|
|
Zawodne idea│y ( Dzia│: Kobieta, Cytra, 4 marzec 2001 )
Wygl▒da│am przez okno i widzia│am na okr▒g│ym niebie bia│e baranki lub w granatowym mroku rozpiΩtym nade mn▒ z│ocone, po│yskuj▒ce gwiazdy (gwiazdy g│upsze kr▒┐y│y wok≤│ m▒drzejszych), nawet by│a tam moja osobista gwiazdka betlejemska, wskazuj▒ca drogΩ, kt≤r▒ powinnam pod▒┐yµ. Teraz obserwujΩ przeje┐d┐aj▒ce trzy czarne doro┐ki. Przemiana wewnΩtrzna? Tak. ªwiat pr≤bowa│ systematycznie wyniszczyµ moje wewnΩtrzne idea│y. Usilnie utrzymywa│am je przez ca│e moje nastoletnie ┐ycie, czasami s│ysz▒c szydercze g│osy obok, pr≤buj▒cych mnie o╢wieciµ. A one by│y takie piΩkne. I niewinne. Cmentarz wygl▒da│ jak cudowny ogr≤d. A┐ dosta│am kopa. Rzeczywisto╢µ przesta│a wygl▒daµ kolorowo. I od tego czasu j▒ znacz▒co zmodyfikowa│am. Nie jestem z tego dumna, to rodzaj poddania siΩ, podporz▒dkowania panuj▒cym normom spo│ecznym. PrzyznajΩ, tak jest du┐o │atwiej w doros│ym ┐yciu (bynajmniej nie w dzieci±stwie!). Nie oczekuje siΩ ksiΩcia na bia│ym koniu (wsp≤│czesna wersja: przystojniaczka w Ferrari F50), nie wierzy w dozgonn▒ przyja╝± (nawet miΩdzy mΩ┐czyznami), w ka┐dym altruistycznym zachowaniu dopatruje siΩ podtekst≤w egoistycznych. Nie, to nie jest wszystkojedno╢µ. To ochrona. Powolne, ╢wiadome k│ucie mniej boli ni┐ jednorazowy wstrz▒s, burz▒cy wszystko, w co siΩ dot▒d wierzy│o, kt≤ry i tak kiedy╢ musi nast▒piµ. Taki wstrz▒s potrafi wprowadziµ w d│ug▒ depresjΩ, zabiµ w cz│owieku wszystko, co najpiΩkniejsze, co mo┐e ju┐ nie zmartwychwstaµ. MuszΩ rozszerzyµ temat ksiΩcia (to polecenie szefa). Nastoletnie dziewczyny (och, znowu te uog≤lnienia; mam na my╢li wiΩkszo╢µ dziewczyn, trochΩ powy┐ej 50%) │udz▒ siΩ, ┐e gdzie╢ czeka na nie ten jedyny, druga po│≤wka, jest nie╢mia│y i przygl▒da siΩ z boku lub jeszcze na niego nie natrafi│y, sk│adaj▒ siΩ z marze± o ideale, kt≤re siΩ spe│niaj▒ tylko na szklanym ekranie niedu┐ego pude│ka. Sama oczekiwa│am, ┐e spotkam go za rogiem lub jak mΩski odpowiednik Syreny wynurzy siΩ spod tafli wody na ╢rodku jeziora. Raz nawet zobaczy│am ch│opaka w autobusie i pomy╢la│am: "to na pewno on!", nie wyobra┐acie sobie mojego rozczarowania, gdy nie zrobi│ ┐adnego kroku (ale raz siΩ na mnie spojrza│! Tylko ja liczy│am, ┐e wybiegnie za mn▒ z autobusu...). I marnuj▒c kilka lat na rozmy╢laniu o tym, jaki powinien byµ, u╢wiadomi│am sobie, ┐e tak naprawdΩ nikt taki siΩ nie pojawi, ┐e tylko w Harlequinach (jak to siΩ pisze?) mΩ┐czy╝ni s▒ bez skazy. Ale taka ma│a cz▒stka idealistycznego podej╢cia jeszcze kr▒┐y w moim krwiobiegu. I mam nadziejΩ, ┐e ona pozostanie, bo p≤ki bΩdzie, ja bΩdΩ mia│a w sobie elementy przepe│nionego nadziej▒ dziecka. I z rozkosz▒ podskoczΩ na ulicy lub pognam przed siebie (za rogiem nie spotkam stuprocentowego idea│u, ale mo┐e dziesiΩciu?). »yczΩ Wam tego samego. Takiej cz▒stki. Cytra |
Projekt § realizacja:Gomi
© Wszelkie prawa zastrze┐one. Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek element≤w zawartych na tych stronach bez zgody autor≤w surowo zabronione |