Jeszcze jedna przygoda. Niesamowita. Ponura. Gro╝na. Nied╝wied╝ przeciw garstce bezbronnych ludzi ! Ale nie chcΩ uprzedzaµ.
Miejscem wydarzenia by│y moje ukochane Bieszczady. Czas - pocz▒tek wyprawy bieszczadzkiej, kt≤r▒ tradycyjnie rozpocz▒│em od Koma±czy i Duszatyna. W│a╢nie ruszy│em ze swoj▒ gromadk▒ pod g≤rkΩ, z plecakami na grzbietach, by min▒µ Jeziora Duszaty±skie, wspi▒µ siΩ na szczyt Chryszczatej i przez prze│Ωcz »ebrak doj╢µ do Jab│onek. Do mnie i trzech o╢mioklasist≤w do│▒czy│y dwie dziewczyny z Sosnowca, Agnieszka i Samanta, uczennice technikum g≤rniczego (czy te┐ podobnego). Wybra│y siΩ one na zdobycie Bieszczad≤w, w kt≤rych nigdy nie by│y, i po pierwszych dniach nieco zw▒tpi│y w swoje mo┐liwo╢ci. Przy│▒czy│y do nas jedynie na przej╢cie Chryszczatej, ale po wsp≤lnych prze┐yciach pozosta│y z nami a┐ do ko±ca naszego obozu.
Gdy tak szli╢my le╢nym szlakiem, opowiada│em wszystkim o r≤┐nych le╢nych tajemnicach, zarazem nastawi│em wszystkich na odszukanie mineralnego ╝r≤d│a bij▒cego w ca│kowicie niespodziewanym miejscu, kt≤re ju┐ kiedy╢ odkry│em, a kt≤re to ╝r≤d│o by│o niemal┐e w ca│kowitym zaniku.
W pewnej chwili us│yszeli╢my dziwne d╝wiΩki. Nie by│y one na tyle dziwne, by nas powstrzymaµ w wΩdrowaniu i zmusiµ do nas│uchiwania. Zreszt▒ stopniowo d╝wiΩki nasila│y siΩ i by│y coraz │atwiejsze do zidentyfikowania. Tak zbli┐yli╢my siΩ do rodziny grubas≤w. Spoceni tato z mam▒ cz│apali pod g≤rkΩ wytrwale, dw≤ch urwis≤w hasa│o po ╢cie┐ce robi▒c przy tym niez│y rwetes. Ha│asy by│y do tego stopnia dokuczliwe, ┐e obruszy│y nawet moich o╢mioklasist≤w, przyzwyczajonych przecie┐ do wrzawy, jaka ma miejsce podczas przerw miΩdzy lekcjami.
Godnie i w milczeniu minΩli╢my ich ra╝nie, pokazuj▒c, ┐e jeste╢my rasowymi turystami i nie mamy z nimi nic wsp≤lnego. Niestety, podczas najbli┐szego postoju grubasy zbli┐y│y siΩ zn≤w do nas i byli╢my zmuszeni wys│uchiwaµ tego, czym nas raczyli. Ruszyli╢my szybko dalej.
Tu┐ przed Jeziorkami Duszaty±skimi, przed ostatnim stromym podej╢ciem, jest potok. Przecina on ╢cie┐kΩ i mo┐na go przebyµ po kamieniach. Samo miejsce ma wiele uroku: uk│ad stromego stoku, pozawijana dr≤┐ka, b│yszcz▒cy w s│o±cu potok, krzewy rosn▒ce na przeciΩciu dr≤┐ki ze strumieniem, drzewa ko│ysz▒ce siΩ nad g│ow▒ - wszystko to czyni zmys│y bardziej ch│onnymi. Kiedy╢ natkn▒│em siΩ tutaj na wspania│ego jelenia pochylaj▒cego swe rogi nad poid│em.
Grubas≤w to nie ujΩ│o. Zatrzymali siΩ w tym miejscu widz▒c jego u┐yteczno╢µ, bo my╢my akurat roz│o┐yli siΩ nad wod▒ dla d│u┐szego wypoczynku, jako, ┐e s│o±ce ju┐ mocno przygrzewa│o a woda by│a kusz▒ca.
Nie byli╢my szczΩ╢liwi. Ale te┐ niczego nie mogli╢my im zakazaµ. ZacisnΩli╢my zΩby i cierpieli╢my w milczeniu. Jedyn▒ rado╢ci▒ sta│o siΩ odkrycie przez Marcina gniazda salamander w pniaku ko│o strumienia (jest fotografia !). Grubasy siedzia│y ko│o nas i ani my╢la│y siΩ ruszyµ.
W≤wczas przyszed│ mi do g│owy pomys│.
- PamiΩtacie o nied╝wiedziu ? ! Od tego miejsca musimy poruszaµ siΩ bezg│o╢nie i z du┐▒ ostro┐no╢ci▒ !
W oczach ch│opak≤w co╢ b│ysnΩ│o. Oczy dziewczyn zajarzy│y siΩ pe│n▒ moc▒. "»eby tylko nie przesadzili..." - pomy╢la│em.
- Macie postΩpowaµ tak, jak wam wczoraj t│umaczy│em - doda│em znacz▒co, by im jako╢ podsun▒µ na my╢l, ┐e nadmierne rozgadanie z naszej strony mo┐e jedynie popsuµ sprawΩ.
- Wszystko zrozumieli╢my - powiedzia│ Wojtek. Zawsze by│ bystry - To w│a╢nie to miejsce, o kt≤rym m≤wili w radiu ?
- Tak - odpar│em.
W╢r≤d grubas≤w cosik zafalowa│o. Jako╢ przycichli i zwo│ali siΩ do kupy, siedli blisko-blisko siebie i patrzyli na nas. "Oho - pomy╢la│em - b│▒d ! Teraz bez nas siΩ nie rusz▒."
Wybawienie nadesz│o. Z do│u nadesz│a gromada m│odych ludzi. Rozpozna│em ich natychmiast , bo jeszcze wieczorem siedzieli╢my przy wsp≤lnym ognisku.
Na ich widok grubasy siΩ o┐ywi│y - skoro nie mog▒ doczekaµ siΩ naszego wymarszu, to skorzystaj▒ z okazji...
Aaa-ha ! Skoczy│em szybko do id▒cego przodem ch│opaka i pospiesznie wyja╢ni│em w czym rzecz. Wiedzia│em (z wczorajszego ogniska), ┐e zostawi│em sprawΩ w dobrych rΩkach.
Po odpoczynku ruszyli╢my pod g≤rkΩ i z ulg▒ przywitali╢my jeziorka. Przy nich poszwendali╢my siΩ trochΩ wΩsz▒c za nastrojami. Potem posi│ek i na Chryszczat▒ !
Na szczycie spotkali╢my znajomych od ogniska.
- Ale╢my im dali popis przy jeziorkach ! - ╢mieli siΩ - Nie widzieli╢cie ich, jak zmykali na d≤│ ? Zrezygnowali z Chryszczatej. A my╢my w og≤le z nimi nie rozmawiali, tylko tak miΩdzy sob▒... Bo nie wiemy, czy wy wiecie, ┐e ten nied╝wied╝ strasznie szybko biega i ludzie otyli nie maj▒ szans.
Tak oto nied╝wied╝, kt≤rego w og≤le nie by│o, pokaza│, ┐e le╢ne ostΩpy podlegaj▒ jego w│adzy.
P.S.: Cywilizacja te┐ siΩ odezwa│a, nieco p≤╝niej, kiedy to w ╢rodku nocy rozdar│ ciszΩ g│o╢ny okrzyk: "Gdzie jest klamkaaa !"
To Krzysio - zaspany - pr≤bowa│ wyj╢µ za potrzeb▒ z namiotu.
My╢licie, ┐e tak nie by│o ? Spytajcie SamantΩ !