Dwoch wariatow kupilo sobie kotki. Bawili siΩ nimi fajnie, dopoki nie natrafili
na problem, ktory kotek jest czyj. Pierwszy wymyslil, ze swojemu kotu utnie
ogonek. Bawia siΩ dalej, ale drugiemu spodobal siΩ kotek bez ogonka. Ucial wiec
swojemu ogonek i zaczeli myslec, co zrobic, zeby je znowu moc rozpoznac. Wiec
pierwszy ucial swojemu przednia nozke. Bawili siΩ jakis czas, ale drugiemu
spodobal siΩ kotek bez nozki, wiec swojemu takze ucial. Caly problem zaczal siΩ
wiec od nowa. Po pewnym czasie pierwszy wariat wymyslil, ze utnie swojemu kotu
druga z przednich nozek. Drugiemu wariatowi spodobalo siΩ jednak, jak fajnie
czolga siΩ kotek tego pierwszego, wiec swojemu tez ucial druga z przednich
nozek. Po pewnym czasie pierwszy wariat, chcac wyroznic swojego kotka, ucial mu
dwie tylnie nozki. Kadlubek jego kotka tak siΩ fajnie poruszal, ze drugiemu
wariatowi oczywiscie siΩ to spodobalo, i ze swojego kotka tez zrobil kablubka.
I teraz zaczal siΩ juz powazny problem, jak rozpoznac, ktory kotek jest czyj.
Mysla, mysla, mysla, i w koncu jeden mowi:
- Wiesz, to ja wezme bialego, a ty czarnego...
Dwoch wariatow bawi siΩ w sklep:
- Poprosze litr chleba.
- Co ty wygadujesz? Mowi siΩ kilogram chleba. Chodz zamienimy siΩ miejscami.
- Poprosze kilogram chleba.
- A dzbanek pan ma?
Dwoch wariatow kapalo siΩ w rzece, i wylowilo trupa. A trup byl juz niezle
podzielenialy. Mimo to wariaci pomysleli, ze trzeba czlowieka ratowac, i tak
zrobili. Pierwszy robi reanimacje. Wbil mu slomke w dupe i dmucha. Troche siΩ
zmeczyl, powiedzial do drugiego:
- Teraz ty.
A tamten wyjal slomke, wlozyl druga strona i powiedzial:
- Brzydze siΩ toba.
Dwoch wariatow ucieklo w nocy z wariatkowa i dochodza do rzeki bez mostu...
- Co tu zrobic? - mowi jeden.
- Wiem! Ja zapale latarke tak zeby swiatlo bylo nad woda. Wtedy ty przejdziesz
po swietle na druga strone...
- Eeeeeeee tam, ale ty jestes pier*.*niety!... Ty zgasisz latarke a ja spadne!
O p≤│nocy dzwoni wariat do wariata:
- Czy to numer 555 555?
- Nie, to numer 55 55 55.
- A, to przepraszam, ┐e Pana obudzi│em.
- Nie szkodzi, i tak musia│em wstaµ, bo kto╢ dzwoni│...
W ╢rodku nocy zdenerwowany mΩ┐czyzna dobija siΩ do drzwi portierni szpitala
psychiatrycznego:
- ProszΩ mnie wpu╢ciµ, oszala│em, potrzebujΩ natychmiastowej pomocy lekarskiej!
- Co?! Teraz?! W ╢rodku nocy?! - denerwuje siΩ zaspany portier - Pan chyba zwariowa│!
Przychodzi facet do psychiatry i upiera siΩ ze umie latac. Psychiatra mu oczywiscie nie
wierzy ale klient siΩ upiera ze umie latac... na to psychiatra juz zdenerwowany otwiera
okno i kaze facetowi latac. Facet bierze rozbieg, wylatuje. Robi pare kolek i wraca do
gabinetu.
Lekarz zachwycony pyta siΩ czy on tez moglby tak polatac. Na co facet, ze i owszem tylko
trzeba szybko machac rekami.
Lekarz wyskakuje i siΩ oczywiscie zabija. Na co facet:
- Jak na aniola stroza to ze mnie niezly kawal sku*.*
W szpitalu psychiatrycznym lekarze sprawdzaj▒, kt≤ry z pacjent≤w jest ju┐ zdrowy. Ka┐▒
wszystkim skakaµ do pustego basenu. Wszyscy skoczyli, tylko jeden stoi na brzegu.
- A ty? Dlaczego nie skaczesz? - pyta jeden z lekarzy.
- Nie umiem p│ywaµ. Chcia│by pan, ┐ebym siΩ utopi│?
Idzie trzech wariatow po torach kolejowych
- O jakie te schody plaskie
- O jaka ta porecz niska
- Nie przejmujcie siΩ, winda juz jedzie!
Psychiatra do pacjenta zatwardzialego kryminalisty:
- Opowiem panu poczatek historii a pan ja dokonczy.
- Dziad i baba posadzili rzepke...?
- A Rzepka odsiΩdzial swoje i zalatwil i dziada i babe.
Raz jeden glupi pisal list. Pyta go drugi glupi:
- Do kogo ten list?
- Do mnie.
- A co tam piszesz?
- Nie wiem, bo go jeszcze nie otrzymalem.
Po polnocy jeden z lokatorow dobija siΩ do drzwi sasiada:
- Panie przestan pan wreszczie grac na tej cholernej trabce bo zwariuje!
- Za pozno. Przestalem grac pol godziny temu.
W szpitalu psychiatrycznym lekarz siedzi przy lozku nowego pacienta i pyta:
- Jak siΩ nazywacie?
- Jak to, nie wie pan? Jestem Napoleon Bonaparte.
- Tak? A kto panu to powiedzial?
- Pan Bog.
Na to odzywa siΩ glos z sasiedniego lozka:
- On klamie. Nic mu takiego nie mowilem.