Gdyby kiedy╢ noga Twoja wdepnΩ│a w Bieszczady, a pogoda by Ci nie sprzyja│a, to nie ma innej rady jak udaµ siΩ do Chmarnika.
Gdzie go znale╝µ? Mo┐e jakie╢ wskaz≤wki wy│owisz z
opowiadania Dany│y.
Dany│a to wataha, kt≤ry ca│e lato spΩdza│ w g≤rach przewodz▒c juhasom. Za mojej pamiΩci - m≤wi│ Dany│o - Chmarnik z Tarnawy nazwiskiem Pir≤g s│yn▒│ na ca│▒ WerchowynΩ i z daleka, nawet z WΩgier ludzie szli do niego, nios▒c dary bogate, a on za to bra│ ich dobytek w opiekΩ.
By│ to cz│owiek
bogobojny i szanowany przez wszystkich.
Przed ka┐d▒ burz▒
wychodzi│ on na jak▒╢ wy┐sz▒ g≤rΩ, zwraca│ siΩ ku
stronie sk▒d burza nadchodzi│a,
a modl▒c siΩ krzycz▒c z ca│ych
si│, szamota│ siΩ i walczy│ przeciw si│om nieczystym.
NajczΩ╢ciej
za┐egnywa│ burze i odgania│ z│e duchy, kt≤re j▒ prowadzi│y.
Je┐eli za╢ grad zniszczy│ zbo┐e,
to ju┐ pewnie pomiΩdzy
gromad▒ jaka╢ dusza grzeszna znajdowaµ siΩ musia│a.
Czasami
pada podejrzenie na kogo╢ zupe│nie niewinnego, a gromada
wierzy, ┐e ten klΩskΩ sprowadzi│ i m╢ci siΩ na nim
okrutnie.
Pewnego wrze╢niowego dnia od rana s│o±ce dopieka│o i rzuca│o z│ote
promienie na szczyty po│onin,
trac▒cych ju┐ swoj▒ barwΩ
zielon▒ i na niwy dojrza│ego zbo┐a; stawy zielenia│y na │▒kach,
wo± miodowa rozchodzi│a siΩ w powietrzu, nici pajΩczyny snu│y
siΩ po drzewach, przypominaj▒c babie lato.
Na dworskim │anie
ca│a gromada zbiera│a owies, dworskie zaprzΩgi uwija│y siΩ
weso│o, a ╢piew robotnik≤w rozlega│ siΩ daleko i nic nie
zapowiada│o jakiej╢ katastrofy. Nagle oko│o po│udnia powsta│
wicher gwa│towny
i napΩdzi│ chmury od zachodu tak, ┐e wkr≤tce
g≤ry i lasy znik│y pod czarnym ich ca│unem; b│yskawice i
gromy nastΩpowa│y szybko po sobie, a w ko±cu grad sypn▒│ i
zako±czy│ burzΩ.
Wicher dalej chmury pogoni│, niebo siΩ
rozja╢ni│o, wyjrza│y szczyty po│onin z mg│y gΩstej, kt≤ra
na lasach osiad│a, San hucza│ wezbrany, a s│o±ce o╢wietli│o
zniszczone │any, zalane │▒ki i snopy wiatrem poroznoszone. Sta│o
siΩ to po po│udniu, a ju┐ wieczorem wie╢ opowiada│a sobie
przyczynΩ tego dopustu bo┐ego.
Rzucano straszne podejrzenie
dzieciob≤jstwa, niczym zreszt▒ nie uzasadnione, na kobietΩ m│od▒
i bogat▒. Jak┐eby tucza (burza), m≤wiono powszechnie, zbo┐e
zniszczyµ mog│a, gdyby miΩdzy nami duszy nieczystej nie by│o;
Chmarnika mamy, on nas obroni i obroni│by zapewne gdyby nie
wystΩpek Handzi.
Rzecz ca│a opar│a siΩ o s▒d. Handzia
dowiod│a swojej niewinno╢ci, ale gromada nadal pozosta│a przy
swojej wierze.
Dawno to ju┐, dawno bardzo byµ musia│o prawi│
stary Dany│o bo to starzy rozprawiaj▒ ludzie, a i oni od ojc≤w
s│yszeli, jak w naszej wsi by│ Chmarnik rozumny, kt≤ry mia│
Boga moc odwracania nieszczΩ╢µ i tucz wielkich. W moc jego nie
tylko sio│o nasze wierzy│o, bo i za Bieszczadem znali go
ludzie, pan dziedzic tylko nie wierzy│, a nawet gdy siΩ
dowiedzia│, ┐e mu ludzie p│ac▒, pozazdro╢ci│ mu tego,
przywo│a│ do siebie zha±bi│ go
i zbezcze╢ci│. Chmarnik
rozgniewany nie broni│ odt▒d p≤l pa±skich.
Wkr≤tce te┐
nadesz│a tucza wielka i zniszczy│a │any pa±skie, podczas gdy
we wsi tylko deszczyk niewielki kropi│. Pan zdziwiony zawezwa│
do siebie Chmarnika i znowu go zha±bi│, ┐e mu tuczΩ
sprowadzi│, a nie broni│ mienia pa±skiego. Je┐eli chcecie
panie - Chmarnik mu powiedzia│ - i pozwolicie to ja drug▒ tuczΩ
od was odwr≤cΩ bo wkr≤tce drugi │an ma wam burza zniszczyµ.
Za kilka dni zagrzmia│o strasznie w chmurach, niebo siΩ
zaczerni│o na pa±skimi polami, a pan przestraszony pos│a│
czym prΩdzej do wsi po Chmarnika.
Gdy ten przyby│ razem z
panem poszli naprzeciw chmurze. Wtedy to m▒dry cz│owiek rzuci│
takie zaklΩcie temu co chmury prowadzi│, ┐e go odpΩdzi│, a
wraz z nim i chmury i grzmoty.
Odt▒d pan nie przeszkadza│
Chmarnikowi wype│niaµ wolΩ Bo┐▒.