Gate Internet Services Odwied╝ naszego sponsora!
STRONA Gú╙WNA
BIBLIOGRAFIA
Wg autora
Wg ╝r≤d│a
Wszystkie
 

Andrzej Drawicz

Cisn▒µ Pier╢cie±

Rado╢µ pierwsza, dla tych, kt≤rzy tego jeszcze nie czytali; powt≤rna dla takich, kt≤rzy do tego wr≤c▒. Wznowienie "W│adcy Pier╢cieni" J. R. R. Tolkiena 1) .Trzy ogromne tomy, d│ugie czytanie. Jedna z tych paru ksi▒┐ek, kt≤re wziΩ│oby siΩ - gdyby ju┐ by│o trzeba - na bezludn▒ wyspΩ. Bo tworz▒ca w│asny ╢wiat, w kt≤rym mo┐na zamieszkaµ. Uczony anglosaski profesor - uczony ale z fantazj▒! - wymy╢li│ wszystko: historiΩ, geografiΩ, topografiΩ, faunΩ i florΩ, wierzenia, przekonania, obyczaje, rasy ludzkie, p≤│ludzkie i nadludzkie, ╢wiaty nadprzyrodzone, jΩzyki i onomastykΩ. "Chcia│em napisaµ - stwierdza we wstΩpie - d│ug▒ opowie╢µ, kt≤ra by przykuwa│a uwagΩ czytelnik≤w, bawi│a ich, zachwyca│a, a niekiedy podnieca│a lub do g│ebi wzrusza│a. I rzeczywi╢cie. Od samego patrzenia na zal▒czone mapy mo┐na dostaµ zawrotu g│owy. W ╢rodku Rhovanion i Rohan, z prawa u do│u ponury Mordor, z lewa bitny Gondor, Ithilien i Lebenin, u g≤ry Eriador, na samym dole Harad Bliski i Harad Daleki. Ka┐dy inny, ka┐dy z w│asnym drzewem genealogicznym, histori▒ i mieszka±cami; a w╢r≤d tych ostatnich krasnoludy, trolle, orki, enty, hobbity i nies│ychane potwory o perwersyjnie z│owrogich kszta│tach. Scedzona ╢mietanka, wszystkiego, czego╢my siΩ naczytali w dzieci±stwie, co prawda bardziej pewnie odwo│uj▒ca siΩ do wyobra╝ni anglosaskiej, zaczynoina na mitologiach mo┐e celtyckich lub pokrewnych; specjali╢ci bΩd▒ wiedzieli. Nie ma to wiΩkszego znaczenia, skoro w│a╢nie efekt pewnej obco╢ci stanowi o smaku. Mog│oby to przecie┐ byµ przera╝liw▒, kostyczn▒, uczon▒ pi│▒ - ale nie jest, je╢li nawet spos≤b prowadzenia narracji wydaje siΩ czasem przeci▒gany, a m≤wienie i ╢piewanie zbyt celebrowane. Nie jest, poniewa┐ takie s▒ regu│y gry, i po to wchodzi siΩ do tego uniwersum, jak do gigantycznego du┐ego pokoju, umeblowanego jakby razem przez Swifta i Dickensa - ┐eby po┐yµ inaczej, w innym rytmie, w uk│adzie cudownych ocale± i szczΩ╢liwych zbieg≤w okoliczno╢ci, przybywania w ostatniej chwili z odsiecz▒ i triumfu dobra nad z│em. Trzeba to polubiµ, i to siΩ polubiµ daje, Swift z Dickensem - wymy╢lne maszkarony i gro╝nie kontrastowe proporcje, a zarazem co╢ z kominkowej gawΩdy i przytulno╢ci old merry England; straszliwe zmagania, w czasie kt≤rych nie opuszcza nas przecie┐, mimo ca│ego spektakularnego horroru, prze╢wiadczenie, ┐e wszystko bΩdzie jak nale┐y - i ostatnie zdania, opisuj▒ce powr≤t bohatera: "Wspinaj▒c siΩ po zboczu z dala zobaczy│ ┐≤│te ╢wiate│ko w oknie i odblask ognia p│on▒cego na komiku. Wieczerza by│a gotowa, tak jak siΩ spodziewa│".

Ale nie tylko to czyni tΩ ksi▒┐kΩ rado╢ci▒. Przynajmniej dla pisz▒cego te s│owa. Jest ona dziecinna w najlepszym tego s│owa zneczeniu. I nie tylko dziecinna.

Jest w niej z│o, kt≤re aby siΩ wype│niµ w swej istno╢ci, musi siΩgn▒µ po totalne panowanie nad ╢wiatem. Dzia│a si│▒, ale tak┐e chytro╢ci▒, szanta┐em, przekupstwem. Napotyka na op≤r, ale tak┐e na uleg│o╢µ, obojΩtno╢µ, tch≤rzostwo, kuntatorstwo. Wielu chce ╢ledziµ cicho, licz▒c ┐e przeczeka, ┐e jako╢ to bΩdzie, ┐e mo┐e siΩ uda. Chocia┐ wiadomo, ┐e siΩ nie uda inaczej, ni┐ solidarnym dzia│aniem. Ale wik│anie, usidlanie, deprawowanie robi swoje. Z│o naciera, a wiΩc jest silniejsze od statycznego dobra. Szla powoli siΩprzechyla.

Odw≤ciµ ten przechy│ mo┐e u Tolkiena tylko ma│a, krucha, s│aba istota, mniejsza i s│absza od cz│owieka. Prostaczek, everyman, kt≤ry dodj▒│ dobrowolnie decyzjΩ zapewne dla siebie zgubn▒. Tu nastΩpuje odwr≤cenie wielu ba╢niowych tradycji. »aden rycerz, mΩdrzec, czarodziej nie jest w stanie dokonaµ dzie│a. Raczej rodzaj Kopciuszka, g│upiego Jasia czy owego trzeciego, najniepozorniejszego brata, kt≤ry w ka┐dym uk│adzie ma najmniejsze szanse na pokonianie smoka i rΩkΩ kr≤lewny. Rycerze, mΩdrcy, czarodzieje zmagaj▒ siΩ, si│▒ i umys│em, z wys│annikami z│a; dokonuj▒ siΩ ataki i kontraktaki, obej╢cia, zwody, wyprawy i intrygi; bestie fruwaj▒ce, pe│zaj▒ce i p│ywaj▒ce zion▒ ogniem, czarne ptaki przes│aniaj▒ s│o±ce, b│yskawice przecinaj▒ niebo, umarli wojuj▒ u boku ┐ywych, a lasy ruszaj▒ na miasta, niby szekspirowski Birnan do Dunsinanu; s│owem, wiruje i b│yszczy tolkienowski kosmos. Ale to wszystko jest zewnΩtrze i nie jest decyduj▒ce. Pod tym wszystkim przez trzy wielkie tomy pe│znie prostaczek, i to o niego chodzi.

Jego zadanie jest proste i w│a╢ciwie niewykonalne; zwr≤ciµ z│u znak i ┐r≤d│o jeso si│y. Cisn▒µ ten znak w j▒dro ciemno╢ci i tym sposobem zanegowaµ je, mno┐▒c jakby plus przez minus. "Je╢li Pier╢cie± zostanie zniszczony - t│umaczy czarodziej Gandalf - Sauron (w│adca z│a - A.D.) upadnie i to tak g│eboko, ┐e nie spos≤b przwidywaµ, by kiedykolwiek powsta│. Straci bowiem najcenniejsz▒ cz▒stkΩ swojej potΩgi, tΩ, kt≤r▒ mia│ na pocz▒tku, kt≤ra by│a nieod│▒czna od jego istoty; wszystko cokolwiek z jej pomoc▒ zdzia│a│ i rozpocz▒│ zwali siΩ wyedy w gruzy... Wtedy ╢wiat by│by uwolniony od wielkiego z│a".

Jest to dobrze wymy╢lone i ju┐ ca│kowicie dla doros│ych. Znamy tΩ sytuacjΩ. [----] [Dekret z dn. 12 XII 1981, O stanie wojennym rozdz. II, art. 17, ptk. 4 (dz. U. nr 29, poz. 154)]. Zarysowa│y siΩ mury, zatrzΩs│y fundamenty. Byµ mo┐e nale┐a│oby wrzuciµ tam teraz Pier╢cie± Odwr≤conych PojΩµ; k│amstwa, kt≤re ka┐e siΩ nazywaµ prawd▒, zniewolenia ukazuj▒ceogo siΩ jako prawdziwa wolno╢µ. Nieod│▒czna od istoty dzisiejszego Saurona jest, bu u┐yµ s│≤w Dietricha Bonhoeffera, "wielka maskarada z│a", neguj▒ca sens dotychczasowych do╢wiadcze± ludzkosµi i pchaj▒ca nas na krawΩd╝ duchowej samozag│ady. Rzuciµ ten pier╢cie± - znaczy zrozumieµ, czym jest to, czego si│a polega na wmawianiu, ┐e stanowi swoj▒ zupe│n▒ odwrotno╢µ. B│ysk ╢wiadomo╢ci przeszywaj▒cej naraz wiele milion≤w ludzi oznajmia│by o eksplozji duchowej, r≤wnej nieprawdopodobnej ilo╢ci megaton - mia│oby to co╢ z tolkienowskiej sceny, do kt≤rej ka┐dy amator "W│adcy Pier╢cieni" zapewne szczeg≤lnie chΩtnie powraca 2) : "Ujrza│ bowiem na mgnienie oka wielk▒ wiruj▒c▒ chmurΩ, a po╢rodku niej wie┐e i fortece, potΩ┐ne jak g≤ry, wzniesione jak na wspania│ym cokole ponad niezg│ebionymi przepa╢ciami; dziedzi±ce i bastiony, wiΩzienia o murach nagich i ╢lepych jak ska│y, otwarte na o╢cie┐ stalowe, niezdobyte bramy. Potem wszystko znik│o. Wie┐e runΩ│y, g≤ry siΩ zapad│y, ╢ciany rozsypa│y siΩ w proch i py│; ogromne spirale dym≤w i s│upy pary sk│Ωbi│y sie w powietrzu i wzbija│y siΩ coraz wy┐ej, a┐ spieniona, olbrzymia fala z postrzΩpion▒ dziko grzyw▒ przewali│a siΩ nagle i opad│a z powrotem na ziemiΩ".

Co╢ z tej sceny - ale sprozaizowanej, oczywi╢cie; by│by to │oskot odsuwanych krzese│, zamykanych biurek, zatrzymywanych maszyn, odrzycanych fa│szywych ksi▒g, zatrzaskiwanych drzwi, dartych papier≤w, gniecionych gazet, wy│▒czanych telewizor≤w, zrzucanych mindur≤w i wielu r≤┐nych takich. Efekt te┐ by│by niez│y, i byµ mo┐e na koniec ujrza│oby siΩ - by jeszcze po raz ostatni do Tolkiena wr≤ciµ - "...ogromny kszta│t, ciemny, nieprzenikniony, uwie±czony koron▒ b│yskawic, wype│nij▒cych ca│e niebo; zawis│ nad ╢wiatem olbrzymi i potworny, wyci▒gn▒│... d│ug▒ rΩkΩ jak gdyby gro┐▒c, z│owrogi ale bezsilny; w chwili bowiem gdy siΩ zni┐y│, silny podmuch wiatru porwa│ go i uni≤s│ gdzie╢ w dal. Potem wszystko ucich│o".

Daj Bo┐e do┐yµ.

Tylko ┐e przedtem przedtem trzeba dope│zn▒µ gdzie nale┐y, i ci╢n▒µ ten pier╢cie±.

Andrzej Drawicz

Cisn▒µ Pier╢cie±. "Tygodnik Powszechny" 1982, nr 42; Andrzej Drawicz


 
      Strona g│≤wna | Wprowadzenie | Bibliografia | Galeria | Download
Teksty | MERP | METW | Film | Linki | Chat | Banery | KsiΩgarnia
Cytaty | Forum
 
      Serwis zaprojektowa│ i prowadzi:
Micha│ Rossa -
barahir@tolkien.art.pl
 
Patronem serwisu jest .: gate internet services
Serwisy sponsorowane: fronteria | impart | konferencja z│d | moda i sztuka | rally.pl | wywrota