![]() |
![]() |
||||
Temat miesiąca
Spis artykułów Archiwum Kontakty Informacje Strona główna Poczta do redakcji
|
![]() |
Prawdziwym mordercą wolności ludzi jest ten, Hasło to było mottem największego w XX wieku prezydenta USA, Ronalda Reagana. Od chwili wyjścia Polski spod wpływów Rosji jego osoba stała się symbolem walki ze światowym komunizmem. Reagan jest postacią dobrze znaną w Polsce i wielu polityków często się na niego powołuje. Jednak bardzo rzadko wspomina się jego życiową filozofię - filozofię amerykańskiego konserwatyzmu, która ofiarowuje ludziom maksymalną indywidualną wolność, bez odrzucenia etyki czy religii, proponując harmonijne powiązanie ich ze sobą. Polityką zajął się on we wczesnych latach 60-tych, kiedy to ówczeny prezydent Lindon Johnson rozpoczynał swoje socjalne eksperymenty tworząc "The Great Society" czyli Wspaniałe Społeczeństwo. Przedtem był podrzęnym aktorem grającym w westernach w Hollywood. Bardzo szybko jego konserwtywne poglądy zyskiwały na popularnści, co spowodowało że został wybrany na kilka kadencji gubernatorem stanu, z którego pochodził czyli Kalifornii. Jego programem w tamtych czasach jak i później, kiedy był prezydentem była walka o wyrzucenie rządu z życia obywateli. W jednym ze swoich przemówień w kampanii wyborczej z 1964 r. zadał takie pytanie: "czy wierzymy w to, że sami potrafimy sobie w życiu poradzić, czy też porzucamy Amerykańską Rewolucję i oddajemy się w ręce małej intelektualnej elity, która nie znając naszego życia chce lepiej je planować niż my sami możemy to zrobić?" Pytanie to jest sednem tego co głosił i co realizował przez całe swe życie. Podobnie jak Ojcowie Założyciele 200 lat wcześniej wierzył, że ludzie potrafią sami zatroszczyć się o swój dobrobyt, jeżeli tylko elity rządzące zapewnią im do tego odpowiednie warunki, czyli będą się troszczyć o policje i armię. Reagan kładł duży nacisk na rozwój sił zbrojnych. Wszyscy chyba pamiętamy jego decyzje dotyczące programu Wojen Gwiezdnych czy też straszenie bloku komunistycznego amerykańską bronią jądrową. Za jego prezydentury USA stały się największą potegą militarną na świecie. Jego marzeniem było, aby Ziemia stała planetą ludzi naprawdę wolnych i prawie mu się to udało. Najwięcej jednak zrobił dla swoich obywateli. Jego najsłynniejszym posunięciem było zmniejszenie opodatkowania. W USA (podobnie jak w Polsce) istnieje progresja podatkowa czyli zasada, że im ktoś więcej zarabia tym większy procent swoich dochodów musi oddać rządowi i jego urzędnikom. Już na początku swojej prezydentury zmniejszył on skalę tej progresji, czyli zostawił ludziom więcej z tego, co sami zarobili. Krok ten sprawił, że lata 80-te stały się dla Ameryki latami największego rozwoju gospodarki w XX wieku. Za czasów Reagana utworzono więcej długoterminowych miejsc pracy niż za czasów jakiegokolwiek innego prezydenta. Innym jego osiągnięciem było zduszenie dwucyfrowej inflacji, z czasów Jimmiego Cartera, która nigdy nie przekroczyła 5 procent. Co najciekawsze, ku zdumieniu wszystkich jego krytyków, przy obniżeniu podatków prawie dwukrotnie wzrosły dochody budżetu z podatków, co pozwoliło mu na tak skuteczną realizację jego programu niszczenia światowego komunizmu. Niestety mimo wszyskich wysiłków Reagana nie udało się zlikfidować deficytu budżetowego, mimo iż zawsze był on mniejszy od najmniejszego deficytu jego następców Georga Busha i Billa Clintona. Deficyt budżetowy był generowany przez coraz to nowsze ustawy Kongresu, który w jego czasach był zdominowany przez uwielbiających wydawanie cudzych pieniędzy Demokratów. Jako prezydent miał niewiele do powiedzenia w sprawach podziału podatków, jednak wiele z tych programów udało się mu się zablokować. Aby prowadzić dalej reformy potrzebował wsparcia w Kongresie. Niestety zabrakło mu go. A skutki dla gospodaki mogły być naprawdę wspaniałe. Jak pokazują dane statystyczne Kongres zawsze uchwalał budżet średnio 2.8 % większy od zaproponowanego przez Reagana. Gdyby tak nie było to do 1989 roku Stany Zjednoczone miałyby zbalansowany budżet i mogłyby rozpocząć spłacanie długów zaciągniętych przez poprzednich prezydentów. Nie udało mu się też zablokować rozrostu państwa opiekuńczego, mimo iż często podkreślał jak tragiczne skutki przynosi kontynuacja tej polityki dla gospodarki i narodu. "Ronnie" - jak nazywali go Amerykanie - nie był intelektualistą. Nie skończył on też żadnej renomowanej uczelni takiej jak Harvard czy Yale. Pewnie dlatego jego widzenie świata było bliskie rzeczywistości, w przeciwieństwie do większości lewicowych intelektualistów postrzegających świat przez pryzmat swoich górnolotnych (nie mających niestety dużo wspólnego z życiem) ideii. Stąd był on przeciwnnikiem różnego rodzaju ruchów ekologicznych czy femnistycznych. Zamiast aborcji proponował adopcję i dał amerykańskim rodzinom mozliwość uniezależnienia się od wszechobecnego rządu, wkraczającego w każdą część ich życia wlewając w ich życie nadzieję, że potrafią sami rozwiązywać swoje własne problemy. Ich własnymi rękami Ronald Reagan udowodnił im, że są - jak mawiał Churchill - "ludźmi, a nie zwierzętami". Był wspaniałym prezydentem. Oby i Polska doczeka się drugiego takiego jak on. Mirosław Walukiewicz
Historia | Poglądy | Wywiady
| Heraldyka | Religia i polityka
| Polska daleka i bliska
|
Data publikacji
|
|
![]() |
||||
|
|