Do hotelu w Zwi╣zku Radzieckim p≤ƒn╣ por╣ przyby│ podr≤┐ny:
- poproszΩ o pok≤j na jedn╣ noc
- niestety, mamy tylko wolne jedno miejsce w pokoju piecioosobowym
- mo┐e byµ, w ko±cu to tylko jedna noc - odpowiedzia│ podr≤┐ny i pomaszerowa│ do wskazanego pokoju
U│o┐y│ siΩ wygodnie i zamierza│ zasn╣µ, ale wsp≤│towarzysze grali w bryd┐a, opowiadali sobie kawa│y i co chwila wybuchali g│o£nym £miechem.
Podr≤┐ny ubra│ siΩ i zszed│ do recepcji:
- poproszΩ 5 herbat na g≤rΩ za jakie£ 10 minut
Wr≤ci│ do pokoju i m≤wi:
- panowie tak swobodnie opowiadacie sobie dowcipy, a przecie┐ tutaj mo┐e byµ za│o┐ony pods│uch
- co pan! w hotelu?
- mo┐emy to │atwo sprawdziµ - panie kapitanie! poproszΩ 5 herbat pod 14
Rzeczywi£cie, w tym momencie przynosz╣ herbatΩ. Wsp≤│towarzysze z lekk╣ obaw╣ k│ad╣ siΩ spaµ. Rano podr≤┐ny wstaje i widzi ┐e pr≤cz niego w pokoju nie ma nikogo. Schodzi do recepcji:
- co siΩ sta│o z moimi wsp≤│lokatorami?
- rano zabra│a ich milicja
- a mnie dlaczego nie zabrali?
- bo kapitanowi spodoba│ siΩ ten dowcip z herbat╣.

W lesie spaceruj╣ dwaj wie£niacy:
- Wania, smotri kakoj haroszyj i wielikij grib!
- Gdje?
- Wot tam, nad wajskowoj bazoj.

Pasa┐erka w autobusie przeprasza siedz╣cego obok niej staruszka:
- Tak mi przykro, ┐e usiad│am na pa±skich okularach..
- Nic nie szkodzi - odpowiada uprzejmie staruszek - moje okulary nie takie rzeczy widzia│y...

Matematyk i Fizyk zgodzili siΩ na eksperyment psychologiczny. Matematyka posadzono na krze£le w wielkim pustym pokoju. Na drugim ko±cu tego┐ pokoju na │≤┐ku po│o┐y│a siΩ piΩkna rozebrana kobieta. Psycholog obja£nia:
- Musisz pozostaµ siedz╣c na krze£le. Co piΩµ minut bΩdΩ przesuwa│ krzes│o do po│owy odleg│o£ci, jaka dzieli je od │≤┐ka przed przesunieciem.
Matematyk patrzy na psychologa pe│en dezaprobaty.
- Co? W ten spos≤b nigdy krzes│o nie zostanie dosuniΩte do │≤┐ka!
NastΩpnie wsta│ i wybieg│ z pokoju. Psycholog zanotowa│ co£ w swoim dzienniku i poprosi│ Fizyka. Wyja£ni│ to samo fizykowi a temu oczy siΩ za£wieci│y i podnieci│ siΩ bardzo.
- Nie zdajesz sobie sprawy, ze je£li bΩdΩ przesuwa│ krzes│o zgodnie z t╣ regu│╣ to nigdy nie dosunΩ go do │≤┐ka? - zapyta│ Psycholog.
- Oczywi£cie! - odpowiedzia│ fizyk. - Ale w ten spos≤b krzes│o zostanie dosuniΩte dostatecznie blisko pod wzglΩdem praktycznym!

Przed wyruszeniem w drogΩ z kieleckiego dworca autobusowego kierowca wsta│ z siedzenia i zwracaj╣c siΩ do pasa┐er≤w o£wiadczy│:
- Dzie± dobry pa±stwu, jestem pracownikiem Oddzia│u PKS w Skar┐ysku, prowadzΩ samoch≤d przyspieszony na trasie Kielce-Radom, po piΩtnastu minutach jazdy temperatura wewn╣trz pojazdu osi╣gnie 20 stopni C, ┐yczΩ pa±stwu przyjemnej podr≤┐y.
Po tej sympatycznej, lecz niecodziennej zapowiedzi, z ty│u autobusu, gdzie siedzia│o dw≤ch nieco zawianych obywateli, ozwa│o siΩ tubalnie:
- Rany boskie, Gienek, my£my wsiedli do samolotu!

U Ruskich:
Przychodzi Wania do baru i zamawia piffo. Kelnerka przynosi i stawia na podstawce. Za jaki£ czas Wania zamawia jeszcze jedno. Poniewa┐ podstawka zniknΩ│a to kelnerka przynios│a now╣. Przy trzecim piffie kelnerka siΩ wqrzy│a i nie przynios│a podstawki. Wania zdziwiony:
- A waflia niet ???

Przed £wiΩtem narodowym pierwszy sekretarz do panienki odpowiedzialnej za czΩ£µ kulturaln╣ (in Russland):
- Potrzebny jest nam jaki£ wierszyk towarzyszko...

Stoit statuja, u niej jest ch*ja
Ruka podniata w ruke granata.

- Towarzyszko! Ale bez tego ch*ja!

Stoit statuja, u niej niet ch*ja
Ruka podniata w ruke granata.

- TOWARZYSZKO! Nie mo┐e byµ tego s│owa: CH*J!

Stoit statuja, ruka podniata
a w miejsce ch*ja wisit granata!


Na Dworcu Centralnym przy odkrytym automacie telefonicznym stoi facet, trzyma s│uchawkΩ przy uchu i milczy. Stoi d│ugo, za nim zebra│a siΩ ju┐ spora kolejka spragnionych telefonowania. Wreszcie jaka£ kobieta go szturcha:
- Panie, niech pan ju┐ zwolni ten automat! Przecie┐ pan ju┐ p≤│ godziny trzyma s│uchawkΩ i jeszcze ani s│owa pan nie powiedzia│!
- Bo ja dzwoniΩ do swojej te£ciowej, proszΩ pani - odpowiada zaczepiony.

(Autentyk ?) W autobusie MZK jedzie kobietka. Jest t│ok, a ┐e ma ona katar wyjmuje bia│╣ chusteczkΩ by sobie wytrzeµ nosek, niestety nie uda│o jej siΩ to bo chusteczka wypad│a jej z r╣k. Pech chcia│ ┐e spad│a mniej wiΩcej na krocze faceta kt≤ry spokojnie siedz╣c podziwia│ miasto przez szybΩ. Kobietka siΩ speszy│a bo nie chce tak facetowi siΩgaµ miedzy nogi, a ten z kolei zauwa┐y│ ┐e ludzie w autobusie tak jako£ dziwnie na niego patrz╣ i siΩ £miej╣. Facet pod╣┐y│ swym wzrokiem za spojrzeniami pasa┐er≤w iii... No tak... Zaczerwieni│ siΩ... Powoli rozpi╣│ rozporek... wepchn╣│ bia│╣ materiΩ w spodnie... zapi╣│ rozporek i dalej podziwiaµ £wiat za oknem.

Kali chcia│ po£lubiµ bia│╣ kobietΩ. Rozmawia wiΩc z ojcem.
- Wiesz Kali, ale bia│a kobieta potrzebuje pieni╣dze.
- Kali p≤j£µ do pracy.
- A wiesz, bia│a kobieta jest bardzo rozrzutna.
- Kali zarobiµ te pieni╣dze.
- Wiesz Kali, bia│e kobiety doprowadzaj╣ mΩ┐czyzn do bankructwa.
- Kali bΩdzie du┐o pracowaµ.
- Ale Kali... Bia│e kobiety potrzebuj╣, by ich m╣┐ mia│ metrowego...
- Kali skr≤ciµ...

Rozmawia dziewczyna z koleg╣:
- Jak dosz│o do tego, ┐e Basia zasz│a w ci╣┐Ω?
- To wszystko przez jej ojca!
- Jak to przez ojca?
- No, w│a£nie siΩ wycofywa│em kiedy on wszed│ do pokoju i kopn╣│ mnie w dupΩ!

Na jednym z wyjazd≤w kolega zmywa naczynia. Po pewnym czasie odwraca siΩ do mojego kumpla z (powa┐nym!) pytaniem:
- Tomek, kt≤ry kran jest od ciep│ej wody, bo odkrΩci│em lewy i lecia│a zimna...

îlepy poszed│ na grzyby i rozpoznawa│ je po smaku:
- Borowik, kurka, ma£lak, g≤wno - dobrze, ┐e nie wdep│em.

Spotykaj╣ siΩ dwa psy i jeden m≤wi:
- Wiesz, szczeka│em...
Na to drugi odpowiada:
- A ja szczΩ moczem.

Na budowie, podczas szkolnej wycieczki:
- Bardzo wa┐ne jest noszenie kask≤w. Zna│am ch│opca, kt≤ry nie nosi│ kasku. Pewnego dnia spad│a mu ceg│a na g│owΩ i zabi│a go na miejscu. Zna│am te┐ dziewczynkΩ, kt≤ra chodzi│a w kasku i gdy spad│a jej ceg│a na g│owΩ, u£miechnΩ│a siΩ i posz│a dalej.
- Ja j╣ znam. Mieszka w naszym bloku. Do tej pory chodzi w kasku i siΩ u£miecha.

Fryzjer do klienta przy goleniu:
- Czy by│ pan ju┐ kiedy£ w naszym zak│adzie?
- Nie, ucho straci│em na wojnie.

By│o sobie takie £rednio dobrane ma│┐e±stwo: ┐ona dewotka, a m╣┐ pijak. Pewnego razu ┐ona zdenerwowana na mΩ┐a m≤wi:
- S│uchaj nawr≤ci│ by£ siΩ, poszed│ do ko£cio│a....
- Nie, stara mowy nie ma, um≤wi│em siΩ z kolesiami.
- A za sto tysiΩcy ? - pyta ma│┐onka.
- A, za 100 to spoko.
Przysz│a niedziela, m╣┐ poszed│ do ko£cio│a, a ┐ona sobie my£li: "P≤jdΩ, zobaczΩ co on tam robi". Przysz│a do ko£cio│a, patrzy a m╣┐ chodzi po ca│ym ko£ciele, wchodzi do zakrystii, podchodzi do o│tarza itp. Zdziwiona podchodzi i pyta co on najlepszego wyprawia. A m╣┐ na to:
- Zrzuta by│a i nie wiem gdzie pij╣....

Na ksiΩ┐ycu l╣duje pierwsza ameryka±ska, za│ogowa expedycja. Neil Amstrong wychodzi ze statku, a tu nagle zza kamienia wyskakuje trzech go£ci: Chi±czyk, Rusek i Polak.
- Jak to tak ? - Amerykanin ma g│upi╣ minΩ.
Chi±czyk:
- Nas jest du┐o, brat podsadzi│ brata i jestem.
Rusek:
- Nasza agentura spisa│a siΩ na medal, i byli£my szybsi.
- No a ty ? - pyta Amerykanin Polaka.
- Daj mi spok≤j, z wesela wracam...

Rozbitek na bezludnej wyspie wyci╣ga z wody dziewczynΩ, kt≤ra dop│ynΩ│a do brzegu trzymaj╣c siΩ beczki.
- Od dawna pan tu ┐yje?
- Od 15 lat.
- Sam?
- Tak.
- Teraz bΩdzie mia│ pan to, czego panu najbardziej brakowa│o...
- Niemo┐liwe! W tej beczce jest piwo?

Przychodzi gospodarz do domu i m≤wi:
- S│uchaj matka !!! Dokupi│em dzisiaj 10 hektar≤w ziemi.
- Wiem.
- ...... A sk╣d wiesz ????
- Nasz ko± siΩ za stodo│╣ powiesi│.

Kelner w restauracji:
- Kto zamawia│ Ruskie?
- Nikt! Same przyszli!

Excluzywny autokar z turystami ameryka±skimi jedzie przez NevadΩ. Przewodnik opisuj╣c okolice wspomina ┐e:
- ProszΩ pa±stwa, w│a£nie mijamy najwiΩkszy dom publiczny w Stanach Zjednoczonych.
- Dlaczego - spyta│ jeden z pasa┐er≤w....

Prestigitator chc╣c siΩ zatrudniµ odbywa rozmowΩ z dyrektorem cyrku.
- Panie dyrektorze, ja potrafiΩ na£ladowaµ ptaki.
- Panie! Czy pan z byka spad│?! To numer stary jak £wiat! Nie potrzebujemy pana!
Smutny prestigitator, c≤┐ mia│ robiµ?
- Szkoda... - westchn╣│ smutno i wyfrun╣│ przez okno.

Idzie facet przez pustyniΩ. Nagle widzi studniΩ. Krzyczy:
- Woda, woda!!!
Ze studni wychyla siΩ go£µ i pyta:
- Gdzie??!?!?!

Siedz╣ dwie £winie przy korycie i ┐r╣. Nagle jednej siΩ odbi│o i zerzyga│a siΩ do koryta. Na to druga:
- No co ty, stara. Nie dolewaj! I tak wszystkiego nie zjemy.

John mieszka│ na farmie le┐╣cej na kompletnym odludziu, o kilkana£cie mil od najbli┐szej siedziby cz│owieka. Pewnego razu postanowi│ zrobiµ porz╣dki w swym ogrodzie. Ale nie mia│ sekatora, wybra│ siΩ wiΩc po niego do swojego najbli┐szego s╣siada. Poniewa┐ dzieli│ go od niego szmat drogi (John szed│ piechot╣) facet z nud≤w zacz╣│ po drodze kombinowaµ jak to bΩdzie gdy ju┐ dojdzie do kumpla...
"Ja powiem "cze£µ" a on siΩ zapyta co mnie sprowadza. WiΩc powiem mu, ┐e chcΩ po┐yczyµ sekator. On siΩ pewnie zapyta po co mi sekator. WiΩc ja mu powiem, ┐e to nie jego interes. No to on powie, ┐e jak sekator jest jego to chce wiedzieµ po co go po┐yczam. WiΩc ja jemu powiem..."
No i John pok│≤ci│ siΩ sam z sob╣. I gdy po paru godzinach dotar│ do celu to a┐ siΩ gotowa│ ze z│o£ci. Za│omota│ piΩ£ci╣ w drzwi. S╣siad otworzy│.
- O, cze£µ stary! Co ciΩ sprowadza?
- W DUPIE MAM TW╙J SEKATOR!!! - wrzasn╣│ John i zawr≤ci│ do domu.

Pewnego razu wezwano do komitetu znanego malarza i zaproponowano (!) mu namalowanie plakatu p.n. "Lenin na wakacjach". Pracowity artysta wzi╣│ siΩ od razu do pracy. Po kilku dniach wo│a odpowiednie osoby do swojej pracowni, ods│ania p│≤tno, a na p│≤tnie: polana w lesie, na polanie namiot, z namiotu wystaj╣ dwie pary n≤g, jedna palcami do g≤ry, druga palcami w d≤│. Wzburzony jegomo£µ krzyczy:
- Szto eto takoje, szto eto?
- Co ? - zapytuje malarz.
- No, no, .... te nogi.
- Kt≤re ?, palcami w g≤rΩ, czy palcami w d≤│?
- No, ..... palcami w g≤rΩ.
- Nadie┐na Paw│owna Krupska - odpowiada malarz.
- A, a, a, .... te palcami w d≤│ ?
- Dzier┐y±ski.
- Jak to Dzier┐y±ski ?!!! A gdzie Lenin !!??
- Lenin na wakacjach.

In┐ynier, Fizyk i Matematyk zostali zapytani o wynik, ile jest 2+2. In┐ynier (po trzech minutach u┐ywania suwaka logarytmicznego):
- Wynik wynosi dok│adnie 3.9974
Fizyk (po sze£ciu godzinach eksperyment≤w):
- Wynik wynosi w przybli┐eniu 4.002 z b│Ωdem nie wiΩkszym ni┐ plus minus 0.005
Matematyk (po tygodniu oblicze±):
- C≤┐, nie znalaz│em jeszcze odpowiedzi, ale mogΩ udowodniµ, ┐e odpowiedƒ istnieje.

Przychodzi go£ciu do sklepu zoologicznego. Podchodzi do niego sprzedawca i siΩ pyta:
- Czego?!
Go£ciu za┐enowany wspania│╣ obs│ug╣, wyja£nia pokr≤tce, ┐e wszyscy jego znajomi maj╣ r≤┐ne niekonwencjonalne zwierz╣tka. Jurek ma o£miornicΩ z dwoma g│owami, Tadeusz £piewaj╣ce kury, a Stachu £winki morskie ta±cz╣ce Bollero Ravela. I w zwi╣zku z tym on te┐ chce mieµ co niezwyk│ego. Sprzedawca podrapa│ siΩ po g│owie, wskazuj╣c w ten spos≤b najwy┐sze stadium my£lenia, nagle machn╣│ rΩk╣ i powiedzia│:
- Idƒ za mn╣!
Gdy weszli na zaplecze, oczom ich ukaza│a siΩ klatka nakryta niebieskim materia│em.
- To, to! - wybe│kota│ sprzedawca, zdejmuj╣c materia│.
- O! A c≤┐ to? - niepewnie zapyta│ nasz go£ciu.
- Papug, stepuj╣cy papug! - krzykn╣│ oburzony sprzedawca.
- Chyba papuga? - nie£mia│o zaintonowa│ go£ciu.
- Nie, papug! Bo to suczek!!! Ty g│╣bie! Biologii siΩ nie uczy, czy jak? - szybko zripostowa│ sprzedawca - Bierze go, czy nie?
- BiorΩ, stepuj╣cej papug... papuga jeszcze nikt nie ma. Ile siΩ nale┐y?
- Co │aska, p≤│torej baniaka!!! - niczym nieskrΩpowany sprzedawca poda│ cenΩ. - No to teraz poka┐Ω jak stepuje - i w tym momencie papug niczym Ringo Star zaczyna piΩkne stepowanie po klatce.
- Dobra, biorΩ go!!! Masz pan szmal.
Po jakich£ trzech dniach nasz go£ciu, ca│y roztrzΩsiony, wraca do tego┐ samego sklepu zoologicznego. I od wej£cia dopada sprzedawcΩ. Szybki chwyt za uszy po│╣czony z uderzeniem o kolano, robi z nosa sprzedawcy pedzel.
- Ty! Co ty mi za ch│am sprzeda│e£?! - krzyczy oburzony go£ciu - ten tw≤j papug zdech│ mi dzisiaj!!! Stepowa│ trzy dni i zdech│!!!
- Te facet, ja m≤wi│em, ┐e trzeba co dwie godziny pr╣d wy│╣czaµ!!!

Przychodzi facet do lekarza i m≤wi:
- Panie, mam w dupie ┐abΩ. Jak idΩ spaµ to ona mnie │achocze i nie mogΩ zasn╣µ. Niech pan co£ poradzi!
Lekarz za│o┐y│ gumow╣ rΩkawicΩ i zag│Ωbi│ siΩ w "szczeg≤│y tej sprawy", po chwili m≤wi:
- ProszΩ pana pan ma w dupie dyktΩ, gdzie ta ┐aba?
- No w│a£nie za t╣ dykt╣!

Leci sobie samolot, a w nim ludzie r≤┐nych nacji. Nagle co£ siΩ psuje i samolot zaczyna spadaµ. Pilot og│osi│, ┐e maszynΩ trzeba odci╣┐yµ, wiΩc wyrzucono baga┐. Samolot wr≤ci│ na poprzedni kurs, lecz nie min╣│ kwadrans a znowu co£ nawali│o. Ludzie patrz╣ po sobie, kto dla ratowania wsp≤│pasa┐er≤w po£wiΩci siΩ i wyskoczy. Konsternacja. Nagle zrywa siΩ Amerykanin i m≤wi, ┐e skoro Batman, Superman i Spiderman to Amerykanie, to on te┐ mo┐e byµ hero, po czym wypi│ z barku ca│╣ Whisky, przelecia│ wszystkie blondynki i z okrzykiem "FOR UNITED STATES !!!" wyskoczy│. Wszystko wr≤ci│o do normy, ale zaraz wszystko siΩ powt≤rzy│o. Tym razem podni≤s│ siΩ Francuz i m≤wi, ┐e skoro Amerykanin m≤g│ to on te┐. Wypi│ wszystkie czerwone wina jakie by│y w barku, przelecia│ wszystkie brunetki i z okrzykiem "VIVE LA FRANCE !!!" - wyskoczy│. Po nied│ugim czasie sytuacja siΩ powtarza, a wszyscy patrz╣ na Polaka. Polak rozejrza│ siΩ, powiedzia│: "Czemu nie ?", wzruszy│ ramionami, wypi│ WSZYSTKO co by│o w barku oraz w│asne zapasy, przelecia│ WSZYSTKO co siΩ rusza│o i z okrzykiem "NIECH »YJE MOZAMBIK !!!"...
...wyrzuci│ Murzyna.

Fakir, podnosz╣c siΩ z │o┐a z gwoƒdziami, m≤wi do drugiego:
- Wybacz, ale musze p≤j£µ. Dentysta ma mi wyrwaµ z╣b....
- Och jak┐e Ci zazdroszczΩ tej przyjemno£ci !!! !!!

Do baru wchodzi facet i pokazuj╣c na spitego do nieprzytomno£ci faceta, m≤wi:
- Dla mnie to samo.

- Wczoraj napad│ mnie bandyta z no┐em i krzycza│: "Pieni╣dze albo £mierµ!"
- I co zrobi│e£?
- A co mia│em zrobiµ ? îmierdzia│em.

Cytat z Ko│a Fortuny :
- A teraz Magda ods│oni cztery litery...

Szkot czyta ksi╣┐kΩ. Od czasu do czasu gasi £wiat│o, potem zn≤w je zapala.
- Co ty robisz? - pyta go ┐ona.
- Przecie┐ przewracaµ kartki mo┐na i po ciemku.