Szkot zgin╣│ w wypadku samochodowym. Znajomy ma o tym
delikatnie zawiadomiµ ┐onΩ ofiary. Pyta wiΩc j╣:
- Pani m╣┐ pojecha│ wczoraj do Aberdeen?
- Tak.
- Za│o┐y│ nowy garnitur?
- Tak, zgadza siΩ.
- Hm, to szkoda garnituru...
Radziecki statek podp│ywa do afryka±skiego portu. Marynarz
rzuca linΩ cumownicz╣ na brzeg, krzycz╣c do Murzyna stoj╣cego
na nabrze┐u:
- Dier┐i linu!
Murzyn nie rozumie. Rosjanin zn≤w rzuca cumΩ krzycz╣c: -
Dier┐i linu!
Murzyn stoi bez ruchu. Rosjanin pyta:
- Gawari pa ruski?
Cisza.
- Parlez vous francais?
Cisza.
- Sprechen Sie Deutsch?
Cisza.
- Do you speak English?
- Yes, I do.
- No to dier┐i linu!
Nad umieraj╣cym Szkotem gromadzi siΩ ca│a rodzina:
- Czy zrobimy ojcu pogrzeb pierwszej klasy? - rzek│ najstarszy
syn konaj╣cego.
- Nie widzΩ powodu. Wystarczy druga.
- Trzecia tak┐e jest nie najgorsza - doda│ m│odszy syn.
- Je£li chcecie - powiedzia│ ostatkiem si│ Szkot - to mogΩ
i£µ pieszo.
KsiΩdzu ginΩ│a m╣ka. Podejrzewa│ organistΩ, wiΩc
postanowi│ dobraµ siΩ do niego podczas spowiedzi. Podchodzi
organista Antek do konfesjona│u, a ksi╣dz bez wstΩp≤w pyta:
- Nie wiesz, kto mi m╣kΩ kradnie?
- Co ksi╣dz m≤wi?
- Kto mi m╣kΩ kradnie?
- Tu nic nie s│ychaµ - odpowiada sprytny organista.
- Co ty opowiadasz!
- Zamie±my siΩ miejscami, to zobaczymy.
Zamienili siΩ miejscami.
- A nie wie ksi╣dz, kto zaleca siΩ do mojej ┐ony? - pyta
Antek.
- Rzeczywi£cie, tu nic nie s│ychaµ.
Dw≤ch Szkot≤w spotyka siΩ w Edynburgu.
- Czy mo┐esz po┐yczyµ mi funta?
- Och niestety, nie mam przy sobie pieniΩdzy.
- A w domu?
- DziΩkujΩ, wszyscy zdrowi.
W Irlandii przewodnik w g≤rach obja£nia:
- Te wydr╣┐enia w skale powsta│y dziΩki Szkotowi, kt≤ry
zgubi│ pensa i powiedzia│ o tym znajomym.
M│ody Mc'Intosh wybra│ siΩ w podr≤┐ do Francji. Po
powrocie ojciec wypytuje go o wra┐enia.
- Ach, wspaniale - opowiada m│ody Szkot - piΩkny kraj! Tylko
ludzie jacy£ dziwni. Wyobraƒ sobie, ┐e pewnego razu, o drugiej
w nocy do mojego hotelowego pokoju wpada facet w pi┐amie, co£
wrzeszczy, wymachuje rΩkami, tupie. Z│apa│ wazon stoj╣cy na
stole, rzuci│ nim o pod│ogΩ, wreszcie wybieg│ trzaskaj╣c
drzwiami.
- A ty co na to? - pyta zdziwiony ojciec.
- Nic, ojcze, dalej sobie gra│em na kobzie!
Do brygady remontowo-budowlanej zg│osi│ siΩ praktykant i
ju┐ na pocz╣tek dosta│ odpowiedzialne zadanie - polecenie
pomalowania okien w mieszkaniu kierownika firmy. Po godzinie
melduje wykonanie zadania:
- Panie majster, okna pomalowa│em! Czy mam te┐ pomalowaµ ramy?
Po wy£cigu zdenerwowany trener krzyczy na d┐okeja:
- Przecie┐ na ostatniej prostej mog│e£ szybciej pobiec!
- Pewnie ┐e mog│em, ale szkoda mi by│o konia zostawiµ.
Z│owi│ rybak z│ot╣ rybkΩ, ale poniewa┐ nie m≤g│ siΩ
zdecydowaµ o co j╣ poprosiµ, przyni≤s│ do domu, postawi│ w
s│oiku na stole, zwo│a│ rodzinΩ i my£l╣ o co by j╣
poprosiµ. Nagle wpada do pokoju najm│odsza c≤reczka i wo│a:
- A ja bym chcia│a je┐a!
Bum! Na stole le┐y je┐.
Ojciec siΩ zdenerwowa│:
- Do d... z tym je┐em! - krzykn╣│ - Auuuuu!!!! Zabierzcie tego
je┐a!
Na tym sko±czy│y siΩ trzy ┐yczenia!
Statek pasa┐erski przep│ywa obok male±kiej wysepki, na kt≤rej
brzegu skacze, wymachuj╣c rΩkami d│ugow│osy, brodaty
mΩ┐czyzna, odziany w strzΩpy ubrania.
- Co to za cz│owiek? - pyta kapitana jeden z pasa┐er≤w.
- To jaki£ psychopata! Od dziesiΩciu lat, gdy tΩdy
przep│ywamy on skacze i macha nam jak starym znajomym.
Do gabinetu dyrektora wpada bez pukania jego podw│adny.
Wylewa dyrektorowi kawΩ na koszulΩ, pokazuje mu jΩzyk, puszcza
b╣ka i wygarnia wszystko. W tym samym te┐ momencie do gabinetu
wpadaj╣ koledzy.
- Stasiu, Stasiu! To by│ ┐art, wcale nie wygra│e£ w totka!
Konduktor do pasa┐era:
- ProszΩ nie wysiadaµ, dop≤ki poci╣g siΩ nie zatrzyma.
- Ale ja siΩ bardzo spieszΩ na pogrzeb.
- A, je£li tak, to proszΩ bardzo!
Kupi│ sobie go£µ telewizor. Ale jako ze ┐y│ w brudzie w
nastΩpny dzie± mu siΩ zepsu│. Poszed│ wiΩc do serwisu a
facet z obs│ugi pyta:
- Jak to siΩ sta│o?
Na to go£µ:
- Ano siedzΩ sobie, ogl╣dam telewizjΩ, wzi╣│em gwoƒdzia, bo
co£ mnie w uchu zaswΩdzia│o, grzebiΩ, grzebiΩ a┐ tu nagle
dƒwiΩk wysiad│...
Trzech facet≤w jest w szpitalu i opowiadaj╣ jak siΩ tam
znaleƒli. M≤wi pierwszy:
- PrzychodzΩ z pracy, patrzΩ a ┐ona go│a le┐y w │≤┐ku -
to ja cap lod≤wkΩ i za okno. Ale by│a tak ciΩ┐ka, ze
naderwa│em sobie £ciΩgna.
M≤wi drugi:
- Opalam siΩ spokojnie na balkonie a tu jaki£ dure± rzuca na
mnie lod≤wkΩ.
M≤wi trzeci:
- SiedzΩ sobie spokojnie w lod≤wce...
Wchodzi do lokalu facet z koszykiem, siada za barem i
zamawia:
- PoproszΩ dwie setki - jedna normalnie, druga - w naparstek.
Kelner trochΩ siΩ zdziwi│, ale nala│. Na to go£µ wyci╣ga z
koszyka faceta wzrostu ok. 1/2 m. Posadzi│ go obok siebie na
ladzie, golnΩli sobie i facet m≤wi:
- Jeszcze po jednym.
Kelner znowu nala│, wypili, nie wytrzyma│ i pyta:
- Przepraszam ┐e tak pytam, ale co siΩ temu panu sta│o, ┐e
jest pan taki ma│y?
- Byli£my w Afryce - odpowiada go£µ - i w takiej jednej wiosce
powiedzia│ do faceta, jak to by│o Wacek? Aha, ┐e jest dupa nie
czarownik.
Siedzi facet sobie na le┐aku w swojej willi gdzie£ w
ciep│ych krajach. Nagle spostrzega goryla na palmie. Przerazi│
siΩ nie na ┐arty, chwyci│ telefon kom≤rkowy i dzwoni po
Pogotowie Gorylowe.
5 min p≤ƒniej przyje┐d┐a facet takim fajnym d┐ipem z du┐ym
psem i dubelt≤wk╣. WrΩcza dubelt≤wkΩ naszemu przera┐onemu
bohaterowi i klaruje:
- Gryplan jest taki. Ja idΩ z psem pod palmΩ. Pies zostaje na
dole; ja w│a┐Ω i t│ukΩ siΩ z gorylem. Goryl spada, pies
│apie go za jaja i sprawa sko±czona, zawozimy go do Zoo.
- ...Przepraszam, a po co w takim razie mi ta dubelt≤wka?
- Jak sko±czΩ siΩ t│uc z gorylem i to ja spadnΩ, to pan
szybko zastrzeli tego psa.
Graj╣ bochenki chleba w pi│kΩ... Graj╣, graj╣, nagle
jeden pada w bezruchu na murawΩ. Podchodzi drugi i m≤wi:
- Stary, cos mi siΩ zdaje, ┐e ty z formy wypad│e£...
Do Polski przyjecha│ Kohl, wiΩc Kwa£ny zaprosi│ go do
restauracji. Kelner pyta siΩ tam Kwacha:
- Panie prezydencie, co podaµ?
Na to Olo:
- Dla mnie piwo, a dla Helmuta cola...
Pan B≤g postanowi│ o┐ywiµ pomniki, bo mu siΩ nudzi│o.
Kiedy wiΩc to zrobi│, wszystkie postacie zbieg│y z coko│≤w i
da│y dyla w krzaki. Pan B≤g siΩ cokolwiek zainteresowa│...
podchodzi do krzaczor≤w, a za nimi Kopernik trzyma go│Ωbia,
podstawia go drugiemu pod ty│ek i m≤wi:
- No! A teraz S│owacki ty mu sraj na │eb.
Dw≤ch wariat≤w kupi│o sobie kotki. Bawili siΩ nimi
fajnie, dop≤ki nie natrafili na problem, kt≤ry kotek jest czyj.
Pierwszy wymy£li│, ┐e swojemu kotu utnie ogonek. Bawi╣ siΩ
dalej, ale drugiemu spodoba│ siΩ kotek bez ogonka. Uci╣│
wiΩc swojemu ogonek i zaczΩli my£leµ, co zrobiµ, ┐eby je
znowu m≤c rozpoznaµ. WiΩc pierwszy uci╣│ swojemu przedni╣ n≤┐kΩ.
Bawili siΩ jaki£ czas, ale drugiemu spodoba│ siΩ kotek bez n≤┐ki,
wiΩc swojemu tak┐e uci╣│. Ca│y problem zacz╣│ siΩ wiΩc
od nowa. Po pewnym czasie pierwszy wariat wymy£li│, ┐e utnie
swojemu kotu druga z przednich n≤┐ek. Drugiemu wariatowi
spodoba│o siΩ jednak, jak fajnie czo│ga siΩ kotek tego
pierwszego, wiΩc swojemu te┐ uci╣│ drug╣ z przednich n≤┐ek.
Po pewnym czasie pierwszy wariat, chc╣c wyr≤┐niµ swojego
kotka, uci╣│ mu dwie tylnie n≤┐ki. Kad│ubek jego kotka tak
siΩ fajnie porusza│, ┐e drugiemu wariatowi oczywi£cie siΩ to
spodoba│o, i ze swojego kotka te┐ zrobi│ kad│ubka. I teraz
zacz╣│ siΩ ju┐ powa┐ny problem, jak rozpoznaµ, kt≤ry kotek
jest czyj. My£l╣, my£l╣, my£l╣, i w ko±cu jeden m≤wi:
- Wiesz, to ja wezmΩ bia│ego, a ty czarnego...
Pewnego piΩknego dnia, ojciec zosta│ z dzieckiem w domu. No
ale w telewizji by│ mecz, wiΩc ┐eby dziecko mu nie
przeszkadza│o wymy£li│, ┐e pu£ci mu jak╣£ bajkΩ. Wzi╣│
wiΩc p│ytΩ, po│o┐y│ na gramofon, dziecku za│o┐y│
s│uchawki, a sam poszed│ ogl╣daµ transmisjΩ. Po jakim£
czasie postanowi│ zajrzeµ co dziecko robi. Wchodzi do pokoju, a
tam dziecko stoi przy £cianie, wali w ni╣ g│ow╣ i powtarza
(bardzo dobitnie):
- Chce us│yszeµ, chce us│yszeµ!....
Ojciec zdziwiony wzi╣│ s│uchawki, za│o┐y│ sobie, a tam:
- Czy chcesz us│yszeµ bajeczkΩ ZGRZYT czy chcesz us│yszeµ
bajeczkΩ ZGRZYT czy chcesz us│yszeµ ....
Dwie gwiazdy filmowe spotykaj╣ siΩ po wielu miesi╣cach w
Cannes.
- Och, droga, tak dawno nie widzieli£my siΩ. Jak siΩ masz? -
pyta pierwsza.
- W│a£nie wysz│am po raz si≤dmy za m╣┐ i jestem zadowolona.
- A jak nazywa siΩ tw≤j nowy ma│┐onek?
- Moment, zaraz ci powiem, w torebce mam jego wizyt≤wkΩ.
Przychodzi Eskimos do swojego iglo i my£li:
- Co ja mia│em zrobiµ, hmmmmmmm - d│ugo my£li - aaa! mia│em
posprz╣taµ iglo!
Posprz╣ta│ i my£li dalej:
- Nie to nie to, co ja mia│em zrobiµ? - my£li - aaa! mia│em
nakarmiµ renifery.
Nakarmi│ i my£li dalej:
- Nie o to chodzi│o, co ja mia│em zrobiµ? - zastanawia siΩ -
aaaa! mia│em zaspokoiµ moj╣ kobietΩ!
Zrobi│ co trzeba i my£li:
- Nie, to nie to ! - znowu my£li, i w ko±cu - Aaa! ju┐ wiem,
mia│em zdj╣µ narty!!!
Ogrodnik zauwa┐y│, ┐e do jego ogrodu co nocy zakrada siΩ
z│odziej jab│ek. Wkurzony postanowi│ z│apaµ delikwenta.
Zaczai│ siΩ w nocy i czeka. W ko±cu z│odziej zjawi│ siΩ.
Gdy by│ ju┐ na drzewie nasz ogrodnik szybko podbieg│ i
z│apa│ biednego z│odzieja za jaja. Zapanowa│a b│oga cisza,
co bardzo zdumia│o ogrodnika. Spyta│ on:
- Kto£ ty?
Nie uzyska│ jednak odpowiedzi. Zacisn╣│ mocniej jaja
z│odzieja - te┐ cisza. Zdziwiony i zdenerwowany zacisn╣│
rΩce z ca│ej si│y, jak tylko potrafi│ najmocniej, i jeszcze
raz pyta:
- Kim ty, u diab│a jeste£?!
Na to cichy g│os odpowiedzia│ mu:
- Jasiu...
- Kt≤ry? We wsi du┐o Ja£k≤w!
- To ja, Jasiu niemowa...
Kurs prawa jazdy. Wisi plansza. Instruktor pyta:
- ProszΩ Pa±stwa, jakiego koloru jest ten bia│y
"Maluszek"?
- ...
- No proszΩ, nikt nie wie?
Po chwili zg│asza siΩ nie£mia│o z ty│u jedna pani.
- No proszΩ, mo┐e pani?
- Bia│y?
- îwietnie! - instruktor zmienia plansze - A kto mi powie,
ilusuwowy jest ten czterosuwowy silnik?
- ... - No proszΩ, nikt nie wie?
- ...
- O! Pani siΩ znowu zg│asza. ProszΩ powiedzieµ, ilusuwowy
jest ten czterosuwowy sinik?
- Bia│y?
Wchodzi facet po schodach. Pod pachami niesie dwie ma│e
trumienki. Nie bez trudu puka do drzwi. Otwiera mu jak╣£ babka,
a ten m≤wi:
- Przywioz│em pani dzieci z kolonii.
- Dzie± dobry panie Wacku. Oo, co siΩ sta│o, ┐e ma pan
takiego siniaka na karku?
- By│em u lekarza, bo mam │upie┐. Kaza│ mi nacieraµ w│osy
wod╣ toaletow╣. Naciera│em, naciera│em, a┐ mi deska sedesowa
spad│a na kark.
Przychodzi facet do sklepu z warzywami i m≤wi:
- Dzie± dobry, jest Piorek ?
- Chyba szczy...
- To ja poczekam !
- Czy twoi rodzice nie irytuj╣ siΩ, ┐e ze mn╣ chodzisz? -
pyta ch│opiec swojej sympatii.
- Nie! Oni my£l╣, ┐e ty jeste£ dziewczyn╣!
W poczekalni w szpitalu trzech go£ci czeka na wie£ci od
lekarza. Nagle wychodzi lekarz i m≤wi do jednego:
- Urodzi│y siΩ panu trojaczki.
- O... To dlatego, ze moja ┐ona czyta│a Trzech Muszkieter≤w...
Za chwilΩ wychodzi ponownie i m≤wi do drugiego:
- Urodzi│y siΩ panu siedmioraczki...
- A to dlatego, ┐e moja ┐ona czyta│a siedmiu wspania│ych...
Na to trzeci m≤wi:
- Aha... Moja ┐ona czyta│a Dywizjon 303...
- Kto£ mi ukrad│ rower - skar┐y siΩ pastorowi xi╣dz.
- Wiem jak go mo┐esz odzyskaµ. Jutro w czasie sumy wymie±
dziesiΩµ przykaza±, kiedy dojdziesz do 'nie kradnij' jeden z
parafian na pewno siΩ zaczerwieni.
Kiedy w poniedzia│ek pastor spotka│ siΩ z xiΩdzem, spyta│:
- Czy wyja£ni│a siΩ sprawa z rowerem?
- Tak, zrobi│em jak mi poradzi│e£, a kiedy doszed│em do 'nie
cudzo│≤┐', przypomnia│em sobie, gdzie postawi│em rower...
Kowalski przychodzi do domu w rocznicΩ swojego £lubu. Od
progu wita go ┐ona informuj╣c, ┐e ma dla niego niespodziankΩ.
Zawi╣za│a mu oczy i zaprowadzi│a do pokoju, po czym sama
posz│a do kuchni.
W pewnym momencie Kowalski pu£ci│ b╣ka. Korzystaj╣c z
nieobecno£ci ┐ony zacz╣│ rozpΩdzaµ £mierdz╣ce powietrze
trzymanym w rΩku bukietem kwiat≤w. Po chwili wraca ┐ona i
zdejmuje Kowalskiemu opaskΩ z oczu. Rzeczywi£cie czeka│a na
niego niespodzianka - ca│y pok≤j go£ci, kt≤rzy przyszli z
okazji rocznicy...
Facet na pustyni w podr≤┐y. Jeden, drugi, trzeci tydzie±.
Hormony w nim zabuzowa│y, a do oazy i dziwek jeszcze daleko.
Zsiad│ wiΩc z wielb│╣dzicy, ustawi│ piramidkΩ z pakunk≤w,
wspi╣│ siΩ na ni╣... a wielb│╣dzica chodu. On - pakunki na
plecy i za ni╣. ParΩ takich zwod≤w - i wielb│╣dzica
zatrzyma│a siΩ nad wielkim lejem w piasku, na dnie kt≤rego le┐a│a
piΩkna naga dziewczyna i s│abn╣cym g│osem wo│a│a:
- Help, please!
Facio powi╣za│ sznurki, wyci╣gn╣│ panienkΩ, a ta
omdlewaj╣cym g│osem m≤wi:
- Uratowa│ mi pan ┐ycie, zrobiΩ dla pana wszystko!
- Wszystko?
- Wszystko, bez wyj╣tku!
- To siΩ £wietnie sk│ada, czy mog│aby mi pani potrzymaµ
kilka minut wielb│╣dzicΩ?
Kwa£niewski podpisuje z Havlem umowΩ o wsp≤│pracy
kulturalnej. Kwa£niewski podpisa│ a Havel czyta umowΩ; piΩµ,
dziesiΩµ minut, wszyscy czekaj╣ w ko±cu Kwa£niewski nie
wytrzymuje i pyta Havla czy musi to wszystko teraz czytaµ w
ko±cu przeczyta│ to wcze£niej. Havel m≤wi:
- MuszΩ przeczytaµ, ┐eby nie by│o jak w 68-mym jak zamiast
"Czerwonych Gitar" przys│ali£cie nam "Czerwone
Berety".
Przyje┐d┐a go£ciu na stacjΩ obs│ugi nowym samochodem, na
naprawΩ gwarancyjn╣.
- Co£ nie tak? - pyta mechanik.
- No. - odpowiada klient - K≤│ka piszcz╣. Na zakrΩtach.
W latach 70-tych:
- Jak siΩ macie, drodzy towarzysze? - za┐artowa│ Gierek,
witaj╣c siΩ z robotnikami.
- Dobrze, towarzyszu sekretarzu - za┐artowali robotnicy.