![]() |
![]() |
||||
Temat
miesiąca
Spis artykułów Archiwum Kontakty Informacje Strona główna Poczta do redakcji
|
![]() |
Kto czytał Na zarośniętych ścieżkach? Komu znana jest ostatnia książka Knuta Hamsuna, napisana po drugiej wojnie światowej, gdy sędziwego pisarza norweskiego rok tylko dzielił od jego dziewięćdziesiątych urodzin? Warunki do jej oficjalnego wydania w Polsce dojrzały dopiero w 45 lat po opublikowaniu tej książki w Oslo w 1949 roku. Wolność tylko dla zwolenników rządu, tylko dla członków jednej partii Wpierw musiał upaść system pojałtańskiej niewoli i powiać wiatr wolności, pozwalający podjąć i poddać przewartościowaniu stereotypy myślowe narzucone przez zwycięzców z II wojny światowej. Wieleż lat czekać trzeba, nim się przedmiot świeży jak figa ucukruje, jak tytuń uleży? - pyta młodzieniec z Salonu Warszawskiego w Mickiewiczowskich Dziadach cz. III. Pół wieku od końca ostatniej wojny światowej wystarczy? Swego czasu Bismarck ironizował, że gdy nadejdzie koniec świata, trzeba się schronić w Meklemburgii, bo tam wszystko wydarza się 50 lat później. Nad Wisłą też nie jest chyba inaczej. A zatem w 1994 roku doczekaliśmy się polskiego przekładu Na zarośniętych ścieżkach. Na okładce książki czytamy: Knut Hamsun (1859-1952) - pisarz norweski, jeden z czołowych twórców literatury światowej XX wieku... „Na zarośniętych ścieżkach” to ostatnia książka Hamsuna, napisana w szczególnych okolicznościach, przez bardzo już sędziwego twórcę, traktowana jako duchowy testament pisarza. Cóż to za szczególne okoliczności? Wyjaśnia je słowo wstępne do wydania polskiego owej ostatniej książki Hamsuna: Powstawała ona w okresie od maja 1945 do czerwca 1948 roku. W tym czasie Knut Hamsun był internowany, początkowo w szpitalu, a później w domu starców. Kilka miesięcy na przełomie lat 1945 i 1946 spędził w Klinice Psychiatrycznej w Oslo. Knut Hamsun został bowiem po zakończeniu wojny oskarżony o sprzyjanie faszyzmowi oraz kolaborację z Niemcami i wytoczono mu proces za zdradę kraju. Pisarz miał wtedy 85 lat i prawie nie słyszał. Władze nie zdecydowały się zamknąć tak sędziwego pisarza w więzieniu, ponadto Hamsun był człowiekiem zbyt znanym... Hamsun pisał artykuły popierające nowy niemiecki ład, ale czy za samo pisanie karze się w demokratycznym kraju więzieniem?... W tej sytuacji zrodził się ów niesłychany pomysł, by sędziwego pisarza poddać badaniom psychiatrycznym dla sprawdzenia, czy jego postępowanie nie było wynikiem jakiegoś defektu osobowości. Cztery miesiące upokorzeń i udręki, które omal nie doprowadziły do psychicznego załamania, i w rezultacie tego wydano opinię, że Knut Hamsun nie jest ani nie był psychicznie chory, ale że jego „siły psychiczne wciąż słabną”. (Na zarośniętych ścieżkach, Warszawa 1994, s. 7 - 8) Proniemiecka postawa Hamsuna ukształtowała się na długo przed powstaniem nazizmu i Trzeciej Rzeszy. Aleksander Rogalski, polski biograf Hamsuna, tak pisze o tej postawie w okresie I wojny światowej: Norwegia była państwem neutralnym, ale jej mieszkańcy nie ukrywali sympatii do Wielkiej Brytanii, z którą ich kraj łączyły wielorakie więzi naturalne. Natomiast ich najpoważniejszy spośród żyjących pisarz objawiał najbardziej przyjazne uczucia dla Niemiec i im też życzył zwycięstwa, a nie trójprzymierzu Francji, Rosji i Wielkiej Brytanii. Dociekano przyczyn tego jego germanofilstwa. (A. Rogalski Knut Hamsun Warszawa 1981, s. 48) Rogalski widzi w postawie Hamsuna stop nienawiści do Anglii i uwielbienia dla Niemiec: Anglia stawała się dla niego wcieleniem ducha ekspansywności industrializmu, zachłannego kupieckiego materializmu, wszystkiego tego, co wprowadzało rozkład w życie europejskich społeczności. Także wcieleniem ohydnej starości (przyrównywał Anglię do Imperium Rzymskiego z okresu upadku). Natomiast Niemcy w jego wyobrażeniach (a właściwie w jego wishful thinking, w jego pobożnych życzeniach) ukształtowały się w rodzaju idealnej antytezy Anglii; uwierzył w to, że są one jedyną siłą zdolną przynieść ocalenie Europie jako naród, który nie utracił organicznej więzi z przyrodą, naród zdrowy, prężny, krzepki. Jako wcielenie młodości. (s. 50) W postawie swej nie był Knut Hamsun wśród Skandynawów odosobniony. Podobnie proniemieckim podczas obu wojen światowych był Sven Hedin, najwybitniejszy XX-wieczny szwedzki podróżnik i odkrywca. Poglądy te nie przeszkodziły w okresie międzywojennym w otrzymaniu przez 60-letniego wówczas pisarza literackiej Nagrody Nobla - w 1920 roku za Błogosławieństwo ziemi. Przychylny stosunek Hamsuna do Niemiec podczas II wojny światowej był zatem tylko konsekwentnym podtrzymywaniem postawy dawniejszej. Podobne sympatie Hamsuna dla narodowego socjalizmu ukształtowały się na długo przed zajęciem Norwegii przez Trzecią Rzeszę: W lipcu 1934 roku Hamsun po raz pierwszy dał publiczny wyraz swej sympatii do hitlerowskich Niemiec, ogłaszając artykuł w jednym z norweskich dzienników. W dwa lata później ogłosił we „Fritt Folk”, dzienniku przywódcy norweskiego ruchu faszystowskiego, Vidkuna Quislinga, krótkie oświadczenie, w którym wyraził swe pełne zaufanie dla niego i dla jego poczynań: „Gdybym miał dziesięć głosów, oddałbym je na niego” - pisał. Gdy w rok później odbyły się ostatnie przedwojenne wybory w Norwegii, Quisling zdobył tylko jedną dziesiątą jednego procenta głosów, przy czym w okręgu wyborczym Hamsuna padł na niego tylko jeden głos: głos autora „Błogosławieństwa ziemi”! (Rogalski... s. 71) Poglądów swych nie zmienił od początku do końca II wojny światowej: O czym pisał, o co apelował do swych rodaków w latach tej wojny? Między innymi więc wzywał żołnierzy norweskich walczących z oddziałami hitlerowskimi, aby rzucili broń, a marynarzy norweskich będących w służbie u aliantów wzywał, by wracali do kraju. Gdy Niemcy zaczęli tworzyć tzw. Legion Norweski, mający z nimi współdziałać na froncie wschodnim, zaapelował do młodzieży norweskiej, by zgłaszała do niego akces „w imię wspólnej sprawy”. W lutym 1943 roku zaklinał partyzantów norweskich, by przestali przelewać swą krew, a w czerwcu 1944 roku na wiadomość o inwazji aliantów na Francję wyraził w specjalnym oświadczeniu prasowym przekonanie, iż „od pierwszego momentu ratunek leży w rękach Niemców, strażników Europy”. (...) Co osobliwsze, jeszcze w przeddzień kapitulacji Trzeciej Rzeszy, 7 maja 1945 roku ogłosił w dzienniku „Afterposten” krótkie oświadczenie, do którego asumpt dała mu wiadomość o śmierci Hitlera. Oświadczenie to brzmiało: „Nie jestem godzien, aby mówić głośno o Adolfie Hitlerze, a jego życie i jego działalność też nie pobudzają do sentymentalnych wzruszeń. Był wojownikiem sprawy ludzkości i głosicielem Ewangelii prawa dla wszystkich narodów. Był postacią reformatorską o najwyższej randze, a jego przeznaczaniem dziejowym było działać w czasach bezprzykładnej brutalności, której w końcu padł ofiarą. Tak powinien widzieć Adolfa Hitlera każdy zachodni Europejczyk. My jednak, jego zwolennicy, schylamy czoło w obliczu jego zgonu.” (Rogalski... s. 72 - 74) Rogalski wskazuje na ideowe motywy tej publicystyki. Hamsunem nie powodowały ani oportunizm czy służalczość wobec okupanta, ani jakiekolwiek korzyści materialne w zamian za publiczne głoszenie podobnych poglądów: Pierwsza może rzecz, jaką należy podkreślić, to fakt, że Hamsun stał się zwolennikiem hitleryzmu nie z oportunizmu, nie dla żadnych doraźnych korzyści własnych. Stwierdzają to zgodnie wszyscy badacze. Kiedy po inwazji Niemiec na Norwegię wystąpił publicznie, niejako firmując swym autorytetem zarządzenia najeźdźcy, to jakkolwiek mogło się to wówczas (a w pewnym stopniu i dzisiaj jeszcze) wydawać czymś zdumiewającym lub karygodnym, działał tak wyłącznie w zgodzie z własnym poglądem na to, co odpowiadało w danej sytuacji interesom narodu norweskiego, w sytuacji nie mającej precedensu w jego historii. A za tym stanowiskiem tkwiła jego szczera sympatia i podziw dla Adolfa Hitlera: drugie horrendum, ale również mające swe podstawy. Niemal od pierwszych dni Trzeciej Rzeszy Hitler jawił się w wyobraźni Hamsuna jako nowe wcielenie uwielbianego przezeń w latach młodzieńczych ducha Napoleona: jako mąż dzielny, silny, nie liczący się z konwencjami, dążący śmiało do raz obranego celu, za nic mający wszelkie schematy, zasady, sklerotyczne formy. Bliskie mu też było w Hitlerze to, co zdawał się w nim dostrzegać: odrzucenie cywilizacji, uwielbienie dla natury, nienawiść do wielkiego miasta, pogarda dla intelektualizmu. Podziwiał Hitlera, bo podziwiał Niemcy, bo lubił naród niemiecki, bo jeszcze gwałtowniej nie lubił wroga Niemiec: Anglii. (Rogalski... s. 84 - 85) Wraz z końcem wojny dla władz norweskich najlepszym rozwiązaniem „niewygodnej sprawy Hamsuna” byłoby stwierdzenie, że literacki laureat Nobla jest chory umysłowo. Stąd zaliczenie go kategorii osób przez Władimira Bukowskiego w ZSRR określanych nazwą „politpsychicznych”. I w następstwie politycznej decyzji sądowej zamknięcie w „psychuszce”. Casus Hamsun okazał się niepodatny na tak proste rozwiązanie, gdyż nie znaleźli się lekarze na tyle podli, aby Hamsuna, który do swej śmierci w 1952 roku pozostawał sprawny i zdrowy na umyśle, trzymać bezterminowo w domu wariatów. Gehenna „politpsychiczna” skończyła się dla pisarza po czterech miesiącach: Nic się nie wyjaśniło, pisarz wrócił do domu starców, gdzie pozostawał pod nadzorem i czekał, zaś władze działały na zwłokę. Termin rozprawy wielokrotnie odraczano, pewnie w nadziei, że sprawa rozwiąże się sama. Hamsun natomiast bardzo tego procesu chciał. Od początku powtarzał, że gotów jest ponieść odpowiedzialność za wszystkie swoje czyny. Chciał procesu, żeby móc publicznie wyjaśnić swoje motywy i swój punkt widzenia. (Na zarośniętych ścieżkach... s. 8) Klinikę Psychiatryczną zamieniono mu na Dom Starców w Grimstad, gdzie przebywał jako internowany, poddawany rozmaitym szykanom i upokorzeniom, których szczegółowy opis przedstawia w ostatniej ze swoich książek. Rozumiejąc, że władze boją się wytoczeniu mu procesu, że toczą z nim „grę na przeczekanie”, licząc, że rychło umrze, przejął sam inicjatywę w tej sprawie, wystosowując 23 lipca 1946 roku list „Do Pana Prokuratora Generalnego w Oslo”. Za książką Hamsuna przytoczmy jego fragmenty: I na co to wszystko było? Prawo i wymiar sprawiedliwości, olbrzymi aparat . Powołanie przez sędziego śledczego zawczasu wyznaczonych psychiatrów, wożenie tam i z powrotem po całym kraju, pod nadzorem policji, reklama poprzez wizyty cudzoziemców, którym pokazywało się zamkniętą bestię, cztery miesiące po to, by poprzyklejać etykiety do wszelkich możliwych stanów psychicznych, w jakich musiałem się znaleźć - i na koniec wyrok: Nie jestem i nie byłem chory psychicznie, ale moje siły psychiczne wciąż słabną. Niestety, tak. Słabną. A zostały brutalnie osłabione właśnie podczas pobytu w Klinice Psychiatrycznej. (...) Panie Prokuratorze! Jednocześnie z podaniem do publicznej wiadomości sądu specjalistów w mojej sprawie pozwolił Pan przekazać wyjaśnienie, że zamyka Pan sprawę sądową przeciwko mnie i rezygnuje z oskarżenia. Proszę mi wybaczyć, ale tutaj znowu działa Pan poza mną. Nie pomyślał Pan, że ja mogę być niezadowolony z takiego postanowienia. Zapomniał Pan, że ja u sędziego śledczego i zawsze potem powtarzałem, że gotów jestem ponieść odpowiedzialność za to, co zrobiłem, i oczekiwałem sądu... Ale Pan, Panie Prokuratorze, wytrącił mi broń z ręki... Zachowałem jeszcze resztkę moich „wciąż słabnących sił psychicznych” i chciałbym je przede wszystkim wykorzystać na omówienie materiału sprawy, a potem zwrócić się do sądu, by ją rozpatrzył, kierując się sprawiedliwością, niczym więcej, tylko sprawiedliwością. (Na zarośniętych ścieżkach... s. 68 - 70) Od napisania tego listu upłynęło jeszcze blisko półtora roku nim w końcu, w grudniu 1947 roku doszło w powiatowym mieście Grimstad do rozprawy sądowej „w sprawie Hamsuna”. Sędziwy pisarz cały ten czas pozostawał przymusowo internowany w miejscowym Domu Starców, z dala od swego domu w Nörholmie i od żony, wówczas zresztą też pozbawionej wolności. Rozprawę rozpoczęła mowa Hamsuna, którą jeden z obecnych na rozprawie dziennikarzy nazwał „oratorskim majstersztykiem”. Długi jej tekst, zgodny ze stenogramem sądowym, zamieścił Hamsun w Na zarośniętych ścieżkach. Tutaj przytoczyć z niej można tylko najistotniejsze fragmenty: To, co może mnie powalić - na ziemię - to tylko i wyłącznie moje artykuły w gazetach. Nie ma nic innego, czym można by mnie obciążyć... W każdym razie moje artykuły są wszystkim dostępne. Nie próbuję ich zredukować ani czynić mniej wymownymi, niż są, byłoby to dość głupie. Przeciwnie, podpisuję się pod nimi teraz, tak jak przedtem, i tak jak zawsze. (...) I to nie był błąd, że pisałem. Ani nie było błędem to, co pisałem. Słuszne było, że pisałem, i słuszne było, co pisałem. Mogę to wytłumaczyć. Bo cóż takiego pisałem? Pisałem, by powstrzymać norweską młodzież i norweskich mężczyzn przed robieniem głupstw i drażnieniem okupacyjnej władzy, co nie mogło przynieść żadnego pożytku, jedynie porażkę, a nawet śmierć ich samych. To właśnie pisałem, to starałem się na różne sposoby mówić. Ci, którzy mnie teraz przesłuchują, ponieważ to oni zwyciężyli, zwyciężyli zewnętrznie, że tak powiem, na powierzchni, oni nie miewali, tak jak ja, wizyt rodzin, od najmniej znaczących do bardzo ważnych, które przychodziły z płaczem, bo ich ojcowie, synowie i bracia siedzieli zamknięci w otoczonych kolczastym drutem obozach i zostali skazani na śmierć. Tak, byli skazani na śmierć. Cóż, ja nie miałem żadnej władzy, ale oni przychodzili do mnie. Nie miałem żadnej w ogóle władzy, ale telegrafowałem. Zwracałem się do Hitlera i do Terbovena. (s. 149 - 153) Podobnie jak Władysław Studnicki w okupowanej Warszawie (Tragiczne manowce, Gdańsk 1995), tak i Knut Hamsun w okupowanej Norwegii swymi interwencjami niejednemu uratował życie i wolność. Gdy zawodziły interwencje u Terbovena, Komisarza Rzeszy na Norwegię, spróbował interwencji osobistej i to „na najwyższym szczeblu”: Pewnego razu - jesienią 1943 roku - zdobył się na niebywały wyczyn: wyprawił się samolotem do siedziby Hitlera, aby zażądać od niego złagodzenia reżimu w Norwegii i odwołania Terbovena. Rozmowa jego z Hitlerem, protokołowana przez tłumacza niemieckiego, Ernsta Züchnera, miała chwilami przebieg niezwykle burzliwy. Na początku Führer okazał dużą rewerencję sędziwemu pisarzowi norweskiemu za aplauz, jaki dla jego osoby i polityki okazywał. Ale gdy Hamsun, przerywając jego długie i wykrętne tyrady, w stanowczym tonie zażądał zmiany kursu politycznego wobec Norwegii, m.in. aby przestano wykonywać wyroki śmierci na młodych Norwegach, wtedy, z trudem powstrzymując swą wściekłość, Hitler szybko zakończył audiencję. (Rogalski... s. 73 - 74) Walcząc słowem i czynem o życie i uwolnienie swych rodaków, mógł Hamsun z pełnym uzasadnieniem ironizować w dalszym ciągu swej mowy przed sądem: Czy i w jakim stopniu moje telegramy komuś pomagały, tego nie wiem, podobnie jak nie wiem, z jakim skutkiem moje kawałki w gazetach odstraszały moich ziomków, tak jak to było moim zamiarem. Zamiast tej mało znaczącej działalności w dziedzinie wysyłania telegramów powinienem był pewnie raczej sam się ukryć. Powinienem był próbować przedostać się do Szwecji, jak to wielu czyniło. Nie zginąłbym tam. Mam w Szwecji licznych przyjaciół, mam swoich potężnych wydawców. I mógłbym pewnie próbować przeprawić się do Anglii, co również uczyniło tak wielu; potem wrócili jako bohaterowie, ponieważ opuścili swój kraj, uciekli ze swego kraju. Ja nie zrobiłem nic takiego, nawet się nie ruszyłem, nigdy nie przyszło mi to do głowy. (...) To mi jednak nie przynosiło pożytku, nie, pożytku mi nie przynosiło. Wprost przeciwnie, sprawiało, że w oczach i sercach wszystkich stawałem się kimś, kto zdradza tę Norwegię, którą chciałem wynieść na wyżyny. Że ją zdradziłem. Cóż, niechaj tak będzie. Zatem kiedy siedziałem tam, w moim domu, kiedy pisałem wedle najlepszych zdolności i telegrafowałem, to, jak się teraz powiada, zdradzałem mój kraj. Jestem zdrajcą ojczyzny, powiada się. Ale ja nie tak to odczuwałem, nie tak pojmowałem i dzisiaj też wcale tak tego nie pojmuję. Jeśli o mnie chodzi, to jestem bardzo spokojny i sumienie mam tak czyste, jak to tylko możliwe. Cenię bardzo wysoko sąd opinii publicznej. Jeszcze wyżej cenię istotę naszego norweskiego prawa, lecz najwyżej ze wszystkiego cenię moją własną zdolność oceniania, co jest dobre, a co złe, co słuszne, a co nie. Jestem dostatecznie stary, by posiadać własną miarę sprawiedliwości, i taka jest właśnie moja miara. (Na zarośniętych ścieżkach... s. 153 - 155) Wyrok sądu w Grimstad był równie osobliwy, jak całe wcześniejsze wobec Hamsuna postępowanie. Został zwolniony z internowania i mógł powrócić do swego domu w Nörholmie, gdzie czekała na niego wcześniej już uwolniona żona. Natomiast skazano go na grzywnę. Bardzo wysoką: 425 tys. koron, czyli ponad 140 tys. dolarów. Równało się to konfiskacie większości jego majątku: tyle mu jednak wolno było zachować ze stanu majątkowego, aby na resztę swego życia wolny był od kłopotów materialnych (Rogalski... s. 79). Oczekując w swym domu na zatwierdzenie tego wyroku przez Sąd Najwyższy, kończył w swym domu tekst ostatniej swej książki. Zamykają ją zdania: Świętego Jana 1948 roku. Dzisiaj Sąd Najwyższy wydał wyrok i ja kończę moje pisanie (s. 186). Odzyskaną wolnością cieszył się ponad cztery lata. Zmarł w Nörholmie 19 lutego 1952 roku. Jakim po tym wszystkim pozostał w pamięci ludzkiej? Odpowiedź znajdujemy we wstępie do polskiego wydania Na zarośniętych ścieżkach: Knut Hamsun był i pozostanie jednym z największych twórców literatury światowej. Jest wciąż wydawany i czytany, a w ostatnich latach obserwuje się nawet swoisty renesans jego twórczości, zarówno w Europie, jak i w innych regionach świata, zwłaszcza w Ameryce. Wciąż wznawiana jest też książka „Na zarośniętych ścieżkach”, o której wybitny norweski pisarz, Sigurd Hoel, powiedział: „Jako przejaw talentu książka ta jest czymś w rodzaju cudu” (s. 10). Wcześniej w tym samym duchu pisał o zmarłym pisarzu Aleksander Rogalski: Zachował swą pozycję największego pisarza norweskiego doby nowoczesnej, pozycję, której mu nie zdołała odebrać nawet Sigrid Undset, laureatka Nagrody Nobla z roku 1928. Wznawia się go i czytuje w przeszło trzydziestu językach. Poświęca mu się studia, eseje, monografie (s. 83). Cytowany polski biograf Hamsuna kończy swój tekst słowami, stanowiącymi pośmiertną pointę do opisanej tutaj niewygodnej sprawy Hamsuna: Wśród cieni pisarzy o randze światowej, przechadzających się po asfodelowych łąkach w Elizjum, niechybnie już z daleka rzuci się w oczy wysoka postać Knuta Hamsuna: twórcy, bez którego literatura krajów skandynawskich byłaby uboższa o jeden szczery ton lub o jedną czystą barwę (s. 89). Andrzej Piskozub Autor jest profesorem zwyczajnym na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie kieruje Katedrą Nauki o Cywilizacji na Wydziale Nauk Społecznych.
Historia | Poglądy | Wywiady
| Heraldyka | Religia i polityka
| Polska daleka i bliska
|
Data publikacji
|
|
![]() |
||||
|
|