ALEKSANDER FREDRO

"PAN TADEUSZ" - XIII ksiΩga
(noc po╢lubna Tadeusza i Zosi)



Pan Tadeusz wszed│ pierwszy, dr┐acymi rΩkami
Drzwi za soba zamkna│ ach! Nareszcie sami,
Ach! Zosiu, ach! Zosie±ko jak mi niewygodnie
Popatrz jak odstaje, popatrz na me spodnie.
Zosia │zy rzewne roni i za pier╢ siΩ chwyta,
»e to by│a dzieweczka z ch│opcem nie obyta
Nie wiedzia│a zaiste czy siΩ ma ca│owaµ
Ze swym mΩ┐em, czy p│akaµ, czy pod ziemiΩ schowaµ
Stoi tedy i milczy, Tadeusz poma│u
Ja│ siΩ przygotowywaµ do ceremonia│u
Od chwili gdy ich ╢lubna przywioz│a kareta
Tadeusz mia│ my╢l jedna - my╢l ta to mineta
( Sztuka w≤wczas na Litwie nikomu nie znana,
Dzi╢ ju┐ rozpowszechniona, ale ╝le widziana
Przez strzegace c≤r swoich matrony
I ksiΩ┐y, kt≤rzy nieraz gania ja z ambony.)
Tadeusz we Francji d│ugie lata bawi│
Wielce siΩ w u┐ywaniu sztuki owej wprawi│,
Niezmiernie lubi│ lizaµ, wyra┐a│ mniemanie,
Ze mineta o wiele przewy┐sza jebanie,
Bo kutas zmys│ dotyku jedynie posiada,
JΩzyk za╢ r≤wnie┐ smakiem pr≤cz dotyku w│ada,
A poza tym wszystkie zmys│y za wyjatkiem s│uchu
Spe│niaja pewna rolΩ, kiedy jΩzyk w ruchu.
Na przyk│ad podniebienie ... a i wzrok siΩ raczy
Tem czego ╢lepy kutas nie zobaczy.

Tak my╢lac ja│ Tadeusz pie╢ciµ swa Zosie±kΩ
Najpierw ja z galanteria poca│owa│ w rΩkΩ
Na │o┐u ja posadzi│ i macajac rΩka,
Dwa cycuszki jak paczki wyczul pod sukienka,
RΩkΩ ni┐ej przesuna│, pod sukniΩ wsadzi│,
I po n≤┐kach od kolan, a┐ po udka g│adzi│
Wyciagna│ siΩ na │o┐u przy Zosi jak d│ugi
Wydoby│ jeden cycu╢, a potem i drugi
I pocza│ je ca│owaµ - d│ugo, po┐adliwie,
Wreszcie usta oderwa│ i w nag│ym porywie
P≤│ sukienki Zosie±ce narzuci│ na g│owΩ,
ªciagna│ majteczki, d│ugie koronkowe,
Dar cioci Telimeny, ku n≤┐kom siΩ schyli│
I zaci╢niΩte udka po trochu rozchyli│,
Ca│ujac je namiΩtnie od wewnΩtrznej strony,
A Zosia zapomnia│a zupe│nie obrony
I op≤r dziewiczej trwogi zaraz odrzuci│a
N≤┐ki jak tylko mog│a, tak je rozstawi│a
I chowajac w poduszki zawstydzone lice
Pokazywa│a mΩ┐owi ca│a tajemnicΩ
Co ukryta g│Ωboko w╢r≤d z│ocistych w│os≤w
R≤┐owia│a niewinnie jak kwiatek w╢r≤d k│os≤w

Tadeusz po mistrzowsku wykona│ minetΩ.
Najpierw liza│ po wierzchu, czujac te podnietΩ
JΩ│a Zosia wzdychaµ, jΩczeµ w ko±cu krzyczeµ,
Tadeusz, by jej wiΩkszej rozkoszy u┐yczyµ,
Wsadzi│ g│Ωbiej, jΩzyczkiem jak m│ynkiem obraca│
RΩkami ja od do│u, a┐ do g≤ry maca│,
Przy czym jΩzyk bez przerwy coraz g│Ωbiej wpycha│
Obracajac jΩzykiem coraz ┐ywiej, g│odniej
Wreszcie zajΩcza│ cicho i spu╢ci│ siΩ w ... spodnie
ChwilΩ cicho pole┐a│ i odpocza│ krzynΩ
Tulac nozdrza i usta w z│ocista gΩstwinΩ
Wreszcie podni≤s│ siΩ z │oza, odszed│ od Zosie±ki
I z lekka ocierajac w│osy grzbietem rΩki
Ja│ siΩ ┐ywo rozbieraµ. Zdja│ pas z kutasami,
ªciagna│ kontusz i ┐upan, buty z cholewami,
Koszule zdja│ przez g│owΩ, hajdawery z│o┐y│,
A gacie przemoczone na krze╢le po│o┐y│
Wreszcie usiad│ na │o┐u, odsapna│ troszeczkΩ,
Po jajach siΩ pog│aska│, spojrza│ na ┐oneczkΩ
Suknia na twarz rzucona zas│oni│a jej lica
Ods│aniajac cycuszki, pΩpuszek i picΩ.
Widok ten zn≤w krew wzburzy│ w panu Tadeuszu,
Choµ siΩ dopiero spu╢ci│, nabra│ animuszu.
Ja│ rozbieraµ ┐oneczkΩ, sposobiµ pos│anie
By tym czasem poczekaµ, a┐ mu kutas stanie.

Zosia ju┐ odrzuciwszy wstydliwo╢µ wszelka
Na chuja spoglada│a z ciekawo╢cia wielka,
dotychczas o chuju niewiele wiedzia│a -
Raz od s│u┐ebnych co╢ tam us│ysza│a
Drugi raz le┐ac w gaju rankiem, w cieniu drzewa,
Zobaczy│a przypadkiem jak siΩ ch│op odlewa.
W grubej gar╢ci trzymajac jaki╢ przedmiot wielki
I otrzasajac na li╢cie ostatnie kropelki
I ciocia Telimena cos jej t│umaczy│a,
Lecz Zosia nie s│ucha│a, strasznie siΩ wstydzi│a,
A teraz ┐ona bΩdac, dziewczatko uzna│o,
»e ╢wiΩty obowiazek zbadaµ sprawΩ ca│a,
WiΩc spyta│a : " Ach to co ?I do czego s│u┐y ?
Przed chwila taki ma│y, teraz taki du┐y,
Oj! Jak to siΩ rozciaga, jak to siΩ rozwija
D│ugi taki i g│adki, niczym gΩsia szyja.
A c≤┐ go u do│u tak │adnie przystraja ?"
Rzek│ Tadeusz z powaga : " Zosiu, to sa jaja.
A to co ciΩ w tak wielkie wprawi│o zdumienie
Zwie siΩ (gdy obyczajnie nazwaµ) - przyrodzeniem.
Kutasem tak┐e zwane, chocia┐ czΩsto bywa,
»e posp≤lstwo i ch│opstwo chujem to nazywa.
Przy tym istnieja inne najrozmaitsze s│owa...
A dziwne to, bo przecie┐ rΩka albo g│owa,
Choµ wiΩksze i wa┐niejsze jedna nazwΩ maja
Ten za╢ widzieµ niewielki, ro┐nie nazywaja,
Tylu dziwnymi mianami. SΩdzia nieraz zrzΩdzi :
" Jak siΩ gorac zaczyna, to mnie kuska swΩdzi".
Podkomorzy za╢ wa│em kutasa nazywa,
A Wojski zaganiaczem go nieraz przezywa,
Maciek m≤wi wisielec, bo ju┐ staµ nie zdo│a,
A Gerwazy na ch│opskie dzieci nieraz wola :
" Nie baw siΩ Wojtu╢ ptaszkiem". Jankiel cymbalista
Zwie go smokiem lub bucem i rzecz oczywista
Jeszcze dziwniejsze nazwy ludzie wymy╢laja,
Ulani go na przyk│ad pyta nazywaja".
Tak wyja╢ni│ Tadeusz te sprawy powoli,
A potem t│umaczy│ jak kutas pierdoli.
I chcac poprzeµ naukΩ stanowczym przyk│adem
Zacza│ wpychaµ... na pr≤┐no, chocia┐ rusza│ zadem.
Choµ sapa│, choµ siΩ poci│, chuj siΩ nie zag│Ωbia│
Jebiac dotychczas kurwy z francuskiej stolicy,
Lub nadobne szlachcianki z ca│ej okolicy,
Nie mia│ do czynienia z taka ot dziewica
Z ciasna, niewyrobiona i zamkniΩta pica
Co nie zazna│a kutasa ┐adnego
Wiec gdzie┐by siΩ tam zmie╢ci│ taki chuj jak jego.
Ani w Polsce, ani na Litwie, ni na ╢wiΩtej »mudzi,
Ani w╢r≤d drobnej szlachty, ni wielkich dziedzic≤w,
Ani w╢r≤d Horeszk≤w, ani w╢r≤d Soplic≤w,
Ani w╢r≤d Radziwi││≤w - ksia┐at przepotΩ┐nych,
Ani w╢r≤d Dobrzy±skich, znakomitych mΩ┐nych,
Ni w╢r≤d Bartk≤w i Maµk≤w - braci doborowej,
Ni w╢r≤d ca│ej rozlicznej braci za╢ciankowej
Nikt tedy chuja takiego nie posiada│
Dumny by│ ze± Tadeusz i dzielnie nim w│ada│,
A do dumy takowej mia│ s│uszne powody,
Bo na chuju m≤g│ podnie╢µ pe│ne wiadro wody.
Chuj Tadeusza mierzy│ jedena╢cie cali,
Gruby jak rΩka w ki╢ci, twardy jak ze stali,
Zahartowany w trudzie, co rzadko siΩ k│adzie,
Zdobny w dwa jaja wielkie jak dwa jab│ka w sadzie.
Jedyny tylko Gerwazy za czas≤w m│odo╢ci...
S│yna│ ponoµ z kutasa podobnej wielko╢ci
I dzi╢ jeszcze ┐artujac szlachta siΩ pyta│a
Co ma wiΩksze Gerwazy scyzoryk czy jaja.

Ot≤┐ te pytΩ chcia│ Tadeusz Zosi
Na si│Ω wepchnaµ, ╢miechem siΩ zanosi
Zosie±ka, tak siΩ bawi, ╢mieje do rozpuchu
I jak dziecina wola : " a kuku, a kuku"
Nagle schwyciwszy zrΩcznie kutasa do rΩki
Zanuci│a przekornie s│owa tej piosenki :
" Do dziury myszko, do dziury,
Bo ciΩ tam z│apie kot bury,
A jak ciΩ z│apie w pazurki
To ciΩ obedrze ze sk≤rki ".
" Myszka ?" - krzykna│ Tadeusz - " c≤┐ to za my╢l dzika
Nazwaµ sobie ot myszka, tego oto ┐bika.
Ja ci myszkΩ poka┐Ω, zaraz po┐a│ujesz,
Do dziury ja zapΩdzasz ? zaraz ja poczujesz"
Tak mowiac powsta│ z │≤┐ka i wyszed│ z pokoju
Do przedsionka, gdzie sta│a wielka beczka │oju,
Pe│na rΩka zaczerpna│, nat│u╢ci│ kutasa,
Zeby b│yszcza│ jak wielka czerwona kie│basa.
Do pokoju powr≤ci│, zaraz leg│ na │o┐e,
Pomaca│ dziurkΩ rΩka, palcami poszerzy│,
Przytknal r≤wno kutasa, popchna│ i uderzy│,
Rozwarly sie podwoje, co╢ tam z cicha trzas│o
I wjechal kutas w pizdΩ, jak n≤┐ wje┐d┐a w mas│o.
Zabola│o Zosie±kΩ, a┐ siΩ poplaka│a
Raczeta zalamujac gwaltownie krzyczala :
" Wyjm, pan, wyjm natychmiast, to okropnie boli !"
Tadeusz jej nie s│ucha│, jebie, rznie, pierdoli,
Rece pod pupe wlozyl i mocno je zlaczyl,
Dymal, rabal, chedozyl, az wrescie zakonczyl.
Piec razy te zabawe powtorzyl
Piec razy sie spuscil, az sie w koncu znu┐y│.
»onΩ na bok odrzucil niczym sprzet zuzyty,
Lecz kutas jeszcze sterczal, wielki chociaz syty.
Wnet tez switac poczelo, Tadeusz zmeczony,
Jak na meza przystalo, legl dupa do zony.
Koldre na grzbiet nacisnal, w jaja sie podrapal,
Twarz do sciany odwrocil i mocno zachrapal.

Ale Zosienka nie spi, lezy na poslaniu,
Oczeta ma otwarte, nie mysli o spaniu.
Przedtem dziewica bedac, tak bardzo sie bala,
Lecz teraz gdy przywykla, to by jeszcze chciala,
Chce obudzic malzonka, lecz Tadeusz chrapie,
Tuli sie do niego, za kutasa lapie,
Do gory go uniosla, palcami ujela,
Obudzil sie Tadeusz i z usmiechem prawi :
" Spojrzcie na te plotke, jak ja kutas bawi,
Mowil kapitan Rykow : " toc powiadam pieknie
Baby chujem nie straszcie, bo sie nie przeleknie"
I mowia, ze Suworow rzekl raz : " mili moi,
U najwiekszych rycerzy chuj sie baby boi".
Ale droga Zosienko, bez twojej urazy
Zrozum, zem sie tej nocy spuscil juz szesc razy,
Trzeba chuja oszczedzac, pozwol mi odsapnac,
Moge ci jesli pragniesz, znow minete chlapnac,
Lecz lepiej daj mu spoczac, pozniej znow kochanie
Wez go troszeczke do buzi, a na pewno stanie.
A wtedy pokaze ci figle rozmaite,
W Paryzu wyprawiano sztuki wysmienite :
Przed lustrem, na siedzaco, lub na stojaka,
Lub tez konno na chuju, na boku, na raka,
A moze miedzy cycki, lub tez na podniete,
Nie wadzi sie wykonac podwojna minete,
Jesli wiesz co to znaczy... lecz Zosiu kochana
Zaraz sie zabawimy, zaczekaj do rana,
Bo miekki kutas niedaleko zajdzie."

Tak mowil, a Zosienka oczeta zamknela
I tulac sie do niego powoli zasnela.
I snila o niezmiernych rozkoszach zamescia
Ktorych zazna przez lata ma│┐enskiego szczescia.



MENU