Syn Ignaca wr≤ci│ z wojska i Ignac zaczyna szukaµ mu kandydatki na ┐onΩ. Poszed│ do
s▒siedniej wsi, a gdy wr≤ci│, oznajmia synowi:
- Znalaz│em ci narzeczon▒.
- úadna?
- Jeszcze jak! »eby╢ ty widzia│, jak szybko potrafi wid│ami s│omΩ zrzuciµ z furmanki!
Kuzyn z miasta odwiedza bardzo zaniedbane gospodarstwo rolne Antka.
- Nic na tej ziemi nie ro╢nie?
- A no nic - wzdycha Antek.
- A jakby tak zasiaµ kukurydzΩ?
- Aaa... jakby zasiaµ, to by uros│a.
Jecha│ ch│op wozem i uderzy│ konia batem. Ko± odwraca │eb i m≤wi:
- Jak mnie jeszcze raz uderzysz, to ci tak z kopa oddam, ┐e siΩ w lustrze nie poznasz!
Ch│op zdziwiony:
- Pierwszy raz w ┐yciu s│yszΩ - ┐eby ko± m≤wi│!
- Ja te┐ - przytakn▒│ siedz▒cy obok ch│opa pies.
W gospodzie Jasiek pije z kumplami w≤dkΩ. W pewnej chwili prykn▒│! Wie, ┐e to nie
wypada, wiΩc wstaje i m≤wi:
- WyjdΩ na chwilΩ na dw≤r, bo mi od tego siedzenia noga zdrΩtwia│a.
- No, no - przytakuj▒ kumple. - A┐ se musia│a od tego siedzenia pierdn▒µ!
Program otwarcia pewnej wystawy rolniczej przedstawia│ siΩ tak:
godz. 11:00 - przyjazd nierogacizny i byd│a nierogatego.
godz. 12:00 - przybycie zaproszonych go╢ci.
godz. 13:00 - wsp≤lny obiad.
Antek kupuje na targu konia.
- Ile pan chce za niego?
- Tysi▒c z│otych.
- Przecie┐ on jest ╢lepy!
- Co?! Przejed╝ siΩ pan nim, to zobaczysz, czy jest ╢lepy!
Antek wsiada na konia i zaczyna galopowaµ. Ko± pΩdzi przed siebie na o╢lep, prosto na mur
z cegie│ i po chwili wpada na niego, ko±cz▒c w ten spos≤b ┐ycie. Antek wy│azi spod konia
i m≤wi:
- M≤wi│em, ┐e jest ╢lepy!
- Mo┐e i ╢lepy, ale jaki odwa┐ny!
Antek poszed│ nad rzekΩ │owiµ ryby. Rozpali│ ognisko i ju┐ mia│ zarzuciµ wΩdkΩ, gdy
zauwa┐y│ kurΩ id▒c▒ w jego stronΩ. Nie namy╢laj▒c z│apa│ j▒, oskuba│, upiek│ i zjad│. Nagle
patrzy: drog▒ biegnie s▒siadka i wo│a:
- Antek, nie widzia│e╢ mojej kury?
Antek spogl▒da na pi≤ra le┐▒ce u jego st≤p i m≤wi:
- Rozebra│a siΩ i pop│ynΩ│a na drug▒ stronΩ rzeki!
Antek z s▒siadem postanowili zwa┐yµ ╢winiΩ. Poniewa┐ nie mieli wagi ani odwa┐nik≤w, na
du┐y kamie± po│o┐yli d│ug▒ deskΩ. Na jedn▒ stronΩ deski wprowadzili zwierzΩ, a na drug▒
zaczΩli k│a╢µ kamienie, a┐ do uzyskania r≤wnowagi. Gdy im siΩ to uda│o, Antek rzek│
zadowolony:
- W porz▒dku! Teraz tylko trzeba zgadn▒µ, ile wa┐▒ te kamienie!
Spotyka siΩ dw≤ch s▒siad≤w. Jeden m≤wi:
- Czy ty wiesz Franek, ┐e moja ╢winia m≤wi po francusku?
- Chyba jeste╢ pijany, albo zwariowa│e╢!
- Nie wierzysz? To za│o┐ymy siΩ!
S▒siedzi poszli do chlewu do ╢wini m≤wi▒cej po francusku. Jej w│a╢ciciel pyta:
- Ka╢ka, umiesz m≤wiµ po francusku?
ªwinia nic. Wtedy ch│op j▒ kopn▒│, a ╢winia:
- úi, │i, │i!
W gospodzie przy butelce w≤dki spotykaj▒ siΩ dwaj ch│opi. Jeden m≤wi:
- M≤j ko± jest bardzo m▒dry.
- Dlaczego? - pyta drugi.
- Gdy gadam: "Idziesz, czy nie?", to on idzie, albo nie.
Antek radzi siΩ agronoma:
- M≤wi▒, ┐e naw≤z sztuczny jest lepszy od naturalnego. A pan jak uwa┐a?
- Trudno powiedzieµ, to rzecz smaku.
Przy w≤dce w gospodzie trzej ch│opi przechwalaj▒ siΩ:
- Ja - m≤wi pierwszy - wyhodowa│em w tym roku wielkie jab│ka. Ka┐de wa┐y│o kilogram!
- Moje jab│ka - m≤wi drugi - by│y wiΩksze. Mia│y po dwa kilogramy!
- To jeszcze nic - m≤wi trzeci. - Ja wyhodowa│em takie jab│ko, ┐e jak wioz│em je fur▒ na
jarmark, to wyszed│ z niego robal i ze┐ar│ mi konia!
M│ody agronom kaza│ na swoje urodziny zabiµ ╢winiΩ. Ch│op t│umaczy mu:
- Niestety, nie mo┐emy zabiµ, bo siΩ prosi.
- Choµby siΩ i na kolanach prosi│a - macie j▒ zabiµ!
Jagna zaniepokojona dziwnymi odg│osami dochodz▒cymi od s▒siada, pyta:
- Co siΩ u was dzieje, kumie?
- Nic. To tylko te╢ciowa ╢piewa wnukom ko│ysanki.
- Chwa│a Bogu! Ju┐ my╢la│am, ┐e ╢winia wam zdycha.
Pewnego razu so│tys spogl▒da na rΩce Antka i pyta:
- Gdzie╢ straci│ palce u prawej rΩki?
- A no ze dwa roki temu w│o┐y│em rΩkΩ koniowi do pyska, ┐eby zobaczyµ ile ma zΩb≤w. Wtedy
ko± zamkn▒│ pysk, ┐eby zobaczyµ ile ja mam palc≤w.
W sobotΩ Jasiek przychodzi do proboszcza i m≤wi:
- ChcΩ jutro wzi▒µ ╢lub z Ka╢k▒.
- Jutro? To niemo┐liwe, za ma│o czasu na przygotowanie!
- Wszystko mi jedno, czy ksi▒dz proboszcz da mi ╢lub, czy nie. Ja i tak w poniedzia│ek
zaczynam!
Ch│opak z miasta o┐eni│ siΩ z dziewczyn▒ ze wsi, lecz bardzo wstydzi│ siΩ jej wiejskiej
wymowy. Postanowi│ wys│aµ j▒ do Ameryki, aby tam naby│a manier, a przede wszystkim nauczy│a
siΩ po "miejsku" m≤wiµ.
Po kilku tygodniach dziewczyna wraca. Wychodzi z samolotu i wo│a do mΩ┐a:
- Helo│ bejbi! Helo│ bejbi!
- O, proszΩ, jak │adnie! - my╢li m▒┐.
A ona krzyczy dalej:
- Helo│ bejbi! Ju╢ci jezdem nazad!
W WigiliΩ ch│op jedzie furmank▒, a obok biegnie pies. Poniewa┐ ko± idzie strasznie
leniwie, ch│op bije go batem.
- Jeszcze raz mnie uderzysz, to bΩdziesz szed│ piechot▒! - m≤wi ko±.
- Pierwszy raz s│yszΩ, ┐eby ko± mowi│! - dziwi siΩ ch│op.
- Ja te┐! - mowi pies.
Srodek lata, poludnie, skwar. Droga jedzie woz, ciagniety przez konia. Na wozie
gospodarz, obok biegnie pies gospodarza.
- Co za upal! - wzdycha glosno gospodarz.
- Okropny! - zgadza siΩ pies.
- O rety! - dziwi siΩ gospodarz. - Do dzis nie wiedzialem, ze umiesz mowic!
- Ja tez nie wiedzialem! - dodaje kon.
Przychodzi gospodarz do domu i mowi:
- Sluchaj matka!!! Dokupilem dzisiaj 10 hektarow ziemi.
- Wiem.
- A skad wiesz????
- Nasz kon siΩ za stodola powiesil.
S▒siad widzi s▒siada zbijaj▒cego z desek pud│a r≤┐nej wielko╢ci:
- Po co pan to robi?
- A, bo syn pisa│ z miasta, ┐e z│apa│ syfilisa, a ja nie wiem jakie to du┐e.
Chlop wyhodowal dwu tonowe jablko. Wsadzil na woz i zawiozl na targ. Niestety nie ma na nie chetnych. Wreszcie pod wieczor podchodzi facet i pyta: - To pana jab│ko? - No! - To cofnij pan wozem bo mi robak konia wpierdolil!
W wiejskiej chacie rozespany chlop mowi do zony:
- Maryska, albo zes siΩ odkryla, albo zes obory nie domknela...
Wezwal gospodarz weterynarza do chorej krowy. Gdy ten przyjechal,
kazal chlopu patrzec pod ogon, sam zas zaglada do pyska:
- Czy pan mnie widzi?
- Nie.
- To pewnie bedzie skret kiszek.
Pewien soltys mowil co drugie slowo "kurwa". Za miesiac mial jechac
na spotkanie z ministrem rolnictwa i przyswajal sobie przez ten
miesiac, ze zamiast "kurwa" bedzie mowil "zaba". Wchodzac do gabinetu
ministra potknal siΩ o dywan mowiac:
- O, zaba!
Minister wstaje zza biurka i mowi:
- A skad siΩ ta kurwa tu wziela?
- Jagusia! Jagusia! - krzyczy gospodyni. - Dalas krowom?
- Nie, oborowemu!
- Kupilem bardzo tanio dwadziescia hektarow ziemi - mowi gospodarz do zony -
tyle tylko, ze ona caly czas ciagnie siΩ pod gore...
- A to teraz rozumiem - zauwaza gospodyni - dlaczego nasz kon powiesil siΩ w stajni.
Kombajnista we wsi nie placil podatkow. Chlopi siΩ zbuntowali i w wiejskiej swietlicy
postanowili zrobil zebranie w celu omowienia paru kwestii. Szemrali przez pare godzin,
w ko±cu kowal podnosi reke. Soltys udzielil mu glosu. Kowal wstal i mowi:
- Przypie*.*lΩ kombajniscie!!!
Soltys odpowiedzial:
- Wiesz, kowalu to nie jest dobry pomysl, bo wprawdzie kombajnista nie placi podatkow, ale
mamy tylko jednego kombajniste i jest on potrzebny.
Po paru godzinach obrad kowal znowu prosi o glos. Gdy soltys mu go udzielil, kowal
przedstawil kolejna propozycje:
- Przypie*.*lΩ spawaczowi - mamy dwoch.
- Gosposiu, gdzie jest twoj maz?
- Poszedl karmic swinie, ale rozpoznacie go latwo, bo jest w kapeluszu.
Chlop byl na wycieczce w zoo. Po powrocie opowiada kumplowi, co tam widzial.
- Widzialem zebre.
- A jak ona wyglada?
- A widziales konia?
- No!
- No to wyglada jak jak kon, tylko jest w bialo-czarne pasy.
- Aha. I co jeszcze?
- Widzialem zyrafe.
- A jak ona wyglada?
- A widziales konia?
- No!
- No to wyglada jak jak kon, tylko ma dlugasna szyje.
- Aha. I co jeszcze?
- Widzialem hipopotama.
- A jak on wyglada?
- A widziales konia?
- No!
- No to wyglada jak kon, tylko gruby, ma krokie nozki, szeroki pysk i w wodzie siedzi.
- Aha. I co jeszcze?
- Widzialem weza.
- A jak on wyglada?
- A widziales konia?
- No!
- No ten waz ni ch*ja do konia nie podobny.
Do zasluzonego gornika przychodzi pani redaktor z TV:
- Naczelny zaproponowal mi, abym przeprowadziÆa z panem, jako chluba naszego
przemyslu wydobywczego, wywiad w TV. - mowi ona.
- Och, nie wiem czy podolam... - zaskoczony gornik nie wie co powiedziec.
- Nie ma problemu, wystarczy ze poprawi pan odpowiednio wypowiedz w momencie
gdy chrzakne porozumiewawczo. Moze zawyzy poniektore wskazniki??? - sugeruje
pani redaktor.
Ostatecznie gornik zgadza siΩ. Po paru dniach spotykaja siΩ w programie.
- Oto przedstawiam Panstwu najbardziej zasluzonego pracownika wydobycia.
Przed Panstwem Józef Krympala.
Rozpoczyna siΩ wywiad:
- Panie Jozefie, jak tam wygladalo wydobycie w tym miesiacu?
- O, w tym miesiacu wydobyÆem okolo 25 ton wegla...
- Hrmmm... - wtraca znaczaco pani redaktor.
Gornik orientuje siæ w sytuacji:
-...oczywiscie dziennie! Sumarycznie wyszlo to w okolicach 700 ton.
- To doskonale! A jak tam rodzina? Tak doskonale pracujacy czlowiek ma z
pewnoscia liczna rodzine?
- Mam jedno dziecko...
- Hrmmm...
-... oczywiscie to brata, sam wychowuje pietnascie cudnych malenstw.
- Jakze wspaniala rodzina! A jakie ma pan hobby?
- Slucham?
- No, zainteresowania, konik...
- Czternascie centymetrow...
- Hhrrrrmmmmm!!!
-...oczywiscie w zwisie, bo jak stanie to pol metra...
Slaskie: (slowniczek: gerdiny - firanki, bryle - okulary)
Stopyko siΩ Gerdo z Trudom:
Gerdo: Trude, Ty se kup nowe gerdiny bo ja wszystko widza co Ty ze swoim starym
wyrobiasz...
Trude: A Ty se kup nowe bryle, bo ja nie ze swoim wyrobiom ino z Twoim.
Alojz skonczyl robota, ale nie chcialo mu siΩ dzwigac lopaty, wiec zostawil ja
na podszybiu, a na lopacie napisal: "Francik, wez mi na wierch lopata, bo zech
jej zapomniol".
Nastepnego dnia zjezdza na dol, lopata dalej stoi, a obok napis:
"Alojz, nie gorsz siΩ, ale jo jej nie widziol".
Pyzdra i Kwiczol pracowali w kopalni. Pewnego dnia Pyzdra skonczyl
wczesniej i zostawil wiadomosc koledze na scianie:
"Kwiczol jak bedziesz tedy szedl to zabierz moja lopate, bo jo musze juz isc".
Na drugi dzien Pyzdra przychodzi do pracy i czyta napis na scianie:
"Pyzdra nie wziolem twojej lopaty bom tedy nie przechodziol - Kwiczol".
- Wiecie co dostaje g≤rnik po smierci?
- 3 dni urlopu, a potem z powrotem pod ziemiΩ...
Richard do Alojza: - Pieronie, Alojz, ale zle wygladosz!
Alojz: - Nie dziwota, jak czlowiek musi przy monterach harowal od rana do wieczora.
Richard: - A dlugo to tam juz robisz?
Alojz: - Po niedzieli mom zacal...
Gornik Ecik po raz pierwszy wyjecha│ ze swoj▒ Trud▒ nad morze. Wchodzi na pla┐Ω i m≤wi
do ┐ony:
- Q*.*a, Truda, patrz ile tej wody! Q*.*a, Truda, patrz jakie piΩkne drzewa! Q*.*a, Truda,
patrz ile tu ludzi!
Podchodzi Gostek:
- Pan jest ze ªl▒ska?
- Tak, a sk▒d pan pozna│?
- No po tej q*.*ie.
- Widzisz, q*.*a, Truda, na tobie to siΩ ka┐dy pozna, nawet taki, q*.*a, Gostek.
W lesie spaceruja dwaj wiesniacy:
- Wania, smotri kakoj haroszyj i wielikij grib!
- Gdje?
- Wot tam, nad wajskowoj bazoj.
John mieszkal na farmie lezacej na kompletnym odludziu, o kilkanascie mil od
najblizszej siedziby czlowieka. Pewnego razu postanowil zrobic porzadki w swym
ogrodzie. Ale nie mial sekatora, wybral siΩ wiec po niego do swojego
najblizszego sasiada. Poniewaz dzielil go od niego szmat drogi (John szedl
piechota) facet z nudow zaczal po drodze kombinowac jak to bedzie gdy juz
dojdzie do kumpla...
"Ja powiem "czesc" a on siΩ zapyta co mnie sprowadza. Wiec powiem mu, ze chce
pozyczyc sekator. On siΩ pewnie zapyta po co mi sekator. Wiec ja mu powiem, ze
to nie jego interes. No to on powie, ze jak sekator jest jego to chce wiedziec
po co go pozyczam. Wiec ja jemu powiem..."
No i John poklocil siΩ sam z soba. I gdy po paru godzinach dotarl do celu to az
siΩ gotowal ze zlosci. Zalomotal piescia w drzwi. Sasiad otworzyl.
- O, czesc stary! Co cie sprowadza?
- W DUPIE MAM TWOJ SEKATOR!!! - wrzasnal John i zawrocil do domu.
Byla niezla burza i facetowi zerwalo blache z dachu. Troche ja pogielo, przy okazji wiec
zabral to do mechanika zeby wyprostowal. Po dwoch dniach mechanik dzwoni do niego:
- Panie, nie mam pojecia co pan z tym samochodem zrobil, ale za tydzien bedzie do
odebrania...