| Zd▒┐yµ przed ╢witem |
![]() |
Anio│ |
Tacie... DOGASAJíCE ªWIECZKI WYZNACZYúY GODZIN╩ ROZSTANIA. SZLI DúUGO I CICHO W OCZEKIWANIU NA KOLEJNY, OSTATNI JU» ZAKR╩T. ZABúOCENI, DOTARLI DO SCHRONIENIA Z MGúY. ZAMYKAJíC SI╩ W SWOICH ªMIERTELNYCH PUSTELNIACH OPADALI W PUSTK╩. Bieg│a przed siebie ju┐ od wielu, tygodni, miesiΩcy i lat. Stado, kt≤rego
z takim utrudzeniem szuka│a, okaza│o siΩ jedynie chwilow▒ oaz▒ dla sponiewieranych
my╢li. Kiedy uzna│a, ┐e nadszed│ czas prawdy, wygnali j▒. W ich twarzach
wyczyta│a jedynie strach i nienawi╢µ. MGúAWICE SPLATAúY SI╩ Z PYúEM PRZEMIJANIA. STALI ONIEMIALI NIEZWYKúOªCIí ZJAWISKA. NIM ZDí»YLI ZROZUMIE╞. ICH CIAúA POKRYúY SI╩ KORí, A NOGI ZAMIENIúY W KORZENIE. Kroczy│a dalej bez celu. Piasek poddawa│ siΩ ociΩ┐a│ym stopom. ªlady rozmywa│ deszcze. Bez z│o╢ci, pragnie± i ognia ┐ycie sta│o siΩ jedynie spacerem. Osi▒gniΩciem by│o doj╢cie do kolejnego drzewa, przy kt≤rym na moment chocia┐ mo┐na by│o odpocz▒µ. W pamiΩci przelewa│y siΩ obrazy nie z jej wyobra╝ni. Widywa│a go czasami - mΩ┐czyzna z krwawi▒cym sercem na d│oni i nadpalonymi skrzyd│ami. By│ jej mi│o╢ci▒, przekle±stwem i anio│em str≤┐em. Ludzie mijani, obrastali mchem, by w chwilΩ p≤╝niej poddaµ siΩ bez krzyku. Sz│a - z jego cieniem w duszy. Uratowa│ j▒, oddaj▒c siebie przeznaczeniu i staj▒c siΩ jedynie (a mo┐e a┐?) symbolem? Niekt≤rzy ich widzieli - mΩ┐czyznΩ prowadz▒cego czarnow│os▒ dziewczynkΩ za rΩkΩ. U╢miecha│ siΩ delikatnie, gdy ona krzykiem pr≤bowa│a zmusiµ go do ujawnienia siΩ jej. Duchy zmar│ych nie potrafi▒ przecie┐ m≤wiµ. SZCZ╩ªLIWI CI, KT╙RZY POTRAFIí KOCHA╞. |