Pewien pan zapragn╣│ kupiµ swojej ukochanej urodzinowy
prezent, a ┐e byli ze sob╣ dopiero od niedawna, po dok│adnym
zastanowieniu, postanowi│ kupiµ jej parΩ rΩkawiczek -
romantyczne i nie za osobiste.
W towarzystwie m│odszej siostry swojej ukochanej, poszed│ do
domu towarowego i kupi│ rzeczone rΩkawiczki. Siostra natomiast,
w tym samym czasie, kupi│a sobie parΩ majtek. Podczas pakowania
ekspedient zamieni│ te dwa zakupy tak, ┐e siostra dosta│a
rΩkawiczki, a ukochana majtki. Bez sprawdzania, co jest gdzie,
wys│a│ prezent do swojej sympatii do│╣czaj╣c nastΩpuj╣cy
list:
Kochanie,
Ten prezent wybra│em dla ciebie w│a£nie taki, poniewa┐ zauwa┐y│em, ┐e nie nosisz ┐adnych, kiedy wychodzimy wieczorem. Gdybym mia│ kupiµ dla twojej siostry, to wybra│bym d│ugie z guziczkami, ale ona ju┐ nosi takie kr≤tkie i │atwe do zdejmowania.
Te s╣ w delikatnym odcieniu, jednak ekspedientka, kt≤ra mi je sprzeda│a, pokaza│a mi swoj╣ parΩ, kt≤r╣ nosi ju┐ trzy tygodnie i wcale nie by│y poplamione czy zabrudzone. Przymierzy│em na niej te dla ciebie i wygl╣da│a naprawdΩ elegancko.
Chcia│bym jako pierwszy je na ciebie w│o┐yµ, tak by ┐adne inne rΩce nie dotyka│y ich przed tym, jak siΩ z tob╣ zobaczΩ.
Kiedy je bΩdziesz zdejmowaµ nie zapomnij je trochΩ nadmuchaµ przed od│o┐eniem, albowiem ca│kiem naturalnie bΩd╣ po noszeniu trochΩ wilgotne.
I pomy£l tylko jak czΩsto bΩdΩ je ca│owaµ w tym roku. Mam nadziejΩ, ┐e bΩdziesz je mia│a na sobie w pi╣tkowy wiecz≤r.
Z ca│╣ moj╣ miloscia,
PS. Ostatnio w modzie jest noszenie ich odrobinΩ wywiniΩte tak, by widaµ by│o trochΩ futerka.
- Halo?
- Sklep obuwniczy, s│ucham?
- Przepraszam, pomyli│em numer...
- Nic nie szkodzi. Niech pan wpadnie, wymienimy!
Facet le┐y z kobiet╣ w │≤┐ku po kilku namiΩtnych
chwilach, gdy nagle oboje s│ysz╣ chrobotanie klucza w zamku.
Babka:
- To m≤j m╣┐ ! Jest policjantem, ma bro±, uciekaj, bΩdzie tu
za parΩ sekund.
Facet wyskakuje przez okno i │apie siΩ parapetu. ChwilΩ wisi w
deszczu, gdy nagle zauwa┐a kilkoro ludzi uprawiaj╣cych jogging.
My£li sobie: "do│╣czΩ do nich i spokojnie odbiegnΩ
dalej". Wprowadza ten pomys│ w ┐ycie. Po kilku minutach
biegu jedna z kobiet pyta:
- Zawsze pan biega nago?
- Oczywi£cie, tak jest du┐o wygodniej. - odpowiada facet
spokojnie.
- I zawsze pan zak│ada prezerwatywΩ?
- Nie, tylko wtedy kiedy pada. - odpowiada facet bez zmru┐enia
oka.
Ludzie, jaki numer spadochroniarze odwalili. Skoki ze
£mig│owca, jacy£ wa┐ni go£cie obserwuj╣. Wyskakuj╣:
pierwszy, drugi, trzeci, kuk│a ubrana w kombinezon, pi╣ty, sz≤sty...
Spadochrony siΩ po kolei otwieraj╣. 1,2,3, czwarty spada dalej,
otwiera siΩ 5, 6... Spadaj╣, spadaj╣, czwarty spada gdzie£ w
krzaki bez spadochronu. Wszyscy biegn╣, tragedia. Z krzak≤w
wychodzi czekaj╣cy tam spadochroniarz, otrzepuje siΩ i m≤wi:
- Kurde, znowu siΩ nie otworzy│...
W Moskwie przed sklepem monopolowym, czekaj╣c na otwarcie,
stoi mΩ┐czyzna i podrzuca monetΩ z wizerunkiem Lenina.
- U mnie - mruczy - nie tak jak w mauzoleum... U mnie nie
pole┐ysz...
W ZSRR og│oszono konkurs wiedzy o Leninie.
Trzecia nagroda: 5 lat pobytu w obozach w kt≤rych by│ Lenin.
Druga nagroda: 10 lat pobytu w miejscach odosobnienia, w kt≤rych
przebywa│ Lenin.
Pierwsza nagroda: Spotkanie z Leninem.
îwiΩty Antoni wychyli│ siΩ z ob│ok≤w i spojrza│ na
PolskΩ. W pewnym momencie pyta £wiΩtego Piotra:
- Co znaczy to czerwone £wiate│ko z prawej strony?
- To jaki£ m╣┐ zdradza ┐onΩ...
- A to czerwone £wiate│ko z lewej strony?
- To jaka£ ┐ona zdradza mΩ┐a...
- A ta wielka czerwona │una nad miastem?
- Ach, to Ciechocinek...
Masztalski mia│ wypadek w kopalni i le┐y w szpitalu,
pod│╣czony do rozmaitych urz╣dze±. Przychodzi zap│akana
┐ona, siada na │≤┐ku i patrzy na mΩ┐a.
- Ach, biedaku!
Patrzy, a Masztalski raz po raz otwiera usta.
- Biedaku, chcesz mi co£ powiedzieµ? - pyta │ami╣cym siΩ
g│osem - Masz tu kartkΩ i napisz...
Masztalski co£ szybko pisze, po czym wyzion╣│ ducha. »ona
patrzy na kartkΩ i czyta:
"Maryjka, pieronie, bierz dupΩ z tej rury bo nie mogΩ
dychaµ!"
Jak drwale ameryka±scy, polscy i rosyjscy krzycz╣, gdy
spada drzewo?
Amerykanie: UWAGA!
Polacy: DRZEWO!
Ruscy: úAPCIE!!!!
- »ycie zaczyna siΩ po piΩµdziesi╣tce! - stwierdza
Kowalski.
- A po setce albo dw≤ch jest jeszcze przyjemniej - dodaje
Malinowski.
Rozmawiaj╣ dwaj jaskiniowcy:
- Wiesz, sprzeda│em Atari i kupi│em patyk.
- Ty zawsze mia│e£ g│owΩ do interes≤w.
W│a£ciciel niewielkiego "small biznesu", sklepiku
ze s│odyczami w centrum miasta, zirytowany poucza praktykanta:
- Powiniene£ bardziej uwa┐aµ w rozmowie z klientem i uwa┐nie
obserwowaµ, co k│ad╣ do koszyka. Ten ostatni babsztyl
zapakowa│ do reklam≤wki siedem opakowa± z herbatnikami, a
przecie┐ wyraƒnie s│ysza│em, ┐e prosi│a tylko o sze£µ.
- Tak jest, szefie. - odpowiada ch│opak - Mnie siΩ te┐
wydawa│a okropna. I dlatego od razu policzy│em jej za osiem.
Przychodzi rano Szkot do pracy i chwali siΩ koledze:
- Wiesz, zarobi│em dzisiaj 2 dolary.
Na to kolega:
- W jaki spos≤b, przecie┐ jeszcze nie zacz╣│e£ dzisiaj
pracowaµ?
- Nie jecha│em autobusem, tylko pobieg│em za nim.
- Ale jeste£ g│upi!!! Trzeba by│o biec za taks≤wk╣, to by£
zarobi│ 10.
Proboszcz ┐y│ po cichu ze swoj╣ gosposi╣ i z tego
zwi╣zku mia│ troje dzieci. Pewnego dnia dowiedzia│ siΩ, ┐e
przyje┐d┐a do niego biskup na inspekcje. Posadzi│ swoje dzieci
na szafie i nakaza│ im nie ruszaµ siΩ pod ┐adnym pozorem.
Sprawdzaj╣cy wszystko biskup zajrza│ tak┐e na szafΩ.
Zobaczy│ dzieci.
- A co to takiego?
- To s╣ moje rzeƒby - odpowiada nie trac╣c rezonu proboszcz.
- Kiedy macie na to czas? - dziwi siΩ biskup.
- To taka nocna d│ubanina.
Trzech facet≤w spotyka siΩ w niebie. Zaczynaj╣ wspominaµ
swoje ┐ycie, a┐ wreszcie dochodz╣ do momentu zgonu i
zaczynaj╣ licytowaµ siΩ, kt≤ry z nich mia│ ciekawsz╣
£mierµ.
- Ja to mia│em takie do£µ niepospolite zako±czenie ┐ycia - m≤wi
pierwszy z nich - Wracam kt≤rego£ dnia wcze£niej z delegacji,
bo konferencja by│a kr≤tsza, pukam do drzwi i s│yszΩ z
£rodka odg│osy krz╣taniny i tupania. »ona otwiera mi w
negli┐u, │≤┐ko rozbebeszone, zapachy mi│o£ci w sypialni.
Sprawa jasna. "Gdzie on jest?!", krzyczΩ. »ona robi
g│upi╣ minΩ i pyta: "Ale┐ kto, kochanie?". PatrzΩ,
okno otwarte. Podbiegam, wygl╣dam i widzΩ jakiego£ go£cia, kt≤ry
leci w gaciach po ulicy. Niewiele siΩ zastanawiaj╣c z│apa│em
co mia│em pod rΩk╣ - lod≤wkΩ - i cisn╣│em w faceta.
îmierµ na miejscu. Potem wyrok - krzes│o elektryczne, i tak tu
trafi│em.
- Phi, to jeszcze nic, ja to mia│em niecodzienn╣ £mierµ.
Mia│em k│opoty z nadwag╣, a co za tym idzie i z sercem, wiΩc
lekarz zaleci│ mi p≤│ godziny joggingu dziennie. WiΩc co
wiecz≤r zak│ada│em kr≤tkie spodenki i wybiega│em na ulice.
A┐ tu pewnego razu jaki£ idiota cisn╣│ we mnie z okna lod≤wk╣.
- E, panowie, wy to jeszcze nic. Ja to dopiero mia│em przygodΩ:
siedzΩ sobie spokojnie w lod≤wce...
Spotyka siΩ dw≤ch psycholog≤w:
- Cze£µ. U ciebie wszystko w porz╣dku, a u mnie ?
Id╣ca po zmroku kobieta zauwa┐a naprzeciwko siebie
mΩ┐czyznΩ z rozpostartymi ramionami. Z okrzykiem "Wampir!
Wampir!" rzuca siΩ w jego kierunku, uderzaj╣c na odlew
torba. MΩ┐czyzna komentuje:
- Wiedzia│em, ┐e tej szyby nie doniosΩ do domu...
Po wybuchu j╣drowym na uschniemym kikucie ocala│ego drzewa
siedz╣ dwa szympansy.
- Masz co£ do jedzenia?- pyta samiec.
Samica podaje mu jab│ko.
- O, nie - protestuje samiec - nie bΩdziemy tej idiotycznej
historii powtarzali od pocz╣tku!
- Na Syberii sprzedawany jest nowy komplet meblowy
"Tajga"...
- Z czego siΩ sk│ada?
- Z maty do spania, wiadra do srania, gwoƒdzia na kufajkΩ i
haka na ba│a│ajkΩ...
- Barman, szybko kieliszek koniaku dla mojego kolegi, kt≤ry
w│a£nie zemdla│!
- Nie mamy koniaku, jest tylko czysta...
Zemdlony lekko otwiera oczy i szepcze zbola│ym g│osem:
- Mo┐e byµ...
Przechwalali siΩ dwaj malarze, kt≤ry z nich jest wiΩkszym
realist╣:
- Jak namalowa│em zimΩ, to stoj╣cy przed obrazem szczΩkali
zΩbami...
- A jak ja namalowa│em jednemu klientowi psa, to mu stale
ginΩ│a kie│basa...
Rozmawiaj╣ dwie plotkarki:
- O Krysi nie mo┐na powiedzieµ z│ego s│owa...
- To porozmawiajmy o kim£ innym!
- Wierzysz w sny?
- Teraz ju┐ nie!
- Dlaczego?
- Wczoraj mi siΩ £ni│o, ┐e jestem, na koncercie w
filharmonii. BudzΩ siΩ i okazuje siΩ, ┐e rzeczywi£cie...
W czasie gry w bryd┐a jeden z graczy chcia│ podpowiedzieµ
swojemu partnerowi wist i wskaza│ na serce. Ten wyszed│ w
kiery. Po przegranej grze partner ma pretensje do
podpowiadaj╣cego. On siΩ broni:
- Czy ja kaza│em ci wychodziµ w kiery?
- Nie w kiery? To dlaczego pokaza│e£ serce?
- A jak robi serce? Przecie┐ "pik, pik, pik..."
- Jagusia! Jagusia! - krzyczy gospodyni. - Da│a£ krowom?
- Nie, oborowemu!
- Czy pamiΩtacie jeszcze nieme kino? - pyta starszy
mΩ┐czyzna swoich przyjaci≤│.
- Tak! Tak! Kobiety porusza│y ustami, z kt≤rych nie wydobywa│o
siΩ ani jedno s│owo...
Lato. Upa│. Idzie facet nad jeziorem i postanawia siΩ
wyk╣paµ. Rozebra│ siΩ do roso│u i chlup do wody. P│ywa,
p│ywa, a┐ nad wodΩ przysz│a m│oda dziewczyna, usiad│a i
czyta ksi╣┐kΩ. Facet my£li: "Przeczekam" i p│ywa
dalej. Ale ile mo┐na p│ywaµ. W ko±cu wo│a:
- Niech sobie pani st╣d idzie!
Ale dziewczyna tylko wzrusza ramionami. Co robiµ? P│ywa dalej,
nurkuje i na dnie znajduje stary garnek. Wy│awia go, zas│ania
nim interes i wychodzi na brzeg. Podchodzi do dziewczyny i m≤wi:
- No i co pani sobie my£li?!
- Ja? Nic! Ale wiem co pan sobie my£li!
- ??????
- »e ten garnek ma dno?!
- Kupi│em bardzo tanio dwadzie£cia hektar≤w ziemi - m≤wi
gospodarz do ┐ony - tyle tylko, ┐e ona ca│y czas ci╣gnie siΩ
pod g≤rΩ...
- A to teraz rozumiem - zauwa┐a gospodyni - dlaczego nasz ko±
powiesi│ siΩ w stajni.
- Czy by│em tu wczoraj? - pyta siΩ go£µ barmana w nocnym
lokalu.
- By│ pan!
- I przepi│em p≤│ miliona?
- Tak!
- Co za szczΩ£cie! Ju┐ my£la│em, ┐e zgubi│em...
Z ko£cio│a wychodzi m│oda para, kt≤rej ksi╣dz w│a£nie
udzieli│ £lubu i w tym momencie zaczyna padaµ deszcz.
- Masz ci los - wo│a pan m│ody - nastΩpna przyjemno£µ!
- Czy gra pan jeszcze role amant≤w? - zapytano znanego, ale
w podesz│ym wieku aktora.
- Oczywi£cie, tyle ┐e do scen mi│osnych muszΩ mieµ
kaskadera...
Do dziewczyny siedz╣cej pod £cian╣ podchodzi m│odzieniec:
- Czy zata±czysz nastΩpny taniec?
- Ale┐ oczywi£cie!
- To £wietnie, nareszcie bΩdΩ mia│ gdzie usi╣£µ!
Trzej marynarze licytuj╣ siΩ, kt≤ry z nich p│ywa na
wiΩkszym statku.
- Nasz kapitan - m≤wi jeden - jeƒdzi samochodem z dziobu na
rufΩ!
- Nasz sternik - twierdzi drugi - musi u┐ywaµ dƒwigu do
obracania ko│a sterowego!
- A nasz kucharz - przebija trzeci - aby porz╣dnie zamieszaµ
zupΩ, musi wsi╣£µ do │odzi podwodnej!
Kr≤l Jerzy IV w czasie podr≤┐y oddali│ siΩ od £wity.
Poprosi│ wiΩc napotkanego wie£niaka, aby wskaza│ mu drogΩ.
Wie£niak zgodzi│ siΩ pod warunkiem, ┐e zb│╣kany wΩdrowiec
zaprowadzi go do monarchy.
- Nie bΩdΩ musia│ ci go pokazywaµ - rzek│ - poznasz go sam.
Kiedy wejdziemy miΩdzy pan≤w w orszaku, wszyscy zdejm╣
nakrycia g│owy, jedna osoba zostanie w kapeluszu i to w│a£nie
bΩdzie kr≤l.
Kiedy sta│o siΩ tak, jak zapowiada│ zaginiony w lesie - ch│op
z niedowierzaniem rozejrza│ siΩ i rzek│:
- Dalej nie wiem, kto jest kr≤lem, panie, ale widzi mi siΩ,
poniewa┐ obaj mamy g│owy nakryte, ┐e to jeden z nas dw≤ch.
- Jakie s╣ polskie drogi do kapitalizmu? - pyta dziennikarz
na konferencji prasowej wicepremiera.
- Drogi wΩgiel, drogi gaz, drogi pr╣d...
- To smutne, ┐e musisz po┐yczaµ od przyjaciela!
- Da│oby siΩ znie£µ! Gorzej, ┐e muszΩ oddawaµ!
Lord prowadzi za sob╣ konia po hotelowych schodach.
- ProszΩ mi wybaczyµ, ale konia nie wolno prowadziµ po
schodach - interweniuje portier.
- »a│ujΩ - odpowiada Anglik - ale w windzie zawsze go mdli.
- W sobotΩ mieli£my wspania│ego go£cia - opowiada jeden z
koleg≤w.
- Przyjecha│ do was stryj z pieniΩdzmi? - domy£la siΩ kto£
ze s│uchaczy.
- Lepiej! Pieni╣dze bez stryja...
Ekskluzywny klub londy±ski. Panowie rozmawiaj╣ przy
kieliszku.
- Zaanga┐owa│ pan nowego lokaja? Czy ma dobre maniery?
- Nie wiem, nie widzia│em go dot╣d w trzeƒwym stanie.
- Jak to? On zawsze jest pijany?
- On nie...
Pewna gazeta og│osi│a konkurs na najsolidniejszego
mieszka±ca miasteczka. Na konkurs ten wp│ynΩ│o m.in. takie
zg│oszenie:
"Od 5 lat nie pijΩ, nie palΩ, przestrzegam higieny, nie
zdradzam ┐ony, jestem spokojny, zdyscyplinowany, dobrze
pracujΩ, k│adΩ siΩ wcze£nie spaµ, wstajΩ o £wicie, nie
wydaje na nic pieniΩdzy. S╣dzΩ, ┐e w grudniu ju┐ mnie
wypuszcz╣".
Rok 2010. Na ekranie telewizora pojawia siΩ spikerka i
przepraszaj╣cym u£miechem zwraca siΩ do telewidz≤w:
- A teraz na godzinΩ przerywamy emitowanie reklam, ┐eby
pokazaµ pa±stwu film...
- Dlaczego nazwa│e£ swojego psa "úajdak"?
- Mam pyszn╣ zabawΩ, ile razy wo│am go na ulicy, zawsze
odwraca siΩ kilku mΩ┐czyzn...
Podczas ulewnego deszczu do du┐ego sklepu wbiega mΩ┐czyzna
i pyta sprzedawczyniΩ:
- Przepraszam, czy kto£ nie zostawi│ parasola?
- A jak wygl╣da│?
- Wszystko mi jedno...
- ProszΩ ros≤│ z makaronem i schabowego z frytkami...
- Sk╣d pan wie, co mamy, skoro jeszcze nie zd╣┐y│em pod╣µ
karty? - dziwi siΩ kelner.
- Obejrza│em obrus.
- Dok╣d chodzisz w sezonie na grzyby?
- Do s╣siad≤w, na strych.
- Hoduj╣ je tam?
- Nie. Susz╣.
Pewien cz│owiek bardzo lubi siΩ przechwalaµ.
- Znam okropnego dusigrosza - m≤wi - kt≤ry maluj╣c drzwi
zamyka puszkΩ miΩdzy jednym umoczeniem pΩdzla a drugim, ┐eby
mu farba nie wyparowa│a!
- Ja znam gorszego: zatrzymuje na noc zegarek, ┐eby siΩ tryby
nie £ciera│y! - odpowiada kolega.
- To chyba m≤j znajomy jest jednak bardziej sk╣py - nie
ustΩpuje tamten - Nie czyta ju┐ nawet gazet, ┐eby nie
niszczyµ szkie│ w okularach.
Pewnego z│oczy±cΩ skazano na 40 lat pobytu na bezludnej
wyspie. Bezludnej, ale ┐eby za szybko nie wykitowa│, to
przyznano mu kozΩ za towarzyszkΩ...
Po 40 latach przyp│ywa oddzia│ karny, ┐eby zabraµ skaza±ca,
a tu po wyspie biega ma│y ch│opiec. »o│nierze pytaj╣ siΩ
go:
- Jak ci na imiΩ?
- Mieeeeeetek!