Gate Internet Services Odwied╝ naszego sponsora!
STRONA Gú╙WNA
BIBLIOGRAFIA
Wg autora
Wg ╝r≤d│a
Wszystkie
 

Adam Zi≤│kowski

J.R.R. Tolkien
albo ba╢± zrehabilitowana

Drugie polskie wydanie W│adcy Pier╢cieni Johna Ronalda Reuela Tolkiena i ukaza│o siΩ dok│adnie dwadzie╢cia lat po pierwszym. W obu wypadku czytelniczy odzew by│ diametralnie inny. Je╢li chodzi o pierwsze, to pamiΩtam, ┐e jeszcze w roku 1965 w niekt≤rych ksiΩgarniach Poznania mo┐na by│o wypatrzyµ charakterystyczn▒ ok│adkΩ Powrotu Kr≤la w czarne i wi╢niowe pasy; gwoli sprawiedliwo╢ci przyznaµ trzeba, ┐e trzecia czΩ╢µ trylogii ujrza│a ╢wiat│o dzienne zaledwie dwa lata wcze╢niej, ale nie zmienia to faktu, ┐e to wydanie monumentalnego dzie│a Tolkiena przesz│o niemal nie zauwa┐one, podczas gdy drugie nie zd▒┐y│o znale╝µ siΩ na p≤│kach ksiΩgarskich, zniknΩ│o bowiem spod lady. Ale te┐ gdy w roku 1961 znakomite t│umaczenie Marii Skibniewskiej by│o trzecim, po holenderskim i szwedzkim, przyswojeniem W│adcy Pier╢cieni nie anglojΩzycznemu czytelnikowi, w roku 1981 trylogia by│a ju┐ w pe│nym s│owa znaczeniu dzie│em literatury ╢wiatowej, przet│umaczonym na niemal wszystkie g│≤wne jΩzyki ╢wiata. W miΩdzyczasie byli╢my ╢wiadkami narodzin kultu Tolkiena, na masow▒ skalΩ zapocz▒tkowanego w roku 1966 na campusach uniwersytet≤w ameryka±skich oraz wydania w roku 1977, w cztery lata po ╢mierci pisarza, Silmarillionu, prawdziwego dzie│a jego ┐ycia, a tak┐e jego znakomitej autoryzowanej biografii pi≤ra Humphreya Carpentera, prawdziwej Biblii tolkienolog≤w i tolkienoman≤w. -

A┐ do ukazania siΩ W│adcy Pier╢cieni ba╢± zdegradowana by│a w naszej cywilizacji do statusu literatury dzieciΩcej. Degradacja ta opiera│a siΩ na przekonaniu, jakoby tylko dzieci by│y w stanie "uwierzyµ" w bajki i ba╢ni i jakoby wiara taka, naiwna i bezkrytyczna, by│a warunkiem akceptacji ba╢niowego utworu. Rozczzytywanie siΩ w ba╢niach mia│o byµ obraz▒ rozumu, wymaga│o bowiem rzekomo ╢wiadomej rezygnacji z krytycyzmu, wmawiania sobie na si│Ω rzeczy i spraw nieistniej▒cych i nie mog▒cych zaistnieµ. Wydaje siΩ jednak, ┐e w istocie nie te wzglΩdy decydowa│y o relegacji ba╢ni do pokoju dziecinnego: wystarczy wszak wymieniµ krasnali na zielonych ludzik≤w i czarnoksiΩ┐nik≤w na genialnych konstruktor≤w, oraz umie╢ciµ akcjΩ nie za g≤rami za lasami, ale w innej galaktyce, a ju┐ opowie╢µ awansuje do szacownego; z gruntu "doros│ego" gatunku science-fiction. Nieb│ah▒ rolΩ odgrywaj▒ tu zapewne modne mity postΩpu i scjentyzmu; wr≤┐ki i elfy s▒ obraz▒ rozumu wychowanego w tradycji pozytywistycznej chyba i dlatego, ┐e tradycyjnie wystΩpuj▒ w ╢wiecie modelowanym na obraz znienawidzonego przez progresist≤w ªredniowiecza. Futurystyczna science-fiction i osadzony wsp≤│cze╢nie horror - r≤wnie wszak nierealne a zatem, wydawaµ by siΩ mog│o, r≤wnie "nonsensowne" - traktowane s▒ na zupe│nie innych prawach.

W kulturze, kt≤ra ustami jednego ze swych najwiΩkszych koryfeuszy nazwa│a mitologiΩ "chorob▒ jΩzyka", mit i ba╢± sta│y siΩ terenami │owieckimi, po kt≤rych buszowali antropologowie, badacze folkloru i historycy idei w poszukiwaniu wsp≤lnych motyw≤w i archetyp≤w, wp│yw≤w i zapo┐ycze±. Czerwony Kapturek Perraulta i braci Grimm≤w by│ dla nich "t▒ sam▒" powiastk▒ mimo fundamentalnej r≤┐nicy przekre╢laj▒cej wszelkie podobie±stwa, tej mianowicie, ┐e w wersji francuskiej wilk po┐ar│ dziewczynkΩ raz na zawsze, w niemieckiej za╢ jedyn▒ ofiar▒ jest w│a╢nie wilk. Po obr≤bce naukowej ba╢nie i mity dostawa│y siΩ w rΩce adaptator≤w, kt≤rzy trywializowali je, to jest we w│asnym mniemaniu przystosowywali do potrzeb ma│oletnich czytelnik≤w, jedynie rzekomo zdolnych do ich recepcji.

Takim by│ ╢wiat 25 listopada 1936 roku, kiedy to w Akademii Brytyjskiej wyg│oszono wyk│ad pt. Beowulf: potwory i krytycy. Wbrew innym komentatorom, widz▒cym w anglosaskim eposie bez│adn▒ sk│adankΩ r≤┐nych tradycji literackich, autor wyk│adu uzna│ Beowulfa za wielki poemat heroiczny, dzie│o wybitnego talentu poetyckiego i wspania│ej wyobra╝ni. "Pewien cz│owiek odziedziczy│ pole usiane gruzami zamku, kt≤ry sta│ niegdy╢ w tym miejscu. CzΩ╢µ kamieni zu┐yto ju┐ wcze╢niej do budowy domu, w kt≤rym mieszka│ obecnie, niedaleko siedziby przodk≤w. Z reszty gruzu cz│owiek ten wzni≤s│ wie┐Ω. Ale jego przyjaciele zauwa┐yli ad razu, bez wchodzenia na stopnie, ┐e kamienie, z kt≤rych j▒ zbudowano, pochodz▒ z dawniejszej budowli. A wiΩc rozebrali j▒, nie szczΩdz▒c si│ i ╢rodk≤w, by dotrzeµ do ukrytych ornament≤w i inskrypcji oraz by ustaliµ, sk▒d przodkowie cz│owieka sprowadzili budulec. Niekt≤rzy, podejrzewaj▒c wystΩpowanie w tym miejscu pok│ad≤w wΩgla, zaczΩli ryµ pod wie┐▒, zapominaj▒c o ruinach. Wszyscy m≤wili: >Jak┐e ciekawa jest ta wie┐a<, ale zaraz dodawali, uprzednio j▒ rozebrawszy: >Jaki┐ panuje w niej ba│agan<. Nawet, jego potomkowie, po kt≤rych mo┐na by│o spodziewaµ siΩ wiΩkszego zrozumienia dla zamierze± rodzica, m≤wili nieraz p≤│g│osem: >Co z niego za dziwak? Po c≤┐ mu by│o marnowaµ kamienie na bezsensown▒ wie┐Ω? Dlaczego nie odbudowa│ raczej starego zamku? Gdzie u niego zmys│ proporcji?> A tymczasem ze szczytu swej wie┐y cz│owiek ten mia│ widok na morze."

Autorem wyk│adu by│ J. R. R. Tolkien, profesor filologia staroangielskiej w Oksfordzie, w≤wczas ju┐ autor Silmarillionu i Hobbita. Jako naukowiec i jako tw≤rca by│ wiΩc Tolkien, jak nikt, powo│any do przywr≤cenia ba╢ni i mitowi nale┐nego im miejsca w╢r≤d wytwor≤w ludzkiej kultury. W najbardziej bezpo╢redniej formie uczyni│ to w eseju On Fairy-stories (O ba╢niach), wyg│oszonym pierwotnie 22 marca 1939 roku jako wyk│ad ku czci Andrew Langa, sk▒din▒d najbardziej notorycznego z anglojΩzycznych adaptator≤w, kt≤ry wraz ze sw▒ ┐on▒ w dwunastu tomach "sp│yci│ oraz uprzystΩpi│" - by pos│u┐yµ siΩ zwrotem Jeremiego Przybory - dzieciom angielskim wszystkie mo┐liwe ba╢nie, mity i podania. W eseju swym Tolkien podkre╢la przede wszystkim suwerenno╢µ ba╢ni jaka gatunku i jako indywidualnego utworu. Podej╢cie antropologiczne, traktuj▒ce wszystkie opowiadania, w kt≤rych wystΩpuje wsp≤lny motyw, jako "jedn▒ i tΩ 'sam▒" historiΩ, jest barbarzy±stwem, w literaturze bowiem, podobnie jak w ca│ej sztuce, liczy siΩ przede wszystkim niepowtarzalna specyfika utworu, jego koloryt, atmosfera, wszystko, co nosi na sobie piΩtno indywidualno╢ci tw≤rcy. Autonomia ba╢ni jako gatunku zasadza siΩ na tym, ┐e nale┐y j▒ traktowaµ serio, jako ba╢±, ani mniej, ani wiΩcej; nie odrzucaµ za╢ z lekcewa┐eniem jej tre╢ci, ani te┐ nie doszukiwaµ siΩ w niej drugiego dna ukrytego przed wzrokiem profan≤w. Czynienie z ba╢ni "powie╢ci z kluczem", kt≤rej w│a╢ciwy sens ods│ania│aby dopiero interpretacja alegoryczna, jest nieporozumieniem. Ba╢± jest tworem ludzkim dla ludzi, st▒d nieobce ::▒ jej ludzkie problemy, ale tylko te najg│Ωbsze, najbardziej podstawowe. Ba╢± mo┐e byµ mitem - jest w≤wczas per│▒ swego gatunku - ale nigdy nachaln▒ alegori▒, do kt≤rej Tolkien zalicza te┐ mity natury.

Ba╢± jest bowiem gatunkiem literackim godnym szacunku. Wyrasta z najg│Ωbszych ludzkich pragnie±: wyzwolenia z pΩt czasu i przestrzeni, porozumiewania ze wszystkim, co istnieje. Przede wszystkim za╢ w niej w│a╢nie objawiaj▒ siΩ najpe│niej mo┐liwo╢ci jΩzyka. Umy│ ludzki potrafi abstrahowaµ i generalizowaµ, dziΩki czemu np. rozdziela zjawisko trawazielona, na substancjΩ - trawΩ i jej w│asno╢µ - ziele±. Oddzielenie przymiotnika od rzeczownika, przydawki od podmiotu, jest czarem wiΩkszym ni┐ wszystkie: zaklΩcia ╢wiata ba╢ni, kt≤re nie s▒ te┐ niczym innym, jak nadawaniem rzeczownikom innych przymiotnik≤w ni┐ te, kt≤re s▒ ich atrybutami w ╢wiecie realnym. "Umys│, kt≤ry stworzy│ takie pojΩcia jak lekki, ciΩ┐ki, szary, ┐≤│ty, nieruchomy, szybki, wynalaz│ te┐ czary przeistaczaj▒ce szary o│≤w w ┐≤│te z│oto, a martwy kamie± w ┐yw▒ wodΩ. Je┐eli potrafimy uzyskaµ ziele± od trawy, b│Ωkit od nieba i czerwie± od krwi, posiadamy ju┐ pierwszy stopie± w│adzy czarodziejskiej. Z kolei budzi siΩ w nas pragnienie u┐ycia tej w│adzy, ograniczonej dot▒d do naszego umys│u, w innym, zewnΩtrznym ╢wiecie... Mo┐emy przyodziaµ lasy w srebrne li╢cie a barany w z│ote runo, mo┐emy te┐ zapaliµ ogie± w trzewiach zimnego gada. Nazywaj▒ to >fantazjowaniem<, ale owa fantazja rodzi nowe byty; rozpoczyna siΩ ba╢±; cz│owiek zostaje subreatorem".

PojΩcie subkreacji jest j▒drem Tolkienowskiej koncepcji ba╢ni. Ba╢± jest bowiem nie tylko opowie╢ci▒ o ba╢niowych istotach, ale i o ╢wiecie przez nie zamieszka│ym. "Faerie (╢wiat ba╢ni) zawiera wiele innych element≤w pr≤cz elf≤w i wr≤┐ek, opr≤cz krasnali, czarodziej≤w, troll≤w, olbrzym≤w i smok≤w: s▒ w nim morza, s│o±ce, ksiΩ┐yce, niebo oraz ziemia ze wszystkim, co na niej: drzewem i ptakiem, wod▒ i kamieniem, winem i chlebem, a tak┐e nami, ╢miertelnymi lud╝mi, o ile poddamy siΩ jego czarowi". Wyobra╝nia, pozwalaj▒ca umys│owi ludzkiemu tworzyµ obrazy rzeczy nieistniej▒cych, nie wystarcza do stworzenia ba╢ni - nale┐y w tym celu nadaµ owym czystym wytworom umys│u wewnΩtrzn▒ spoisto╢µ ╢wiata realnego, stworzyµ wt≤rny wzglΩdem niego ╢wiat, w kt≤rym by│yby u siebie. Coleridge uwa┐a│, ┐e warunkiem powodzenia ba╢ni jest "willing suspension of disbelief" (samochc▒ce zawieszenie niewiary). Nieprawda, odpowiada Tolkien, trzeba, by autor okaza│ siΩ dobrym subkreatorem, by umys│ czytelnika bez przeszk≤d podda│ siΩ prawom kreowanego przeze± ╢wiata. A to wymaga nie byle jakiego kunsztu, bowiem wewnΩtrzna sp≤jno╢µ, podporz▒dkowanie obowi▒zuj▒cym prawom natury i logiki, musz▒. byµ w ╢wiecie ba╢ni r≤wnie ca│kowite, co w ╢wiecie realnym. Najmniejszy zgrzyt, niekoherencja, fa│szywa nuta wystarczy, by zrodzi│a siΩ niewiara w subkreowany wt≤rny ╢wiat, by prysn▒│ czar. Uwolnienie od jarzma tyranii fakt≤w, obserwowanych w ╢wiecie realnym, nie oznacza, jak siΩ to zwyk│o uwa┐aµ, ca│kowitej swobody, anarchicznej i alogicznej. WrΩcz przeciwnie: fantazja (terminem tym Tolkien obejmuje zar≤wno sztukΩ subkreacji jak i cudowno╢µ, niezwyk│o╢µ jej wyrazu) wymaga ┐elaznej konsekwencji i nie mniejszej samokontroli. Znacznie │atwiej wszak uzyskaµ wewnΩtrzn▒ sp≤jno╢µ w ╢wiecie pierwotnym, gdzie wiΩkszo╢µ element≤w pochodzi z obserwacji realnej rzeczywisto╢ci, ni┐ w ╢wiecie wt≤rnym, gdzie wszystko musi byµ dzie│em tw≤rcy. Powiedzieµ zielone s│o±ce mo┐e ka┐dy. Ale stworzenie wt≤rnego ╢wiata, w kt≤rym zielone s│o±ce by│oby na miejscu, w kt≤rym narzuca│oby siΩ jako oczywiste, wymaga wielkiego wysi│ku intelektu, wyobra╝ni i woli, elfich uzdolnie±, jakby powiedzia│ Tolkien. Ale te┐ gdy takie przedsiΩwziΩcie siΩ powiedzie, jest dzie│em sztuki najwy┐szego lotu. Je┐eli indywidualne piΩtno, nadane dzie│u przez tw≤rcΩ, uznaµ za kryterium artyzmu, w≤wczas udana ba╢±, w ca│o╢ci, do najdrobniejszych szczeg≤│≤w stworzona przez autora, jest najczystszym, najbardziej oddzia│ywuj▒cym dzie│em sztuki narracyjnej.

Strona artystyczna dzie│a to jedno, jego wymowa moralna to drugie. 1 pod tym wzglΩdem ba╢± jest w stanie dostarczyµ prze┐yµ niepor≤wnanie intensywniejszych i wznio╢lejszych ni┐ inne gatunki literackie. Tolkien wymienia trzy funkcje ba╢ni: przejrzenie albo uzdrowienie, ucieczkΩ oraz pocieszenie. Pierwsza z nich p│ynie z tego, ┐e ba╢±, jako osadzona w ╢wiecie wt≤rnym, z samej swej istoty nie porusza problem≤w specyficznych dla czas≤w, w kt≤rych zosta│a stworzona, pomija ca│▒ doczesno╢µ epoki, wszystkie sprawy dnia dzisiejszego (wyj▒tkiem jest alegoryczna opowie╢µ z kluczem, ale jej Tolkien odmawia szczytnego miana ba╢ni). Tym, co mo┐e byµ wsp≤lne dla obu ╢wiat≤w: pierwotnego wzglΩdem tw≤rcy i wt≤rnego, bΩd▒cego jego kreacj▒, s▒ zasadnicze problemy ludzkiej egzystencji, takie jak dobro i z│o, przeznaczenie i opatrzno╢µ - st▒d w│a╢nie wielkie, g│Ωbokie ba╢nie bywaj▒ zazwyczaj mitami. Ale to nie wszystko. ªwiat ba╢ni dzieli ze ╢wiatem realnym ogromn▒ wiΩkszo╢µ swych element≤w: w obydwu rosn▒ drzewa, ╢piewaj▒ ptaki, p│yn▒ rzeki, ╢wieci s│o±ce, ludzie ┐yj▒ i umieraj▒. Wszystko to, w ╢wiecie pierwotnym tak spowszednia│e, tak wy╢wiechtane, ┐e a┐ niewidoczne, objawia siΩ w ╢wiecie wt≤rnym w ca│ej wyrazisto╢ci. Uzdrowienie, powr≤t przez ba╢± do spraw podstawowych, jest wielkim myciem okien na ╢wiat.

G│osz▒c, i┐ ucieczka (escape) jest jedn▒ z g│≤wnych funkcji ba╢ni, Tolkien odrzuca mieszaninΩ lito╢ci i pogardy otaczaj▒ce to s│owo, a zw│aszcza jego pochodn▒ - eskapizm. Co w tym z│ego, ┐e cz│owiek, znalaz│szy siΩ w wiΩzieniu, pragnie wyrwaµ siΩ na swobodΩ? A je╢li przekracza to jego mo┐liwo╢ci, ┐e my╢li i m≤wi o sprawach innych ni┐ mury wiΩzienne, kraty i stra┐nicy. Oponenci ucieczki przedstawiaj▒ przewrotnie wydostanie siΩ wiΩ╝nia na swobodΩ jako ucieczkΩ dezertera; podobn▒ pogard▒ i nienawi╢ci▒ otaczaj▒ towarzyszy ucieczki - wyra┐aj▒c odrazΩ, gniew, potΩpienie i bunt. Potulno╢µ quisling≤w przedk│adaj▒ nad op≤r patriot≤w. We wt≤rnym ╢wiecie ba╢ni nie ma lamp elektrycznych, jej tw≤rca jest eskapist▒. To zreszt▒ nie wszystko, bo wr≤g ucieczki nie ma gwarancji, ┐e tw≤rca, kt≤ry wyrugowa│ ┐ar≤wki ze swej ba╢ni, nie przejdzie nagle do rozbijania latarni ulicznych we wsp≤lnym dla obydwu ╢wiecie realnym, chΩtnie zastΩpuje wiΩc eskapizm jeszcze bardziej perfidnym, bardziej oszuka±czym mianem reakcji. Tymczasem ucieczka jest sprzeciwem wobec bezmy╢lnej akceptacji wszystkiego, co czas niesie. ChΩµ ucieczki, nie od ┐ycia, ale od piek│a, kt≤re cz│owiek sam sobie zgotowa│, p│ynie z u╢wiadomienia sobie szpetoty twor≤w ╢wiata realnego i z│a, jakie nios▒.

Pocieszenie jest zasadniczo innym aspektem ucieczki. Jak tragedia jest najwy┐sz▒ form▒ dramatu, tak prawdziwa ba╢± musi mieµ szczΩ╢liwe zako±czenie. Zako±czenie jest zreszt▒ z│ym s│owem, bo ba╢nie nie maj▒ ko±ca, jak nie maj▒ go najprostsze i najbardziej podstawowe sprawy bΩd▒ce ich tematem. To, co niesie pocieszenie, Tolkien nazywa eukatastrof▒, dobrym, szczΩ╢liwym przesileniem w sytuacji, gdy wszystko wskazywa│o na zwyciΩstwo z│a. Ale eukatastrofa ma szczeg≤lny charakter. Nag│a i cudowna interwencja si│, kt≤re j▒ spowodowa│y, jest szczeg≤lnym zbiegiem okoliczno╢ci, jest aktem │aski, na kt≤rego powt≤rzenie w przysz│o╢ci nie nale┐y liczyµ, nie uczy wiΩc bierno╢ci i kwietyzmu, niesie tylko nadziejΩ. Nie przeczy istnieniu dyskatastrof klΩski i rozpaczy, odrzuca natomiast, mimo nieustannych tryumf≤w z│a, ostateczn▒ i ca│kowit▒ przegran▒ i jako taka zas│uguje na miano dobrej nowiny.

╙w ewangeliczny aspekt ba╢ni w po│▒czeniu z faktem, ┐e akt subkreacji jest na╢ladowaniem, a przez to i ho│dem z│o┐onym Stworzeniu, czyni▒ ba╢± - zdaniem Tolkiena - gatunkiem literackim par excellence chrze╢cija±skim.

Wyg│aszaj▒c wyk│ad ku czci Andrewa Langa, Tolkien mia│ ju┐ za sob▒ oko│o piΩtnastu rozdzia│≤w W│adcy Pier╢cieni: rozprawiaj▒c o ba╢ni deklarowa│ jednocze╢nie przed nie╢wiadomym rzeczy audytorium swoje intencje co do dzie│a, kt≤remu mia│ po╢wiΩciµ │▒cznie dwana╢cie lat ┐ycia, a kt≤re dla wielu zagorza│ych mi│o╢nik≤w jest nie tylko najwiΩkszym osi▒gniΩciem literackim wszechczas≤w, ale te┐ najdro┐sz▒ w│asno╢ci▒, ukochaniem, nieomal pismem ╢wiΩtym. W│adca Pier╢cieni by│ wszak┐e - i jest do dzisiaj - w r≤wnej mierze zaskoczeniem co objawieniem. Tolkien mia│ wszak poprzednik≤w i to nie byle jakich: William Morris, lord Dunsany, George Macdonald, by wymieniµ najwybitniejszych, przecierali przed nim szlaki ba╢ni w nowoczesnej literaturze; do ba╢niopisarzy nale┐a│oby te┐ zaliczyµ, mimo wszelkich zastrze┐e±, klasyka horroru Arthura Machem - a mimo to ┐aden z nich ani ich (i Tolkiena) na╢ladowc≤w nie stworzy│ dzie│a mog▒cego i╢µ w paragon z Silmarillionem i W│adc▒ Pier╢cieni pod jakimkolwiek wzglΩdem: artyzmu, rozmachu, dramatyzmu, g│Ωbi tre╢ci, narracyjnej werwy, czy wreszcie last but not least odd╝wiΩku u czytelniczej klienteli. WrΩcz przeciwnie: daj▒ce siΩ ostatnio zauwa┐yµ zainteresowanie ich utworami jest niew▒tpliwie konsekwencj▒ fascynacji dzie│ami Tolkiena, kt≤ra zwr≤ci│a uwagΩ czytelnik≤w na ca│y genre. Jakim cudem zagrzebany w ksi▒┐kach profesor z Oksfordu, kt≤ry p≤│ ┐ycia strawi│ jako nauczyciel i egzaminator, kt≤ry niemal nosa nie wytkn▒│ poza AngliΩ 2 (jedynym znacz▒cym wyj▒tkiem by│y okopy flandryjskie podczas I wojny ╢wiatowej), kt≤ry wysokie g≤ry i nieprzebyte lasy ogl▒da│ raz jeden jako osiemnastoletni ch│opak podczas letniej wycieczki do Szwajcarii, m≤g│ stworzyµ podobne dzie│o? Sk▒d bra│a siΩ jego niezwyk│a imaginacja?

Na temat ╝r≤de│ inspiracji Tolkiena wydano ju┐ wiele prac, przewa┐nie bardzo niedobrych, utrzymanych w tak niecierpianym przeze± stylu "antropologicznym". Jeden z egzeget≤w np. jaki╢ czas temu obwie╢ci│ ╢wiatu tryumfalnie, ┐e pomys│ ªcie┐ki Umar│ych Tolkien zaczerpn▒│ z jednej z wypraw Karola Wielkiego na ItaliΩ; nie brak te┐ psychoanalitycznych interpretacji jego utwor≤w. Detektywistyka ta jest czcza i irytuj▒ca; szczeg≤lnie denerwowa│a samego Tolkiena, kt≤ry na zadane po raz enty pytanie, w jakiej mierze Wagnerowski pier╢cie± Nibelung≤w wp│yn▒│ na jego dzie│o, odpar│ kiedy╢: "Oba pier╢cienie by│y okr▒g│e i na tym ko±czy siΩ ich podobie±stwo". VV przedmowie do ameryka±skiego wydania z roku 1965, zamieszczonego we wszystkich nastΩpnych, pisa│: ,,Oczywi╢cie, autor nie mo┐e wyzwoliµ siΩ ca│kowicie od wp│ywu w│asnych do╢wiadcze±, lecz s▒ one niejako gleb▒, w kt≤rej ziarno opowie╢ci rozwija siΩ w spos≤b niezmiernie skomplikowany; wszelkie pr≤by okre╢lenia tego procesu s▒ w najlepszym razie tylko hipotezami opartymi na niedostatecznych i wieloznacznych ╢wiadectwach. Fa│szywe r≤wnie┐, chocia┐ oczywi╢cie poci▒gaj▒ce dla krytyka ┐yj▒cego wsp≤│cze╢nie z autorem, s▒ przypuszczenia, ┐e nurty umys│owe i wydarzenia bie┐▒cej epoki wywieraj▒ nieuchronnie najpotΩ┐niejszy wp│yw na dane dzie│o" (Wyprawa, s, 10).

Z drugiej strony w swoim manife╢cie artystycznym, jakim jest esej On Fairy-stories, Tolkien sam wyjawia czynniki, kt≤re w jego odczuciu konstytuuj▒ ba╢±. WiΩkszo╢µ z nich to pragnienia wsp≤lne wiΩkszo╢ci, je┐eli nie wszystkim ludziom: chΩµ swobodnego poruszania siΩ w czasie i przestrzeni, konwersowania z ca│ym ╢wiatem, potrzeba przejrzenia, ucieczki i pocieszenia; dwa wszelako, i to mo┐e najistotniejsze - ba╢± jako konieczno╢µ jΩzykowa i jako specyficznie chrze╢cija±ski gatunek literacki - zdradzaj▒ osobowo╢µ Tolkiena, ┐arliwie wierz▒cego i praktykuj▒cego katolika, a jednocze╢nie poligloty i wielkiego jΩzykoznawcy, kt≤ry wed│ug okre╢lenia C. S. Lewisa "zna│ jΩzyk od ╢rodka". Najlepsz▒ odpowiedzi▒ na pytanie, jak to siΩ sta│o, ┐e W│adca Pier╢cieni wyszed│ spod pi≤ra przys│owiowo typowego oksfordzkiego profesora, jest niew▒tpliwie spiritus flat ubi vult, ale wydaje siΩ, ┐e filologia i chrze╢cija±stwo wycisnΩ│y tak g│Ωbokie i wyra╝ne piΩtno na subkreowanym przeze± ╢wiecie, ┐e nie od rzeczy by│oby spr≤bowaµ zaznaczyµ ich katalityczn▒ rolΩ dla wyobra╝ni i intelektu, kt≤re stworzy│y Silmarillion, Hobbita i W│adcΩ Pier╢cieni.

Do ╢wiata ba╢ni Tolkien wszed│ drog▒ bardzo niekonwencjonaln▒. Jego pierwsz▒ wielk▒ fascynacj▒ by│y jΩzyki. Ale tw≤rczy geniusz nie pozwoli│ mu poprzestaµ na nauczeniu siΩ kilkunastu spo╢r≤d nich, lecz pchn▒│ go ku tworzeniu nowych. Pierwszy z tych jΩzyk≤w, znacznie zaawansowany jeszcze przed wybuchem I wojny ╢wiatowej, to p≤╝niejsza Quenya; mowa Elf≤w Wysokiego Rodu z Silrnarillionu i W│adcy Pier╢cieni. S│ownictwo i gramatyka by│y w ca│o╢ci dzie│em Tolkiena, fonetykΩ i ca│▒ w og≤le melodiΩ jΩzyka opar│, na najbli┐szym pod tym wzglΩdem jego idea│owi jΩzyku fi±skim (st▒d charakterystyczna dla Quenyi obfito╢µ otwartych samog│osek, kt≤ra powoduje, ┐e ma│o kt≤ry Anglik jest w stanie opanowaµ jej wymowΩ). Na podstawie tego jΩzyka zrekonstruowa│ nastΩpnie naukowo, jak profesjonali╢cie przysta│o, mowΩ "praelfi▒", z kt≤rej wywi≤d│ nastΩpnie, znowu przy u┐yciu ca│ego aparatu jΩzykowego, jΩzyk o s│ownictwie zdradzaj▒cym bliskie pokrewie±stwo z Queny▒, ale o innej gramatyce i fonetyce, wzorowanej m drugim obok fi±skiego ulubionym jΩzyku Tolkiena, walijskim w przysz│o╢ci bΩdzie to Sindarin, mowa Elf≤w Szarych. Poza tymi dwoma Tolkien opracowa│ jeszcze szereg innych jΩzyk≤w, ale ┐aden z uich nie osi▒gn▒│ precyzji i bogactwa Quenyi i Sindarin, w kt≤rych Tolkien zacz▒│ pisaµ poematy, a nawet prowadziµ dziennik. Im wszak┐e stawa│y siΩ doskonalsze, tym wyra╝niejsz▒ stawa│a siΩ potrzeba zakorzenienia ich w jakiej╢ historii: nie ma jΩzyka bez ludu, kt≤ry siΩ nim pos│uguje. Stworzywszy QuenyΩ i Sindarin Tolkien musia│ ustaliµ, kto nimi m≤wi. Okaza│o siΩ, ┐e m≤wi│y nimi elfy.

Elfy Tolkiena to nie zwiewne istotki Spensera czy Andersena: s▒ potΩ┐ne, m▒dre, nie╢miertelne, rozmawiaj▒ce z ptakiem, drzewem i kamieniem, choµ nie wolne od grzechu i b│Ωdu. Wed│ug s│≤w samego Tolkiena "s▒ stworzone przez cz│owieka na jego obraz i podobie±stwo, ale wolne od tych ogranicze±, kt≤re on sam odczuwa najbole╢niej. S▒ nie╢miertelne i wysi│kiem woli osi▒gaj▒ wszystko, czego zapragn▒ ich zmys│y i wyobra╝nia". ªwiat najwcze╢niejszych mit≤w, kt≤rych by│y bohaterami, przypomina│ wyra╝nie mityczny ╢wiat Edd - nale┐▒ do nich: opowie╢µ o upadku Gondolina, pie╢± o nieszczΩsnych dzieciach Hurina oraz historia Berena i Luthien - a same utwory by│y niewiele wiΩcej ni┐ pretekstami do uk│adania nowych imion i zwi▒zanej z tym pracy filologicznej, czyni▒cej QuenyΩ i Sindarin coraz doskonalszymi jΩzykami. Z biegiem czasu element tre╢ci zacz▒│ zdobywaµ przewagΩ nad jΩzykowym, choµ nigdy nie zdominowa│ go ca│kowicie. Pierwsze mity uleg│y rozlicznym przer≤bkom, powstawa│y nowe, wolne od wp│yw≤w mitologii nordyckiej; jΩzyki otrzyma│y alfabety, za╢ opowie╢ci - ╢wiat, w kt≤rym siΩ toczy│y. Ostatnie utwory traktowa│y o kosmogonii, teodycei i angelologii wt≤rnego ╢wiata Tolkiena, i jako takie znalaz│y siΩ na pocz▒tku cyklu, kt≤ry sta│ siΩ w ten spos≤b kompletnym i koherentnym zbiorem mit≤w. Ca│o╢µ otrzyma│a pocz▒tkowo tytu│ KsiΩga zaginionych opowie╢ci, p≤╝niej, po napisaniu kluczowych partii o stworzeniu Silmaril≤w przez Feanora i ich kradzie┐y przez Morgotha, Tolkien ochrzci│ j▒ Silmarillionem - opowie╢ci▒ o Silmarilach.

W ten spos≤b Tolkien jeszcze przed rokiem 1925, w kt≤rym w wieku trzydziestu trzech lat zosta│ profesorem filologii staroangielskiej w Oksfordzie, by│ tw≤rc▒ niezwykle bogatej, g│Ωbokiej i koherentnej mitologii oraz dw≤ch w pe│ni rozwiniΩtych jΩzyk≤w, przynale┐▒cych do niej, a jednocze╢nie stanowi▒cych jej raison d'etre. Rola jΩzyk≤w nie wyczerpywa│a siΩ zreszt▒ na inspiracji. Technika pisarska Tolkiena, polegaj▒ca na tworzeniu najpierw imion, a nastΩpnie na kreowaniu istot, kt≤re je nosi│y - a imiona Tolkiena s▒ nie tylko znacz▒ce, ale r≤wnie┐ zgodne z charakterami postaci, kt≤rymi je obdarza│, np. Morgoth - Czarny Nieprzyjaciel, Feanor - Duch Ognia - przyczyni│a siΩ wydatnie do niezwyk│ej precyzji jego mitycznego ╢wiata.

Silmarillion, najwcze╢niejsze z literackich dzie│ Tolkiena, zosta│ wydany dopiero po jego ╢mierci. Przyczyn▒ tego by│ g│≤wnie perfekcjonizm tw≤rcy, kt≤ry do ko±ca swoich dni zmienia│ i poprawia│ poszczeg≤lne mity, dokonywa│ wyboru pomiΩdzy r≤┐nymi ich wersjami, usuwa│ jedne imiona i wprowadza│ nowe, pog│Ωbia│ ich analizΩ s│owotw≤rcz▒. Ale by│a te┐ inna przyczyna - Tolkien nie wierzy│, by dzie│o tak osobiste mog│o wzbudziµ szersze zainteresowanie, a jak sam wyznawa│, nie zni≤s│by chyba odrzucenia go, czy wrΩcz wy╢miania przez czytelnik≤w. Tymczasem przyszed│ Hobbit. Historia ta, u│o┐ona przez Tolkiena we wczesnych latach trzydziestych dla rozrywki jego dzieci, zosta│a wydana w roku 1937 i od razu spotka│a siΩ z entuzjastycznym przyjΩciem nie tylko ze strony dzieci, do kt≤rych by│a g│≤wnie adresowana, ale i doros│ych. Kiedy pod wp│ywem sukcesu Hobbita wydawca zapragn▒│ nastΩpnych utwor≤w w tym stylu, Tolkien przes│a│ mu Silmarillion. Ale wy dawcy nie o to chodzi│o; uzna│, ┐e mity tv nim zawarte s▒ niewyczerpan▒ kopalni▒ wspania│ego materia│u, ale ┐e wymaga│oby to znacznego ich rozszerzenia. Poza tym nie by│o w nich s│owa o hobbitach, na kt≤rych zale┐a│o mu (i czytelnikom) najbardziej. Zgodnie z sugesti▒ wydawcy Tolkien jeszcze w tym samym roku 1937 napisa│ pierwszy rozdzia│ utworu, maj▒cego byµ kontynuacj▒ Hobbita, utrzyman▒ w podobnym lekkim tonie. Ale bardzo szybko narracja wymknΩ│a mu siΩ z d│oni i pod▒┐y│a w nieoczekiwanym kierunku. Pojawienie siΩ z│owr≤┐bnego Czarnego Je╝d╝ca, tropi▒cego spadkobiercΩ bohatera Hobbita i uczynienie znalezionego przez Bilba Bagginsa cudownego pier╢cienia motywem owej pogoni, wprowadzi│o do pogodnej opowiastki element grozy. A potem przysz│o to. co w ostatecznej redakcji stanowi tre╢µ drugiego rozdzia│u: pier╢cie± hobbita okaza│ siΩ Jedynym Pier╢cieniem, dzie│em Nieprzyjaciela, najstraszliwsz▒ ,gro╝b▒ wisz▒c▒ nad ╢wiatem. Decyduj▒ca by│a wszak┐e dopiero identyfikacja Nieprzyjaciela z Sauronem, najwiΩkszym i najokrutniejszym s│ug▒ Morgotha, Szatana Silmarillionu. Beztroski ╢wiat hobbit≤w sta│ siΩ kontynuacj▒ wielkiego i tragicznego ╢wiata Tolkienowskiej mitologii, z jego elfami i anio│ami - Valarami, z si│ami dobra i z│a, splecionymi w walce zapocz▒tkowanej przed stworzeniem kosmosu... oraz ze stworzonymi przez Tolkiena jΩzykami. Powsta│y ramy, w kt≤rych dokonywaµ siΩ mia│a subkreacja ╢wiata W│adcy Pier╢cieni.

Uczynienie Silmarillionu teologiczn▒ i historyczn▒ podstaw▒ W│adcy Pier╢cieni nie tylko da│o subkreowanemu w nim ╢wiatu niepowtarzaln▒ g│ΩbiΩ i bogactwo, ale .te┐ uchroni│o Tolkiena przed arcystyczno-logicznymi pu│apkami, w jakie wpad│ np. Morris, kt≤ry do ko±ca nie by│ w stanie pogodziµ swego chrze╢cija±skiego ╢wiata z zaludniaj▒cymi go czarownicami i zaklΩtymi ╝r≤d│ami. Z drugiej strony spowodowa│o to zdziwienie wielu komentator≤w, kt≤rzy po ukazaniu siΩ W│adcy Pier╢cieni zapytywali, dlaczego ┐arliwy katolik, kt≤ry, tytu│em przyk│adu, odegra│ decyduj▒c▒ rolΩ w nawr≤ceniu najwybitniejszego po Chestertonie chrze╢cija±skiego pisarza angielskiego, C. S. Lewisa, stworzy│ w tym dziele ╢wiat zupe│nie pozbawiony Boga. Tymczasem jest to zarzut bezpodstawny, ╢wiadcz▒cy o wyj▒tkowej ╢lepocie ludzi, kt≤rzy go postawili. B≤g - Jedyny - zjawia siΩ we W│adcy Pier╢cieni wprawdzie tylko raz, kiedy Jego bezpo╢rednia interwencja doprowadza do upadku Numenoru i odmiany ╢wiata, poza tym wszak┐e ca│y utw≤r jest przesi▒kniΩty dzia│aniem Opatrzno╢ci, kt≤rej egzekutorami s▒ Valarowie i duchy im pokrewne - jeden z nich, Gandalf, jest wszak centraln▒ postaci▒ trylogii. W dw≤ch miejscach, m≤wi siΩ wprost o jej dzia│aniu. Raz, gdy Gandalf, wykrywszy istotΩ Pier╢cienia, podkre╢la Frodowi Bagginsowi niezwyk│o╢µ faktu, i┐' tym, kto go znalaz│, by│ akurat jego wuj Bilbo, dodaj▒c: "Wda│y siΩ w sprawΩ inne si│y, niezale┐ne od zamys│≤w tw≤rcy Pier╢cienia... kto╢ chcia│, ┐eby w│a╢nie Bilbo znalaz│ Pier╢cie± ... A z tego wynika, ┐e ciebie te┐ kto╢ wybra│ na nastΩpcΩ Bilba". Po raz drugi, gdy otwieraj▒c w swoim domu naradΩ, Elrond u╢wiadamia przyby│ym, ┐e to nie przypadek sprowadzi│ ich do Rivendell: "Zechciejcie raczej uwierzyµ, ┐e to nakaz dany w│a╢nie nam, tu zgromadzonym, by╢my znale╝li radΩ na niebezpiecze±stwo gro┐▒ce zgub▒ ca│emu ╢wiatu". Tymi, kt≤rzy wybrali hobbit≤w Bilba i Froda na powiernik≤w Pier╢cienia i kt≤rzy zebrali w domu Elronda uczestnik≤w narady, na kt≤rej postanowiono zniszczyµ Pier╢cie±, s▒ oczywi╢cie Valarowie, wykonawcy woli Jedynego.

Ale Jedyny nie jest ot, jakim╢ tam bogiem, to nasz B≤g chrze╢cijan, tak, jak subkreowany przez Tolkiena ╢wiat Silmarillionu i W│adcy Pier╢cieni jest naszym ╢wiatem. Najazd Numenoryjczyk≤w na Valinor i z│amanie przez nich Zakazu Valar≤w to Upadek Cz│owieka, od kt≤rego Raj odsuniΩty zostaje do ko±ca czas≤w. Od odmiany ╢wiata i zagiΩcia dr≤g Prosty Szlak do Valinoru istnieje tylko dla elf≤w; cz│owiek, wyruszywszy na Zach≤d, wraca w ko±cu do punktu wyj╢cia. To, co by│o ªr≤dziemiem, sta│o siΩ nasz▒ Ziemi▒, pe│n▒ jeszcze cud≤w, ale elfy odp│ywaj▒, entowie drzewiej▒, hobbici i krasnoludy skazani s▒ na wymarcie - nie raz i nie dwa wspomina Tolkien o bliskim zmierzchu w ªr≤dziemiu wszystkich, poza cz│owiekiem, istot obdarzonych mow▒. Czwarty Wiek, nasz wiek, rozpoczyna siΩ nie od zniszczenia Pier╢cienia i upadku Saurona, ale od opuszczenia ªr≤dziemia przez ostatnich Elf≤w Wysokiego Rodu. A ┐e w teologii Tolkiena ludzie, w przeciwie±stwie do swych starszych braci elf≤w, nie s▒ zwi▒zani na zawsze z Ma│ym ªwiatem, stworzonym i rz▒dzonym przez Valar≤w, ale umieraj▒ i po ╢mierci odchodz▒ do Jedynego, zmierzch elf≤w jest jednocze╢nie zmierzchem opieki Valar≤w nad ªr≤dziemiem - Ziemi▒, nad kt≤r▒ kuratelΩ przejmie teraz bezpo╢rednio On sam, Eru Iluvatar, Jedyny i Ojciec Wszystkiego, B≤g. W ten spos≤b w ╢wiecie zaludnionym przez elfy, czarodziej≤w i krasnolud≤w, pe│nym magii i czar≤w, zrozumia│ym, niesprzecznym logicznie, a nawet w jakiej╢ mierze oczywistym bΩdzie przysz│e wcielenie Boga-Cz│owieka. Mo┐na polemizowaµ z twierdzeniem Tolkiena, ┐e ba╢± jest specyficznie chrze╢cija±skim gatunkiem literackim, ale nie ulegs w▒tpliwo╢ci, ┐e jego w│asne utwory - W│adca Pier╢cieni nie mniej ni┐ teologiczny traktat Silmarillion - s▒ tworami ducha par excellence chrze╢cija±skiego.

Adam Zi≤│kowski

J.R.R. Tolkien albo ba╢± zrehabilitowana. "Znak" 1983, nr 9; Adam Zi≤│kowski


 
      Strona g│≤wna | Wprowadzenie | Bibliografia | Galeria | Download
Teksty | MERP | METW | Film | Linki | Chat | Banery | KsiΩgarnia
Cytaty | Forum
 
      Serwis zaprojektowa│ i prowadzi:
Micha│ Rossa -
barahir@tolkien.art.pl
 
Patronem serwisu jest .: gate internet services
Serwisy sponsorowane: fronteria | impart | konferencja z│d | moda i sztuka | rally.pl | wywrota