Gate Internet Services Odwied╝ naszego sponsora!
STRONA Gú╙WNA
BIBLIOGRAFIA
Wg autora
Wg ╝r≤d│a
Wszystkie
 

Wiktor Woroszylski

Droga do Ognistej G≤ry

Czasem bywa tak, jak by╢my nie my szukali, ale nas szukano; sytuacja, miejsce, dzie│o sztuki, lektura - co╢, co istnieje ju┐ dla siebie i innych, ale pragnie widaµ zaistnieµ dla nas - kr▒┐y wok≤│, to dalej, to bli┐ej, wysy│a sygna│y, zapowiedzi, wie╢ci o sobie, a wie╢ci te w niejasny spos≤b wi▒┐▒ siΩ z innymi dotycz▒cymi nas okoliczno╢ciami, i w ko±cu, kiedy pe│ni zaciekawienia gotowi jeste╢my podj▒µ wysi│ek, ┐eby temu wyj╢µ na spotkanie, ujawnia siΩ w naszej bezpo╢redniej blisko╢ci, na wyci▒gniΩcie rΩki, i jak┐e mamy jej nie wyci▒gn▒µ?

Tym razem by│a to ksi▒┐ka, trzytomowa powie╢µ "W│adca pier╢cieni", po raz pierwszy spotka│em ten tytu│ w li╢cie od J. minionej zimy, kiedy ju┐ od paru miesiΩcy byli╢my roz│▒czeni, a ona, d│ugo i ciΩ┐ko chora, czyta│a w │≤┐ku trylogiΩ J. R. R. Tolkiena i przynosi│o jej to pociechΩ, w li╢cie do mnie zapowiada│a rado╢µ, jak▒ i mnie to kiedy╢ przyniesie, przytacza│a fragmenty, a rozumia│em te┐ z listu, ┐e nie chodzi o samotne i zazdro╢nie strze┐one odkrycie, bo wszyscy naoko│o J. po┐yczaj▒ sobie i czytaj▒ tΩ ksi▒┐kΩ. Potem napisa│ do mnie kto╢ inny, a kto╢ jeszcze inny, kogo nie znam, napisa│ do cz│owieka, z kt≤rym z│▒czy│ mnie los w tym okresie mojego ┐ycia, i kiedy wszystkie te intryguj▒ce sygna│y zaczΩ│y co╢ znaczyµ (nie wiedzia│em co), trzy grube tomiska "W│adcy pier╢cieni", p≤│tora tysi▒ca stron, pojawi│y siΩ tu gdzie przebywam, zaczΩ│y kr▒┐yµ z r▒k do r▒k, a┐ wreszcie przysz│a.
kolej i na mnie. Pierwszy tom czyta│em z wysi│kiem i z poczuciem zawodu, dopiero gdzie╢ w po│owie zacz▒│ mnie wci▒gaµ, od drugiego i trzeciego nie mog│em siΩ ju┐ oderwaµ, mimo ┐e minione sygna│y z zachΩty sta│y siΩ utrudnieniem lektury, hamowa│y jej bezpo╢rednio╢µ podejrzliwym pytaniem, dlaczego wszyscy, dlaczego teraz, a nie po pierwszym wydaniu kilkana╢cie lat temu (dowiedzia│em siΩ o nim z metryczki ksi▒┐ki). Ale mo┐e i wtedy tak by│o, tylko w jakich╢ innych krΩgach "wszystkich", mo┐e przypadkiem fala nie dotar│a by│a wtedy do mnie, poch│oniΩtego czym innym, jak r≤wnie┐ przypadkiem teraz dotar│a?

TrochΩ p≤╝niej, kiedy ju┐ sam zbli┐a│em siΩ w│a╢ciwie do odpowiedzi, zapyta│em jednego z tutejszych moich wsp≤│czytelnik≤w, co w│a╢ciwie widzi w tej ksi▒┐ce, i us│ysza│em co╢ w tym rodzaju: ona jest do zamieszkania, do rozgoszczenia siΩ w jej k▒tach i zakamarkach, i nie wychodzenia d│ugo, jedna z tych ksi▒┐ek, jak "Czarodziejska g≤ra", jak "Mistrz i Ma│gorzata" - i poj▒│em, ┐e zbli┐amy siΩ mo┐e obaj, ale moja odpowied╝ zabrzmi nieco inaczej, a wsp≤lne w naszym odbiorze tej ksi▒┐ki jest jedno: poczucie w c h o d z e n i a do niej, przekraczania granicy, intensywne prze┐ywanie bycia w jej obrΩbie jako czego╢ innego, ni┐ bycie poza ni▒, choµ zarazem w zagadkowy spos≤b wa┐nego - i dla bycia gdzie indziej. Jednak┐e - my╢la│em - nie dom, nie przytulno╢µ i bezpiecze±stwo, nie zatrzymanie siΩ, schronienie, zapadniΩcie w co╢ swojskiego i wygodnego, raczej ╢ w i a t, wielka przestrze±, wiej▒ w niej wichry, wij▒ siΩ drogi, szumi▒ drzewa i wodospady, grzmi i b│yska, zmierzcha siΩ i rozwidnia, i -za mg│▒, za ska│▒, za widnokrΩgiem czai siΩ niewiadome, a wiΩc ogromny ╢wiat, tak poci▒gaj▒cy i, jak to ╢wiat, nie tylko poci▒gaj▒cy, lecz odpychaj▒cy swoj▒ obco╢ci▒, trudn▒ do oswojenia r≤┐norodno╢ci▒ i zgie│kiem, to dlatego tak ╝le mi sz│o przedzieranie siΩ przez pierwszy tom, ┐e nie dawa│em sobie rady z tyloma naraz nieznajomymi twarzami, glosami, zaludniaj▒cymi ten ╢wiat gatunkami, by│em og│uszony, zbity z tropu, i trzeba by│o wej╢µ jeszcze dalej, ┐eby nast▒pi│o, jak w pod-r≤┐y, pogodzenie z napotkan▒ obco╢ci▒, stopniowe przetworzenie jej w sobie na kusz▒c▒ nie-ca│kiem-obco╢µ, zdumiewaj▒c▒ nie-obco╢µ, fascynuj▒c▒ i otwart▒ obecno╢µ w tym, co przedtem by│o obco╢ci▒.

I skoro ju┐ wiadomo, ┐e "W│adca pier╢cieni", jako jedna z nie tak wielu w naszym stuleciu ksi▒┐ek, jest ╢wiatem (nie - ╢wiatkiem; i nie wi▒┐my tej r≤┐nicy z rozmiarami, ╢wiat mo┐na zmie╢ciµ niekiedy na niewielu kartkach, a liczne tomy opas│e nigdy nim siΩ nie stan▒), ot≤┐, skoro tyle 'wiadomo, zatrzymajmy siΩ przy tym , drogowskazie. Jakim ╢wiatem jest opowie╢µ Tolkiena? To pewne, ┐e nie ╢wiatem "realistycznym", nawet nie "realnym" - jego mapy nie zgadzaj▒ siΩ z tymi, kt≤re mog│yby nam s│u┐yµ w rzeczywistej wΩdr≤wce, antropologia i zoologia nie opisa│y istot, jakie w nim mieszkaj▒, odmienne od naszych dzieje wype│ni│y jego kolejne ery, nie taka jest tu ro╢linno╢µ i kruszce, i po┐ywienie. A jednak jest ta ksi▒┐ka ╢wiatem prawdziwym, lecz prawdziwym inaczej: ╢wiatem z bajki: Bajka - to nie alegoria ╢wiata naszego powszedniego, w kt≤rej przywdziewa│by on jak▒╢ maskΩ czy kostium, to by by│o za │atwe, za jednorazowe, za p│askie. Bajka jest figur▒ ╢wiata - i ╢wiatem dla siebie. Jej postacie i sytuacje ┐yj▒ w│asnym ┐yciem; nale┐▒ do autonomicznego ╢wiata bajki, ale tworz▒c ten autonomiczny ╢wiat, tΩ bajkΩ - jako c a │ o ╢ µ uciele╢niaj▒ prawdΩ o ka┐dym ╢wiecie, o naszym ╢wiecie. TΩsknoty, mi│o╢ci i przera┐enia ╢wiata bajkowego s▒ poetyck▒ figur▒ wszelkich tΩsknot, mi│o╢ci, przera┐e±, jego dobro i z│o wyra╝niej rozdzielone ni┐ w powszednio╢ci, widoczniejsze, jaskrawsze, jest figur▒ wszelkiego dobra i z│a, kt≤re wszak naprawdΩ istniej▒, jakiekolwiek zatarte wydawa│yby siΩ nasze kryteria. To dlatego bajka nie mo┐e byµ sam▒ harmoni▒ i pieszczot▒, musi byµ okrutna i bolesna jak "prawdziwe" ┐ycie.

Tu dygresja. Napotka│em w kt≤rym╢ z czasopism kolejn▒ brawurow▒ szar┐Ω na bajkΩ o Jasiu i Ma│gosi (akurat trafi│a w rΩce felietonisty, szkoda ┐e dopiero teraz) i jej autor≤w czy kodyfikator≤w Braci Grimm Wszystko ju┐ by│o, pamiΩtam kampaniΩ przeciw Braciom Grimm zaraz po wojnie, ju┐ wtedy zarzucano im sadyzm, przypisuj▒c go, zgodnie z duchem czasu, mrocznej psyche niemieckiej, by│a nawet mowa o prefaszyzmie .. Dzisiaj publicysta jedynie sprzeciwia siΩ temu, ┐eby bajkowe dzieci wpada│y w szpony Baby Jagi, kt≤ra usi│uje utuczyµ je, aby potem zje╢µ, i ┐eby fortelem wydobywaj▒c siΩ z potrzasku skazywa│y swoj▒ prze╢ladowczyniΩ na dostanie siΩ w rozniecone przez ni▒ p│omienie. Ale to publicysta w│a╢nie jest przera┐aj▒co dos│ownym reporterem z chatynki na kurzych │apkach, to w jego telewizyjnej wyobra╝ni tak namacalnie konkretyzuje siΩ "utuczyµ", "zje╢µ", "palenisko", a w dzieciΩcej i ludowej ┐yje figura z│a, figura niebezpiecze±stwa, figura ocalenia - i nie dadz▒ siΩ z niej przepΩdziµ stra┐nicy tych
figur, tych pojΩµ, tych przeczuµ, Ja╢ i Ma│gosia, Tomcio Paluch, Czerwony Kapturek...

Wr≤µmy do "W│adcy pier╢cieni". Ale┐ tak: i w nim p│onie ogie±, i to stokroµ straszliwszy ni┐ w powiastkach zacnych etnograf≤w niemieckich - i z│oczy±ca ginie w czelu╢ci - i nie mo┐e byµ inaczej, bo jest to odwieczny bajkowy archetyp trudny do ominiΩcia, a co znaczy, o tym mo┐na by d│ugo m≤wiµ - chyba nie tylko tradycyjn▒ "karΩ", ale r≤wnie┐ wytΩsknion▒ definitywno╢µ zwyciΩstwa odniesionego nad wra┐▒ moc▒, jego nieodwracalno╢µ, i wreszcie - poch│oniΩcie przez ogie±, wraz z │otrem, kt≤ry prze╢ladowa│ by│ bohater≤w, tak┐e czego╢, co jest w nich samych, pokusy, mo┐liwo╢ci 'upodobnienia siΩ do niego, ziarna gro╝nej metamorfozy, a wiΩc to ca│opalenie znaczy r≤wnie┐ oczyszczenie bohater≤w, ich zahartowanie, uszlachetnienie, umocnienie w dobrym.

Niepostrze┐enie zacz▒│em oto odpowiadaµ na nie postawione pytanie, ale kt≤re trzeba w ko±cu postawiµ: o czym jest t a b a j k a? - czyli jakim jest ╢wiatem (poza tautologi▒, ┐e bajkowym)? - po : rostu: pytanie o tre╢µ t e j bajki, o jej sens, jej pos│anie. Zatrzymuj▒c siΩ, w│a╢ciwie niemal przypadkiem, przy w▒tku ognistym, zako±czonym nie, nie m≤wmy, czym zako±czonym, wszak nie wszyscy jeszcze dotarli zapewne do szczeliny w G≤rze Przeznaczenia, aby ╢wiadczyµ temu, co ma siΩ spe│niµ - znalaz│em siΩ, tak s▒dzΩ w pobli┐u g│≤wnego traktu opowie╢ci. Powiem o tym trochΩ dalej - i trochΩ inaczej - raz jeszcze. Ale teraz, opuszczaj▒c to miejsce, w kt≤rym znalazlem siΩ zbyt wcze╢nie, spr≤bujΩ, skoro pytanie: "o czym?" zosta│o wreszcie postawione, zacz▒µ bardziej okrΩ┐nie. To jest bajka o tym, co jest naprawdΩ - ┐e ╢wiat jest rozleg│y i pe│en tajemnic, ┐e s▒ w nim rozmaite drogi do przebycia i bezdro┐a te┐ do przebycia, a tak┐e rozmaite losy, przeznaczenia, formy egzystencji (mo┐na byµ Entem, pasterzem drzew, wpijaj▒cym siΩ w grunt stopami-korzeniami, lub powinowatym powietrza, dostojnym Elfem; pra-
cowitym Krasnoludem wyr▒buj▒cym kruszec z podziemnej ska│y, cz│owiekiem r≤┐nego rodu i kondycji, wreszcie ulubie±cem tych dziej≤w, ma│ym, dzielnym, nie zawsze m▒drym Hobbitem, a mo┐na te┐ byµ nikczemnym Orkiem, czarnoskrzyd│ym siewc▒ ╢mierci - Nazgulem, nie wyliczΩ wszystkich tych mo┐liwo╢ci, kt≤re oznaczaj▒ czasem los, czasem piΩtno, czasem honor), jest to zatem bajka o tym, ┐e s▒ w ┐yciu r≤┐ne cele i konieczno╢ci, r≤┐na determinacja i wolno╢µ, ┐e ┐ycie jest szukaniem siebie (w sobie i poza sob▒), zmaganiem siΩ z obc▒ potΩg▒ i z w│asn▒ s│abo╢ci▒, zmaganiem siΩ z przeciwno╢ciami na w│asn▒ rΩkΩ i na w│asny rachunek, ale jednocze╢nie - uczestnictwem w powszechnym wielkim zmaganiu; ┐e wielki podzia│ istnieje, ale nie zawsze │atwo rozpoznaµ strony, nie ulec pozorom, nie pope│niµ gorzkiego b│Ωdu. To jest bajka o ╢wiecie, kt≤ry jest zadaniem: trzeba przebrn▒µ przez g▒szcz naje┐ony tym, co rani i tym, co] sid│a, nauczyµ siΩ rozmaito╢ci sposob≤w istnienia, nauczyµ siΩ wolno╢ci, wybraµ w│a╢ciw▒ stronΩ, przebiµ siΩ przez niebezpiecze±stwa, zg│Ωbiµ tajemnicΩ z│a i - choµ nie wiadomo, czy w og≤le mo┐na je pokonaµ = podejmowaµ pr≤bΩ za pr≤b▒. To jest bajka o ╢wiecie trudnym: o trudno╢ci istnienia dobra - o czyhaj▒cych na nie pokusach i omamieniach - o tych pierwszych za chwilΩ, przyk│ad≤w za╢ omamienia, zagubienia, obezw│adnienia przez nieprawdΩ. z│y czar, podstΩpnego doradcΩ jest, we "W│adcy pier╢cieni" co niemiara i wszystkie razem sk│adaj▒ siΩ na ten ╢wiat, w kt≤rym dobru tak trudno istnieµ, w kt≤rym istnienie jego zdaje siΩ niekiedy tak kruche i dwuznaczne.

Nagle z wie┐y przem≤wi│ inny g│os, niski i melodyjny; samo jego brzmienie rzuca│o czar. Kto s│ucha│ nieopatrznie tego g│osu, nie umia│ zwykle powt≤rzyµ zas│yszanych st≤w, a je╢li je powtarza│, ze zdziwieniem stwierdza│, ┐e w jego w│asnych ustach niewiele zachowa│y si│y. NajczΩ╢ciej pamiΩta│ jedynie, ┐e s│uchanie ich sprawia│o mu rozkosz, ┐e zdawa│y siΩ m▒dre i s│uszne, i ┐e gorliwie pragn▒│ im przytakiwaµ, by okazaµ siΩ r≤wnie m▒drym. Wszystko, co m≤wili inni, brzmia│o przez kontrast szorstko i prostacko, a je┐eli sprzeciwia│o siΩ g│osowi Sarumana, wznieca│o gniew w sercu oczarowanego. Nad niekt≤rymi s│uchaczami czar panowa│ tylko dop≤ty, dop≤ki Saruman m≤wi│ do nich, kiedy za╢ zwraca│ siΩ do innych, u╢miechali siΩ jak kto╢, kto przejrza│ na wylot sztuki Kuglarza, budzqce zachwyt i zdumienie w niedo╢wiadczonych widzach. Wielu jednak sam d╝wiΩk tego g│osu ujarzmia│ a je╢li czar nimi zaw│adn▒│, nawet z dala od Sarumana s│yszeli wci▒┐ jego s│odkie podszepty i natrΩtne polecenia. I nieco dalej: Zdawa│o siΩ wszystkim, ┐e s▒ ╢wiadkami │agodnych wym≤wek, kt≤re dobrotliwy kr≤l robi swojemu zb│▒kanemu, ale kochanemu dworzaninowi. Nie ich dotyczy│a ta przemowa, s│uchali nie dla nich przeznaczonych argument≤w, jak ╝le wychowane dzieci, albo g│upi s│u┐▒cy, gdy pods│uchuj▒ pod drzwiami i podchwytuj▒ odebrane s│owa ze sporu doros│ych czy zwierzchnik≤w, usi│uj▒c odgadn▒µ, jak wp│ynie on na ich w│asny los. Ze szlachetniejszej ni┐ oni gliny ulepieni byli dwaj czarodzieje, czcigodni mΩdrcy. Nie dziw, ┐e zawr▒ sojusz. Gandalf wejdzie do wie┐y, aby w g≤rnych komnatach Orthanku radziµ z Sarumanem o donios│ych sprawach, niepojΩtych dla umys│≤w zwyk│ych ludzi. Drzwi zatrzasn▒ siΩ przed nimi ┐ bΩd▒ czekali, by wyznaczono im pracΩ, albo wymierzono karΩ.

Ale tak siΩ nie stanie. Dwaj mΩdrcy, siwobrodzi czarodzieje, tak do siebie podobni, jednak r≤┐ni▒ siΩ tym, co najwa┐niejsze, znakiem dobra lub z│a poprzedzaj▒cym ich m▒dro╢µ i. moc magiczn▒ - Gandalf wie to i nie zawrze haniebnego sojuszu.

Pokusa zaufania fa│szywej i miodoustej mowie z│a nie jest przecie┐ najwiΩksz▒ trudno╢ci▒ istnienia dobra. Jest te┐ - pokusa ochrony w│asnego "stanu posiadania", istnienia w zakre╢lonych granicach i nie wdawania w beznadziejn▒ sprawΩ z przeciwnikiem brukaj▒cym samym swoim . dotkniΩciem. Jest - odwrotnie - pokusa zwalczania z│a jego broni▒ i zapanowania nad ╢wiatem po to, ┐eby o n o nie podnios│o ju┐ wiΩcej g│owy. St▒d - trudno╢µ nie wyrzekania siΩ walki ze z│em bez wpl▒tywania siΩ w jego sieci, bez zara┐enia z│em...

I znowu znale╝li╢my siΩ w miejscu, do kt≤rego ostatnim wysi│kiem doczo│gali siΩ obdarzeni niezwyk│▒ misj▒ dwaj dzielni, mali H o b b i c i - na Ognistej G≤rze, nad szczelin▒, z kt≤rej bil czerwony ┐ar, to wystrzelaj▒cy p│omieniem, to zapadaj▒cy w g│▒b ciemno╢ci - tu spe│ni siΩ zaraz g│≤wna sprawa "W│adcy pier╢cieni" - i stanie siΩ do ko±ca jasna piΩkna- opcja tej bajki: nie tylko, co naturalne, po stronie dobra przeciwko z│u, ale - co trochΩ bardziej skomplikowane - po stronie dobra, kt≤re, pragn▒c pokonaµ z│o, dba, ┐eby siΩ w nie samo nie przeistoczyµ moc▒ czar≤w z│owrogich, ┐eby, u┐ywaj▒c danej sobie potΩgi, nie staµ siΩ jej niewolnikiem, nie ulec pokusie przekroczenia granicy miΩdzy potΩg▒ a przemoc▒, miΩdzy wyzwoleniem od z│a a zniewoleniem przez posiadan▒ wyzwalaj▒c▒ si│Ω, zniewoleniem siebie same-
go i wszystkiego wok≤│. Nie pamiΩtam w tej chwili innej bajki, w kt≤rej opcja ta zabrzmia│aby tak dono╢nie i dramatycznie. To dlatego pewnie, zanim zd▒┐y│em jej poszukaµ, ona mnie znalaz│a...

Wiktor Woroszylski

Droga do Ognistej G≤ry. "WiΩ╝" 1982, nr 10; Wiktor Woroszylski


 
      Strona g│≤wna | Wprowadzenie | Bibliografia | Galeria | Download
Teksty | MERP | METW | Film | Linki | Chat | Banery | KsiΩgarnia
Cytaty | Forum
 
      Serwis zaprojektowa│ i prowadzi:
Micha│ Rossa -
barahir@tolkien.art.pl
 
Patronem serwisu jest .: gate internet services
Serwisy sponsorowane: fronteria | impart | konferencja z│d | moda i sztuka | rally.pl | wywrota