Powr≤t Jakub
Turkiewicz
Dzie± przed godzin╣ A.
.... Dark Lord of The Sith Darth Vader sta│
przed lustrem w kszta│cie piΩknej kobiety i µwiczy│
mimikΩ. Po chwili jednak doszed│ do wniosku, ┐e mija
siΩ to z celem, a to z tej prostej przyczyny, ┐e jego
maska, kt≤ra budzi│a przecie┐ wielk╣ grozΩ w
galaktyce, by│a nieprzezroczysta.
- Nie widzΩ swojej twarzy - powiedzia│ tubalnym g│osem.
- Uwielbiam sw≤j g│os - doda│. - Jestem facetem z
niesamowitym g│osem. Halo, halo, tu m≤wi lord Vader.
Przeprosiny przyjΩte kapitanie czapka ! Ostatni raz mnie
zawiod│e£ admirale gungan czy jaki£ tam ! Hehe. Halo,
halo, halo, halo ! Nawet Anakin Skywalker pije wiskey
Johny Walker ! Hahaha.
.... Zadowolony z siebie poszed│ do toalety. By│o
to niewielkie pomieszczenie w kszta│cie kuli o ruchomej
kopule. Umiejscowiony centralnie sedes mia│ czarn╣ barwΩ,
kt≤ra przypomina│a Vaderowi jego przyjaciela Jar Jar
Binksa - gungana o Niesmacznym miΩsie. To w│a£nie z
rozpaczy po £mierci Binksa Vader wdzia│ czarny str≤j -
na znak ┐a│oby i smutku, a tak┐e z tej banalnej
przyczyny ┐e nieco siΩ rozty│ a czarny kolor wspaniale
wyszczupla. á
á
*
.... Tymczasem na planecie Tatooine inny
Skywalker r≤wnie┐ korzysta│ z toalety. Luke klΩcza│
przed sedesem w domu Darklighter≤w i czule obejmowa│
muszlΩ klozetow╣.
- Dlaczego ? Dlaczego ? - krzycza│ pijackim g│osem
irytuj╣co niewyraƒnie wypowiadaj╣c niekt≤re zg│oski.
- Ja j╣ tak kocham ! Camie ! Cholera Camie ! Choµ tu !
Ja ciΩ kocham rozumiesz !
.... Biggs patrzy│ z niesmakiem na ca│kowicie
pijanego kolegΩ, kt≤ry zapuka│ do jego drzwi w £rodku
nocy i £mierdz╣c alkoholem wyrabianym ze sztucznego w│osia
borsuk≤w poprosi│ o go£cinΩ.
- Weƒ siΩ w gar£µ Luke ! - powiedzia│.
- Zaraz wezmΩ gar£µ i ci rozbijΩ nos, ty zdrajco !
Trzymasz z Camie i Fixerem !
- Luke zrozum - powiedzia│ Biggs. - Oni siΩ kochaj╣.á
- Co ? - Luke patrzy│ chwilΩ nie widz╣cym wzrokiem w
stronΩ Darklightera, po czym wytar│ wierzchem d│oni
doln╣ wargΩ z kt≤rej zwisa│o nieco £liny o bardzo gΩstej
konsystencji.
- Ja kocham Camie ! Rozumiesz ! Kocham j╣. I ona jest
moja ! - spr≤bowa│ podnie£µ siΩ i stan╣µ na swoich
szczup│ych nogach farmera, ale nie uda│o mu siΩ to i
ciΩ┐ko klapn╣│ na ty│ek.
.... Z rezygnacj╣ opar│ brodΩ na swoim torsie
i ju┐ cichutkim, prawie nies│yszalnym g│osem m≤wi│:
- Ja chcΩ i£µ do domu... jestem domownikiem swojego
wiejskiego domu z tym t│u£ciochem Larsem... Lars... o m≤j
bo┐e jak ja go nienawidzΩ... jakbym chcia│ ┐eby
przysz│a banda szturmowc≤w i pu£ci│a to cholerne
miejsce z dymem. Razem z t╣ idiotk╣ Beru, kt≤ra
potrafi jedynie cerowaµ £mierdz╣ce skarpety Larsa. Czy
wiesz ile ona w ┐yciu przeczyta│a ksi╣┐ek ? Ona nie
czyta... o m≤j Bo┐e , on te┐ nie... ale ja bΩdΩ...
przyjdzie dzie± kiedy poznam litery ! I bΩdΩ czyta│...
najpierw komiksy a p≤ƒniej... I wtedy Camie przypomni
sobie o Skywalkerze! Ch│opaku z Tatooine, ch│opaku, kt≤ry
zna│ litery !
.... Biggs sta│ nad cuchn╣cym cia│em
przyjaciela a w jego g│owie rodzi│a siΩ my£l. Spojrza│
w gwiazdy i g│o£no powiedzia│ :
- Wst╣piΩ do Akademii ! ZrobiΩ karierΩ w wojskowo£ci
i zaw│adnΩ £wiatem. A p≤ƒniej wr≤cΩ tu na pok│adzie
jakiej£ potΩ┐nej stacji bojowej i rozwalΩ to przeklΩte
miejsce na kawa│ki. Razem z tymi cholernymi wie£niakami
!
- Zamknij siΩ wreszcie bΩcwale - Biggs zamar│ w
bezruchu. To jego surowy ojciec wr≤ci│ w│a£nie z
palarni cygar i postanowi│ przespaµ te kilka godzin kt≤re
zwyk│ spΩdzaµ w domu albo znowu ka┐Ω ci w╣chaµ
dyscyplinΩ ! Cholerny smarkacz. My£li ┐e mu wszystko
wolno.
á
á
*
.... Qui Gon Jinn uwielbia│ te s│odkie chwile,
kiedy £wiΩty Piotr pozwala│ mu przywdziaµ eteryczne
fata│aszki ducha i przenikn╣µ na chwilΩ do
materialnego £wiata po to tylko by przestraszyµ jednego
czy drugiego pijaka, albo pogadaµ chwilΩ z Yod╣ -
prawie 900 letnim gnomem, kt≤ry od ponad 800 lat
skutecznie udawa│ mistrza Jedi a to dlatego, ┐e
polityczna poprawno£µ nie pozwala│a odpowiednim
czynnikom sprawdziµ jego papier≤w.á
"C≤┐ to za dyskryminacja gnom≤w" - krzyczano
by wtedy. Czy tylko dlatego, ┐e kto£ nie jest istot╣
poni┐ej 150 cm, mo┐na go bezkarnie obra┐aµ ?
.... Nie da siΩ ukryµ, £rodowisko gnom≤w by│o
silne i wp│ywowe a umys│y istot zamieszkuj╣cych
galaktykΩ s│abe i na wp│ywy podatne.
- Witaj mistrzu Yodo. - powiedzia│ Qui Gonn .
- Nie bΩdziesz mi tu m≤wi│ co mam robiµ. Co to znaczy
witaj ?! To jakie£ polecenie ? Witaj , witaj. Jak zechcΩ
to bΩdΩ wita│. A teraz nie chcΩ wiΩc nie witam. SiΩ
m≤wi dzie± dobry.
- Dzie± dobry mistrzu.
- O ! Teraz ciΩ w│a£nie witam. Bo mam na to ochotΩ,
ale muszΩ przyznaµ, ┐e dzie± wcale nie jest taki
dobry. Wyczuwam potΩ┐n╣ masturbacjΩ mocy !
- Chyba dysturbencjΩ ?
- Nie ma takiego s│owa "dysturbencjΩ". Bardzo
jeste£ zbasicowanizowany przyjacielu. Nied│ugo chyba
nawet w ko£ciele zaczn╣ m≤wiµ w jΩzyku basic.
Skandal. Chodzi│o mi o turbulencjΩ, albo po prostu o
zak│≤cenie . Przepraszam, ┐e siΩ pomyli│em. Decyduj╣c
siΩ na banicjΩ nie bra│em pod uwagΩ aspektu
erotycznego . Moje ┐ycie seksualne jest ca│kowicie
zrujnowane. Przecie┐ tutaj nikt opr≤cz mnie nie mieszka
! Czy wiesz ┐e wczoraj przez trzy godziny goni│em za
jak╣£ jaszczurk╣ bo wydawa│o mi siΩ ┐e mia│a uszy
podobne do moich ? Ja tu zwariujΩ. »ebym chocia┐ mia│
jaki£ telewizor, albo wideo. Albo chocia┐ jakie£
erotyczne gazetki. Ale nie. Tylko drzewa, ┐aby i inne
paskudztwo. Pora umieraµ.
- Mistrzu, zawsze chcia│em CiΩ o co£ zapytaµ, ale
jako£ nigdy nie mia│em okazji ...
- Pytaj £mia│o.
- Czy ch│opiec, kt≤rego chcia│em szkoliµ, ten m│ody
Anakin Skywalker... okaza│ siΩ zgodnie z moimi
przewidywaniami tym jednym, kt≤ry mia│ przynie£µ r≤wnowagΩ
mocy ???
.... Yoda chwyci│ le┐╣cy najbli┐ej kawa│
kija i rzuci│ nim w Qui Gonna.
- Idƒ bo ciΩ zaraz... - krzykn╣│ i zemdla│ z powodu
niedokrwienia m≤zgu. W ko±cu by│ ju┐ stary.
*
.... Han Solo z trudem zdj╣│ swoje oficerskie
kozaczki. Siedz╣cy kilkana£cie metr≤w dalej Chewbacca
zmarszczy│ nos i g│o£no zarycza│.
- Co ci siΩ nie podoba ? Ciekawe ! Nie ka┐dy ca│e ┐ycie
chodzi na boso i na golasa tak jak ty.
- Grrrrrrrrrrrrr Wrawwwwwwwwwwwwww! - odpowiedzia│
Chewie w swoim jΩzyku, i bardzo dobrze, bo gdyby to
powiedzia│ w basicu musieliby£my zrezygnowaµ z
umieszczania jego wypowiedzi w niniejszej kronice.
- Jezu. Jak mo┐na chodziµ z jakim£ paskiem
przewieszonym przez ramiΩ. I z chlebakiem. Hahaha ! -
Solo wydawa│ siΩ coraz bardziej rozbawiony, bo taki w│a£nie
by│. - Co ty tam nosisz w tym chlebaku ? Prezerwatywy ?
Hahahaha !
.... To m≤wi╣c Han skoczy│ jednym susem w
stronΩ Chewbaccy, zerwa│ z jego torsu sk≤rzany pas
wraz z torb╣ i £mign╣│ w stronΩ toalety. Tam
zabarykadowa│ siΩ od wewn╣trz i otworzy│ torbΩ.
.... W £rodku znalaz│ jasnor≤┐owy zeszyt z
piΩknym czerwonym serduszkiem na ok│adce. Na stronie
tytu│owej napisane by│o "pamiΩtnik". Zeszyt
by│ prawie ca│y zapisany a obok notatek, kt≤re Chewie
sporz╣dza│ ka┐dego dnia umieszczono kilka piΩknych
wierszy Wookiego.
.... Han poczu│ siΩ nieco niezrΩcznie .Szybko
wyszed│ wiΩc z toalety i poszed│ do Chewbaccy ze
szczerym zamiarem zwr≤cenia przyjacielowi jego w│asno£ci.
Chcia│ nawet przeprosiµ ma│poluda.
.... Kiedy znalaz│ siΩ w kokpicie zamar│ z
przera┐enia. W£ciek│y Chewie otworzy│ odpowiednie £luzy
i wyrzuci│ ca│y │adunek przyprawy, kt≤r╣ przemycali,
w przestrze± kosmiczn╣.
- Grrrrrrrrrrrrr Wrawwwwwwwwwwwwww - powiedzia│ Han czuj╣c
┐e jego twarz zmienia kolor na purpurowy.
- A czego siΩ spodziewa│e£ durniu - odrzek│ Chewbacca.
- Nawarzy│e£ sobie piwa to teraz je wypij, kmiocie
jeden.
*
.... Christopher Walken d│ugo czeka│ zanim
wpuszczono go do gabinetu George'a Lucasa. Ale wreszcie
sta│o siΩ. S╣dny dzie± nadszed│.
- Tak ? - Zapyta│ pr≤buj╣c powstrzymaµ dr┐enie g│osu
a przy okazji tak┐e r╣k.
- No c≤┐ panie Walken - powiedzia│ George. - Jak ju┐
m≤wi│em Solo to po prostu przystojny przemytnik.
Przystojny panie Walken. Czy pan ma lustro ? Doprawdy
spodziewa│em siΩ, ┐e unikniemy tej przykrej sytuacji...
Ale oczywi£cie chΩtnie powierzΩ panu rolΩ Tusken
Ridera. Z pewn╣ doz╣ humoru mo┐na nawet powiedzieµ,
┐e tuskeni odgrywaj╣ w filmie rolΩ kluczow╣ .
.... Walken nie odpowiedzia│. Wsta│ i powoli
wyszed│. Kiedy dotar│ do domu usiad│ przed lustrem,
przyjrza│ siΩ sobie i pog│adzi│ d│oni╣ po policzku.
- Czego ten wariat u licha chce ? - powiedzia│ sam do
siebie, po czym poca│owa│ swoje odbicie m≤wi╣c:
- Trzymaj siΩ przystojniaku - i wyszed│ w poszukiwaniu
innej ambitnej roli.
*
.... KsiΩ┐niczka Leia siedzia│a w swojej
kabinie korwety Custodian i ze znudzeniem wpatrywa│a siΩ
w ekran komputera.
- Ile czasu mo┐na graµ w pi│karzyki ? - spyta│a sam╣
siebie, a poniewa┐ nie doczeka│a siΩ odpowiedzi, gra│a
dalej. Prawdopodobnie po to aby siΩ przekonaµ.
.... Cztery jasne prostok╣ty porusza│y siΩ to
w g≤rΩ to w d≤│. Jej zadaniem by│o kierowaµ nimi w
taki spos≤b, aby odbiµ kwadracik imituj╣cy pi│kΩ i
skierowaµ go do bramki przeciwnika.
.... Niespodziewanie w drzwiach zjawi│ siΩ
kapitan Antilles.
- Nie s│ysza│am pukania - powiedzia│a Leia.
- Widocznie by│a£ zajΩta. - odparowa│ przystojny
kapitan.
.... Leia zerwa│a siΩ na r≤wne nogi i podbieg│a
do niego usi│uj╣c uderzyµ go w twarz. On tymczasem z
│atwo£ci╣ chwyci│ jej delikatne pi╣steczki i bawi│
siΩ nimi d│ugo i czule. Wreszcie powiedzia│ :
- Ca│a dr┐ysz.
- Owszem od trzech godzin wstrzymujΩ mocz, bo nie mog│am
oderwaµ siΩ od gry. Zaraz nie wytrzymam, goniΩ
resztkami si│.
- Nieprawda. Dr┐ysz bo jestem │ajdakiem !
- Nie m≤w tego s│owa, b│agam - powiedzia│a Leia.
- Jestem │ajdakiem ! A ty lubisz │ajdak≤w. - powiedzia│
Antilles zbli┐aj╣c swoje wargi do ust ksiΩ┐niczki.
- WolΩ mi│ych - szepnΩ│a Leia.
- Jestem mi│y. - odpowiedzia│ kapitan. - Mi│y │ajdak.
úajdak, │ajdak, │ajdak...
- Och ty m≤j │ajdaku, m≤w tak ! - krzyknΩ│a Leia
czuj╣c ┐e pΩkaj╣ ostatnie hamulce.
.... Przez najbli┐sze 15 minut z kajuty ksiΩ┐niczki
nie dochodzi│y ┐adne dƒwiΩki z wyj╣tkiem rytmicznie
wypowiadanych s│≤w Antillesa : "úajdak, │ajdak...".
.... Kiedy pojawi│ siΩ na korytarzu w
skrzywionym he│mie i spodniach za│o┐onych ty│em do
przodu oraz koszuli wywr≤conej na lew╣ stronΩ powita│y
go rzΩsiste oklaski oraz okrzyki koleg≤w typu "yeach"
i "ma│adiec".
Po chwili w drzwiach pojawi│a siΩ g│owa ksiΩ┐niczki.
- A wy co tu wszyscy u licha robicie ?
- Nie nic - jeden z gwardzist≤w usi│owa│ wybrn╣µ
jako£ z k│opotliwej sytuacji.
- Dlaczego k│amiecie ? To pod│e.
- Bo jeste£my wszyscy │ajdakami - odpowiedzieli
rebelianci ch≤rem .
.... KsiΩ┐niczce zakrΩci│o siΩ w g│owie i
mdlej╣c wpad│a w ramiona najbli┐ej stoj╣cego mΩ┐czyzny.
- Uwaga mamy transmisjΩ od botha±skich szpieg≤w -
odezwa│ siΩ interkom.
- Nie martwcie siΩ ch│opaki, ja odbiorΩ - powiedzia│
Antilles i pobieg│ do radiostacji.á
*
.... Mamaw Nadon siedzia│ na brzegu swojego
wygodnego │≤┐ka.
- Jestem sobie Mamaw Nadon - powiedzia│ i poszed│ spaµ.
.... Nie wiedzia│, ┐e kiedy siΩ
obudzi galaktyka nie bΩdzie ju┐ taka sama. Nie wiedzia│,
┐e rozpoczyna siΩ w│a£nie ci╣g wypadk≤w, kt≤re ca│kowicie
zmieni╣ oblicze £wiata. Nie wiedzia│ tak┐e ┐e tej
nocy przy£ni mu siΩ Kapitan Kloss...
|
|