Ten dzie± przejdzie do historii, przynajmniej mojej.
Od kilku dni organizowali£my wyjazd do Warszwy, aby zobaczyµ Roxette. Idea by│a prosta: oni s╣ w Warszawie, to my te┐, tam ich jako£ na pewno z│apiemy.
Wyjazd z Bydgoszczy 8:30 rano. Jechali£my z Cypkiem w dw≤jkΩ. Po drodze kilka telefon≤w od przyjaznych ludzi. W Warszawie byli£my o 12:25.
Na dworcu spotkali£my Rafa│a i Krystiana. Dalej podr≤┐owali£my ju┐ w czw≤rkΩ. To znaczy niezbyt daleko, bo po kr≤tkim przystanku na posi│ek do│╣czy│a do nas Agnieszka z najnowszymi informacjami z internetu. Tak uzbrojeni ruszyli£my £ladem idoli.
ZawΩdrowali£my wiΩc pod Hotel Bristol, gdzie mieszkali, pod restauracjΩ Fukier, gdzie poprzedniego dnia jedli kolacjΩ, a jak przypuszczali£my dzisiaj jedli obiad (by│a akurat ta pora).
Nasze przypuszczenia rozwia│a pani z telewizji robi╣ca wywiady z przypadkowo spotkanymi ludƒmi, od kt≤rej to wyci╣gneli£my informacjΩ, ┐e Roxette bΩd╣ o 15 na pr≤bie w Sali Kongresowej.
Udali£my siΩ wiΩc tam sprawdzaj╣c po drodze czy aby nie ma ich w hotelu. Pod Pa│acem Kultury zastanawiali£my siΩ jak skutecznie obstawiµ wszystkie wjazdy i wej£cia, bo by│a nas w ko±cu tylko pi╣tka.
Rozdzielili£my siΩ. úa┐╣c w k≤│ko znaleƒli£my w ko±cu wej£cie od ty│u, kt≤re wyda│o nam siΩ bardzo interesuj╣ce ze wzglΩdu na blisko£µ sceny. Weszli£my. Akurat trwa│a pr≤ba Brathank≤w. Wkr≤tce nas wywalili, a wej£cie zamknΩli na trzy spusty.
S│owem klapa. Czekali£my jeszcze "trochΩ" zmarzniΩci zobaczyli£my wreszcie samoch≤d z Roxette. Nie wiem kt≤ra to by│a godzina, ale na pewno nie 15:00. Wysiedli i udali siΩ do wej£cia. Po drodze ich z│apali£my i wyci╣gnΩli£my kilka autograf≤w.
U£miech zago£ci│ na naszych twarzach. Zapomnieli£my te┐ o zimnie. WymΩczyli£my od ich kierowcy kiedy mniej wiΩcej wyjd╣, kiedy te┐ przyjad╣ na w│a£ciwy wystΩp. Wykombinowali£my kwiaty dlaarie i czekali£my n koniec pr≤by.
W miΩdzy czasie dojecha│o jeszcze kilku cz│onk≤w zespo│u. Nagle pojawi│a siΩ postaµ kolesia, kt≤ry zapyta│ siΩ nas na kogo czekamy. Na wie£µ, ┐e na Roxette zasypa│a nas miejscami w Warszawie, gdzie by│ z zespo│em w sobiotΩ i niedzielΩ, pokaza│ te┐ wej£ci≤wkΩ na koncert w telewizji.
Kix (bo o nim mowa) stwierdzi│ tak┐e, ┐e jest ich wiΩcej i £ci╣gn╣│ kilka swoich kole┐anek. P≤ƒniej doszed│ Karol i Marcin. W szerszym ju┐ gronie czekali£my a┐ wyjd╣. Wreszcie wyszli, wrΩczyli£my kwiaty i ponownie wyci╣gneli£my kilka autograf≤w.
Gdy Roxette odjechali poszli£my wypiµ co£ ciep│ego, stali£my w ko±cu w zimnie kilka godzin. WiΩkszo£µ z os≤b, kt≤ra tam by│a posz│a do "Donkin Donuts" (to proszΩ o kontakt osoby, kt≤re z nami nie posz│y).
Tam przy herbacie zacie£nili£my kontakty i wymienili£my adresy.
Wkr≤tce jednak siΩ rozdzielili£my, bo Agnieszka, Krystian, Alicja, Kix i dziewczyny mieli zalatwione, b╣dƒ kupione u konik≤w wej£ci≤wki na Fryderyki, wiΩc oni wyszli wcze£niej, m. in. ┐eby siΩ przebraµ.
Reszta wysz│a nieco p≤ƒniej. My r≤wne┐ pod╣┐yli£my w kierunku Pa│acu. Tam okaza│o siΩ, ┐e jest mo┐liwo£µdostania siΩna GalΩ. Tu jestem winien duuu┐e piwo Marcinowi, kt≤ry po prostu przeszed│ sam siebie (Marcin - wszyscy wiemy o czym m≤wiΩ) Dostali£my siΩ na Fryderyki.
Tam r≤wnie┐ siΩ rozdzielili£my. Cypek i ja poszli£my w prawo, reszta w lewo. Z pocz╣tku ┐a│owali£my z Cypkiem, ┐e nie bΩdziemy widzieµ tele-beamu. PrzystanΩli£my, by rozejrzeµ siΩ po sali i doznali£my szoku: Kix i dziewczyny sadowili siΩw│a£nie na swoje "konikowe" miejsca ...w pierwszym rzΩdzie.
To by│ szok! Ale genialny Cypek wypowiedzia│ sakramentalne "idziemy do nich?" No i poszli£my. Usiedli£my sobie grzecznie w rz╣dku jaki£ metr od sceny. D│ugo kazano nam czekaµ na wystΩp Roxette (do ko±ca gali).
Wreszcie wyszli na scenΩ. Gdy zobaczyli Kixa i ferajnΩ po raz ju┐ trzeci to nawet im pokiwali. (Kix, Alicja,... - macie mistrza)
Po gali w zasadzie musieli£my ju┐ uciekaµ. Nawet nie widzieli£my Roxette opuszczaj╣cych SalΩ Kongresow╣, chcieli£my jeszcze trochΩ pobyµ z ludƒmi, kt≤rych poznali£my. Poci╣g by│ za kilkadziesi╣t minut.
Wyruszyli£my wiΩc na dworzec zabieraj╣c ze sob╣ do Bydgoszczy Karola, kt≤remu godzinΩ prΩdzej uciek│ ostatni poci╣g do Wroc│awia, jemu przyjdzie przjechaµ jeszcze 600 km do domu. ZmΩczeni i szczΩ£liwi wr≤cili£my do dom≤w i pomy£leµ, ┐e wahali£my siΩ czy jechaµ.