Wytchnienie | |
Wojownicy Zodiaku - Odcinek 6 |
Poni┐szy tekst powsta│ w oparciu o fabu│Ω gry wideo pt. "Final Fantasy Tactics" stworzonej przez firmΩ Squaresoft. - Twoja rewolucja nigdy siΩ nie powiedzie! - zawo│a│ Gustav Margueriff. Dok│adnie naprzeciw niego sta│ Wiegraf Folles. Obaj trzymali w d│oniach miecze. Kilka metr≤w dalej, na posadzce le┐a│ skrΩpowany grubym sznurem markiz Mesdoram Elmdor. Nie porusza│ siΩ, ale pier╢ szlachcica unosi│a siΩ i opada│a miarowo, choµ powoli. Kompletny mrok panuj▒cy w piwnicy baraku roz╢wietla│ tylko drgaj▒cy i podskakuj▒cy p│omie± ╢wiecy zawieszonej na ╢cianie, sprawiaj▒cy, ┐e Wiegraf i Gustav rzucali groteskowe cienie na ╢ciany. - Potrzebujemy jedzenia i dachu nad g│ow▒, a nie idei - m≤wi│ dalej Margueriff.
- Gdyby╢ pozwoli│ mi wzi▒µ okup za markiza, Korpus dosta│by pieni▒dze,
kt≤re tak bardzo s▒ mu teraz potrzebne. Dopiero wtedy mogliby╢my my╢leµ
o tej twojej rebelii. Za Algusem do piwnicy zbieg│ Ramza, a po nim Delita. We tr≤jkΩ stanΩli
obok najni┐szego stopnia i bezradnie patrzyli na Wiegrafa, maj▒cego za
zak│adnika Elmdora. Obie strony mierzy│y siΩ ca│y czas wzrokiem. W ko±cu kadeci znale╝li
siΩ tam, gdzie przedtem sta│ Wiegraf z Elmdorem, a rycerz ci▒gn▒c swojego
zak│adnika stan▒│ u podn≤┐a schod≤w wiod▒cych w g≤rΩ. Wtedy przyw≤dca
Korpusu zgodnie z umow▒ pu╢ci│ nieprzytomnego markiza - kt≤ry upad│ z
g│uchym │omotem na posadzkΩ, tu┐ obok martwego Gustava - a sam wbieg│
po schodach na g≤rΩ, zatrzaskuj▒c za sob▒ klapΩ w│azu. Kadet≤w dobieg│
szczΩk zasuwanego rygla. Martwy Gustav le┐a│ na brzuchu, w leniwie powiΩkszaj▒cej siΩ ka│u┐y w│asnej krwi, kt≤ra w s│abym ╢wietle ╢wiecy przybra│a niemal czarny kolor. Ramzie, Delicie, Algusowi i markizowi Elmdorowi podr≤┐ do Igros zajΩ│a piΩµ dni i na miejsce dotarli, zgodnie z przewidywaniami Algusa, z dwudniowym op≤╝nieniem. W Dorter markiz odzyska│ przytomno╢µ. Kadeci napoili go i nakarmili. Z opowie╢ci Elmdora wynika│o, ┐e po zaj╢ciu w Lesie Sweegy zosta│ przewieziony bezpo╢rednio do piwnicy baraku na Pustyni Zeklaus - "szczurzej piwnicy" - i w│a╢nie tam by│ przetrzymywany przez ca│y czas. Markiz podziΩkowa│ wszystkim trzem kadetom i zapewni│ Algusa, ┐e ten nie musi siΩ przejmowaµ wiΩcej praktyk▒ rycerskΩ i zaraz po powrocie do Limberry zostanie pasowany na rycerza. Ch│opak pokra╢nia│. Mesdoram Elmdor zgodzi│ siΩ, aby we czw≤rkΩ najpierw pojechali do Igros, a dopiero stamt▒d, w towarzystwie Algusa, mia│by powr≤ciµ do swego zamku w Limberry. Obieca│ te┐, i┐ osobi╢cie pochwali RamzΩ i DelitΩ nie tylko u Dycedarga, ale tak┐e u samego ksiΩcia Larga. BΩd▒c w Dorter, kadeci przez kilka godzin rozgl▒dali siΩ za grup▒ poszukiwawcz▒ Zalbaga, aby zakomunikowaµ jej o odnalezieniu markiza i m≤c razem wr≤ciµ do Igros. Ale Zalbag i jego oddzia│ najwyra╝niej opu╢cili ju┐ miasto i pojechali dalej. Mimo wstawiennictwa Elmdora, Dycedarg okaza│ siΩ nieugiΩty i tego dnia, w kt≤rym markiz planowa│ powr≤ciµ do Limberry - a by│o to tydzie± po wydarzeniach na Pustyni Zeklaus - wezwa│ tr≤jkΩ kadet≤w do swego biura na najwy┐szym piΩtrze zamku, z zamiarem udzielenia im nagany za niewype│nienie wyra╝nego polecenia dotycz▒cego czasu powrotu. Ramza, Delita i Algus weszli do sparta±sko urz▒dzonego gabinetu komendanta i ustawili siΩ przed biurkiem, za kt≤rym siedzia│ najstarszy Beoulve. Dycedarg omi≤t│ tr≤jkΩ spojrzeniem, w kt≤rym malowa│ siΩ wyrzut: - Kaza│em wam powr≤ciµ do Igros przed up│ywem dziewiΩciu dni. Wy tymczasem
╢wiadomie zlekcewa┐yli╢cie m≤j rozkaz, udali╢cie siΩ na PustyniΩ Zeklaus
i sp≤╝nili╢cie siΩ o dwa dni. Czy zdajecie sobie sprawΩ, ┐e przez te dwa
dni martwi│em siΩ o wasz los? Chcia│ dodaµ co╢ jeszcze, ale niespodziewanie do biura tylnim wej╢ciem wkroczy│ tΩgi, brodaty mΩ┐czyzna w drogocennym stroju. Na jego kosztownym kaftanie widnia│ wyhaftowany bia│y lew. By│ to ksi▒┐Ω Bestrada Larg we w│asnej osobie - w│adca prowincji Gallione, brat kr≤lowej Ruvelii, bohater Wojny PiΩµdziesiΩcioletniej, cz│owiek, kt≤ry by│ g│≤wnym zwierzchnikiem klanu rycerskiego Hokuten. Ramza i Delita przyklΩkli szybko na jedno kolano. Algus pocz▒tkowo nie
rozpozna│ osoby ksiΩcia, ale poszed│ w ╢lad towarzyszy. Dycedarg tylko
wsta│ z krzes│a, uk│oni│ siΩ lekko i z powrotem usiad│. By│ z Largiem
w za┐y│ych stosunkach. Dwie godziny p≤╝niej Dycedarg wezwa│ ponownie do gabinetu RamzΩ, DelitΩ i Algusa. Powiedzia│ im, ┐e na po│udnie od Nizin Mandalskich zlokalizowano jedn▒ z kryj≤wek Korpusu ªmierci. Bandyci przysposobili sobie chatΩ na wybrze┐u, kt≤r▒ przed Wojn▒ PiΩµdziesiΩcioletni▒ zamieszkiwali rybacy. Komendant stwierdzi│, ┐e zwalnia kadet≤w z pilnowania miasta i wraz z Sodunem, Ukrasem, Ranokiem i Arfem wysy│a ich tam, by aresztowali, a w przypadku stawiania oporu zabili wszystkich banit≤w. Doda│, ┐e zdaje sobie sprawΩ z niebezpiecze±stwa tkwi▒cego w tej misji, ale liczy na to, i┐ skoro ch│opcy byli w stanie odnale╝µ markiza Elmdora, to poradz▒ sobie tak┐e z tym zadaniem. Zdziwiony Algus spyta│, czy on te┐ ma jechaµ, skoro na dzisiaj zaplanowano powr≤t Elmdora do Limberry. - Markiz zdecydowa│, ┐e pozostanie w zamku jeszcze kilka dni - odpar│
Dycedarg. - Powiedzia│ mi, ┐e przez ten czas oddaje mi ciebie do dyspozycji.
Pomy╢la│em wiΩc, ┐e bΩdziesz chcia│ udaµ siΩ razem z Ramz▒ i Delit▒, by
odwdziΩczyµ siΩ im za pomoc w uratowaniu Elmdora. Ale je┐eli nie chcesz,
to do niczego ciΩ nie zmuszam. Oczywi╢cie, wy te┐ - zwr≤ci│ siΩ do pozosta│ej
dw≤jki - mo┐ecie odm≤wiµ, je┐eli uwa┐acie, ┐e jest to zbyt niebezpieczne. Do celu dojechali dwa dni p≤╝niej, wczesnym przedpo│udniem. Na skraju skalistego brzegu, o kt≤ry miarowo uderza│y morskie fale, wznosi│a siΩ spora, ale stara i spr≤chnia│a rybacka chata. W s│omianej strzesze widnia│y liczne dziury. Pada│ silny deszcz i dopiero, gdy kadeci zbli┐yli siΩ na odleg│o╢µ nieca│ych dwustu metr≤w do chaty, dostrzegli, ┐e przy drzwiach stoi pi▒tka ludzi. Wszyscy trzymali w rΩkach miecze i w milczeniu obserwowali zbli┐aj▒cych siΩ je╝d╝c≤w. Banici dostrzegli kadet≤w pierwsi. Jad▒cy na czele Ramza zatrzyma│ wierzchowca i zsiad│. Jego towarzysze uczynili to samo. Arf zatrzyma│ zaprzΩ┐ony w cztery chocobosy pow≤z - maj▒cy pos│u┐yµ do transportu ewentualnych wiΩ╝ni≤w, a na kt≤rym le┐a│ teraz p│≤cienny worek wype│niony kajdanami - nieco z ty│u i truchtem podbieg│ do pozosta│ych. Ramza stan▒│ trzydzie╢ci metr≤w naprzeciw pi▒tki nieznajomych - czterech mΩ┐czyzn i jednej kobiety - i mimo deszczu dostrzeg│ na ich palcach sygnety Korpusu ªmierci. Pozostali ustawili siΩ w szeregu za ch│opakiem. Ramza wyci▒gn▒│ miecz i zawo│a│ g│o╢no, staraj▒c siΩ przekrzyczeµ szum deszczu: - Przybyli╢my tu z rozkazu Dycedarga Beoulve, komendanta zamku w Igros.
Naszym celem jest pojmanie was jako banit≤w i przestΩpc≤w. Je┐eli bΩdziecie
stawiaµ op≤r, zginiecie. Ramza zauwa┐y│, ┐e jest ona uderzaj▒co podobna do Wiegrafa i zacz▒│ zastanawiaµ siΩ, czy nie maj▒ przypadkiem do czynienia z Milud▒ Folles, siostr▒ przyw≤dcy Korpusu. S│ysza│, ┐e Miluda, kt≤ra w czasie Wojny PiΩµdziesiΩcioletniej razem z Gustavem pomaga│a bratu dowodziµ ochotniczym oddzia│em, jest obecnie w szeregach Korpusu. Kobieta potwierdzi│a jego przypuszczenia, wo│aj▒c: - Jestem Miluda, siostra Wiegrafa Folles. Nie chcemy z wami walczyµ i
dlatego prosimy was, aby╢cie zostawili nas i odeszli. Przed chat▒ ryback▒, w strugach deszczu i w╢r≤d grzmot≤w piorun≤w, rozpΩta│a siΩ ma│a bitwa. Ramza, Delita, Algus, Ukras i Ranok walczyli bezpo╢rednio z pi▒tk▒ banit≤w, podczas gdy Sodun i Arf pozostali nieco z ty│u, staraj▒c siΩ wspieraµ towarzyszy - Sodun przy pomocy │uku, a Arf przy pomocy czar≤w. Ramza skrzy┐owa│ miecze z Milud▒ i stwierdzi│, ┐e na jego szczΩ╢cie siostra
Wiegrafa nie jest zbyt dobra w fechtunku. UmiejΩtno╢ci szermierskie kobiety
nie dor≤wnywa│y zdolno╢ciom Ramzy. Ch│opak walczy│ ostro┐nie, paruj▒c
ciosy, staraj▒c siΩ zadaµ Miludzie ranΩ powa┐n▒, lecz nie ╢mierteln▒.
Uwa┐a│, ┐eby kobieta nie trafi│a przypadkiem mieczem w raniony przez pantery
bark. Walcz▒cy wrΩcz Ukras co chwilΩ uchyla│ siΩ w bok przed ciosami przeciwnika. Postronny obserwator m≤g│by stwierdziµ, ┐e ch│opak nie ma szans w starciu z osob▒ uzbrojon▒ w miecz, ale w rzeczywisto╢ci by│o inaczej. Ukras bez trudu, zwinnie uskakiwa│ przed kolejnymi ciΩciami, czekaj▒c na dogodn▒ chwilΩ, by wyprowadziµ cios rΩk▒ lub nog▒. Ranok radzi│ sobie z nich wszystkich najlepiej. Kadet wymachiwa│ w│≤czni▒ tak szybko, ┐e wr≤g nie zd▒┐y│ nawet ani razu zamachn▒µ siΩ mieczem. M≤g│ tylko blokowaµ ciosy ch│opaka i wygl▒da│o na to, ┐e lada moment g│ownia w│≤czni zatopi siΩ w jego ciele. Delita zorientowa│ siΩ, ┐e przegrywa i ┐e je┐eli lada chwila czego╢ nie wymy╢li, to zginie od klingi miecza. Nagle, pr≤buj▒c zaskoczyµ oponenta, przerzuci│ bro± z prawej rΩki do lewej i wyprowadzi│ cios. MΩ┐czyzna nie da│ siΩ nabraµ na tΩ sztuczkΩ. Uskoczy│ w bok, znalaz│ siΩ za Delit▒ i zamachn▒│ siΩ obur▒cz mieczem, mierz▒c w plecy ch│opaka. Brzeszczot pocz▒│ d│ugim │ukiem spadaµ w d≤│ i wtedy Sodun zwolni│ ciΩciwΩ │uku, ratuj▒c DelitΩ przed niechybn▒ ╢mierci▒. Strza│a zatopi│a siΩ w karku banity, zabijaj▒c go na miejscu. Ranok przypar│ przeciwnika do drewnianej ╢ciany chaty i jednym uderzeniem
w│≤czni wytr▒ci│ mu z rΩki miecz, po czym podetkn▒│ g│owniΩ swej broni
pod gard│o mΩ┐czyzny. Ukras my╢la│, ┐e poradzi sobie z przeciwnikiem, ale czasem w walce to przypadek, a nie umiejΩtno╢ci decyduj▒ o ┐yciu ludzkim. Tak by│o tym razem. Uskakuj▒c przed kolejnym ciosem przeciwnika, kadet po╢lizgn▒│ siΩ na mokrej trawie. MΩ┐czyzna wykorzysta│ to i pchn▒│ po raz kolejny mieczem. Ukras nie zdo│a│ siΩ uchyliµ. Ostrze przebi│o go niemal┐e na wylot. Bandyta wyszarpn▒│ miecz z cia│a martwego ju┐ ch│opaka i w tej samej chwili czarownik Arf cisn▒│ w tamt▒ stronΩ p│on▒c▒ kulΩ. Trafi│a prosto w twarz mΩ┐czyznΩ i magiczny ogie± prawie spopieli│ mu g│owΩ. Algus k▒tem oka zauwa┐y│, ┐e Ukras zgin▒│. Moment nieuwagi zosta│ wykorzystany przez przeciwnika, kt≤ry zrani│ go g│Ωboko w d│o±. Ch│opak sykn▒│ z b≤lu i wypu╢ci│ miecz. Wtedy Sodun odda│ kolejny strza│ z │uku, zabij▒c i tego banitΩ. Delita, Algus i Ranok pospieszyli na pomoc Ramzie, kt≤ry wci▒┐ pojedynkowa│ siΩ z Milud▒. Kobieta widz▒c, ┐e nie ma szans z czterema przeciwnikami naraz, odrzuci│a miecz i opu╢ci│a bezradnie rΩce. Kadeci otoczyli j▒. Arf i Sodun podbiegli do Ukrasa, w nadziei, ┐e jeszcze ┐yje. Ale wielki, czerwony otw≤r w piersi ch│opaka nie pozostawia│ w▒tpliwo╢ci. Do szeroko rozwartych oczu trupa, zastyg│ych w niemym przera┐eniu, nap│ywa│y krople deszczu. Arf zamkn▒│ mu powieki i poczu│ narastaj▒cy ┐al w sercu. Nie zna│ Ukrasa zbyt dobrze - pozna│ go dopiero w Szkole Rycerskiej - ale nie my╢la│ nawet, ┐e ╢mierµ dotknie kt≤rego╢ z nich podczas wykonywania tego zadania. Po raz pierwszy u╢wiadomi│ sobie tak naprawdΩ, ┐e bycie rycerzem - wojownikiem - to gra, w kt≤rej co rundΩ stawka jest najwy┐sza z mo┐liwych. Ukras w│a╢nie przegra│... Algus, Delita i Ranok nadal maj▒c bro± w pogotowiu odsunΩli siΩ nieco od Ramzy, trzymaj▒cego miecz na gardle Miludy. - ªmia│o. Zabij mnie. Zabij mnie jak zwierzΩ, za kt≤re mnie uwa┐asz.
No, zr≤b to - m≤wi│a Miluda bez strachu, niemal z pogard▒ spogl▒daj▒c
na RamzΩ. Delita spojrza│ z ukosa na ch│opaka, zaskoczony gwa│towno╢ci▒ tych s│≤w. - Nie jestem donosicielem i nic nie powiem twemu bratu. Ale wiedz, ┐e potΩpiam tw≤j czyn, Ramzo. Nie rozumiem twojego postΩpowania, jest niegodne szlachcica. Po powrocie do Igros rozstaniemy siΩ. Stamt▒d pojadΩ prosto do Limberry, z markizem lub bez niego. W pi▒tkΩ pogrzebali cia│a w rozmiΩk│ej ziemi - Algus nie pom≤g│ im, siedzia│ obra┐ony na swym chocobosie, banda┐uj▒c rozciΩt▒ d│o±. Ukrasa pochowali nieco dalej od banit≤w. Ramza zm≤wi│ nad grobem towarzysza kr≤tk▒ modlitwΩ, po czym kadeci wyruszyli w drogΩ powrotn▒ do Igros. Przez ca│▒ podr≤┐ Algus jecha│ z ty│u i nie odezwa│ siΩ ani s│owem. Gdy dwa dni p≤╝niej przyjechali do stolicy, dowiedzieli siΩ o zdarzeniu, jakie mia│o miejsce podczas ich nieobecno╢ci. Zdarzeniu, kt≤rego konsekwencje mia│y wkr≤tce rozdzieliµ na zawsze ╢cie┐ki, jakimi kroczyli Ramza i Delita. CIíG DALSZY NASTíPI Wszystkie prawa zastrze┐one. Powy┐szy tekst stanowi
w│asno╢µ intelektualn▒ Borysa Jagielskiego i jest chroniony przez miΩdzynarodowe
prawa autorskie. Jest on przeznaczony wy│▒cznie do darmowego rozprowadzania
w postaci elektronicznej w magazynie internetowym "Inkluz".
Je┐eli pragniesz umie╢ciµ go na swojej witrynie WWW skontaktuj siΩ najpierw
z autorem. Mo┐esz wydrukowaµ tekst na w│asny u┐ytek lub nieodp│atnie przekazaµ
go komu╢ innemu, lecz bez zmieniania tytu│u, tre╢ci b▒d╝ nazwiska autora.
Kopiowanie i rozprowadzanie tekstu pod jak▒kolwiek postaci▒ przy czerpaniu
z tego korzy╢ci materialnych jest bez pisemnej zgody autora karalne. |