![]() |
![]() |
||||
Temat
miesiąca
Spis artykułów Archiwum Kontakty Informacje Strona główna Poczta do redakcji
|
![]() |
redaktor "Najwyższego Czasu", - Na pytanie o „ulubiony ustrój Pana Boga” odpowiedział Pan: konserwatywny liberalizm. To właściwie nie jest ustrój, to pewna idea... - Musiałem odpowiedzieć na to pytanie w trzech słowach,
wolałem w dwóch. To rzeczywiście jest pewna idea, ale z tej idei można
wyprowadzić pewien kształt modelowy państwa. Jest to liberalizm
gospodarczy, czyli wolny rynek i konserwatyzm w sferze prawnej i społecznej. - Powiedział Pan również - to z kolei w wywiadzie dla „Bez uprzedzeń” - że część duchowieństwa popiera rozwiązania wolnorynkowe. Co się dzieje z drugą częścią? - Część duchowieństwa nadal poszukuje „trzeciej drogi”. Powiedziałbym, że jest objawem jakiejś pychy przekonanie, że wymyślą taki ustrój, jakiego świat nie widział. Nie wymyślą, ale trudno... Natomiast część duchowieństwa z pełnym zaufaniem traktuje gospodarkę wolnorynkową, w czym zresztą znajduje spore oparcie w nauczaniu Jana Pawła II. - Do nauczania papieskiego, do społecznej nauki Kościoła odwołuje się również wielu polityków - głosząc jednocześnie programy socjalistyczne. - Rzeczywiście, to jest w Polsce problem. Wśród wyborców niekomunistycznych Kościół i to, czego Kościół naucza, cieszy się dużym zaufaniem. Na tym zaufaniu żerują politycy - socjaliści chrześcijańscy, albo nawet i niechrześcijańscy, którzy interpretują wskazania encyklik społecznych papieży na przewrotny sposób socjalistyczny. - W czym się to wyraża? - Podałbym dwa przykłady. W encyklikach społecznych
jest podkreślona - zresztą nie tylko tam, bo i w średniowieczu u św.
Tomasza również - zasada powszechnego przeznaczenia dóbr. Z tej zasady
socjaliści chrześcijańscy wyprowadzają taki wniosek: własność może
być prywatna (skoro już inaczej nie może być), ale w takim razie
przychody, pożytki z tej własności prywatnej muszą być wspólne. Stąd
tylko krok do zanegowania w ogóle własności, bo co to za własność,
jeżeli kto inny zawłaszcza pożytki, a kto inny jest „właścicielem”.
Jest to wejście na drogę jakiegoś socjalizmu, maskowanego tylko społeczną
nauką Kościoła, a właściwie herezjami o społecznej nauce Kościoła. - Przedmiotem krytyki bywa jednak także chęć zysku, dla której właściciel inwestuje. - Nie jest zadaniem polityka wnikanie w motywację właściciela.
Ta motywacja może być nawet nikczemna, może nawet - i na ogół tak
jest - ludzie nie podejmują działalności gospodarczej z pobudek
altruistycznych, tylko z chęci zysku (która nawet w prawie karnym jest
uważana za pobudkę niską). Ale ta żądza zysku w warunkach wolnego
rynku może być zaspokojona jedynie pod warunkiem, że innym ludziom
dostarczy się czegoś pożytecznego, za co oni dobrowolnie, bez żadnego
przymusu zapłacą. Jest to najlepsze, bo jeśli zapłacili dobrowolnie,
to znaczy, że coś pożytecznego im dostarczyliśmy albo usłużyliśmy
im w jakiś pożyteczny sposób. - Rozumiem zatem, że politycy, którzy powołują się na naukę Kościoła, a próbują wprowadzać elementy ingerencji państwa w mechanizmy gospodarcze, rozbierają silnik. - Powodują, że energia wybuchu albo się rozprasza, nie
dając w efekcie pracy, albo jest skierowywana na inne obiekty. W
warunkach gospodarki dyrygowanej przez urzędników państwowych można
uzyskać większy dochód z „wychodzenia” sobie ulgi podatkowej czy
koncesji niż z tego, że się dostarczy ludziom potrzebnych towarów czy
wykona się im jakieś usługi. - Jaka może być być więc przyczyna takich interpretacji społecznej nauki Kościoła? - Część ludzi powtarza takie socjalistyczne interpretacje w dobrej wierze, bo nie zdaje sobie z nich sprawy. Część świadomie wypacza sens nauczania społecznego papieży, być może po to, żeby doprowadzić do kompromitacji takich interpretacji, a przy okazji i tego nauczania w oczach opinii publicznej. Wcale tego nie wykluczam. - Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Jarosław Zaporowicz
Historia | Poglądy | Wywiady
| Heraldyka | Religia i polityka
| Polska daleka i bliska
|
Data publikacji
|
|
![]() |
||||
|
|