Te£ciowa chcia│a sprawdziµ ziΩci≤w czy j╣ w og≤le lubi╣. Postanowi│a ┐e wskoczy do studni i bΩdzie udawa│a ┐e siΩ topi. Przygotowa│a sobie wszystko w studni (jak wskakiwa│a trzyma│a siΩ liny).
Przyjecha│ pierwszy ziΩµ no to te£ciowa buch do studni. ZiΩciu podbiega, patrzy, te£ciowa. Wyci╣ga j╣ ze studni i odnosi do domu. Rano budzi siΩ, widzi przed domem maluch z napisem "od te£ciowej dla ziΩcia".
Przyjecha│ drugi ziΩµ, te£ciowa ten sam numer. ZiΩµ j╣ ratuje. Rano wstaje a tam polonez!? z napisem "od te£ciowej dla ziΩcia"
Przyjecha│ trzeci ziΩµ. Te£ciowa stary numer. ZiΩµ podbiega do studni odcina linΩ na kt≤rej wisia│a te£ciowa. Te£ciowa siΩ topi. ZiΩµ rano wstaje a tam MERCEDES z napisem "dla kochanego ziΩcia TEî╞"

Przychodzi karateka do domu publicznego i m≤wi do burdelmamy:
- Chcia│bym najlepsz╣ k***Ω jaka jest.
Dosta│ super panienkΩ, ekstra blondynka z wciΩciem w talii jak osa i biustem wielko£ci dw≤ch du┐ych arbuz≤w. Dziewczyna elegancko robi streaptease, rozrzuca wszystkie fata│aszki po pokoju, a nastΩpnie rozbiera karatekΩ. Po czym m≤wi:
- Teraz ty poka┐ co potrafisz najlepiej.
A karateka przywali│ jej z p≤│obrotu i poprawi│ prawym prostym.

Dw≤ch facet≤w │owi ryby. Jednemu z nich bierze co chwilΩ, a drugi tylko moczy kije w wodzie. Ten pechowy wreszcie nie wytrzyma│:
- ProszΩ mi powiedzieµ, na jak╣ przynΩtΩ pan │owi?
- úapiΩ na pastylki na syfilis - zadrwi│ ten drugi.
Pechowy zostawia sprzΩt na brzegu, wskakuje do swojej "Syrenki" i jedzie do najbli┐szej apteki.
- PoproszΩ 4 opakowania pastylek na syfilis.
- A co, z│apa│ pan? - zainteresowa│ siΩ ┐yczliwie aptekarz.
- Jeszcze nie, ale znam super miejsce!

W g│Ωbinach jednego z jezior w Alabamie znaleziono cia│o Murzyna oplecione │a±cuchami. Miejscowy dziennikarz pyta szeryfa:
- Co pan my£li o tej sprawie?
- My£lΩ, ┐e to typowe dla czarnuch≤w z naszej okolicy: chcia│ przep│yn╣µ jezioro, ukrad│wszy wiΩcej │a±cuch≤w ni┐ m≤g│ unie£µ.

Wchodzi facet do baru. Podchodzi do barmana i m≤wi:
- Za│o┐Ω siΩ z tob╣ o 300 dolc≤w, ┐e nasikam st╣d do tamtej szklanki.
Barman patrzy na szklankΩ - stoi ona oddalona o jakie£ dobre 3 metry.
- Stawiasz 300 dolc≤w, ┐e nasikasz z tego miejsca do tamtej szklanki?
- Tak.
- PrzyjmujΩ.
Facet staje na sto│ku, wyjmuje cz│ona i leje. Oblewa bar, barmana i wszystkich dooko│a. Szklanka za to pozostaje sucha.
Barman stoi, obsikany i siΩ £mieje. M≤wi:
- No, facet - dawaj 300 dolc≤w.
Facet na to: ,,ChwilkΩ''. Podchodzi do go£ci graj╣cych w bilard i wraca do barmana. Daje mu 300 dolc≤w i siΩ £mieje. Barman siΩ dziwi:
- Straci│e£ w│a£nie 300 dolc≤w i siΩ £miejesz?
Na to facet:
- Widzisz tych trzech go£ci graj╣cych w bilard? Za│o┐y│em siΩ z ka┐dym z nich o 500 dolc≤w, ┐e naszczam ci na bar, na ciebie i na wszystko dooko│a, a ty nie tylko siΩ nie wkurzysz, ale bΩdziesz zadowolony.

W akwarium p│ywaj╣ dwie rybki.
Obie s╣ bardzo ruchliwe, k│≤c╣ siΩ o co£ zawziΩcie. W pewnym momencie jedna smutna odp│ywa w k╣t i d│ugo tam rozmy£la. Nagle o┐ywiona podp│ywa do drugiej i z triumfem w g│osie m≤wi:
- No dobra, to przypu£cmy, ┐e Boga nie ma.. To kto w takim razie zmienia wodΩ w akwarium ..?!

Dwaj s╣siedzi rozmawiaj╣ prez ogrodzenie:
- Bardzo przepraszam za moje kury, kt≤re wydzioba│y wszystkie nasiona pa±skich kwiat≤w.
- Ale┐ to drobiazg, to ja przepraszam za psa kt≤ry wydusi│ panu te kury.
- Nie ma o czym m≤wiµ, ┐ona rozjecha│a go przecie┐ samochodem.
- Tak wiem, podziurawi│em w nim opony...

Przychodzi Grzegorz z Ciechowa do s╣siadki i m≤wi:
- Niech pani uciszy te kury, ci╣gle tylko piejo i piejo.

Kosmici wyl╣dowali na Ziemi i w celach badawczych postanowili sprawdziµ, jak u ludzi wygl╣da ┐ycie p│ciowe. Ziemianka, z kt≤r╣ po│o┐y│ siΩ kosmita, nie by│a zadowolona. Ma│y zielony ufoludek, mia│ proporcjonalnie do wzrostu wszystkie czΩ£ci cia│a ma│e. Ziemianka powiedzia│a mu o tym. Marsjanin poci╣gn╣│ siΩ za lewe ucho i odpowiedni narz╣d mu siΩ wyd│u┐y│. Poci╣gn╣│ siΩ za prawe ucho, i narz╣d pogrubia│. Teraz wszystko odby│o siΩ jak nale┐y. Ziemianka by│a zachwycona.
Gdy ju┐ by│o po wszystkim, kosmici odlecieli. Ziemianka spotka│a siΩ z Ziemianinem, aby zapytaµ o jego wra┐enia ze spotkania z kosmitk╣.
- Jak tam by│o? - dopytuje siΩ Ziemianka.
- Ona by│a jaka£ dziwna. - odpowiada Ziemianin. - Ca│y czas ci╣gnΩ│a mnie za uszy.

- Pieni╣dze albo ┐ycie! - krzycz╣ do przechodnia trzej napastnicy.
- Ostrzegam, ┐e znam judo, karate i kung-fu...
Kiedy napastnicy zaczΩli uciekaµ w pop│ochu, napadniΩty ko±czy rozpoczΩte zdanie:
- ...i jeszcze kilka innych japo±skich s│≤w.

Dw≤ch wiΩƒni≤w siedzia│o w s╣siednich celach z d│ugimi wyrokami. Z nud≤w poopowiadali sobie wszystkie znane dowcipy, a p≤ƒniej je ponumerowali i tylko jeden m≤wi│:
- 123 - i drugi siΩ £mia│.
Kt≤rego£ dnia jeden powiedzia│:
- 2431!
Drugi zacz╣│ siΩ strasznie £miaµ, dosta│ ataku £miechu, trla│ siΩ po pod│odze itp. Gdy sko±czy│, pierwszy zapyta│:
- Co ciΩ tak rozbawi│o?
- Bo tego nie zna│em!

Idzie pogrzeb. Za trumn╣ facet z psem a za nimi d│uga karawana ludzi. Z naprzeciwka idzie inny facet (bez psa) i pyta tego z psem:
- Przepraszam, a czyj to pogrzeb?
- A, to pogrzeb mojej te£ciowej.
- A dlaczego idzie pan na pogrzeb z psem?
- No bo to on j╣ zagryz│.
- Eeee, to po┐ycz pan tego psa!
- No to idƒ pan na koniec kolejki.

Idzie my£liwy przez pustyniΩ i widzi lwa. Sk│ada siΩ do strza│u, a tu nagle lew staje na tylne │apy i krzyczy:
- Nie strielaj! Nie strielaj!
My£liwy zdziwiony chwyta za lornetkΩ, patrzy dok│adniej, a to Lew To│stoj.

Mosiek £wiΩtowa│ jak╣£ uroczysto£µ, z kumplami w gospodzie i wypi│, co nie co, za du┐o. Przyszed│ wiΩc do domu, ziewn╣│ i nie zdejmuj╣c nawet but≤w, zwali│ siΩ na │≤┐ko. Jako, ┐e by│ naprawdΩ mocno pijany, nie zauwa┐y│, ┐e po│o┐y│ sie nie tak, jak zwykle, ale nogami tam gdzie powinna znajdowaµ siΩ g│owa. Zasn╣│ snem kamiennym i przespa│ tak ca│╣ noc. Rano obudzi│ go potworny kac. Otwiera oczy, patrzy a tu na poduszce spoczywaj╣ jego nogi wci╣┐ w butach:
- A to dziwne - powiada po d│u┐szej chwili namys│u - my£la│em ┐e to g│owa mnie boli, a to buty mnie uwieraj╣...

Pewien facet mieszka│ z kaczk╣ i obieca│ jej kiedy£, ┐e p≤jd╣ razem do kina. Wreszcie nadszed│ ten dzie±. Bileterka jednak nie chcia│a ich wpu£ciµ. Facet pokazuje, ┐e ma dwa bilety. Bileterka jednak powiedzia│a, ┐e ze zwierzΩtami do kina nie wolno przychodziµ. WiΩc facet wyszed│ z kina i m≤wi do kaczki:
- Nie przejmuj siΩ. Obieca│em kino, to wejdziemy do kina.
Po czym wsadzi│ sobie kaczkΩ w rozporek. Gdy usiedli w kinie, otworzy│ ten rozporek, kaczka wystawi│a g│owΩ i obydwoje ogl╣daj╣ film. Ko│o faceta siedzia│a kobieta z mΩ┐em. W pewnym momencie m≤wi ona do mΩ┐a:
- S│uchaj! Ko│o mnie siedzi facet, ma rozpiΩty rozporek i na wierzchu penisa.
M╣┐ na to:
- Nie zwracaj uwagi.
Po pewnym czasie kobieta zn≤w m≤wi:
- S│uchaj! Ten facet z tym penisem...
- M≤wi│em, ┐eby£ nie zwraca│a na to uwagi. - przerywa m╣┐.
- Jak mam nie zwracaµ uwagi? Jego penis z┐era mi popcorn!

Szkot wraca promem z Francji. W porcie zauwa┐y│ wynurzaj╣cego siΩ z wody nurka i zemdla│.
- Co siΩ panu sta│o? - pyta lekarz, gdy Szkot odzyska│ przytomno£µ.
- U£wiadomi│em sobie, ┐e wcale nie musia│em p│aciµ za przejazd. Mog│em przej£µ po dnie.

- Co s╣dzisz o modzie mini?
- »e jest kosztowna.
- Mini kosztowna?
- Dla mnie tak, musia│em sobie kupiµ mocniejsze okulary!

Kowalski grozi dyrektorowi:
- Je┐eli nie da mi pan podwy┐ki, to wszystkim rozpowiem, ┐e mi pan da│...

- Podobno w Londynie co piΩµ minut samoch≤d przeje┐d┐a jednego cz│owieka!
- I jak on to wytrzymuje?!

Smok wawelski wraca z pracy do swojej groty i pyta ┐onΩ:
- Co dzi£ na obiad?
- Baran nadziewany siark╣.
- Co? Zn≤w ten baran? Powiedz kr≤lowi, ┐e jak jeszcze raz przy£le mi ┐arcie z MacDonalda, to powiem kr≤lowej, ┐e te dziewice, kt≤re dostarczy│ mi w zesz│ym miesi╣cu, wcale nie by│y dziewicami!

Dlaczego pan pakuje pieni╣dze do swojej teczki, a nie do sejfu? - pyta dyrektor kasjera w banku.
- BiorΩ robotΩ do domu.

Spotykaj╣ siΩ trzy rekiny i opowiadaj╣, co jad│y na £niadanie.
- Ja dzi£ jad│em Chi±czyka - m≤wi pierwszy.
- No i jak ci smakowa│? - dopytuj╣ siΩ pozosta│e
- E tam, sam ry┐.
- A ja zjad│em Francuza - m≤wi drugi
- Dobry?
- Nie, - odpowiada drugi rekin - same ┐aby i £limaki.
- Ja zjad│em Polaka - chwali siΩ trzeci.
- »artujesz? Chuchnij!!

B≤g wys│a│ DziewicΩ Orlea±sk╣ do piek│a, ┐eby je nawr≤ci│a. Za tydzie± telefon:
- Tu Dziewica Orlea±ska, zaczΩ│am paliµ papierosy.
- Trudno, wykonuj zadanie.
Min╣│ kolejny tydzie±. Telefon:
- Tu Dziewica Orlea±ska, zaczΩ│am piµ alkohol.
- To ju┐ gorzej, ale nawr≤cisz siΩ. BΩdzie ci to przebaczone.
Po kolejnym tygodniu telefon.
- Tu Orlea±ska...

- W pana wieku, panie Kowalski, powinien pan zwolniµ tempo - uprzedza lekarz.
- A co mi pozosta│o?
- Z tych rzeczy na "p" tylko.... podgl╣danie.

»o│nierz wyskoczy│ na spadochronie, kt≤ry siΩ nie otwiera, wiΩc zdenerwowany zaczyna siΩ modliµ:
- îwiΩty Antoni, ratuj!
W powietrzu │apie go silna d│o± i s│ychaµ g│os:
- Kt≤ry £wiΩty Antoni ma ciΩ uratowaµ?
- Padewski!
- A to nie ja! - odpowiedzia│ inny £w. Antoni i pu£ci│ skoczka.

Wpada Saszka do dow≤dcy i m≤wi:
- Kamandzir, na przedpolu tanki!
- Skolka?
- Adin!
- Niech jadut!
Po pewnej chwili Saszka znowu wpada i krzyczy:
- Kamandzir, na przedpolu tanki!
- Skolka?
- Dziesiac!
- Saszka, bieri granatku, idzi na tanki!
Po chwili s│ychaµ straszne wybuchy, strza│y i wrzaski. Saszka wpada ca│y brudny, zakurzony i m≤wi:
- Kamandzir, tanki zniszczone, granatku k│adu na po│ku.

Idzie Murzyn ko│o budowy i strasznie chce mu siΩ sikaµ. Wyci╣gn╣│ i leje. Naraz s│ychaµ g│os str≤┐a:
- Ty hultaju! Zostaw tΩ rolkΩ papy, bo psem poszczujΩ!

- Podobno rzuci│e£ palenie?
- Nie, przenie£li mnie do innej kot│owni.

- Chodƒcie na w≤dkΩ! - powiedzia│ jeden z│odziej do swoich kumpli.
Poszli, siedz╣, pij╣. Nagle fundator │apie siΩ za g│owΩ:
- Jaki ze mnie idiota! Zapomnia│em zamkn╣µ sejf na szyfr! LecΩ do domu!!!
Na to kumple:
- Po co i przed kim zamykaµ? Przecie┐ wszyscy jeste£my razem!

Starsza kobieta dowiedzia│a siΩ, ┐e do wsi przyjecha│ inseminator, kt≤ry zap│adnia byd│o. Przyprowadzi│a go do obory i m≤wi:
- Tu ma pan gw≤ƒdƒ, powiesi pan sobie spodnie a ja zaraz wyjdΩ.

W czasie wojny ucieka partyzant i kryje siΩ pod d│ug╣ kiecΩ kobiecie stoj╣cej na podw≤rku. Jak minΩ│o zagro┐enie, to chwyta j╣ za kolano i m≤wi:
- Jak siΩgnΩ wy┐ej, to za co chwycΩ?
- Za jaja, bo ja te┐ partyzant.

Tir │apie na stopa ZakonnicΩ.... Ta wsiada zdyszana i po jaki£ paru minutach zagaduje do kierowcy...
- Wy to kurna macie fajnie. Jeƒdzicie po £wiecie │apiecie panienki, zakrΩt w las i barabara... i ty i paniena jeste£cie zaspokojeni...
Kierowca u£miecha siΩ pod nosem, ale nic... Na to zakonnica:
- Wy to kurna macie fajnie. Jeƒdzicie po £wiecie │apiecie panienki, zakrΩt w las i barabara... i ty i paniena jeste£cie zaspokojeni...
Kierowca zaja┐y│ o co chodzi, skrΩci│ w las stan╣│, zabra│ zakonnicΩ do przyczepy i wyci╣gn╣ pa│Ω. Zakonnica m≤wi:
- Tylko w d..Ω proszΩ, bo proboszcz co tydzie± chodzi i b│ony sprawdza.
- OK.
Kierowca j╣ przelecia│ ze cztery razy i jad╣ dalej. Nagle zakonnica m≤wi:
- Wy to kurna macie fajnie. Jeƒdzicie po £wiecie │apiecie panienki, zakrΩt w las i barabara... A my peda│y musimy kombinowaµ...

Dziadek z wnuczkiem jad╣ przez step. Mijaj╣ wielki kurhan.
- Co to za wzg≤rze, dziadku?
- Tu by│o kiedy£ wielkie i piΩkne miasto Kij≤w - westchn╣│ dziadek i pog│aska│ wnuczka po g│≤wce.
- A to? - pyta wnuczek po jakim£ czasie.
- Tu by│o kiedy£ miasto Czarnobyl - powiedzia│ dziadek i pog│aska│ wnuczka po drugiej g│≤wce...

Amerykanin, Rusek i Polak siedz╣ przy butelce i rozmawiaj╣:
- U nas to s╣ windy atomowe, kt≤re je┐d┐╣ w pionie i w poziomie! - m≤wi Amerykanin.
- A u nas jak w w koszarach gotuj╣ zupΩ to dwa my£liwce j╣ mieszaj╣! - m≤wi Rusek.
- A u nas pod Poznaniem jest taki facet, ┐e jak mu stanie to 20 wr≤bli siΩ zmie£ci jeden ko│o drugiego, a 21 stoi na jednej nodze. - m≤wi Polak.
Mine│y kolejne butelki.
- Wiecie, ok│ama│em was, u nas s╣ windy atomowe, ale je┐d┐╣ tylko w g≤rΩ i w d≤│ - m≤wi Amerykanin.
- Ja te┐ k│ama│em. U nas zupΩ miesza helikopter.
- No wiΩc ja te┐ sk│ama│em. Jak stanie temu facetowi to tam siΩ mie£ci tylko 19 wr≤bli.
Mine│y kolejne butelki.
- No c≤┐, tak naprawdΩ to u nas s╣ tylko normalne windy.
- Tak naprawdΩ to u nas jest dobrze jak wog≤le jest jaka zupa...
- Ja te┐ was oszuka│em, ten facet mieszka pod Radomiem, a nie pod Poznaniem.

Komisja chce podpu£cic wariata:
- Oooooo, jaki │adny piesek. Mo┐na pog│askaµ?
Wariat:
- O co wam chodzi?! Przecie┐ to szczotka!
Pacjent zostaje zwolniony.
- Ale£my ich, Piku£, zrobili...

W £rodku tygodnia o czwartej rano wraca osiemnastoletni syn do domu, ojciec zdenerwowany po d│ugim czekaniu pyta siΩ:
- Dlaczego tak p≤ƒno wracasz! Jutro do sko│y musisz!
Syn odpowiada:
- Tak wiem, ale dzisiaj mia│em pierwszy raz £wietny sex.
- Ach, to co innego, siadaj, zapal sobie papierosa, weƒ sobie piwo, pogadamy sobie.
- Pogadaµ z tob╣ jest ok, zapaliµ te┐ chΩtnie zapalΩ i na piwo te┐ mam ochotΩ tato, ale siadaµ na razie nie mogΩ.

Sprawca wypadku w s╣dzie:
- ...jadΩ ci ja sobie spokojnie, a tu nagle jakie£ pijane drzewo na mnie wpada...

Amerykanie postanowili wys│aµ do Rosji agenta, aby przekazywa│ tajne plany. Komputery przeszukiwa│y dane aby znaleƒµ najlepszego kandydata. Po tygodniu wyskoczyl wynik. WziΩto delikweta na przeszkolenie. NastΩpnie wys│ano go nad RosjΩ niewykrywalnym samolotem. Agent wyskoczy│ na spadochronie i wyl╣dowa│ w lesie kolo ma│ej wioski. Poszed│ do wsi. Przed jedn╣ z cha│up siedzia│a babunia, kt≤ra na widok agenta rzek│a:
- Oj, ty nie rus!
Na to agent:
- Kak ja nie rus? Dawajtje w≤dki!
Babunika da│a dwa wiadra w≤dki. Agent wypi│, a babcia na to:
- Nu ty pijesz kak rus, ale ty nie rus.
- Kak ja nie rus? Dawajtje harmoszku!
Babunika da│a harmoniΩ, agent zagra│, za£piewa│ i zata±czy│, a babcia na to:
- Nu ty pijesz kak rus, ty igrajesz kak rus, ale ty nie rus!
- Kak ja nie rus? Dawaj, pabrosimsja!
No i agent przelecia│ babciΩ, a┐ starowince dech zapar│o, ale ona na to:
- Nu ty pijesz kak rus, ty igrajesz kak rus, ty dupczysz kak rus, ale ty nie rus!
- Kak ja nie rus? Paczjemu?
- Bo ty czjornyj!