Po sciagnieciu od Was uruchomilem sobie Stunt Car Racer...
Niespodziewalem sie (az takiego) efektu po sobie. Juz plansza
tytulowa wywolala glebokie wspomnienia. Ale po uslyszeniu tego ryku
silnika, rycia wrecz dopalacza poczulem jakiejs niewyobrazalnej
blogiej ekstazy, moje mysli powedrowaly gdzies do raju, po prostu
prawie zamknalem oczy [w koncu jechalem :)], naraz poczulem naplyw
uczuc, dobrych wspomnien zwiazanych z ta gra, ach te skoki...
poczulem sie wolny, lekki, w jednej chwili chcialo mi sie "przytulic"
do monitora, plakac, nawet zasnac w blogim spokoju przy tych glosnych
jekach motora To bylo jak powrot do Domu, ktory wszyscy chcemy
odnalezc i do niego na wiecznosc powrocic i w nim trwac. Poczulem sie
jakbym odnalazl kawalek zagubionej duszy - jakbym odzyskal dawno
utraconego przyjaciela, z ktorym stanowilismy jednosc. Taak, to
dopiero byly (sa) gry. Nie jakies tam kilkusetmegowe badziewia
nakrecone kamera. To nic, ze zajmuja "czterdziesci kilo" - niosa ze
soba cale "mega" uczuc, obdarzaja nas nimi, czujemy, ze nie jestesmy
sami, ktos nami rzadzi, wrecz zabawia sie nami. Zdajac sobie sprawe,
nie chodzi tu nawet o indywidualna gre, poczylem, ze byl wsrod nas
stary dobry kompan - Komputerek, ... dokladnie - jego dusza, ale juz
nie glupia maszyna, "kawalek durnego zelastwa", ale ktos wydoroslaly,
ktory przeszedl swoje, uczuciowo wydaje sie starszy, madrzejszy od
nas. Zdobyl on juz doswiadczenie, idzie na wysluzony odpoczynek, jest
zmeczony. Jednak myslac o nim, on juz w nas - dookola nas bedzie,
wyslucha, usmiechnie sie z rozrzewnieniem, i nad czyms smutno
zamysli, ciekawe, nad czym...
Jarek Piwowarski
|