Z│ociste g│owy chryzantem chyl╣ siΩ w smutnej zadumie. Przygotowane nagrobkowe
znicze - polskie znicze - nieznana to tradycja we Francji. P≤jdΩ dzi£ na gr≤b do Adasia.
To m≤j o piΩµ lat m│odszy brat. Przyjecha│ za nami do Francji w 81 roku. Od dziecka
zauroczony Zachodem by│ gotowy na wszystko, aby m≤c tu wolno i szczΩ£liwe ┐yµ.
Kiedy przez d│ugie, bolesne lata wy│am z nostalgii za Polsk╣, optymistyczny Ada£ lubi│
mnie pocieszaµ, ┐e na emigracji najgorsze jest pierwsze dziesiΩµ lat. Nie pomyli│ siΩ co
do mnie. Sam nie doczeka│. Kiedy zdoby│ ju┐ wszystko, o czym marzy│: dobr╣ pracΩ,
piΩkne mieszkanie, naturalizacjΩ i nawet narzeczon╣ z Polski (Francuzicy nie chcia│),
zmar│ nagle na brutalny zawa│ serca w wieku 34 lat.
Zaczyna│ od przerzucania wΩgla. Czarna robota. Jeden worek - jeden wyuczony
francuski liczebnik - jeden frank. Ada£ chwali│ Sobie tΩ robotΩ. Twierdzi│, ┐e przy
machaniu │opat╣ g│owa £wietnie pracuje. A On ostro macha│. Zanim go wyrzucili, wku│
wszystkie liczebniki. BΩdzie jak znalaz│ przy wypisywaniu czek≤w, kiedy ju┐ otworzy
Sobie bankowe konto. Bo Ada£ wierzy│.
Sprz╣tanie biur na przyk│ad. Kiedy£ policzy│, ┐e przerzucaj╣c siΩ z miejsca na miejsce w
ci╣gu dnia, Swoj╣ miesiΩczn╣ kartΩ paryskiego metra przepuszcza przez kontrolne
przej£cia ponad piΩµdziesi╣t razy, drobnostka. Okradli Adasia. Oszukiwali Adasia
patroni-oszu£ci, kt≤rym nie chcia│o siΩ p│aciµ. A m≤j braciszek niez│omnie i ufnie
budowa│ to Swoje Eldorado. Na wszystko mia│ pomys│: wybieg, czaruj╣cy u£miech lub
mordobicie. Energia rtΩci, si│a tura. Bo Ada£ wierzy│.
Z francusk╣ administracj╣ jeszcze nikt nie wygra│. Ada£ u┐era│ siΩ z urzΩdem na Sw≤j
warszawsko-cwaniacki spos≤b. Do biur przychodzi│ z kartkami przygotowanymi przez
szwagra - "najmocniej przepraszam, ja w takiej sprawie". Wiedz╣c z do£wiadczenia, ┐e
zawsze musi brakowaµ jakiego£ papierka, nosi│ ze Sob╣ ca│╣ walizkΩ, w kt≤rej mia│
dos│ownie wszystko: faktury, szczepienia, za£wiadczenia i paragony, a nawet zwolnienie
ze s│u┐by wojskowej w Polsce. Na wszelki wypadek.
Nie przejmowa│ siΩ Ada£, gdy przysz│o Mu zamieszkiwaµ tak zwane foyer, skupisko
ca│ej imigracyjnej nΩdzy. Wie┐a Babel. Dynamit. Nic to dla Adasia. Chojrak taki.
Maroka±czyk≤w i Algierczyk≤w nauczy│ piµ w≤dkΩ, jednemu zbi│ ry│o. Nabrali do Niego
respektu, czΩstowali swoj╣ kaszkowat╣ potraw╣, a w okolicznych kafejkach byli jeszcze
bratu za obstawΩ.
Nie raz przysz│o Mu waliµ g│ow╣ w mur. Nawet przez zaci£niΩte zΩby £mia│ siΩ. Na
mocnych nie ma mocnych - powtarza│. Zara┐a│ optymizmem i gotowo£ci╣ do walki.
Umia│ siΩ cieszyµ ka┐d╣ dobr╣ chwilk╣, czerpa│ rado£µ ┐ycia pe│n╣ gar£ci╣. Mo┐e
wiedzia│?...
Podmiejski cmentarzyk. Tu┐ tu┐ od piΩknego mieszkania z balkonem, kt≤re Ada£ zd╣┐y│
jeszcze z du┐ym smakiem i za du┐╣ forsΩ urz╣dziµ. Nad grobem pochyla siΩ ma│a,
┐yczliwa Mu brz≤zka. Jest ci╣gle zielona i obsypana listowiem, nie zna jesiennej szarugi.
Wita nas tu zebranych jakby z aprobat╣ i w tΩsknym zamy£leniu. Widocznie czeka│a.
Na grobach francuskich dostatek: marmury, p│yty pami╣tkowe, z│ote litery, sztuczne
kwiaty. Dorotka moja c≤rka i chrze£nica Adama przynios│a Mu zebrane nad morzem
muszelki, ja wsuwam pod kamyki "List do syna". Nasz schorowany ojciec t│umaczy
Adasiowi, dlaczego nie m≤g│ przyjechaµ nawet na pogrzeb.
Znicze pal╣ siΩ cichutko i ciep│o. Symboliczna iluminacja ognia i £wiat│a - pamiΩµ lub
ho│d. Jedyna £wiat│o£µ na tym cmentarzu. Francuski cmentarz, gr≤b m│odego Polaka i
polskie symbole.
Odwracam siΩ jeszcze z daleka, odchodz╣c. Sama nie wiem dlaczego, zawsze to robiΩ.
P│omyczki zniczy migaj╣ na po┐egnanie, zapewniaj╣, ┐e bΩd╣ czuwa│y. Zaczyna pr≤szyµ
pierwszy w tym roku £nieg. Wiruj╣ w powietrzu wilgotne p│atki. OdchodzΩ z trochΩ
l┐ejszym sercem. M≤j brat jest jakby mniej samotny...
|
|