HOME      PRASA                                          www.dm-barrel.com



Dead Man Talking

( New Musical Express, 18. 01. 1997 Stefan De Batselier , T│umaczenie: Ania Perek)






W salonie na piΩtrze w Abbey Road Studios mΩ┐czyzna przysiad│szy na skraju sofy, wpatruje siΩ w film video id▒cy w telewizorze. Obraz, filmowany z g≤ry, przedstawia cz│owieka, kt≤ry skrΩca siΩ w b≤lach na │≤┐ku, walcz▒c z czym╢ na kszta│t ataku. Kolory s▒ jaskrawe, nierealne.

MΩ┐czyzna na sofie zaczyna kiwaµ g│ow▒ i ko│ysaµ klatk▒ piersiow▒ tam i z powrotem w takt muzyki - z│owrogich elektronicznych uderze± pr≤buj▒cych zahamowaµ uporczyw▒ pow≤d╝ syntetycznego ha│asu. Baryton w tle wypluwa s│owa, a jego zniszczona dykcja odzwierciedla bolesne drgawki mΩ┐czyzny na │≤┐ku:

"This twisted tortured mess, this bed of sinfulness
Is longing for some rest, and feeling numb"
["Ten zdeformowany, zadrΩczony chaos, to │≤┐ko pe│ne grzechu
TΩskni za odrobin▒ odpoczynku, czuje odrΩtwienie..."]


MΩ┐czyzna na sofie zapala papierosa, umieszcza go miΩdzy koniuszkami palc≤w o pomalowanych paznokciach i rozpoczyna swoje "siedz▒ce" delektowanie siΩ. Obraz na ekranie rozmazuje siΩ, skocznie i impresjonistycznie, jak w koszmarze sennym.

"A vicious appetite visits me each night
And won't be satified, won't be denied"
["Okrutny g│≤d nawiedza mnie ka┐dej nocy
i nie bΩdzie zaspokojony, ani zaprzeczony..."]


Cz│owiek na teledysku bezd╝wiΩcznie powtarza s│owa piosenki. MΩ┐czyzna na sofie kiwa g│ow▒ z zauwa┐aln▒ empati▒. Postaµ na ekranie, baryton w tle i mΩ┐czyzna na sofie to wszystko David Gahan, trzydziestoczteroletni ojciec Jacka, by│y m▒┐ Joanne i Theresy, ╢piewaj▒cy z Depeche Mode i ci▒gle ┐yj▒cy, oddychaj▒cy, pe│noprawny cz│onek ludzkiej rasy. Jak na razie...

Teledysk "Barrel Of A Gun" - nowego singla Depeche Mode - ko±czy siΩ. - Czy widzia│e╢ "Trainspotting", Dave? - ParΩ razy. Gdy bra│em i kiedy by│em trze╝wy. - Dave Gahan ╢mieje siΩ serdecznie i bierze │yk najlepszego cappucino z Abbey Road - Widzia│em go ostatnio i naprawdΩ uwa┐am, ┐e jest ca│kiem zabawny, na trze╝wo. By│em zafascynowany wszystkimi scenami brania. Uwa┐am, ┐e to by│ ╢wietny film.

- Wszystko staje siΩ takie realistyczne z Rentonem wtapiaj▒cym siΩ w dywan i "Siostr▒ Prze│o┐on▒" wyci▒gaj▒cym go na zewn▒trz. To znaczy, ze mnie to robiono i ja robi│em to innym ludziom. Takie jest ┐ycie µpuna. Kiedy ludzie umieraj▒ wok≤│ ciebie, to wyrzucasz ich ze ╢wiadomo╢ci. Twoje uczucia s▒ tak popieprzone. Kiedy zobaczy│em ten film po raz pierwszy, natychmiast wyszed│em i naµpa│em siΩ. Razem z moim przyjacielem i managerem, Jonathanem, pr≤bowali╢my pozostaµ czy╢ci, a w≤wczas wyszed│em i zrobi│em co╢ kompletnie przeciwnego. Wtedy widzia│em to w innym ╢wietle - to fantazja, to siΩ nie dzieje na prawdΩ.

╞wierµ mili od Abbey Road cz│onkowie grupy, Andy Fletcher i Martin Gore, jedz▒ lunch na dole w restauracji, kt≤r▒ Fletcher prowadzi ze swoj▒ ┐on▒. Od ponad godziny rozmawiaj▒ o tym jak Depeche Mode, razem z producentem Timem Simenonem, odnie╢li sukces w nagrywaniu ich nowego albumu w czasie, gdy ich wokalista na przemian: przedawkowywa│, pr≤bowa│ pope│niµ samob≤jstwo, mia│ atak serca i w ko±cu powzi▒│ zdecydowan▒ walkΩ z uzale┐nieniem od heroiny, kt≤re rz▒dzi│o jego ┐yciem i ustawia│o istnienie grupy na wiΩksz▒ czΩ╢µ ostatnich piΩciu lat.

- Zasadniczo wszystko zosta│o zrobione w Londynie - energicznie m≤wi Andy - ZaczΩ│o siΩ we wrze╢niu 1995, potem mieli╢my sze╢ciotygodniow▒ sesjΩ w Nowym Yorku ostatniej wiosny, p≤╝niej Tim pojecha│ do Los Angeles po... po sprawie Dave'a - jego g│os przyspiesza - by nagraµ jego wokal przez trzy lub cztery tygodnie, potem wr≤cili╢my z powrotem do Londynu i tu zako±czyli╢my nagranie.

Martin Gore zaczyna trz▒╢µ siΩ ze ╢miechu:

- To najlepsze stwierdzenie, jakie s│ysza│em na ten temat! - rechocze - "Sprawa Dave'a" - ha ha ha!

"Sprawa Dave'a" by│a wielkim niecenzuralnym wydarzeniem dla Depeche Mode. Milcz▒co potwierdzona, oficjalnie by│a zdementowana, dop≤ki nie dosz│a do tak drastycznego punktu, ┐e wszelkie dostΩpne ╢rodki do ograniczenia zniszcze± dla tak kolosalnie s│awnej grupy rockowej sta│y siΩ nieosi▒galne. Ostatnim gwo╝dziem do trumny by│o niemal tragiczne w skutkach przedawkowanie przez Gahana mieszanki heroiny i kokainy, tzw. "speedball", ostatniego lata. Jego pobyt w Medycznym Centrum Cedars Sinai w Los Angeles rok wcze╢niej, gdzie znalaz│ siΩ z powodu "ran ciΩtych na nadgarstkach, bΩd▒cych konsekwencj▒ przeciΩcia ┐yletk▒", nie by│ wynikiem pr≤by pope│nienia samob≤jstwa - wed│ug publicznego o╢wiadczenia DM - lecz raczej Gahan przypadkowo "przeci▒│ nadgarstki podczas przyjΩcia w swoim domu". Pojawi│o siΩ z lekka makabryczne zdjΩcie Gahana pokazuj▒cego rzekomo pozbawione blizn rΩce.

Jednak┐e dzisiaj Dave nie jest w nastroju na udawanie. W czasie, gdy na dole finalizowane jest nagranie w studiu zwolnionym przez Oasis, po ich ucieczce na wie╢ przed w╢cibskim okiem londy±skiego brukowca, Gahan podkrΩca siΩ niczym mocniejszym ni┐ kawa czy Marlboro Medium i usi│uje przedstawiµ w najdrobniejszych szczeg≤│ach dno, kt≤rego siΩgn▒│.

- Pomaga mi m≤wienie o tym bez pr≤by udawania, ┐e nic siΩ nie wydarzy│o. Poniewa┐ to w│a╢nie jest dla mnie niebezpieczne. Nie chcΩ podchodziµ do tej sprawy jak jaki╢ kaznodzieja g│osz▒cy ideΩ trze╝wo╢ci. Tacy ludzie naprawdΩ mnie wkurzaj▒ i - szczerze m≤wi▒c - co oni robi▒, to zastΩpowanie uzale┐nienia od narkotyk≤w kolejnym uzale┐nieniem. Ja chcΩ zachowaµ to dla siebie. Jedyn▒ rzecz▒ do podzielenia siΩ jest nadzieja dla ludzi, ┐e oni r≤wnie┐ mog▒ siΩ zmieniµ i byµ trze╝wi, to tylko kwestia pragnienia tego.

Dla Dave'a Gahana jest to takie proste: do momentu sprzed sze╢ciu i p≤│ miesi▒ca nie chcia│ tego zrobiµ wystarczaj▒co mocno by faktycznie to uczyniµ. Jego historia pe│na jest nieudanych pr≤b podjΩcia rehabilitacji i nasilaj▒cych siΩ desperackich pr≤╢b o pomoc skierowanych do malej▒cego krΩgu przyjaci≤│ w Los Angeles. Amanda de Cadenet nale┐y do ludzi, kt≤rym Gahan przypisuje zas│ugΩ udzielenia mu pomocy w zrobieniu pierwszego kroku ku trze╝wo╢ci, w│a╢nie gdy zosta│ zwolniony z zarzutu posiadania ╢rodk≤w odurzaj▒cych. Gahan wr≤ci│ do hotelu Sunset Marquis - jego ulubionego miejsca na wolne od odpowiedzialno╢ci szale±stwa narkotykowe. Pomimo faktu, ┐e jego serce zatrzyma│o pracΩ na dwie minuty w wyniku jego ostatniego ekscesu, Gahan dalej nie widzia│ ┐adnych innych mo┐liwo╢ci. K│≤c▒c siΩ z managerem o ten niefortunny wypadek, Dave wini│ "ryzykownego dealera z centrum", upieraj▒c siΩ, ┐e gdyby jego regularny dostawca by│ osi▒galny, nic nieprzewidzianego by siΩ nie sta│o.

- Wyszed│em z wiΩzienia i wr≤ci│em prosto do tego samego - m≤wi - PamiΩtam, gdy Amanda przysz│a odwiedziµ mnie w hotelu i jej wyraz twarzy dok│adnie to potwierdzi│. Widzia│a, ┐e znowu jestem naµpany i │zy stanΩ│y jej w oczach. Gdy wychodzi│a, to by│o jakby m≤wi│a: ┐egnaj. WiΩc wymeldowa│em siΩ z Marquis i poszed│em sam do domu. PamiΩtam, ┐e siedzia│em na kanapie, zn≤w wstrzykn▒│em sobie dzia│kΩ, ale nie zadzia│a│o. Nie bra│o mnie to ju┐ w ten spos≤b, nie czu│em ju┐ tego od bardzo dawna. To sta│o siΩ tak cholernie jasne.

Zrozpaczony, Gahan zadzwoni│ do przyjaci≤│ki w Nowym Yorku, by│ej narkomanki. R≤wnie┐ zrozpaczona, powiedzia│a mu, ┐e nie jest w stanie przebywaµ z µpunem. - Nie mog│em ju┐ tego d│u┐ej robiµ bliskim mi ludziom. Nie chcia│em, by m≤j syn dorasta│ zastanawiaj▒c siΩ, dlaczego jego ojciec umar│ albo siΩ zabi│. WiΩc podnios│em s│uchawkΩ. Po raz pierwszy na przestrzeni kilku lat, gdy zaczyna│em i rezygnowa│em z odwyku, podnios│em s│uchawkΩ i powiedzia│em: "PotrzebujΩ pomocy, chcΩ byµ czysty. Co mam zrobiµ?"

Pomijaj▒c spekulacje na temat jego cery, David Gahan na trze╝wo wygl▒da ╢wietnie. Nosi siΩ z okre╢lon▒ doz▒ pewno╢ci siebie, a jego oczy to ostre, przeszywaj▒ce niebiesko - zielone punkciki. Ma gotow▒ gadkΩ na ka┐dy temat zabarwion▒ rozbrajaj▒c▒ nut▒ cynicznego dowcipu. Wspominaj▒c, ┐e jego rzeczniczka prasowa ma zabanda┐owan▒ rΩkΩ po nieprzyjemnym incydencie z wrz▒cym sosem w kuchni, zastanawia siΩ jakich ╢rodk≤w przeciwb≤lowych mo┐e ona u┐ywaµ: - Cokolwiek chcesz wiedzieµ o ameryka±skich ╢rodkach uspokajaj▒cych, cz│owieku, pytaj - pr≤bowa│em wielu.

Oczywi╢cie, to w│a╢nie bliska znajomo╢µ ze ╢rodkami uspokajaj▒cymi stanowi│a j▒dro "sprawy Dave'a". Jego rΩce nosz▒ zaleczone blizny wieloletniego do┐ylnego stosowania narkotyk≤w. To, co zaczΩ│o siΩ jako sporadyczne wytchnienie na trasie "Violatora" w 1990, gwa│townie wzros│o po tym, jak opu╢ci│ pierwsz▒ ┐onΩ, by zamieszkaµ w Los Angeles z Theres▒ Conway, specem od reklamy, kt≤ra pracowa│a z Depeche Mode w USA, i z kt≤r▒ o┐eni│ siΩ w 1992. W czasie, gdy zesp≤│ zebra│ siΩ w Hiszpanii, by zacz▒µ p│ytΩ "Songs Of Faith And Devotion", Gahan by│ psychicznie i fizycznie innym cz│owiekiem. Co wiΩcej, wychodzi│ z pozycji oskar┐yciela - ura┐ony uporczywym wizerunkiem Mode jako frywolnej grupy synth-pop, kt≤rej ambicje by│y zbyt eteryczne by wzi▒µ je powa┐nie, postanowi│ podj▒µ siΩ misji uczynienia z siebie ostatecznego uciele╢nienia rock'n'rolla.

- Faktycznie ╢wiadomie rozwa┐a│em: "Nie ma ju┐ ┐adnych pieprzonych gwiazd rocka. Nie ma ju┐ nikogo, kto by chcia│ przej╢µ przez to wszystko, by staµ siΩ gwiazd▒. WiΩc co jest potrzebne? Czego tu brakuje? Czego mnie brakuje? ªpiewaµ piosenki to jedna sprawa, ale czy kto╢ to bierze powa┐nie?" Tak wiΩc stworzy│em potwora. Pope│ni│em podstawowy b│▒d s▒dz▒c, ┐e tzw. "posiadanie g│Ωbi" znaczy, ┐e musisz znale╝µ siΩ w najwiΩkszych otch│aniach piek│a. Dlatego unurza│em swe cia│o w b│ocie, by pokazaµ, ┐e staµ mnie na to.

Nic wiΩc dziwnego, ┐e gdy Depeche Mode przedsiΩwziΩli ogromne czternastomiesiΩczne "Devotional Tour", dionizyjska pr≤┐no╢µ Gahana znalaz│a swe naturalne uj╢cie. Zaopatrywany przez armiΩ osobistych pomocnik≤w, doktor≤w i wszelkiego rodzaju asystent≤w, Dave Gahan zmusi│ swe niechΩtne cia│o do przystania na roszczenia wybuja│ego ego. - To zupe│nie nie by│o widoczne dla mnie w tym czasie, ale totalnie sta│em siΩ karykatur▒ samego siebie. PamiΩtam, gdy w Chile dosta│em wiadomo╢µ, ┐e Kurt strzeli│ sobie w │eb. Moj▒ pierwsz▒ reakcj▒ by│a w╢ciek│o╢µ. By│em wkurzony. Czu│em, jakby on ukrad│ mi m≤j pomys│, pokona│ mnie tym. Taki w│a╢nie by│em popieprzony. NaprawdΩ by│em ju┐ na tym etapie.

Trasa koncertowa w ko±cu za│ama│a siΩ w po│owie 1994. Pretekst Gahana, by dzie± po dniu zachowywaµ siΩ jak Pan B≤g znikn▒│, w przeciwie±stwie do jego uzale┐nienia od heroiny. Do ╢wi▒t Bo┐ego Narodzenia zdecydowa│ siΩ na podjΩcie rehabilitacji. Melduj▒c siΩ w klinice w Arizonie, spΩdzi│ tam trzy z sze╢ciu tygodni i wytrze╝wia│. Wyje┐d┐aj▒c, spotka│ siΩ z ┐on▒. Podczas lunchu poinformowa│ j▒ o swoim postanowieniu, by sko±czyµ z narkotykami.

- Wtedy pierwszy raz za╢wita│o mi w g│owie: "m≤wiΩ o reszcie mojego ┐ycia". Jednak┐e, oczywi╢cie, nie up│ynΩ│o wiele czasu, gdy zacz▒│em braµ znowu, lecz potajemnie. Stopniowo, Theresa mia│a po dziurki w nosie ci▒g│ego zbierania mnie z pod│ogi i zdecydowa│a siΩ na rozstanie.

Rozpad drugiego ma│┐e±stwa wydaje siΩ mieµ du┐y wp│yw na p≤╝niejsz▒ gwa│town▒ podr≤┐ Gahana na dno rocku. Ka┐dy wysi│ek, by przestaµ prowadzi│ do stopniowo coraz intensywniejszego powrotu do heroiny. Samotny, tak w domu jak i w hotelu Sunset Marquis, wy│adowywa│ swoj▒ frustracjΩ na sobie samym.

- Problem zaufania przewija│ siΩ przez ca│e moje ┐ycie, wiΩc kiedy Theresa odesz│a, dano mi wym≤wkΩ, by jeszcze bardziej w to wej╢µ. By│em ca│kowicie zdeterminowany, by zrobiµ to do ko±ca. »ona mnie opu╢ci│a, przyjaciele po kolei wykruszali siΩ, a ja pozosta│em otoczony grup▒ µpun≤w. I doskonale zdawa│em sobie sprawΩ, o co chodzi│o - wiesz, mia│em pieni▒dze, mia│em narkotyki i dlatego byli ze mn▒. Wiedzia│em, i to podsyca│o m≤j gniew jeszcze bardziej. Ci▒gle chodzi│ do klinik, i ci▒gle wymeldowywa│ siΩ i zameldowywa│ na Marquis. - Nie wiem, czy chcia│em byµ trze╝wy. Stawa│o siΩ coraz bardziej oczywiste, ┐e zabawa sko±czy siΩ ca│kiem szybko. Albo umrΩ, albo przestanΩ braµ.

W sierpniu 1995 roku, Gahan pr≤bowa│ tego ostatniego nim wybra│ poprzednie ┐ycie. Powracaj▒c z odwyku, odkry│, ┐e jego dom zosta│ obrabowany. Wszystko zniknΩ│o: telewizory, studio nagra±, dwa motory Harley Davidson, nawet sztuµce. Wychodz▒c, w│amywacze skasowali kod zabezpieczaj▒cy. Wiedz▒c, ┐e jedynymi osobami, kt≤re zna│y kod by│ on sam, kilkoro bliskich przyjaci≤│ i paru robotnik≤w, Gahan podsumowa│ to, jako wewnΩtrzn▒ robotΩ, ┐e jego "przyjaciele" wziΩli odwet na nim za pr≤bΩ rzucenia narkotyk≤w. - Wszystko wydawa│o siΩ bardzo gro╝ne, jak w tym cholernym holywoodskim filmie, w kt≤rym w│a╢ciwie bra│em udzia│. I my╢la│em: "NaprawdΩ nie powinienem tu byµ. I mo┐e, je╢li nie bΩdΩ w pobli┐u wszyscy inni bΩd▒ mogli poradziµ sobie ze swym ┐yciem." Poszed│ do Sunset Marquis i zadzwoni│ do matki, by powiadomiµ j▒, ┐e wyszed│ z odwyku. Jednak┐e ona powiedzia│a mu, ┐e dowiedzia│a siΩ, jakoby nigdy w ┐yciu nie by│ na ┐adnej rehabilitacji. Fakt, ┐e nawet w│asna matka mu nie wierzy, by│ ostatnim pretekstem, jaki Gahan potrzebowa│, by z│o┐yµ sw▒ najbardziej dramatyczn▒, jak do tej pory, deklaracjΩ artystyczn▒. Naµpa│ siΩ, poszed│ do │azienki i podci▒│ sobie ┐y│y, "wiedz▒c, ┐e w ko±cu kto╢ przyjdzie". I tak siΩ sta│o. Z rΩkami owiniΩtymi w rΩczniki, Gahan by│ na skraju przytomno╢ci, gdy przyjaciel wpad│ z wizyt▒ i wezwa│ pogotowie. Zosta│ ocucony piek▒cym b≤lem zszywanych nadgarstk≤w - nie by│o czasu na znieczulenie.

- Sanitariusz powiedzia│ do mnie: "Tylko znowu nie ty. Ty g│upi gnojku!". Ten sam zesp≤│ sanitariuszy zbiera│ mnie ju┐ parΩ razy w zachodnim Hollywoodzie. ZaczΩli nazywaµ mnie "Kotem"! To tak, jakby m≤wili: "ko±czysz siΩ, Dave, ko±czysz...". W ka┐dym razie, obudzi│em siΩ nastΩpnego dnia rano na oddziale dla psychicznie chorych, zwi▒zany, w kompletnie wy╢cie│anej celi. Na pocz▒tku my╢la│em, ┐e jestem martwy, ale potem przyszed│ psychiatra i poinformowa│ mnie, ┐e w Kalifornii samob≤jstwo jest ciΩ┐kim przestΩpstwem. WiΩc zosta│em przymkniΩty za pr≤bΩ zabicia siΩ! Ha ha ha! CieszΩ siΩ, ┐e teraz mogΩ siΩ z tego ╢miaµ...

Kot wywin▒│ siΩ od kaftana bezpiecze±stwa i wr≤ci│ do starych sztuczek, najpierw w Sunset Marquis, potem w wynajΩtym domu w Santa Monica, gdzie "zacz▒│ powa┐nie braµ" - tak, w g│owie siΩ nie mie╢ci - i ukry│ siΩ przed ╢wiatem za wyj▒tkowo grubymi zas│onami ja╝ni.

- Sprawy sz│y coraz gorzej. Dochodzi│o do licznych przypadk≤w przedawkowania, budzenia siΩ poza spelunami dealer≤w w centrum - na trawniku, bez ubrania i pieniΩdzy. Ale zawsze by│ kto╢, kto mi pom≤g│. Potrafi│em i╢µ na te spotkania i byµ kompletnie naµpany w╢r≤d tych wszystkich trze╝wych ludzi. A nie mo┐na sobie wyobraziµ gorszego miejsca na bycie naµpanym! Mia│em zwyczaj wychodziµ do │azienki, strzelaµ sobie dzia│kΩ, a potem wracaµ na miejsce, zg│aszaµ siΩ i m≤wiµ: "By│em czysty przez 30 sekund!". Robi│em sobie z tego jaja, ale tak naprawdΩ robi│em je z siebie.

W tym czasie praca nad nowym albumem Depeche Mode w Londynie by│a w toku. Na wiosnΩ 1996 roku wszyscy zabrali siΩ w Nowym Yorku w po│owie drogi do domu, by "daµ Dave'owi kopa" - jak przypomina sobie Fletch. Zamiar by│ taki, by spΩdziµ tam sze╢µ tygodni, w czasie kt≤rych Dave nagra wokal. Po sze╢ciu tygodniach zosta│o zrobione tylko jedno zno╢nie nagranie. - Lawirowa│em - przyznaje. W tym momencie, Gahan za┐ywa│ zarazem kokainΩ i heroinΩ, poniewa┐ ┐aden z narkotyk≤w nie dzia│a│ ju┐ osobno. PrawdΩ m≤wi▒c tak┐e mieszanka ju┐ nie dzia│a│a, co zwiΩksza│o jego irytacjΩ.

Wr≤ci│ do Nowego Yorku z planem: - Zostaµ popieprzonym ╢wirem. Szale±stwo z definicji to powtarzanie tej samej czynno╢ci w oczekiwaniu na inny rezultat. M≤wiono mi to wiele razy, ale ja wci▒┐ my╢la│em: ze mn▒ nic z│ego siΩ nie dzieje, poradzΩ sobie z tym, mogΩ to pokonaµ... Nie mog│em! Zmierza│em prosto do grobu. Chcia│em wiedzieµ, o co w tym wszystkim chodzi, jakbym mia│ szansΩ gdzie╢ wyjechaµ i uciec od siebie samego. Co, oczywi╢cie, by│o nierealne. To by│ pierwszy raz, kiedy dotar│o do mnie, jakim µpunem jestem.

- Przez pewien czas przechodzi│em tak▒ fazΩ, ┐e je╢li nie zdoby│bym narkotyk≤w, to praktycznie wstrzykiwa│bym wodΩ. Choµby wyciskaj▒c watΩ, bior▒c cokolwiek zosta│o, tylko by zawi▒zaµ ╢ci▒gacz i zrobiµ zastrzyk. To by│a ju┐ tylko rutyna. W rzeczywisto╢ci, gdy teraz o tym my╢lΩ, ca│▒ zabaw▒, gdy dragi ju┐ nie dzia│a│y, by│y podniety niegrzecznego ch│opca zwi▒zane z wyj╢ciem i zdobyciem dzia│ki. Zdobyµ i nie sko±czyµ z odstrzelon▒ g│ow▒ - to by│o to.

Zgodnie z planem David Gahan zosta│ "popieprzonym ╢wirem", potem zdo│a│ utrzymaµ siΩ z dala od narkotyk≤w przez dwa tygodnie. Ale r≤wnia pochy│a, po kt≤rej siΩ stacza│, sprowadzi│a go z powrotem do Sunset Marquis, gdzie wcze╢nie rano 28 maja 1996 roku przedawkowa│ jeszcze raz. Jego system odporno╢ciowy nie by│ w stanie znie╢µ takiej ilo╢ci narkotyku i dosz│o do zatrzymania pracy serca. Przyjaciel sprowadzi│ ambulans. Gahan robi│ siΩ siny. Jego serce stanΩ│o na parΩ minut. David Gahan by│ formalnie martwy przez kr≤tk▒ chwilΩ zesz│ego roku. - Reanimowali mnie jak w "Pulp Fiction" przez ca│▒ drogΩ do szpitala. Pierwsza rzecz, jak▒ pamiΩtam, to g│os sanitariusza, m≤wi▒cego: "My╢lΩ, ┐e go stracili╢my...".

- WiΩc... hmn... jak to jest umrzeµ?

- Wszystko, co pamiΩtam, to to, ┐e by│o naprawdΩ bardzo ciemno i bardzo przera┐aj▒co i pamiΩtam uczucie, ┐e co╢ jest nie w porz▒dku. To by│o co╢, co nie mia│o siΩ zdarzyµ. My╢la│em, ┐e mogΩ siΩ kontrolowaµ, mogΩ wybraµ datΩ, kiedy Dave umrze. Tak popieprzone by│o moje ego. Tak wiΩc, obudzi│em siΩ i by│em przypiΩty kajdankami do gliniarza, kt≤ry czyta│ mi moje prawa.

Dave Gahan spΩdzi│ dwie noce w wiΩzieniu stanowym w Los Angeles. Byµ mo┐e bΩdzie mia│ jeszcze okazjΩ ponownie dobrze zaznajomiµ siΩ z t▒ plac≤wk▒. Obecnie jest na zwolnieniu warunkowym, czekaj▒c na rozprawΩ s▒dow▒ i wyrok w lutym 1997. Ma obowi▒zek przez najbli┐sze dwa lata co tydzie± wykonywaµ dwa testy na mocz. Je╢li bΩdzie czysty, wtedy s▒ szanse, ┐e oskar┐enie zostanie zniesione. Je┐eli Kot zechce spr≤bowaµ jeszcze raz narkotyk≤w i jego test da pozytywny wynik, bΩdzie musia│ zmierzyµ siΩ z dwoma latami w wiΩzieniu. Kiedy on m≤wi: "to sk│aniaj▒ca do wytrze╝wienia" my╢l, naprawdΩ mo┐na mieµ tendencjΩ do poddania siΩ jego budz▒cemu grozΩ do╢wiadczeniu na ten temat. - W Kalifornii pracuj▒ nad µpunami. W ten spos≤b │amiesz tu prawo, w zwi▒zku z tym, znalaz│em siΩ w celi z pieprzonymi mordercami, z lud╝mi, kt≤rzy odstrzeliliby drugiemu g│owΩ. Fakt - by│em zagro┐eniem dla siebie, ale nie dla spo│ecze±stwa!

Gahan jest czysty od czasu, gdy podni≤s│ s│uchawkΩ i poprosi│ o pomoc. Przeszed│ przez program rehabilitacyjny w Exodusie, odwyk, z kt≤rego Kurt Cobain i Shannon Hoon z Blind Melon zrezygnowali. Najgorsze by│o pierwsze piΩµ dni - opowiada - zwi▒zany, dwadzie╢cia cztery godziny ci▒g│ej obserwacji, maj▒c atak co godzinΩ - tak ciΩ┐kie by│o wycofanie siΩ. Potem spotkania, takie same, jak te, na kt≤re chodzi│ w czasie, gdy odchodzi│ od zmys│≤w.

- Po raz pierwszy zosta│em wys│uchany. Taka by│a r≤┐nica. Uzale┐niony my╢li, ┐e ╢wiat na nim siΩ ko±czy i ┐e jest kompletnie samotny. I nagle spostrzegasz, ┐e jest tyle ludzi z r≤┐nych sfer, kt≤ry s▒ tacy sami jak ty. Kiedy przyszed│em do Exodusu, przyzna│em, ┐e to g≤wno zniszczy│o moje ┐ycie. Zabra│o moj▒ duszΩ i zostawi│o mnie cholernie pustym. Przez parΩ lat by│o fantastycznie. Sk│ama│bym, gdybym powiedzia│, ┐e nie my╢la│em, ┐e jestem pieprzonym bogiem! Czu│em siΩ kapitalnie - nic nie znaczy│o, cz│owieku, by│em wysoko! A potem siΩ to sko±czy│o. Sko±czy│o siΩ w ci▒gu jednej nocy, a p≤╝niej ╢ciga│em ju┐ tylko ten pierwszy raz.

- Taki jest wyb≤r. W momencie, gdy wezmΩ jeszcze raz - jestem sko±czony. Nie mogΩ zaprzeczyµ, ┐e moje ┐ycie jest teraz du┐o lepsze. Mimo ┐e niezbyt dobrze siΩ czujΩ m≤wi▒c to! Ale w│a╢nie w tym tygodniu mia│em okazjΩ spΩdziµ trochΩ czasu z moim synem. By│o wspaniale, poszli╢my na "101 dalmaty±czyk≤w". Zauwa┐y│em jedn▒ rzecz, kt≤rej przedtem, gdy bra│em, zupe│nie nie dostrzega│em, to jest to, jak on ma mnie patrzy - z olbrzymi▒ mi│o╢ci▒, a nigdy wcze╢niej tyle jej nie widzia│em, jak tego tygodnia. Mog│em spojrzeµ mu prosto w oczy i wreszcie nie czu│em wstydu, odwzajemniaj▒c jego spojrzenie. To tak, jakby on by│ doros│ym, a ja dzieckiem przez d│ugi czas.

Kiedy siΩ ╢mieje, mo┐na nadal us│yszeµ g│os ch│opca wewn▒trz Dave'a Gahana, cherubinkowatego, nastoletniego chochlika ╢piewaj▒cego te wczesne piosenki Depeche Mode, kt≤rego wspomnienie tak desperacko chcia│ wymazaµ z historii, jakby niezwykle wysoki ton Mode w p≤╝nych latach osiemdziesi▒tych tego nie zrobi│. Takie poczucie niepewno╢ci nieodmiennie obecne w m│odo╢ci, jedynie zaostrzy│o siΩ przez utratΩ niewinno╢ci w wieku doros│ym. Gahan tak naprawdΩ nigdy nie mia│ ojca i by│ wyra╝nie ╝le przygotowany, by poradziµ sobie z poczuciem winy, wynikaj▒cym ze ╢wiadomo╢ci, ┐e skrzywdzi│ swego syna r≤wnie mocno, jak sam zosta│ skrzywdzony. Narkotyki zacz▒│ braµ bardzo wcze╢nie.

- Pierwszy raz wzi▒│em, gdy mia│em oko│o 17 lat, gdy mieszka│em na dziko na King's Cross. Ale nie podoba│o mi siΩ to, bo wtedy najwa┐niejsza by│a szybko╢µ. U╢wiadomi│em sobie, ┐e mam bardzo │atwo uzale┐niaj▒c▒ siΩ naturΩ, skoro dochodzi│o do tego, ┐e traci│em zdrowy rozs▒dek i chcia│em uciec od siebie samego. W│a╢nie o to ca│y czas chodzi│o. Krad│em barbiturany matce - cierpia│a na epilepsjΩ - tak wiΩc, zaczΩ│o siΩ od tych lekkich ╢rodk≤w uspakajaj▒cych. Bez winy mojej matki. Potem sko±czy│o siΩ to na r≤┐nych rzeczach. R≤wnie┐ na alkoholu. Zdecydowanie okre╢li│bym siebie jako uzale┐nionego od alkoholu - bez w▒tpienia. Nie mogΩ jednego albo drugiego. Je┐eli pijΩ, to bΩdΩ chcia│ butelkΩ w≤dki. Ale m≤j problem jest powa┐niejszy. BΩdΩ piµ, dop≤ki nie sko±czΩ ze sob▒.

- Zacz▒│em znowu braµ heroinΩ, kiedy przeprowadzi│em siΩ do Los Angeles. My╢la│em o niej, gdziekolwiek by│em. Tak jest, gdy zaczynasz mieµ z tym kopoty. Budzi│em siΩ i my╢la│em o niej. Mia│em powa┐ny problem, poniewa┐ by│em µpunem z pieniΩdzmi. Nieko±cz▒cy siΩ nap│yw got≤wki! I wszystko, czego naprawdΩ chcia│em, to moja dzia│ka. Nie by│em zainteresowany samochodami czy samolotami, wszystkimi innymi przywilejami gwiazdy rockowej. Nie by│em w stanie! Nie o╢mieli│bym siΩ wsi▒╢µ na mojego Harleya, poniewa┐ mieszka│em w╢r≤d kanion≤w... Oto ca│a ironia sytuacji: ba│em siΩ mo┐liwo╢ci zabicia siΩ w wypadku samochodowym, ale by│em ca│kiem zadowolony, │aduj▒c w ramiΩ narkotyk. A przez ostatnie kilka lat bra│em codziennie.

- Jak trudno jest ci teraz byµ czystym?

- Jest to │atwiejsze ni┐ pr≤by naµpania siΩ. Wiem to. Pr≤ba kontynuowania tego i ok│amywania siebie i wszystkich innych. To jest przyt│aczaj▒ce, bo nie masz ju┐ wcale takiej zabawy. Nie potrafiΩ przypomnieµ sobie, kiedy ostatni raz wzi▒│em i mog│em potem powiedzieµ, ┐e siΩ ╢wietnie bawi│em. To by│o prawdopodobnie podczas trasy koncertowej "Violatora", kiedy bra│em Extasy po ka┐dym wystΩpie. Wtedy nie by│em uzale┐niony, to by│o jednostkowe do╢wiadczenie. W moim domu w Los Angeles mia│em m≤j w│asny niebieski pok≤j, tak siΩ nazywa│, to by│ niebieski klozet i tam │adowa│em.

- PamiΩtam Kurta m≤wi▒cego to samo, ┐e mia│ klozet pod schodami. M≤j by│ wystarczaj▒co du┐ym pomieszczeniem. Przychodzi│em tam z moj▒ ╢wiec▒ i z moj▒ │y┐eczk▒ - to by│o to. CzΩsto Theresa puka│a do drzwi: mamy go╢ci i... Przeci▒ga rΩk▒ po starannie spiΩtych w│osach. Dr┐enie. Pierwsza zewnΩtrzna manifestacja uczuµ od blisko godziny. Niebiosa wiedz▒, jak to jest tam g│Ωboko w ╢rodku.

- To wszystko brzmi jak: "w jaki spos≤b, kurwa, potrafi│e╢ doprowadziµ do takiego g≤wna?", ale je╢li igrasz z ogniem, to siΩ sparzysz. WierzΩ, ┐e heroina jest diab│em, bo zabiera twoj▒ duszΩ. My╢lΩ, ┐e je╢li istnieje B≤g, wtedy w│a╢nie postanawia zostawiµ ciΩ i pozwoliµ ci samemu sobie z tym poradziµ - tak siΩ w tym momencie cz│owiek czuje. Jeste╢ chodz▒cym szkieletem. Nie potrafi│em nawet na siebie spojrzeµ w lustrze.

- Mo┐esz przebywaµ w obecno╢ci os≤b, kt≤re pij▒ lub za┐ywaj▒ narkotyki? Co, gdybym zacz▒│ braµ tutaj?

- Musia│bym wyj╢µ. Poniewa┐ chcia│bym wzi▒µ. I chcia│bym tylko spr≤bowaµ, wiesz, co mam na my╢li? Mart i Fletch pij▒, Mart pije du┐o, i robi▒ to przy mnie. Czasami to trochΩ k│opotliwe - nie dlatego, ┐e chcΩ siΩ upiµ, ale dlatego, ┐e nie czujΩ siΩ tego czΩ╢ci▒. To prowadzi mnie do k│opot≤w. Lecz kiedy ruszΩ siΩ na spotkanie i widzΩ, ┐e pomaga mi siedzenie gdzie╢ przez p≤│tora godziny w╢r≤d ludzi, gdzie nie muszΩ nic m≤wiµ. Nie muszΩ nikogo udawaµ. Tak, czasami to trudne. Jaki╢ miesi▒c temu przeszed│em przez okres, kiedy stale zastanawia│em siΩ: "O co do cholery chodzi? Przecie┐ nie by│o ze mn▒ a┐ tak ╝le!". Ok│amywa│em siebie, ┐e mogΩ wzi▒µ jeszcze raz, wyj╢µ i tylko trochΩ poszukaµ!

Kot wr≤ci│...

- Tak, to jest tam na lewym ramieniu ca│y czas. Teraz jestem tego ╢wiadomy. Mam za wiele do stracenia. Mia│em szczΩ╢cie, ┐e kto╢ ci▒gle by│ przy mnie, mia│em mo┐liwo╢µ byµ umieszczonym we w│a╢ciwych miejscach z odpowiedni▒ opiek▒. Ale dalej s▒ momenty, kiedy siedzΩ samotnie, jak ka┐dy, i mam chandrΩ. Czego nauczy│em siΩ z tego do╢wiadczenia, to to, ┐e wiem, ┐e mogΩ co╢ tam znale╝µ. Je┐eli B≤g da│ narkotyki i alkohol, to mia│em w tym sw≤j sprawiedliwy udzia│! Zamiast ┐ycia, u┐ywa│em tego wszystkiego za szybko. Mimo ┐e samo istnienie staje siΩ czasem prawdziw▒ mΩk▒, cz│owieku, nie chcΩ umieraµ dzisiaj. Sze╢µ miesiΩcy temu, by│em gotowy, by siΩ poddaµ.

Gdy przyjechali╢my do Abbey Road, by│ tam znaczny t│um turyst≤w przygl▒daj▒cych siΩ po┐▒dliwie ╢cianie z graffiti Beatles≤w. Kiedy Dave Gahan wy│oni│ siΩ z taks≤wki, seria szczΩk opad│a. Nie byli ca│kowicie pewni, kto to by│, ale to nie mia│o znaczenia. Jest Gwiazda Rocka, osobi╢cie! Opanowany. Atrakcyjny. »ywy. Oto tragedia Dave'a Gahana: nie musi w og≤le staraµ siΩ tak bardzo, by zrobiµ wra┐enie. A z wyrazu jego twarzy, gdy ogl▒da samego siebie jeszcze raz na video, mo┐na podejrzewaµ, ┐e Dave Gahan zdaje sobie z tego sprawΩ.

- Bardzo du┐o siΩ modlΩ - m≤wi. - Nie modlΩ siΩ o przebaczenie, ale klΩkam i dziΩkujΩ Bogu za to, ┐e utrzymuje mnie trze╝wym kolejny dzie±. ModlΩ siΩ do sufitu w nadziei, ┐e kto╢ s│ucha. Ale wiesz co? Robi▒c to czujΩ siΩ o wiele lepiej. Lepiej siΩ czujΩ wierz▒c w co╢. Nie chcΩ wr≤ciµ do tego, co by│o, za wiele mogΩ straciµ. Nie mam na my╢li zespo│u, my╢lΩ o sobie.

- Co dzie± powracaj▒ ma│e fragmenty Davida i okazuje siΩ, ┐e nie jest on takim z│ym facetem. SiedzΩ, ogl▒dam Harrego Enfielda i ╢miejΩ siΩ do rozpuku. Albo p│aczΩ na jakim╢ ckliwym filmie - wcze╢niej nie mia│em tych normalnych odruch≤w! Mog│em siedzieµ i ogl▒daµ kana│ prognozy pogody dwana╢cie godzin dziennie. Cz│owieku, to nie mia│o znaczenia, by│em zupe│nie naµpany i dni mog│y mijaµ, lata mija│y. Lecz codziennie co╢ siΩ dzieje, bez wzglΩdu na minutΩ, co daje mi poczucie, ┐e jest tak wiele rzeczy, dla kt≤rych mogΩ ┐yµ.

- ChcΩ byµ ╢wiadkiem tego, jak m≤j syn dorasta. Kiedy wczoraj rano zawozi│em go do domu, zapyta│em go: "Tak w og≤le to czyj zesp≤│ jest twoim ulubionym?". A on siΩ odwr≤ci│ i powiedzia│: "Ha! Tw≤j oczywi╢cie!". Autentycznie s│odkie! NaprawdΩ mia│em nadziejΩ, ┐e nie wymieni czego╢ w stylu Spice Girls! Bez obrazy dla Spice Girls, ale...

...ale nie wszyscy dziewiΩcioletni ch│opcy my╢l▒, ┐e s▒ asami. Zamiast tego, jeden szczeg≤lny dziewiΩcioletni ch│opiec ci▒gle kocha zesp≤│ swojego ojca ponad wszystkie inne. Jak wspaniale to dzia│a? Dave Gahan nawet nie pr≤buje tego rozszyfrowaµ. Zamiast tego, u╢miecha siΩ zasadniczo i siΩga po kolejnego Marlboro Medium dzisiejszego dnia; chwila na otrze╝wienie, zanim do│▒czy do reszty ma dole. Ale nagle staje w po│owie drogi. Srebrna papiero╢nica zatrzaskuje siΩ. Nieee... Najlepiej nie, na trochΩ, hΩ? B▒d╝ co b▒d╝, koty maj▒ tylko dziewiΩµ ┐yµ.