|
|
|
Krzysztof Soko│owski
Kochajmy
Tolkiena!
I.ªr≤dziemie
Najpierw wyobra╝my sobie ╢wiat. ªwiat ca│kowity,
kompletny, niech bΩdzie to na przyk│ad planeta
unosz▒ca siΩ w pustce zamieszka│ej przez bog≤w. Niech
na tej planecie znajdzie siΩ miejsce na ocean, kt≤rego
nie spos≤b przep│yn▒µ, na morza, po kt≤rych
podr≤┐uj▒ odwa┐ni ┐eglarze, na uchodz▒ce do tych
m≤rz bystre, gro╝ne rzeki, p│yn▒ce w╢r≤d wielkich
l▒d≤w, i lasy, gdzie zamieszkuj▒ niezwyk│e istoty.
Wyobra╝my sobie ╢wiat, w kt≤rym ┐yj▒ piΩkne,
czasami bardzo smutne, a czasami weso│e jak dzieci elfy,
odwa┐ne i twarde w walce jak stal krasnoludy, ludzie,
kt≤rzy potrafi▒ byµ zar≤wno dobrzy jak ╝li, r≤wnie
odwa┐ni jak tch≤rzliwi. Wyobra╝my sobie jeszcze, ┐e w
╢wiecie tym kr≤luj▒ mieszkaj▒ce w╢r≤d szczyt≤w
niebotycznych g≤r or│y, ┐e l▒dy podzielone s▒ na
kr≤lestwa, kt≤rymi rz▒dz▒ kr≤lowie r≤┐nych ras,
┐e w podziemiach mieszkaj▒ istoty z│e i okrutne,
kt≤re r≤wnie┐ maj▒ swego pana i wype│niaj▒
najbardziej z│owrogie jego rozkazy. A je┐eli bΩdziemy
naprawdΩ pr≤bowaµ, mo┐e uda nam siΩ jeszcze
zobaczyµ oczyma wyobra╝ni siedz▒c▒ na progu wygodnej,
choµ wygrzebanej w ziemi norki niewielk▒ istotΩ,
kt≤rej jest tu po prostu dobrze, ca│kiem zadowolon▒ z
┐ycia i nie maj▒c▒ najmniejszej ochoty zamieniµ go na
co╢ innego, choµby to "co╢ innego" mia│o
byµ znacznie, ale to znacznie wspanialsze. I mo┐e
dostrze┐emy jeszcze, jak prowadz▒c▒ do domu tej istoty
dr≤┐k▒ zbli┐aj▒ siΩ powa┐ne k│opoty w postaci
tajemniczego starca, kt≤ry jest naprawdΩ wielkim
czarodziejem, choµ zupe│nie na to nie wygl▒da.
A wiΩc... najpierw powinni╢my wyobraziµ sobie ╢wiat,
w╢r≤d tego ╢wiata kontynent, kt≤ry nazywa siΩ
ªr≤dziemie, a na tym kontynencie niewielki, spokojny
kraik o nazwie Shire. Warto spr≤bowaµ, bo je╢li uda
nam siΩ to sobie wyobraziµ, mo┐emy zacz▒µ s│uchaµ
pewnej nied│ugiej opowie╢ci o dziwnym tytule:
"Hobbit, czyli tam i z powrotem".
Jest to do╢µ stara opowie╢µ - powsta│a dawno, niemal
dok│adnie p≤│ wieku temu, w 1937 roku. Nie jest bardzo
d│uga i ci, kt≤rzy ju┐ zdo│ali j▒ polubiµ, my╢l▒
czasami, ┐e ko±czy siΩ zbyt szybko i ┐e warto by│oby
m≤c poczytaµ jeszcze trochΩ o przygodach elf≤w,
krasnolud≤w, czarnoksiΩ┐nik≤w. Przede wszystkim
czekaj▒ jednak na to, by kiedy╢, w przysz│o╢ci,
poznaµ dzieje tych niezwyk│ych stworze±, kt≤rym tak
dobrze jest w ich ma│ym pa±stwie, w niedu┐ych
miasteczkach, suchych, ciep│ych i wygodnych norkach.
Bowiem ci, kt≤rzy ju┐ poznali tΩ opowie╢µ, polubili
przede wszystkim hobbit≤w. A zw│aszcza, co mo┐e
naprawdΩ dziwiµ, jednego z nich: przyzwyczajonego do
wyg≤d i umiej▒cego je doceniµ pana Bilbo Bagginsa,
choµ:
Bagginsowie ┐yli w okolicy Pag≤rka od
niepamiΩtnych czas≤w i cieszyli siΩ powszechnym
szacunkiem nie tylko dlatego, ┐e prawie wszyscy byli
bogaci, lecz tak┐e dlatego, ┐e nigdy nie miewali
przyg≤d i nie sprawiali niespodzianek: ka┐dy z g≤ry
wiedzia│, co Baggins powie o tej czy innej sprawie, tak
┐e nie potrzebowa│ go trudziµ zadawaniem pyta±.
Bilbo nie by│ wiΩc chyba wymarzonym bohaterem pe│nej
niespodzianek podr≤┐y po niezwyk│ym ╢wiecie. Lecz to
w│a╢nie jego wybra│ los, w│a╢nie jego widzieli╢my,
gdy siedzia│ na progu i pali│ fajkΩ zupe│nie
nie╢wiadomy tego, ┐e drog▒ zbli┐a siΩ przygoda. To
on sta│ siΩ w ko±cu bohaterem wyprawy "tam"
- czyli do wype│nionej zrabowanym przez smoka z│otem
jaskini, i "z powrotem" - do domu, kt≤ry
tymczasem sprzedano na licytacji! Wyprawy, kt≤ra
ªr≤dziemie, czyli zamieszka│y i przez hobbit≤w ╢wiat
uczyni│a s│awnym w ca│ym naszym ╢wiecie.
II. Hobbit
Poznali╢my wiΩc
ªr≤dziemie po raz pierwszy, ogl▒daj▒c je oczami
niepozornego (wzrostem) hobbita, wbrew swej w│asnej woli
wpl▒tanego w awanturnicz▒ wyprawΩ. I by│o to tak,
jakby╢my siΩ sami na tΩ wyprawΩ wybrali. Bilbo
Baggins - tak jak i my - nie by│ do tej pory wielkim
bohaterem i podr≤┐nikiem. Bola│y go nogi, kt≤rymi
najpierw z ca│ej si│y ╢ciska│ boki swego kucyka, a
p≤╝niej przebiera│ szybko usi│uj▒c nad▒┐yµ za
niezwykle wytrzyma│ymi krasnoludami. Dokucza│ padaj▒cy
za ko│nierz deszcz, przera┐a│y b│yskawice gwa│townej
g≤rskiej burzy, a podczas pierwszego spotkania z
gro╝nymi trollami pan Baggins da│ siΩ z│apaµ jak
nowicjusz, czyli tak jak da│y siΩ z│apaµ ka┐dy z nas
w podobnej sytuacji. A przecie┐, by m≤c zrozumieµ, jak
bardzo musia│o byµ mu g│upio, gdy przyjaciele ratowali
go z kolejnych, coraz gro╝niejszych tarapat≤w, musimy
pamiΩtaµ, ┐e wynajΩto go jako zawodowego zwiadowcΩ i
poszukiwacza skarb≤w. C≤┐ wiΩc by│o w niezdarnym
hobbicie takiego, ┐e w ko±cu polubili╢my go i
zaczΩli╢my traktowaµ jak prawdziwego bohatera? Czym
uj▒│ nas przedstawiciel narodu, kt≤ry nawet wiedzieµ
nie chcia│ o tym, ┐e czasami trzeba walczyµ (choµby
we w│asnej obronie), ┐e ╢wiat nie ogranicza siΩ do
w│asnego, przytulnego domu, a wszelk▒ niezwyk│o╢µ
traktowa│ z pe│n▒ wy┐szo╢ci pogard▒. Przecie┐
hobbici:
nigdy nie studiowali magii w ┐adnej postaci,
nieuchwytno╢µ zawdziΩczaj▒ jedynie zawodowej wprawie,
w wskutek uzdolnie±, wytrwa│ych µwicze± i serdecznego
z┐ycia z ziemi▒ doprowadzili j▒ do doskona│o╢ci,
kt≤rej wiΩksze i mniej zrΩczne rasy nie mog▒
na╢ladowaµ. Hobbici s▒ bowiem mali, mniejsi ni┐
krasnoludy, a w ka┐dym razie nie tak grubi i
przysadzi╢ci, nawet je╢li wzrostem niewiele im
ustΩpuj▒. (...) Je╢li chodzi o hobbit≤w z Shire'u,
kt≤rych w│a╢nie dotyczy nasza opowie╢µ, by│ to za
dni spokoju i dostatku lud weso│y. Ubierali siΩ w jasne
kolory, szczeg≤lnie lubili ┐≤│ty i zielony; rzadko
nosili obuwie, poniewa┐ ich stopy maj▒ z natury
tward▒, rzemienn▒ podeszwΩ i obro╢niΩte s▒,
podobnie jak g│owa, bujnym, kΩdzierzawym w│osem,
zwykle kasztanowatym. Dlatego te┐ jedynym rzemios│em
nie praktykowanym w╢r≤d hobbit≤w by│o szewstwo; r▒k
natomiast mieli d│ugie, zrΩczne palce i umieli
wytwarzaµ mn≤stwo po┐ytecznych i │adnych
przedmiot≤w. Twarze mieli na og≤│ bardziej poczciwe
ni┐ piΩkne, szerokie, jasnookie, rumiane, o ustach
skorych do ╢miechu, jedzenia i picia. Tote┐ ╢mieli
siΩ, jedli i pili jak najczΩ╢ciej i z wielkim
zapa│em, lubili o ka┐dej porze dnia ┐artowaµ, a
sze╢µ razy na dzie± je╢µ - o ile to by│o mo┐liwe.
Byli go╢cinni, przepadali za zebraniami towarzyskimi, a
podarki r≤wnie hojnie dawali, jak chΩtnie przyjmowali.
Nie ulega w▒tpliwo╢ci, ┐e mimo p≤╝niejszego
rozdzia│u, hobbici s▒ spokrewnieni o wiele bardziej z
nami ni┐ z elfami, a nawet ni┐ z krasnoludami. Niegdy╢
m≤wili ludzkim jΩzykiem, na sw≤j spos≤b oczywi╢cie,
te same rzeczy co my lubili i tych samych nie cierpieli.
Ale nie spos≤b stwierdziµ dok│adnie, jakie wi▒za│o
ich z nami pokrewie±stwo. Pocz▒tki hobbit≤w siΩgaj▒
w g│▒b Dawnych Dni, dzi╢ ju┐ zamierzch│ych i
zapomnianych. Jedynie elfy dot▒d przechowuj▒ pamiΩµ
minionych czas≤w, lecz tradycje te ograniczaj▒ siΩ
niemal wy│▒cznie do ich w│asnej historii, w kt≤rej
ludzie rzadko wystΩpuj▒, o hobbitach za╢ wcale nie ma
wzmianki. Mimo to jest rzecz▒ jasn▒, ┐e hobbici ┐yli
cicho w ªr≤dziemiu przez d│ugie lata, zanim inne ludy
dowiedzia│y siΩ o ich istnieniu. A ┐e ╢wiat b▒d╝ co
b▒d╝ roi│ siΩ od rozmaitych niezliczonych dziwnych
stworze±, ma│y ludek hobbicki bardzo niewiele znaczy│
w╢r≤d innych. (...) Hobbici to lud skromny, lecz bardzo
staro┐ytny, o wiele liczniejszy ongi ni┐ dzi╢,
kochaj▒ bowiem spok≤j i ciszΩ, i ┐yzn▒, uprawn▒
ziemiΩ: najchΩtniej osiedlali siΩ w dobrze rz▒dzonych
o dobrze zagospodarowanych rolniczych krainach. Nie
rozumiej▒ i nigdy nie rozumieli ani nie lubili maszyn
bardziej skomplikowanych ni┐ miechy kowalskie, m│yn
wodny czy rΩczne krosna, chocia┐ narzΩdziami
rzemie╢lniczymi pos│ugiwali siΩ zrΩcznie. Nawet w
staro┐ytnych czasach onie╢mielali ich Duzi Ludzie, jak
nas nazywaj▒, teraz unikaj▒ ich trwo┐nie i dlatego
coraz trudniej spotkaµ hobbita.
A wiΩc byµ mo┐e najpierw polubili╢my hobbita za to,
┐e by│ trochΩ podobny do nas i │atwo mogli╢my
zrozumieµ, o czym my╢li, czego siΩ boi i jak siΩ
zachowuje, mogli╢my nawet trochΩ litowaµ siΩ nad nim,
kiedy okazywa│ siΩ szczeg≤lnie niezdarny. P≤╝niej
jego oczami poznawali╢my wielki, tajemniczy ╢wiat i tak
jak on uczyli╢my siΩ cieszyµ jego piΩknem i unikaµ
przykrych niespodzianek, kt≤rych zdarza│o siΩ coraz
czΩ╢ciej. A jeszcze p≤╝niej ze zdumieniem mogli╢my
zobaczyµ, jak Bilbo siΩ zmienia, jak coraz lepiej znosi
trudy d│ugiej drogi, staje siΩ coraz wytrzymalszy i
odwa┐niejszy. A┐ wreszcie, na ko±cu ksi▒┐ki, gdy
│agodny hobbit pr≤buje zapobiec wielkiej i
wyniszczaj▒cej bitwie, ze zdumieniem stwierdzali╢my,
┐e cech▒ najwa┐niejsz▒ prawdziwego bohatera tak
niezwyk│ej ba╢ni jest po prostu zdrowy rozs▒dek,
kt≤rego jako╢ zabrak│o wszystkim jego towarzyszom.
Zdrowy rozs▒dek, kt≤ry pozwala ┐yµ w przekonaniu, ┐e
normalny ╢wiat powinien byµ w│a╢nie normalny zwyk│y
i przede wszystkim spokojny, ca│kiem podobny do ojczyzny
hobbit≤w, Shire'u - pozornie tylko tak okropnie nudnego.
Przygody Bilba mog│y nam u╢wiadomiµ, ┐e mo┐e mi│o
jest od czasu do czasu naraziµ siΩ na jakie╢
niebezpiecze±stwa, zobaczyµ co╢ odleglejszego i
znacznie bardziej interesuj▒cego ni┐ czubek w│asnego
nosa, lecz bywa to tak┐e do╢µ mΩcz▒ce i dobrze jest
p≤╝niej odpocz▒µ we w│asnym, przytulnym domu
(oczywi╢cie, ┐e kto╢ go tymczasem nie sprzeda│!).
Przygody Bilba sko±czy│y siΩ wiΩc w gruncie rzeczy na
jednej tylko wyprawie, nie sko±czy│a siΩ jednak na
niej historia jego ╢wiata. I los uczyni│ bohaterami tej
historii lubi▒cych wygody hobbit≤w. Pier╢cie±, kt≤ry
Bilbo znalaz│ w podziemiach zamieszka│ych przez
z│owrogich goblin≤w sta│ siΩ bohaterem innej
ksi▒┐ki, w kt≤rej pojawili siΩ inni hobbici, a
w╢r≤d nich tak┐e siostrzeniec Bilba: Frodo Baggins. I
zn≤w odbyli oni d│ug▒ wΩdr≤wkΩ, lecz tym razem jej
celem sta│a siΩ nie pe│na z│ota, broniona przez smoka
jaskinia, lecz o┐ywiana wiecznym ogniem g≤ra, stoj▒ca
po╢rodku z│owrogiego pa±stwa tak potΩ┐nego, ┐e
zagra┐a│o ono istnieniu i przysz│o╢ci ca│ego,
wielkiego ╢wiata. Tylko hobbbici mogli go ocaliµ - a
szansa ocalenia by│a bardzo niewielka.
III. Nie
tylko hobbit
Nikomu oczywi╢cie nie mam zamiaru zdradziµ sekretu
zako±czenia "W│adcy Pier╢cieni" - taki
w│a╢nie tytu│ nosi│a druga z opisuj▒cych historiΩ
ªr≤dziemia ksi▒┐ek Tolkiena. I tak ka┐dy wcze╢niej
czy p≤╝niej j▒ przeczyta. Ta opowie╢µ jest ju┐
znacznie d│u┐sza od "Hobbita" - w trzech
grubych tomach zawarty zosta│ nie tylko opis wΩdr≤wki
w g│▒b Krainy Z│a - Mordoru, lecz tak┐e wiele
informacji o historii stworzonego przez Tolkiena ╢wiata.
Jest r≤wnie┐ we "W│adcy Pier╢cieni" miejsce
nie tylko dla krasnolud≤w i hobbit≤w dla elf≤w i
ludzi, choµ ka┐da z tych ras bΩdzie mia│a udzia│ w
pr≤bie ocalenia swego ╢wiata. Przez karty
najs│ynniejszego z dzie│ Tolkiena przewija siΩ galeria
niezwyk│ych postaci, istot podobnych do hobbit≤w w tym,
┐e znale╝µ je mo┐na wy│▒cznie w ksi▒┐kach tego
pisarza.
Ludzie, elfy, krasnoludy nale┐▒ bowiem nie tylko do
╢wiata stworzonego przez angielskiego profesora -
nale┐▒ w og≤le do ╢wiata ba╢ni, z kt≤rego Tolkien
nic nie trac▒c z jego niezwyk│o╢ci, potrafi│ czerpaµ
pe│nymi rΩkami. Hobbici, kt≤rych ju┐ poznali╢my s▒
jego w│asnym wk│adem w kszta│t tej krainy. Podobnie
jak m▒drzy, potΩ┐ni i straszni w gniewie Pasterze
Drzew, kt≤rym w zamierzch│ych czasach bogowie
ªr≤dziemia powierzyli troskΩ o tak │atwe do
zniszczenia lasy. I podobnie jak najniezwyklejsza mo┐e z
postaci wystΩpuj▒cych w jego ksi▒┐kach - Tom
Bombadil.
Spr≤bujmy jeszcze raz wytΩ┐yµ wyobra╝niΩ -
zamknijmy oczy i przypatrzmy siΩ czterem m│odym
hobbitom, zmuszonym przez wielkie niebezpiecze±stwo do
ucieczki w g│▒b nieprzyjaznego wszelkim stworzeniom,
ogromnego, mrocznego lasu. Lasu, w kt≤rym wszystkie
╢cie┐ki prowadz▒ do jego serca, ┐adna za╢ w jasny,
s│oneczny ╢wiat, w kt≤rym drzewa pr≤buj▒ zagrodziµ
wΩdrowcom drogΩ rzucaj▒c im pod nogi ciΩ┐kie,
spr≤chnia│e ga│Ωzie, lasu ╢piewaj▒cego pie╢±
wywo│uj▒c▒ sen, z kt≤rego mo┐na siΩ nie obudziµ.
Nagle Froda tak┐e opanowa│ senno╢µ. W g│owie mu
siΩ zakrΩci│o. Dooko│a zaleg│a zupe│na cisza. Muchy
przesta│y brzΩczeµ. Tylko ledwie dos│yszalny, mi│y
szum, jakby nik│a melodia szeptanej piosenki, dolatywa│
spomiΩdzy ga│Ωzi sklepionych nad ╢cie┐k▒. Frodo
uni≤s│ ciΩ┐kie powieki i zobaczy│ nad sob▒ ogromn▒
wierzbΩ, sΩdziw▒ i omsza│▒. Wyda│a mu siΩ
olbrzymia, a jej roz│o┐yste konary siΩga│y ku niemu
jak chciwe ramiona o stu d│oniach i tysi▒cu d│ugich
palc≤w; sΩkaty, ko╢lawy pie± zia│ szerokimi
szczelinami, kt≤re trzeszcza│y z cicha, ilekroµ
poruszy│y siΩ ga│Ωzie. Li╢cie migocz▒ce na tle
s│onecznego nieba ol╢ni│y wzrok Froda. Potkn▒│ siΩ
i run▒│ w trawΩ.
Otw≤rzmy oczy - to jeszcze nie koniec przygody, choµ
m≤g│by to byµ koniec fatalny! Bowiem:
Pippin znikn▒│. Szpara w pniu, przy kt≤rej
le┐a│, zamknΩ│a siΩ tak, ┐e nie zosta│o ani
╢ladu. Merry by│ w potrzasku: druga szpara zacisnΩ│a
siΩ obejmuj▒c j▒ w pasie; nogi stercza│y mu na
zewn▒trz, reszta cia│a tkwi│a we wnΩtrzu pnia, a
krawΩdzie dziupli trzyma│y j▒ niby kleszcze.
I w tej w│a╢nie, przyznajmy, gro╝nej sytuacji ╢pieszy
hobbitom na pomoc bohater, kt≤rego obecno╢µ w Starym
Lesie wydaje siΩ dziwna i zaskakuj▒ca.
Nikt nie wie, kim naprawdΩ by│ Tom Bombadil,
mieszkaj▒cy w sercu wrogiej wszystkim puszczy, istota
podobna trochΩ do cz│owieka, a trochΩ do krasnala ze
"zwyk│ej" bajki, kto╢ got≤w do udzielenia
bezinteresownej pomocy wszystkim, kt≤rzy znale╝li siΩ
w potrzebie, a na tΩ pomoc zas│uguj▒. Ci, kt≤rzy o
nim s│yszeli, nazywaj▒ go "najstarszym" -
lecz s│owo to nie pomaga przecie┐ w odkryciu jego
prawdziwego charakteru. Tom Bombadil - samo to nazwisko
brzmi dziwnie, trochΩ "niepowa┐nie" i niezbyt
pasuje do ╢wiata stworzonego we "W│adcy
Pier╢cieni" - pojawia siΩ tylko po to, by najpierw
wydobyµ hobbit≤w z pu│apki zastawionej przez star▒
wierzbΩ i udzieliµ im go╢ciny w swym domu, a
nastΩpnie wskazaµ drogΩ, kt≤ra nie jest ani prosta,
ani │atwa, ani bezpieczna, lecz prowadziµ mo┐e poza
granice lasu - w "normalny" ╢wiat. P≤╝niej
znika i tylko kilkakrotnie jest jeszcze wspominany w
rozmowach. Znika, pozostawiaj▒c nas w zdumieniu: sk▒d
wziΩ│a siΩ tak niezwyk│a postaµ? A w│a╢ciwie sk▒d
tak┐e wziΩli siΩ hobbici? I ca│a zdumiewaj▒ca kraina
ªr≤dziemia?
Trudno udzieliµ odpowiedzi na te pytania. Kiedy m≤wimy
o ksi▒┐kach Johna Ronalda Reuela Tolkiena m≤wimy
przede wszystkim o wyobra╝ni, a ta jest w│asno╢ci▒
ka┐dego z nas i u ka┐dego jest inna. Lecz ╝r≤d│a
ba╢ni nie musz▒ byµ tajemnicze i odleg│e. Bo
pos│uchajmy:
W istocie sam jestem hobbitem we wszystkim, opr≤cz
rozmiar≤w. LubiΩ ogrody, lasy (...). PalΩ fajkΩ,
uwielbiam proste potrawy. ChodzΩ spaµ p≤╝no i wstajΩ
p≤╝no, je╢li to tylko mo┐liwe. Nie podr≤┐ujΩ
wiele.
Tak w│a╢nie sam Tolkien odpowiedzia│ na pytania, sk▒d
wziΩli siΩ hobbici, a my wiemy ju┐, ┐e ka┐dy z nas
pod pewnymi wzglΩdami bardziej przypomina poczciwych
hobbit≤w ni┐ najdzielniejszego z ba╢niowych
wojownik≤w. Tote┐ nie musi zdumieµ nas wiadomo╢µ,
┐e tajemniczy Tom Bombadil by│
"rzeczywisto╢ci" holendersk▒ lalk▒ jednego z
syn≤w Tolkiena, lalk▒ tak nielubian▒, ┐e kiedy╢ jej
m│ody w│a╢ciciel pr≤bowa│ utopiµ j▒ w... toalecie.
Dopiero gdy Tom Bombadil zdoby│ ju┐ tajemnicze,
czarodziejskie, ba╢niowe cechy, sta│ siΩ on w domu
pisarza postaci▒ otoczon▒ powszechn▒ sympati▒. I nie
zdziwi nas, ┐e zabawne przygody niejakiego pana Blissa
wziΩ│y pocz▒tki z niezdarnych wyczyn≤w samego
Tolkiena za kierownic▒ jego pierwszego, nowo kupionego
samochodu, i ┐e "Listy ╢wiΩtego Miko│aja"
naprawdΩ pisane by│y do jego dzieci, choµ nie wys│ano
ich akurat z Bieguna P≤│nocnego i nie trafia│y pod
drzwi przyniesione przez szybkonogiego elfa, lecz w
tajemnicy wΩdrowa│y do torby zaprzyja╝nionego
listonosza. Gdy lepiej poznamy Tolkiena, mniej w og≤le
bΩdziemy siΩ dziwiµ. Ale to ju┐ inna historia - a
mo┐e nawet dwie historie?
Krzysztof
Soko│owski
Kochajmy
Tolkiena. "Ma│a Fantastyka" 1987, nr 1;
Krzysztof Soko│owski
|
|