Kuba Turkiewicz Opowie╢µ o prawdziwej przyja╝ni ....Jadwiga Czopstik z oddalonej od Kessel o ponad 48 parsek≤w planety Gulamb, od najm│odszych lat uwielbia│a ogl▒daµ telewizjΩ. ....Tak, to nie pomy│ka ! W│a╢nie tele-wizjΩ a nie holo-wizjΩ jak we wszystkich cywilizowanych ╢wiatach Imperium !. Planeta Gulamb to jedno z tych miejsc, o kt≤rych zwyk│o siΩ mawiaµ "zak▒tek w kt≤rym gundarki ty│kami kl▒skaj▒" a powszechne gdzie indziej zdobycze techniki, uchodz▒ tu za luksus dostΩpny tylko nielicznym . Jadwiga Gulamb czΩsto k│ad│a siΩ na swojej wygodnej kanapie, zapala│a papierosa i z wielk▒ uwag▒ poch│ania│a dawkΩ kolorowych obraz≤w. Czasami chrupa│a przy tym cebulΩ, niekiedy ┐u│a wyskubany z sanitariatu kawa│ek silikonowej uszczelki. Tak by│o i tego pamiΩtnego dnia. Dnia, kt≤ry odmieni│ oblicze galaktyki... ....Ulubiony program pani Jadwigi nosi│ tytu│ "Wybaczam", a nadawano go dwa razy dziennie na kanale 23432-im. ....Kiedy z ekranu zniknΩ│y reklamy bezalkoholowego blielu, rozleg│a siΩ patetyczna muzyczka generowana przez bambinotuby suwakowe zespo│u Modal Dan i Figrin Moods a po chwili zabrzmia│y g│osy cz│onk≤w zespo│u. "Dzie± dobry, a kuku, wybaczam ! Przebaczam, nie gniewam siΩ ju┐ ! Za krzywdy ┐a│ujΩ, rozpaczam A czasem wycieram te┐ kurz ! Dobranoc, wieczorem, bez gniewu. Przebaczaµ to mΩska jest rzecz ! U╢ciski dobroci powiewu Me troski odchodz▒ dzi╢ precz ! A kuku, przepraszam wybaczam »a│ujΩ lalalalala la Tru tutu pipipi ko ko ko ! Wybaczmy , lalala i d│o± ! " ....Czy to melodia, czy pe│en melancholii tekst - a mo┐e i jedno i drugie, w ka┐dym razie co╢ sprawi│o ┐e w oczach Jadwigi Czopstik pojawi│y siΩ │zy. I nie by│ to ostatni wzruszaj▒cy moment w tym programie . Przeciwnie ! To co najpiΩkniejsze mia│o dopiero nast▒piµ. * ....Tego wieczoru studio pΩka│o w szwach. Na szczΩ╢cie nikt tego nie zauwa┐y│ i program mo┐na by│o kontynuowaµ, tym bardziej, ┐e publiczno╢µ nie dopisa│a. Nie dopisa│a tak┐e pogoda, ale humory by│y dobre. Nastroju sielanki, nie zm▒ci│ tak┐e fakt, ┐e w sto│≤wce podle karmi▒, a to dlatego ┐e nastroju sielanki od rana nie by│o. ....Prowadz▒ca program przystojna kobieta o piersiach jak atlas geograficzny ╢wiata i po╢ladkach jak z bajki o Czerwonym Kapturku rozchyli│a szeroko wargi, po czym umie╢ci│a miΩdzy nimi mikrofon wzbudzaj▒c szalony aplauz t│umu przywiezionych autokarem turystycznym meduz, zrzeszonych w fanklubie "Wybaczam". - Dzi╢ jest z nami Obi ! - powiedzia│a odchylaj▒c kotarΩ, za kt≤r▒ czai│ siΩ niezbyt przystojny mΩ┐czyzna o zaro╢niΩtej zaniedbanym zarostem twarzy, ubrany w jakie╢ br▒zowe │achmany. Nieprzyjemne wra┐enie z│agodzi│ patetyczny d┐ingiel w wykonaniu zespo│u Figrin Moods z towarzyszeniem uprowadzonej z planety Ziemia Urszuli Dudziak ╢piewaj▒cej tekst "piri riri". Obi, choµ wygl▒da│ raczej m│odo, sprawia│ wra┐enie cz│owieka zmΩczonego ┐yciem. Ot, taki sobie dojrza│y mΩ┐czyzna nie znaj▒cy lΩku ani myd│a. - ProszΩ bardzo - rzek│a kobieta wskazuj▒c go╢ciowi kanapΩ. - DziΩkujΩ - odrzek│ Obi usi│uj▒c przy u┐yciu mocy za│adowaµ kanapΩ na stoj▒c▒ przed gmachem telewizji ciΩ┐ar≤wkΩ o napΩdzie repulsorowym. - Nie, nie ! Nie zrozumieli╢my siΩ ! - krzyknΩ│a kobieta, rozpaczliwie wymachuj▒c czym╢ co utkwi│o jej miΩdzy zΩbami w czasie spo┐ywania porannego posi│ku. - Chodzi│o mi o to, aby pan spocz▒│ czyli jak gdyby usiad│. - Acha - rzek│ Obi odstawiaj▒c kanapΩ na miejsce. - Osobi╢cie wolΩ Asia. Acha brzmi jako╢ tak grubia±sko - rzek│a prowadz▒ca, po czym skorzysta│a z okazji i przedstawi│a siΩ telewidzom, kt≤rzy ogl▒dali program dopiero czwarty raz i nie zd▒┐yli jeszcze zapamiΩtaµ jej nazwiska, czy choµby inicja│≤w - Nazywam siΩ Joanna Veers. Ogl▒dacie pa±stwo program "Wybaczam". - Wiemy o tym - odpowiedzieli chorem wszyscy telewidzowie z wyj▒tkiem nies│ysz▒cych, niemych i niemrawych oraz tych kt≤rzy akurat wyszli do kuchni po og≤rka ma│osolnego. ....Tymczasem , a w│a╢ciwie chwilΩ p≤╝niej kobieta kontynuowa│a: - Obi przyjecha│ do nas ... sk▒d ? - Z Tatooine - odpar│ Obi - A┐ z Tatooine ? - Tak w│a╢nie powiedzia│em. - I co ciΩ tu sprowadza Obi ? Na planecie Tatooine mia│e╢ przyjaciela... ....Oczy Obiego zaszkli│y siΩ a z nosa wyciek│a mu s│ona │za, kt≤r▒ po chwili wci▒gn▒│ spowrotem wraz z cz▒steczkami kurzu wszystkich znanych ╢wiat≤w na kt≤re zawita│ aby za┐egnaµ rozmaite konflikty czy te┐ zwiedziµ star≤wkΩ. - Przyjaciela pozna│em na Tatooine. - odpar│ - P≤╝niej wiele podr≤┐owali╢my. Zawsze byli╢my razem. Prze┐ywali╢my przygody i by│o jak to siΩ m≤wi gitezowo. Niestety por≤┐ni│a nas! Za jej Amidali, twarz ka┐dy by siΩ zabiµ da│ ! - Rozumiem. I co by│o dalej. - No c≤┐. Choµ m≤j przyjaciel... - Teraz mo┐emy powiedzieµ ju┐ jak ma na imiΩ... - Tak - rzek│ Obi, po czym rozp│aka│ siΩ jak b≤br. Po chwili zapanowa│ nad emocjami, chwilΩ medytowa│, wreszcie nie wytrzyma│ i zn≤w rozp│aka│ siΩ, tym razem jak szop pracz. ....Stytuacja ta powtarza│a siΩ wiele razy i ju┐ wydawa│o siΩ, ┐e program stanie siΩ nudny, gdy wreszcie rozp│aka│ siΩ jak nietoperz i g│o╢no szlochaj▒c powiedzia│ : - M≤j przyjaciel ma na imiΩ Anakin ! ....Joanna Veers poda│a mu chusteczkΩ do nosa wykonan▒ z ┐ywych Ungli±skich Tiep│achod≤w, kt≤re od┐ywiaj▒ siΩ wydzielinami z nosa, dziΩki czemu nie trzeba by ich praµ gdyby nie to ┐e regularnie musz▒ siΩ wypr≤┐niaµ, i powiedzia│a: - I co ? - I... pewnego dnia Amidala schyli│a siΩ by podnie╢µ upuszczony przeze mnie celowo beret a ja... a ja ... zachowa│em siΩ niegodnie. - A czy... - Nie przeszkadzaj... muszΩ to powiedzieµ...I zasz│a w ci▒┐Ω...Najpierw pr≤bowali╢my wm≤wiµ Anakinowi ┐e to jego dzieci, ale nie uda│o siΩ... Nie mog│em pozwoliµ by moje dziecko wychowywa│ kto╢ obcy. Ukryli╢my male±stwa przed Anakinem i uciekli╢my. ....W tym miejscu Obi rozp│aka│ siΩ i to nie pierwszy raz, po czym korzystaj▒c z przerwy na reklamy spali│ papierosa i uwi≤d│ pani▒ JoannΩ. ....Wreszcie realizator o╢wiadczy│ : - Za trzy sekundy wracamy na antenΩ ! - A co mnie to obchodzi ? -spyta│ Obi, lecz nie doczeka│ siΩ odpowiedzi, poniewa┐ realizator wraz z przyjaci≤│mi zajΩty by│ ju┐ wspinaczk▒. - Hej ho, wi╢ta wio - zawo│a│a pani Joanna zupe│nie nie wiadomo z jakiego powodu i ju┐ mia│a siΩ roze╢miaµ gdy nagle kamery zadzia│a│y ponownie i trzeba by│o zachowywaµ siΩ stosownie. - A zatem Obi... co chcia│by╢ powiedzieµ swojemu przyjacielowi ? - Chcia│bym mu powiedzieµ ┐e szczerze ┐a│ujΩ. Kiedy odbija│em mu dziewczynΩ nie spodziewa│em siΩ, ┐e bΩdzie chodzi│a po domu w wa│kach na g│owie i puszcza│a b▒ki. Mia│em tak┐e nadziejΩ, ┐e bΩdzie stron▒ dominuj▒c▒ w seksie, albo ┐e chocia┐ umie gotowaµ. Niestety okaza│o siΩ ┐e by│em naiwny. Chcia│bym zwr≤ciµ mu jego AmidalΩ razem z dzieciakami, kt≤re nie daj▒ mi spaµ. Nie dosyµ ┐e ci▒gle becz▒ to jeszcze przy u┐yciu mocy przes≤waj▒ r≤┐ne przedmioty. Wczoraj na przyk│ad zupe│nie pomiesza│y mi elementy uk│adanki z Jar Jarem, kt≤r▒ dosta│em w KFC jako dodatek do zestawu i dwa tygodnie mΩczy│em siΩ ┐eby j▒ u│o┐yµ. Chcia│bym te┐ odzyskaµ jego przyja╝±. - Mam dla ciebie niespodziankΩ - powiedzia│a gospodyni programu. - Odwiedzili╢my Anakina z kwiatami od ciebie i zaproponowali╢my mu pojednawcze spotkanie przed kamerami. Czy jeste╢ ciekaw, jak zareagowa│ ? - Tak... bardzo - szepn▒│ z nadziej▒ w g│osie Obi . * ....Reporter programu "Wybaczam" sta│ z wielkim bukietem wspania│ych kwiat≤w przed niezwyk│▒ czarn▒ kul▒. Odnalaz│ przycisk uruchamiaj▒cy dzwonek i wcisn▒│ go. Po chwili kula otworzy│a siΩ i wyszed│ z niej ubrany w czarne sk≤rzano - lateksowe ubranko m│odzieniec . - O co chodzi ? Jestem zajΩty. - Mistrzu Vader , to ja twoja niewolnica ! By│am bardzo niegrzeczna. Wracaj i skarµ mnie ! - s│owa te dobieg│y uszu reportera, lecz na szczΩ╢cie nie nagra│y siΩ na ta╢mΩ a to dla tego ┐e w czasach w kt≤rych rozgrywa siΩ nasza opowie╢µ - a by│o to na prawdΩ bardzo dawno, dawno temu - nie znano jeszcze czego╢ takiego jak ta╢ma. Filmy zapisywano w≤wczas na jaki╢ wielkich, metalowych dyskach - dzia│aj▒cych podobnie jak bΩbny z wypustkami w katarynce. Komandosi u┐ywali wtedy niewygodnych, plastikowych zbroi, kt≤re praktycznie uniemo┐liwia│y widzenie, a potΩ┐ne kosmiczne bazy budowano w taki spos≤b, aby mo┐na je by│o zniszczyµ jednym strza│em w otw≤r wentylacyjny . Wielkie kr▒┐owniki wyposarzano w pola si│owe, ale w my╢l zasady fair play umo┐liwiano przeciwnikowi ich dezaktywacjΩ poprzez zestrzelenie umieszczonej na szczycie mostka kuli, za╢ wszelkiego rodzaju my╢liwce i dwuno┐ne maszyny krocz▒ce projektowano w taki spos≤b, aby wybucha│y przy byle zderzeniu, choµ nie napΩdzano ich przecie┐ paliwem p│ynnym ani nawet gazowym. Roboty natomiast projektowano w taki spos≤b, aby krzycza│y i wypuszcza│y dym, kiedy przy│o┐y siΩ im do odn≤┐y ╢wiec▒cy na czerono metal. PiΩkne to by│y czasy i nale┐y ┐a│owaµ ┐e nie mieli╢my okazji w nich ┐yµ. - Mam tu dla pana kwiaty od kogo╢, kto chcia│by pana przeprosiµ. Czy domy╢la siΩ pan od kogo ? Anakin zastanowi│ siΩ g│Ωboko, po czym westchn▒│ p│ytko i odpar│: - Nie wiem... czy┐by Jar Jar chcia│ mnie przeprosiµ za to, ┐e maca│ mnie po po╢ladkach, gdy by│em ma│ym ch│opcem ? - Nie. Kto╢ bli┐szy pana secu. - Nie wiem... to mo┐e matka za to ┐e wymy╢li│a jak▒╢ historyjkΩ o niepokalanym poczΩciu byle tylko pozbyµ siΩ mnie z domu, bo za du┐o jad│em ? - Te┐ nie. - To mo┐e Mace Windu za to ┐e w akademi Jedi podkrada│ moje racje ┐ywno╢ciowe ? - Nie. - No to ju┐ jestem ca│y g│upi. Po prostu nie wiem. - A m≤wi co╢ panu imiΩ Obi ? ....Oczy Anakina na zap│onΩ│y gniewem. Przez salΩ przeszed│ szmer - to burcza│o w ┐o│▒dkach g│odnych , bo trzymanych w studiu ju┐ trzeci dzie± widz≤w. - Ten cholerny µwok Obi... Obi Wan ? - Tak. Pan Obi Wan serdecznie pana przeprasza i przesy│a kwiaty. Pragnie spotkaµ siΩ z panem przed kamerami i sprawiµ aby znowu by│o tak jak dawniej. - To znaczy jak ? Pragnie znowu zdradzaµ nasz▒ przyja╝± ? Ma byµ jak dawniej ? Chce ┐ebym mu ufa│ a on zajmie siΩ moj▒ kobiet▒ ? O nie szanowny panie ! Ta historia ju┐ siΩ nie powt≤rzy. - A zatem przyjmie pan kwiaty ? - Nie. ProszΩ powiedzieµ Obi Wanowi, ┐eby sobie w│o┐y│ te kwiaty tam, gdzie jego cia│o nigdy nie mia│o kontaktu z wod▒. * ....Obi Wan spu╢ci│ wzrok. Zrobi│ to dlatego, ┐e pani Joanna Veers usiad│a po turecku na pod│odze a mia│a na sobie naprawdΩ kr≤tk▒ sp≤dniczkΩ. - No i jak my╢lisz Obi, czy Anakin zgodzi siΩ na spotkanie ? Rozmowa z reporterem na to nie wskazuje. - Na pewno. - parskn▒│ Obi Wan - Dobry z niego ch│opczyna. Zawsze wodzi│em go za nos, jak chcia│em bo jest on adeptem Jedi. Rycerzem jasnej strony, kt≤rego nie spos≤b przeci▒gn▒µ na stronΩ ciemn▒. Ot co. Zawsze ┐yczliwy, zawsze uprzejmy. Wyrzek│ siΩ swoich potrzeb i s│u┐y ludziom. Przyjdzie. ....Nagle otworzy│y siΩ wielkie, pomara±czowe drzwi i stan▒│ w nich Anakin. Rozleg│a siΩ muzyka, tak dono╢na i tak piΩknie brzmi▒ca jak nigdy dot▒d. I zn≤w powr≤ci│y piΩkne s│owa piosenki "Dzie± dobry, a kuku, wybaczam ! Przebaczam, nie gniewam siΩ ju┐ ! Smacznego, dobranoc, good evening! Lalalala laptinek okej ! " ....Obi Wan wsta│ gwa│townie i zala│ siΩ gor▒cymi │zami tryskaj▒cymi na niego nie tylko z oczu pani Joanny, lecz tak┐e niewielkiego natrysku, kt≤ry przezorni Ungnaunci umie╢cili zawczasu na podsufitce rozprΩ┐nej w pomieszczeniu. ....Anakin patrzy│ na niego chwilΩ, po czym rozczuli│ siΩ i zacz▒│ │kaµ. Wreszcie wyp│uka│ gard│o sza│wi▒ i wszed│ na g│≤wn▒ scenΩ. ....MΩ┐czy╝ni padli sobie w ramiona i trwali tak bez ma│a trzy sekundy, zwarci w mΩskim u╢cisku. Obecni a jakby nieobecni, dojrzali a jakby m│odociani, mokrzy a jak┐e susi ! - ProszΩ panowie, siadajcie - powiedzia│a gospodyni programu - Ooooops ! - powiedzia│ Anakin, po czym usiad│. - Siadam - rzek│ Obi Wan, i jak rzek│, tak zrobi│. - Czy to prawda ┐e byli╢cie przyjaci≤│mi ? - Joanna zwr≤ci│a siΩ do Anakina. Zwr≤ci│a siΩ do niego ty│em, poniewa┐ z tej strony wygl▒da│a o wiele lepiej. S▒ ludzie, kt≤rzy maj▒ lepszy profil, ona mia│a lepszy en face - choµ nie w pe│nym tego s│owa znaczeniu, a nawet zupe│nie przeciwnie. - Tak, to prawda. - odpar│ Anakin. - I zn≤w nimi bΩdziemy - rzek│ Obi. - Czy dasz mu jeszcze jedn▒ szansΩ ? - spyta│a prowadz▒ca. - Oczywi╢cie - odpar│ Obi - To pytanie by│o skierowane do mnie - powiedzia│ Anakin. - A w│a╢nie ┐e do mnie ! - krzykn▒│ Ben. - Ale┐ sk▒d ? -wycedzi│a przez durszlak kobieta. - Nie wiemy - odparli mΩ┐czy╝ni ch≤rem. - Pytanie by│o do Anakina - powiedzia│a kobieta orkiestr▒ symfoniczn▒. ....I wszystko zako±czy│o by siΩ szczΩ╢liwie, gdyby nie tradycyjny punkt programu - pytania publiczno╢ci. Oczywi╢cie na wiele banalnych pyta±, spleceni w u╢cisku przyja╝ni mΩ┐czy╝ni odpowiadali od rΩki, na trudniejsze od nogi a na najtrudniejsze swobodnie b▒d╝ ze swad▒. ....Niestety, niespodziewanie na ekranie pojawi│ siΩ napis REKLAMA, a po chwili pierwszy z kilku film≤w reklamowych, kt≤rymi realizatorzy zwykli zazwyczaj przerywaµ programy w najciekawszych momentach. * ....Jadwiga Czopstik zdenerwowa│a siΩ i gwa│townym gestem pochwyci│a urz▒dzenie zwane w jΩzyku Basic: "remote control", a w jej rodzimej mowie po prostu pilotem. - Jak to, kurka wodna, jest - zapyta│a sam▒ siebie - ┐e w czasie reklam zawsze robi siΩ g│o╢niej ? ....Ze zdenerwowaniem zmieni│a kana│. Ucieszy│a siΩ widz▒c ┐e trafi│a na program "Tocz▒ce siΩ rozmowy". ....Na ekranie telewizora dostrzeg│a dziwnego stwora o d│ugich uszach. Gdyby nie przerwa│a edukacji, poprzestaj▒c na szkole podstawowej, wiedzia│a by ┐e to Gungan z planety Naboo. ....Gungan ko±czy│ w│a╢nie m≤wiµ. W ostatnim momencie przeczyta│a generowany komputerowo obraz, umieszczony pod obrazem : "Jar Jar - rodzina nie zaakceptowa│a jego zwi▒zku z Kapitanem Panak▒". Tymczasem oko kamery przesunΩ│o siΩ nieco w prawo i oczom telewidz≤w ukaza│a siΩ postaµ mΩ┐czyzny na w≤zku inwalidzkim. Ubrany by│ w czarn▒ szatΩ, a brak n≤g w miejscu gdzie powinny byµ nogi - zdradza│ brak n≤g. Jego czerwona twarz upstrzona czarnymi serpentynami tatua┐u sitch≤w, jego otoczona wie±cem dawno nie strzy┐onych rog≤w │ysa g│owa i wreszcie nienawistne, p│on▒ce ┐arem oczy o z≤│tych tΩcz≤wkach zdawa│y siΩ m≤wiµ jedno. M≤wi│y " Nazywam siΩ Darth Maul i ci▒gle tu jestem !" ....Pod obrazem jego twarzy pojawi│ siΩ napis: "Darth Maul - wyrwa│ siΩ z sekty, ale straci│ zdrowie ". - Prowadz▒ca przywita│a go przyjaznym u╢ciskiem d│oni po czym zapyta│a. - Kiedy zainteresowa│e╢ siΩ sztuk▒ tatua┐u ? - Mia│em wtedy 16 lat - odpowiedzia│ Darth Maul. - ZaczΩ│o siΩ niewinnie od niewielkiego tatua┐u na ramieniu, kt≤ry przedstawia│ miecz, owiniΩty wΩ┐em i czerwon▒ r≤┐Ω. P≤╝niej wpad│em w z│e towa┐ystwo. Koledzy s│uchali metalu i pili piwo. ªmiali siΩ z motywu na moim ramieniu i dlatego postanowi│em go zmieniµ. Kaza│em sobie wytatuowaµ motywy celtyckie, a z tego nieszczΩsnego miecza uczyniµ fragment motywu. Uda│o siΩ, ale mi wci▒┐ by│o ma│o. To jest jak narkotyk. P≤╝niej przysz│a druga rΩka, klatka piersiowa wreszcie plecy i twarz. - Wytatuowa│e╢ sobie plecy ? - Tak by│em wtedy m│ody i g│upi. - A czy ty, wytatuowa│ by╢ sobie plecy ? - zapyta│a prowadz▒ca podchodz▒c do │aweczek na kt≤rych siedzia│a publiczno╢µ i zwracaj▒c siΩ do m│odego mΩ┐czyzny o wygl▒dzie s│odkiego │ajdaka. - Nie - odpowiedzia│ mΩ┐czyzna, a w tym samym momencie u do│u ekranu pojawi│a siΩ tre╢µ : " Han Solo - uciek│ z domu bo rodzice nie pozwolili mu chodowaµ chomik≤w" - Ja jestem twardzielem a nie jakim╢ tam narcyzem. Da│em sobie tylko wytatuowaµ ma│ego motylka na po╢ladku... * - O cholera ! "Wybaczam" ! - krzyknΩ│a Jadwiga przypomniawszy sobie ┐e zmieni│a kana│ tylko na czas reklam i b│yskawicznie wr≤ci│a na 23432-gi. ....Niestety, by│o ju┐ za p≤╝no. Na ekranie widaµ by│o ju┐ tylko JoannΩ Veers, kt≤ra wyg│asza│a my╢l podsumowuj▒c▒ : - ...jak widaµ nie zawsze ko±czy siΩ szczΩ╢liwie. Czasem wystarczy niewielka iskra aby otworzy│y siΩ stare rany i od┐y│y animozje. Tu wystarczy│o kilka przykrych s│≤w na temat po┐yczonej kiedy╢ gumki myszki, aby nasi bohaterowie nie zapanowali nad emocjami. Pech chcia│ ┐e obaj mieli przy sobie miecze ╢wietlne. PamiΩtajcie, warto nas ogl▒daµ, bo nigdy nie wiadomo co siΩ wydarzy ! Zapraszamy jutro w po│udnie. ....Joanna uk│oni│a siΩ piΩknie i odesz│a w g│▒b studia, by znikn▒µ za wielkimi pomara±czowymi drzwiami. ....Tymczasem kamera pokaza│a strasznie okaleczonego mΩ┐czyznΩ le┐▒cego w ka│u┐y krwi. Po ca│ej pod│odze wala│y siΩ jego ko±czyny, jego oczy p│onΩ│y nienawi╢ci▒, a na g│owie brakowa│o w│os≤w. - Nu Obi Wan ! - wycedzi│ przez zaci╢niΩte zΩby - Pogadi ! ....W studiu rozleg│y siΩ oklaski a telewidzowie natychmiast zapomnieli co ogl▒dali. KONIEC p± - 07.08.2001 |