Arvena, Nagły Świst Ognistej Strzały
Źródło: www.caern.prv.pl
Witkoria
|
Wiktoria podeszła na chwilę do okna by rozprostować kości. "Jeszcze
tylko jeden pacjent" - wzdychała w myślach - "jeszcze tylko
jeden i w końcu do domu". Zegar wskazywał godzinę szesnastą gdy rozległo
się ciche skrzypienie drzwi i do pokoju wszedł wysoki, szczupły mężczyzna.
Jego ogniście rude włosy opadały niedbale na pełną piegów twarz, a stalowe
oczy spoglądały niespokojnie dookoła.
- Dzień dobry pani doktor - rzekł głośno wyrywając Wiktorię z zamyślenia.
- Dzień dobry panie Bruger - odpowiedziała zmęczonym głosem i usiadła
za biurkiem wskazując mu fotel naprzeciw.
- Ja przepraszam panią niezmiernie, że tak uparłem się na dzisiejszy termin
- zaczął Bruger - ale to nagły wypadek!
Wiktoria spojrzała na niego udając zaciekawienie. Wiedziała doskonale,
że każdy przypadek któregokolwiek z jej pacjentów jest "nagły".
Rutynowym ruchem włączyła swój czarny dyktafon, oparła się wygodnie i
patrząc prosto w oczy rudego mężczyzny zapytała:
- Niech mi pan opowie, panie Bruger, co się stało i dlaczego jest pan
taki zdenerwowany?
- No więc - Bruger gorączkowo przeczesał włosy i wziąwszy głęboki oddech
wreszcie to z siebie wykrztusił - To się stało tydzień temu - przerwał
na chwilę jakby zbierając się na odwagę - Ja... od dawna miałem dziwne
sny, ale nie spodziewałem się czegoś takiego! Zawsze myślałem, że to niemożliwe,
że takie rzeczy nie istnieją, a teraz...
Wiktoria westchnęła cicho spoglądając na zegarek. "Jeszcze tylko
50 minut, tylko 50 minut słuchania niesamowitych wydarzeń o UFO czy innych
cudach" - powtarzała w myślach.
- Niech pan kontynuuje - powiedziała spokojnie. Bruger przełknął ślinę,
nerwowo spoglądając za siebie.
- Oni tu są. Oni są gdzieś tu na pewno! - wysapał.
- Jacy oni? Kim oni są? No, niechże się pan uspokoi. Tu nic panu nie grozi.
Proszę mówić.
Rudowłosy mężczyzna obejrzał się jeszcze kilka razy, jakby nie wierząc
w zapewnienia psychologa, któremu zawsze ufał bez reszty.
- Wilkołaki. Inne wilkołaki - wyszeptał.
Wiktoria podniosła w górę brwi. Taki pacjent jeszcze jej się nie trafił.
Owszem, w swej szeroko pojętej praktyce psychologicznej spotkała już kilku
bogów, kosmitów, wysłanników przyszłości, a nawet samego Elvisa Presleya.
Ale wilkołak? Nie.. tego jeszcze nie było. Kiedyś miała do czynienia z
jednym wampirem, ale...
- Bo widzi pani - drżący głos Brugera przerwał jej rozważania - ja może
zacznę od początku.
Skinęła głową.
- Wszystko zaczęło się tydzień temu, kiedy postanowiłem pojechać do leśniczówki
żeby trochę odpocząć, wedle pani zaleceń. Cisza, spokój, zapach świeżej
żywicy i jeżyn. Ech, miałem wrażenie, że wszystko co złe jest daleko poza
mną... - westchnął głęboko i zaczerpnąwszy tchu mówił dalej - Rozpaliłem
ogień w kominku, przykryłem się kocem i nie pamiętam co było dalej...
- Pił pan jakiś alkohol? - spytała Wiktoria.
- Nie, nie piłem. Zresztą to nie ma z tym nic wspólnego.
- Więc dlaczego pan nie pamięta? Może stracił pan przytomność?
- Nie wiem. Myślę, ze to było wyparcie.
- Sugeruje pan, że tak ni stąd ni zowąd uruchomił się panu mechanizm obronny?
-Wiktoria doskonale wiedziała, że wyparcia się zdarzają, powodując utratę
pamięci po jakimś traumatycznym wydarzeniu, ale nie była do końca przekonana,
czy rozpalenie ognia w kominku jest właśnie czymś takim.
- Tak. Bo widzi pani wszystko byłoby jeszcze w normie, gdyby nie to, że
ocknąłem się w całkiem innym miejscu.
- Innym miejscu? Co to było za miejsce?
- Nie wiem dokładnie. Obudziłem się na jakiejś łące mocno obolały i wtedy
właśnie pojawiła się ta kobieta. - Bruger podrapał się po brodzie.
- Jaka kobieta? Czy może ją pan opisać?
- No, kobieta. Była wysoka, ubrana w czarne skórzane spodnie i miała krótkie
czarne włosy. Do złudzenia przypominała taką słynną aktorkę... - zamyślił
się mocno.
- Może Liv Tyler? - spytała Wiktoria, a jej spojrzenie stało się wyjątkowo
wyraźne i intensywne.
- Skąd pani wie? - pacjent nie ukrywał zdumienia.
- Nie wiem. Po prostu zgadłam. Ale niech pan mówi dalej.
- Więc ocknąłem się i zobaczyłem tę kobietę. Stała i patrzyła się na mnie
a obok niej siedział czarny wilk! Na widok wilka od razu odzyskałem resztę
świadomości i zerwałem się na równe nogi, ale ona powiedziała, żebym się
nie bał. Że przecież wszystko jest w porządku i nareszcie jestem wśród
nich.
- Wśród nich?
- Tak powiedziała. Niech pani tak na mnie nie patrzy. Też nie wiedziałem
o co jej chodzi, więc postanowiłem zapytać.- Bruger nerwowo przeczesał
włosy - A ona tylko uśmiechnęła się do mnie i wtedy przypomniałem sobie
te sny!
- Sny? Jakie sny? Niech mi pan o nich opowie.
Bruger rozejrzał się uważnie, sprawdzając czy na pewno są sami w pokoju.
Nagle szybkim, ruchem wstał z fotela i podszedł do okna.
- Sny. Miałem je już od wielu lat. Każdy następny sen był jakby kontynuacją
poprzedniego.
- Co się panu śniło?
- Wilk. Czarny wilk z czerwonymi oczami. Ale wie pani, wcale się go nie
bałem. Wręcz przeciwnie, coś mnie do niego przyciągało, czułem, że muszę
za nim iść.
- I szedł pan?
- Tak. Prowadził mnie przez las i opowiadał różne historie.
- Jakie historie? - twarz psychologa nabrała wyrazu zaciekawienia. Wiktoria
rzuciła kątem oka na swój dyktafon. Wyjątkowo nie chciała żeby nagle skończyła
się taśma. Wszystko jednak zdawało się być w najlepszym porządku. Mężczyzna
milczał długo spoglądając za okno, jak gdyby szukając w oddali niemej
podpowiedzi. Nie uzyskawszy jej jednak zaczął mówić ponownie.
- Nie wiem czy łatwo będzie to pani zrozumieć, pani doktor. To było tak,
jakby ktoś chciał mnie na to wszystko przygotować. Jakby chciał, żebym
zdał sobie sprawę ze swej prawdziwej natury. Wilk opowiadał mi historię
wilkołaków, a także genezę plemienia, do którego należę według nich. -
kończąc zdanie przyjrzał się uważnie swojemu psychologowi. Wyraz jej twarzy
zachęcał do kontynuacji. Kontynuował więc.
- Wedle własnych snów, jestem szczenięciem (tak nazywają młode wilkołaki
zaraz po przemianie) z plemienia Władców Cieni. Niech pani tak na mnie
nie patrzy... - zimny wzrok Wiktorii zdawał się przenikać go całkiem -
proszę mnie wysłuchać. Ja naprawdę nie kłamię!
Kobieta skinęła głową dając mu do zrozumienia, że mu wierzy. Jednak w
myślach zastanawiała się co ma mu wpisać do karty pacjenta. Jaką diagnozę
postawić? Może mnogość osobowości? Tak.. to byłoby dobre. W końcu zdarza
się wiele takich przypadków, a już historia pacjentki Corbetta Thipgena
jest słynna na cały świat. Cierpiała ona na potworne bóle głowy a poza
tym skarżyła się na pojawiające się stany, po których odczuwała nieraz
zaniki pamięci. W rzeczywistości prowadziła podwójne życie! To by się
zgadzało. Uśmiechnęła się pod nosem. Słuchała dalej uważnie zwracając
uwagę na każdy drobny szczegół wypowiedzi.
- Wilk mówił mi o zwyczajach panujących wśród Garou (tak wilkołaki nazywają
samych siebie), o patronatach - ja podobno jestem ahrounem, czyli wojownikiem.
Dowiedziałem się też nieco o innych plemionach, prawach szczepu, caernu..
Ech i tak pani nie zrozumie. - Bruger machnął ciężko ręką - w każdym razie
uświadomiłem sobie, że te sny nie były przypadkowe. I poszedłem za tą
kobietą, która prowadziła mnie przed siebie nie mówiąc ani słowa. Mógłbym
pani opowiedzieć w najdokładniejszych szczegółach co działo się potem,
ale wydaje mi się to bezcelowe. - Wiktoria uniosła w górę brwi. Była zdziwiona.
- A co jest celowe, według pana? - spytała.
- Zmiany, które naprawdę zaszły we mnie. Proszę przyjrzeć mi się dokładnie
- doktor zlustrowała go wzrokiem od stóp do głów - Czy widzi pani coś
szczególnego?
- Nie. Szczerze mówiąc wygląda pan całkiem normalnie, panie Bruger.
- No właśnie - odrzekł zmartwiony - wyglądam normalnie. Teraz. Gdybym
chciał, mógłbym ukazać się pani w postaci trzymetrowego kudłacza o ostrych
zębach i niesamowicie długich pazurach. Mógłbym także jako czworonożny
camis lupus warować u pani stóp. Mógłbym nawet wpaść w szał i zniszczyć
wszystko wkoło nawet nie zdając sobie z tego sprawy! To zdecydowanie normalne
nie jest.
- Często pan wpada w taki szał? - spytała Wiktoria uśmiechając się lekko
pod nosem, jakby znalazła brakującą część skomplikowanej układanki.
- To zależy. Ostatnio dwa dni temu. Nieświadomy w swym gniewie rozniosłem
całą knajpę "Pod Skrzydłem Smoka". Pewnie słyszała pani w wiadomościach,
że coś się tam działo - tak. Pani doktor słyszała. Kto by nie słyszał?
Tylko, że w telewizji mówili raczej coś o grupie pijanej młodzieży...
- I co mi pani powie, pani doktor? Co pani o tym myśli? Ja musiałem to
komuś powiedzieć, musiałem! Wiedziałem, że tylko pani mnie wysłucha nie
wyśmiewając głośno! - westchnąwszy głośno oparł się mocno o parapet -
Pani mi wierzy, prawda? Przecież pani wie, że ja nie mógłbym tego wymyślić!
- Czas już minął, panie Bruger - powiedziała psycholog uśmiechając się
nieznacznie - Wierzę panu, oczywiście. A teraz niech pan odetchnie głęboko,
pójdzie do domu i położy się spać. Spotkamy się za kilka dni, a wtedy
pomówimy o szczegółach.
Twarz rudowłosego człowieka zapłonęła radością i nadzieją.
- Kiedy więc mam przyjść ponownie? - zapytał.
- Dowie się pan niedługo.
Bruger skinął wesoło głową i z tysiącem podziękowań na ustach opuścił
gabinet. Wiktoria szybkim ruchem wyłączyła dyktafon i przekręciła klucz
w drzwiach. Usiadła ponownie za biurkiem i przyglądając się uważnie karcie
swojego pacjenta, Adama Brugera, wpisała następującą adnotację:
"Pacjent uważa, że ma dwie natury. Człowieczą i wilkołaczą. Cierpi
przy tym na ostre zaniki pamięci, mary senne, a także wybuchowe napady
szału. Z tej racji rozpoznaje się mnogość osobowości połączoną z elementami
zaburzeń, prawdopodobnie schizofrenią hebefreniczną. Z powodów diagnostycznych
zaleca się umieszczenie pacjenta na obserwacji w szpitalu na oddziale
chorób psychiatrycznych i zapewnienie mu stałej opieki lekarskiej. Podpisano:
dr Wiktoria Hohenzolern."
Po zakończeniu pisania Wiktoria zamknęła zeszyt, zostawiając go na wierzchu,
by mógł go przejrzeć ordynator. Zarzuciła płaszcz na plecy i opuściła
gabinet z lekkim uśmiechem na twarzy, bawiąc się niewielkim wisiorkiem,
który trzymała przedtem pod bluzką. To był glif. Glif Srebrnych Kłów.
|