działy

  Redakcyjne
  News
  Software
  Hardware
  Internet
  Webmastering
  Linux
  Programowanie
  Elektronika
  Gry
  Magazyn
  Grafika
  Telefonia
  Dźwięk
  Humor
 

Partnerzy

Kliknij na link by
zobaczyć opis:
 

  World Warez Archive
  Q119
  Lomsel
  Emu Struś
  X-zin
  Comp.w.pl
  Osama
  SiteQl

@t-online

 Dostępne po połączeniu z Internetem:

  Archiwa
  Download
  Dodaj stronę
  Forum @t
  Ogłoszenia
  Bramka SMS
  Grupa dyskusyjna

 

Sponsorzy

Sponsorem nagród jest:

 

 
 
STARE DOBRE CZASY, czyli ,, Coś się kończy, coś się zaczyna"


Choroba! Tylko tak można nazwać to, co się teraz ze mną dzieje. Syndrom przeszłości. Wspomnienia niczym u schizofrenika! Agrhhh!!! [siorp - wziąłem tabletkę na uspokojenie]. Już mi lepiej, więc może zacznijmy od początku.

,,Kiedyś to były czasy" usłyszałem niedawno od dziadka mojego kolegi. Słowa te zapoczątkowały blisko półgodzinny wykład o niebywałych zaletach komunizmu: niskim bezrobociu i bezpłatnym dostępie do wiedzy ogólnej (oczywiście, tej poza cenzurą, hehehe). Słuchałem z uwagą, choć przez cały czas śmiałem się w duchu. Rozmowa przypominała mi odwieczny konflikt pokoleń: "że coś było kiedyś lepsze, że teraz się już tak (niestety) tego nie robi". Sprawa śmieszy i raduje w duchu. Przecież jestem ,,duchem nowoczesności" i wszelkiego futurystycznego dobra. Nowość we wszelkim pojęciu to ja, a opinie dziadka wysłać do lamusa! Ale co tam, pomyślałem, pewnie i ja tak będę kiedyś gdakał.

I, niestety, miałem racje a rzeczywistość skonfrontowała się za mną szybciej niż myślałem. Wszystko sprowadziło się do... rozrywki komputerowej aż dwukrotnie. Szok był prawie śmiertelny.

Niedługo wyjeżdżam na wakacje (juhu!), postanowiłem spakować, co bardziej przydatne przybory codziennego użycia: kosmetyki, maszynkę, książkę. Książkę... hm... tu nie mam problemu - biorę Sapkowskiego. Moją uwagę przykuł jednak inny szczegół: miesięcznik CD-ACTION - ostatni numer jaki kupiłem, sprzed, no właśnie, sprzed roku. Dokładnie rok temu kupiłem ostatnią gazetę o tematyce komputerowej. Co robiłem przez ostatnie cztery kwartały? Ano, była muzyka, film, często Internet, znajomi. Gry jakoś zostały zapomniane (owszem, były, ale traktowane bardziej po macoszemu - wgrywałem rożne, ale po chwili odinstalowywalem dochodząc do wniosku, że... takich gier, jak dawniej, się już nie robi). Niesamowite, jak ten rok szybko zleciał.

A kiedyś tak nie było. Dawniej, w erze Gamblera, każdy numer był dla mnie czymś niezwykłym. Cudownym przeżyciem było czytanie wstępniaków Alexa (pozdrawiam). Im dalej zagłębiałem się w lekturę, tym bardziej czułem się częścią czasopisma, które, jakże skutecznie, kreowało mój charakter, zmieniało podejście do życia, oduczało brzydkich nawyków (ha, do dziś uważam, ze piraci są ,,be"!). To było coś! A gry! Do dziś pamiętam te nieprzespane noce, kiedy cały mój czas zajmowało wgrywanie nowych demek i wchłanianie kolejnych gier. Aż łza się kreci w oku, kiedy pomyślę o tych godzinach spędzonych z Alpha Centauri Sida Meiera (heh, do dziś mam ją na dysku) lub kiedy pomagałem koledze przerobić (teraz się to zwie crackingiem) grę z A.D. 1990, którą przechodził od pięciu (!) lat. I udało się. Taki sukces już nigdy się nam nie powtórzył; byliśmy wtedy na szczycie.

Kiedy ochłonąłem już ze wzruszenia, postanowiłem odrobić zaległości i jak burza pomknąłem do najbliższego kiosku. Po zapłaceniu blisko dwudziestu złociszy, nabyłem najnowszy numer miesięcznika XXX. I co widzę? Teksty jakieś drętwe, humor jakby serwowany na siłę i bez przekonania. Po przejrzeniu całości, wziąłem się za rozpakowanie płytek dodanych do czasopisma. Z pewnym niesmakiem zacząłem otwierać coraz to nowe okna w menu. Dema instalowałem w standardowy sposób. Gram raz i: albo wywalam albo zostawiam. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie. No cóż, wywaliłem prawie wszystkie. Z wyjątkiem jednego: Jedi Knight II - następcy swego wspaniałego przodka. Demo przeszedłem kilka razy na trzech poziomach trudności. Ach, jakże dawno nie zasiedziałem nocy, by w cos pograc. Nareszcie miałem ku temu okazję.

Początkową euforię zdominowała sroga myśl, że była to tylko perła wśród szkarad oceanicznych. Mimo tego, wydaje mi się, że autorzy nie tylko dali nadzieję mi - przede wszystkim dali ją sobie, że gry z ,,duszą" można robić i dziś. Myślę, że najlepszym odwołaniem się do sytuacji będzie cytat Andrzeja Sapkowskiego ,,Coś się kończy, coś się zaczyna". Bo - podejrzewam - że to, co minęło, już się nie powtórzy. Nastaną rzeczy inne, dla każdego w sposób indywidualny. Ale znane uniwersum mówi, że to, co inne niekoniecznie musi być gorsze. I niech tak już pozostanie.

Paweł Palicki

P.S. Dla rozluźnienia i tak już gęstej atmosfery proponuję wierszyk własnego autorstwa. Jako, że wyjazd na wakacje wiąże się ze sprawdzeniem stanu uzębienia (lepiej unikać niemiłych niespodzianek podczas pobytu za granicą), postanowiłem wyskrobać wierszyk traktujący o mękach przeżywanych na fotelu dentystycznym.


,,U dentysty" wg Pawła Palickiego

Byłem znowu u dentysty
Punkt 20:00 dziś wieczorem.
Brudu nie ma, ząb jest czysty,
Zabarwiony ,,new" kolorem.

Było strasznie, nie ukrywam,
Borowanie trwało długo.
Włosy z głowy se wyrywam,
Płakać nie jest aż tak głupio.

Bo płakałem - żaden specjał,
Tak jak zwykle u lekarza.
,,Będzie dobrze" - takem myślał,
Teraz jadę do grabarza.

KURTYNA