HOME      PRASA                                          www.dm-barrel.com



OTO DWA TYPOWE DNI NA TRASIE Z DEPECHE MODE

(Smash Hits '86, Tekst: Ro Newton, T│umaczenie: Ania Perek)






Zasypianie na kiblu, wrzucanie telewizor≤w do wanny, nieprzyzwoite sny, nieprzyzwoite czasopisma i prze╢wituj▒ce trykoty...

TAK, OTO DWA TYPOWE DNI NA TRASIE Z DEPECHE MODE.

- O, wow. Kolejny wystΩp. CiΩ┐kooo. - zduszony g│os, dziwnie brzmi▒cy jak Neil z The Young Ones wyp│ywa z garderoby. ParΩ sekund p≤╝niej, obrzydliwie opalony David Gahan wystawia za drzwi g│owΩ o ostro zako±czonej fryzurze robi▒c nieszczΩ╢liw▒ minΩ. - Och, cz│owieku... - wzdycha - le┐a│em sobie wczoraj wieczorem na sofie w domu ogl▒daj▒c na video "Blade Runnera" (pi▒ty raz!) i marz▒c, ┐e nie muszΩ jechaµ dzi╢ w trasΩ. Tzn. to jest to, co nazywam naprawdΩ ciΩ┐kim do╢wiadczeniem. Depeche Mode przygotowuj▒ siΩ na siedemdziesi▒ty pierwszy koncert ich ╢wiatowego tournee. Przez ostatnie cztery miesi▒ce grali dla ponad 300 tysiΩcy ludzi, wyprzedali bilety na stadiony w Ameryce w mniej ni┐ 15 minut i byli r≤wnie popularnym wydarzeniem koncertowym w Nowym Jorku co Madonna. Tego wszystkiego by│o trochΩ za du┐o jak dla wokalisty grupy z Basildon, kt≤ra zaczyna│a sze╢µ lat temu z trzema keyboardami i amatorskim zestawem o╢wietleniowym domowej roboty, sk│adaj▒cym siΩ z paru pomalowanych rurek neonowych, kt≤re wozili ze sob▒ w baga┐niku p≤│ciΩ┐ar≤wki. Obecnie Depeche Mode w czasie tournee jest pe│no wymiarow▒ oficjaln▒ operacj▒ anga┐uj▒c▒ 25 os≤b, kt≤re s▒ odpowiedzialne za to, ┐eby wszystko by│o wykonane od A do Z wed│ug planu, i ┐eby zesp≤│ by│ ubrany, nakarmiony i generalnie zadowolony. Ca│y system na og≤│ dzia│a ca│kiem dobrze, mimo to wiadomo, ┐e czasem co╢ p≤jdzie ╝le... Tak, jak na przyk│ad podczas tej ostatniej czΩ╢ci trasy. - To s▒ tak zwane "zabawne wystΩpy" - ╢wiergota Dave - traktujemy je trochΩ z przymru┐eniem oka. Dawali╢my koncerty na ╢wie┐ym powietrzu wzd│u┐ i wszerz Europy, ale tym razem gramy w bardziej odleg│ych czΩ╢ciach kraju ni┐ przedtem. Jeste╢my ju┐ blisko mety i mogΩ ci powiedzieµ, ┐e bΩdΩ szczΩ╢liwy, gdy siΩ to sko±czy. Gdzie m≤wi│e╢, ┐e jeste╢my? Odpowied╝ brzmi: Francja - gdzie╢ miΩdzy Nice▒ a Cannes, w ma│ej wiosce o nazwie Frejous. Dzisiejszy koncert ma siΩ odbyµ w wielkim rzymskim amfiteatrze, kt≤ry, kiedy nie go╢ci zespo│≤w popowych, jest u┐ywany jako lokalna arena do walki byk≤w. Za kulisami wszyscy zdaj▒ siΩ wiedzieµ, ┐e to pierwszy z "zabawnych wystΩp≤w". Narasta podniecenie, gdy zesp≤│ operacyjny krΩci siΩ po okolicy sprawdzaj▒c, czy wszystkie ustawienia s▒ w porz▒dku. Z grupy jest tu na razie tylko David Gahan i Andy Fletcher i ju┐ odnosz▒ wra┐enie, ┐e te koncerty na ╢wie┐ym powietrzu s▒ zbyt gor▒ce, aby mo┐na je by│o wytrzymaµ. Jedyn▒ os│on▒ przed o╢lepiaj▒cym s│o±cem s▒ "przeno╢ne kabiny" s│u┐▒ce jako garderoby oraz ma│y pasiasty baldachim o niepwnej konstrukcji, kt≤ry zosta│ przeznaczony na jadalniΩ. W beznadziejnej pr≤bie och│odzenia siΩ Dave parzy sobie herbatΩ, a Andy zdejmuje czarne jeansy, objawiaj▒c ╢wiatu swoje Persilowo-bia│e nogi (blee!). Wkr≤tce pojawiaj▒ siΩ Martin Gore i Alan Wilder, chwal▒c siΩ czekoladowo-br▒zowymi opaleniznami i wygl▒daj▒c jak uciele╢nienie zdrowia. Obaj maj▒ wspania│e humory po spΩdzeniu relaksuj▒cego tygodnia na wyspie Bali (niedaleko Tajlandii), pomijaj▒c wszystkich "pijanych Australijczyk≤w", kt≤rych tam spotkali i dwudniowy lot samolotem do Francji. Martin, jak zwykle, wygl▒da szczeg≤lnie dziwacznie: sportowe czarne szorty w bia│e grochy, kusy czarny T-shirt, zielona mascara i czarny lakier do paznokci (idealny ubi≤r letni. Trudno uwierzyµ, ┐e kiedy╢ by│ urzΩdnikiem bankowym!). Pos│ano kogo╢ po piwo i za chwilΩ wszyscy dr▒ siΩ na siebie pr≤buj▒c przekrzyczeµ ha│as dobiegaj▒cy z przeno╢nego radiomagnetofonu, gdzie jaka╢ kobieta papla po francusku niczym ┐e±ska odmiana Gary'ego Daviesa.

Dave najwyra╝niej siΩ trochΩ rozchmurzy│, bo strzela sarkastycznymi docinkami i komentarzami z prΩdko╢ci▒ 100 km/h. Potem Martin rzuca kawa│ - wygl▒da na to, ┐e jest on bardziej zabawny dla autora ni┐ dla kogokolwiek innego - i pozwala sobie na serdeczny ╢miech, kt≤ry mo┐e pokonaµ dowoln▒ ilo╢µ ha│asu. W por≤wnaniu z nim Andy wydaje siΩ du┐o bardziej powa┐ny i jest ze wszech miar "cz│owiekiem interesu" w zespole. Alan jest... hmn... do╢µ spokojny i nie sprawia wra┐enia, jakby w og≤le zna│ jakiekolwiek ┐arty. W miarΩ jak koncert siΩ przybli┐a, zaczynaj▒ kr▒┐yµ pog│oski, ┐e zesp≤│ suportuj▒cy, Eyeless In Gaza, zagin▒│ we Francji, tak wiΩc istnieje mo┐liwo╢µ, ┐e ich miejsce zajm▒ "s│awni" Blah Brothers, w rzeczywisto╢ci dw≤ch cz│onk≤w ekipy Depeche Mode, Daryl i Nobby, kt≤rzy (ku sporemu rozbawieniu grupy) maj▒ ochotΩ zakosztowaµ mega-s│awy. W ko±cu zdecydowano, ┐e jest to "noc" Blah i ju┐ wychodz▒ na scenΩ, by zbombardowaµ widowniΩ swoim blaszanym Casio-rockiem. Niestety, brzmi▒ jak cherlawa wersja Balncmange z ka┐d▒ piosenk▒ o takim samym podk│adzie perkusyjnym i piszcz▒cym saksofonie (nie wspominaj▒c o wokali╢cie, kt≤ry ╢piewa jakby tona cementu utkwi│a mu w gardle). Eyeless In Gaza, kt≤rzy zostali powiadomieni o koncercie dopiero wczoraj i musieli przejechaµ ca│▒ drogΩ z Nuneaton samochodem, przybyli 15 minut p≤╝niej i nie wygl▒daj▒ na bardzo uszczΩ╢liwionych. Pozostawi│em ich wgapionych ┐a│o╢nie w ich zupki kukurydziane (mniam!) i zakradam siΩ na trawiasty obszar za kulisami, by szpieguwaµ przez drewniane ogrodzenie (stworzone, by zapewniµ ch│opcom trochΩ "prywatno╢ci" od reszty za│ogi) Depeche Mode, gdy ci przygotowuj▒ siΩ na wiecz≤r. Martin i Dave krocz▒ dumnie w sk▒pej odzie┐y, podziwiaj▒c siΩ przed pe│nowymiarowym lustrem wspartym na krze╢le i, je╢li oczy mnie nie myl▒, bardzo sugestywnie krΩc▒ r≤┐nymi czΩ╢ciami cia│a, by wprawiµ siΩ w odpowiedni nastr≤j. Kiedy w ko±cu opada kurtyna, by ods│oniµ Depeche Mode, wszyscy s▒ ju┐ przyzwoicie ubrani (buuu!), ale i tak dziewczyny dalej ╢ciskaj▒ przyjaci≤│, mru┐▒ oczy i otwieraj▒ usta z emocji, a mΩska czΩ╢µ widowni ci▒gle boksuje powietrze wyci▒gniΩtymi piΩ╢ciami. Ka┐dy te┐ powtarza s│owa piosenek, mimo ┐e w▒tpliwym jest, czy w pe│ni rozumiej▒, co ╢piewaj▒. Pewna zdezorientowana panienka wydaje siΩ mieµ z│udzenie, ┐e "Just Can't Get Enough" ("nie mam do╢µ") to w│a╢ciwie "Just Can't Get It Up" - "nie mogΩ tego podnie╢µ". Co?! A gdy Martin zaczyna ╢piewaµ "A Question Of Lust", nosz▒c (│atwy do przewidzenia) czarny kostium pajacyka z kr≤tkimi nogawkami, wyko±czony µwiekami, sprz▒czkami, pasem do po±czoch i pasuj▒c▒ par▒ najzwyklejszych czarnych po±czoch jak r≤wnie┐ kajdankami przypiΩtymi do jego osoby - ca│a arena natychmiast rozja╢nia siΩ tysi▒cem migotaj▒cych p│omyk≤w i wilgotnoocy widzowie ko│ysz▒ siΩ w prz≤d i w ty│ w takt muzyki. Aaaaa... Po koncercie zesp≤│ ma tylko mniej wiΩcej 10 minut na otarcie potu zanim wszyscy go╢cie nie przybΩd▒ za kulisy, by spotkaµ swoich idoli. Przywo│uje mnie Dave i, choµ jest nie╝le wyko±czony oraz trochΩ zachrypniΩty, ma niezwykle rozmowny nastr≤j - zaczyna opowie╢µ o tym, jak niedawno skrΩci│ sobie nogΩ w kostce - najwiΩksze nieszczΩ╢cie ostatnich czas≤w. - Po ostatnim wystΩpie powa┐nie siΩ upi│em i wr≤ci│em do hotelu gdzie╢ ko│o czwartej nad ranem - wyja╢nia - Le┐a│em sobie w │≤┐ku i nagle zachcia│o mi siΩ siusiu. Poszed│em do │azienki i zasn▒│em na kiblu. Po jakiej╢ godzinie spr≤bowa│em wstaµ, ale po╢lizgn▒│em siΩ na rΩczniku i polecia│em a┐ pod prysznic - p│asko na plecy. Zawo│a│em Jo (jego ┐ona), kt≤ra pomog│a mi wr≤ciµ do │≤┐ka. Rzuci│em ukradkowe spojrzenie na moj▒ kostkΩ i omal nie umar│em, kiedy zobaczy│em jej rozmiar. By│a podobna do nogi s│onia. Olbrzymia. Nawet teraz mnie boli... Nagle podchodzi fan i przerywa szczeg≤│owy wyw≤d Davida, by zapytaµ go o jego rocznicΩ ╢lubu, kt≤ra mia│a miejsce poprzedniego dnia. - A, tak - mruczy Dave - Musia│em ╢wiΩtowaµ j▒ samotnie, poniewa┐ Jo pojecha│a ze znajomymi do Ibizy. Zapada martwa cisza, gdy przygnΩbiony Dave gapi siΩ w swoje piwo. Fan jednak dalej realizuje listΩ pyta±, a kiedy przechodzi do tematu dzieci Dave zaskakuj▒co siΩ o┐ywia.

- Zastanawiali╢my siΩ nad posiadaniem dziecka przez ostatni rok. My╢leli╢my o tym nawet przed ╢lubem, ale wtedy by│o to ma│o praktyczne. - Jo jest wspania│a - kontynuuje z entuzjazmem - robi dla mnie wszystko. Jest taka zorganizowania, to nie do uwierzenia. Ale nie lubi, gdy jestem w trasie. I to siΩ pogarsza. Pod koniec europejskiej czΩ╢ci turnee (za pierwszy podej╢ciem) by│em w ciΩ┐kiej depresji. Chcia│em ju┐ tylko wr≤ciµ do domu. CzΩsto stroi│em fochy, bo chocia┐ to idealna praca, kt≤r▒ kocham, jest r≤wnie┐ bardzo fizycznie i psychicznie wyczerpuj▒ca. - Nie chcΩ byµ przem▒drza│y lub co╢ w tym stylu, ale mogΩ sobie wyobraziµ Depeche Mode zawsze na fali. Dobrze wypadamy na ┐ywo i wiem, ┐e potrafiΩ prowadziµ show. By│y czasy, kiedy wydawa│o mi siΩ, ┐e d│u┐ej tego nie poci▒gnΩ - ale teraz jestem naprawdΩ szczΩ╢liwy. Podczas gdy Dave dalej trajkota, cz│onkowie ekipy walcz▒ z olbrzymi▒ waliz▒, kt≤ra okazuje siΩ byµ jego szaf▒. - Nie uwierzy│by╢, ile pieniΩdzy wydajΩ na ciuchy. Ostanio w│a╢ciwie pozby│em siΩ wszystkich sk≤rzanych spodni, wiΩc musia│em za│o┐yµ bia│e jeansy. Ka┐dej nocy jestem kompletnie przemoczony i przez to sk≤ra bardzo stywnieje. PiΩµ wystΩp≤w i spodnie s▒ do wyrzucenia. Dzi╢ wieczorem nawet siΩ po╢lizgn▒│em na scenie, tak by│a mokra. Z ca│ym tym fizycznym i psychicznym wyczerpaniem i zbiegaj▒cymi siΩ sk≤rzanymi spodniami, czy cz│onkowie Depeche Mode maj▒ w og≤le jakie╢ rozrywki podczas tournee? - Robili╢my r≤┐ne kawa│y podczas tej trasy - wyjawia najwyra╝niej wczuwaj▒c siΩ w nastr≤j - Na przyk│ad ten facet, pracuj▒cy dla naszych wydawc≤w, kt≤ry by│ okropnie nudny - musi byµ najnudniejsz▒ osoba na ╢wiecie. Nadszed│ w ko±cu dzie± jego wyjazdu i musia│ wstaµ naprawdΩ wcze╢nie na samolot. Ja i Alan w╢lizgnΩli╢my siΩ do jego pokoju kiedy by│ w barze, i powrzucali╢my wszystkie jego rzeczy na │≤┐ko, potem postawi│em na szczycie lampΩ i w│▒czy│em j▒. Wrzucili╢my tak┐e telewizor do wanny i przeci▒gnΩli╢my jego ogromn▒ komodΩ do │azienki. To by│o pod│e, cz│owieku. Byli╢my powaleni. Biedny go╢µ musia│ spaµ na pod│odze przez resztΩ nocy, a potem powiedzia│ obs│udze hotelu, aby nas obci▒┐yli kosztami za jakiekolwiek zniszczenia. - Miej siΩ na baczno╢ci, za│oga te┐ pr≤buje wycinaµ nam r≤┐ne numery. Na jednym z ostatnich koncert≤w pokryli podno╢nik (tyln▒ czΩ╢µ sceny, na kt≤r▒ Dave musi siΩ wspinaµ) tymi wszystkimi obrazkami porno, by pozbawiµ mnie koncentracji. Uda│o im siΩ. Obecnie mamy jak▒╢ totalnie nieprzyzwoit▒ godzinΩ wcze╢nie nad ranem i nadchodzi czas na za│adowanie siΩ do autokaru, by wr≤ciµ do hotelu w Cannes. Nagle, gdy wsiadamy do ╢rodka, Martin dostaje ataku i zaczyna piskliwym g│osem bluzgaµ w dziwnym ┐argonie na ca│y autobus. W ko±cu staje siΩ bardziej zrozumia│y. - Chcesz sensacjΩ dla Smash Hits? - wrzeszczy - wiΩcpos│uchajtego! Ka┐dy my╢li, ┐e jestem gejem przez te moje ciuchy, ale to nie ja! Jest tylko jeden cz│onek Depeche Mode, kt≤ry jest peda│em.... i wszyscy wiemy kto to! - wskazuje oskar┐ycielskim palcem na Andy'ego, kt≤ry z zaczerwienion▒ szyj▒, zmieszany osuwa siΩ na siedzeniu i chyba nie jest ca│kiem ╢wiadomy, o co chodzi. W ko±cu Martin siΩ uspokaja, Alan i Andy odlatuj▒ na kojach z ty│u busu, a Dave podtrzymuje opadaj▒ce powieki opowiadaniem o snach. - WiΩkszo╢µ moich sn≤w by│o o nas na trasie. NajczΩ╢ciej wszystko siΩ nie udaje, co nie jest zaskakuj▒ce. Mia│em tylko kilka erotycznych sn≤w i musze przyznaµ, ┐e by│y ca│kiem niez│e. NastΩpnego ranka jeste╢my na dachu hotelu , gdzie Depeche Mode ma sesjΩ zdjΩciow▒. Wygl▒daj▒c na RiwierΩ, Dave wspomina czasy, gdy niedzielne gazety og│osi│y, ┐e podobno w Los Angeles uratowa│ Fletcha przez rekinem. - Ta wiadomo╢µ ukaza│a siΩ nawet w Basildon, gdzie wydali to na pierwszej stronie! Mo┐esz w to uwierzyµ? Najwyra╝niej mam z│ote medale w p│ywaniu. - Nawet ten sprzedawca prasy obok mojego domu poklepa│ mnie po ramieniu, gdy poszed│em po gazetΩ. Chcia│bym wiedzieµ, sk▒d oni te wszystkie historie bior▒...

Po obowi▒zkowej sesji popisywania autograf≤w, znowu jeste╢my z autokarze - trzy godziny podr≤┐y do Italii. Obecnie jedn▒ z (wielu) manii Martina s▒ gry komputerowe, wiΩc skraca sobie czas klepi▒c w przyciski w g│ebokiej koncentracji. - Obstawi│em ca│▒ listΩ zwyciΩstw w strzelaniu do glinianych go│Ωbi - og│asza dumnie. Gdy zbli┐amy siΩ do granicy, Martin pokazuje r≤wnie┐ sw≤j paszport, a jak mo┐na siΩ domy╢liµ, nie jest on taki zupe│nie zwyczajny - schowany w specjalnej sk≤rzanej oprawce nabijanej µwiekami (prezent od dziewczyny) ze zdjΩciem pochodz▒cym z bardzo "pozowanej" sesji zdjΩciowej. Autobus, jad▒c wzd│u┐ francuskiego wybrze┐a zakrΩca w stronΩ W│och i spogl▒damy w d≤│ na pla┐e licznych eksklusywnych resort≤w wypoczynkowych, kt≤re z tej wysoko╢ci przypominaj▒ blaszane domki dla lalek. Depeche Mode nie s▒ pod wra┐eniem. - »adnych wiΩcej widoczk≤w - jΩczy Dave. Przynajmniej oni s▒ uodpornieni na takie podr≤┐nicze nowinki - reszta przykleja siΩ do okiem, ┐eby niczego nie przegapiµ. Wreszcie doje┐d┐amy do Pietre Ligure - gdzie╢ na ╢rodku pustowia, a kierowca ma problemy z przeprowadzeniem autokaru przez w▒skie uliczki tak, aby nie rozjechaµ ┐adnego z fan≤w, kt≤rzy uparcie wyskakuj▒ przed w≤z. W t│umie mo┐na dostrzeµ parΩ znajomych twarzy z poprzedniego wieczoru i kilka ca│kiem dziwacznych, pokrytych naprawdΩ szokuj▒cym makija┐em. - Nie wydaje mi siΩ, ┐eby ta purpurowa szminka ci pasowa│a, kochanie - krzyczy przez okno Dave do jednej fanki, ale ona i tak siΩ tylko rozpromienia. Po wyj╢ciu z autobusu wysz│o na jaw, ┐e dzisiejszy koncert odbΩdzie siΩ na bojsku do pi│ki no┐nej, a "pomieszczenia" dla ekipy to para obrzydliwych starych toalet. Depeche Mode nie s▒ zdziwieni. - W ko±cu to W│ochy - rzuca konkluzjΩ Andy, gdy rozci▒ga siΩ na trawie. - W tym kraju dok│adnie wszystko mo┐e siΩ zdarzyµ - m≤wi Alan - jest znany z totalnego braku ogranizacji. Ostani koncert, kt≤ry tu grali╢my, odby│ siΩ w namiocie, a w│a╢nie pada│o z kondensaci▒ nad keybordami! Innym razem grali╢my w jakim╢ miejscu podobnym do tego, gdzie kable z napiΩciem bieg│y przez t│um i dok│adnie, gdy zaczΩli╢my ostatni▒ piosenkΩ, kto╢ siΩ przez nie przegryz│ i wszystko siad│o. By│o ciemno jak w grobie! - O, Tak. A pamiΩtacie ten w│oski show telewizyjny, w kt≤rym wziΩli╢my udzia│? - dodaje Andy - Ci▒gle zapewniali nas, ┐e wchodzimy lada moment i sko±czyli╢my czekaj▒c 13 godzin. - Tam by│ ten go╢µ, kt≤ry stroi│ sobie ┐arty z naszych fryzur - kontynuuje Dave, zagrzewaj▒c siΩ do rozmowy - powiedzia│em mu: "My przynajmniej jakie╢ mamy" - facet nosi│ tupecik. A kiedy zwr≤ci│ siΩ do Marta "Ch│opak czy dziewczyna?", pobili╢my go. Teraz nie mamy ju┐ wstΩpu do tej stacji. By skr≤ciµ sobie czas, gramolimy siΩ do autobusu i przegladamy niekt≤re filmy video z trasy zrobione przez Alana. Do rodzynk≤w nale┐y okropna garderoba w Berlinie, awaria pr▒du w Waszyngtonie, przyjΩcie urodzinowe w domu Alison Moyett w Los Angeles i Martin baraszkuj▒cy w czarnym, prze╢wituj▒cym "trykocie" bez dolnej czΩ╢ci. Do╢µ zboczone. Na stadionie zbieraj▒cy siΩ t│um nie wydaje siΩ w po│owie tak wielki jak poprzedni, ale przebija go podw≤jnie wariowaniem. Blisko przodu wybucha sprzeczka miΩdzy fanem a go╢ciem z lokalnej ochrony, po chwili bez dalszych wstΩp≤w policja wkracza do akcji i czΩstuje niespodziewaj▒cego siΩ fana szybk▒ dawk▒ z czego╢, co wyglada na spray przeciw owadom. Z ty│u m│ode przytulone pary rozkoszuj▒ siΩ szans▒ na chwilΩ samotno╢ci w oddalonym k▒cie, a┐ do momentu, gdy lokani gliniarze orientuj▒ siΩ i brutalnie przerywaj▒ ich dzia│alno╢µ. Jak wcze╢niej okre╢li│ to Dave - to s▒ te "zabawne wystΩpy". Za kulisami sprawy wygl▒daj▒ nawet jeszcze "zabawniej". Trzy w│oskie dziewcz▒tka ruszy│y prosto do Alana i nie zostawi▒ go w spokoju, domagaj▒c siΩ buziak≤w i chwal▒c siΩ faktem, ┐e w jaki╢ spos≤b uda│o im siΩ zdobyµ numer jego telefonu. On nie jest tym szczeg≤lnie zachwycony. Dave tak┐e wygl▒da na lekko poirytowanego - mo┐na us│yszeµ jego w╢ciek│e pomruki: "Zabierzcie mnie od tych wszystkich w│oskich panienek!...", po tym, jak z miernym skutkiem obleg│y go, gdy pr≤bowa│ wyci▒gn▒µ wiΩcej piwa z autobusu. Fani blokuj▒ ka┐de wyj╢cie i wal▒ piΩ╢ciami w szyby. Wreszcie zesp≤│ wsiada do wozu, ale fani ci▒gle nie daj▒ im spokoju. Jedna dziewczyna najwyra╝niej ma wielk▒ ochotΩ ╝le sko±czyµ - ch│opcy ochrzcili j▒ "Psychol", gdy pr≤bowa│a ka┐dej mo┐liwo╢ci, by wej╢µ do autokaru. Jakby to powiedzia│ Dave Gahan: koncerty Depeche Mode potrafi▒ byµ czasami naprawdΩ "ciΩ┐kieeee"....