Tygodnik Powszechny TYGODNIK POWSZECHNY 8/95(19.02)

"Zag│ada i jej uwertura"

ªwiat wed│ug Lema

STANISúAW LEM


ááááááááááPrzed 15 laty napisa│em "ProwokacjΩ" - recenzjΩ z nie istniej▒cego dzie│a o zag│adzie Zyd≤w, kt≤rego autorstwo podsun▒│em nie istniej▒cemu niemieckiemu uczonemu nazwiskiem Aspernicus. NarracjΩ pr≤bowa│em podnie╢µ na rodzaj czarnych koturn≤w, by stworzyµ i uwiarygodniµ wra┐enie - zreszt▒ fa│szywe - ┐e Niemcom przy╢wieca│ cel diaboliczny wprawdzie i szata±ski, ale daj▒cy siΩ jednak umie╢ciµ w jakiej╢ negatywnej transcendencji. To znaczy, ┐e usi│owali oni dokonaµ nowego teocydu, wybieraj▒c za ofarΩ Nar≤d Wybrany, jak go nazywa Stary Zakon. Mia│em kilka poszlak, kt≤re upowa┐nia│y mnie do sformu│owania takiej tezy - na przyk│ad fakt, ┐e »yd≤w, zw│aszcza na Wschodzie, w przeciwie±stwie do partyzant≤w, rozstrzeliwano nago, ka┐▒c im siΩ przed ╢mierci▒ rozbieraµ. Uzna│em to za pewnego rodzaju akt symboliczny, kt≤ry egzekucjΩ zmienia│ w makabryczn▒ parodiΩ S▒du Ostatecznego.

ááááááááááNa mistyfikacjΩ moj▒ wielu siΩ nabra│o. Nie brak│o ludzi, kt≤rzy ksi▒┐kΩ Aspernicusa starali siΩ zam≤wiµ, a pewien znakomity polski historyk t│umaczy│ W│adkowi Bartoszewskiemu, ┐e on nie potrzebuje czytaµ recenzji Lema, bo recenzowane dzie│o ma w swej bibliotece... Kiedy "Prowokacja" ukaza│a siΩ w Niemczech, prof. Benno Muller-Hill z Kolonii przys│a│ mi - w postaci maszynopisu - swoj▒ pracΩ "Smierciono╢na nauka. Mord na »ydach, Cyganach i chorych umys│owo w latach 1933-1945", kt≤ra wyda│a mu siΩ mojej pokrewna. Pokolenie morderc≤w do╢µ by│o wtedy jeszcze krzepkie i Niemcy niechΩtnie wydawali takie ksi▒┐ki. Muller-Hill przedstawia│ wyniki swych bada± na rozmaitych sympozjach, ale opublikowa│ je dopiero wtedy, gdy jego bohaterowie - zw│aszcza psychiatrzy niemieccy - z powod≤w czysto biologicznych znale╝li siΩ na emeryturze.

áááááááááá"ªmierciono╢na nauka" opowiada o uwerturze do zbiorowego mordu, o zab≤jstwach, kt≤rych niemieccy lekarze dokonywali na rozkaz Hitlera na w│asnych rodakach. Z wielk▒ skwapliwo╢ci▒, tak┐e w prywatnych klinikach, mordowali swych pacjent≤w, najczystszych aryjczyk≤w. Potem rzucono ich na Wsch≤d, do kraj≤w okupowanych jak Polska, i tam, ju┐ w mundurach SS, robili to samo na skalΩ niejako industrialn▒. G≤ry trup≤w, kt≤re wzniesiono w ramach tak zwanej "Endlosung der Juden frage", przysypa│y i przes│oni│y wcze╢niejsze zbrodnie. Jedyny g│os, jaki siΩ wtedy przeciwko nim podni≤s│, by│ g│osem Ko╢cio│a.

ááááááááááKiedy pisa│em "ProwokacjΩ", o tej wstΩpnej fazie ludob≤jstwa nie wiedzia│em prawie nic. Nie chodzi│o mi zreszt▒ o odtworzenie pe│nego obrazu; pojemno╢µ ludzkiej wyobra╝ni ca│kowicie jest niedostateczna, by zrozumieµ, co to znaczy, ┐e do kom≤r gazowych wpΩdza siΩ setki tysiΩcy i miliony ludzi, a p≤╝niej hakami i dr▒gami wyci▒ga ich zw│oki i pali w krematoryjnych piecach. Rzecz▒ psychologicznie konieczn▒ dla tych, kt≤rzy do tamtych spraw chc▒ w og≤le wracaµ, jest nadanie im wymiaru jednostkowego - pamiΩtnik Anny Frank, kajety Dawidka Rubinowicza, "Lista Schindlera". Tej ostatniej, nawiasem m≤wi▒c, nie widzia│em. Ja, kt≤ry ogl▒da│em katastrofΩ, mieszkaj▒c w Generalnej Guberni, po wojnie nie je╝dzi│em nigdy do O╢wiΩcimia; tego rodzaju pomoce szkolne by│y mi najzupe│niej zbΩdne, zreszt▒ ogrom mordu dostatecznie unaocznia choµby fotografia olbrzymiego stosu oprawek od okular≤w. Szczeg≤lne me oburzenie budz▒ natomiast ludzie, kt≤rzy - jak brytyjski historyk David Irving czy pewien francuski pseudonaukowiec - neguj▒ w og≤le istnienie oboz≤w i twierdz▒, ┐e krematoria sfabrykowali po wojnie alianci.

ááááááááááW zwi▒zku z rocznic▒ wyzwolenia O╢wiΩcimia przypomniano sporo celnych ╢wiadectw autorstwa wojskowych, kt≤rzy ob≤z ogl▒dali zaraz po ucieczce Niemc≤w. Emerytowany radziecki oficer opowiadaj▒cy o grozie, jaka go na widok O╢wiΩcimia ogarnΩ│a, budzi w nas sk▒din▒d uczucia do╢µ mieszane, bo przecie┐ oni mieli - jak je kto╢ nazwa│ - bia│e krematoria syberyjskie. Kiedy siΩ moja ksi▒┐eczka ukaza│a, w jednym z emigracyjnych polskich pism w Stanach zarzucono mi zreszt▒, ┐e nie uwzglΩdni│em w niej zbrodni Gu│agu. Zrobiµ tego nie mog│em, bo i tak by cenzura stosowny fragment wyrzuci│a, ale i nie chcia│em, bo nie stawiam znaku r≤wno╢ci miΩdzy obiema zbrodniami. Z Gu│agu ludzie jednak czasem wracali, z kom≤r gazowych O╢wiΩcimia wr≤ciµ siΩ nie da│o. Dlatego bolesne by│o widzieµ, jak dostojne miejsca na niedawnych uroczysto╢ciach zajmowali oficjele i prominenci, i jak skromne miejsca przeznaczono nielicznym ocala│ym.

ááááááááááBardzo przypad│o mi za to do gustu opublikowane w "Tygodniku" wspomnienie Wiesenthala. Kiedy cz│owiek, kt≤ry ratowa│ go na bloku ╢mierci karmi▒c zup▒, po wojnie nie chcia│ przyj▒µ od niego pieniΩdzy, Wiesenthal zaproponowa│: chod╝my do banku i zapytajmy, wiele kosztuje │y┐ka zupy w obozie koncentracyjnym... Bardzo to ludzka i prawdziwa nuta.

  BackUpHome