W nadmorskim kurorcie panika. Wszyscy siΩ pochowali, bo z cyrku uciek│y dwa lwy. Posz│y na pla┐Ω, usiad│y nad brzegiem morza i jeden z nich m≤wi:
- Zupe│nie nie rozumiem tych ludzi. Pe│nia sezonu, a tu ani ┐ywej duszy!

 

Dyrektor cyrku da│ do gazety og│oszenie nastΩpuj╣cej tre£ci:
"Poszukujemy odwa┐nego mΩ┐czyzny, kt≤ry z masztu wysoko£ci piΩtnastu metr≤w z zawi╣zanymi oczami wskoczy do szklanki. Nie musi umieµ nurkowaµ, szklanka bΩdzie pusta".

 

Podczas przedstawienia w cyrku wybuch│ po┐ar. Wszyscy biegaj╣ w panice, wo│aj╣c: "Ratunku, po┐ar!", tymczasem z boku stoi spokojnie jaki£ facet i m≤wi:
- Jestem dyrektorem cyrku. ProszΩ zachowaµ spok≤j, za chwilΩ wyst╣pi po│ykacz ognia!

 

SΩdzia pyta oskar┐onego:
- Pa±ski zaw≤d?
- Akrobata.
SΩdzia szepcze co£ do siedz╣cego obok drugiego sΩdziego i po chwili wo│a:
- Woƒny! ProszΩ pozamykaµ wszystkie okna!

 

W pewnej wΩdrownej trupie cyrkowej magik wyczarowywa│ z kapelusza jajka, kurΩ oraz koguta. Wkr≤tce trupa rozlecia│a siΩ. Po kilku miesi╣cach bezrobotny magik otrzyma│ list z propozycj╣ wystΩp≤w w innym cyrku. Odpisa│:
"Za p≤ƒno". Numer zjedzony".

 

Jasio poszed│ z tat╣ do cyrku. Podczas przedstawienia z uwag╣ obserwuje, jak mΩ┐czyzna przebrany za kowboja jeƒdzi wok≤│ areny na koniu i rzuca no┐ami w £cianΩ, pod kt≤r╣ stoi kobieta. Widzowie klaszcz╣.
- Z czego siΩ oni tak ciesz╣? - dziwi sie Jasio. - Przecie┐ ani razu nie trafi│!

 

Przez wie£ jad╣ wozy cyrkowe. Nagle do uszu jad╣cych cyrkowc≤w dochodzi przeraƒliwy wrzask. Na podw≤rku, obok jednej z cha│up jaki£ ch│op podskakuje w g≤rΩ na wysoko£µ komina, robi podw≤jne salto i spada na ziemiΩ. Z jednego z woz≤w cyrkowych wybiega dyrektor cyrku.
- Panie, widownia bΩdzie zachwycona! Anga┐ujΩ pana! Za jeden taki skok podczas przedstawienia dostanie pan piΩµset z│otych!
- Eee, tam... Za piΩµset z│otych nie bΩdΩ siΩ co wiecz≤r wali│ siekier╣ w nogΩ...

 

Hipnotyzer w cyrku wskazuje na jednego z widz≤w i m≤wi do publiczno£ci:
- A teraz zahipnotyzujΩ tego pana i ka┐Ω mu zapomnieµ wszystkie niemi│e sprawy.
- Nie! - krzyczy mΩ┐czyzna z trzeciego rzΩdu. - On jest mi winien 500 z│otych.

 

Dziennikarz pyta cyrkowego akrobatΩ:
- ProszΩ zdradziµ, jak osi╣gn╣│ pan tak olbrzymi sukces w tak trudnym zawodzie?
- To proste. Gdy rano budzΩ siΩ, od razu wypijam buteleczkΩ w≤dki, tak zwan╣ "ma│peczkΩ". W po│udnie zn≤w wypijam "ma│peczkΩ" i po obiadku jeszcze jedn╣ "ma│peczkΩ". Wieczorem, przed samym wystΩpem wypijam ostatni╣ "ma│peczkΩ" i jak ju┐ jestem na arenie, to te wszystkie ma│pki wychodz╣ ze mnie!

 

Cyrkowy magik po swoim kolejnym popisie oznajmia widzom:
- Za chwilΩ sprawiΩ, ┐e zniknie jedna z obecnych tu kobiet.
Z ostatniego rzΩdu s│ychaµ mΩski g│os:
- Mary£ka, zg│o£ siΩ na ochotnika!

 

Fakir wracaj╣c od lekarza spotyka dyrektora cyrku.
- I co powiedzia│ panu lekarz?
- Mam jak╣£ chorobΩ ┐o│╣dka, od dzi£ muszΩ przestrzegaµ diety. Wolno mi │ykaµ tylko t│uczone szk│o. Ale o gwoƒdziach i szablach przez najbli┐szy miesi╣c nie mo┐e byµ mowy!

 

M│ody tygrys po raz pierwszy w ┐yciu bierze udzia│ w cyrkowym pokazie tresury. Zaciekawiony pyta matkΩ:
- Kto tam siedzi?
- To s╣ widzowie. Ale ich nie musisz siΩ baµ, przecie┐ widzisz, ┐e wszyscy s╣ za kratami.

 

Jasio wraca ze szko│y z pokrwawionym nosem.
- Co ci siΩ sta│o? - pyta mama.
- To przez tego magika z cyrku, ktory podczas przedstawienia wyci╣gn╣│ mi z nosa z│ot╣ monetΩ!
- I zostawii│ ciΩ w takim stanie?
- On nie! Po przedstawieniu moi koledzy szukali nastΩpnych monet!

 

Jasio poszed│ z ojcem do cyrku. Podczas tresury s│oni, pyta:
- Tato, co to jest to d│ugie, co zwisa s│oniowi pod brzuchem?
- To jest penis s│onia, Jasiu.
- Dziwne. Gdy rok temu by│em tu z mam╣ powiedzia│a, ┐e to nic.
- No co┐, synu, skoro mama ma takie wymagania...

 

Na cyrkowej arenie odbywa siΩ mro┐╣cy krew w ┐y│ach numer:
artysta chwyta za grzywΩ najwiΩkszego lwa, wk│ada sw╣ g│owΩ do jego paszczy, a potem jak gdyby nigdy nic wyci╣ga z kieszeni w│≤czkΩ i zaczyna robiµ na drutach. Po jakim£ czasie wyjmuje sw╣ g│owΩ z paszczy lwa i pokazuje publiczno£ci zrobiony na drutach szalik. Publiczno£µ jest zachwycona, na arenΩ sypi╣ siΩ kwiaty.
- DziΩkujΩ - m≤wi artysta. - A mo┐e kto£ z pa±stwa potrafi│by to zrobiµ? Z trzeciego rzΩdu wstaje jaka£ babcia i wo│a:
- Ja! Z w│≤czki nie takie rzeczy ju┐ robi│am !