![]() |
NEWS | KADRA | I LIGA | II LIGA | LIGI MIEJSKIE | LINKI | NBA | TYPUJ | HISTORIA |
Opis kolejki by leszczur - 18.02.200 |
1. Cavaliers 75 76ers 104 Zwycięstwo Sixers nad Cavs nie jest zaskoczeniem chyba dla nikogo. W tym sezonie Kawalerzyści już 2 razy musieli uznać wyższość Sixers (w tym raz bez Iversona). Kukoc zdaje się nieźle znalazł w składzie i jak na pierwszy mecz 11 pts (5-7 FG), 4as, 2 reb i 1 TO w 24 minuty jest osiągnięciem więcej niż przyzwoitym. Oczywiście celem Toniego jest skład wyjściowy, a nie wychodzenie jak za czasów Bulls z ławki, ale myślę że za 2-3 mecze osiągnie swój cel. Iverson chyba zestresowany przyjściem Chorwata pudłował koszmarnie przez cały mecz i zanotował żałosne 8-23 FG, ale aż 6 asyst i 8 zbiórek. Tych 8 zbióek jest dość dziwne ze względu na to iż Cavs grali przez większość meczu wysokim i teoretycznie dobrze zbierającym składem. Kemp odnalazł się pod tablicami i zebrał 13 piłek dorzucając 17 punktów - niby nieźle, ale jak na dawnego Shawna to zaledwie wynik przeciętny. O takim wyniku meczu zadecydowały 3 czynniki: po pierwsze straty Cavs 21 (i 24 punkty po stratach), Sixers 14, ale tylko 5 punktów straconych, czyli granie wysokim składem też ma swoje minusy, bo zawodnicy wolniej wracają po własny kosz. Druga rzecz to oczywiście skuteczność - mimo iż I-I-Iverson starał się zaniżyć średnią drużyny, to i tak wygrali 48% do 34% Cavs. Ostatni element to zbiórki 50-43 dla Sixers. Chyba coach Cavs powinien pomyśleć o zmianie pracy. 2. Nuggets 95 Raptors 91 Nuggets trapieni przez kontuzje(?) grali wąskiem składem - 8 zawodników, z czego tak naprawdę grało tylko 6 i w dodatku przy skuteczności ledwo przekraczającej 40%. Toronto zaczęło fatalnie przegrywając I kwartę 29-16. Dużą zasługę miał tu McGrady, który zanotował w całym meczu skuteczność 11% (1-11). Trener posadził go na ławę i Toronto zaczęło mozolnie odrabiać straty. Najwięcej napocił się oczywiście Carter (31 pts), ale dzielnie go wspierali Davis i Bougues (w sumie 25 pts), ale to i tak było za mało. Paradoksalnie Nuggets wygrali przy mało zespołowej grze i zaledwie 16 asystach (przy 25 Raptors). Widać, że Nick the Brick drugim Kiddem nigdy nie będzie. Jeszcze jedna ciekawostka - Muggsy zanotował season-high 8 rebs. To wyraźnie mówi jak daleko od kosza grali Nuggets. Momi zdaniem wygrali cudemi dzięki McGrady'emu, bo jeżeli mecz potrwałby jeszcze z 3 minuty to... 3. Clippers 87 Hornets 115 4. Heat 84 Nets 91 Koszykarski automat jakim był Tim Hardaway przed kontuzją zdaje się przebudzać ze snu zimowego, po fatalnym ostatnim meczu teraz zaliczył 18 pts, 6 as i 7 rebs oraz aż 6 TO. Kiepsko też zagrał (pomimo 18 pts i 11 rebs) Mourning - skuteczność 6-15 przy kiepsko broniącym McIlvainie, czy leciutkim VanHornie to raczej oznaka spadającej formy. Heat ewidentnie przegrali przez straty - 24 (22 pts po kontrach) vs 12 (6 pts) Nets. W każdym innym elemencie gry jeżeli nie dominowali to byli wyraźnie lepszym zespołem (rebs 51-35, as 21-20, bl 6-5, skuteczność 47%-39%). Wolny atak i wolny powrót do obrony, źle to wróży na play-offs. 5. Lakers 107 Magic 99 (OT) Lakersi zaczynają mi przypominać aligatora, są bardzo groźni, ale chcą też uzyskać maksimum efektu przy minimum wysiłku. IMO trochę olewają grę i przeciwników, jakby pireścienie już były rozdane. Oczywiście O'Neal musiał zdominować grę (36 pts, 16 rebs, 5 as, 3 bl). Tym razem drugim strzelcem był nie Kobe (11 pts), a Rice (czyżby strach przed tradem ???) zdobywając 26 pts i 3 rebs. Lakers chyba zaczynają się uczyć szybkich ataków (czyżby O'Neal rozgrywał piłkę ?), bo po 17 startach przeciwników zdobyli 21 pts, co zaważyło na ostatecznym wyniku. Poza tym LAL wygrali tylko I kwartę, a potem konsekwentnie oddawali zarobione punkty. Oczywiści PJ potrafi rozgrywać dogrywki, więc wpuścił Shaqa , który sypnął 7 punktów (z 19 drużyny) i było "po jabłkach". Odwieczny problem LAL w postaci ławki nie dał o sobie znać tym razem (skuteczność 9-17 FG), ale Fisher wychodzący w pierwszej piątce zaledwie 1-8 FG, nadrabiając troszkę 8 asystami.
11. SuperSonics 85 Kings 118 |