Radosław Kot
Którędy do Śródziemia?
Śródziemie to ogromna kraina - od Pustkowia Północnego po Harad Bliski na południu. Od zachodu oblewane przez morze, za którym znajdują się inne światy, śmiertelnikom niedostępne, od wschodu zaś ograniczone terenami, których dotąd nie zbadano. Wiadomo tylko, że za Morzem Rhun rozciągają się lasy, dalej pustynie zapewne, szczególnie za wschodnimi krańcami Mordoru. Kraina ta obfituje w pasma górskie, rzeki, lasy.
Państwa istniejącego na przestrzeni wieków w Śródziemiu trudne są do policzenia, znane są jednak najszlachetniejsze i najmroczniejsze z nich. Ludzie rządzili u kresu Trzeciej Ery Rohanem i Gondorem, elfy - Lorien, Rivendell i skrajem Mrocznej Puszczy u stóp Gór Szarych, krasnoludy - Samotną Górę (odkąd utracili oni swą stolicę - Morię), hobbici zamieszkiwali głównie Shirę, entowie - las Fangorn. Poza wolnymi plemionami istniały również siły Zła - władające Mordorem oraz południem Mrocznej Puszczy. Oczywiście - Zło można było spotkać również poza granicami królestw Mrocznego Władcy, zaś nie wszyscy potężni należeli do wolnych plemion, na przykład - niektórzy członkowie Białej Rady. Kraina nasza pełna jest niepokoju, wojen, sporów potężnych sił, kłótni maluczkich. Nie jest to więc kraina pełna szczęśliwości, lecz na pewno - kraina z gruntu szlachetna. Ma tylko jedną wadę, której zwalczyć nie można i przy której złe czary bledną i nikną. Krainy tej nie ma.
Nie ma o niej wzmianki w encyklopediach, w atlasach geograficznych. Powstała ona w wyobraźni Johna Ronalda Reuela Tolkiena, opisana jest na kilku tysiącach kart jego opowieści - prozy, poezji oraz grafiki. Opowieści te pisane były przez kilkadziesiąt lat - od około 1917 r. do prawdopodobnie - końca lat sześćdziesiątych. Ktoś, kto dotąd nie zetknął się z dorobkiem Tolkiena, może nie doceniać jego znaczenia ani wielkości - tylko na podstawie objętości omówień czy czasu mu poświęconego. To, czemu ten angielski pisarz poświęcił całe właściwie swoje życie, stało się już dawno odrębnym światem, egzystującym w wyobraźni czytelników, zafascynowanych dziejami fikcyjnych krain i bohaterów, jak i przedmiotem z całą powagą traktowanych rozpraw, których autorzy utyskują na szczupłość materiału - postępując jak archeolodzy, poszukujący ledwie uchwytnych śladów dawno zaginionych kultur. Tolkien, który zmarł w 1973, pochowany został pod nagrobkiem, na którym wyryte zostały słowa mówiące o jego roli w literaturze, przypominające w szczególności o niezwykłym akcie kreacji rozległych "światów", dokonaniu nie mającym odpowiednika w tej sferze twórczość.
W Polsce znane są tylko niektóre części opisu dziejów Śródziemia - "Hobbit - czyli tam i z powrotem", "Władca Pierścieni" - to najważniejsze z nich. Na wydanie czekają - "Silmarillion", a może kiedyś ukażą się także "Niedokończone opowieści". Biorąc pod uwagę to, że wszystkie one dotyczą tego samego obszaru i ciągłości historycznej tych samych dziejów na przestrzeni tysiąclecie - jest to z pewnością dzieło monumentalne.
Jak zakwalifikować najbardziej znane z nich - zwłaszcza "Władcę Pierścieni" - pod względem literackim? Pod względem zawartych w nich wątków społecznych - są to bez wątpienia utopie. Pod względem świata wartości filozoficznych, w tym zwłaszcza kryteriów etycznych i ocen moralnych - jest to baśń. Od strony światopoglądowej o zabarwieniu religijno-teologicznym - jest to mit o stworzeniu świata i początkach władzy człowieka. Pod innym jeszcze względem - jest to daleki krewniak SF, mający jednak z SF wiele wspólnego - może nie zawsze dzielący stół, lecz zazwyczaj łoże - mianowicie: Fantasy.
Proponuję przyjrzeć się właśnie "Władcy Pierścieni" jako utopii. Konieczne jest przy tym zastrzeżenie, iż jest to opis społeczeństwa dość specyficznego, gdyż oprócz praw rozwoju społecznego działają tutaj także może nadprzyrodzone. Ich to "zasługą" jest niemożność traktowanie tej utopii jako czystego odbicia porządku feudalnego, który jest dla tego opisu wzorcem ideowo najbliższym. Feudalizm miał to do siebie, że istniały całkiem realne czynniki ekonomiczne oraz ideologiczne, które utrzymywały go w działaniu. Wprawdzie, na potocznym poziomie tłumaczenia zjawisk społecznych - nazywano go po prostu "porządkiem danym od Boga", to przecież - jak się potem okazało - argument ten nie miał jednak żadnej wagi wtedy, gdy stało się możliwe dokonywać głębszych analiz mechanizmów funkcjonowania takich społeczeństw. U Tolkiena - postać objaśnień obiektywnych uzyskują czynniki nieracjonalne. Tak więc, bogowie u niego egzystują nie tylko jako wyobrażenia, lecz jako istoty, które - stworzywszy świt - nie utraciły z nim "personalnego" kontaktu. Cuda są więc tu na porządku dziennym, chociaż - zauważmy - i one podlegają pewnym, regulującym ich występowanie - prawom. Ponadto - ludy zamieszkujące Śródziemie różnią się nie tylko kulturowo, jak poszczególne ludzkie grupy etniczne, lecz również niejako "rasowo" - należą bowiem do różnych gatunków, niemal do różnych światów.
To ostatnie właśnie sprawia, że "feudalizm rzekomy" w tej krainie jest powodowany głównie czynnikami pozaekonomicznymi i jest wręcz "sprawiedliwy" - poddaństwo, władza płynie faktycznie od Bogów i jest nieustannie uzasadniana przymiotami osób władzę sprawujących, jak to w baśniach bywa. Lecz baśnie nie tworzą światów, w których się następnie same "dzieją", nie na taką przynajmniej skalę; zaś Tolkien nie pisał tylko baśni. Tak wielki twór, tak złożona rzeczywistość przedstawiona - wymaga już uchwycenia innych, własnych niejako praw nią rządzących, manifestuje inny zgoła porządek wewnętrzny. Ponadto, można tu odnaleźć, pewne prawa historycznego rozwoju społeczeństw "rzeczywistych" (jeszcze bardziej wewnętrznie skomplikowanych, niż Tolkienowa wizja literacka), nawet - gdy pierwsze skrzypce w jego regulacyjnym "popychaniu" odgrywają czarnoksiężnicy, wyposażeni w tym celu we władzę nad potęgami, jak żadna z istot tam żyjących. Charakterystyczne niemniej, iż nie występują w tym świecie żadne postaci mające władzę nieskończenie wielką, co jest tak charakterystyczne dla "zwykłych" baśni. Więcej - nawet bogowie nie są wszechmocni. Są to bogowie, charakteryzowani na wzór poniekąd grecki i rzymski, w każdym razie - po wykonaniu czynności kreacyjnych, nadal działają wśród ludów, zwykle poprzez swych posłańców.
Drugim czynnikiem powodującym gatunkową "nierówność" w Śródziemiu - jest biologiczna różność zamieszkujących je istot. W skrócie: Najstarszy Ród - elfy, są nieśmiertelne i obdarzone mocą czarnoksięską. Krasnoludy - długowieczne, najbardziej przy tym chyba odrębne kulturowo pośród śmiertelnych (nie mylić ich pod żadnym pozorem z krasnoludkami). Entowie - plemię na poły roślinne, zielone - to władcy drzew. Dodać należy, że elfy wiążą swą siłę z przyrodą ożywioną pod każdą postacią, krasnoludy zaś - analogicznie - z martwą materią, działając jako górnicy, kowale itp. Inne plemię - to hobbici; nie wiadomo skąd się oni wzięli, są jednak od poprzednich rodów młodsi, żyją w norkach, lecz cenią sobie komfort, ogrody, dobrą kuchnię i fajczarstwo. Można zaryzykować przypuszczenie, że pod postacią hobbitów, którzy są jakby mniejszymi nieco i innymi trochę w praktykowanych zwyczajach ludźmi - Tolkien ukrył pewne cechy, przypisywane lub nawet właściwe narodowi angielskiemu. Oprócz tych, powyżej wymienionych plemion - będących dawnymi tworami świata, po części jeszcze z czasów gdy był on młody (co w tym przypadku oznacza: gdy był on doskonały na początku), istnieją ludzie. Jest to jednak ciągle jeszcze początek ich panowania, jeszcze nie są oni plemieniem dominującym, lecz widoczne staje się już, że następna era będzie należała do nich. Elfy bowiem nie umierają, lecz odchodzą do krain, z których kiedyś przyszły, w kultura krasnoludów w widoczny sposób dożywa swoich dni, podobnie jest też z entami. Jedynym zakłóceniem tego procesu przemian jest pozycja hobbitów, którzy mają wyraźny zamiar trwać - mimo przemijania dawnych porządków. Czy ma to być dalekie echo "Splendid isolation"?
Inne istoty to orkowie: pół ludzie, pół wilki - wyhodowane przez Czarnych Władców, służące zwykle złu - trolle, jak i wiele innych stworów, upiorów. Trudno właściwie znaleźć w świecie Tolkiena miejsce, w którym nie bytowałaby jakaś forma świadomości - ot, komfort baśniowej konwencji.
W tak zróżnicowanym świecie każda z zamieszkujących go grup zaznacza swoją obecność kultywowaniem własnych, sobie tylko właściwych uprawnień, uwarunkowanych chociażby ich "biologizmem". To poniekąd normalne. Zaś utopijność w ujmowaniu rozwoju tych grup tkwi w sposobach kształtowania się kontaktów między nimi. A także w założeniu końcowym, gdy z końcem Trzeciej Ery nadchodzi czas tych, którzy stworzyć mają prawdziwe społeczeństwo - ludzi.
Już pod koniec "Władcy Pierścieni" odchodzą nie tylko władcy elfów i czarnoksiężnicy (wysłannicy Bogów), ale również i ci, którzy - zbiegiem okoliczności, chociaż śmiertelni - posiedli przecież część mocy, właściwych Wysokim Rodom. Czary odchodzą więc ze Śródziemia, ustępując miejsca prowom rozwoju społecznego, prawom logicznym i wyjaśnialnym - i to bez odwoływania się do mocy Bogów. Więcej - odchodzą nie tylko Władcy dobrzy, znikają także i ci, którzy służyli Ciemności, a chcąc jednak szkodzić do końca, próbują one pozostawić jeszcze zło, które ma się plenić już samo w ludzkim społeczeństwie. Owo zło ucieleśnione jest jako rozwój przemysłu, cywilizacji technologicznej, a w nader szerokim uogólnieniu - jako kapitalizm, powodujący zróżnicowanie społeczne - nie wynikające z jakichkolwiek czystych praw świata, ale z wyzysku i ucisku. I znów - żyjący jakby trochę poza czasem hobbici - opierają się temu atakowi. Sukces w tym względzie - to chyba tylko marzenie hobbitów. Czy możliwe jest trwałe oddalenie niebezpieczeństwa, które zostało zaszczepione społeczeństwu razem z tym, gdy utraciło ono swoich ostatnich opiekunów, gdy ostatni statek elfów odbił od brzegów Śródziemia i pożeglował na zachód, zostawiając ludzi samych sobie?
W taki oto sposób Tolkien zakończył Wiek Złoty, który - chociaż znał oręż - to jednak doskonalszy był w prawach i obfitował w istoty szlachetne, zaś jego przeznaczeniem było - być dobrym! Ten właśnie element decyduje o utopijności dzieła. Specyficznej i różnej od utopii tworzonych przez Wellsa, Orwella, Sniegowa, Lema czy Silverberga. Jest ona bliższa raczej utopiom Bradburego (chodzi o "Kroniki marsjańskie"), a jako baśniowa utopia fantasy - zajmuje w SF niezwykle ważne miejsce. Idzie tu bowiem o jedyny w swoim rodzaju utopijny mit o początku ludzkiej kultury, ludzkiej cywilizacji - i to bardziej o to, niż o początki gatunku ludzkiego.
Sądzę wszakże, iż Tolkien pozostanie zapewne niezagrożony w swym twórczym projekcie krainy Śródziemia. Czysta, mądra baśń, łącząca w sobie mity wielu istniejących z dawna kultur, porównywalna pod względem literackim z największymi arcydziełami artystycznego dorobku ludzkości (to nie przesada!), nie zestarzeje się nawet wtedy, gdy świat się zestarzeje - mówiąc językiem elfów. A nadto - fantasy, więc i Tolkien - staje się ostatnio modne, przyćmiewając nawet klasyczną SF.
Radosław Kot
Którędy do Śródziemia?. "Argumenty" 1986, nr 12; Radosław Kot