Na pewnym szlacheckim przyjΩciu jednemu z go£ci wymkn╣│
siΩ ma│y wiaterek. Sala umilk│a zaskoczona i patrzy siΩ na
niefortunnego biesiadnika. A nieszczΩ£nik zastanawia siΩ, jak
tu zatuszowaµ to przykre zdarzenie. Wierci siΩ, wierci na
krze£le, krzes│o skrzypi przeraƒliwie, a wszyscy nadal
patrz╣. Po chwili wstaje gospodarz i m≤wi:
- Waµpan, mebel spocisz, a tonacji i tak nie dobierzesz.
Do pewnej zaplutej knajpy w okolicach West City wchodzi
jegomo£µ, wyci╣ga monetΩ 5 centow╣, podrzuca, wyci╣ga colta
i trafia w monetΩ:
- I'm Lucky Luke!
Wchodzi nastΩpny, tym razem z 1 cent≤wk╣ i trafia bez pud│a:
- I'm Billy McColt!
Wchodzi trzeci, podrzuca 50 cent≤w, wyci╣ga pistolet, trafia w
barmana:
- I'm sorry...
Rozmawia dw≤ch koleg≤w:
- Podobno przesta│e£ piµ?
- To dziΩki te£ciowej, stale widzia│em j╣ potr≤jnie!
Do pustego ┐o│╣dka wpada jajko. Usadawia siΩ w k╣cie i
zasypia. Po nim wlatuje jeszcze sa│atka, pomidor i £ledƒ.
Wszyscy spokojnie k│ad╣ siΩ i zasypiaj╣. ChwilΩ za nimi
wpada w≤dka i krzyczy:
- S│uchajcie, tu takie nudy, a tam na g≤rze impreza, wracamy!!!
Pewien dyrygent w rozmowie stale m≤wi│ o sobie, o swoich
koncertach i sukcesach. W pewnej chwili siΩ zorientowa│ i m≤wi:
- Ale przepraszam, ja tak ci╣gle o sobie. Porozmawiajmy o panu.
Jak panu siΩ podoba│ m≤j ostatni koncert?
Facet ze wsi dowiaduje siΩ od lekarza, ┐e jest
nieuleczalnie chory i wkr≤tce umrze:
- Panie doktorze, ale mam jedno ┐yczenie: aby pan napisa│, ┐e
umar│em na AIDS.
- Dlaczego, przecie┐ pan ma raka?
- S╣ trzy powody: pierwszy to taki, ze nikt we wsi jeszcze nie
umar│ na t╣ chorobΩ. Drugi, ┐e ten, kt≤ry obrabia│ moj╣
┐onΩ, bΩdzie siΩ teraz ba│. Trzeci, ┐e nikt jej ju┐ do
ko±ca ┐ycia nie ruszy.
Do zas│u┐onego g≤rnika przychodzi pani redaktor z TV:
- Naczelny zaproponowa│ mi, abym przeprowadzi│a z panem, jako
chlub╣ naszego przemys│u wydobywczego, wywiad w TV. - m≤wi
ona.
- Och, nie wiem czy podo│am... - zaskoczony g≤rnik nie wie co
powiedzieµ.
- Nie ma problemu, wystarczy ┐e poprawi pan odpowiednio
wypowiedƒ w momencie gdy chrz╣knΩ porozumiewawczo. Mo┐e
zawy┐y poniekt≤re wskaƒniki??? - sugeruje pani redaktor.
Ostatecznie g≤rnik zgadza siΩ. Po paru dniach spotykaj╣ siΩ w
programie.
- Oto przedstawiam Pa±stwu najbardziej zas│u┐onego pracownika
wydobycia. Przed Pa±stwem J≤zef Krympala.
Rozpoczyna siΩ wywiad:
- Panie J≤zefie, jak tam wygl╣da│o wydobycie w tym miΩsiacu?
- O, w tym miesi╣cu wydoby│em oko│o 25 ton wΩgla...
- Hrmmm... - wtr╣ca znacz╣co pani redaktor.
G≤rnik orientuje siΩ w sytuacji:
- ...oczywi£cie dziennie! Sumarycznie wysz│o to w okolicach 700
ton.
- To doskonale! A jak tam rodzina ? Tak doskonale pracuj╣cy
cz│owiek ma z pewno£ci╣ liczn╣ rodzinΩ?
- Mam jedno dziecko...
- Hrmmm...
- ... oczywi£cie to brata, sam wychowujΩ piΩtna£cie cudnych
male±stw.
- Jak┐e wspania│a rodzina! A jakie ma pan hobby?
- S│ucham?
- No, zainteresowania, konik...
- Czterna£cie centymetr≤w...
- Hhrrrrmmmmm!!!
- ...oczywi£cie w zwisie, bo jak stanie to p≤│ metra...
- Ty s│ysza│em, ┐e zgwa│cono wczoraj twoj╣ ┐onΩ w
lesie???
- Eee jaki to las, ledwie parΩ drzew.
Idzie Czerwony Kapturek przez las a┐ tu nagle wyskakuje wilk
i wo│a:
- St≤j g│upia cipo!
Na to Kapturek:
- Ale┐ czemu ty mnie tak brzydko przezywasz, ja jestem grzecznym
Czerwonym Kapturkiem i idΩ do babci zanie£µ jej koszyczek z
jedzeniem.
- A gdzie koszyczek?
- ???!! O ja g│upia cipa, koszyczka zapomnia│am.
W sklepie z komputerami sprzedawca zachwala klientowi sw≤j
najnowszy towar:
- Ten komputer wykona za pana po│owΩ pracy!
- W takim razie biorΩ dwa.
îl╣skie: (s│owniczek: gerdiny - firanki, bryle - okulary)
Stopyko sie Gerdo z Trudom:
Gerdo: Trude, Ty se kup nowe gerdiny bo ja wszystko widza co Ty
ze swoim starym wyrobiasz...
Trude: A Ty se kup nowe bryle, bo ja nie ze swoim wyrobiom ino z
Twoim.
Alojz sko±czy│ robota, ale nie chcia│o mu siΩ dƒwigaµ
│opaty, wiΩc zostawi│ j╣ na podszybiu, a na │opacie
napisa│: "Francik, weƒ mi na wierch │opata, bo ┐ech jej
zapomnio│".
NastΩpnego dnia zje┐d┐a na d≤│, │opata dalej stoi, a obok
napis:
"Alojz, nie gorsz siΩ, ale jo jej nie widzio│".
SΩdzia do oskar┐onej:
- A wiΩc nie zaprzecza pani, ┐e zastrzeli│a mΩ┐a podczas
transmisji z meczu pi│karskiego?
- Nie, nie zaprzeczam.
- A jakie by│y jego ostatnie s│owa ?
- Oj strzelaj, prΩdzej, strzelaj....
Dw≤ch ruskich chcia│o przewieƒµ wiewi≤rΩ przez granicΩ
do Polski. Sasza powiedzia│, ┐e wsadzi sobie ja za majty i nikt
siΩ nie kapnie. Ju┐ prawie przejechali granicΩ, ale Sasza nie
wytrzyma│ i wyskoczy│ jak oszala│y z wiewi≤r╣ w d│oniach.
Posadzili ich do paki za przemyt.
Wania zdenerwowany pyta:
- Czemu do cholery wyj╣│e£ t╣ wiewi≤rΩ?
- No, wiesz wszystko by│o dobrze, jak z mojej dupy zrobi│a
sobie dziuple i jak moje jajka potraktowa│a jako orzechy, ale
jak chcia│a zaci╣gn╣µ orzechy do dziupli, to nie
wytrzyma│em...
Po czym poznaµ Rosjanina w Ameryce?
- Przychodzi na walki kogut≤w z kaczk╣...
- A po czym poznaµ, ┐e s╣ tam W│osi?
- Stawiaj╣ na kaczkΩ...
- A po czym poznaµ, ┐e jest tam mafia?
- Kaczka wygrywa...
Podczas jednej z wizyt w Polsce Bre┐niew zosta│
zaprowadzony przez Gierka do biblioteki. Bre┐niew chodzi,
przegl╣da ksi╣┐ki, nagle w jego rΩce dosta│ siΩ "Pan
Tadeusz". Bre┐niew zaczyna czytaµ...:
"Litwo, ojczyzno moja......", w£ciek│y rzuca
ksi╣┐kΩ i pyta siΩ Gierka:
- Kto to napisa│ ?!!!
Gierek wystraszony nie na ┐arty:
- Mickiewicz, ale.....ale on ju┐ nie ┐yje....
Na to rozpromieniony Bre┐niew:
- Wiesz co Edziu, za to ciΩ w│a£nie lubiΩ!
- Panie w│adzo! Szybko! Tam za rogiem ulicy... - wo│aj╣
dwaj zadyszani ch│opcy do przechodz╣cego policjanta.
- Co siΩ sta│o?
- Tam... nasz nauczyciel...
- Wypadek?
- Nie... on nieprawid│owo zaparkowa│!
Na pla┐y naturysta do naturystki:
- Pani bardzo mi siΩ podoba.
- Tak, widzΩ to doskonale...
- Czy mogΩ przej£µ przez pa±sk╣ │╣kΩ? Chcia│bym
zd╣┐yµ na ten poci╣g o 6.40.
- Niech pan przechodzi. Ale jak pan spotka mojego byka, to
zd╣┐y pan nawet na ten o 6.15...
Na przyjΩciu:
- U nas w domu zawsze przed jedzeniem wszyscy siΩ ┐egnali.
- A u nas nie, bo moja mama by│a znakomit╣ kuchark╣.
M│ody Indianin przychodzi do swojego ojca - wodza i m≤wi:
- Ojcze, dlaczego mam takie imiΩ, jakie mam? Dlaczego moja
siostra ma na imiΩ Poranna Rosa?
Na to w≤dz:
- Bo zosta│a poczΩta na porannej rosie.
- A dlaczego m≤j brat ma na imiΩ Szybki Jele±?
- Bo gdy zosta│ poczΩty, to obok jego matki przebieg│ szybki
jele±. Czy masz jeszcze jakie£ pytania, PΩkniΩta Gumo?
Wchodzi baba do tramwaju i sobie wzdycha i narzeka:
- Ale tu wielki t│ok!
Na co stoj╣cy obok facet odpowiada z dum╣:
- To m≤j!
O potworach:
Dziewczynka potw≤r :
- Mamusiu dzieci w szkole m≤wi╣, ┐e jestem wilko│akiem.
Zmy£laj╣, prawda ?
Mama potw≤r :
- Oczywi£cie, ┐e zmy£laj╣. Ale teraz zamknij siΩ i wyczesz
sobie twarz.
Przez las idzie Czerwony Kapturek. DziewczynkΩ zobaczy│
Wilk i mamrocze:
- O, znowu ta dziwka...
- Wilku, nie m≤w tak do mnie - protestuje Czerwony Kapturek -
Jestem Czerwonym Kapturkiem, mam czerwon╣ czapeczkΩ, czerwon╣
bluzeczkΩ, czerwon╣ sp≤dniczkΩ, czerwone... O cholera, ja
rzeczywi£cie wygl╣dam jak dziwka!
Ameryka±scy archeolodzy odkryli now╣ piramidΩ w Egipcie i
odkopali tam mumiΩ faraona. Nie mogli jednak ustaliµ kim by│
zmar│y, bowiem mumia nie by│a zbyt dobrze zachowana. Zadzwonili
wiΩc po pomoc do Rosji.
NastΩpnego dnia przybyli z Moskwy Sasza i Wania. Poprosili tylko
o 2 godziny czasu na rozwi╣zanie tego problemu. Po tym czasie
dwaj oficerowie radzieckiego wywiadu wychodz╣ do prasy i
o£wiadczaj╣:
- Ramzes XVIII !
A Amerykanie na to:
- Jak siΩ to wam uda│o?
A Ruscy:
- Jak to jak? Przyzna│ siΩ!
Szwejk zwiedza schron pod Kremlem.
Pokazuj╣ mu r≤┐ne rzeczy i inne zdobycze przoduj╣cej si│y
miΩdzynarodowego etc. Dochodz╣ do najwa┐niejszego miejsca:
- A tu Szwejku widzisz trzy guziki: czerwony, ┐≤│ty i
niebieski. Jak naci£niemy niebieski - bum! I nie ma Ameryki,
naciskamy ┐≤│ty - bum! - Nie ma Chin. Naciskamy czerwony -
bum! Na £wiecie zostaje tylko Zwi╣zek Radziecki.
Szwejk drapie siΩ po g│owie i m≤wi:
- To mi przypomina historiΩ Kuby Ptrlicki z Pardubic, kt≤ry te┐
mia│ trzy kolorowe nocniki pod │≤┐kiem, ale jak raz wraca│
pijany do domu to siΩ zesra│ na schodach!
By│ sobie facet, kt≤ry mia│ motor. A poniewa┐, bardzo
lubi│ sw≤j motor, to smarowa│ go wazelin╣, ┐eby mu nie
zardzewia│ podczas deszczu. I pewnego razu spotka│ dziewczynΩ
marze±, on ja pokocha│, ona jego jak to w bajkach bywa. I
pewnego dnia ona zaprosi│a go do siebie na obiad. Przed
wej£ciem do jadalni uprzedzi│a go:
- U nas w domu jest taka tradycja, ┐e kto siΩ pierwszy odezwie
po obiedzie zmywa naczynia, ta tradycja obowi╣zuje r≤wnie┐
go£ci. Tak wiΩc pamietaj.
No wiΩc zaczΩli je£µ, zjedli i siedz╣ i patrz╣ po sobie.
Ch│opak sobie my£li :
- Mmmm, pycha obiad trzeba by by│o podziΩkowaµ, no ale nie
bΩdΩ przecie┐ zmywa│.
Dziewczyna sobie my£li:
- Zabra│abym go ju┐ do pokoju, ale nie mogΩ nic powiedzieµ,
bo bΩdΩ musia│a zmywaµ.
Matka my£li:
- Trzeba by ju┐ wstaµ, ale napracowa│am siΩ dzisiaj i nie
chce mi siΩ zmywaµ.
Ojciec my£li:
- Nic nie robi│em przez ca│y dzie± to i zmywa│ nie bedΩ.
Mija p≤│ godziny.
Ch│opakowi siΩ znudzi│o, wzi╣│ dziewczynΩ posadzi│ na
stole, podni≤s│ jej sp≤dnice, spu£ci│ spodnie i u┐y│
sobie. Siada i my£li:
- UUUch, le┐a│o mi to ju┐ od dw≤ch dni, trzeba by jej co£
powiedzieµ, bo to jako£ g│upio, ale przecie┐ zmywaµ nie
bedΩ.
Dziewczyna my£li:
- By│o extra trzeba by mu podziΩkowaµ, ale to zmywanie....
Matka my£li:
- Nie mia│am tego od 6 lat, trza by co£ staremu powiedzieµ,
ale nie teraz, bo zmywaµ nie bedΩ.
Ojciec my£li:
- A to gn≤j, moja c≤rkΩ przerucha│, a ja przez to zmywanie
nic nie mogΩ powiedzieµ.
Mija nastΩpne p≤│ godziny.
Ch│opak wzi╣│ mamusiΩ na st≤│ i powt≤rzy│ numer. Siada i
my£li:
- Ale siΩ spodli│em. Tu taka lacha, a ja jej matkΩ. Musia│bym
siΩ wyt│umaczyµ, ale...
Dziewczyna my£li:
- îwinia, najpierw ja, potem moja matka. Musia│abym mu co£
powiedzieµ, ale ...
Matka my£li:
- Ehhhh! jak dobrze, jak mu podziΩkowaµ, jak nic nie mo┐na
powiedzieµ ?
Ojciec z pian╣ w ustach my£li:
- Moja c≤rka, moja ┐ona na moim stole, a ja nic nie mogΩ temu
draniowi powiedzieµ.
Nagle zerwa│ siΩ deszcz. Ch│opak wstaje od sto│u, podchodzi
do okna i patrzy jak jego motor moknie.
- He,he, dobrze, ┐e go wysmarowa│em wazelin╣ - my£li. - Jak
przestanie padaµ to muszΩ go znowu posmarowaµ.
I zaczyna szukaµ po kieszeniach puszki, i stwierdza, ┐e
zapomnia│ jej z domu.
- No trudno, zmyjΩ te naczynia - my£li i pyta :
- Czy kto£ ma wazelinΩ?
Na co ojciec zrywa siΩ i biegnie do kuchni :
- TO JA JU» POZMYWAM!
Idzie sobie Czerwony Kapturek przez las, a┐ tu zza krzak≤w
wyskakuje Wilk. Czerwony Kapturek zatrzymuje siΩ i zaczyna siΩ
trz╣£µ ze strachu.
- Boisz siΩ Czerwony Kapturku? - pyta siΩ Wilk.
- Oj, bardzo siΩ bojΩ...
- Nie martw siΩ, z│ap mnie za ogon, to wyprowadzΩ ciΩ z lasu.
Czerwony Kapturek z│apa│ Wilka za ogon, i tak, jak Wilk
obieca│ wyprowadza Czerwonego Kapturka z lasu. [...] Po pewnym
czasie dochodz╣ na skraj lasu, gdzie przebija siΩ s│once, w
promieniach kt≤rego Wilk zamienia siΩ w piΩknego m│odzie±ca.
- I jak Czerwony Kapturku, dalej siΩ boisz? - pyta siΩ
M│odzieniec.
- Nie, ju┐ siΩ nie bojΩ - odpowiada nadal trochΩ siΩ
trzΩs╣c.
- NO TO CZEMU MNIE TRZYMASZ ZA OGON???
- Tyle siΩ z│ego naczyta│em na temat alkoholu - m≤wi
Antek do kolegi - ┐e wreszcie sobie powiedzia│em, czas raz na
zawsze z tym sko±czyc!
- Z piciem?
- Nie, z czytaniem.
Na pustym jeszcze placu budowy brygadzista staje przed
robotnikami i m≤wi:
- Panowie rozpoczynamy i pamiΩtajcie: budujemy solidnie, bez
fuszerki, bez wynoszenia na lewo materia│≤w. Budujemy najlepiej
jak umiemy, bo budujemy dla siebie.
- A co to bΩdzie? - pyta siΩ jeden z robotnik≤w.
- Miejska Izba Wytrzeƒwie±.
- A ty czemu dzisiaj nic nie robisz? - pyta siΩ murarz swego
pomocnika.
- RΩce mi dr┐╣ po wczorajszym...
- No to przesiewaj piasek.
Wujek Macieja by│ kiedy£ na polowaniu w Afryce. Zabi│ tam
piΩµ s│oni, z czego dwa by│y ┐≤│te, a pozosta│e trzy
szare. Oto fragment jego opowiadania o sposobach polowania na
s│onie:
-... tak wiΩc, jak ci zapewne Macieju wiadomo, szarego s│onia
│atwo z│apaµ w pu│apkΩ, a potem zabiµ. Jednak z ┐≤│tymi
jest wiΩkszy problem. »≤│te s│onie charakteryzuj╣ siΩ tym,
┐e lubi╣ cytryny. Kupujemy wiΩc kilka kulek, malujemy na ┐≤│to
i wieszamy na drzewie rodz╣cym cytryny. S│o± przychodzi i
my£li, ┐e kulki to cytryny. W ten spos≤b robimy s│onia na
szaro. A szarego ju┐ │atwo z│apaµ...
Jedzie sobie w autobusie kompletnie pijany facet. Nagle
spad│o mu co£ na g│owΩ, ockn╣│ siΩ i rzuca has│o do
go£cia obok :
- Przepraszam gdzie my jeste£my ?
- W úodzi - odpowiada facet.
- To wiem, ale dok╣d p│yniemy?