Po starcie samolotu, piloci rozmawiaj╣:
- No! teraz napijemy siΩ kawy a potem "wypr≤bujemy" tΩ now╣ stewardessΩ.
Nie zauwa┐yli jednak ┐e mikrofon jest w│╣czony i rozmowa jest s│yszana w ca│ym samolocie, tak┐e przez pasa┐er≤w.
Stewardessa, kt≤ra by│a na sali, biegnie do nich, aby powiedzieµ im o tej gafie. Nagle jeden z pasa┐er≤w podk│ada jej nogΩ, ona wywraca siΩ jak d│uga a go£ciu m≤wi:
- Gdzie lecisz dziwko ! Nie s│ysza│a£ ? Panowie piloci najpierw bΩd╣ pili kawΩ.

Pewien szejk z naftowej krainy chcia│ sobie kupiµ samoch≤d. Ale nie byle jakiego Rolls Royce'a lecz co£ du┐o porz╣dniejszego. úapie wiΩc za telefon i obdzwania najr≤┐niejsze fabryki luksusowych samochod≤w. Ale nic mu nie odpowiada. W ko±cu dziwnym trafem │╣czy siΩ z fabryk╣ "Trabant≤w".
- Ile czeka siΩ u was na samoch≤d?
- A z 5 lat, ale mo┐e by i d│u┐ej...
Ho ho! - my£li szejk - jak siΩ tyle czeka to dopiero musi byµ ekstra wozik!
- Zatem zamawiam jeden. Jestem szejk takitoataki. Przy£lijcie jak najszybciej!
I odk│ada s│uchawkΩ. A w fabryce panika. Przecie┐ nie mog╣ kazaµ czekaµ kr≤lowi nafty na "Trabiego" przez tyle lat! úaduj╣ samoch≤d na najbli┐szy statek i wysy│aj╣ szejkowi.
W 2 tygodnie p≤ƒniej szejk chwali siΩ w klubie:
- A na m≤j nowy supersamoch≤d bΩdΩ czeka│ chyba z 5 lat! Ale firma ju┐ po tygodniu przys│a│a mi plastykowy model wozu... i on dzia│a!!!

- Dziwicie siΩ Kacperek, ┐e nie ma dla was premii? Przypomnijcie sobie! Na pochodzie pierwszomajowym to£cie nie£li portret towarzysza Bieruta, a na ramieniu jakiego£ kundla. A jak powiedzia│em "Kacperek, rzuµcie to bydlΩ!", to co£cie rzucili...?

Pytanie do radia Erewa±:
- Czy mo┐na odbyµ stosunek w biegu?
- Mo┐na, nale┐y jednak wzi╣µ pod uwagΩ, ┐e kobieta z podniesion╣ sp≤dnic╣ biega szybciej ni┐ mΩ┐czyzna z opuszczonymi spodniami.

- Ju┐ nigdy nie p≤jdΩ do tego jasnowidza. To jaki£ oszust.
- A sk╣d wiesz ?
- Bo jak zapuka│em, to siΩ spyta│ "Kto tam ?"

Idzie sobie Czerw. Kapt. Idzie idzie. A tu wilka nie ma. Szuka, wo│a, wilka ni widu, ni s│ychu. G│upia sprawa - my£li - bez wilka bajka niewa┐na. W ko±cu dotar│ Cz. Kapt. do babci, ale tu te┐ nie ma wilka. Babcia zdenerwowana, wilk dawno powinien tu byµ i j╣ zje£µ - a tak to bajka mo┐e nie wyj£µ. Dzwoni╣ po le£niczego. Le£niczy przyjecha│ w te pΩdy. Radz╣ co robiµ, wilka nie ma, bajka niewa┐na a dzieci s│uchaj╣. Postanowili poszukaµ wilka w lesie. Chodz╣, wo│aj╣. Wreszcie patrz╣, a na polance le┐y wilk. Rozwalony, prawie siΩ nie rusza. Ca│a trojka skoczy│a do wilka:
- Te, wilk, bajka zawalona, kapturka w lesie przegapi│e£, babci nie zjad│e£, co jest?
Wilk na to:
- Dajcie wy mi wszyscy spok≤j. Jestem kompletnie zje*.*ny. Ca│╣ noc ta±czy│em z Costnerem.

Spotkali siΩ Inteligent z AWF-u i Fizyczny z politechniki. Mieli w ramach wsp≤│zawodnictwa przej£µ przez mur (na wprost). Fizyczny z politechniki sierpowym przy│o┐y│ w mur i nic, mur stoi. Inteligent z AWF-u podszed│ i uderzeniem z g│≤wki rozwali│ mur i m≤wi do drugiego:
- Trzeba mieµ tu! (pokazuj╣c na g│owΩ), a nie tu! ( uderzaj╣c siΩ w biceps).

Policjanci przez ca│y dzie± zatrzymywali samochody za przekroczenie szybko£ci. Wieczorem patrz╣, a jaka£ syrenka jedzie wolno. Postanowili daµ kierowcy nagrodΩ. Zatrzymuj╣ j╣.
- Damy panu 1 mln z│ nagrody.
Kierowca:
- Dobrze... zapomnia│em prawa jazdy.
»ona z siedzenia obok:
- ProszΩ go nie s│uchaµ. On po pijaku r≤┐ne brednie gada.
Babcia z tylnego siedzenia:
- Bierz pieni╣dze, sprzedamy jeszcze t╣ kradzion╣ syrenkΩ i zaszalejemy.
W tej chwili wychodzi z baga┐nika dziadek i pyta:
- To ju┐ Austria ?

Krasnoludki przyjecha│y swoj╣ miniaturow╣ gablot╣ pod ludzk╣ stacjΩ benzynow╣ i m≤wi╣:
- KropelkΩ benzyny, kropelkΩ oleju...
- A mo┐e pierdn╣µ w oponki bo przyklap│y ? - przerywa obs│uguj╣cy.

Czo│ga siΩ spragniony murzyn po pustyni i nagle widzi akwarium ze z│ot╣ rybk╣. Podbiega, pada na kolana, pije, wypi│ po│owΩ, gdy s│yszy jak rybka go prosi, by nie wypi│ wszystkiego, a ona spe│ni jego dwa ┐yczenia...
- No to chce byµ bia│y i wr≤ciµ do wioski!
Trzask! Prask! A bia│y 'murzyn' pojawia siΩ w swojej wiosce...
Idzie do matki:
- Patrz mamo wr≤ci│em...
- Spadaj...
Idzie do ojca :
- Patrz tato wr≤ci│em...
- Sp*.*...
Wychodzi na zewn╣trz i m≤wi:
- Kurde, od 10 minut jestem bia│y, a ju┐ mnie te czarnuchy wkurzaj╣...

Jan Pawe│ II umar│, poszed│ do nieba i przyjmuje go £w. Piotr:
- Ty, Janie Pawle II, za twoje zas│ugi dla ludzko£ci i Ko£cio│a dostaniesz najszybsz╣ brykΩ i najlepsz╣ chatΩ w niebiesiech!
JPII zadowolony jedzie sobie po Niebieskiej Autostradzie, wyprzedza wszystkich zadowolony z siebie, a tu nagle wyprzedza go jad╣cy wiele szybciej piΩkny, czerwony, sportowy samoch≤d, w kt≤rym mign╣│ mu za kierownic╣ m│ody straszliwie zapuszczony, brudny facet z d│ugimi w│osami. JPII zawraca z piskiem opon, wraca do îw. Piotra i m≤wi:
- Ja tu £w. Piotrze poczyni│em takie zas│ugi dla ludzko£ci i naszej matki Ko£cio│a, a tu mnie jaki£ pun w cholernym Lamborghini na Niebieskiej Autostradzie wyprzedza!!! Zr≤b z tym co£!!!
îw. Piotr z zadum╣ w g│osie:
- CiΩ┐ka sprawa, syn Szefa.

Siedzi dw≤ch starszych dziadk≤w na │aweczce w parku i przechodz╣ dwie m│ode laski. Nagle jeden z dziadk≤w do drugiego:
- Podrywamy dupcie?
- Eee tam, jeszcze sobie posiedzimy!

Wpada go£µ do baru.
- Kelner, podaj pan piwo zanim siΩ zacznie.
Kelner poda│ piwo, a go£µ po chwili znowu:
- Kelner, podaj pan piwo zanim siΩ zacznie.
Sytuacja taka powtarza siΩ kilka razy i gdy ju┐ nieƒle podpity go£µ znowu wo│a:
- Kelner! Jeszcze jedno zanim siΩ zacznie! - kelner nie wytrzymuje i pyta:
- Panie, a kto za to zap│aci?
- Oho, zaczyna siΩ...

Go£µ zamawia ┐urek, bigos i dwie bu│ki.
- Panie starszy - krzyczy do kelnera - przecie┐ te bu│ki s╣ mokre!
- Co ja na to poradzΩ. Gdy cz│owiek niesie w jednej rΩce talerz z zup╣, w drugiej rΩce talerz z bigosem, a bu│ki pod pachami to ma prawo siΩ pociµ!

Pewnego dnia przyszed│ do knajpy jaki£ samob≤jca i zam≤wi│ zupΩ pomidorow╣. Dziwnym trafem w zupie by│a dorodna mucha. Wkurzony go£µ wsypa│ do zupy ca│╣ solniczkΩ soli, po czym zawo│a│ kelnera, opieprzy│ go i za┐╣da│ nowej zupy. Kelner grzecznie przeprosi│ i po chwili przyni≤s│ now╣ zupΩ. Facet zupΩ zjad│, a wtem z drugiego ko±ca sali (czyli 2 stoliki dalej) odezwa│ siΩ g│os:
- Panie kelner !!! Kto tak przesoli│ t╣ zupΩ !!!!

Pijany Kowalski idzie przez park. Nagle zatacza siΩ i wpada na drzewo.
- Przepraszam pana bardzo...
Idzie dalej i po chwili znowu zderza siΩ z drzewem.
- Najmocniej pana przepraszam...
Zdarza siΩ to jeszcze kilka razy. W ko±cu zirytowany i porz╣dnie poobijany siada na │awce i m≤wi:
- Poczekam, a┐ ta ho│ota przejdzie...

Siedzi dw≤ch pijaczk≤w w knajpie. Pij╣ ostro. Oko│o p≤│nocy:
- Wiesz stary, musze ju┐ i£µ.
- A daleko masz?
- Nie, na Matejki, tu zaraz obok.
- Tak? Ja te┐ mieszkam na Matejki. Dwana£cie.
- Co ty!? To jeste£my s╣siadami. Ja pod dw≤jk╣ na parterze.
- Zaraz... To JA mieszkam pod dw≤jk╣!
- Chwila....... JACUî!?
- TATA???????

Idzie pijak ulic╣ i co chwila siΩ £mieje, to znowu macha rΩk╣. Podchodzi do niego jaki£ go£µ i pyta:
- Z czego pan siΩ £mieje?
- Opowiadam sobie kawa│y.
- To dlaczego macha pan rΩk╣?
- Bo niekt≤re ju┐ znam.

Mocno podpity Nowak wraca o trzeciej nad ranem do domu. W ma│┐e±skiej sypialni zegar w│a£nie zaczyna wybijaµ godzinΩ.
- Tak, tak, wiem, ┐e jest ju┐ pierwsza. Nie musisz mi tego trzy razy powtarzaµ...

- Co m≤wi W│och, Japo±czyk i Polak, gdy znajd╣ siΩ w Pary┐u pod wie┐╣ Eiffela?
- W│och: "Bellissima! Ale my za to mamy krzyw╣ wie┐Ω w Pizie!"
- Japo±czyk: "My zrobiliby£my sto razy wiΩksz╣ i do tego z plastiku!"
- Polak: "O, qrwa! Ale wysoka!"

Trzy lwy spotka│y siΩ na pustyni. Pierwszy jΩcz╣c m≤wi:
- Zjad│em Amerykanina z wrzodem ┐o│╣dka i od wczoraj jestem chory.
Drugi odzywa siΩ:
- Trzy dni temu zjad│em Polaka i do dzi£ mΩczy mnie kac.
Natomiast trzeci :
- A ja zjad│em Rosjanina i od tygodnia wymiotujΩ medalami.

Diabe│ zwabi│ na skraj przepa£ci Anglika, Francuza, Niemca i Polaka. Podchodzi do Anglika i m≤wi:
- Skacz!
- Nie skoczΩ.
- Gentleman skoczy│by.
Anglik skoczy│. Diabe│ podchodzi do Francuza i m≤wi:
- Skacz!
- Nie skoczΩ.
- Gentleman skoczy│by.
- Nie skocze.
- Ale teraz jest taka moda.
Francuz skoczy│. Diabe│ podchodzi do Niemca i m≤wi:
- Skacz!
- Nie skoczΩ.
- Gentleman skoczy│by.
- Nie skoczΩ.
- Ale teraz jest taka moda.
- Nie skoczΩ.
- To rozkaz!
Niemiec skoczy│. Diabe│ podchodzi do Polaka i m≤wi:
- Skacz!
- Nie skoczΩ.
- Gentleman skoczy│by.
- Nie skoczΩ.
- Ale teraz jest taka moda.
- Nie skoczΩ.
- To rozkaz!
- Nie skoczΩ.
- A to nie skacz!
Polak skoczy│.

Spotykaj╣ siΩ Clinton, Jelcyn i Pawlak. Pierwszy m≤wi:
- S│uchajcie, co by£cie mi poradzili, jeden z moich ministr≤w jest narkomanem, ale nie wiem kt≤ry!
Na to Jelcyn:
- I co to za problem? Jeden z moich jest w mafii, te┐ nie wiem kt≤ry, to chyba gorzej, nie?
Wtedy Pawlak:
- No kochani, to jeszcze nic, u mnie kt≤ry£ jest fachowcem, i te┐ nie mam pojecia, kto...

Kowalski postanowi│ zrobiµ w domu porz╣dek. Wraca podpity i od progu wo│a:
- Za trzy minuty widzΩ na stole obiad i p≤│ litra!
- Jak to?! - protestuje ┐ona.
- Co takiego?! - wt≤ruje te£ciowa.
- A tak to! - replikuje Kowalski - Jestem panem tego domu, czy nie?
Zjad│, wypi│ i m≤wi:
- A teraz prze£piΩ siΩ z tesciow╣!
- Jak to?! - krzyczy ┐ona.
- Tak to! On jest panem tego domu - zgadza siΩ te£ciowa.

- Tata, tata! Ruscy polecieli na KsiΩ┐yc!!
- Wszyscy?
- Nie, trzech.
- To co mi g≤wniarzu g│owΩ zawracasz!!!

Pan Jurek Owsiak zabra│ dzieci na kr≤tki przelot nad Warszaw╣ zorganizowany przez PLL-LOT.
W trakcie lotu zawiod│y silniki. Jurek za│o┐y│ jedyny spadochron na pok│adzie i krzykn╣│:
- LecΩ po pomoc! SIE MA!
Na co dzieci:
- A co z nami, Jurek?
- Aaaa, R╙BTA CO CHCETA!

Do ruszaj╣cego z przystanku autobusu podbiega mΩ┐czyzna, krzycz╣c:
- Ludzie, zatrzymajcie ten autobus, bo siΩ sp≤ƒniΩ do pracy!
- Panie kierowco - wo│aj╣ pasa┐erowie - niech pan stanie! Jeszcze kto£ chce wsi╣£µ !
Kierowca zatrzymuje autobus, mΩ┐czyzna zadowolony wsiada i m≤wi z ulg╣:
- No, nie sp≤ƒni│em siΩ do pracy... Bilety do kontroli proszΩ!

Pewnego razu Powolny Lopez wzi╣│ sobie w Saloonie dziewczynΩ. Zaprowadzi│ j╣ do pokoju i zacz╣│ siΩ rozbieraµ wyrzucaj╣c przy tym ka┐d╣ rzecz przez okno (oczywi£cie trwa│o to b. d│ugo)
- Co Ty robisz? - spyta│a dziewczyna.
- Mmaa││aa, jjaakk mmyy ttu sskkooo±czyymmyy, ttoo ttee cciiuucchhyy wwyyjjdd╣ zz mmoooddyyy.

W poci╣gu w jednym przedziale siedz╣ ┐o│nierz-szeregowy, genera│, matka i jej 18-letnia c≤rka. W pewnej chwili poci╣g wjecha│ do tunelu, zrobi│o siΩ zupe│nie ciemno. S│ychaµ g│o£ne pla£niΩcie, jakby uderzenie w policzek. Poci╣g wyje┐d┐a z tunelu.
Co sobie my£l╣ te cztery osoby?
Matka:
" Oho, kt≤ry£ z pan≤w pr≤bowa│ dobieraµ siΩ do mojej c≤reczki, a ona wymierzy│a mu w policzek."
C≤rka:
" Oho, mamusia ma jeszcze powodzenie."
Genera│:
" No tak ┐o│nierz skorzysta│, a ja dosta│em."
»o│nierz:
" Jak jeszcze raz wjedziemy do tunelu, to znowu dam genera│owi po MORDZIE."

Przyje┐d┐a Kohl do Warszawy. Wa│Ωsa oprowadza go po Warszawie i pokazuje zabytki. Kohl powtarza tylko:
- Ja gut, Ja gut.
Na to Wa│Ωsa m≤wi do Mietka:
- Czego on tak chce tych jag≤d? Skocz i mu przynie£.
Mietek po chwili wraca. Daje Kohlowi jagody, kt≤re ten zjada i m≤wi:
- Danke.
Na to Wa│Ωsa:
- Ooooo, co to to nie! Danki Ci nie dam.

Spotyka siΩ dw≤ch facet≤w:
- Ten tw≤j kolega to ma szczΩ£cie! Dwie ┐ony ju┐ pochowa│, bo stru│y siΩ grzybami, a teraz trzeci raz owdowia│.
- No, ale tym razem to by│ uraz czaszki.
- Tak s│ysza│em. Ponoµ nie chcia│a je£µ grzyb≤w.

Przychodzi Irlandczyk do spowiedzi i m≤wi:
"ProszΩ ksiΩdza, ukrad│em trochΩ drewna."
"Ile?"
"No, zbudowa│em budΩ dla psa."
"No to nie jest ƒle..."
"Ale proszΩ ksiΩdza, mnie trochΩ tego drewna zosta│o."
"Ile?"
"Zbudowa│em sobie gara┐."
"No, to ju┐ gorzej, za pokutΩ..."
"Ale proszΩ ksiΩdza, mnie jeszcze tego drewna zosta│o"
"Ile?"
"Zbudowa│em sobie dom."
"Synu, ciΩ┐ko zgrzeszy│e£, wiesz co to jest nowenna?"
"ProszΩ ksiΩdza, ja zbudujΩ tΩ nowennΩ, mnie tego drewna starczy, mnie jeszcze trochΩ zosta│o."

Car Miko│aj II dokonuje przegl╣du jednego z pu│k≤w.
- Twoje nazwisko?
- Stojkow.
- Kochasz cara?
- Tak jest, Wasza Cesarska Mo£µ.
- M≤g│by£ mnie zabiµ?
- Nie, Wasza Cesarska Mo£µ.
Podchodzi do dobosza:
- Twoje nazwisko?
- Srulek »≤│tko.
- Kochasz cara?
- Dlaczego nie?
- M≤g│by£ mnie zabiµ?
- Czym? Bebnem?

îrodek lata, po│udnie, skwar. Drog╣ jedzie w≤z, ci╣gniony przez konia. Na wozie gospodarz, obok biegnie pies gospodarza.
- Co za upa│! - wzdycha g│o£no gospodarz.
- Okropny! - zgadza siΩ pies.
- O rety! - dziwi siΩ gospodarz. - Do dzi£ nie wiedzia│em, ┐e umiesz m≤wiµ!
- Ja te┐ nie wiedzia│em! - dodaje ko±.

Na Ziemi wy│adowali Obcy, no i nawi╣zali kontakt z Ziemianami, Ziemianie pokazuj╣ im swoj╣ technikΩ, kulturΩ, itp ... Kosmici wszystko rozumiej╣, wszystko im siΩ podoba, ale na koniec pytaj╣:
- No fajnie, ale jak Wy siΩ w│a£ciwie rozmna┐acie?
No to naukowcy pr≤buj╣ im to wyja£niµ, ale ufoki ni w z╣b nie kapuj╣, wiΩc jeden naukowiec z m│od╣ asystentk╣ postanowili pokazaµ im to na przyk│adzie. Rozebrali siΩ no i bara-bara, sko±czyli i pytaj╣ ufok≤w czy rozumiej╣, tamci m≤wia:
- No teraz tak, ale gdzie te dzieci?
- No dzieci bΩd╣ dopiero za 9 miesiΩcy.
- Dopiero, to po cholerΩ siΩ tak spieszyli£cie???