryzmu, w kt≤rych nieszczΩsny Heidegger, jako pogardzaj▒cy osadzeniem spo│ecznego bytu na pΩdz▒cej technΘ lubowa│ siΩ i przez to w my╢li tego filozofa powsta│o pierwotne "j▒dro sympatii" do hitleryzmu i do Hitlera, kt≤ry, jak kiedy╢ sam rzek│, "ma takie piΩkne rΩce'. Mniejsza o to, co on tymi rΩkami podpisywa│, jak i o to, ┐e obecnie niekt≤rzy usi│uj▒ w szalony spos≤b g≤ry ludzkich popio│≤w krematoryjnych nazizmu zak│amaµ ad majorem gloriam Fⁿhrera. Nie o tym zbrodniczym nadzieniu XX wieku chcΩ tutaj i teraz pisaµ.

 

4 áááááááááRzecz w tym, ┐e ╢wiat by│ na znikniΩcie Sowiet≤w ca│kowicie, rzec mo┐na z│o╢liwie w spos≤b doskona│y wrΩcz NIEPRZYGOTOWANY, tote┐ powsta│a widoczna nie╝le w tym naszym ╢wiecie tera╝niejszym kompletna pr≤┐nia, kt≤rej permisyjne kultury w ┐aden spos≤b zast▒piµ nie mog▒. Nie wszystkie wprawdzie g│osz▒ ╢mierµ transcendencji i Boga, i nie wszystkie te┐ o╢wiadczaj▒, ┐e wobec tego "wszystko wolno", niemniej opr≤cz pogoni za mamon▒, opr≤cz do╢µ gor▒czkowego poszukiwania falach socjalnie nietykalnych dot▒d tabuizacji, kt≤re nale┐a│oby dla dobra ludzi wyzwolonych strzaskaµ, czyli "odczarowaµ spo│ecze±stwa" (np. karz▒c wprawdzie rodzic≤w za to, ┐e daj▒ gwa│ciµ i ┐e gwa│c▒ sami swoje dzieci, ale czyni▒c z tego po┐ywkΩ dla wszystkich medi≤w bardzo pikantnie op│akiwan▒ i sensacyjnie doprawian▒), opr≤cz "circenses" w TV coraz durniejszych, opr≤cz tego, ┐e ZAKAZY ze wszystkich stron i kierunkowskaz≤w i granic zdjΩto, nie ma nic. Jest po prostu pr≤┐nia, w niej za╢ jedni pr≤buj▒ satanizmu albo buddyzmu, albo innego sekciarstwa (│▒cznie z samob≤jczym), albo oddaj▒ siΩ wierzeniom o niewys│owialnej banalnie g│upocie. Inni imaj▒ siΩ czyn≤w "╢wieckich", urz▒dzaj▒c sobie w│asne cia│a ("body-building") tak dok│adnie na herkulesowo, a┐ od tego konaj▒, st▒d narkotyki, st▒d m│odzie┐owe anarchizmy, odzie┐, styl ┐ycia, tu czy tam pr≤by instytucyjnego ustanowienia nowej normy jako homoseksualnych zwi▒zk≤w, st▒d w og≤le wszystko, co nieuprzedzonemu obserwatorowi o ch│odnym oku jawi siΩ jako oszala│a bieganina we wszystkich mo┐liwych i - przez realizowalno╢µ kierunkach. I st▒d, dodaje, nijako╢µ m│odej literatury, kt≤ra tej rzeczywisto╢ci sprostaµ nie jest w stanie, poniewa┐ nie mo┐na sprostaµ pr≤┐ni ha││akowa± pseudopolitycznych i pomys│≤w u narodzin ju┐ poronionych. Ci, co powychodzili z niewoli systemu, kt≤ry Marks wymy╢li│ jako bajkΩ o idealnym cz│owieku komunizmu (w wersji zniszczonego przez adaptacjΩ do systemu ukrai±skiego poety Paw│a Tyczyny: "Wsich paniw do 'dnoi jamy,| Bur┐ujiw za bur┐ujamy| Budom, budom byt'". Znaczy siΩ, wszystkich pan≤w do jamy i biµ a┐ zdechn▒. Zgadza siΩ, tak by│o, tylko Marks przez swoj▒ delikatno╢µ w pantoflach domowych o tej stronie w Manife╢cie Komunistycznym zmilcza│) a zatem powtarzam, gdy┐ nazbyt mi siΩ ciasto tego zdania rozros│o, ci, co powychodzili z domu tej niewoli, albo wspominaj▒ j▒ i tymi wspomnieniami potrafi▒ przez jaki╢ czas zaczerniaµ papier, albo gwarz▒ o przesz│o╢ci (dajmy na to Gda±ska), albo µwierkaj▒ bia│ym arytmicznym wierszem, a wszyscy tak, jakby to nie by│ czas, z kt≤rego ju┐ widaµ, ┐e "jednostka jest jeszcze bardziej niczym", i ┐e pod w│adz▒ ╢w. Pieni▒dza i ╢w. Informacji Globalnej maj▒ ┐yµ i rozkwitaµ nadchodz▒ce pokolenia. Crescite et multiplicamini.

Pisa│em w maju 1996
(c) Copyright by Stanis│aw Lem

BackUpHome